Tutaj będą umieszczane odnosniki do stron, na których znalazły się recenzje wydanych przez nas książek
POLECAMY
Pozycje polecane przez naszą stronę. W celu zobaczenia szczegółów należy kliknąć w dany banner
Witamy
Strona ta poświęcona jest YAOI - gatunkowi mangi i anime ukazującemu relacje homoseksualne pomiędzy mężczyznami. Jeśli jesteś zagorzałym przeciwnikiem lub w jakiś sposób nie tolerujesz homoseksualizmu, to lepiej natychmiast opuść tę witrynę - resztę naszych Gości serdecznie zapraszamy
Postw: 454 Miejscowo: Thedas/Normandia SR-2 Data rejestracji: 24.10.11
Dodane dnia 08-11-2011 17:48
r30;czyli temat do narzekactwa, bo zaczęłyśmy już w moim powitalnym, trzeba się gdzieś z tym przenieść w sensowne miejsce.
Więc się powtórzę: nie lubię opowiadań i fanfików opierających się tylko na romansie, w których inne wątki są tylko dodatkiem do romansu. I nie ma tu znaczenia, czy para jest homo- czy heteroseksualna. Nie lubię postaci charakteryzowanych tylko przez pryzmat ich seksualności i związkowości: w życiu pełnimy wiele ról, wchodzimy w wiele relacji i nigdy nie znałam człowieka, który interesowałby się tylko zdobyciem i utrzymaniem partnera r11; to znaczy, zapewne tacy istnieją, ale nie sądzę, że bym się z nimi przyjaźniła Nie miałabym z nimi o czym rozmawiać. I w literaturze tak samo r11; lubię, kiedy postać ma jakieś pasje, zawód, który wykonuje, przyjaźnie, które zawiera. Kiedy działa r11; dla wyższego dobra, własnego statusu, własnych ambicji r11; a nawet kiedy dla tych rzeczy jest gotowa zrezygnować ze związku (ba, ostatnio jedna z moich postaci rozstała się na pewien czas z ukochanym, bo ważniejsze były dla niej obowiązki)
Historia, w której chodzi tylko o związek istnieje w pustce: znika świat dookoła, postaci poboczne stają się płaskie: bo jedyne, co interesuje autora (i czytelnika?) to stosunek ich do głównej pary.
A warning to the prophet
the liar, the honest -
this is war.
To the leader, the pariah
the victim, the messiah -
this is war
Edytowane przez Aquarius dnia 08-11-2011 17:54
Postw: 301 Miejscowo: Potężny Księgozbiór Data rejestracji: 29.10.11
Dodane dnia 08-11-2011 18:23
No tak, za mocno już się chciało offtopować w Twoim powitaniu
Po pierwsze - podpisuję się pod Twoimi irytacjami. Obiema rękami (i obiema równie nieczytelnie). Człowiek żyjący tylko swoim związkiem/ukochaną osobą jest albo przerażającą, papierową kliszą komedii romantycznych, albo równie przerażającą konstrukcją psychologiczną (która mogłaby nawet być ciekawa, o ile by się ją dobrze przedstawiło).
Po drugie - irytuje mnie szalenie w tekstach o gejach dzielenie bohaterów wedle etykietek "seme" i "uke" oraz brak realizmu w ich seksualności, zarówno od strony fizycznej, jak i psychicznej.
Po trzecie - albo brak kobiet/dziewczyn, albo traktowanie ich instrumentalnie, typu: bohaterka-dobra siostra, bohaterka-zła dziewczyna/była dziewczyna, bohaterka-zagrożenie związku. Jeżeli już któryś z bohaterów ma dziewczynę, to oczywiście nie tylko ją rzuci dla jedynej prawdziwej miłości, ale jeszcze często ją rzuci po chamsku, a usprawiedliwi go przedstawienie dziewczyny jako odmóżdżonej, pazernej, chamowatej, bezuczuciowej etc. istoty - nie człowieka, tylko jakiegoś monstrum, takiej swoistej modliszki.
Po czwarte - słownictwo erotyczne. Te wszystkie "dziurki", "dzidy", zdrobnienia nazw części ciała i podobne wprawiają mnie w poważny stupor.
