Nastolatek 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 12:04:11
Marek nawet nie zauważył kiedy znów zasnął. Gdy zbudził się ponownie Dave już nie było. Chłopak rozglądną się po mieszkaniu.
-Pusto..
Wstał. Powoli poczłapał do łazienki i spędził tam dłuższy czas.
Pół dnia leżał i zastanawiał się co zrobić. Na stole leżała kartka: "Jakby cos było nie tak jestem tu....". Bardzo kusząca propozycja... Wzory na suficie przestały już przypominać cokolwiek. Co mógłby zrobić?
-Co on wczoraj mówił? Że mnie nie zostawi? Nie...
Wreszcie się zdecydował. Z całą stanowczością młodego serca ruszył szybko przez pokuj w locie łapiąc kartkę i wciskając ją głęboko do kieszeni. Zamknął drzwi i wyszedł na korytarz. Wraz z kolejnymi krokami tracił pewność siebie...

Gdyby Dave wiedział, co się stanie, nie był by może tak nieostrożny. Czekała go niespodzianka, na którą nie był gotowy.
-Dave!!- Dick był tego dnia w swoim żywiole. Jak zawsze gdy bogaczom działa się krzywda. - DAVE!!!!
-Czego?- mężczyzna wysunął swoją niezadowoloną twarz z biura; a raczej z małej klitki w rogu sali.
-Chłopcze nie wyglądasz najlepiej- gruchnął Dick z błogim uśmiechem na swojej twarzy.- Masz kaca czy jak?
-"Co cię to obchodzi gruba beczko....."
-Tak- powiedział zamiast tego.- mam kaca. Nie widać? Mam kaca, a wczoraj zaciągnąłem do łóżka nastolatka i schlaliśmy się jak świnie!! Mam to potwierdzić na piśmie!!
Kiedy zauważył, ze mówi o kilka tonów za wysoko, było już za późno. Wszyscy z niemałym zaciekawieniem przyglądali się tej scenie.
Na twarzy Dave zagościł najbardziej głupkowaty uśmieszek na jaki było go wtedy stać.
-Widzę, ze rozstanie z Martą nie wyszło ci na dobre..- rzekł Dick.- Bardzo mi przykro..
-Do jasnej cholery! Dajcie wy mi spokój! Nie chodzi o Martę!
-No bo wiesz.. my tu zawsze jesteśmy. Jakbyś chciał pogadać czy coś..
Cała kadra dziennikarska wysłuchiwała z nieukrywaną uwagą wypowiedzi Matki Teresy. Wszyscy równo skinęli głowami na znak zgody. Dla Dave było to za wiele...
-Niech was diabli!!
Zatrzasnął drzwi.
-Eeeeeee....
-Czego?
Z za drzwi wysunęła się ręka z jakimiś papierami.
-Przejrzyj to przy okazji....
-Jasne-mężczyzna trzasnął drzwiami jeszcze głośniej dając do zrozumienia, że nie życzy sobie aby mu przeszkadzano.
Przez następną część dnia miał względny spokój. Zanurzył nos w komputerze i delektował się spokojem. Po chwili jednak ten spokój wydał mu się zbyt piękny. Podniósł głowę i słuchiwał się chwilę w ciszę za drzwiami. Wstał powoli i zerknął czy przypadkiem się nie pozabijali, co wcale nie było by takie straszne.. Niestety, wszyscy czuli się dobrze. Może za wyjątkiem tych którym szczęki opadały prawie do ziemi. Środkiem sali szła.... nie kto inny tylko Marta. Młoda szczupła, ciemnowłosa kobieta. Dave poczuł, że pot spływa mu do butów.
-"Czego ja się boje?"
Wreszcie ktoś zastukał cicho do drzwi. Dave z przyzwyczajenie przeczesał włosy i otworzył. Marta wsunęła się do pokoju, a Dave przy okazji rozejrzał się po sali.
-Do roboty! Do roboty!- fuknął i ponownie zatrzasnął drzwi. Pomyślał ile jeszcze razy będzie musiał to robić żeby wstawili nowe.
Kobieta rozsiadła się jak zawsze na niskiej kanapie. Uśmiechnęła się do niego lekko, uwodzicielsko jak zawsze. Powstrzymał się przed zwyczajowym pocałunkiem w policzek.
-Witaj- powiedziała.
-No cześć- odparł siadając na fotelu. Nie podobała mu się ta wizyta.
-O co chodzi? Już nie mogę cię odwiedzać?
- Nie, nie o to mi chodzi. Dziwię się po prostu. Coś się stało?
