Spontaniczna decyzja 7
Dodane przez mordeczka dnia Wrze秐ia 14 2013 12:15:44


Jessie odda艂 u艣cisk i obejrza艂 si臋 za siebie, odsuwaj膮c troch臋 od drzwi.
- Znasz t臋 pani膮?
- Pierwszy raz j膮 na oczy widz臋. Co ty tu robisz?! - Zgromi艂 przyjaci贸艂k臋. - Jak mnie tu znalaz艂a艣?
- Internet, kochany. Internet. Mog臋 wej艣膰 czy tak mnie tu zostawicie?
- Nie wpuszczaj jej, bo nie da nam 偶y膰. - Kiedy Jessie na niego nie patrzy艂, przesun膮艂 d艂oni膮 po szyi w ge艣cie, 偶e ona mo偶e ju偶 po偶egna膰 si臋 z 偶yciem.
- Oj tam, oj tam, nie dam 偶y膰. Po prostu przyjecha艂am z 偶yczeniami. - Wesz艂a do wn臋trza mieszkania. - Witaj, gadzino. - Uca艂owa艂a policzek Colina.
- Cze艣膰, smoczyco.
- To co? Ja mo偶e zrobi臋 po kawie? - zaproponowa艂 Carson.
- O, ch臋tnie si臋 napij臋. W samolocie podawali lur臋.
Colin odprowadzi艂 m臋偶a wzrokiem do kuchni. Gdy zostali sami, nachyli艂 si臋 do kobiety.
- Co tu robisz? I jak ju偶 jeste艣, to nie wa偶 si臋 m贸wi膰 mu, kim jestem ani o Ianie.
- Dlaczego wci膮偶 z tym walczysz? Przecie偶 mo偶esz mu powiedzie膰.
- Po co? - szepta艂. - B臋dzie pyta艂. A ja nie chc臋 pyta艅. Chc臋 zapomnie膰.
- I s膮dzisz, 偶e to jest wyj艣cie? Rozmawiali艣my o tym. B贸lu nie ukoisz milczeniem. - Podesz艂a do okna i wyjrza艂a przez nie. Widok na ma艂y rynek otoczony z jednej strony parkiem, a z drugiej starymi kamienicami by艂 pi臋kny.
- Staram si臋 偶y膰. I nie przeszkadzaj mi w tym. - Potar艂 palcami oczy. Fajny dzie艅 ko艅czy mu si臋 w gorszym nastroju.
- Spokojnie. Tylko chcia艂am zobaczy膰, czy to prawda i widz臋, 偶e tak. - Rozejrza艂a si臋 po mieszkaniu. Nie chcia艂a, 偶eby jej jedyny przyjaciel ucieka艂 przed czym艣, co go nadal boli. W ten spos贸b nigdy si臋 nie pogodzi z tym, co si臋 sta艂o. Wiele razy mu m贸wi艂a, 偶e ucieczka nie jest dobrym wyj-艣ciem, lecz jej s艂owa odbija艂y si臋 od niego jak od niewidzialnej tarczy. - Mia艂am przyj艣膰 jutro, 偶eby wam nie przeszkodzi膰 w nocy po艣lubnej, ale wyjd臋 w por臋. Nie martw si臋 - wypali艂a.
Naprawd臋 mia艂 ochot臋 zrobi膰 jej co艣 z艂ego. By艂a nie do wytrzymania, ale kocha艂 j膮 jak siostr臋. To dzi臋ki niej przetrwa艂.
- Sama wiesz, 偶e takiej nocy nie b臋dzie.
Popatrzy艂a na niego, jak na idiot臋, kt贸ry powiedzia艂, 偶e czarny to bia艂y.
- Kochany, nie mam nastu lat, by nie wiedzie膰, 偶e dwaj cholernie seksowni geje wytrzymaj膮 bez seksu ze sob膮, trzepi膮c se po k膮tach tyle miesi臋cy.
- Twoja wulgarno艣膰...
- Nigdy ci臋 to nie razi艂o. Chodzi o to, 偶e powiedzia艂am prawd臋. - Da艂a mu prztyczka w nos.
- Co mnie podkusi艂o, 偶eby odezwa膰 si臋 do dziewczyny siedz膮cej na wyk艂adzie obok mnie?
- Nie wiem, ale gdyby tak nie by艂o, nie pozna艂by艣 mnie.
- I by艂oby pi臋kne. - K膮tem oka zobaczy艂, 偶e Jessie wchodzi do salonu z kaw膮. - O, teraz przygotuj si臋 na prawdziw膮 rewelacj臋 - zwr贸ci艂 si臋 do przyjaci贸艂ki.
- Ona czy ja? - zapyta艂 Jessie, stawiaj膮c fili偶anki na stole.
- Ona. Jessie robi najwspanialsz膮 kawk臋 na 艣wiecie.
- M贸wisz tak, jakby艣 ju偶 si臋 zakocha艂. - Andrea usiad艂a przy stole.
- W tym napoju na pewno.
- 艢wietnie. To od 偶o艂膮dka do serca niedaleko. - Pow膮cha艂a czarny nap贸j. - Co za zapach. Co tak patrzycie? Powiedzia艂am co艣? A mo偶e rogi mi uros艂y? - Si臋gn臋艂a do swoich w艂os贸w.
- Nie ma kto ci rog贸w przyprawi膰, wi臋c tego si臋 nie obawiaj - wycedzi艂 White. Po jakie licho wypali艂a z tym 偶o艂膮dkiem i sercem? Najpierw nie pasowa艂 jej ten plan. Potem chce rzuci膰 ich do 艂贸偶ka razem, a teraz to.
- Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e nie mam. Jessie, s艂ysza艂am, 偶e masz wydawnictwo?
- Moja babcia mia艂a, a ja mam je przej膮膰 - odpowiedzia艂. Podoba艂a mu si臋 tak kobieta i jej bezpo艣rednio艣膰.
- 艢wietnie si臋 sk艂ada.
