Kiedy wszystko się zmienia 6
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 18:45:15
Obudził się krótko po świcie i był tak pełen energii, że już na pewno by nie zasnął, niezależnie od tego, ile by się przewracał z boku na bok. Postanowił, więc wstać i zająć się czymś. Otworzył drzwi tarasu i wyszedł na mokre od rosy deski tarasu, przeciągając się na całą długość, pełną piersią wdychając rześkie, wilgotne powietrze. Podszedł do drzwi od pokoju Camerona i zajrzał do środka. Mężczyzna spał na brzuchu z twarzą wtuloną w poduszkę, całkowicie odkryty i... kompletnie nagi. Chłopak zarumienił się, odsunął szybko od okna i oparł o ścianę, uśmiechając leciutko na myśl o tym, co zobaczył. Z jednej strony chciał tam wejść, przytulić się do jego pleców, całować je... Mimo, że trochę się wstydził. Z drugiej strony, bał się tego. Bał się, że zostałoby to źle zrozumiane i w najlepszym wypadku zostałby wypędzony z pokoju, a w najgorszym... W najgorszym Cam stwierdziłby, że dlaczego ma nie wykorzystać okazji i się nie zabawić, a tego chłopak strasznie się bał. Nie brzydził się tym, po prostu strasznie bał się, że znowu będzie boleć i że znowu będzie czuł się taki strasznie brudny.
Wrócił do pokoju, ubrał się szybko i zbiegł na dół. Dziwnie było w takim cichym i uśpionym domu, zawsze wypełnionym gwarem i śmiechem. Przeszedł przez salon, po drodze natykając się na Sloan'a i Alana śpiących na sofie. Nakrył ich kocem i wyszedł na dwór. Przyjemnie było wsunąć bose stopy w mokrą trawę, czuć chłodny wiatr na twarzy i gęstą mgłę owijającą się lepkimi, szarymi pasmami wokół drzew, obejmująca go delikatnymi ramionami. Było tak cicho, że wydawało mu się, że jest jedyną osobą na świecie i czas zatrzymał się w miejscu. Poszedł nad jezioro, nad którym unosiły się poszarpane opary, wyglądające jak para nad gorącym źródłem albo oddech mistycznego stworzenia, żyjącego pod powierzchnią wody.
Usiadł na końcu pomostu, pozwalając myślom swobodnie płynąc i unosić się w porannej mgle, oświetlanej promieniami słońca. Drgnął słysząc ciche skrobanie pazurów na pomoście. Odwrócił się powoli i uśmiechnął delikatnie na widok wilka. Zwierze podeszło do niego na wyciągnięcie ręki i znowu zawyło. Chłopak wyciągnął do niego rękę, zapominając zupełnie, ze to dzikie stworzenie, że w każdej chwili może mu odgryźć rękę albo rzucić się do gardła. Wilk zmrużył bursztynowe ślepia, wyciągnął szyję i dotknął mokrym nosem czubków palców Lucasa. Rudzielec bał się głośniej odetchnąć, by nie zepsuć tej magicznej chwili. Zwierze zrobiło jeden mały kroczek i polizało jego dłoń. Potem wilk odrzucił łeb do tyłu, zawył i popędził do lasu. Jeszcze chwilę po jego zniknięciu chłopak, klęczał na pomoście z wyciągniętą ręką, zastanawiając się, czy to mu się tylko przyśniło, czy wilk naprawdę tu był i go dotknął. Opadł na pięty i popatrzył na swoją dłoń. Była wyraźnie mokra od śliny, więc to nie mógł być wymysł jego wyobraźni, ale przecież dziki wilk nie odważyłby się zbliżyć tak do człowieka i jeszcze go polizać. Jednak myśl, że jest to tylko pies, który wygląda jak wilk, bardzo mu się nie podobała. To musiał być wilk! Niezwykły, mądry wilk. Który był tylko i wyłącznie jego...
