G贸wniarz 2 6
Dodane przez Aquarius dnia Pa糳ziernika 20 2012 10:08:53
Igor wytrzyma艂 w milczeniu dwa dni, zanim, kompletnie wkurzony ma Ma艂eckiego pochwali艂 si臋 swoim komputerem. By艂 wyj膮tkowo z艂y, bo w艂a艣nie zarobi艂 pa艂臋 z matmy i przechwa艂ki Ma艂eckiego dzia艂a艂y mu na nerwy jak nic nigdy dot膮d. Jak mo偶na by艂o przewidzie膰, Ma艂ecki nie uwierzy艂. Nikt nie uwierzy艂. I chocia偶 Igor tego nie planowa艂, to jednak zaprosi艂 wszystkich niedowiark贸w do domu.
- Ju偶 jestem! – krzykn膮艂, kiedy si臋 rozbierali w przedsionku.
Weszli dalej, a s艂owa powitania zamar艂y na ustach wszystkich. Igor zszokowany patrzy艂 na stoj膮cego przed nim …araba? Zamruga艂 oczami, my艣l膮c, 偶e to przywidzenie, ale nie, arab nie znika艂. 艢niada sk贸ra, d艂uga do kostek, zwiewna szata w kolorze bia艂ym, tak偶e bia艂a chusta na g艂owie, przytrzymywana zamotanym wok贸艂 g艂owy czerwonym kawa艂kiem materia艂u i opadaj膮ca lu藕no na ramiona. Nagle arab podni贸s艂 r臋k臋 do ust, potem przy艂o偶y艂 do serca i uk艂oni艂 si臋 g艂臋boko, m贸wi膮c jednocze艣nie:
- as-salāmu ‘laikum wa rahmatu’llāhi wa barakātuh*
Igor odruchowo odpowiedzia艂:
- wa `alejkum salam**. – Nie wiadomo dlaczego, ale to jako艣 mu utkwi艂o w g艂owie po ostatnim filmie z motywami arabskimi, jaki ogl膮da艂.
- Witaj w domu, sahib. Jakie s膮 twoje 偶yczenia? – odezwa艂 si臋 arab pokornym g艂osem wci膮偶 zgi臋ty w uk艂onie.
- Ja pierdol臋 – dobieg艂o gdzie艣 z ty艂u. – Nic nie m贸wi艂e艣, ze masz s艂u偶膮cego.
- I do tego prawdziwego araba – doda艂 kto艣 inny.
Zanim Igor zd膮偶y艂 cokolwiek odpowiedzie膰, do araba podesz艂a ma艂a, na oko pi臋cioletnia dziewczynka, szarpn臋艂a go za ubranie i powiedzia艂a z pretensj膮 w g艂osie:
- Ujek, cytaj.
M臋偶czyzna wyprostowa艂 si臋, pog艂aska艂 dziecko po g艂owie i odpar艂:
- Ju偶 id臋, kochanie.
W tym momencie czar prys艂, a zdumienie Igora odesz艂o.
- Micha艂?
M臋偶czyzna u艣miechn膮艂 si臋 szeroko, a biel jego z臋b贸w kontrastowa艂a z kolorem sk贸ry tak bardzo, 偶e spokojnie mog艂a stanowi膰 reklam臋 pasty do z臋b贸w, albo innego wybielaj膮cego badziewia do z臋b贸w.
- Zastanawia艂em si臋, kiedy si臋 skapniesz.
- Debilny pomys艂 – mrukn膮艂 coraz bardziej z艂y Igor. Wprawdzie nie zale偶a艂o mu na tym, ale ten g艂upek skompromitowa艂 go przed kolegami z klasy.
- Wcale nie – Micha艂 wci膮偶 u艣miecha艂 si臋. – W艂a艣nie mamy „arabsk膮 noc” i czytamy „Ba艣nie z tysi膮ca i jednej nocy”. Jak chcesz, to mo偶esz do艂膮czy膰.
