Tylko mój 13
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 21:57:51
13


Na ich szczęście śnieg nieco stopniał. Powstała chlapa, spod której wybijały się kępy trawy. Tomek przewrócił się na drugi bok wyciągnąwszy w kierunku szyby dłoń. Słońce raziło go w oczy, więc chciał pociągnąć za rolety. Macał szybę marszcząc przy tym czoło. No gdzie ta zasłona? W końcu niechętnie otworzył lewe oko. To, co zobaczył spowodowało, że natychmiast się poderwał uderzając w głowę.
Usłyszał śmiech. Rozejrzał się. Patryk stał na zewnątrz zaciągając się dymem. Wpatrywał się w niego wesoło w końcu upuściwszy papieros podszedł i zapukał w szybę.
- Boże...- Otworzył drzwi wypadając z samochodu na kolana- A ja myślałem, że to był tylko koszmar. Więc jednak...
- Napiłbym się kawy...- wyszeptał tęskliwie po czym dodał z wyrzutem - Jesteś strasznym śpiochem.
Tomek wstał przygładzając dłońmi włosy, sterczały mu na wszystkie z możliwych sposobów. Zerknął ukradkiem na Patryka. W porównaniu z nim wyglądał jak istne czupiradło w dodatku miał podkrążone oczy i bolał go kark. Cóż za upiorna noc!
- Jedziemy?
Pokiwał głową nieprzytomnie rozglądając się dookoła. Las nie wydawał się już takim strasznym. Słoneczne promienie wesoło tańczyły po gałęziach, z których spływały pozostałości po czapach śniegu. Zdziwił się, iż podziwiał to miejsce, które jeszcze zeszłej nocy było dla niego istnym przekleństwem.
Nagle ostro zakręciło go w nosie i zanim zdołał się powstrzymać kichnął potężnie czując jednocześnie, że bierze go ból głowy.
- Oj! - Patryk zerknął na niego figlarnie - Czyżby to konsekwencja poprzedniej nocy? Czuję się winny.
- I słusznie - odparł mu wsiadając z powrotem.
Był strasznie zakłopotany, więc na siłę szukał znów jakiejś sprzeczki.
- Możemy ruszyć? - wsiadł koło niego zapalając samochód.
- Możemy.
Jechali przez pierwsze dwie minuty nic do siebie nie mówiąc. Tomek zamartwiał się tym, co mogło się dziać w domu pod jego nieobecność. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mu się zniknąć bez uprzedzenia na całą noc. Ciotka na pewno się zamartwiała, jak nie zadzwoniła wcześniej na policję. Tego bał się najbardziej. Poza tym jak miał się jej wytłumaczyć..?
- Wszystko będzie okey - powiedział do niego nieoczekiwanie. Tomek drgnął - Możesz zwalić winę na mnie...
Odwrócił się gwałtownie, mierząc go podejrzliwym spojrzeniem. Tamten zerknął na niego z ukosa z rozbawionym, pytającym uśmiechem.
- Jak ty to robisz?
- Niby, co?
- Jak ty zawsze wiesz, co myślę. To nieprawdopodobne...Posiadasz jakieś zdolności paranormalne, czy co?
Roześmiał się głośno.
- Może jestem po prostu dobrym obserwatorem.- wzruszył ramionami nadal się podśmiewając.
- Obserwujesz mnie? - uniósł chytrze brew do góry.
- Jeśli tylko mam sposobność - powiedział miękko - To doprawdy zajmujące.
Poczerwieniał i utkwiwszy wzrok w przed siebie naciągnął na twarz szal w celu utrudnienia dalszej obserwacji.
Po mimo bólu głowy i ogólnemu złemu samopoczuciu był w całkiem niezłym humorze. Wypełniało go jakieś trudne do określenia ciepło i szczęście. Nie mógł nad tym zapanować, to trwało bez jego woli.
- Zawiozę cię do domu.- Skręcił w boczną drogę.- Mam nadzieję, że nie dostaniesz mocnego OPR?
- Że, co? - zaśmiał się histerycznie - Żeby się tylko na tym skończyło...
Patryk dziwnie zaniemówił. Jakby coś go nagle uziemiło. Spojrzał na Tomka nieodgadnionym wzrokiem.
- Ja się o siebie nie martwię....- chrząknął podejmując nieoczekiwanie - Mam już dawno dwadzieścia dwa na karku i rodzinka jest raczej przyzwyczajona do tych moich nocnych wypadów. Tłumaczyć się z niczego nie muszę...- Zerknął na niego badawczo - Masz już skończoną osiemnastkę?...- zapytał dziwnie nerwowo - Cholera!! - Zgrzytnął zębami zaciskając dłonie na kierownicy.
