Gdybym mówił językami ludzi i aniołów 5
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 21:50:51
V. Gniew

Była godzina trzecia po południu. Silwanas został właśnie wezwany przez swojego ojca. W chwilę po otrzymaniu wiadomości do auli, w której miał wykład, weszło trzech oficerów gwardii osobistej, która była najbardziej oddaną i zaufaną jednostką bojową wielkiego Lorda. Generał zakończył zajęcia i nakazał uczniom opuszczenie sali. Następnie wraz z eskortą udał się do sali tronowej ojca. Gdy znalazł się na miejscu, okazało się, że byli już tam Akjustus i Jonatan, a w pomieszczeniu roiło się także od elitarnych strażników i ochrony pałacowej. Lord Adarian poczekał, aż jego syn zajmie miejsce, a następnie rozpoczął przemowę:
- Witajcie. Zapewne zastanawiacie się, po co was tu wezwałem? Nie mam zamiaru trzymać was w dłuższej niepewności i od razu przejdę do rzeczy. Wczoraj szpiedzy pułkownika Tiberusa zdobyli informacje na temat domniemanej próby zamachu na mojego syna - zaczął Adarian, po czym uważnie przyjrzał się Silwanasowi, na którego twarzy nie malowało się zbytnie zdziwienie, po czym kontynuował - Z raportu przedstawionego mi przez Jonatana wynika, że mój syn nie tylko przestał dbać o swoje bezpieczeństwo, unikając przydzielonej mu ochrony, ale także zadaje się z osobami, które mogą być zamieszane w cały ten proceder - dodał lord. Silwanas natychmiast poderwał się z krzesła, nie zdążył jednak nic powiedzieć, ponieważ dostrzegł uniesioną rękę ojca.
- Za pozwoleniem, wasza lordowska mość - odezwał się Akjustus, który także podniósł się z miejsca. Adarian chwilę zastanawiał się, po czym skinął głową na znak, że pozwala mu mówić.
- Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo twego syna, to naprawdę nie widzę powodów do zmartwień. Przez większość czasu, gdy jest na uczelni, towarzyszę mu albo ja, albo Jonatan. Jeżeli chodzi o ochronę, to i tak wszędzie znajduje się pełno gwardzistów uczelni oraz strażników pałacowych. Natomiast, jeżeli chodzi o młodego Adorno, to nie uważam, aby stanowił on jakiekolwiek zagrożenie - zakończył Akjustus, po czym zasiadł na swoim miejscu. Adarian ponownie zaczął się nad czymś zastanawiać, a młodzi oficerowie cierpliwie czekali aż zacznie mówić, co też nastąpiło po kilku chwilach.
- Jeżeli chodzi o dwie pierwsze sprawy, to jestem skłonny się zgodzić - oznajmił lord - Ale co do młodego Adorno - dodał lord, zwracając się już tylko do Silwanasa - Masz zakaz spotykania się z tym chłopakiem poza terenem akademii. Żadnych schadzek, spotkań czy też wspólnych obiadów.
- Ale ojcze… - zaczął młodzieniec.
- Nie ma żadnego ale! - wykrzyknął lord, wyraźnie zdenerwowany reakcją syna. - Jeżeli nie chcesz, żeby ten chłopak trafił do pałacowego lochu, to natychmiast zerwiesz z nim wszystkie kontakty, zrozumiano?
- Tak, ojcze - odpowiedział Silwanas, po czym, poruszony całą rozmową, ze złością szybko opadł na krzesło. - Czy to wszystko, ojcze? Mam jeszcze zajęcia na uczelni - spytał młody lord z wyraźną niechęcią w głosie.
- Silwanasie! - wykrzyknął ponownie lord, uderzając rękoma w oparcia tonu.
- Przepraszam, ojcze.
- Pułkowniku Tiberus, proszę wziąć dwóch strażników i odprowadzić mojego syna pod samą salę - oznajmi Adarian, gdy już trochę ochłonął.
- Tak jest, wasza lordowska mość - odparł Jonatan, po czym razem z Silwanasem opuścili salę.
- Akjustusie, ty też możesz się już oddalić. Z tego co wiem, twój ojciec czeka na ciebie w auli konferencyjnej - powiedział Adarian, po czym zajął się przeglądaniem dokumentów przyniesionych mu właśnie przez jednego z oficerów.
