Rock penetrowany p臋dzlem 15
Dodane przez Aquarius dnia Wrze秐ia 12 2017 21:21:37
-


Jak dokona膰 aktu oralnego na czyich艣 narz膮dach p艂ciowych i co z tego wynika - lekcja wed艂ug Senju

SENJU

- To jutro idziemy pozwiedza膰 - powiedzia艂e艣, wycieraj膮c w艂osy. - A dzi艣 luzik i rozpusta.
- Podoba mi si臋 ten plan. - Zerkn膮艂em na tw贸j mokry brzuch, potem na 艂adne, twarde uda.
Ale ciacho. Maca艂bym.
- Nie w膮tpi臋. - Poruszy艂e艣 brwiami, a ja parskn膮艂em 艣miechem. - Du偶o ju偶 wypili艣my?
- Du偶o.
- Wi臋c mog臋 ci臋 gwa艂ci膰? - U艣miechn膮艂e艣 si臋 jak cwaniak, a ja znowu rykn膮艂em 艣miechem.
- Chyba ja ciebie. Chcia艂e艣 mnie upi膰?
- No.
- Sam si臋 upi艂em. I nie gwa艂cisz mnie, bo to nie jest gwa艂t.
- Je艣li chcesz, mog臋 ci zorganizowa膰 gwa艂t. Mmh? - Podszed艂e艣 bli偶ej, a ja obj膮艂em ci臋 za biodra.
- Mo偶e kiedy艣. Teraz ch臋tnie zgwa艂ci艂bym twoje gard艂o.
- Albo ja twoje.
- Raczej ja twoje.
- Ale ja mam bardzo wra偶liwe gard艂o. Nie umiem tak.
- Umiesz. - Pog艂adzi艂em twoje twarde, mocne uda, a potem wtuli艂em twarz w twoje krocze.
Ale twardo.
Od razu przypomnia艂a mi si臋 scena z Renem. Matko, dlaczego nie mog艂em po prostu o tym nie my艣le膰? Kot, Ren, fantazje, wspomnienia - czasami zaczyna艂em tego 偶a艂owa膰. No i jeszcze ta rozmowa o 艣lubie.
Nie. Ma by膰 relaks i rozpusta.

Usiad艂em na 艂贸偶ku, a ty rozwali艂e艣 si臋 na pod艂odze i otworzy艂e艣 piwo - cudownie sch艂odzone, a偶 chcia艂o si臋 pi膰. Za oknem by艂o s艂onecznie i gor膮co, ale - o dziwo - nie藕le znosi艂em takie upa艂y. Co ciekawe, odk膮d tu przyjechali艣my, bez przerwy mia艂em chcic臋, pewnie te偶 przez t臋 pogod臋. A mo偶e po prostu by艂em zbyt podniecony wyjazdem? Hotel, obs艂uga, pok贸j, widoki, jedzenie - wszystko zapiera艂o dech w piersiach. Nawet niebo by艂o tu bardziej niebieskie. To oczywiste, 偶e by艂em w 艣wietnym nastroju i chcia艂em si臋 bzyka膰. Poza tym mia艂em zamiar si臋 dzisiaj upi膰, wi臋c depakin臋 艂ykn膮艂em nieco wcze艣niej. Mia艂em wra偶enie, 偶e alkohol pot臋gowa艂 jej dzia艂anie. Nie chcia艂em, 偶eby pot臋gowa艂, bo czu艂em si臋 wtedy dziwnie zamulony. Ciekawe, czy mo偶na 偶y膰 na samym antydepresancie?
- Kaien, to 艂askocze - zamrucza艂em, gdy zacz膮艂e艣 mnie smyra膰 po udzie.
- Wiem.
Gapi艂e艣 si臋 w kom贸rk臋, wi臋c pewnie pisa艂e艣 z Kotem. Nie chcia艂em, 偶eby艣 pisa艂 z Kotem. Chcia艂em, 偶eby ca艂a twoja uwaga by艂a skupiona na mnie.
- Pr贸bujesz mnie wkurzy膰? - spyta艂em i zarzuci艂em ci nog臋 na rami臋.