-Tak- odrzekła spuszczając swoje długie rzęsy.- Chciałam cię przeprosić. Za tamto. Nie potrzebnie tak wybuchłam.
-Nie rozumiem do czego zmierzasz.
-Chciałabym wszystko naprawić. Przecież te pięć lat..
-Nie! Teraz..... Powiedziałaś, ze mam ci się na oczy nie pokazywać. Nie wiem jak ty, ale ja wziąłem to sobie do serca!
-Przecież te pięć lat coś znaczą!
-Znaczą. Zawsze będą znaczyć, ale to już nie wróci.
Znów poczuł, ze to go tak naprawdę nie obchodzi, że jest to już daleko zanim. Te wszystkie lata. Już prawie nie pamiętał....
-Dave, pomyśl. Przecież jesteśmy dorośli. Możemy to jakoś załatwić.. Pamiętasz..
-Właśnie o to chodzi, że nie.- rzekł wpatrując się w jej oczy.- Chodzi o to, że już nie pamiętam.
Marta zacisnęła swoje usta w mściwą kreskę.
-Jesteś dzieciak. Nie jesteś już taki młody...Mam nadzieje, że o tym pamiętasz..
-Nie rozumiem cię. Dlaczego chcesz to ciągnąć, skoro wiesz, że cię nie kocham.
-Bo ja kocham ciebie...
-Jesteś...
Nagle rozmowę przerwał odgłos pukania. Na sali znów było cicho.
-"Wygląda na to, ze dziś jestem sensacją dnia.."- pomyślał Dave z goryczą.
Pukanie nie ustało. Przeciwnie, nasiliło się i stało się nadzwyczaj irytujące. Mężczyzna zerwał się wreszcie z fotela i krzyknął zanim otworzył.
-Cholera!! Pilnujcie swoich spraw!!
Tuż przed nim stał Marek. Chłopak patrzył na niego trochę zdziwionymi oczami. Już otwierał usta żeby cos powiedzieć, kiedy zobaczył Martę. Ta uwiesił się ramienia Dave i wpatrywał się intensywnie w nastolatka.
-Dave- powiedziała- czy to twój nowy fotograf. Zatrudniają coraz młodszych...
-Zamknij się!- szepnął zauważywszy jak Marek cofa się nieznacznie.
-A co? Nie mam racji, skarbie?
-Zatkaj się- powtórzył.
Marek odwrócił się i zaczął iść w stronę drzwi. Po drodze upuścił ściskaną w ręku kartkę. Jego wzrok zaczął mętnieć. Zdał sobie sprawę z tego, że to łzy zasłaniają mu wszystko.
-Marek!- krzyknął za nim Dave, nie zwracając już uwali na kolegów i Martę.
Chłopak zaczął biec. Mężczyzna puścił się za nim. Ledwo wyrobił zakręt, okręcając się wokół Dicka.
-No to się nazywa zapał do pracy!- krzyknął grubas za znikającym pracownikiem.
Marek otworzył drzwi z napisem Wyjście ewakuacyjne. Zaczął zbiegać po schodach. Wreszcie przystanął i nie mając już sił upadł na kolana. Zaczął pałać. Był wściekły. Czuł się jak kompletny idiota. Jego twarz był gorąca tak jak i łzy spływające po niej. Płakał jak dziecko. Nie mógł już tego powstrzymać.
-Idiota...jestem idiotą!!!!!
Dave wreszcie go znalazł. Powili zszedł na trzecie piętro. Ta trzech ostatnich schodach siedział Marek. Cały drżał.
-Marek...- zaczął.
Nastolatek nawet nie drgnął. Otarł łzy. Nieznacznie pociągnął nosem.
-Zostaw mnie- powiedział tylko.
-Marek przestań się wygłupiać..
-Powiedziałem zostaw!
-...
-Czy ja wyglądam na tak naiwnego?- zapytał po chwili nie podnosząc wzroku.- Powiedz? Aż tak naiwnie.
-Nie, ale jesteś głupi...
-Co!!!!!!
-Zanim się oburzysz, wróć ze mną to wszystko ci wyjaśnię.
-Nie mam zamiaru słuchać twoich kłamstw!!
Dave nie lubił być posądzany o kłamstwo. Nie lubił też jak druga osoba nie chciała się podporządkować. Chwycił go więc za poły kurtki i zaczął wciągać po schodach. Marek kopał i krzyczał, ale nic mu to nie pomogło.
-A teraz ładnie i po cichu pójdziemy do mojego biura i porozmawiajmy sobie z tą panią. Dobrze?
-Nie- powiedział wyrywając się.