- Dziękuję, panie - odparł generał, po czym ukłonił się i również opuścił pomieszczenie.
Hyperion już od kilku minut oczekiwał przybycia syna i, gdy wreszcie Akjustus wszedł do pokoju, obaj przywitali się i spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- EOS. Tu generał Hyperion Lightstar, piąty kod dostępu.
- Słucham - odparł nagle delikatny, męski głos dobywający się z głośników.
- Proszę o wyłączenie podsłuchu w sali numer trzy.
- Oczywiście, panie generale… Wykonano.
- Dobrze, teraz możemy rozmawiać swobodnie - powiedział Hyperion, zwracając się do syna - I jak, wszystko się udało?
- Nie bardzo - oznajmił Akjustus z wyraźnym niezadowoleniem - Ojciec Silwanasa zakazał mu spotkań z młodym Adorno, a to niedobrze. Szkoda, że został w to wplątany, teraz to oczywiste, że wszystkie podejrzenia padną na niego.
- Powinieneś się cieszyć, jak dotąd wszystko idzie po naszej myśli. Dokładnie tak, jak przewidzieliśmy - powiedział Hyperion i uśmiechnął się.
- Tak. A i ja mam dziwne przeczucie, że Silwanas nie dostosuje się do nakazu ojca - zaczął młodszy, dodając po chwili zastanowienia - Aha, mam nadzieję, że twoi ludzie są już przygotowani?
- Tak. Czekają tylko na właściwy moment. A ty jak myślisz, kiedy będzie najodpowiedniejszy moment?
- Uroczyste otwarcie nowego obserwatorium - odparł Akjustus, po czym podszedł do okna wychodzącego na dziedziniec, na którym znajdował się prawie wykończony budynek - Już tylko kilka dni.
Silwanas po zakończonych zajęciach przesiadywał w obszernym i pustym pokoju nauczycielskim. Było to normalne, ponieważ jako zarządca całej akademii bardzo często ostatni opuszczał budynek. Właściwie to celowo został dłużej. Nadal nie mógł zapomnieć rozmowy z ojcem: ,,Jak on mógł?" pomyślał młody generał, po czym uderzył ręką w blat marmurowego stołu. ,,Jonatan też nie wiedział, kiedy wręczać ten raport. Nie mógł z tym jeszcze poczekać?" Silwanas był do tego stopnia skoncentrowany na swoich myślach, że nawet nie zauważył, kiedy drzwi do sali otworzyły się, i ktoś zaczął się cicho zbliżać do jego fotela. Zorientował się dopiero, gdy ciepłe ręce dotknęły jego ramion, a po jego prawej stronie pojawiła się znajoma uśmiechnięta twarz.
- Serafiel - zaczął uradowany generał, po czym, łapiąc chłopaka za ręce, usadowił go sobie na kolanach i przytulił. Po chwili jednak uśmiechy znikły z twarzy obydwu. - A więc już wiesz? - spytał Silwanas, patrząc posto w oczy młodego kadeta.
- Wiem. Dobre wiadomości szybko się roznoszą - westchnął Serafiel, wtulając się w ciepłe ciało generała. - Wygląda na to, że nie tylko ty dostałeś obstawę. Zauważyłem, że cały czas pilnuje mnie jeden ze strażników. Na szczęście udało mi się go na chwilę zgubić - dodał, po czym czule pocałował Silwanasa w policzek. - Ale, co my teraz zrobimy?
- Jest takie specjalne miejsce… Kiedyś uciekaliśmy tam razem z Jonatanem i Akjustusem przed strażnikami mojego ojca. Tak się zastanawiam, ale tam chyba będziemy mogli spotykać się bez przeszkód - powiedział generał, po czym westchnął.
- A oni nas nie wydadzą? - zapytał chłopak - Słyszałem, że jeżeli nakryją nas razem, to mogę trafić do więzienia - oznajmił chłopak z wyraźnym podenerwowaniem w głosie.
- Nie martw się, do niczego takiego nie dojdzie, nie tylko mój ojciec ma w tym pałacu władzę - powiedział Silwanas czule przytulając do siebie Serafiela. - Chciałbym ci jeszcze coś dać - dodał, po czym w ręku młodzieńca znalazła się złota bransoleta z herbem Avalonu.