Zdawał się czymś rozzłoszczony. Tomek gapił się na niego parę chwil zaintrygowany.
- A, bo co?
- Masz czy nie?
- Mam...!
Jakby się rozluźnił.
- To dobrze…
- Co niby dobrze?
Tomek dostrzegł z niedowierzaniem, że ten się czerwieni.
- No… wiesz… Tak z nieletnim..
Zdębiał przez moment dość tępo mu się przypatrując. Poczuł się jak dzieciak! ,,Nieletni" jak to okropnie zabrzmiało, czy właśnie takim widział go Patryk? Czy był dla niego po prostu dzieciakiem?
Dojechali w końcu na miejsce. Z niewiadomych przyczyn zatrzymali się trochę dalej od bramy wjazdowej. Tak, żeby nie było ich widać z podwórza.
Wysiedli. Kiedy Tomek wstał, poczuł, że ogarnia go ciemna chmura. Zakręciło mu się w głowie i musiał oprzeć się bokiem o samochód. Kiedy ciemna masa się rozwiała ujrzał przed sobą Patryka. Wpatrywał się w niego lekko zaniepokojony.
- Chyba masz gorączkę - Zdjął rękawiczki i nieoczekiwanie ujął jego twarz w swoje dłonie - Rzeczywiście jesteś rozpalony.
- Eee...nie... To nic takiego - Delikatnie oderwał jego dłonie. Zaskoczyło go gwałtowne bicie własnego serca. Dotyk Patryka działał na niego z niesamowitą mocą i zaczął żałować, że się z nim rozstawał.
- Połóż się do łóżka i porządnie wykuruj. Potrzebuję cię.
Szaleńczy łomot serca nasilił się, omal nie rozrywając mu piersi.
Uciekał wzrokiem w bok, jakby to miało coś pomóc.
Poprawił mu jeszcze szal musnąwszy kciukiem jego podbródek. Normalnie już dawno by go nie było, ale on nadal tkwił w miejscu nie mogąc za nic ruszyć z miejsca. Na raz przypomniały mu się wszystkie najprzyjemniejsze momenty, które z nim przeżył w samochodzie i aż zaparło mu dech.
Podniósł na niego oczy. Patryk również wpatrywał się w niego z podobnym strapieniem. Wyglądał tak, jakby z czymś walczył.
Tomek wiedział, że nie było to odpowiednie miejsce na okazywanie czułości, ale po prostu zwalało go z nóg. Objął go gwałtownie za szyję i już tkwił w jego objęciach zaspokajając pragnienie swoich ust.
Całowali się jak nigdy wcześniej. Mężczyzna oparł go silnie o samochód ledwie go na nim nie kładąc. W końcu się jednak od niego oderwał i odskakując na metr wydusił ze ściśniętego gardła:
- To nie był najlepszy pomysł Tomuszko...- Nie patrzał na niego - Uciekaj...zanim zrobię coś nieprzyzwoitego pod domem twojej cioci...
Chłopak bezmyślnie rozejrzał się dookoła nie mogąc odnaleźć właściwej drogi. W końcu jednak zmieszany skierował się we właściwą stronę. Był całkiem rozdrażniony, że nie udało mu się poskromić własnej żądzy. To przecież Patryk był tym, który się na niego rzucał i zmuszał do wszystkiego. Tomka zadanie polegało na ,,niechętnym" poddawaniu się jego woli.
Stawiał duże, pospieszne kroki czując na swoich plecach przypalający wzrok. Dopiero za drzwiami poczuł się bezpieczny, ale trwało to krótką chwilę... Czyjeś mniej serdeczne spojrzenie przewiercało go na wylot. Tomek zadrżał. Jeszcze nigdy nie widział ciotki w takim stanie...

Cierpliwie wysłuchaj jej wrzasków nie odzywając się ani na moment. W końcu zakryła dłonią usta i odwracając się na pięcie, weszła do kuchni zatrzaskując za sobą drzwi. Niepewnie wszedł za nią. Płakała. Zrobiło mu się okropnie żal. Usiadł przy niej z dłońmi na kolanach.