Po piąte - to, podobnie jak większość wcześniejszych uwag, dotyczy każdego tekstu - do szału mnie doprowadza brak prawdopodobieństwa psychologicznego i życiowego. Trzydziestolatki o mentalności piętnastolatków, lekcje na uniwersytecie, praca jako ośrodek zaawansowanego romansowania, hurtowy brak zabezpieczeń, obowiązki, które pojawiają się, gdy nie ma co z bohaterem zrobić i znikają, gdy już jest wątek uczuciowy, rzucanie pracy, "bo miłość", brak osadzenia bohatera w tym, co wokół niego - długo by wymieniać.
Jeszcze pewnie mi się poprzypominają różne rzeczy...
"No wiesz, standardy muszą być. Jak jest licealista, to koniecznie musi mieć chłopaka albo z mafii, albo lekarza, albo architekta, albo właściciela sklepu z kosiarkami".
Źródło cytatu: Jedyna i Niepowtarzalna Natiss
Edytowane przez Ome dnia 08-11-2011 18:24
Postw: 489 Miejscowo: Hell, as usual ;3 Data rejestracji: 03.11.11
Dodane dnia 08-11-2011 21:39
Jeeej, to ja też powiem :3
Podpisuję się pod wszystkim powyżej Plus mnie irytuje - głównie w fanfikach slashowych - caaaałkowicie dowolne łączenie bohaterów w pary XD Jeśli jedynym argumentem jest "bo oni są tacy słodcy/śliczni/uroczy, kiedy są razem" to... no, nie chcę nic mówić, ale normalni ludzie na ogół przy wyborze partnera płci jakiejkolwiek nie kierują się głównie tym, jak z kandydatem na partnera życiowego będą na zdjęciach wychodzić X3
Ooo, a druga rzecz, której strasznie nie lubię - love-hate na siłę XD W niektórych przypadkach to jest aż boleśnie na siłę XD Każdy, kto został kiedyś rodzicielem dwóch postaci, które się nienawidzą nawzajem szczerze i konsekwentnie wie, że takich dwóch postaci nawet łańcuchem się nie da do siebie przywiązać, a co dopiero mówić o jakimś romansie X3 I nie chodzi mi o jakieś "kto się czubi, ten się lubi", tylko o regularnych wrogów, którzy przeciwnika widzieliby najchętniej nie w swoich ramionach i w łóżku, tylko pod swoimi stopami i flakami wyprutymi od góry do dołu X3
"- Sometimes even Hell is frozen over.
- Maybe. But even Hell isn't frozen forever."
"Death In Your Eyes..." - Lucifer and Mastema
Postw: 301 Miejscowo: Potężny Księgozbiór Data rejestracji: 29.10.11
Dodane dnia 08-11-2011 21:56
Tak, tak, tak! Lionko, za poruszenie tej ostatniej kwestii wiwatuję Ci ze wszystkich sił!
Mam ze trzy pary takich bohaterów; i choć w przypadku jednej z par dojdzie z pewnych powodów do rozejmu, to jednak będzie to rozejm na zasadzie "tolerujemy się w tym samym mieście", a nie "a może namiętny seksik i kwiatki?".
Poza tym nienawiść to też piękne uczucie do opisania. Czemu zaraz niszczyć je miłością?
"No wiesz, standardy muszą być. Jak jest licealista, to koniecznie musi mieć chłopaka albo z mafii, albo lekarza, albo architekta, albo właściciela sklepu z kosiarkami".
Źródło cytatu: Jedyna i Niepowtarzalna Natiss
Postw: 489 Miejscowo: Hell, as usual ;3 Data rejestracji: 03.11.11
Dodane dnia 08-11-2011 22:07
Wiem, też mam postacie (Demony w zasadzie ;3), które za żadne skarby światów nie poszłyby do łóżeczka grzecznie z kimś, komu naprawdę najchętniej wybiłyby wszystkie zęby naraz, a to byłby dopiero początek rozrywki XD Ja nie wiem, jak bardzo naiwne musi być myślenie, że X może się zakochać do grobowej dechy w Y, choć Y go zgwałcił/zabił mu rodzinę/prawie poderżnął mu gardło/itp/itd XD
"- Sometimes even Hell is frozen over.
- Maybe. But even Hell isn't frozen forever."
"Death In Your Eyes..." - Lucifer and Mastema
Postw: 301 Miejscowo: Potężny Księgozbiór Data rejestracji: 29.10.11
Dodane dnia 08-11-2011 22:14
Niektóre z tych "miłości" to czysty syndrom sztokholmski. Co jest rajcującego w syndromie sztokholmskim jako metodzie na miłość do grobowej deski?