- To przecież… - zaczął zaskoczony kadet.
- Tak, mam taką samą - oznajmił młody generał, podwijając rękaw lewej dłoni, ukazując jednocześnie identyczny przedmiot znajdujący się na jego ręku. - Mam także coś specjalnego - powiedział, odsłaniając nadgarstek prawej dłoni. - To prezent od Kristofera. Ponoć potrafi zwiększyć siłę noszącej ją osoby, ale ja jeszcze tego nie wypróbowałem. Dopiero wczoraj dostałem to od Jonatana.
- Niesamowite - stwierdził chłopak, po czym z ciekawością zaczął przyglądać się bransolecie. Po chwili jednak przerwał, a jego usta zbliżyły się do ust Silwanasa i w następnym momencie obaj tkwili w bezruchu, czule się całując. Po upływie trzech minut oderwali się od siebie, a Serafiel zszedł z kolan swojego przyjaciela, mówiąc:
- Muszę już iść. Strażnik na pewno cały czas mnie szuka, a nie chcę, żeby nas przyłapano.
- Spotkajmy się jutro. Wszystkie wskazówki zapisałem ci na karteczce znajdującej się w skrytce w bransolecie - powiedział Silwanas, a jego ręka na chwilę jeszcze ujęła ciepłą dłoń chłopaka.
- Dobrze - odparł rozradowany Serafiel, po czym, puszczając oko do młodego lorda, szybko wybiegł z pokoju nauczycielskiego
- Wiesz, że teraz będę musiał jakoś usunąć to spotkanie z pamięci systemu? - spytał znajomy głos, a po chwili przed Silwanasem pojawił się Jonatan, który wszedł nagle ukrytym przejściem znajdującym się za regałem z książkami.
- Uwielbiasz mnie szpiegować dwadzieścia cztery godziny na dobę, co? - odparł Silwanas pytaniem zdegustowany widokiem swojego przyjaciela. - A może po prostu myślałeś, że będziemy robić coś o wiele bardziej nieprzyzwoitego i postanowiłeś sobie popatrzeć, co?
Na twarzy Jonatana pojawił się rumieniec, chłopak jednak puścił uwagę mimochodem i powiedział:
- Dbam tylko o twoje bezpieczeństwo, z czego ty sobie najwyraźniej drwisz. Po co dałeś Serafielowi bransoletę? - zapytał, wyraźnie poruszony.
- Dla jego bezpieczeństwa. Chcę być pewny, że sytuacja z przed roku na pewno się nie powtórzy - oznajmił Silwanas, po czym, wstając, pomachał Jonatanowi na pożegnanie i wyszedł z sali.
- EOS, tu Jonatan Tiberus.
- Tak, panie pułkowniku? - padło pytanie.
- Usuń zaistniałe przed chwilą zdarzenie z pamięci kamer. Łącznie z moją rozmową z młodym lordem.
- Tak jest - oznajmił głos dobywający się z głośników umieszczonych gdzieś w pomieszczeniu. Jonatan stał jeszcze chwilę zamyślony. ,,Co ty znowu wykombinowałeś?" spytał sam siebie młody oficer, po czym opuścił pomieszczenie w taki sam sposób, w jaki się w nim znalazł.