- Tak.
Poflirtujemy troch臋?
Wiem, kozak ze mnie, ale jak si臋 upijam, to robi臋 si臋 odwa偶ny i wspania艂y.
- M贸g艂by艣 lepiej... - zacz膮艂em, ale zadar艂e艣 g艂ow臋 i spojrza艂e艣 mi w oczy.
- Co m贸g艂bym?
- Mam ochot臋 na loda.
- Kupi臋 ci.
- Kretyn - za艣mia艂em si臋, a ty z艂apa艂e艣 mnie za 艂ydk臋. - Mia艂em na my艣li innego loda.
- Wiem, co mia艂e艣 na my艣li.
- Och, wiesz?
- Oczywi艣cie.
- Wi臋c chcesz mnie zdenerwowa膰?
- Tak.
- Mo偶e lepiej...?
- Co "mo偶e lepiej"? - mrukn膮艂e艣 i znowu pog艂adzi艂e艣 moje udo.
- Nie wiesz?
- Nie.
- Kaien, to 艂askocze. - Zagryz艂em warg臋 i spojrza艂em ci prosto w oczy.
- Tak?
- Mmh.
- To co z tym g艂臋bokim gard艂em? - Pchn膮艂e艣 mnie na 艂贸偶ko, a ja zamkn膮艂em oczy i poczu艂em ciary na plecach.
Nawet sutki mi stwardnia艂y. Zsun膮艂e艣 mi lekko bokserki i dotkn膮艂e艣 tatua偶u, a ja westchn膮艂em i unios艂em biodra. Na szcz臋艣cie 艂adnie si臋 zagoi艂, wi臋c nie mia艂em z tym 偶adnych problem贸w.
- Kaien?
- Mmh?
- Bzyknij mnie - szepn膮艂em, a ty lizn膮艂e艣 m贸j p臋pek.
- Masz tu twardo.
- Naprawd臋? Niemo偶liwe.
- Nie pyskuj. - Poca艂owa艂e艣 mnie w czubek penisa, a ja prawie j臋kn膮艂em.
- Kaien.
- Tak?
- Udajesz domina?
- Tak.
- Domini s膮 dominuj膮cy i bzykaj膮 uleg艂ych, wi臋c zr贸b to - powiedzia艂em, patrz膮c ci w oczy.
- Domini dr臋cz膮 uleg艂ych.
- Nie.
- Tak. - Lizn膮艂e艣 偶o艂膮d藕, a ja wczepi艂em si臋 w twoje w艂osy. - B艂agaj.
- Co? - Parskn膮艂em 艣miechem i poruszy艂em biodrami, ale odsun膮艂e艣 si臋 i z艂apa艂e艣 mnie za uda.
- Lubi臋, jak mnie prosisz.
- Ale ja nie lubi臋.
- K艂amiesz.
- Oj, spadaj. O co niby mam ci臋 prosi膰?
- A tego nie wiem.
- Skurwiel.
- Spokojnie, Kaczuszko.
- Pierdolony chuj. - Zacz膮艂em rechota膰, bo po艂askota艂e艣 mi zgi臋cia kolan. - Kaien, do cholery!
- B艂agaj.
- Spieprzaj. Nie b臋d臋 ci臋 b艂aga膰.
- No to ci臋 nie wyrucham.
- Wyruchasz. Jeste艣 twardy jak... kamie艅.
- Co powiedzia艂e艣?
- R偶nij mnie mocno.
- Jak mocno? - Przycisn膮艂e艣 mnie do 艂贸偶ka, a ja nie mog艂em przesta膰 si臋 艣mia膰.
- Do b贸lu dupy.
- Uwielbiam twoj膮 ciep艂膮, rozepchan膮 dupci臋.
- Stary zbocze艅cu, sam j膮 rozepcha艂e艣.
- Dlatego j膮 uwielbiam.
- Wbij we mnie sw贸j rozpalony pal.
- Co? - za艣mia艂e艣 si臋 i zacz膮艂e艣 o mnie ociera膰. - Co powiedzia艂e艣?