-Marco nie denerwuj mnie. Proszę. Mam dziś zły dzień. I to przez jakiegoś szczeniaka. Nie chce mi się walczyć. Rozumiesz?
-Nie- odparł z tym samym skutkiem.
Dave zbliżył do niego swoją twarz.
-Bo będziesz dziś spał na podłodze....
-Nic mnie to nie obchodzi. Mogę spać na ulicy. Może znajdzie mnie jakiś zboczeniec....
-Marco..
Mężczyzna chwycił go za szyję i pocałował przygryzając wargi. Chłopak wzdrygnął się, gdy poczuł smak krwi. Po chwili zaczął ją zlizywać z ich ust. Niesamowicie podniecał go ten dziwny pocałunek.
-Jesteś tylko mój- szepnął Dave.- A teraz chodź.
Wciągnął zamroczonego chłopaka na korytarz. Przeciągnął przez oniemiałą salę, i wciągnął do biura gdzie Marta w spokoju piła herbatę. Zatrzasnął drzwi i posadził chłopaka obok niej na kanapie.
-Teraz tak: wy siedzicie cicho; ja mówię. Po pierwsze Marta nie jest moją dziewczyną- tu zwrócił się do Marka.- po drugie Marto n i e j e s t e ś m y j u ż r a z e m. Wszyscy wszystko rozumieją?
Skinienia głów.
-Dobra. Teraz: Marek.. ona tu jest bo byliśmy ze sobą pięć lat. To trochę czasu, więc to normalne, że tu przyszła- Marta uśmiechnęła się lekko.- Ale Marto teraz jestem z nim, i nie życzę sobie takich przedstawień jak przed chwilę.
Usta kobiety stały się nagle bardzo duże. Wyglądała jak ryba wyciągnie ta z wody. Twarz jej zbielała.
-Że niby jak??!!
-Tak jak słyszałaś...
Kobieta spojrzała na zawstydzonego chłopaka koło niej.
-Eeeeeee...to ja już pójdę...
-Najwyższy czas- potwierdził Dave.
Marta z niemałym trudem wysunęła się z pokoju tak cicho jak się w nim zjawiła, zamykając za sobą drzwi.
-Czy to ci wystarczy?- zapytał Dave siadając na kanapie.
Marek nic nie odpowiedział.
-Marco? Słyszysz?
-Słyszę.
-Wiec?
-Może dziś prześpię się w łóżku..
-Może nawet na pewno. A tak w ogóle to, co tu robisz?
-Nic. Nudziło mi się- skłamał.
-Wyjdziemy gdzieś??
-Przecież jesteś w pracy.
-Nieważne. Poradzą sobie beze mnie.
-Ok.
Cały dzień chodzili po mieście. Kupili japońskie jedzenie w jakiejś przydrożnej knajpce i postanowili spędzić miły wieczór.
-Po co kupiłeś miód?- zapytał nastolatek wypakowując zakupy.
Dave tylko uśmiechnął się niewinnie. Natomiast Marek zasępił się.
-Nie podoba mi się to spojrzenie.
-To nie patrz.
Gdy zakupy znalazły się w lodówce. Dave zaczął przygotowywać kolację. Marek natomiast rozsiadł się przed telewizorem i bawił się pilotem.
-Może byś mi pomógł?- powiedział Dave tnąc pomidory. Wcale nie wyglądał na kogoś, komu trzeba pomagać.
-Pamiętasz, że AnnaD mówiła, że masz o mnie dbać. Nie mogę się przepracowywać.
-Niech cię tylko dorwę AnnoD- mruknął pod nosem Dave.
Po około godzinie kolacja była gotowa. Wyglądało to całkiem nieźle, jak na przygotowane przez faceta. Smakowała za to lepiej.
-Dobre?- zapytał mężczyzna widząc jak chłopak pochłania jedzenie.
-Ehem- mruknął pomiędzy kęsami.
-To dobrze..- Dave uśmiechnął się i przez cały wieczór przyglądał się temu niesamowitemu granatowi emocji.
Przy końcu posiłku Marek zaczął zachowywać się co najmniej dziwnie. Jedzenie już mu jakoś nie szło. I rozglądał się jakby czegoś szukał.
-Coś nie tak? - zapytał Dave.
-Nie. Nic. Zupełnie nic.
Jednak coś było nie tak. Atmosfera stawała się ciężka. Można ją było prawie krajać nożem. Kiedy Marek wyskrobał już ostatni kawałek mięsa z talerza niesamowicie szybko czmychnął do łazienki. Dave z uśmiechem iście szatańskim zmywał naczynia. Zanosiło się na burzę i to z piorunami.