"No wiesz, standardy muszą być. Jak jest licealista, to koniecznie musi mieć chłopaka albo z mafii, albo lekarza, albo architekta, albo właściciela sklepu z kosiarkami".
Źródło cytatu: Jedyna i Niepowtarzalna Natiss
Postw: 489 Miejscowo: Hell, as usual ;3 Data rejestracji: 03.11.11
Dodane dnia 08-11-2011 22:18
Ja właśnie nie wiem XD Z całym szacunkiem, ale ja bym się ze swoim oprawcą, porywaczem czy kim tam jeszcze nawet nie zaprzyjaźniła XD Ba, neutralne stosunki byłoby ciężko utrzymać XD Ale cóż, dla niektórych to materiał na gorący romans widać XD
"- Sometimes even Hell is frozen over.
- Maybe. But even Hell isn't frozen forever."
"Death In Your Eyes..." - Lucifer and Mastema
Postw: 454 Miejscowo: Thedas/Normandia SR-2 Data rejestracji: 24.10.11
Dodane dnia 08-11-2011 22:21
Uuuh, syndromu sztokholmskiego nienawidzę szczerze. Niby są za tym mechanizmy psychologiczne realne, ale nikt mi nie wmówi, ze związki które tak powstają, są zdrowe! Jako patologia - ok. Ale bez kwiatków i przekonywania, jaka to jest wielka, wspaniała miłość...
Jak zaczęłam pisać powieść, którą teraz kończę i wyszło mi znienacka, że wątek miłosny w niej będzie zaczynał się od tego, że postać A dostaje się postaci B jako łup wojenny... naprawdę musiałam się porządnie nagimnastykować, żeby ten wątek miał ręce i nogi.
A warning to the prophet
the liar, the honest -
this is war.
To the leader, the pariah
the victim, the messiah -
this is war
Postw: 301 Miejscowo: Potężny Księgozbiór Data rejestracji: 29.10.11
Dodane dnia 08-11-2011 22:42
O, wiem, co mnie jeszcze denerwuje: przesładzanie bohaterów. Wszystko jest w porządku, aż tu nagle jak się nie zacznie krzyżówka Troskliwych Misiów, Teletubisiów i cukru! Jasne, są momenty, gdy taka czułość, nawet w nadmiarze, jest uzasadniona, ale raz, że to zależy od bohatera/bohaterów, a dwa - no błagam, nie non stop. To, że się kochamy, nie oznacza, że musimy się zasłodzić aż po mdłości.
"No wiesz, standardy muszą być. Jak jest licealista, to koniecznie musi mieć chłopaka albo z mafii, albo lekarza, albo architekta, albo właściciela sklepu z kosiarkami".
Źródło cytatu: Jedyna i Niepowtarzalna Natiss
Postw: 454 Miejscowo: Thedas/Normandia SR-2 Data rejestracji: 24.10.11
Dodane dnia 09-11-2011 11:40
Zwłaszcza, jeśli bohaterowie wcześniej byli przedstawieni jako "twardzi" albo, tym bardziej, jako "ci źli". Nie ma to jak mroczny sukinsyn, nagle zmieniający się puchatą, troskliwą istotkę. Ja rozumiem, że każdy może mieć różne swoje strony, ale niech się postaci nagle nie zmienia charakter o 180 stopni - bez uzasadnienia, nieodwracalnie i permanentnie! Jeśli bohaterowi nagle serce zmięknie, to niech choć dupa pozostanie twarda.
A jeśli zmięknie i dupa, to niech go życie w tę dupę boleśnie kopnie
Jeszcze w kwestii związkocentryzmu: Nic mnie tak nie irytuje, jak sytuacja, kiedy opowiadanie ma ciekawą fabułę, która nagle znika, kiedy główna parka się schodzi. Czytałam takich sporo. W jednym ostatnio protagonista zapomniał o intrydze kryminalnej, bo ważniejsze było dla niego obściskiwanie się z ukochanym. Na szczęście postaci poboczne intrygę ciągnęły, ale na bór zielony, takie zapominanie, że dookoła dzieje się coś istotnego może być szkodliwe - jeśli nie letalne.