- Spenetruj mnie swoim narz臋dziem szatana.
- Kaczku, nie poznaj臋 ci臋.
- Wyruchaj, do jasnej cholery. Chc臋 poczu膰 w dupie twojego kutasa.
- Nic z tego, najpierw w ustach.
- Nie.
- O przepraszam, w gardle.
- Pieprzo... Nnngh!
Uciszy艂e艣 mnie d艂oni膮, a potem penisem.
Cholera.
Wszystko mnie dzi艣 podnieca艂o. Mia艂em ochot臋 r偶n膮膰 si臋 do utraty tchu.
Albo przytomno艣ci.
Albo rozumu.
Zreszt膮 niewa偶ne. Chcia艂em si臋 r偶n膮膰. Korzysta膰 z 偶ycia, odpoczywa膰, bawi膰 si臋 i rucha膰. Ciekawe, czy uda nam si臋 bzykn膮膰 na pla偶y po zachodzie s艂o艅ca?
Albo gdzie艣 pod palm膮?
W grocie?
Na basenie?
Kurcz臋, chyba ponosi艂a mnie wyobra藕nia.
- Lubi臋, gdy jeste艣 taki napalony - szepn膮艂e艣 i wbi艂e艣 si臋 g艂臋biej.
- Szpierdalaj.
- Nie m贸wi si臋 z pe艂nymi ustami.
- Mmh.
- Le偶 spokojnie.
- Nie mog臋. - Sapn膮艂em, pocieraj膮c nosem o twojego fiuta.
- I nie gadaj.
- Nie mog臋.
- Otw贸rz buzi臋.
- Nie.
- Kaczu.
- Obieca艂e艣 mnie tak nie nazywa膰.
- Senju.
- Zr贸b mi loda, to zrobi臋 ci g艂臋bokie gard艂o.
- Zgoda.
- Tak?
- Tak - powiedzia艂e艣 i od razu zacz膮艂e艣 obci膮ga膰.
Zamkn膮艂em oczy i prawie poleg艂em. Mia艂em ochot臋 trysn膮膰 po kilku ruchach, ale wzi膮艂em g艂臋boki wdech i skupi艂em si臋 na rytmie serca. Pulsowanie czu艂em wsz臋dzie - w skroniach, w gardle, nawet w podbrzuszu. Porusza艂em lekko biodrami i g艂adzi艂em ci臋 po w艂osach, a ty obci膮ga艂e艣. Liza艂e艣 i maca艂e艣 j膮dra, zsuwa艂e艣 napletek, a potem znowu ssa艂e艣 i od czasu do czasu wk艂ada艂e艣 mi palec z ty艂ek.
Ale ja chcia艂em kutasa w dupie.
Ty wulgarny, perwersyjny zboku.
Senju, ty dewiancie.
Ach, r贸b mi tak jeszcze.

- Chcesz si臋 zamieni膰? - spyta艂e艣 i lizn膮艂e艣 g艂贸wk臋.
- Co?
- Szcz臋ka mnie boli.
- Okej - wysapa艂em i odgarn膮艂em w艂osy w twarzy.

Prawd臋 m贸wi膮c, nie chcia艂em. Chcia艂em tryska膰. Na twarz albo do ust, bo dawno tego nie robi艂em.
C贸偶.
Najpierw tylko grzecznie ssa艂em i liza艂em, dra偶ni艂em g艂贸wk臋 j臋zykiem, 艂askota艂em napletek i masowa艂em jajuszka, a potem zacz膮艂em robi膰 g艂臋bokie gard艂o. W ustach od razu zebra艂o si臋 mn贸stwo 艣liny, wi臋c musia艂em troch臋 zwolni膰.
Cholera, to nie by艂o 艂atwe. Znowu wzi膮艂em g艂臋boki wdech i powt贸rzy艂em, bo warto by艂o. To twoje pomrukiwanie, sapanie i st臋kanie doprowadza艂o mnie do szale艅stwa. Lubi艂em, jak tak st臋ka艂e艣 i warcza艂e艣 jak dzikie zwierz臋. Taki roznami臋tniony, ch臋tny Kaien. Te偶 m贸g艂by艣 mnie b艂aga膰.