Colin omal nie wyplu艂 na st贸艂 kawy. Co ona zn贸w plecie? Po choler臋 to m贸wi?
- Tak? Dlaczego? - Carson nie bardzo rozumia艂, o co chodzi.
Andrea dopiero wtedy zorientowa艂a si臋, 偶e co艣 paln臋艂a.
- Bo mam znajomego, kt贸ry kocha pisa膰, ale ostatnio trafi艂 na barier臋 i nie potrafi jej przebi膰. Jak pisarz si臋 zablokuje, to niewiele rzeczy mo偶e to zmieni膰. Ty pewnie wsp贸艂pracujesz z autorami. Wiesz mo偶e, jak pom贸c takiej osobie? - Rzuci艂a okiem na Colina u艣miechaj膮cego si臋 tak, jakby zjad艂 cytryn臋, a potem ponownie spojrza艂a w oczy drugiego m臋偶czyzny.
- Trudno powiedzie膰. Dla ka偶dego autora takie zawieszenie jest trudne, ale nie ma recepty na pozbycie si臋 tego i ponowne pisanie. Czasami to mo偶e by膰 moment - pstrykn膮艂 palcami - i pisze si臋 dalej. Wielu autor贸w ju偶 nie wraca do pisania, co jest smutne. Sam mam kilka ksi膮偶ek takich os贸b.
- A masz ulubionego autora? - Zamiesza艂a kaw臋 艂y偶eczk膮.
- Mam. Jedyny w swoim rodzaju. Pisze krymina艂y z w膮tkami romansowymi, ale nie tylko, bo romanse te偶. I co najlepsze, to g艂贸wnymi postaciami s膮 pary m臋sko m臋skie.
- Tak? A jak si臋 nazywa autor?
Colin przeczuwa艂 tylko jedn膮 odpowied藕. Widzia艂 swoje ksi膮偶ki w jednym z rega艂贸w. Nie pyta艂 o nie ich w艂a艣ciciela.
- CJ MacGregor. Fantastyczny autor.
- Prawda? Jest genialny. Jego ostatnia powie艣膰 przebi艂a wszystko. - Rozkr臋ca艂a si臋. - On ma wspania艂e pomys艂y...
- Lepiej b臋dzie, jak sobie p贸jdziesz - wypali艂 znienacka White.
- Wyganiasz j膮? Jeszcze wcze艣nie.
- Nie, tylko uzna艂em, 偶e trzeba si臋 przebra膰 i wyj艣膰 do jakiego艣 lokalu. Pokaza膰 si臋 ludziom. - Tak naprawd臋 wola艂by zamkn膮膰 si臋 w swojej sypialni. - Obowi膮zki wzywaj膮, kotku.
Jessie otworzy艂 i zamkn膮艂 usta. Po raz pierwszy w 偶yciu nie wiedzia艂, co powiedzie膰. I tak naprawd臋 to nie mia艂 ochoty wychodzi膰. Z drugiej strony powinni pokaza膰 si臋 jako para ma艂偶e艅ska.
- Masz racj臋. Wezm臋 tylko prysznic i mo偶emy si臋 zbiera膰. - Poprawi艂 okulary. - Mi艂o by艂o ci臋 pozna膰, Andreo. Wpadnij jeszcze do nas.
- Ch臋tnie. Colin na pewno si臋 ucieszy.
- Tak, bardzo - rzek艂. - Przesadzasz - warkn膮艂, kiedy zosta艂 sam z kobiet膮.
- Z czym?
- Z gadaniem o autorach i tak dalej.
- Bo nie podoba mi si臋 to, 偶e ukrywasz, kim jeste艣. Po choler臋 to robisz? I tak ci to nic nie da. Nie oddzielisz si臋 od tamtego 偶ycia. Ale podobno jeste艣 doros艂y, wi臋c si臋 nie wtr膮cam. Na razie. - Zastrzeg艂a. - Wiesz, 偶e tw贸j pomys艂 z tym 艣lubem...
- Nie by艂 m贸j.
- Niewa偶ne, czyj. - Machn臋艂a r臋k膮. - Wa偶ne, 偶e mi si臋 cholernie nie podoba艂. Potem sprawdzam w internecie, kim jest ten facet i eureka. Los chce, by艣 nadal robi艂 to, co kochasz. Kto wie, mo偶e ten zwi膮zek wyjdzie ci na dobre. - Wsta艂a i wzi臋艂a swoj膮 torebk臋.
- To nie jest zwi膮zek. To umowa.
- Bla, bla, bla. - Zatka艂a sobie uszy. - M贸wi艂e艣 mi to z tysi膮c razy. Tysi膮c pierwszego nie zamierzam s艂ucha膰. Umowa, plan, gra i wszystko to nie zawiera w sobie seksu z gor膮cym facetem. P贸jd臋 ju偶. - Zmierzy艂a go wzrokiem od st贸p do g艂owy. - Jak wychodzisz, to zmie艅 te przechodzone spodnie na co艣 lepszego. - Stan臋艂a na palcach i poca艂owa艂a go w policzek.
- Trzymaj si臋, ma艂a - powiedzia艂, odprowadzaj膮c j膮 do drzwi i zamykaj膮c je na klucz, kiedy kobieta opu艣ci艂a mieszkanie. Odwr贸ci艂 si臋 i zamar艂. Na schodach sta艂 Carson w czerwonej, po艂yskuj膮cej i opinaj膮cej cia艂o koszuli. Biodra i nogi okrywa艂y mu czarne, w膮skie spodnie. W r臋ku trzyma艂 rozwi膮zany krawat. Krocze Colina nie pozosta艂o oboj臋tne na ten widok. Odetchn膮艂. Musia艂 si臋 uspokoi膰.
- Pomo偶esz mi z tym? To jedyny kt贸ry pasuje do koszuli, a jest rozwi膮zany. - Jessie wyci膮gn膮艂 przed siebie r臋k臋 z materia艂em.
- Z innymi nie masz problemu? - Wspi膮艂 si臋 na schody.