- Ciociu...- wyszeptał. Nie wiedział, co jej powiedzieć. Kobieta otarła łzę przenosząc na niego mokre oczy. Pozwoliła mu mówić.- To stało się wbrew mojej woli. Samochód..., którym jechałem...- przełknął zacisnąwszy boleśnie pięści - Złapaliśmy gumę. Musieliśmy nocować w aucie, bo naprawdę nie dało się ruszyć z miejsca. I na dodatek nie było zasięgu, abym mógł się z tobą skontaktować. … To dość skomplikowane…
Zwęziła oczy przypatrując mu się przenikliwie.
-Z kim byłeś? Nie z Teofilem, bo do niego dzwoniłam. Poza tym, jakie to było miejsce, że nie potrafiłeś się do mnie odezwać?!
Nieprzyjemny chłód szarpnął jego postacią. Pochylił się lekko do przodu i wtedy właśnie ostro zakręciło mu się w głowie. Przed oczami ujrzał przesuwające się czarne, mgliste plamy. Zamrugał, starając się je odgonić, ale nie pomogło. Było coraz gorzej.
- Jja...- Potarł rozpalone czoło ledwo dostrzegając zarys jej postaci - Przepraszam. Nie chciałem cię martwić...
To, co zapamiętał było okropnym łoskotem i uderzeniem. Kiedy z powrotem otworzył oczy zdał sobie sprawę, że znajdował się w łóżku. Nachylały się nad nim trzy postaci. Ciotka, kuzyn i jakiś mężczyzna.
- Jak się czujesz synu? - odezwał się do niego ów nieznajomy.
Tomek wpatrywał się w niego z intensywnością. Z początku nie potrafił ogarnąć całej sytuacji. Dlaczego tamten zwrócił się do niego słowami - ,,synu", czyżby był jego nieżyjącym ojcem? - Pomyślał bezmyślnie.
Pokręcił głową marszcząc brwi.
Osoba ta ujęła jego dłoń przycisnąwszy kciuk do jego nadgarstka.
- Czy wszystko z nim w porządku, doktorze?
- Doktor...- wyszeptał starając się podnieść.
- Jest osłabiony. Przemarzł...- Spojrzał na niego dobrodusznie - Musisz zjeść coś ciepłego.
- Nie umrze? - usłyszeli głos Karola. Był bardzo zmartwiony.
Matka uszczypnęła go w ramię.
- Nawet nie mów takich rzeczy! Idź odrabiać lekcje...
Spojrzał na nią bliski rzewnych łez:
- Przecież są ferie!
Doktor roześmiał się życzliwie, odwracając do swojej torby.
Ciotka wyszła z nim na zewnątrz. Zapewne rozmawiali o nim…
Nawet się ucieszył, że stracił wtedy przytomność. Przynajmniej nie musiał się tłumaczyć z tego, co mu się przydarzyło. Nie potrafił jej opowiedzieć o Patryku i o lesie...W końcu niby, co mieliby robić w takim miejscu? Nie zrozumiałaby tego. Gdyby był wtedy z Teofilem, sprawa wyglądałaby całkiem inaczej. Niestety. Patryk był Patrykiem...
Opadł na łóżko przymykając oczy. Ilekroć o nim pomyślał robiło mu się gorąco i jakoś dziwnie duszno. Uczucie było nie do zniesienia! Nie mógł zrozumieć, co się z nim działo.
Naciągnął na twarz kołdrę odwracając się do ściany. Podkulił nogi starając się wymazać go ze swojej pamięci, bez skutku.
- Coś cię boli? - zaniepokoił się kuzyn poklepawszy go po głowie.- Zawołać mamę?
Pokręcił głową. Nawet nie potrafił wydusić z siebie głosu.
- Zostaw mnie na chwilę samego, dobrze? Jestem dość śpiący.


Dwa dni męczył się w łóżku. Ciotka nie pozwalała mu wstawać. Była dla niego przedziwnie miła. Co bardzo go kłopotało. Nie potrafił wymazać z pamięci jej zapłakanych oczu. Czuł wstyd, że doprowadził ją do takiej ostateczności.
- Przepraszam...- wyszeptał, kiedy odsłaniała zasłony w jego pokoju.
Zapatrzyła się na niego zaskoczona.
- Obiecuję, że już nigdy więcej nie będziesz się o mnie martwiła...
Usiadła obok niego następnie pogładziła go po policzku.
- To ja cię przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. Jestem szczęśliwa, że nic ci nie jest. Musiałeś strasznie zmarznąć w tym lesie. To dobrze, że przesiedziałeś w samochodzie, zamiast włóczyć się w mroźną noc. To nie była twoja wina.
Spojrzał na nią niepewnie się uśmiechając. Kobieta wstała radośnie.