***
Spotkania z wilkiem, stały się codziennym rytuałem. Każdego ranka chłopak wybiegał z domu, szedł na pomost i ten już na niego czekał. Witał Lucasa przyjaznym warknięciem i pozwalał się głaskać po głowie na powitanie. Lucasowi wydawało się nawet, że sprawia to zwierzęciu niesamowitą przyjemność. Zauważył też, że wilk - którego nazwał po prostu Kłem - jest o wiele inteligentniejszy niż jakikolwiek pies, jakiego spotkał w swoim życiu. Wyraźnie rozumiał to, co Lucas do niego mówi i reagował na to w prawie ludzki sposób. Do tego wykazywał się całkowicie ludzkim poczuciem humoru i przekornością.
- Kieł, to jest moja kanapka. Nie dostaniesz mojej kanapki - chłopak jak zwykle siedział na pomoście i wyciągał rękę do góry, by łakome wilczysko nie dobrało się do jego kanapki z szynką. - Nie. Nie rób słodkich ślepi. Nie dam ci kanapki. Nie, nie dam. Siad Kieł!
Oczywiście olbrzymi basior wykazywał się w takich sprawach całkowitym nieposłuszeństwem. Skoczył na chłopaka i wylizał mu twarz soczyście i z rozmachem, a potem spokojnie zabrał mu kanapkę i ją zjadł. Usiadł naprzeciwko Lucasa i uśmiechał się do niego wilczym uśmiechem, merdając do tego ogonem. Rudzielec uśmiechnął się, pokręcił głową, a potem przytulił do złocistej sierści
- Jesteś niemożliwy Kieł... Po prostu niemożliwy. - wyszeptał do sterczącego ucha. W odpowiedzi wilczysko wylizało mu ucho.
- Śliczny pies. - rozległ się za nimi nieznajomy głos. Lucas odwrócił się natychmiast i popatrzył podejrzliwie na wysokiego, przystojnego szatyna, patrzącego na niego z wyższością.
"Śliczny pies" zjeżył sierść i warcząc groźnie zaczął iść w stronę nieznajomego. Lucas chwycił go za szyję i przytrzymał w miejscu, co nie było łatwe, bo wilkowi najwyraźniej nie spodobał się ten człowiek.
- Kim pan jest? - spytał chłopak, gładząc Kła po łbie.
- James... Przyjaciel Camerona. - zaakcentował słowo przyjaciel. - Jest w domu?
- Powinien być - mruknął chłopak i wtulił twarz w miękkie futro.
Mężczyzna odszedł bez słowa podziękowania.
Więc to dlatego. To dlatego Cameron zachowywał się tak, jak się zachowywał. Miał faceta. Lucas zastanawiał się, czy ten chłopak był w życiu Cama jeszcze przed jego zabieganiem o względy, czy już jak starał się o niego? Pewnie cały czas go okłamywał. Pewnie te słowa o miłości były zupełnym kłamstwem i Cam chciał go po prostu zaliczyć. To dlatego potem wyzywał go od dziwek. Chłopak uwierzył w piękne kłamstwa, dał się podejść jak naiwny szczeniak i ślepo zakochany uległ czarowi mężczyzny. Wilk przerwał te smutne rozmyślania trącając go nosem i mrucząc wyraźnie pocieszająco.
- Jestem strasznie głupi Kieł. Myślałem, że Cam coś do mnie czuje. Myślałem przez chwilę, tam w szpitalu, że się zmienił i znowu będzie jak kiedyś, ale byłem idiotą. To się nigdy nie zmieni i nigdy nie będziemy razem. Wiesz... Chciałbym znaleźć kogoś, kto mnie pokocha i nie będzie chciał tylko przelecieć. - westchnął smętnie i z całej siły przytulił się do wilka. Kieł zaskomlał pocieszająco i przytulił pysk do szyi chłopaka, jakby go obejmował. - Dobrze, ze jesteś Kieł. Przynajmniej mam ciebie przez jakiś czas... Dopóki nie wrócisz do swojego stada i swojej partnerki.
Wilk odsunął się trochę i zaczął lizać go po twarzy, przewracając na deski pomostu. Chłopak objął go ramionami chichocząc jak wariat i po chwili zaczął drapać po całym ciele. Przy wilku nie potrafił się długo smucić.
- Dobra paskudny zwierzaku. Dość tych czułości, bo jeszcze pomyślę, że mnie podrywasz - zaśmiał się, wyswobadzając spod ciała wilka. - Chcesz ostatnią kanapkę?