A muszę powiedzieć szczerze, że ostatnio sama taką sytuację u siebie pacyfikowałam. Parze kochanków zebrało się na wyznania miłosne w dramatycznym momencie: jedno z nich ścigane przez demona, przyjaciel obojga w więzieniu czeka na egzekucję... uznali, że muszą odreagować - i jasne, pewnie, że trzeba, ale cięłam tę scenę jak się da, aż w końcu napuściłam na nich inne postaci, żeby poszli działać.
A warning to the prophet
the liar, the honest -
this is war.
To the leader, the pariah
the victim, the messiah -
this is war
Edytowane przez An-Nah dnia 09-11-2011 11:51
Postw: 301 Miejscowo: Potężny Księgozbiór Data rejestracji: 29.10.11
Dodane dnia 09-11-2011 19:39
Skleroza pozazwiązkowa jest straszna, i w literaturze, i w życiu.
Co do sukinsynów, którzy jakoś ewoluują pod wpływem czy samego uczucia, czy osobowości partnera/partnerki/bliskiej osoby, to może być bardzo ciekawy wątek - tylko, właśnie, niech nie następuje całkowite zmiękczenie charakteru (plus innych elementów) i niech to nie będzie zmiana jak pod wpływem magicznego napoju.
Denerwuje mnie jeszcze okropnie brak relacji innych niż uczuciowe i/lub erotyczne relacje męsko-męskie. Koledzy i koleżanki, przyjaciele i przyjaciółki, znajomi i znajome, krewni i krewne? A po co? Jeśli to kobiety, to zbędne; jeśli to faceci, to musi to zaowocować seksem, inaczej - po co? Czysta Tęczolandia: jeżeli jest dwóch przystojnych bohaterów, musi być seks/uczucie/jedno i drugie. Bo inaczej po co dwóch przystojnych bohaterów w tekście? Co niby innego mogliby robić?
I jeszcze związany z tym czasem zabieg: jeżeli bohater odkrywa, że jest gejem, a wcześniej miał lub właśnie ma dziewczynę, to na dziewczynie nie można pozostawić suchej nitki. Bo, oczywiście, wszyscy nieuświadomieni geje wiążą się z paskudnymi, chamowatymi, toksycznymi zdzirami, a każda dziewczyna, która staje między swoim chłopakiem a jego nową, męską miłością, musi być paskudną, chamowatą, toksyczną zdzirą.
(W tekstach o tematyce heteroseksualnej ten motyw ma swój heteryczny odpowiednik: pomiędzy pozytywną bohaterką a chłopakiem, który jej się podoba, stoi dziewczyna owego chłopaka - oczywiście paskudna, chamowata, zdzirowata i najlepiej różowa, plastikowa Barbie bez mózgu.)
Poza tym często mi brakuje grzebania w psychice bohaterów (lubię grzebanie w psychice. Obok grzebania w literaturze i gramatyce to moje ulubione grzebanie). Okazuje się, że pewne rzeczy, zachowania, decyzje, postępki muszę przyjąć na zasadzie "no bo są", chociaż dziury psychologiczne straszą swą głębokością. Właśnie na tym rozbija się wątek zmiany "tego złego" w "tego od biedy znośnego". No i gdzie ogólne ścieranie się charakterów, różnic, odmiennych oczekiwań, upodobań, różnych rozkładów dnia etc., gdy już się w ten związek wchodzi? A spotyka B - i wszystko od razu zaskakuje jak w świeżo naoliwionym zamku. A ma czas dla B, B ma czas dla A, nigdy sobie nie ciążą, nigdy nie mają ochoty zwyczajnie pobyć sami przez kwadrans, w tym samym momencie mają taką samą ochotę/potrzebę etc. Zupełnie jak scena ze snów Bridget Jones.
Z tym wszystkim wiąże się znów wymieniany już przez An - brak pasji, zainteresowań, hobby, przyzwyczajeń, tego wszystkiego, co się składa na życie człowieka.
I jeszcze jedna rzecz, choć tym razem dotycząca drugiej strony warsztatu: banalność narracyjna. Nie chodzi mi o konkretny typ narracji, ale o to, że tą narracją nie mówi się o bohaterze nic ponad to, co zostaje podane na talerzu; a przecież pokazywanie bohatera poprzez pewne zabiegi, gry narracyjne bywa naprawdę ciekawym doświadczeniem i może dać interesujące efekty.