- Masz ochotę na coś konkretnego na obiad?
- Wolałbym już wstać. Nie mam siły leżeć w łóżku. Czuję się bardzo dobrze.
Spojrzała na niego w sposób jakby go oceniała.
- No dobrze, ale ubierz się ciepło.

Po południu zadzwonił do niego Teofil. Kiedy usłyszał w słuchawce jego głos dziwnie się zmieszał łażąc bez celu po pokoju. W końcu oparł się o biurko zaczynając zagryzać paznokcie.
,,...nie?- mówił coś do niego, lecz ten go wcale nie słyszał - Tomek...?"
- Tak? - prawie krzyknął do słuchawki.
,,Czy ty mnie słuchasz...? Wydajesz się jakiś nieobecny duchem..."
- Przepraszam cię. Karol mi przeszkadzał...Możesz powtórzyć?
Po drugiej stronie usłyszał westchnienie.
,,Nieważne...- urwał następnie po pewnej pauzie powiedział: - Chodzę z Basią, wiesz?"
Tomek zamarł rozwierając szeroko oczy.
,,Kiedy ty namiętnie mnie unikałeś, ja spotykałem się z Basią i ...chodzimy ze sobą. Co ty na to?"
Utkwił wzrok na wzorze chodnika.
- No...cóż...- Nie mógł się nadziwić spokojnej nuty w swoim głosie.- Cóż ja mogę powiedzieć. Gratuluję. Cieszę się razem z tobą.
,,Serio? Świetnie! Jestem naprawdę szczęśliwy.
- Tak to...fajna dziewczyna.
Zmienili temat, ale on wciąż rozmyślał o tym, co mu powiedział. Kiedy się rozłączyli usiadł w fotelu z przytępionym wzrokiem. W końcu się stało to, co miało się stać. Chodzili ze sobą. Byli razem...
Jego Teofil i Basia...
Nie potrafił zdefiniować tego, co czuł. Przyjaciel jakby się od niego oderwał. Czy coś się między nimi zmieni? Czy będą w stosunku do siebie bardziej chłodni, lub może przestaną się spotykać? Teofil będzie zajęty tylko Basią...
Było coś, co gnębiło go jeszcze bardziej. Mianowicie sprawa Patryka. Przecież był bratem Teofila! Jak mógł o tym nie pomyśleć??? Nie mógł się przecież związać z bratem swojego przyjaciela. W dodatku z chłopakiem!! Gdyby Teofil miał siostrę sprawa przedstawiałaby się w całkiem innym świetle.
Znękany zsunął się z fotela przycisnąwszy komórkę do czoła z taką siłą, że pozostawił na nim czerwony odcisk.
- Nie mogę, nie mogę......- Pokręcił głową starając się zebrać myśli.
W dodatku...czyżby uczucie, jakim darzył Patryka nie było zwykłą namiętnością? Patryk był mistrzem w rozpalaniu w nim ognia. Miał w sobie jakąś siłę przyciągania. Ale czy go kochał?
Natychmiast przypomniała mu się tamta noc, kiedy nie mógł go znaleźć. Kiedy błąkał się wołając jego imię. Jeszcze nigdy tak się o nikogo nie bał. Myśl, że miałby go stracić, lub, że coś niedobrego miałoby mu się przytrafić, powodowała, że żołądek skręcał mu się ze strachu aż do mdłości!
Naprawdę się o niego niepokoił... Kiedy w końcu go ujrzał był taki szczęśliwy i rozwścieczony za razem, że nie wiedział, co z sobą zrobić. No i doszło do tego, że się rozryczał jak jakiś bachor.
Czy namiętność może być tak silna by powodować w nas takie emocje?
Zagryzł wargę. To i tak nie miało znaczenia... do niczego więcej nie dojdzie, to nie miało szansy!

***


- Ale...po co ci to? - zapytał go zdziwiony Teofil.
Starał się utwierdzić bałwanowi głowę. Tomek opierał się o drzewo przypatrując się temu. Teofil był wiecznym dzieckiem.
- Po co ci numer do Dominika...? - Popatrzał na niego z dziwnym uśmiechem - Chyba...się w nim nie zakochałeś?
Posłał mu wymowne spojrzenie. Tamten roześmiał się.
- Powiedziałem mu wiele przykrych rzeczy, mam doła z tego powodu. Muszę z nim porozmawiać.
- Poproś Patryka o jego numer....W końcu to jego kochaś, a raczej był...
Zagryzł wewnętrzną część policzka czując kłującą go zazdrość.