Tego dnia sam Jonatan był do tego stopnia zajęty pracą, że nie zdążył wrócić do rodzinnej rezydencji przed zamknięciem kompleksu, nie pozostało mu więc nic innego, jak tylko przenocować w przydzielonym mu już od dawna apartamencie pałacowym. Po drodze do pokoju minął kilkudziesięciu strażników, to patrolujących korytarze, czy też strzegących wejść do poszczególnych części budynku. Po chwili nalazł się dokładnie pod apartamentem Kristofera. Zatrzymał się przed jego drzwiami, popatrzył na nie i przez moment chciał nawet zapukać i wejść, ale powstrzymał się. Było już po dwudziestej trzeciej, młody lord na pewno smacznie już spał, a Jonatan nie chciał mu przeszkadzać. Szybko odsunął się od wejścia i zaczął kierować się w stronę swojego pokoju, który, jak się okazało, od sypialni Kristofera dzieliła tylko jedna ściana. Po wejściu do pokoju, nie zastanawiając się nad niczym, rozebrał się i wszedł pod prysznic, który po ciężkim dniu pracy był dla niego jak wybawienie. Gdy poczuł się już wystarczająco zrelaksowany, owinął biodra miękkim ręcznikiem i przeszedł do salonu. Okazało się jednak, że zimny prysznic nie tylko odpręża, ale i rozbudza, więc chłopak zamiast położyć się spać, włączył telewizor i wygodnie usadowił się w fotelu. Po kilku minutach usłyszał pukanie do drzwi: ,,Kto to może być? O tej porze?" pomyślał, po czym wstał z krzesła i podszedł do drzwi, które po chwili same się otworzyły, a do pokoju wszedł nie kto inny, jak tylko młody lord Kristofer Tyrios, który najzwyczajniej w świecie podszedł do Jonatan i pocałował go. Młody oficer stał przez chwilę osłupiały, po czym odepchnął od siebie babilończyka, który, straciwszy równowagę, runął do tyłu, w rezultacie przylegając plecami do drzwi. Jonatan spojrzał na niego z przestrachem, ale Kristofer tylko uśmiechnął się zalotnie i, nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego, wygiął lekko tułów do przodu, przyjmując dość wyzywającą pozę. Podciągnął jedną nogę do góry, zginając ją w kolanie i opierając stopę o drzwi, tak, aby udo wysunęło się przez rozcięte w szacie, i, odchyliwszy głowę lekko do tyłu, spod półprzymkniętych powiek obserwował wypływający na policzki Jonatana rumieniec spowodowany rozciągającym się przed nim widokiem.
- Dlaczego do mnie nie wszedłeś? - spytał generał z wyrzutem.
- Jest już późno, myślałem, że już śpisz. Nie chciałem ci przeszkadzać.
- Ty? Przeszkadzać? Mnie? My się chyba nie zrozumieliśmy ostatnim razem - powiedział Kristofer, odpychając się od drzwi i znajdując się tuż przed prawie nagim ciałem Jonatana - Jesteś osobą, od której życzyłbym sobie przeszkadzania. Zrozumiano? - zapytał, spoglądając młodzieńcowi prosto w oczy rysując jednocześnie palcem kółka na jego nagim torsie.
- No tak, ale… przecież nie mam do ciebie żadnej konkretnej sprawy i w ogóle…
- I co z tego? Potrzeba sprawy wagi państwowej, żebyś do mnie przyszedł? Poza tym, ja już mam tego dość - oznajmił Kristofer, po czym gwałtownie objął kochanka ramionami i zaczął go czule całować.
- Ale… przecież nie możemy, poza tym ja jeszcze z nikim… - zaczął tłumaczyć się młody oficer, co chwila przerywając kolejne pocałunki.
- Właśnie, że możemy - odparł generał, po czym jego ręce zaczęły błądzić po plecach Jonatana wywołując w nim bardzo przyjemne uczucie odprężenia i podniecenia zarazem.
- Ale… - zaczął ponownie Jonatan.
- Jeszcze jedno ale, a będę musiał wykorzystać bardziej brutalne metody - przerwał mu Kristofer seksownym głosem, po czym opuszkami palców zaczął zataczać koła na plecach kochanka, coraz bardziej zbliżając się w stronę ręcznika i pośladków.
- Ale…
- Jonatanie Tiberus. Ty idioto. Po prostu zamknij się - dodał ponownie generał, po czym obaj zatracili się w kolejnym pocałunku. Tym razem Jonatan nie bronił się, nawet sam zaczął odwzajemniać pieszczoty, wsuwając swój język w usta Kristofera, który także nie pozostawał mu dłużny. Ręce Jonatana powędrowały na plecy kochanka i rozsunęły suwak szaty, w której się znajdował, co sprawiło, że po chwili całe jego ubranie zsunęło się z jego ciała odsłaniając jego nagość. Młodzieniec był pełen podziwu; zawsze uważał, że generałowie nie ćwiczą zbyt dużo i nie są zbyt dobrze zbudowani, ale Kristofer był inny, doskonały w każdym calu. Smukłe i delikatne ciało, umięśniony brzuch, piękne, długie i proste nogi a także opalenizna, która dodawała mu niesamowitego erotyzmu. Jonatan mógłby tak stać i przyglądać się mu godzinami, ale Kristofer wyraźnie nie miał ochoty tylko patrzeć. Jego ręce, znajdujące się już nad pośladkami Jonatana, powoli wsunęły się pod ręcznik owinięty wokół jego bioder, który po chwili także opadł na podłogę.