Na marginesie: ten związkocentryzm tłumaczy się w dużej części przekazami kulturowymi. Hasła typu "miłość jest najważniejsza" są eksploatowane przez szereg tekstów kulturowych; kto powie, że poświęciłby karierę dla miłości, ten powie dobrze, jego życie uwieczni happy end, nie dotknie go gorycz samotności etc.; kto powie, że poświęci miłość dla kariery, bo akurat stawia swoją pracę/pasję/marzenia na pierwszym miejscu, ten powie źle, dotknie go sad end, skończy w pełnej goryczy i zgryzot samotności i nawet zmarszczek na gębie będzie miał więcej. Jasne, to pewne uproszczenia - właśnie te, którymi zarzucają nas różnorodne teksty współczesnej (i nie tylko) kultury. Przy czym, trzeba dodać, kultura łatwiej wybacza rzucenie wszystkiego dla pracy/pasji/idei mężczyźnie; kobieta, która mówi: nie chcę mieć męża/nie chcę mieć dzieci/chcę mieć lub mam, ale i tak na pierwszym miejscu stoi, na przykład, moje poszukiwanie leku na raka - taka kobieta jest dla kultury podejrzana. Ale to już uwagi do tematu o płci kulturowej i przyległościach, prawda, An?
"No wiesz, standardy muszą być. Jak jest licealista, to koniecznie musi mieć chłopaka albo z mafii, albo lekarza, albo architekta, albo właściciela sklepu z kosiarkami".
Źródło cytatu: Jedyna i Niepowtarzalna Natiss
Edytowane przez Ome dnia 09-11-2011 19:44
Ja jestem człowiek spokojny i tolerancyjny. A przynajmniej staram się taka być. Jestem wybredna i raczej przebieram w tekstach niż czytam co mi się nawinie, a zachcianki miewam jak kobieta w ciąży Co mnie jednak denerwuje... nie lubię powtarzających się schematów. Są autorzy, którzy jak już wpadną w daną koleinę to ich wołem z niej nie wyciągniesz. A schematy mogą być różne od budowy rozdziału (np. wprowadzenia - opis przyrody/dnia/okolicy/pokoju, akcja/fabuła, seks stanowiący 3/4 rozdziału i jego koniec jednocześnie - wszystko pięknie, ale tak już jedziemy 30 rozdział) poprzez konstrukcje bohaterów, którym w każdym "nowym" opowiadaniu charakterologicznie są identyczni z wcześniejszymi, tylko zmienić im imię i wygląd.
O, wiem co mnie jeszcze denerwuje. W fanfickach, kiedy autor całkowicie odchodzi od świata przedstawionego w kanonie zostawiają jedynie wygląd zewnętrzny postaci, ich imiona, z niewielkim stopniu charakter, a reszta jest jego własną kreacją. Nie rozumiem jaki jest problem z nazwaniem Sasuke Tomkiem, a Naruto Krzyśkiem. Nawet bym się nie zorientowała, że to ff gdyby nie imiona bohaterów.
Nie cierpię, nie znoszę i nie trawię jak różnica wieku między bohaterami jest większa niż +/- 15, 20 lat. Z tego powodu nie lubię snarry. Rozumiem zauroczenie, przełknę jednorazowy seks, ale pełnowymiarowy związek do mnie nie przemawia.
Postw: 301 Miejscowo: Potężny Księgozbiór Data rejestracji: 29.10.11
Dodane dnia 09-11-2011 20:14
Schematy to niestety coś, w co łatwo wpaść, a autoschematy chyba najtrudniej wyłapać. Masz rację, Sar [z rozpędu i starej miłości do "Małej księżniczki" miałam już napisać "Sara"], niekiedy można poznać autora po jakimś jego schemacie. Przy czym czasem ten schemat wcale nie przeszkadza albo daje się bezboleśnie przyjąć, o ile autor umie wprowadzać pewne wariacje, które zapobiegają znużeniu.
Co do AU, to mam mieszane uczucia. Niekiedy bywa bardzo ciekawe i pomysłowe - i nawet może stanowić konkurencję lub choćby swoiste "uzupełnienie/dopełnienie" kanonicznej wersji. Na ogól jednak zgadzam się z Tobą, alternatywny świat pozostawia często czytelnika z głupią miną w rodzaju "ale po jaką cholerę?".