- Nie, dzi臋ki – burkn膮艂, wci膮偶 jeszcze z艂y.
- O, przyprowadzi艂e艣 koleg贸w – Micha艂 uda艂, 偶e dopiero teraz zauwa偶y艂 go艣ci.
- No i co z tego?
- A nic, ale mog艂e艣 uprzedzi膰. Obiadu nie starczy, b臋d臋 musia艂 kombinowa膰.
- Oni zaraz sobie p贸jd膮. – Nie zamierza艂 si臋 z nimi a偶 tak spoufala膰. - Przyszli tylko zobaczy膰 mojego laptopa, bo nie wierz膮, 偶e go mam.
- Hm – Micha艂 skrzywi艂 twarz udaj膮c, 偶e si臋 zastanawia艂. – Jeszcze pi臋膰 minut temu by艂 w twoim pokoju. No chyba, 偶e nagle dosta艂 n贸g i sam wyszed艂 z domu. Nie min臋li艣cie si臋 z nim przypadkiem? – zapyta艂 z figlarnym u艣miechem, na co jeden z ch艂opak贸w parskn膮艂 艣miechem.
- Znaczy, ze on ma faktycznie takiego laptopa jak m贸wi艂? – zapyta艂 kt贸ry艣 z koleg贸w.
- A co m贸wi艂? – zainteresowa艂 si臋 Micha艂. Ch艂opak jednym tchem wymieni艂 parametry komputera. – A, to si臋 zgadza.
W艣r贸d go艣ci przeszed艂 szmer zaskoczenia.
- No dobra, to wy id藕cie ogl膮da膰 tego laptopa, a ja wracam do czytania bajek. A na obiad i tak zostajecie – u艣miechn膮艂 si臋 i wr贸ci艂 do salonu.
Przeszli do pokoju Igora.
- 艁aa, ale wielki – stwierdzi艂 jeden z ch艂opak贸w – prawie jak m贸j salon.
Igor u艣miechn膮艂 si臋 w duchu zadowolony i odpar艂 niedbale:
- To nic takiego, i tak dosta艂em najmniejszy pok贸j, bo te wi臋ksze ju偶 s膮 zaj臋te.
Po takim tek艣cie zapad艂a cisza, nawet Ma艂ecki siedzia艂 cicho, z dziwnie zaci臋t膮 min膮.
„Czy偶by jego pok贸j by艂 mniejszy”? – pomy艣la艂 Igor, a po plecach a偶 przelecia艂y mu ciarki. Na co艣 takiego nie liczy艂 zupe艂nie.
Kt贸ry艣 z ch艂opak贸w dojrza艂 laptopa i wszyscy rzucili si臋 do ogl膮dania go. Rozgorza艂a dyskusja nad wy偶szo艣ci膮 jednej marki komputer贸w nad drug膮. Igor kompletnie si臋 na tym nie zna艂, wi臋c nie bra艂 w niej udzia艂u, a jedynie przys艂uchiwa艂 si臋. Po chwili odpali艂 laptopa i wszyscy pochylili si臋 nad nim. I zacz臋艂o si臋 „grzebanie” w jego zawarto艣ci i surfowanie po Internecie. Tak ich to wszystkich wci膮gn臋艂o, 偶e nawet nie zauwa偶yli jak szybko czas up艂yn膮艂 i Micha艂 zawo艂a艂 wszystkich na obiad. Go艣cie z ci臋偶kim b贸lem serca oderwali si臋 od komputera i przeszli do kuchni, gdzie przy stole siedzia艂o ju偶 pi臋cioro dzieci, a Micha艂 wci膮偶 w tym swoim arabskim stroju kr臋ci艂 si臋 tam i z powrotem, stawiaj膮c talerze na stole.