O w艂a艣nie. Chyba obudzi艂 si臋 we mnie sadysta.
- Zr贸b tak jeszcze - poprosi艂e艣, g艂adz膮c mnie po w艂osach.
Przesta艂e艣 mi nawet wk艂ada膰 palec w ty艂ek.
Szkoda.
- B艂agaj - powiedzia艂em, patrz膮c ci twardo w oczy.
- Prosz臋, zr贸b tak jeszcze - powt贸rzy艂e艣, a ja wyszczerzy艂em si臋 i wytar艂em 艣lin臋 z twarzy.
- Co艣 s艂abo b艂agasz.
- B艂agam, dokonaj aktu oralnego na mym narz膮dzie p艂ciowym.
- B艂agaj mocniej - zamrucza艂em i dotkn膮艂em twojego odbytu.
- Nie, nie tam. B艂agam o stymulacj臋... yyyh, przedni膮.
Parskn膮艂em 艣miechem i wywr贸ci艂em oczami. Bo偶e, ty debilu.
- Potem zrobisz mi rimming - powiedzia艂em, masuj膮c twoje jajka.
- Zrobi臋, co zechcesz.
- Tak?
- Oczywi艣cie.
- Usi膮d臋 ci na twarzy, a ty b臋dziesz mnie wylizywa膰.
- Zgoda.
- A potem mnie bzykniesz.
- Zgoda.
- Grzeczny ch艂opiec.
- Kurwa, Senju艣.
- No dobra, interesy z tob膮 to sama przyjemno艣膰 - powiedzia艂em i wr贸ci艂em do obci膮gania.
- B臋d臋 ci臋 rucha膰 ca艂膮 noc. Obiecuj臋.
- K艂amiesz. Nie wytrzymasz tak d艂ugo.
- Wytrzymam. We藕 g艂臋biej.
- Ja b臋d臋 rucha膰 ciebie.
- Zgoda.
- Tak?
- Tak. G艂臋biej. Och, kurwa ma膰, Senju. O ja pierdol臋. Jeszcze.

Wk艂ada艂em jeszcze.
Powoli, miarowo i g艂臋boko. Czu艂em w gardle twardy, mokry penis i powstrzymywa艂em odruch wymiotny. Kaszla艂em i krztusi艂em si臋, ale obci膮ga艂em a偶 do b贸lu szcz臋ki. W g艂owie szumia艂o, serce wali艂o jak szalone, a dupa domaga艂a si臋 pieszczot.
- Senju?
- Mmh?
- Wystarczy, bo trysn臋 ci prosto do gard艂a.
Potar艂em 偶o艂臋dzi膮 o policzek, a potem mi臋kkim ruchem przysun膮艂em si臋 do ciebie bli偶ej i poca艂owa艂em w usta.
Lubi艂em poca艂unki po oralu. Zbli偶a艂y. Jestem dziwny?
- Mo偶esz zaczyna膰 - szepn膮艂em, a ty pomasowa艂e艣 moje bu艂eczki.
- A jak dojdziesz, b臋dzie kara.
- Chyba dla ciebie.
- 呕artowa艂em.
- Wiem.
- Uwielbiam twoje garde艂ko.
- Szczelin臋 te偶?
- Szczelin臋?
- Szpark臋.
- Dziurk臋. - Zacisn膮艂e艣 d艂onie na moich po艣ladkach, a ja zacz膮艂em si臋 szczerzy膰.
- Masz j膮 wyliza膰. - Opar艂em si臋 plecami o 艣cian臋, a ty obj膮艂e艣 mnie za uda i poci膮gn膮艂e艣 nieco w d贸艂.
- Mo偶esz tryskasz, je艣li chcesz.
- Nie trysn臋.
- Sk膮d ta pewno艣膰?
- 艁askoczesz mnie.
- Przepraszam. A teraz?
- Mia艂 by膰 j臋zyk.
- Chod藕 tu. Wypieszcz臋 ci t臋 twoj膮 rozepchan膮 szpark臋.
