Twoje życie 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 15:37:02
część 4

"Nieostrożność"


-Shiro, Shiro!-w domu rozległ sie radosny krzyk-Śnieg spadł! Śnieg!-małe srebrnowłose coś rzuciło się na elfa, niemal zwalając go z nóg
-Veri?-wyszeptał zdziwiony, bursztynowooki w końcu nigdy się tak nie zachowywał, tak... ufnie, jak małe dziecko-Kochany?-veri odsunął się trochę od niego, zarumieniony z zażenowania-A więc spadł śnieg... Co z tego? No, poza tym, że pewnie będzie trzeba wyciągnąć sanki...
-Sanki?! Masz sanki?! Super!-ucieszył się elf
-Jesteś rozkoszny, wiesz?-mruknął, na co elf znowy się zarumienił
-Nie mów...
-Czemu? Dlaczego?
-Bo to nieprawda. Jak ja moge ci się wogóle podobać...-spuścił wzrok
-Ale... ja myślę, że jesteś cudowny po prostu!-zaryzykował naiwnie
-Bredzisz...-Veri pocałował go żartobliwie w policzek, rumieniąc się przy tym rozkosznie
-A jednak...-złapał go w pasie i przyciągnął do siebie. Już od pół roku, od tej pamiętnej rozmowy, starał się oswajać go ze swoją bliskością. Tamte przeżycia sprawiły, że Veri stał się wyjątkowo nieśmiały, wręcz panicznie bał się niektórych sytuacji, dlatego działał wyjątkowo powoli i ostrożnie, nie chcąc go spłoszyć. Ale tym razem... był taki szczęśliwy... może nie przyjmie tego źle... Tak myśląc, podniósł go szybko z z ziemi, umieszczając na swoich rękach.
-Ej, no! Co ty robisz?-wydarł się Veri
-Jeśli nie widzisz, właśnie trzymam cię na rękach.
-Postaw mnie!-krzyknął znowu
-Nawet o tym nie myśl, potworze.-jego głos był cichy i pewny, tak podobny do...
-Prosze... postaw mnie... Shiro... błagam...-jego głos drżał od powstrzymywanego szlochu. Ale Shiro tylko przytulił go mocniej.
-Jeśli teraz cię postawię, do końca życia będziesz się bał. Zaufaj mi.
-Shiro... ja cię błagam... dociera? Błagam! Ja nigdy nie... a teraz ciebie... Shiro!-elf rozszlochał się na dobre
-I dlatego cię nie puszczę. Poza tym ze skręconą kostką nie powinieneś chodzić, a ten wyskok będzie kosztował cię dodatkowy tydzień w łóżku, gwarantuję. Zaraz znowu ci noga spuchnie, więc lepiej jej mocniej nie rozdrażniać, prawda?
-Mimo to... Shiro... postaw mnie...-głos kochanej osoby najwidoczniej działał na niego kojąco, tak jak rzeczowe fakty, bo mówił już całkiem spokojnie
-Ale, po co? Jesteśmy już pod drzwiami twojego pokoju. Zaraz będziesz w łóżku.
-Nareszcie...-odetchnął Veri
-Nie lubisz mnie?-głos Shiro przygasł nagle
-Zwariowałeś? Uwielbiam!-wykrzyknął Veri zapalczywie, po czym zaraz jego policzki pokryły się rumieńcem-To znaczy... bo...
-Nie musisz się wstydzić, Veri! Nie uczuć i nie przy mnie. Przecież cię kocham.-słowa elfa wywołały jeszcze mocniejszy rumieniec na twarzy srebrnowłosego
-Wiem.-Veri wtulił się w niego, po czym szybko uciekł pod kołdrę.

I miał rację. Noga Veriego szybko spuchła a on sam dostał wysokiej gorączki. Rzucał się w pościeli i majaczył. Shiro odchodził od zmysłów, ciągle był przy nim. Jego kochanie cierpiało, a on nie mógł nic zrobić.
Koło południa następnego dnia ktoś zapukał do drzwi. Niechętnie zszedł otworzyć.
-Kie licho...-warknął
-To tak zamiast "dzień dobry"?-zaśmiała się zielonowłosa istotka przed nim.-cześć, Shiro. To jaki problem?
-C... co?-był "ciutkę" skołowany-Ashuri? Co ty tu robisz?
-Wczoraj dotarło mnie twoje wezwanie. Jestem wściekła, bo przerwałeś mi bardzo ważną rozmowę, ale nigdy nie wzywałeś mnie bez powodu, więc?
-Powód jest na górze, rozpalony jak krasnoludzki piec.
I to było tyle gwoli wyjaśnień. Więcej Ashuri nie potrzebowała. Zrobiła szybki "w tył zwrot" w stronę drzwi, wypadła przez nie, a po chwili wróciła, niosąc płócienną torbę i pognała na górę.
-Który pokój?
-Otwarty.
A, no rzeczywiście! Wparowała do pokoju i zatrzymała się w miejscu. Na wszystkich bogów, Veri! Z szoku wyrwała ją dłoń położona na ramieniu.
-Znacie się?-zapytał cicho
-A jakże! To mój najlepszy przyjaciel. Mój i Anvara.