- Ethan mi je powi膮za艂. Wiem, facet powinien to umie膰, lecz w tym wzgl臋dzie jestem 艂amag膮. A ty sam wi膮za艂e艣 sw贸j na nasz 艣lub, to wiem, 偶e umiesz.
Colin wzi膮艂 od niego krawat i zarzuci艂 materia艂 na szyj臋 m臋偶a, przez co musieli sta膰 bardzo blisko siebie. Czu艂 jego zapach. Mocny, m臋ski z nut膮 orze藕wienia. To za bardzo na niego dzia艂a艂o. Do tego ciep艂o drugiego cia艂a budzi艂o w nim ochot臋 na co艣 wi臋cej ni偶 to, co do tej pory mi臋dzy nimi by艂o. A co by艂o? Nic. Zwyk艂y poca艂unek i dotykanie si臋 dla publiki.
Jessie zacisn膮艂 d艂o艅 na por臋czy tak mocno, 偶e kostki mu zbiela艂y. Colin co jaki艣 czas parzy艂 go swoimi palcami przez materia艂 koszuli. Serce mu przyspieszy艂o. Sta艂 tak blisko. Za blisko, 偶eby on m贸g艂 nie odczuwa膰 tego, co w tej chwili. W ustach poczu艂 sucho艣膰. Ch臋tnie by je nawil偶y艂 j臋zykiem Colina. Pami臋ta艂 tamten nami臋tny poca艂unek. Po choler臋 o tym my艣l臋? Wpatrzy艂 si臋 w twarz Colina. Jej rysy by艂y napi臋te, w og贸le ruchy d艂oni m臋偶a jakby zwolni艂y i... dr偶a艂y? Przesun膮艂 pal-cami po barierce, co zwr贸ci艂o uwag臋 White'a. D艂o艅 Jessie'go sun臋艂a w g贸r臋 i w d贸艂, by z powrotem pokona膰 t臋 drog臋.
- To, co robisz tej barierce rozprasza mnie. - Ton g艂osu Colina by艂 na tyle s艂aby i cichy, 偶e Jessie ledwie go us艂ysza艂.
- C贸偶, moje d艂onie nie zawsze mnie s艂uchaj膮. - Jego oddech przyspieszy艂, gdy czarne oczy Colina zajrza艂y w g艂膮b jego. - Potrafi膮 wiele r贸偶nych rzeczy.
- Na przyk艂ad? - Cholera, nigdy nie zawi膮偶e mu tego krawata. Mia艂 ochot臋 go przyci膮gn膮膰 do siebie i wbi膰 sw贸j j臋zyk w te gor膮ce usta, a mo偶e i gdzie艣 indziej te偶. Na t膮 my艣l jego penis drgn膮艂 nap臋dzany biegn膮c膮 do niego krwi膮.
- One wola艂yby pokaza膰. - Rozchyli艂 usta i opar艂 si臋 o 艣cian臋. Nie zwi膮zany krawat wysun膮艂 si臋 z r臋ki White'a i wisia艂 swobodnie na piesi Carsona, sprawiaj膮c, 偶e m臋偶czyzna wygl膮da艂, jak bardzo niegrzeczny ch艂opiec. Zw艂aszcza z tymi swoimi oczami, kt贸re wype艂ni艂y si臋 rz膮dz膮 i wypuk艂o艣ci膮 w spodniach, jaka ukaza艂a si臋 po wysuni臋ciu bioder do przodu wr臋cz zach臋caj膮co, co zauwa偶y艂 Colin, zatapiaj膮c wzrok w tamtym miejscu.
- Wyj艣cie... gdziekolwiek chcia艂e艣 i艣膰, mo偶e poczeka膰. - Obliza艂 si臋. W jednej chwili z艂apa艂 Jessie'go w艂adczo za kark i torturowa艂 mu usta swoimi. Po偶era艂 je, b臋d膮c wyg艂odnia艂y i spragniony smaku warg i j臋zyka m臋偶a.
Jessie westchn膮艂 w jego usta, bo tylko na tyle m贸g艂 sobie pozwoli膰, gdy biodra partnera otar艂y si臋 o jego pobudzone krocze, wywo艂uj膮c moc iskier tak du偶膮, 偶e roznieci艂y po偶ar. Zacisn膮艂 palce na jego biodrach i docisn膮艂 je do siebie. Z ulg膮 stwierdzi艂, 偶e reakcja Colina jest prawid艂owa. Nie tylko on by艂 tu twardy i z ka偶d膮 chwil膮 twardnia艂 bardziej.
Colin zapozna艂 si臋 ponownie z wn臋trzem ust m臋偶a, wprawiaj膮c ich j臋zyki w szale艅czy taniec. Taniec, kt贸ry nawet trwa艂 poza ich ustami. Kolejny raz smakowali si臋 wzajemnie, podniecaj膮c z ka偶dym najmniejszym ruchem. Temperatura ros艂a i mimo gor膮ca w艂oski na jego r臋kach stan臋艂y, jakby przyci膮ga艂 je magnes od Carsona. Sk贸ra pokry艂a si臋 g臋si膮 sk贸rk膮, a po plecach kr膮偶y艂y przyjemne ciarki. Napi臋cie ros艂o, kumuluj膮c si臋 w najbardziej strategicznym miejscu. Pomimo tego mia艂 si艂臋, 偶eby oderwa膰 si臋 od spragnionych ust m臋偶a.
- Tego nie by艂o w umowie - wydysza艂 Colin w jego szyj臋, obdarzaj膮c j膮 drobnymi poca艂unkami.
- Nie podpisywali艣my 偶adnej umowy, a ja nie m贸wi艂em, 偶e my nie mo偶emy... o cholera - j臋kn膮艂, kiedy gor膮cy i mokry j臋zyk poliza艂 go po uchu. - M贸wi艂em, 偶e z innnmmm innymi nie... ale myyy... zr贸b jeszcze raz to samo.
- Masz bardzo wra偶liwe ucho. - Ponowne li藕ni臋cie i przygryzienie p艂atka ma艂偶owiny.