- M贸g艂by艣 przesta... aaah!

Bo偶e, jak ja uwielbia艂em lizanie.
Kocha艂em.
Wszystko kocha艂em.
Dotyka艂e艣 mojego penisa, a potem znowu masowa艂e艣 uda i po艣ladki.
Zn贸w bawi艂e艣 si臋 g艂贸wk膮, a p贸藕niej wk艂ada艂e艣 mi palec w ty艂ek, 偶eby po chwili wr贸ci膰 do wylizywania.
Potem masowa艂e艣 jajuszka i bu艂eczki.
Uda.
Penis.
Po艣ladki.
Dup臋. Masowa艂e艣 mi dup臋 j臋zykiem, liza艂e艣 i ca艂owa艂e艣.
Kurwa, liza艂e艣 moj膮 szczelin臋 rozkoszy, a ja st臋ka艂em i porusza艂em biodrami.
Liza艂e艣.
Wsysa艂e艣 si臋 i ugniata艂e艣 moje bu艂y.
Szparki, dziurki i szczeliny. Popierdoli艂o nas. Ja pierdol臋. O matko, jak dobrze.
O matko.
Matko, my艣la艂em, 偶e trysn臋.
Zaciska艂em pi臋艣ci, porusza艂em biodrami i sapa艂em jak napalony dure艅. Ten j臋zyk... Cholera, by艂 taki twardy, j臋drny i szorstki.
Cudowny.
By艂 taki cudowny.
Tak cudownie wkrada艂 si臋 do 艣rodka, dra偶ni艂 i masowa艂.
艁askota艂.
Trzepa艂e艣 nami臋tnie. Sobie. Mnie. Sobie.
Mnie.
Znowu.
Kurwa.
Sapa艂em.
St臋ka艂em.
Matko.
Zapomnia艂em, jak si臋 nazywam.
Co?
- Kaien!
- Mmh?
- Wystarczy. Kurde.
- Tak?
- Tak. Przesta艅. Do艣膰.
- S艂abiutko - zamrucza艂e艣 i ugryz艂e艣 mnie w po艣ladek, a ja osun膮艂em si臋 w twoje ramiona i znowu j臋kn膮艂em.
- Spadaj.
- Szparka ci pulsuje.
- Zamknij si臋 ju偶, b艂agam.
Te szparki b臋d膮 mnie teraz prze艣ladowa膰.

W g艂owie pulsowa艂o, w dupie pulsowa艂o, wsz臋dzie pulsowa艂o. Ociera艂em si臋 o twojego fiuta i chcia艂em szybciej.
Wi臋cej i mocniej.
- Kurwa ma膰, Kaien, r偶nij mnie.
- Chcesz si臋 na niego nasadzi膰?
- A jak my艣lisz, perwersie?
- Ale z ciebie zbere藕nik.
- Ty dewiancie - sapn膮艂em i znowu otar艂em si臋 o twojego fiuta.
By艂o gor膮co jak cholera, wszystko mi p艂yn臋艂o, drga艂o i t臋tni艂o. Nie my艣la艂em, nie s艂ucha艂em, nie reagowa艂em. Chcia艂em tylko poczu膰 w sobie nabrzmia艂ego, mokrego kutasa.
Nadzia膰 si臋 na niego.
Porusza膰.
Uje偶d偶a膰 bez ko艅ca.
Cholera jasna, ale chcica.
- Ruchaj mnie, do kurwy n臋dzy - sapn膮艂em, gdy poczu艂em, jak pocierasz nim o moj膮 dziur臋. - Cholera, Kaien.
- Tak, s艂o艅ce? - 呕o艂膮d藕 przenikn臋艂a do 艣rodka i a偶 wstrzyma艂em oddech.
Zast臋ka艂em i wygi膮艂em si臋 w plecach, a ty pchn膮艂e艣 biodra i wszed艂e艣 do ko艅ca. Krzykn膮艂em, a potem zacz膮艂em j臋cze膰 jak szmata.
O tak, do cholery, jak dobrze.
Dobrze. Tak dobrze. Kurwa ma膰, jak dobrze.
