Nowa Atlantyda 3
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 21:46:36
By Ryoko Kotoyo
2005

No to teraz część trzecia moi państwo. Zgadł już ktoś, jaki będzie pairing? Wiem, że to trudne, a po tej części zamota się to jeszcze bardziej^^. Rozwiązanie zagadki dopiero w 4 lub 5 części^^ Miłego czytania.



Hoshi szedł pogrążony w myślach alejką nadmorskiego parku. Sam nie wiedział jak się tu znalazł. To, co usłyszał w domu było dla niego za dużym szokiem.
"Dom..."
Czy jeszcze mógł nazywać to miejsce domem? Sam nie wiedział. Ludzie, których uważał za rodziców okazali się być zupełnie obcymi ludźmi.
-Słońce zachodzi...-powiedział cicho.-Straciłem kompletnie poczucie czasu. Zupełna niewiadoma... Ani nie wiem, kim jestem, ani skąd pochodzę... I jeszcze... Dlaczego przyciągnęło mnie na plażę...?
Zaczął schodzić po schodkach, kiedy nagle poślizgnął się na jednym ze stopni i spadł prosto na miękki piasek.
-Wiecie, co... Zlecieć w ten sposób ze schodów...-mruczał pod nosem leżąc na rozgrzanym od słońca piasku.-No to wstajemy...-powiedział cicho i próbował stanąć na nogi, ale w tym samym momencie lewą stopę przeszył mu ból.
-Co jest...?
Dotknął niepewnie stopy na wysokości kostki. Poczuł jak noga zaczyna puchnąć.
-No pięknie...!-jęknął.-Ja to mam dzisiaj pecha! Teraz jeszcze kostkę skręciłem... I co teraz...?
W tym momencie zauważył jak podbiega do niego sporej wielkości pies o rudej sierści. Pies jak gdyby nigdy nic zaczął go obwąchiwać, a Hoshi zastanawiał się tylko, w którym momencie zwierzak go ugryzie. Tym bardziej był zaskoczony, kiedy pies ot tak po prostu go polizał po twarzy.
-Fe!!!! Co ty robisz?!!!! -oburzył się chłopak. -Myślisz, że możesz mnie sobie ot tak lizać?
Pies w odpowiedzi tylko szczeknął wesoło oczekując, że chłopak zacznie go gonić, ale w tym samym momencie obaj usłyszeli głośne wołanie:
-MORI!!!! Czemu mi uciekłeś?!!!! Chodź tu natychmiast!!!- chłopak, który wołał psa zatrzymał się obok Hoshiego i patrzył na niego z ciekawością.-O kurczę...-zaczął.-A co ty tu robisz?
Hoshi był nie mniej zaskoczony, bo osobą, która koło niego właśnie stała był Takuto.
-Nie twoja sprawa...-warknął.-To twój pies?
-Nie...-roześmiał się Takuto.- Sąsiadki, ale to starsza osoba, więc czasem go wyprowadzam na spacer. A powiesz mi, co się stało? Masz taką minę...
-Nie twój interes...
-Takuto!!!! -nagle obaj usłyszeli jeszcze jeden głos.
"Nie!!!!" -pomyślał Hoshi.- "Tego już za wiele!!!!"
Właśnie spacerkiem podchodził do nich ten praktycznie rzecz biorąc białowłosy facet, z którym zderzył się rano.
-Miałeś zaraz wrócić...-powiedział białowłosy, ale w tym samym momencie jego wzrok padł na siedzącego na piasku chłopca, który bacznie mu się przyglądał. Białowłosy popatrzył na Takuto i spytał:
-A temu, co?
-Zwiał z domu i zostaje u nas na noc! -powiedział bez zająknięcia Takuto, a Hoshi w sporym szoku zastanawiał się skąd do jasnej i ciężkiej cholery on o tym wie...