- Co si臋 tak patrzysz? – zainteresowa艂 si臋 w pewnym momencie Micha艂, gdy jeden z ch艂opak贸w raz po raz zerka艂 znad talerza w jego stron臋. – Mam co艣 na twarzy?
- Nie, nie! – zaprzeczy艂 gwa艂townie i zmieszany pochyli艂 si臋 nad talerzem, ale d艂ugo nie wytrzyma艂, bo podni贸s艂 g艂ow臋 i wypali艂:
- Pan naprawd臋 jest arabem?
Wszyscy wybuchn臋li 艣miechem.
- No co? – zapyta艂 ch艂opak z pretensj膮 w g艂osie. – Nie m贸wcie, 偶e was to te偶 nie interesuje!
- Nie jestem – odpar艂 Micha艂. – Chocia偶 to jest oryginalny arabski str贸j.
- Naprawd臋? Sk膮d pan go ma?
- Kupi艂em na wycieczce.
- Naprawd臋? Jak tam jest?
- Gor膮co, g艂o艣no, kolorowo i przede wszystkim egzotycznie. – Po czym Micha艂 zacz膮艂 opowiada膰 wra偶enia z wycieczki, a wszyscy s艂uchali go z rozdziawionymi buziami.
- E, to niemo偶liwe – powiedzia艂 jeden z ch艂opak贸w w momencie, gdy Micha艂 wspomnia艂 o podr贸偶y z beduinami przez pustyni臋 na wielb艂膮dzie. – Pan nas nabiera.
Micha艂 roze艣mia艂 si臋.
- Mog臋 wam pokaza膰 zdj臋cia.
- Naprawd臋?! – zdziwienie ch艂opc贸w osi膮gn臋艂o zenit.
- Oczywi艣cie, ale to musicie przyj艣膰 kiedy艣 jeszcze, tych zdj臋膰 jest tak du偶o, 偶e czasu zabraknie 偶eby艣cie je wszystkie obejrzeli.
W tym momencie Igor pr贸bowa艂 zaprotestowa膰, ale zosta艂 przez wszystkich zakrzyczany.
- A nie mogliby艣my dzisiaj nocowa膰 u Igora? – zapyta艂 jeden z ch艂opak贸w.
- No nie wiem. A co na to wasi rodzice? W og贸le wiedz膮, 偶e tu jeste艣cie?
W tym momencie wszyscy wyci膮gn臋li z kieszeni kom贸rki i zacz臋艂o si臋 pertraktowanie z rodzicami. W paru przypadkach Micha艂 musia艂 osobi艣cie porozmawia膰 z rodzicami i potwierdzi膰, 偶e tak, syn jest w艂a艣nie w odwiedzinach u kolegi klasowego, Igora i tak, rodzice Igora nie maja nic przeciwko, 偶eby on tu nocowa艂. Na koniec stan臋艂o na tym, 偶e wszyscy uzyskali zgod臋 rodzic贸w.
- No dobra, skoro wszystko wyja艣nione, to chyba nie mam wyj艣cia, co? – Micha艂 u艣miechn膮艂 si臋. – W takim razie przejd藕cie do salonu, a ja zaraz do was do艂膮cz臋, tylko u艣pi臋 maluchy. Chocia偶 nie, najpierw posprz膮tacie po obiedzie – doda艂 z szata艅skim u艣miechem. Ch艂opcy pr贸bowali protestowa膰, ale uciszy艂 ich jednym pytaniem: - A chcecie us艂ysze膰 wi臋cej opowie艣ci?
Ch艂opcy pos艂usznie zabrali si臋 za sprz膮tanie, a gdy sko艅czyli przeszli do salonu i rozsiedli si臋 na porozk艂adanych wsz臋dzie kolorowych poduszkach.
- Fajnego masz ojca – stwierdzi艂 z podziwem jeden z ch艂opak贸w.
- To nie m贸j ojciec – burkn膮艂 Micha艂, a widz膮c zdziwione spojrzenia, doda艂: - To jego kumpel. On tylko tu mieszka. No, wynajmuje pok贸j.