- Mam. - To silne, napieraj膮ce na niego cia艂o doprowadza艂o go do pasji. Nie potrafi艂 d艂u偶ej czeka膰. Wsun膮艂 niecierpliwe d艂onie pod koszulk臋 m臋偶czyzny i zbada艂 sk贸r臋. Ka偶de przesuni臋cie palc贸w pozostawia艂o po sobie ogie艅.
- Chod藕 na g贸r臋 - powiedzia艂 Colin i spojrza艂 w oczy m臋偶a. Wyczyta艂 w nich to, co sam czu艂. Nie ma co si臋 oszukiwa膰, bardzo go pragn膮艂 i to nie tylko od tych paru minut. Wpi艂 si臋 w jego usta i zacz膮艂 rozpina膰 mu spodnie. Musia艂 si臋 do niego dobra膰 teraz, natychmiast, nawet tutaj.
- Na g贸r臋 - szepn膮艂 Jessie w przerwie na kr贸tki oddech, zanim ponownie zosta艂 mu odebrany, a ciekawski j臋zyk postanowi艂 zapozna膰 si臋 po raz kolejny z jego migda艂kami.
Obijali si臋 o 艣ciany, sun膮c powoli na pi臋tro, nie mog膮c oderwa膰 od siebie ust, r膮k. R贸s艂 w nich 偶ar tak wielki, 偶e s膮dzili, i偶 ich spali, zanim dotr膮 do sypialni. Colin rozerwa艂 koszul臋 Jessie'go, a guziki rozprys艂y si臋 na wszystkie strony. Jego koszulka ju偶 dawno znalaz艂a spokojne miejsce na kt贸rym艣 ze stopni.
- Lubi艂em j膮.
- Kupisz sobie drug膮. - Pchn膮艂 go na 艣cian臋 i docisn膮艂 do niej. Nie potrafi艂 si臋 odsun膮膰 nawet na milimetr. Kierowa艂o nim po偶膮danie. A jak jeszcze widzia艂 go z rozpi臋tymi spodniami i porozrywanej koszuli, mia艂 ochot臋 go odwr贸ci膰 do siebie ty艂em i wbi膰 si臋 w niego g艂臋boko.
- Chc臋 ci臋 pieprzy膰, d艂ugo i mocno - wysapa艂 Colin.
- To nie gadaj, tylko to r贸b. R贸b wszystko, na co masz ochot臋. - Potrzebowa艂 go w sobie, jak wody na pustyni. Kocha艂 seks. Kocha艂 si臋 oddawa膰 takim do艣wiadczonym facetom. Wiedzieli, co robi膰, by go sobie podporz膮dkowa膰. Si臋gn膮艂 r臋k膮 do pierwszej klamki, na jak膮 natrafi艂 i otworzy艂 drzwi. Poci膮gn膮艂 za sob膮 m臋偶czyzn臋, kt贸ry zsuwa艂 mu spodnie w d贸艂. Zauwa偶y艂 tylko, 偶e s膮 w jego gabinecie, zanim ponownie 艣wiat przed jego oczami zawirowa艂. Colin wsun膮艂 mu r臋k臋 w bielizn臋 i chwyci艂 w pewnym siebie chwycie jego spragnionego cz艂onka. Mia艂 ochot臋 wy膰 z rozkoszy. Sam po chwili zacisn膮艂 d艂o艅 na kroczu m臋偶a i zacz膮艂 ni膮 pociera膰 o wypuk艂o艣膰 w spodniach.
Colin zacisn膮艂 z臋by i ponownie spojrza艂 na pogr膮偶on膮 w przyjemno艣ci twarz Carsona. To si臋 naprawd臋 dzieje. Jeszcze troch臋 i b臋dzie go mia艂. Woln膮 r臋k膮 zdj膮艂 mu przekrzywione na nosie okulary i od艂o偶y艂 na kt贸r膮艣 z p贸艂ek rega艂u. Drug膮 pracowa艂 na jego uwolnionym ze slip贸w penisie, masuj膮c kciukiem mokr膮 g艂贸wk臋.
- Jeszcze troch臋, a si臋 spuszcz臋. - Zadr偶a艂 Jessie. Odsun膮艂 jego r臋k臋 od siebie i upad艂 na kolana. Wtuli艂 twarz w krocze m臋偶a.
- Cholera, wygl膮dasz seksownie taki rozche艂stany z kutasem na wierzchu i kl臋cz膮cy przede mn膮. - Nogi si臋 pod nim ugi臋艂y. Ten facet by艂 powalaj膮cy i zmys艂owy. I on chcia艂 wytrzyma膰 bez tego p贸艂 roku? To by by艂a strata. Na szcz臋艣cie do jego g艂owy nie wpada艂y my艣li o przesz艂o艣ci. Skutecznie zminimalizowa艂yby podniecenie, a tego nie chcia艂. Nie, kiedy mia艂 go takiego przed sob膮.
Jessie rozpi膮艂 mu spodnie i zsun膮艂 do kolan. Poliza艂 cz艂onek przez bielizn臋, kt贸ra by艂a ju偶 wilgotna od wydzielaj膮cego si臋 preejakulatu. Obci膮gn膮艂 materia艂 w d贸艂. Penis m臋偶czyzny uderzy艂 go w twarz. By艂 du偶y, wi臋kszy i grubszy od jego. Wspania艂y. Ten facet by艂 dla niego idealny.
- Widz臋, 偶e lubisz du偶e.
- Nie to, 偶ebym mniejszymi pogardzi艂, - po艂asi艂 si臋 do tego cz艂onka policzkiem - ale uwielbiam olbrzymy.
- To jak tak bardzo je uwielbiasz, to we藕 go w te swoje usta. Widz臋, jak bardzo tego chcesz, a on chce ciebie. - Wypchn膮艂 biodra do przodu i tr膮ci艂 penisem nos m臋偶a. Ca艂y czas patrzy艂 na niego spod przymru偶onych powiek podczas, gdy r臋ce g艂aska艂y Jessie'go po ramionach i karku.