Minęła godzina. Marka nadal nie było widać.
-Nic się nie stało?- Dave stał przy drzwiach i wsłuchiwał się w odgłos płynącej wody.
-Nie....nic.
-Masz zamiar stamtąd wyjść?
-Ehhhemmm.
Z ociąganiem chłopak wyłonił się zza drzwi. Ubrany w sam podkoszulek i spodenki niesamowicie szybko znalazł się pod kołdrę. Zgasił światło i zaczął chrapać. Dave prawie się popłakał próbując powstrzymać śmiech.
-Marco, czy coś się stało?
-Nie- przytłumiona odpowiedz nie była wyraźna.
Mężczyzna zapalił górne światło.
-Marcoooo..
Małego przeszły ciarki. Nie lubił takiego głosu, a już na pewno nie lubił rzeczy, które się za nim kryły.
-Tak???
Tak jak się spodziewał nastolatek usłyszał lodówkę. Potem kroki, które zbliżały się niebezpiecznie szybko... Wreszcie odwrócił głowę. Podciągnął kołdrę pod samą szyje, jak dobrze wychowana dziewczyna.
-Wcale mi się to nie podoba- szepnął, patrząc błagalnym wzrokiem na Dave trzymającego miód.
-Po co ci to?- zapytał nastolatek.
-Zobaczysz- odparł Dave.
-Jakoś nie mam dziś chęci na odkrywanie tajemnic - odparł zsuwając się z łóżka.
-A ja mam. Cóż za dziwna rozbieżność opinii.
Słoiczek złotego płynu powędrował na stoliczek koło lóżka,.
-Boisz się?- zapytał Dave w miłym uśmiechem.
-Nieee....
-To chodź tu.
-Nieeeee.......
-Nie zrobię ci krzywdy...
-Nieeeeeeeeeeeee......................
-Rozumiem chcesz się trochę pobawić...
-Nieeeeeeeeeeeeeeeeee......................
Mężczyzna niesamowicie szybko znalazł się przy chłopcu. Chwycił go w tali i rzucił na łóżko. Marek był przerażony, a jego przerażenie wzmogło się, gdy zobaczył coś w ręku swego oprawcy. Niby nic takiego. Cztery małe czerwone wstążeczki. Nic groźnego, a jednak.
-Dave ja nie mam ochoty...
-Nie wierzę.
I jakby na potwierdzenie tych słów zaczął ściągać z Marka ubranie. Najpierw koszulka. Gdy już różowy t-shirt leżał na podłodze Dave zaczął związywać mu ręce. Marek nawet się nie rzucał. Dobrze wiedział, że nie ma szans.
-Poskarżę się!!- mówił zamiast tego.- Słyszysz? Poskarżę się na policji, że mnie wykorzystujesz. Przyjdę po ciebie ..i za. .zamkną....cię........
Jego potok słów przerywały krótkie pocałunki.
-Nie...przekupisz....mnie....Słyszysz?.....
Następnie na podłogę powędrowały jego spodenki.
-Nie!! Nie, przestań. To wcale nie...nie jest zabawne. Zostaw moje nogi!! Hej to boli.... nie uśmiechaj się tak głupkowato!!!... zo....zostaw. ...zbocze....zboczeniec....
Wreszcie Dave stanął nad swoim dziełem. Wyglądało nader obiecująco. Ręce związane nad głowa i przywiązane do łóżka-jest. Nogi pojedynczo przywiązane do końców łóżka- jest. Młode ciało wyginało się próbując się oswobodzić. Pięknie..
-Jesteś śliczny, wiesz?
-Przestań!! Rozwiąż mnie!!!!!!
Światło zgasło. Marek krzyknął i po chwili zamilkł. Poczuł ciepły oddech na swojej skórze. Pachniał miodem.
-Wiesz co- szepnął mężczyzna.- Chciałem ci to wynagrodzić..
-Co?- Marek nie rozumiał o co mu chodzi. Zupełnie.
-Wiem, że cię bolało.. wczoraj..
Chłopak uspokoił się. Popatrzył na twarz, która pochylała się nad nim.
-Nic się takiego nie stało.. -powiedział.
-Nie kłam. Widziałem krew. Wiesz, że nie chciałem.
-Wiem...
-Dlatego dziś ...dziś to będzie twój wieczór...
-Nie miał bym nic przeciwko kinu czy wesołemu miasteczku... ale to mi się nie podoba....
-Zaczekaj...
-Hej hej.. co robisz..??
Chłopak usłyszał jak zakrętka ląduje na podłodze. Nic dobrego to nie wróżyło.