- A jaki jest tw贸j ojciec?
- Zwyk艂y. – Wzruszy艂 ramionami. – Jak ojciec.
- A co robi?
- Pracuje jako informatyk.
- I mo偶e sobie pozwoli膰 na tak膮 chat臋?
Igor nie zd膮偶y艂 odpowiedzie膰, gdy do salonu wszed艂 Micha艂 przebrany w normalne ciuchy, z do艣膰 du偶ym pud艂em w r臋kach.
- No dobra, maluchy u艣pione, wiec mog臋 si臋 teraz zaj膮c wami – powiedzia艂 stawiaj膮c pud艂o na pod艂odze.
- Co艣 si臋 sta艂o? – zainteresowa艂 si臋, gdy jeden z ch艂opak贸w wgapia艂 si臋 w niego do艣膰 nachalnie. – Nie zmy艂em dok艂adnie charakteryzacji?
- To pan? – zdumia艂 si臋. – Teraz wygl膮da pan zupe艂nie inaczej.
Micha艂 roze艣mia艂 si臋.
- To wcze艣niej to by艂a charakteryzacja. Jeden z moich znajomych pracuje w teatrze.
- Fajnych znajomych pan ma.
Micha艂 roze艣mia艂 si臋.
- S膮 zwyczajni. To co, chcecie pos艂ucha膰 opowie艣ci?
Ch艂opcy przytakn臋li, lecz zanim zd膮偶yli cokolwiek us艂ysze膰, dobieg艂o do nich g艂o艣ne:
- Ju偶 jestem! – Chwil臋 potem w salonie pojawi艂 si臋 Gabriel.
- O, Igor przyprowadzi艂 koleg贸w? – zdziwi艂 si臋.
- Tym razem to jest ojciec Igora – powiedzia艂 Micha艂, na co ch艂opcy wstali i grzecznie, jeden po drugim powiedzieli „dzie艅 dobry”.
- Co robicie? – zainteresowa艂 si臋 Gabriel, kiedy ju偶 grzeczno艣ci zosta艂y dope艂nione.
- Ch艂opcy chcieli 偶ebym im opowiedzia艂 o naszych wycieczkach.
- O, to ja te偶 ch臋tnie pos艂ucham. Mo偶e si臋 w ko艅cu dowiem jakie ty mia艂e艣 konszachty z tymi beduinami.
- To on naprawd臋 podr贸偶owa艂 z Beduinami przez pustyni臋?
- No pewnie, cztery dni nie dawa艂 znaku 偶ycia, a jak wr贸ci艂, to by艂 podejrzanie uchachany. A ja do tej pory nie wiem, co on wtedy z nimi robi艂.
- 艁a艂 – ch艂opcy z podziwem spojrzeli na Micha艂a, a potem na Gabriela. – Musi nam pan o tym opowiedzie膰.
- Bardzo ch臋tnie – Gabriel, ju偶 zastanawia艂 si臋, gdzie偶by tu sobie wygodnie usi膮艣膰, gdy Micha艂 sprzeciwi艂 si臋.
- O nie, m贸j drogi, najpierw obiad.
- A potem zmywanie po obiedzie – doda艂 jeden z ch艂opak贸w.
- Inaczej nici z opowie艣ci – zachichota艂 drugi.
Gabriel spojrza艂 zdziwiony na Micha艂a, ale nic nie powiedzia艂, tylko przeszed艂 do kuchni.
- Wytrzymacie jeszcze chwil臋? – spyta艂 Micha艂. – Jak Gabriel zje, to do nas do艂膮czy, b臋dzie ciekawiej. – Ch艂opcy 偶arliwie potwierdzili. – A w mi臋dzyczasie co powiecie na lody? – I nie czekaj膮c na odpowied藕 ruszy艂 do kuchni.