Carson zawarcza艂 i lekko dotkn膮艂 dziurk臋 na czubku cz艂onka j臋zykiem. Zakre艣li艂 k贸艂eczko wok贸艂 niej. Penis sta艂 na baczno艣膰 uniesiony ku g贸rze i nie musia艂 nawet go trzyma膰 d艂oni膮. Sam si臋gn膮艂 do swojego i przesun膮艂 po nim r臋k膮. To spodoba艂o si臋 Colinowi, kt贸ry zasycza艂.
- Wygl膮dasz rozpustnie.
- Zobaczysz, jak b臋d臋 wygl膮da艂 p贸藕niej. - Tym razem z艂apa艂 ten wspania艂y cz艂onek i przycisn膮艂 go do brzucha m臋偶czyzny. Pochyli艂 si臋 i wci膮gn膮艂 zapach m臋偶czyzny i podniecenia swego m臋偶a. Przesun膮艂 j臋zyczkiem w okolicy j膮der, by zaraz je poca艂owa膰 i wzi膮膰 do ust. By艂y pokryte drobnymi w艂oskami. Lubi艂 to. Poczu艂, jak palce Colina wczepiaj膮 si臋 w jego w艂osy, drapi膮c go po g艂owie. Wyda艂 jaki艣 nieartyku艂owany d藕wi臋k aprobaty, maj膮c zaj臋te usta dwoma kuleczkami. Nudz膮c si臋 nimi wypu艣ci艂 je, zajmuj膮c si臋 teraz penisem. Pie艣ci艂 go, ca艂owa艂 liza艂 i ssa艂 na wiele r贸偶nych sposob贸w, a m臋偶czyzna sta艂 na chwiejnych nogach, zaciska艂 palce w jego w艂osach i porusza艂 biodrami, oczekuj膮c tak wiele od tych wprawnych ust i r臋ki, jaka do艂膮czy艂a do s艂odkiej tortury. Nagle zosta艂a przerwana, a poca艂unki obsypa艂y brzuch Colina. R臋ce Jessie'go pomog艂y mu pozby膰 si臋 reszty ubra艅 i skarpet. Wtedy Carson, ca艂uj膮c go i pod膮偶aj膮c w g贸r臋 sam wsta艂 i rozebra艂 si臋 do ko艅ca, omal nie wywalaj膮c si臋 na pod艂og臋.
Colin przytrzyma艂 m臋偶a i gdy tylko Jessie by艂 ca艂kiem nagi, porwa艂 go w swoje ramiona i ponownie si臋gn膮艂 po jego usta. Spodoba艂o mu si臋 ca艂owanie tego m臋偶czyzny. Ich wargi pasowa艂y do siebie idealnie. Przesun膮艂 d艂oni膮 po jego plecach i zatrzyma艂 si臋 na jednym z po艣ladk贸w. Zacz膮艂 go masowa膰, co jaki艣 czas kieruj膮c kt贸ry艣 z palc贸w pomi臋dzy p贸艂kule. Jessie, stoj膮c na palcach, przywar艂 ca艂ym cia艂em do niego tak bardzo, 偶e nawet woda nie mia艂aby prawa wcisn膮膰 si臋 pomi臋dzy nich. Ich twarde cz艂onki ociera艂y si臋 o siebie poruszane minimalnymi ruchami bioder. Coraz wi臋kszy po偶ar roznieca艂 ka偶dy najdrobniejszy gest, a ugasi膰 go m贸g艂 tylko jeden spos贸b. Spos贸b, do kt贸rego zamierza艂 pod膮偶y膰. Ale Colin nie spieszy艂 si臋. Odczuwa艂 wielk膮 przyjemno艣膰 z trawi膮cego cia艂a po偶膮dania.
Carson pog艂臋bi艂 poca艂unek, a trawi膮ca go gor膮czka tylko sprawi艂a, 偶e si臋gn膮艂 pomi臋dzy nich i z艂apa艂 w d艂o艅 oba penisy. Zacisn膮艂 r臋k臋 i pomasowa艂. Nie tak, 偶eby przysz艂o spe艂nienie, ale 偶eby poczu膰 ekstaz臋 i pom臋czy膰 ich obu. Doprowadzi膰 na skraj przepa艣ci, gdzie znajdowa艂 si臋 orgazm i nie pozwoli膰 w ni膮 wskoczy膰. Chcia艂 tam si臋 znale藕膰, ale tylko maj膮c w sobie penisa m臋偶a.
Colin popchn膮艂 go na biurko i gdy Jessie opar艂 si臋 o nie, zrzuci艂 wszystko, co na nim by艂o. Jutro b臋d膮 si臋 g艂owi膰, jak to pouk艂ada膰. Posadzi艂 m臋偶a na blacie i zabra艂 si臋 za ca艂owanie mu szyi oraz ramion. Pobawi艂 si臋 sutkami, zamieniaj膮c je w bardziej twarde, r贸偶owe kamyczki. Wsun膮艂 r臋ce pod kolana partnera i uni贸s艂 mu nogi. Si艂膮 rzeczy Jessie musia艂 po艂o偶y膰 si臋 plecami wzd艂u偶 blatu, a jego biodra trzyma艂y si臋 tu偶 przy kraw臋dzi biurka. Colin pochyli艂 si臋 nad jego spragnionym penisem i poliza艂 od trzonu ku 偶o艂臋dzi. Zatrzyma艂 j臋zyk na w臋dzide艂ku i liza艂 je p艂ask膮 powierzchni膮.
- Wiedzia艂em, 偶e tw贸j j臋zyk jest genialny - krzykn膮艂 Jessie, 艂api膮c szybko powietrze. Czu艂, jak w jego cia艂o wbijaj膮 si臋 miliony igie艂ek daj膮cych mu rozkosz.