- Nie chcę! Wyobrażasz to sobie?
Znów się zaśmiał.
- No rzeczywiście. W takim razie idź do niego. Mogę podać ci adres. Byłem u niego raz. Całkiem przytulne mieszkanko. Lepiej to załatwić w cztery oczy niż przez telefon. To trochę nietaktowne, wiesz?
Pochylił głowę miażdżąc butem śnieg. Bał się spojrzeć Dominikowi w oczy. Wiedział jednak, że przyjaciel miał rację. Tak trzeba było zrobić.
- W porządku! - wypalił - Zrobię to! Podaj mi jego adres!
Teofil pogwizdywał przymocowując bałwanowi nos, którego udawała butelka po winie. Zrobił kilka kroków do tyłu oglądając swoje dzieło z błyskiem dumy w oczach.
- A, co ty mu takiego strasznego powiedziałeś, że masz wyrzuty z tego powodu?
- Eeh! Nieważne! Muszę mieć ten adres! Czy mógłbyś się pospieszyć? - Bał się, że niebawem wróci Patryk. Nie chciał się z nim spotykać.
- Okey! Okey! Ale ty rozgorączkowany...Coś się zmieniłeś....muszę rzec.
- Jak to?
- Stałeś się...- Przekrzywił głowę - jakiś taki bardziej miękki...
- Miękki? - parsknął z nutą odrazy dla tego słowa.
- Patryka też chciałeś przepraszać, pamiętasz? Zmieniłeś się. Czyżby to dojrzewanie? - Zadumał się nad tym pocierając podbródek.
Tomek nie wytrzymał. Ukucnął, następnie ulepiwszy kulę trafił nią w jego twarz.
- Bawisz się w psychologa?!!
Teofil natychmiast mu oddał. Zapowiadała się bitwa śnieżna. Całkiem ich pochłonęła. Tomek upadł na plecy ścierając z twarzy śnieg. Śmiał się nie mogąc się podnieść. Gdy otworzył oczy napotkał badawcze spojrzenie stojącego nad nim Patryka. Zamarł z bezmyślnym uśmiechem zastygłym na ustach.
Teofil otrzepał się, poczym ostatnią kulę skierował w brata - dostał w ramię. Odwrócił głowę w jego stronę popatrzywszy na niego wyniośle. Następnie znów jego wzrok spoczął na leżącym chłopaku. Tomek podniósł się z ociąganiem.
- Już wyzdrowiałeś?
Aż zadrżał na dźwięk ciepła w jego głosie. Tak kochał doświadczać jego czułości.
Teofil gwałtownie na niego spojrzał.
- Byłeś chory???
Spięli się odwracając w jego stronę.
- Eee...przeziębiłem się ciutkę. Nic takiego.
- A skąd ty o tym wiesz? - zapytał się brata z podejrzliwością i czymś jeszcze czego Tomek nie potrafił rozszyfrować.
Patryk ani mrugnął. Odpowiedział prawie natychmiast ze spokojem w głosie i niezmiernym opanowaniem:
- Dzwonił do ciebie przedwczoraj, kiedy byłeś na dole. Odebrałem i zapomniałem ci przekazać, że jest chory. No cóż - wzruszył ramionami.
- Ty krecie!!!
- Daj spokój...- Tomek uśmiechnął się poklepując go uspokajająco po ramieniu.- to nie było nic ważnego. Nawet dobrze, że ci nie powiedział. Po prostu mi się nudziło. Pomyślałem, że wpadłbyś.
- Ouh...- Zwiesił głowę - No dobra...
Starszy brat ruszył w kierunku domu. Tomek odwrócił się odprowadzając go wzrokiem.
Jakież to będzie męczące...- pomyślał. Musieli udawać oziębłych dla siebie, tak jak to bywało między nimi wcześniej, nie mogli się nadto do siebie zbliżyć. Dobry nastrój całkowicie z niego spłynął.
Teofil klaskał w dłonie strzepując śnieg z rękawiczek. Kątem oka obserwował przyjaciela, ale ten był tak zamyślony, że tego nie zauważył.
- Podam ci adres...
- Coo? - Gwałtownie na niego spojrzał, następnie z zakłopotaniem pokiwał głową.

Wyruszył jeszcze tego samego dnia. Czuł, że ma serce w gardle. Nie mógł jednak się wycofać. To była jedyna szansa. Musiał z nim porozmawiać. Musiał go nakłonić by ten wrócił do Patryka… Choćby nie wiedział, co…