Podobnie zresztą mam z m-pregiem. Najczęściej mina mi rzednie, oczy same się zamykają, a ręka szuka myszką wyjścia ze strony; ale czasami, przy odpowiednim rozegraniu wszystkiego, m-preg może być nawet ciekawy (przy czym toleruję go jedynie w fantastyce).
Co do tak dużej różnicy lat, to bym się spierała, do mnie akurat taki związek by przemówił - ale to już kwestia indywidualnych upodobań. Natomiast sądzę, że mogłybyśmy się zgodzić na takiej płaszczyźnie: związki z tak dużą różnicą wiekową często są pokazywane w sposób, który zupełnie tę różnicę gubi. Doświadczenia X jako dwudziestolatka i doświadczenia Y jako czterdziestolatka to zupełnie inne doświadczenia - inna epoka dorastania, dojrzewania, inne tło obyczajowo-kulturalne, w niektórych wypadkach inne systemy polityczne, edukacyjne, zawsze inne kody kulturowe, inna technika, inny dostęp do pewnych rzeczy, cała masa odmiennych spraw - to naprawdę, naprawdę się ujawnia na co dzień, w różnych sytuacjach i często, niekiedy wręcz uniemożliwia porozumienie. Jeżeli w historii związku takich X i Y nie ma uwzględnienia podobnych różnic - to jest to dla mnie koszmarnie kiepska historia.
"No wiesz, standardy muszą być. Jak jest licealista, to koniecznie musi mieć chłopaka albo z mafii, albo lekarza, albo architekta, albo właściciela sklepu z kosiarkami".
Źródło cytatu: Jedyna i Niepowtarzalna Natiss
Edytowane przez Ome dnia 09-11-2011 20:17
Postw: 454 Miejscowo: Thedas/Normandia SR-2 Data rejestracji: 24.10.11
Dodane dnia 10-11-2011 11:28
Ja bym ogólnie AU rozdzieliła na dwa "podgatunki" - jeden to taki, gdzie do pewnego momentu akcja biegnie zgodnie z kanonem, a potem wydarza się coś, co zmienia wydarzenia. Takie coś rozumiem i sama czasem tworzyłam. I w takim świetle każdy fanfik jest AU (bo pojawiają się w nim elementy nieobecne w oryginale, choćby połączenie w parę postaci, które w oryginale nią nie były ).
Natomiast też nie rozumiem przerzucania postaci do innego świata, zmieniania im kompletnie historii i tożsamości: w innym środowisku i realiach postać inaczej się ukształtuje i będzie kimś zupełnie innym. Podobnie dużą zmianą jest zmienienie płci (ukłony do Aquariusa, który mi taką propozycję składał ) - kultura inaczej postrzega i innych rzeczy wymaga od kobiety i od mężczyzny, więc ich tożsamości kształtują się inaczej (Ome, załóżmy może sobie temat genderowy...).
Co do różnicy wieku, to nie mam nic przeciw, byleby młodszy z partnerów nie był dzieckiem. Wszelka shota i inne formy pedofilii mnie odstręczają. To znaczy, jeśli rozgrywamy to jako dramat to spokojnie ("Lolita" to świetna książka!) - ale tak jak w wypadku syndromu sztokholmskiego, nie wmawiajcie mi, że to taka piękna i romantyczna miłość.
O, właśnie, i nie lubię wszelkich gwałtów i tortur traktowanych jako główna atrakcja tekstu. Jako element fabuły, proszę bardzo, ale jeśli autor ma zapędy godne markiza de Sade i chce mnie podniecić opisami wkładaniem kolczastych przedmiotów w otwory ciała, to...
A warning to the prophet
the liar, the honest -
this is war.
To the leader, the pariah
the victim, the messiah -
this is war
Edytowane przez An-Nah dnia 10-11-2011 11:30
Postw: 301 Miejscowo: Potężny Księgozbiór Data rejestracji: 29.10.11
Dodane dnia 10-11-2011 18:34
O tak, tortury na potęgę to koszmar. (A markiz de Sade był nudny jak diabli, przy "Justynie" myślałam, że umrę z tych nudów.)