- Cholera, Kaien.
- Nie przeklinaj - za艣mia艂e艣 si臋, macaj膮c moje sutki, ale fukn膮艂em i odrzuci艂em g艂ow臋.
- Mam to w dupie.
- W dupie masz co innego.
- Racja, r偶nij mnie. Tak, jeszcze. Jeszcze mnie r偶nij.
- Kto艣 tu jest napalony.
- Cicho. O matko, jak dobrze.
- Jeste艣 niesamowity.
- Kaien.
- Wykurwisty.
- Ruchaj mnie jeszcze.
- Rucham.
- Tak.
- Tak?
- Tak.
Sekszenie si臋 ca艂膮 noc? Serio? Chcia艂em krzycze膰, st臋ka膰 i tryska膰. Teraz, natychmiast, ju偶! Ale te delikatne, ko艂ysz膮ce ruchy wprowadza艂y mnie w trans. Nakr臋ca艂y i jednocze艣nie przynosi艂y jakie艣 dziwne ukojenie.
Upojenie.
Cholera jasna, jak dobrze.
Ociera艂em si臋 o ciebie i sam nabija艂em na penisa, a ty maca艂e艣 mnie wsz臋dzie i gada艂e艣 gorsz膮ce s艂贸wka do ucha. Ca艂owa艂e艣 mnie w szyj臋 i zasysa艂e艣 p艂atek uszny, a ja st臋ka艂em jak najdziksza kurwa i czu艂em si臋 taki wspania艂y. Napalony, seksowny i rozochocony.
Potem ca艂owa艂e艣 mnie w rami臋.
W ucho.
W usta.
Znowu w usta. Znowu.
Jeszcze.
Lizali艣my si臋 d艂ugo i nami臋tnie, fiut wchodzi艂 g艂臋boko i coraz szybciej.
Coraz mocniej i chaotyczniej.
Gdy zacz膮艂e艣 mnie r偶n膮膰, krzycza艂em i prawie osi膮ga艂em nirwan臋. Ucisza艂e艣 mnie d艂oni膮 i wbija艂e艣 si臋 szybko, rytmicznie i ostro.
Mocno. W艂adczo.
Matko.
- Kaien - j臋kn膮艂em i zacz膮艂em si臋 trz膮艣膰, ale zwolni艂e艣 i nie pozwoli艂e艣 mi doj艣膰.
- Spokojnie, bo trysn臋.
- Tryskaj, te偶 chc臋 tryska膰. Chc臋 tryska膰, kurwa ma膰. Kaien, prosz臋 ci臋. - Poruszy艂em biodrami i zacz膮艂em fapa膰, a ty wybuchn膮艂e艣 艣miechem. - Prosz臋, prosz臋, prosz臋.
Jeszcze tylko troszeczk臋. Jeszcze chwila. KURWA MA膯, chc臋 tryska膰!
- Zwolnij, m贸wi臋 powa偶nie.
- Ale...
- Senju, nie.
- Chc臋...
- Cicho - szepn膮艂e艣 i przycisn膮艂e艣 mnie do 艂贸偶ka.
To pulsowanie by艂o bolesne. Czu艂em si臋 taki niedopchany i zawiedziony.
Ty sadysto.
- W nocy b臋dziemy spa膰, masz mnie rucha膰 teraz - powiedzia艂em i obj膮艂em ci臋 udami.
Serio ba艂em si臋, 偶e odp艂yn臋. Strac臋 przytomno艣膰 i dojd臋 gdzie艣 poza granicami 艣wiadomo艣ci. Bo偶e, jaki kosmos. Tak mi wszystko t臋tni艂o wsz臋dzie, szumia艂o, drga艂o i domaga艂o si臋 roz艂adowania.
- Nie.
- Dlaczego nie? To okrutne. - Westchn膮艂em, ale po艂o偶y艂e艣 si臋 obok, obj膮艂e艣 mnie udem i przycisn膮艂e艣 biodra do mojej niedopchanej dupy.