-Znaczy się uciekł...?-powiedział spokojnie białowłosy klękając koło chłopca i podwijając mu nogawkę spodni. Lekko dotknął palcami opuchniętego miejsca, na co Hoshi syknął z bólu.-No ładnie... Skręcona... Tutaj tego nie opatrzę... Zabieramy go do nas...
-Gwiazdeczka idzie z nami? -spytał Takuto.
-Gwiazdeczka...?-białowłosy popatrzył na Takuto. -Skąd ty to wziąłeś?
-No, bo ma na imię Hoshi...- powiedział spokojnie Takuto.
-Aha...
-Co za aha...?-zastanawiał się Hoshi.-Czy ja tu nie mam nic do gadania...?
Nie zdążył jednak skończyć myśli, kiedy poczuł jak białowłosy podniósł go do pionu, a następnie przerzucił sobie przez ramię.
-Wygodnie? -spytał.
-Spadaj...-powiedział obrażony Hoshi. -Już byś chciał...
Białowłosy jednak nie przejął się tym i słuchał tyrady chłopaka jednym uchem.
-A ja myślałem, że tak będzie dobrze...-powiedział spokojnie białowłosy.
-Pocałuj mnie w nos...-warknął Hoshi.
-Proszę cię bardzo.-powiedział białowłosy i tak odwrócił chłopaka, że pocałował go w czubek noska, na co ten zarumienił się potężnie i w odruchu obronnym mocno kopnął białowłosego zdrową nogą.
-A to, za co?!!!
-Ja nie mówiłem poważnie!!!
Hoshi nawet nie zauważył jak białowłosy przerzucił go sobie pewniej przez ramię i dalej go niósł.
-Fajnie masz...-powiedział Takuto, który szedł za nimi z psem u boku.
-Dlaczego...?-spytał Hoshi.
-Mnie tak nigdy nie nosi. Wyzywa mnie od debili i każe nie gadać głupot.
-I ma rację!
-Hmmm? Czemu?
-Wiesz, co Nakazawa? Ja tego nie będę komentował.
-Mów mi po imieniu. To i tak zmyślone nazwisko.
Hoshi wyglądał na lekko zdezorientowanego. Popatrzył tylko na chłopaka i powiedział:
-Pierniczysz... To teraz spowiadaj się! No już! Słucham.
-Właśnie Takuto.-powiedział nagle białowłosy.-Skąd ty wziąłeś to nazwisko?
-Podałem im pierwsze lepsze, jakie mi przyszło do głowy. Prawdziwe byłoby dla nich za dziwne.
-Propo nazwisk...-odezwał się Hoshi.-Może byś się tak kolego przedstawił? -powiedział zwracając się do białowłosego.
-Nie przedstawiłem się jeszcze?
-Nie.
-Ja mam na imię Yuma.
-Jesteś w wieku tego błazna?
-Nie! Ja mam 20 lat.
-Nie wyglądasz na tyle...
-Uznam to jako komplement.
W tym momencie Hoshi dał za wygraną i postanowił nie dyskutować z Yumą. Zaczął za to myśleć o swojej aktualnej sytuacji.
W tym samym czasie Yuma zaczął rozmawiać z Takuto posyłając mu swoje myśli.
-o dobra Takuto. Czego się dowiedziałeś?
-Zjakiegoś powodu uciekł z domu, ale nie mogę się dowiedzieć, czemu? Ty chyba też czujesz ten smutek i dezorientację?
-Tak.. Ale tylko tyle?
Nie mogę się dostać głębiej. On nieświadomie blokuje swoje myśli.
Niesamowite... Sam się tego nauczył. Mnie to zajęło lata.
Ale czy w takim wypadku tu się kończy nasza droga?
Nie! W takim wypadku ta droga dopiero się zaczyna...
-Chrrrrrrrr...
Yuma odwrócił się słysząc dziwny dźwięk i ze śmiechem stwierdził, że Hoshi zasnął.
-No popatrz... Śpi...
-Niech śpi...-powiedział Takuto.-Miał ciężki dzień.
-A my nie mieliśmy ciężkiego dnia?
-Też.-powiedział ze śmiechem młodszy chłopak.