Poprzednio umknęła mi istotna rzecz: nienawidzę angstu, a dokładniej, nastawienia "zwalić bohaterowi na głowę wszystkie nieszczęścia świata i dodać jeszcze trochę". Miałam już do czynienia z tekstami, w których główny bohater albo wszyscy ważniejsi bohaterowie nosili w sobie takie angstowe dawki, że na kilka wielkich katastrof by wystarczyło. Na dalszą metę to się robi i nudne, i nierealistyczne, i w końcu, przynajmniej dla mnie - komiczne. Za tym ogromem angstu, tragedii goniącej tragedię etc. znika normalne życie, w którym jest miejsce na wiele odcieni, nie tylko czerń i biel; poza tym za takim nawałem angstu niekiedy kryje się zwykła pustka fabularna - bo autor nie ma pojęcia, co zrobić z bohaterem, więc po nieuleczalnej chorobie zabija mu połowę rodziny, potem nasyła stado znęcających się wrogów, a potem w ramach bonusu dorzuca zderzenie czołowe z wypełnioną dynamitem ciężarówką.
Jasne, że w życiu jest różnie - ale, no właśnie, jest RÓŻNIE. Nie tylko i wyłącznie angstowo - a zarazem nie tylko i wyłącznie tęczowo, radośnie oraz zabawnie. Jednolitość w tę czy w drugą stronę to koszmarna rzecz.
(Załóżmy, jasne, załóżmy! A "Lolita" jest niesamowita, kocham jej język. Już sama inwokacja na początku, "Lolito, światłości mego życia, żagwio moich lędźwi", piękne.)
"No wiesz, standardy muszą być. Jak jest licealista, to koniecznie musi mieć chłopaka albo z mafii, albo lekarza, albo architekta, albo właściciela sklepu z kosiarkami".
Źródło cytatu: Jedyna i Niepowtarzalna Natiss
Postw: 489 Miejscowo: Hell, as usual ;3 Data rejestracji: 03.11.11
Dodane dnia 10-11-2011 22:02
Nadmiar angstu często doprowadza czytelnika nie do ciężkiej depresji po prostu, ale do zwyczajnego znudzenia XD Na zasadzie "Ojeeej... Został zgwałcony, ktoś mu zabił całą rodzinę, jest bez środków do życia, wyrzucili go z domu, prosto w ulewny deszcz... ciekawe, co mu się jeszcze przytrafi?" X3
(A de Sade próbowałam kiedyś coś czytać, żeby sprawdzić, czym się tak wszyscy ekscytują, ale tak szczerze mówiąc obrzydziło mnie X3 i nic nadzwyczajnego w tym nie zauważyłam X3)
"- Sometimes even Hell is frozen over.
- Maybe. But even Hell isn't frozen forever."
"Death In Your Eyes..." - Lucifer and Mastema
Postw: 301 Miejscowo: Potężny Księgozbiór Data rejestracji: 29.10.11
Dodane dnia 10-11-2011 23:49
(Bo de Sade jest przereklamowany. Zastanawiam się tylko, czy przynajmniej część "braku czegoś naprawdę poruszającego" nie wynika z tego, że nasze współczesne doświadczenie w okropieństwach jest o kilka poziomów większe niż to Sade'owskie.)
O, jakoś ciężko znoszę teksty, w których przynajmniej jeden z bohaterów ładuje się w damskie ciuchy. Przyznam, że mam z tym moim ciężkim znoszeniem problem, bo w pewnym momencie zadaję sobie pytanie: ile w tej niechęci jest jakiegoś zasklepienia w wytycznych kulturowych, które mówią, że facet, o ile nie jest Szkotem, w spódnice się nie wbija, a koronkowa bielizna czy makijaż to już naprawdę nie męska część wyposażenia?
Nie wiem, szczerze nie wiem. Wiem natomiast, że na widok bohatera w koronkach/spódnicach/makijażu/podobnych zwyczajnie się krzywię.
"No wiesz, standardy muszą być. Jak jest licealista, to koniecznie musi mieć chłopaka albo z mafii, albo lekarza, albo architekta, albo właściciela sklepu z kosiarkami".
Źródło cytatu: Jedyna i Niepowtarzalna Natiss
Edytowane przez Ome dnia 10-11-2011 23:49
Postw: 454 Miejscowo: Thedas/Normandia SR-2 Data rejestracji: 24.10.11
Dodane dnia 11-11-2011 22:15
Ome, jest rzecz gorsza: obcisłe lateksowe szorty. O ile rozumiem transwestytyzm czy zjawisko drag queen (choć przyznaję, koronki na mężczyźnie preferuję w formie żabotu i mankietów...), o tyle zamknę okno z tekstem, gdzie pojawi się facet w czymś, od czego dostaje się odparzeń na jądrach.