Wr贸ci艂 chwil臋 potem, nios膮c tac臋 z pucharkami wype艂nionymi lodami i bit膮 艣mietan膮, a kiedy ch艂opcy zajadali deser, do艂膮czy艂 do nich Gabriel. Micha艂 otworzy艂 pud艂o i wyci膮gn膮艂 z niego pierwsze zdj臋cie.
- O, to by艂 zrobione w Indiach. – Rozpocz膮艂 opowie艣膰, kt贸ra sko艅czy艂a si臋 do艣膰 p贸藕no w nocy. Oczywi艣cie co jaki艣 czas musia艂 j膮 przerywa膰, gdy przychodzili rodzice po odbi贸r maluch贸w, ale ch艂opcom to zupe艂nie nie przeszkadza艂o.
- Chyba im si臋 podoba艂o – stwierdzi艂 Micha艂, kiedy ju偶 wszyscy zostali jako艣 rozlokowani i s艂odko spali, a Micha艂 z Gabrielem le偶eli w 艂贸偶ku, przytulaj膮c si臋.
- No raczej, inaczej by nie stwierdzili, 偶e jeste艣 jak Tony Halik – Gabriel roze艣mia艂 si臋. – Chyba jestem zazdrosny. Chocia偶 tego kitu, 偶e chcia艂em ci臋 sprzeda膰 za stado wielb艂膮d贸w nie musia艂e艣 im wciska膰.
Micha艂 roze艣mia艂 si臋.
- I tak nie uwierzyli, po艣miali si臋. Przecie偶 艣miech to zdrowie.
- Mimo wszystko nie powiniene艣 tego m贸wi膰, jeszcze wyjd臋 na nieczu艂ego drania.
- Oj, nie z艂o艣膰 si臋. – Poca艂owa艂 Gabriela. - Czy jeste艣 nieczu艂ym draniem czy czu艂ym kochankiem, kocham ci臋 tak samo.
- I tylko to ci臋 ratuje przez spraniem ci ty艂ka, g贸wniarzu.
- A tak w og贸le to o co jeste艣 zazdrosny?
- S艂ucham? – Gabriel w pierwszej chwili nie zaskoczy艂 o co Micha艂 pyta.
- No, najpierw powiedzia艂e艣, 偶e koledzy Igora uwa偶aj膮, ze jestem niczym Tony Halik, a potem, ze jeste艣 zazdrosny.
- A, to. Wpatrywali si臋 w ciebie jak w obrazek.
Micha艂 roze艣mia艂 si臋.
- Nic na to nie poradz臋, 偶e potrafi臋 zaj膮膰 uwag臋 dzieciak贸w.
- 艁adne mi dzieciaki – mrukn膮艂 Gabriel. – niekt贸rzy z nich pewnie ju偶 maja osiemnastk臋.
- Dzieciaki czy nie, uda艂o mi si臋 ich zainteresowa膰. Ale nie martw si臋, mog膮 si臋 we mnie wgapia膰 ile tylko chc膮, dla mnie istniejesz tylko ty. – Po czym poca艂owa艂 Gabriela w usta.
- Na pewno? – popatrzy艂 na kochanka z udawanym niedowierzaniem.
- Czy偶by艣 chcia艂 偶ebym ci to udowodni艂? – zapyta艂 figlarnie Micha艂, a jego r臋ka znalaz艂a si臋 podejrzanie blisko gabrielowego krocza.
- Ciekawe jak.
W tym momencie Micha艂 odrzuci艂 ko艂dr臋 i usiad艂 na Gabrielu okrakiem, po czym poca艂owa艂 go nami臋tnie.
- Tak mo偶e by膰?
- Na pocz膮tek dobre i to – mrukn膮艂 Gabriel b艂膮dz膮c r臋kami po nagim ciele kochanka.
- Czyli nie mam wyj艣cia, musz臋 si臋 troch臋 napracowa膰.