***************************************

Ciepło...
Miękko..
Gdzie ja jestem...?
Hoshi powoli otworzył oczy i starał się ogarnąć pomieszczenie. Pierwsze, co do niego dotarło to to, że leży w łóżku, bynajmniej nie w swoim.hyba zemdlałem...-pomyślał.-Ból był coraz większy...-popatrzył na swoją nogą i zdziwił się widząc na niej bandaż.
W tym samym momencie drzwi do pokoju otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Yuma.
-No nareszcie...-powiedział.-Ale masz mocny sen. Nic nie jest w stanie cię obudzić. Przespałeś całą noc i pół dnia. Już jest południe.
Zdezorientowany chłopak patrzył tylko jak białowłosy podaje mu coś.
-Masz.-powiedział. Przebierz się w to. Nie będziesz przecież cały czas chodził w mundurku.
-Aaaa... Dzięki...-powiedział Hoshi.-Mogę o coś zapytać?
-Jasne?
-Gdzie ja jestem?
-U mnie w domu. Takuto zaraz powinien przyjść...
-To twój brat?-spytał nagle Hoshi.
-Nie. Kuzyn. Czemu pytasz?
-A wiesz, co on zrobił?
Yuma popatrzył na niego ze śmiechem.
-Masz na myśli to, że cię pocałował?
Hoshi wyglądał jakby go miało trafić.
-Skąd wiesz?!!!!!!!
-Och... Wiesz... Wcale mu się nie dziwię.-powiedział podchodząc bliżej łapiąc zaskoczonego chłopca pod brodę.-Trzeba przyznać, że jesteś śliczny.
Hoshi nie był wstanie powiedzieć nawet słowa, bo w jego własne oczy hipnotyzująco wpatrywały się inne, niesamowicie błękitne oczy.
-Nie musisz się nas bać.-ciągnął dalej Yuma.-My chcemy tylko twojego dobra. Nie zrobimy ci krzywdy...-powiedział zbliżając swoje usta niebezpiecznie blisko do ust chłopca.
Nie...-pomyślał z desperacją Hoshi.-Proszę... Nie...
W tym samym momencie dało się słyszeć dzwonek do drzwi.
-O masz...-powiedział Yuma.-W takim momencie.
Dzięki Bogu..-pomyślał Hoshi.-Gdyby nie ten dzwonek to nie wiadomo, co by się stało?
W tym samym momencie dzwonek zadzwonił po raz drugi.
-Co to za niecierpliwiec? -zastanawiał się Yuma.-Idę już przecież.
Zanim jednak wyszedł odwrócił się i podszedł do Hoshiego mówiąc:
-Zapomniałem o czymś... Ważnym...
-Hmmm...?
Hoshi nie był w stanie powiedzieć nic więcej, bo w tym samym momencie Yuma wpił się w jego usta jednocześnie wsuwając w nie język. Dopiero wtedy poszedł otworzyć drzwi.
Hoshi tymczasem siedział na łóżko chyba z największym rumieńcem w swoim życiu i starał się zrozumieć, co się stało...
-Ra... Rany! Ja wiedziałem, że po przyjacielsku to tez można, ale żeby z języczkiem?!!! Jakby się Ryo dowiedział... A rodzice...?
Dopiero teraz przypomniał sobie, co się stało.
-No tak... Przecież zwiałem z domu... No nic. Trzeba by się ubrać.
Szybko zdjął koszulę i już miał zakładać koszulkę, kiedy drzwi do pokoju otworzyły się i wparowała przez nie jakaś dziewczyna zdumiewająco podobna do Takuto Zakuto głośnym pytaniem:
-Hej!!! Yuma pyta czy...?
Ale zaraz przerwała pytanie widząc, że chyba przyszła nie w porę, bo dało się słyszeć tylko wrzask chłopaka:
-Czy ty do cholery nie umiesz pukać?!!!!!!!
-Nie krzycz.-powiedziała kładąc mu palec na ustach i przyglądając mu się.-Faktycznie. Śliczny jesteś.
-DOŚĆ!!!!!!!-wrzasnął Hoshi, a chwilę potem do pokoju wszedł Takuto.
Chłopak omiótł wzrokiem pokój i widząc wściekłą dziewczynę spytał tylko:
-Co się stało?
-A zgadnij...-powiedziała pokazując mu guz na głowie.
-Znasz tą wariatkę, co pukać nie umie?-spytał Hoshi.
-To... To moja siostra, Siska. Ale teraz idziemy na dół.
Po chwili cała trójka znalazła się w przestronnej kuchni, a Yuma widząc ich powiedział:
-Widzę, że chodzić możesz.-Hoshi w tym momencie zarumienił się mając przed oczami ostatnią scene.-Powinno się szybko zagoić. Nie jest tak źle.
-Musieliśmy ci przeszukać kieszenie...-powiedział Takuto.-Twoi rodzice już wiedzą gdzie jesteś. Miałeś w kieszeni notes z telefonami.-powiedział Takuto.
Hoshi był troszkę zaskoczony, ale nie skomentował tego, bo jego uwagę przykuło to, co powiedział Yuma:
-Przyjdą tu wieczorem i wyjaśnicie sobie wszystko.
Hoshi poczuł się niepewnie. Nie wiedział, dlaczego ci obcy ludzie ingerują w jego prywatne sprawy.

Part 3
The end