A warning to the prophet
the liar, the honest -
this is war.
To the leader, the pariah
the victim, the messiah -
this is war
Postw: 301 Miejscowo: Potężny Księgozbiór Data rejestracji: 29.10.11
Dodane dnia 11-11-2011 22:44
Lateksowe... szorty?
...
Zniszczyłaś mi psychikę.
Na marginesie - nie lubię jeszcze biegu wydarzeń o prędkości światła. Nie lubię też sztucznych dialogów oraz braku jakichkolwiek różnic w języku bohaterów.
No i okropnie, okropnie nie lubię scen erotycznych, które stanowią spis z inwentaryzacji lub instrukcję obsługi. Widywałam diabelnie pobudzające wyobraźnię sceny erotyczne, które składały się z paru słów, paru zdań, często tylko tę erotykę sygnalizowały, a nie można się było opędzić od nastroju, jaki w tekście zbudowano - i widywałam sceny wielkie jak ciężarne wieloryby oraz szczegółowe jak budowa komórki pod mikroskopem, a tak podniecające, że nie wiedziałam, czy z miejsca zasnąć, czy wyłączyć komputer.
Wiem, An, stara śpiewka: erotyka to diabelnie śliski temat i diabelnie zależna od upodobań dziedzina do opisywania. Hm, temat o erotyce raz?
"No wiesz, standardy muszą być. Jak jest licealista, to koniecznie musi mieć chłopaka albo z mafii, albo lekarza, albo architekta, albo właściciela sklepu z kosiarkami".
Źródło cytatu: Jedyna i Niepowtarzalna Natiss
Ja też dodam swoich kilka groszy. Gdy opowiadanie jest opowiadaniem, czyli liczy do np.... 20 str. to sobie nie wyobrażam wprowadzania rozbudowanych postaci pobocznych, dokładania bohaterowi problemów w pracy, z kumplami, z kochasiem, z kotem i erotyczną sąsiadką, którą nęka mąż. Wszystko musi być wyważone, inaczej powstanie powieść, albo coś naprawdę dziwnego 0_o. Z powieścią to inna sprawa. Wstęp może być trochę zagmatwany, tajemniczy, stawiający pytania, na które powolutku będzie się udzielało odpowiedzi. Środek zwalnia nieco fabułę i jest to najtrudniejszy etap w pisaniu. No, a zmierzając ku zakończeniu znów przyspieszamy, obowiązkowo zaskakując czytelnika. Tekst mający ponad 100 stron nie pisze się łatwo. Niektórym wychodzi dość dobrze, inni się zniechęcają, ale większość powieści amatorskich jest tak niespójna, że aż strach. I tutaj moje marudzenie... Nie wyobrażam sobie, by ktoś włączał Word i zaczął pisać yaoi niemalże z miejsca, bez wcześniejszego przemyślenia fabuły. Ja wiem,że mnóstwo osób tak robi, ale moim zdaniem nie jest to dobry pomysł i zawsze rodzi się z tego jakiś pokemon (nie ubliżając Pika-Chu).
Bannery do miejsc, w których można nas też znaleźć
Ciekawe strony
Shoutbox
Tylko zalogowani mog dodawa posty w shoutboksie.
Myar 22/03/2018 12:55 An-Nah, z przyjemnością śledzę Twoje poczynania literackie
Limu 28/01/2018 04:18 Brakuje mi starego krzykajpudła :c.
An-Nah 27/10/2017 00:03 Tymczasem, jeśli ktoś tu zagląda i chce wiedzieć, co porabiam, to może zajrzeć do trzeciego numeru Fantoma i do Nowej Fantastyki 11/2017
Aquarius 28/03/2017 21:03 Jednak ostatnio z różnych przyczyn staram się być optymistą, więc będę trzymał kciuki żeby udało Ci się odtworzyć to opowiadanie.
Aquarius 28/03/2017 21:02 Przykro słyszeć, Jash. Wprawdzie nie czytałem Twojego opowiadania, ale szkoda, że nie doczeka się ono zakońćzenia.