Colin ukl臋kn膮艂, przesuwaj膮c biodra m臋偶a bli偶ej siebie. Rozwar艂 jego uniesione nogi wysoko. Z艂apa艂 z臋bami jeden z po艣ladk贸w i ugryz艂 go na tyle, by pozostawi膰 艣lad. Jessie wierzgn膮艂, ale nie oponowa艂 na to. Zw艂aszcza, kiedy miejsce zosta艂o polizane. S艂odki j臋zyk b艂膮dzi艂 dra偶ni膮co po wewn臋trznej stronie ud, kroczu i p贸艂kulach m臋偶a. Gor膮cym oddechem owia艂 sk贸r臋 od j膮der w d贸艂. Colin robi艂 wszystko niezno艣nie powoli pomimo 偶e jego penis przypomina艂 o sobie coraz bole艣niej, a Jessie niecierpliwi艂 si臋, unosz膮c g艂ow臋, by spojrze膰 na niego i biodra, aby dosta膰 to, na co czeka艂. Nawet r臋ce zacisn膮艂 na brzegach blatu. Colin da艂 mu jedno mu艣ni臋cie ust wzd艂u偶 rowka, co spotka艂o si臋 z protestem kochanka, kt贸ry czeka艂 na wi臋cej.
- Zr贸b to. B艂agam. - Zadygota艂, gdy偶 ten subtelny dotyk rozbudzi艂 w nim 偶ar.
Colin przyjrza艂 si臋 jego dziurce. Przyci膮ga艂a go. Nie m贸g艂 si臋 doczeka膰, a偶 si臋 w ni膮 wsunie. Ale najpierw czu艂 potrzeb臋 obejrzenia i skosztowania swego m臋偶a. Pochyli艂 si臋 i zacz膮艂 pie艣ci膰 okolice odbytu czubkiem j臋zyka. J臋k m臋偶a rozszed艂 si臋 po ca艂ym pokoju i tylko upewni艂o to Colina w tym, 偶e dobrze robi.
To by艂o za ma艂o dla Jessie'go. Chcia艂 by膰 spenetrowany, wylizany tym narz膮dem i mokry po jego zabiegach. Pragn膮艂 zatopi膰 si臋 w uniesieniu i rozpada膰 na kawa艂ki j臋cz膮c z przyjemno艣ci.
- Wi臋cej... potrzebuj臋. Jestem czysty, prosz臋. - Ale nie potrafi艂 dok艂adniej wypowiedzie膰 czego potrzebuje.
Mimo tego Colin zdawa艂 si臋 doskonale zna膰 jego reakcje. Jakby czyta艂 w my艣lach swego kochanka. W ko艅cu, ku wielkiej uldze Carsona, j臋zyk m臋偶a zatopi艂 si臋 w jego dziurce, nawil偶aj膮c j膮 od 艣rodka 艣lin膮. Dawa艂 wszystko to, czego oczekiwa艂o spragnione cia艂o.
Zaraz zwariuje. Najch臋tniej to by obr贸ci艂 si臋 na brzuch, sam zacz膮艂 si臋 pieprzy膰 tym j臋zykiem i ociera膰 o jego usta, kt贸re dotyka艂y sk贸rki odbytu i parzy艂y j膮 bole艣nie. Colin doprowadza艂 go do sza艂u i trwa艂o to ca艂膮 wieczno艣膰. Jego otworek zaciska艂 si臋 i otwiera艂, b臋d膮c w pe艂ni rozlu藕nionym i spragnionym czego艣 wi臋kszego. Chcia艂 to przekaza膰 m臋偶owi, ale sapi膮c i j臋cz膮c nie mia艂 jak tego zrobi膰. M贸g艂 tylko kwili膰 ca艂y rozdygotany i czeka膰, a偶 kochanek sam zadecyduje o wszystkim.
Colin wysun膮艂 j臋zyk z niego, popie艣ci艂 go jeszcze tu偶 za j膮drami i spojrza艂 drapie偶nymi oczami na m臋偶a. Uni贸s艂 si臋 i ponownie pochyli艂 nad jego penisem. Zliza艂 nektar, jaki si臋 wydzieli艂 i zassa艂 na narz膮dzie.
- O cholera, Colin. - z艂apa艂 oddech, ale nie na d艂ugo, gdy偶 zaraz Colin wspi膮艂 si臋 na niego, pochyli艂 i ponownie zaw艂adn膮艂 ustami m臋偶a.
- 呕el. Natychmiast - wysapa艂 Colin po przerwaniu poca艂unku. Widzia艂, jak Jessie si臋ga do szuflady biurka, ca艂y czas patrz膮c na kochanka i wkr贸tce poda艂 mu do po艂owy wykorzystany nawil偶acz. - Nie pytam, co on tu robi. - Oczy p艂on臋艂y mu z po偶膮dania.
- Trzeba sobie radzi膰. O tak! - Do jego penisa w trybie natychmiastowym powr贸ci艂y te wspania艂e wargi, a do jego wn臋trza torowa艂y sobie drog臋 dwa 艣liskie palce i pie艣ci艂y go wprawnie, bawi膮c si臋 jego jedwabist膮 sk贸r膮. - Chc臋 ci臋 w sobie - poprosi艂 Carson po jakim艣 czasie.
Wsun膮艂 w niego trzeci palec i musn膮艂 najwra偶liwsze miejsce we wn臋trzu partnera. Ten krzykn膮艂 i spr贸bowa艂 naprze膰 na niego.
- Colin, we藕 mnie. - Popatrzy艂 na niego z g艂odem i pro艣b膮.
- Wygl膮dasz pikantnie, tak mnie prosz膮c. Mam ochot臋 ci臋 zje艣膰.
- Najpierw mnie wypieprz - warkn膮艂 Jessie.