- Jesteś piękny - powiedział nagle Jonatan, przerywając swoje pieszczoty tylko po to, by po chwili jego usta znalazły się na szyi kochanka, na której pozostawiły kilka delikatnych, czerwonych śladów. W kilka minut obaj znaleźli się w sypialni. Śnieżnobiałe ciało Jonatana i kakaowa cera Kristofera przyjemnie kontrastowały nie tylko ze sobą, ale także z kremową, satynową pościelą, na której leżeli. Przytulali się długo, chcą nacieszyć cię bliskością swoich nagich ciał. Ich ręce wodziły po ramionach, pośladkach, torsach, wszystko po to, żeby dowiedzieć się, gdzie są te punkty partnera, które sprawiają mu największą przyjemność. W całym pokoju słychać było także nieustanne odgłosy, wywoływane przez ich namiętne pocałunki. Zarówno Kristofer jak i Jonatan byli już gotowi na śmielsze poczynania, ale żaden z nich nie wychodził z większą inicjatywą. W pewnym momencie dało się usłyszeć ciche i pełne namiętności pytanie Kristofera:
- Chcę, żeby to byłą najwspanialsza chwila w twoim życiu, dlatego nic na siłę, dobrze? - zapytał przyspieszonym głosem pełnym podniecenia. Jonatan nie odpowiedział, tylko potwierdzająco kiwnął głową. W chwilę po tym język młodego lorda powędrował na tors oficera, po czym zaczął zataczać kręgi wokół jego sutków, następnie zjechał niżej, na jego umięśniony brzuch i zaczął krążyć wzdłuż i wszerz, zaznaczając wszystkie mięśnie. Kosmyki długich włosów Kristofera leżały rozrzucone po całym łóżku, spływając lśniącymi pasmami po prawej i lewej stronie Jonatana. Młody oficer cały czas przyglądał się wszelkim zabiegom, jakie wykonywał jego kochanek, ale gdy jego członek znalazł się w jego ustach, nie mógł się dłużej powstrzymać i westchnął ciężko, przymykając oczy, a jego głowa odchyliła się gwałtownie do tyłu. Kristofer drażnił się z nim, to pochłaniając go całego ustami, to bawiąc się nim językiem. Jedna z rąk Jonatana zaciskała się coraz bardziej na kremowej i lśniącej pościeli, podczas gdy druga bawiła się jednym z kosmyków włosów jego kochanka. Młodzieniec nie potrafił się dłużej opierać rozkoszy, jaka go ogarniała i po chwili osiągnął spełnienie w ustach Kristofera. Następnie młody lord zbliżył swoje usta do jego i połączył ich w kolejnym płomiennym pocałunku. Jonatan jednak nie miał zamiaru pozostawiać mu dłużnym, po chwili delikatnie ułożył kochanka na plecach, samemu zaczynając całować jego tors. Jonatan chciał pokazać Kristoferowi, jak bardzo odwzajemnia jego uczucia i jak bardzo mu na nim zależy, powoli i delikatnie usadowił się nad nim, a następnie wprowadził go do swego wnętrza, zatrzymując się na chwilę, aby delektować się jego obecnością. Kristofer wydał z siebie jęk, czując, jak coraz bardziej zagłębia się w swego kochanka. Jonatan zaczął lekko unosić się i opadać, co spowodowało, że obaj zaczęli wydawać z siebie odgłosy pełne rozkoszy. Po chwili i on osiągnął spełnienie we wnętrzu Jonatana, który leniwie zsunął się z niego i położył tuż obok, ciężko oddychając. Kristofer natomiast obrócił się w jego kierunku i mocno go do siebie przytulił, mówiąc:
- Na zawsze już tylko mój - powiedział, po czym czule pocałował chłopaka w policzek i obaj pogrążyli się we śnie.