Czy mógłbyś mnie pokochać? 5
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 18:08:18
No cóż, to już piąta część tego "wymęczonego" fica. Mam nadzieję że się wam spodoba. chciałbym ten kawałeczek zadedykować mojej grymaśnej muzie - może wtedy będzie mnie aktywnie wspierać...






Jak cudownie...
Taka lekkość, błogie rozleniwienie, nigdzie się nie spieszyć, jakby nie istniał czas. I wszystko wokół takie białe, bezosobowe - jednym słowem byt po śmierci.
Jak narazie Naya nie zdawał sobie z tego sprawy. Zafascynowany zmierzał przed siebie po niewidzialnej drodze i sam nie wiedział co go wiodło dalej.
Opamiętanie przyszło wraz z widokiem dawno zmarłych rodziców, którzy z otwartymi ramionami wyszli go powitać przed dom identyczny do tego z lat dziecinnych Naya. Wraz z tym widokiem wróciła mu pamięć - o Ainanie, bójce w bocznej uliczce i wreszcie o nie zakręconym kranie nad wanną. Odwrócił się i pobiegł z powrotem modląc się, by nie było za późno. Zaciskając coraz mocniej zęby starał się przenieść myślami znów do salonu i do jego demona. Poczuł obezwładniający ból i zapadł w ciemność.



********



Ainan już od kilku minut klęczał na podłodze w łazience trzymając na kolanach bezwładne ciało Na-chana. Stracił już wszelką nadzieję, ciało zaczęło już stygnąć i sztywnieć.
Nie mógł się ruszyć, ale słyszał cichy szloch. Spróbował otworzyć oczy. Udało mu się. Zobaczył nad sobą zapłakaną twarz demona, który zapamiętał się w ogromnym bólu i w tym momencie Naya uświadomił sobie, że kocha tę nieznośną i nieprzewidywalną istotę. Z tego uczucia wziął sił, by nabrać pierwszy od pół godziny głęboki haust powietrza.
Ainan przestał rozpaczać i patrzył z coraz większym zdumieniem na wracającego do życia przyjaciela.
W końcu otrząsnął się z osłupienia i z okrzykiem radości rzucił na Naya i obdarzywszy pocałunkiem przytulił mocno do piersi.
-Kochany... Myślałem już, że cię straciłem! - szeptał wzruszony. - Nigdy, ale to nigdy nie żartuj ze mnie w ten sposób, nie przeżyję tego!!!
Naya był nieco oszołomiony tym wybuchem, ale cieszył się z przywiązania, jakie okazywał mu demon.
- Byłem już po drugiej stronie, ale pomyślałem o tobie i opanowała mnie chęć powrotu - po prostu musiałem jeszcze cię zobaczyć...
Ainan ocierał wciąż płynące mu po twarzy łzy.
-Przecież ja cię kocham, ty mały, słaby i bezsilny człowieku!!!
Ohiro rozpromienił się niczym słońce i drżącym głosem odpowiedział nieśmiało na wyznanie demona:
-Ja ciebie również...



************



Dla pary przyjaciół nastały radosne czasy. Wydawałoby się, że tych dwoje nie może bez siebie wytrzymać. Naya założył zamek w drzwiach gabinetu, a Ainan pojawiał się u niego w najróżniejszych porach dnia. Byli prawie nierozłączni. W firmie aż gotowało się od najróżniejszych plotek, ale Naya jako szef nie musiał się nimi przejmować - nikt nie odważył się rzucić mu ich w twarz, a jak przysłowie mówi-co z oczu (uszu) to i z serca.
Jednakże zdarzały się wpadki podsycające plotki wciąż na nowo. Najbardziej rzucało się w oczy dziwne zachowanie szefa - czasem przerywał w pół słowa i uśmiechając się słodko mrugał w kierunku okna, bądź podchodził do niego i wpatrywał się tęsknie w dal.
Pewnego razu w trakcie trwania konferencji stwierdzono brak ważnych dokumentów, a gdy Naya na głos wyraził swoje niezadowolenie z tego powodu, jakimś cudem nagle brakujący grafik wyfrunął z pokoju sekretarki, przeleciał przez cały korytarz i wylądował miękko na stole przed siedzeniem Naya.
Przypadek ten nie był odosobniony - Ainan doszedł do wniosku, że swoją pomocą może Na-chanowi ułatwić życie, więc czynił to z wielką chęcią i zamiłowaniem. Zresztą bawiły go śmieszne miny współpracowników przyjaciela, gdy różne rzeczy np. latały im przed nosami.
Na początku Naya buntował się przeciw takim wybrykom, ale w końcu ustąpił pola. Wymógł tylko na demonie obietnicę, że ten nie będzie się ukazywał osobiście, którą ten z musu wypełniał.
Jednym słowem, żyło im się i układało wspaniale, ale do czasu...



***************



Ainan był bardzo przywiązany do Naya i ogromnie cenił jego przyjaźń, ale przestało mu to wystarczać. Odkąd zobaczył Naya, w jego ciele dojrzewało pragnienie, które starał się trzymać na uwięzi. Ostatnio jednak pragnienie to nasilało się i zaczęło się objawiać w dosyć zaskakujący dla Naya sposób. Oczywiście, Ohiro kochał swego demona, ale to uczucie na razie nie wychodziło poza sferę platoniczną.
Nie miał nic przeciwko przelotnym całusom służącym wyrażeniu miłości, ale bał się posunąć choćby o krok dalej.
Demon tym czasem zaczął snuć plan uwiedzenia Na-chana. Starał się częściej go obejmować, przebywać bliżej, niby przypadkiem ocierać o jego ciało.
Początkowo Naya nie zwracał na to uwagi, lecz z biegiem czasu, gdy jego ciało rozgrzewało się wskutek tych wszystkich zabiegów, już nie mógł ignorować tych przejawów żądzy a i w jego podświadomości powoli kiełkowała myśl o cielesnej stronie ich związku.



****************



I w końcu wydarzyło się...




****************

The End of part V



Niooo ;) Wreszcie doszedłem do planowanej już od partu III sceny miłosnej między Na-kunem a demonem.
Może uda mi się opisać "to" w dosyć sugestywny sposób, ale jakby co, to wszystko jest winą mojej niezbyt-zdrowej-wyobraźni. Jeśli boicie się jej, to może lepiej nie czytajcie part VI, bo to będzie chyba dosyć lemonowate...

Pa, pa!!! ;) ^0^