Colin skorygowa艂 pozycj臋, zabieraj膮c palce z niego i zostawiaj膮c go pustym i ch臋tnym. Nala艂 na d艂o艅 lubrykant i nawil偶y艂 sw贸j cz艂onek. Przystawi艂 g艂贸wk臋 do wn臋trza i pomasowa艂 je, patrz膮c na to, jak czubek ociera si臋 o miejsce, w kt贸re si臋 wsunie. Wkr贸tce napar艂 na niego. Nogi Jessie'go wisia艂y na jego ramionach z rozsuni臋tymi udami, dzi臋ki temu unosi艂y jego ty艂ek i Colin swobodnie m贸g艂 si臋 w niego wsun膮膰. Gor膮ce, jedwabiste wn臋trze przyj臋艂o go ch臋tnie. Jessie wiedzia艂, jak si臋 rozlu藕ni膰, by go poch艂on膮膰 w siebie za jednym razem do ko艅ca. Kiedy j膮dra White'a i po艣ladki m臋偶a uderzy艂y o siebie, zatrzyma艂 si臋. Poca艂owa艂 go w kolano, jedn膮 r臋k臋 owijaj膮c wok贸艂 uda.
- Rusz si臋.
Colin za艣mia艂 si臋 tylko, ale nie poruszy艂. Czeka艂, a偶 m膮偶 zacznie go b艂aga膰.
- Nie 艣miej si臋, bo ja tu sza艂u dostan臋. - Sam si臋 poruszy艂. Tak cudownie by艂 wype艂niony, a mi臋艣nie przylega艂y do tego cz艂onka ciasno. - Chc臋 czu膰, jak tw贸j kutas porusza si臋 we mnie. Jak mnie rozpiera, rozci膮ga. - Wyci膮gn膮艂 r臋k臋, z艂apa艂 za udo Colina i bardziej przyci膮gn膮艂 do siebie. Pragn膮艂, aby m臋偶czyzna przenikn膮艂 go ca艂ego.
- Trudno nie ulec takiej pro艣bie. - Pchn膮艂 raz, drugi, trzeci, samemu nie potrafi膮c by膰 cicho. Po pewnym czasie ju偶 nie hamowa艂 si臋 i zacz膮艂 mocno pieprzy膰. Tak, jak tego chcia艂 kochanek. Doskona艂a samokontrola nie pozwoli艂a mu doj艣膰 za szybko i m贸g艂 obdarowywa膰 kochanka g艂臋bok膮 penetracj膮 przed d艂ugi czas, ale byli za bardzo napaleni, by wytrzyma膰 zbyt d艂ugo. Robi艂 k贸艂ka biodrami, uderza艂 pod r贸偶nymi k膮tami, trafiaj膮c w prostat臋 kochanka i posy艂aj膮c go w 艣wiat dozna艅. Pochyli艂 si臋 nad nim na tyle, na ile m贸g艂, nie wychodz膮c z niego i prawie go zginaj膮c w p贸艂.
- Strzep sobie. Chc臋 widzie膰, jak sobie robisz dobrze.
- To ty robisz mi dobrze. - Odrzuci艂 g艂ow臋 do ty艂u. To, co robi艂 z nim penis Colina i sam m臋偶czyzna, nawet jak patrzy艂 na niego, by艂o wspania艂e, niewiarygodne. Si臋gn膮艂 do swej m臋sko艣ci i owin膮艂 wok贸艂 niej place. Zacz膮艂 szybko, w rytm pchni臋膰 m臋偶a, porusza膰 d艂oni膮. - Dochodz臋. - Zadr偶a艂. Nogi mu zadygota艂y, a mi臋艣nie wok贸艂 penisa Colina zacisn臋艂y mocno. Ze szczeliny na g艂贸wce zacz臋艂a wytryska膰 sperma, znacz膮c pier艣 Jessie'go, a ich w艂a艣ciciel rozpad艂 si臋 w silnym orgazmie, pozwalaj膮c sobie krzycze膰, zdzieraj膮c gard艂o. Nie by艂o to wa偶ne. Teraz liczy艂o si臋 spe艂nienie, jakiego doznawa艂.
Colin teraz m贸g艂 sobie pozwoli膰 na p贸j艣cie za m臋偶em. Nie musia艂 nawet d艂ugo wbija膰 si臋 w niego, gdy cia艂em wstrz膮sn膮艂 dreszcz tak silny, 偶e mia艂 wra偶enie, jakby jego j膮dra wybuch艂y.
- O tak - sapn膮艂 i zamkn膮艂 oczy, poddaj膮c si臋 uczuciu. Szczytowa艂 mocno i d艂ugo, przypominaj膮c sobie, jakie jest to uczucie, gdy jest si臋 w kim艣. Silne skurcze z ka偶d膮 chwil膮 s艂ab艂y, ale cia艂o nie przestawa艂o drga膰. Wci膮偶 porusza艂 biodrami, obdarowuj膮c kochanka ostatni膮 kropelk膮 nasienia. Otworzy艂 oczy i napotka艂 wpatrzonego w siebie m臋偶a. Zm臋czonego i rozkosznie lepi膮cego si臋 od spermy m臋偶a. Pr贸bowa艂 unormowa膰 oddech. - Zapomnieli艣my o gumce. - Poca艂owa艂 go czule.
- 呕aden z nas by nie zapomnia艂, jakby nie by艂 pewny, 偶e jest zdrowy - sapn膮艂, kiedy Colin wysun膮艂 si臋 z niego, a za penisem wyp艂yn臋艂a str贸偶ka nasienia. Zapomnia艂, jakie to uczucie. Z pomoc膮 m臋偶a podni贸s艂 si臋 na chwiejnych nogach. Obdarowali si臋 soczystym poca艂unkiem.
- Dobrze si臋 czujesz? - White przytrzyma艂 go w pasie.
- Nogi mi 艣cierp艂y. A czuj臋 si臋 tak, jakby kto艣 w艂a艣nie doskonale wypieprzy艂 m贸j ty艂ek.
- Poka偶臋 ci, jak doskonale mog臋 to robi膰, ale najpierw prysznic.
- Ch臋tnie.
Poszli razem do 艂azienki, gdzie Colin odkr臋ci艂 kurki pod prysznicem i wci膮gn膮艂 pod strumie艅 wody m臋偶a.