Znowu poczu艂em, jak penis 艣lizga si臋 mi臋dzy po艣ladkami. Serio my艣la艂em, 偶e oszalej臋.

Porusza艂e艣 si臋 delikatnie i dra偶ni膮co powoli.
Zbyt powoli. Chcica zmala艂a i nieco och艂on膮艂em, ale wci膮偶 czu艂em si臋 zawiedziony. Tak bardzo chcia艂em ostrego r偶ni臋cia.
Potem zn贸w ci臋 uje偶d偶a艂em. Chcia艂em szybciej, ale trzyma艂e艣 mnie za biodra i sam kontrolowa艂e艣 tempo.
Potem bzykali艣my si臋 na 艂y偶eczk臋.
Z uniesion膮 nog膮.
Na brzuchu.
Na boku.
Na brzuchu. Znowu. Ociera艂em si臋 o materac i czu艂em na karku tw贸j oddech. By艂 szybki, nier贸wny, nami臋tny i dziki.
Pachn膮cy piwem.
By艂o gor膮co, przyjemnie i mokro.
By艂o dobrze.
Bardzo dobrze.
My艣la艂em, 偶e trac臋 przytomno艣膰, ale trzyma艂e艣 mnie mocno. Obejmowa艂em ci臋 za szyj臋 i uje偶d偶a艂em, fiut wchodzi艂 jak w mas艂o, a ty dawa艂e艣 mi klapsy i maca艂e艣 po艣ladki. Ociera艂em si臋 o ciebie, ca艂owa艂em sutki, k膮sa艂em wargi i zostawia艂em malinki na szyi.
By艂o gor膮co, przyjemnie i mokro.
Nie wiem, ile to trwa艂o, ale chyba d艂ugo. Mia艂em wra偶enie, 偶e ca艂膮 wieczno艣膰, cho膰 za oknem dalej by艂o s艂onecznie. W ko艅cu obaj opadli艣my z si艂, bzykali艣my si臋 leniwie i powoli. Nie chcia艂em nawet dochodzi膰, po prostu le偶a艂em i ch艂on膮艂em delikatne pchni臋cia.
M贸g艂bym je ch艂on膮膰 bez ko艅ca. By艂em rozepchany, mi臋kki i gor膮cy. Cia艂o lepi艂o si臋 od potu, a w g艂owie mia艂em pustk臋.
By艂o gor膮co, przyjemnie i mokro. Ca艂e morze spermy, potu i 艣liny. Orgazm mia艂em niezbyt intensywny, ale d艂ugi jak cholera. By艂em wyko艅czony. To by艂 prawdziwy maraton seksu. Gdy poczu艂em, jak zlizujesz sperm臋 z mojej klatki piersiowej, zacz膮艂em rechota膰 i zamkn膮艂em oczy.
- Smacznego - powiedzia艂e艣 i poca艂owa艂e艣 mnie w usta.
Poczu艂em smak spermy i odwzajemni艂em poca艂unek.
- Obrzydliwiec - u艣miechn膮艂em si臋, gdy obliza艂e艣 wargi.
- To by艂 艣wietny seks.
- Tak.
- W nocy powt贸rka.
- Nic z tego.
- B臋d臋 ci臋 rucha膰 ca艂膮 noc, przecie偶 obieca艂em. Jestem ruchaczem.
- Ja te偶 jestem ruchaczem.
- Ty jeste艣 Kaczuszk膮.
- 艢winia.
- Kocham ci臋.
- Spadaj. Tak ci臋 potem zer偶n臋, 偶e popami臋tasz.
- Ju偶 si臋 nie mog臋 doczeka膰.
- M贸wi臋 serio, Kaien. W nocy b臋d臋 ci臋 pieprzy膰.
- Nie mamy pieprzu.
- Doigrasz si臋, dupku.
- Cicho, s艂o艅ce, przecie偶 tylko si臋 drocz臋 - zamrucza艂e艣, g艂adz膮c moje sutki.
- Jestem cicho. Ale i tak ci臋 wyrucham.
- Jasne.

Dotrzyma艂em s艂owa, bo jestem ruchaczem. Okrutnym waniliowym ruchaczem.