- A dasz rad臋? – Gabriel coraz bardziej podpuszcza艂 Micha艂a.
- A chcesz si臋 przekona膰?
- Nie mam nic przeciwko – wymrucza艂 Gabriel mi臋dzy jednym poca艂unkiem a drugim. – Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e jutro jest sobota.
- Wiesz, tak mi teraz przysz艂o do g艂owy, 偶e mo偶na by od艣wie偶y膰 te wszystkie zawarte podczas wycieczek znajomo艣ci – powiedzia艂 Gabriel, kiedy ju偶 le偶eli przytuleni do siebie, po upojnym seksie.
- Mo偶e mo偶na, mo偶e nie mo偶na – mrukn膮艂 Micha艂 przysypiaj膮c.
- Co chcesz przez to powiedzie膰?
Micha艂 tylko mrukn膮艂 co艣 niezrozumiale, wi臋c Gabriel przewr贸ci艂 go na plecy i spogl膮daj膮c w oczy powt贸rzy艂:
- Co chcesz przez to powiedzie膰?
Micha艂 otworzy艂 jedno oko i odpar艂:
- Ja z niekt贸rymi utrzymuj臋 kontakt.
- Z kim?
- Jeszcze czego. Nie powiem ci, bo b臋dziesz odgrywa艂 wielkiego zazdro艣nika.
- Ja nie odgrywam, ja JESTEM wielkim zazdro艣nikiem.
- I tak ci nie powiem – powiedzia艂 Micha艂, po czym przekr臋ci艂 si臋 na bok, plecami do Gabriela.
- Ju偶 ja ci臋 zmusz臋 do gadania – mrukn膮艂 Gabriel, po czym zacz膮艂 艂askota膰 kochanka.
Na reakcj臋 nie trzeba by艂o d艂ugo czeka膰. Micha艂 wrzasn膮艂 i podskoczy艂 jak oparzony.
- Odbi艂o ci?
- Gadaj zaraz, z kim utrzymujesz kontakt.
- Nic z tego – Micha艂 pokaza艂 Gabrielowi j臋zyk i chcia艂 wr贸ci膰 do tego co mu przerwano tak brutalnie, gdy Gabriel bez s艂owa rzuci艂 si臋 na niego i zacz膮艂 艂askota膰 we wszystkich mo偶liwych miejscach.
I chocia偶 Micha艂 broni艂 si臋 jak m贸g艂, to niestety jego 艣miech rozbrzmiewa艂 jeszcze d艂ugo w nocy.
Igor jeszcze d艂ugo w nocy nie m贸g艂 zasn膮膰 z wra偶enia. I nawet pochrapywania roz艂o偶onych na pod艂odze, a to w 艣piworach, a to na materacach, czy pod kocami, koleg贸w, nie pomaga艂y mu w tym. Nie s膮dzi艂, 偶e jego ojciec mia艂 takie barwne przygody. My艣la艂, 偶e jest on nudnym facetem, kt贸ry rano wychodzi do pracy, odwala swoje i wraca do domu, a tu takie zaskoczenie. Zazdro艣ci艂 mu. Te偶 by tak chcia艂. Przed oczami zacz臋艂y mu si臋 przesuwa膰 r贸偶ne obrazy, w kt贸rych to on przezywa艂 te wszystkie przygody, to on widzia艂 te wspania艂e rzeczy. Nie wiedzia艂, biedaczek,. 偶e to jeden z wielu szok贸w jaki mu jeszcze zafunduje ta para.




* powitanie arabskie, w t艂umaczeniu: „pok贸j niech b臋dzie z wami i 艂aska i b艂ogos艂awie艅stwo bo偶e”
** kr贸tsza wersja arabskiego powitania, oznacza: „I z Wami (niech b臋dzie) pok贸j. Jest ona odpowiedzi膮 na powitalne „Salam alejkum”, kt贸re oznacza: „pok贸j z Wami”