Na dźwięk słowa "kanapka" Kieł zrobił przepisowe siad i podał łapę. Lucasowi nie pozostało nic innego, jak poczęstować swojego zwierzęcego przyjaciela kanapką. Potem ułożyli się obaj na kocu i zapadli w przyjemną drzemkę ukołysani pluskiem fal.
Zeke obudził ich koło obiadu, a raczej Kieł obudził chłopaka, warcząc na Zeke'a.
- Muszę już iść Kieł. Zobaczymy się jutro, prawda? - pogładził wilka po łbie, a potem cmoknął w czubek wilgotnego nosa i ruszył do domu. Ku jego zdumieniu, wilk ruszył u jego boku i zamierzał wpakować się do domu.
- Kieł, nie możesz iść ze mną. Zostań! Nie możesz tam iść - Luc próbował zatrzymać wilka, ale ten najwyraźniej miał na temat tego, czy ma zostać na dworze, czy wejść do domu, zupełnie inne zdanie. Bez najmniejszego strachu wszedł przez otwarte drzwi do salonu i odwrócił się czekając na Lucasa. Wszyscy w salonie zamarli, wlepiając w zwierze zaskoczone spojrzenia. - Kieł! Wyjdź! Nie możesz chodzić po domu. - złapał wilka za ogon i przesunął się kawałek po klepce, gdy zwierze pociągnęło go za sobą, nie robiąc sobie nic z ciężaru chłopaka. Kieł zatrzymał się przed Jamesem, który zdążył się najwyraźniej zadomowić, skoczył łapami na jego pierś i zawarczał mu w twarz.
- Zabierz to bydle ode mnie! Takie zwierzęta powinno się zabijać! - wrzasnął James, ale przezornie się nie ruszał.
- Zabierz go debilu, zanim zrobi komuś krzywdę! - zawtórował mu Cameron, wstając gwałtownie z kanapy.
- Kieł jest bardzo grzeczny! To najwyraźniej ten pan mu nie pasuje! - krzyknął Lucas. - Poza tym Kieł był tu pierwszy! - odciągnął Kła i poszedł z nim do kuchni, gdzie poczęstował go kawałkiem mięsa i po cichutku pogratulował grzecznego zachowania. W tym momencie mógłby przysiąc, że wilk puścił do niego oko.
- Zamierzasz go trzymać w domu? - spytał Zeke, wchodząc do kuchni. Kieł spojrzał na niego i zamerdał dwa razy ogonem, co musiało oznaczać, że lubi mężczyznę.
- A co mam zrobić, skoro zupełnie mnie nie słucha? Ja nie zapraszałem. Sam przyszedł. Wiesz doskonale, że to wolny duch. Przychodzi i odchodzi, kiedy chce. Najwyraźniej stwierdził, że zwiedzi dom - chłopak poklepał wilka po grzbiecie.
- To go chociaż trzymaj w ryzach. Też mi się nie podoba wizyta Jamesa, ale nic nie możemy poradzić. Głupio mi go tak wypędzać.
- Postaram się, ale nie obiecuję. Kieł nie jest psem, prawda Kieł? - kucnął i wytarmosił kudły wilczyska. W odpowiedzi wilk po raz kolejny wylizał mu twarz....
Reszta dnia minęła w dość napiętej atmosferze. Kieł chodził krok w krok za Lucasem i patrzył podejrzliwie na mężczyzn, szczególną awersję okazując Camowi i Jamesowi, jakby miał osobiście coś do obu mężczyzn. Chłopak przezornie spędził wieczór z dala od innych, czując, że wilk może pokazywać jeszcze swoje humory. Wrócił do pokoju dopiero po zachodzie słońca. Poszedł do łazienki i wziął szybkie prysznic, popędzany przez Kła, drapiącego pod drzwiami. Wyszedł z łazienki odziany w szlafrok, w drodze do pokoju zderzył się z Cameronem. Spotkali się wzrokiem tylko na kilka uderzeń serca i rudzielec razem ze swoim czworonożnym cieniem weszli do pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz. Rozłożył posłanie na podłodze i położył się na nim. Zasnął dość szybko, nieświadomy wpatrzonych w niego bursztynowych oczu...