- Oszcz臋dno艣膰 wody w tych czasach jest bardzo wa偶na. - Za艣mia艂 si臋 Jessie. Ju偶 doszed艂 do siebie.
- Pewnie. - Poca艂owa艂 go kr贸tko i zacz膮艂 my膰. A jaki艣 czas temu upiera艂 si臋 przy Andrei, 偶e nie b臋dzie mia艂 seksu z Carsonem i co? Teraz planowa艂 kolejny.
- Nie ca艂uj tak, bo zaraz b臋dzie kolejna rundka.
- Tw贸j ty艂ek to wytrzyma?
- Wytrzyma wszystko. A tw贸j? - Si臋gn膮艂 za niego i z艂apa艂 oba po艣ladki d艂o艅mi.
- M贸j te偶, ale 偶eby to dosta膰, musisz powalczy膰. Nie oddaj臋 si臋 dobrowolnie. Robi臋 to bardzo, bardzo rzadko.
- Dzi艣 jestem uleg艂y, ale nast臋pnym razem... - Carson zawiesi艂 znacz膮co g艂os.
- To b臋dzie nast臋pny? - Wsun膮艂 ostro偶nie palce do jego odbytu, na co Jessie nie zaprotestowa艂. Ian nie lubi艂 tego, zawsze go bola艂o i wstydzi艂 si臋. Wymy艂 m臋偶a dok艂adnie ze swego nasienia, podczas gdy Jessie obsypywa艂 jego rami臋 ca艂usami.
Kilka godzin p贸藕niej le偶eli w 艂贸偶ku Carsona ponownie spoceni i oklejeni w艂asnymi sokami.
- Och - westchn膮艂 Colin, le偶膮c na plecach. - Maraton, jak si臋 patrzy. Kilka godzin po 艣lubie, a my si臋 pieprzymy jak kr贸liki.
- Prawid艂owo. Tak powinno by膰. 艢lub i noc po艣lubna - powiedzia艂 ju偶 senny Jessie. W 偶yciu 偶aden facet go tak nie wym臋czy艂 i nie zaspokoi艂 w pe艂ni, jak ten le偶膮cy obok. U艂o偶y艂 si臋 na boku twarz膮 do m臋偶a.
- Masz racj臋. Czyli nasz zwi膮zek jest ju偶 wa偶ny - za艣mia艂 si臋 Colin.
- Mhm... - zamrucza艂 Carson, przytuli艂 si臋 do jego ramienia i prawie natychmiast zasn膮艂.
Jaki艣 czas p贸藕niej przez sen dochodzi艂y do niego st艂umione d藕wi臋ki. Co艣 pomrucza艂 do siebie, chc膮c dalej spa膰, ale nag艂y krzyk wyrwa艂 Carsona ze 艣wiata Morfeusza. Zerwa艂 si臋 i nacisn膮艂 pstryczek w lampce stoj膮cej obok. Blask roz艣wietli艂 pok贸j. Jego oczom ukaza艂 si臋 rzucaj膮cy si臋 po 艂贸偶ku Colin. By艂 ca艂y spocony, zaciska艂 z臋by i oczy, jakby dr臋czy艂y go koszmary. Przypomnia艂 sobie, 偶e kilka dni temu, id膮c w nocy do 艂azienki us艂ysza艂 jakie艣 krzyki z drugiej sypialni. Nie by艂 to jedyny raz. Nawet przez my艣l mu przesz艂o, 偶e Colin ogl膮da jaki艣 film lub robi sobie dobrze, ale to musia艂o by膰 to. Koszmar. Jak cz臋sto White je miewa艂? Poruszy艂 go za rami臋.
- Colin. - Nie by艂o 偶adnej reakcji. - Colin. - Mocniejsze szarpni臋cie. - White, do cholery, obud藕 si臋!
Przera偶ony Colin otworzy艂 oczy. Sapa艂 g艂o艣no, jakby przebieg艂 kawa艂 dystansu, nie maj膮c kondycji.
- Jessie? Co ja tu... - Przypomnia艂 sobie, 偶e wyl膮dowali w tym 艂贸偶ku, bo zn贸w byli nienasyceni.
- Co ci si臋 艣ni艂o? - Zaniepokojony wzrok wwierca艂 si臋 w m臋偶a.
- Niewa偶ne. - Przetar艂 d艂o艅mi twarz i w艂osy.
- Niewa偶ne? M臋cz膮 ci臋 jakie艣 mary senne i to nie pierwszy raz. O co chodzi?
- P贸jd臋 ju偶. - Podni贸s艂 si臋, ale z powrotem opad艂 na po艣ciel. Silna r臋ka trzyma艂a go za rami臋.
- Nie wypuszcz臋 ci臋 st膮d, dop贸ki nie dowiem si臋, co ci臋 m臋czy.
- Po choler臋 ci ta wiedza?
- Liza艂e艣 m贸j ty艂ek, rzn膮艂e艣 mnie i robi艂e艣 mi najwspanialszego loda na 艣wiecie i martwi臋 si臋. Chc臋 wiedzie膰, co ci si臋 艣ni. Nie jestem facetem, kt贸ry przechodzi oboj臋tnie wobec czego艣 takiego. Tak trudno ci to powiedzie膰?
Nie my艣la艂, 偶e tak go by艂o s艂ycha膰. Podci膮gn膮艂 si臋 i opar艂 o wezg艂owie 艂贸偶ka. Zamy艣li艂 si臋 na chwil臋. Wbi艂 w m臋偶a uwa偶ne spojrzenie.
- 艢ni mi si臋 Ian.
- Ian?
- M贸j by艂y partner. By艂em z nim trzy lata.
- To gdzie teraz jest Ian? Zostawi艂 ci臋? - Poprawi艂 si臋 na 艂贸偶ku, siadaj膮c po turecku pod ko艂dr膮.
- Nie 偶yje.
- Tw贸j partner umar艂? - Zimny, nieprzyjemny dreszcz przebieg艂 przez ca艂e cia艂o Carsona.