Zaparz mi herbat臋 20
Dodane przez Aquarius dnia Wrze秐ia 22 2012 14:40:39
Rozdzia艂 dziesiaty - Nieformalne te艣ciowe: starcie pierwsze, runda pierwsza. Gong!





Osiemnaste urodziny powinny by膰 wydarzeniem szeroko omawianym i opiewanym na wszelkie mo偶liwe sposoby, ale 艁ukasz po艣wi臋ci艂 im tylko jedn膮 kartk臋 w swoim szkicowniku, a to te偶 tylko po to, 偶eby by艂o i ju偶. Nie odczuwa艂 takiej potrzeby, ale osiemnastka to jednak wa偶ny epizod, wi臋c niech ju偶 sobie tam jaki艣 rysunek b臋dzie na pami膮tk臋.
Ch艂opak d艂ugo zastanawia艂 si臋 jak na jednej kartce uj膮膰 ca艂膮 imprez臋, a偶 wreszcie wyszed艂 mu rysunek przedstawiaj膮cy kilka grup os贸b. Jedni siedzieli na pod艂odze i rozmawiali (awangarda zawsze i wsz臋dzie), inni pozajmowali krzes艂a i te偶 rozmawiali, cz臋艣膰 ta艅czy艂a, cz臋艣膰 udawa艂a, 偶e ta艅czy, a jeszcze inni podpierali 艣ciany z flaszkami w d艂oniach, opowiadaj膮c sobie spro艣ne anegdoty. 艁ukasz umie艣ci艂 samego siebie niby w 艣rodku, ale jednocze艣nie jego posta膰 zupe艂nie si臋 nie wyr贸偶nia艂a na rysunku. Siedzia艂 nieopodal Anety, swoich kuzyn贸w i Sebastiana, wszyscy razem za艣miewali si臋 z jakiego艣 dowcipu i tylko naprawd臋 wnikliwy obserwator m贸g艂by dostrzec, 偶e pod sto艂em d艂onie 艁ukasza i Sebastiana s膮 ze sob膮 lekko splecione, jakby tylko delikatnie si臋 muska艂y.
Nic doda膰, nic uj膮膰. Og贸lne wra偶enie by艂o chyba ca艂kiem niez艂e, bo ludzie nie narzekali, ale sam 艁ukasz bawi艂by si臋 o wiele lepiej, sp臋dzaj膮c ten dzie艅 tylko i wy艂膮cznie w towarzystwie Sebastiana. A tak, w do艣膰 sporym towarzystwie, nie mogli si臋 nawet do siebie za bardzo zbli偶y膰, o poca艂owaniu to ju偶 nawet nie wspominaj膮c.
Mo偶na by wi臋c rzec, 偶e oczywi艣cie – osiemnastka to wa偶na chwila, ale 艁ukasz naprawd臋 nie prze偶ywa艂 tego jako艣 znacz膮co, a i te偶 zaraz p贸藕niej okaza艂o si臋, i偶 posiada wiele innych, pilnych spraw na g艂owie.
Jedn膮 z nich i w艂a艣ciwie t膮 najwa偶niejsz膮 by艂 fakt, i偶 rodzice postanowili da膰 mu do艣膰 niekonwencjonalny prezent na owe urodziny i 艁ukasz naprawd臋 chcia艂by, 偶eby by艂o to co艣, co mo偶na zapakowa膰 do pude艂ka i wyrzuci膰, gdyby si臋 nie podoba艂o. Niestety, 偶ycie by艂oby zbyt proste. Prezenty by艂 o wiele wi臋kszy i bardziej kosztowny ni偶 ktokolwiek wcze艣niej m贸g艂 podejrzewa膰 i nawet zosta艂by przyj臋ty z entuzjazmem, gdyby nie dotyczy艂 – po艣rednio, ale zawsze – Sebastiana.


– Pok贸j?! Jak to pok贸j?! Ale 偶e… pok贸j? – pyta艂 zdumiony ch艂opak, kiedy rodzice obwie艣cili mu radosn膮 nowin臋, 偶e w ramach osiemnastkowego prezentu pragn膮 przemeblowa膰 mu pok贸j, poniewa偶 jest ju偶 doros艂y i powinien dostosowa膰 wn臋trze do swoich obecnych potrzeb. Ch艂opak momentalnie oniemia艂 i zupe艂nie nie wiedzia艂 jak zareagowa膰.
– My艣leli艣my, 偶e si臋 ucieszysz… – Urszula ju偶 od pewnego czasu nosi艂a si臋 z takim zamiarem i nawet mia艂a od艂o偶on膮 spor膮 sum臋 pieni臋dzy, wi臋c by艂a co najmniej zaniepokojona tak ma艂o entuzjastyczn膮 reakcj膮 syna.
艁ukasz by艂 jednak nie tyle niezadowolony, co po prostu szczerze zaskoczony t膮 informacj膮.
– Ciesz臋 si臋! – oznajmi艂 brunet, kiedy tylko to wszystko do niego dotar艂o. – Przepraszam, po prostu mnie zaskoczyli艣cie! Zupe艂nie si臋 nie spodziewa艂em – przyzna艂. – Ale to jest… 艁a艂! Naprawd臋 super! Ale w jakim sensie przemeblowa膰? – zaciekawi艂 si臋 od razu.
– B臋dziesz mia艂 pe艂n膮 dowolno艣膰. Nowe 艂贸偶ko, szafki, p贸艂ki, biurko, mo偶esz dosta膰 meblo艣ciank臋, jak ci si臋 spodoba – oznajmi艂a Urszula z u艣miechem. – Pod艂oga zostaje ta sama, ale reszta nale偶y tylko do ciebie. Mo偶emy odmalowa膰 艣ciany, co tylko zechcesz.
– Nie mog臋 uwierzy膰! Naprawd臋? To 艣wietnie! – 艁ukasz czu艂, 偶e nie mo偶e zmaza膰 szerokiego u艣miechu ze swojej twarzy, taki by艂 uszcz臋艣liwiony. Nigdy by sam na to nie wpad艂, ale kiedy dosta艂 tak膮 mo偶liwo艣膰, jawi艂o mu si臋 to jako najlepszy prezent, jaki m贸g艂 sobie wymarzy膰.
– Tylko nie licz na inne prezenty – zastrzeg艂a Urszula surowo, jednak z lekkim u艣miechem. – Sk艂ada si臋 na to ca艂a rodzina. To znaczy r贸wnie偶, 偶e masz wybra膰 wszystko m膮drze i odpowiedzialnie, bo teraz tylko od ciebie zale偶y w jakim standardzie b臋dziesz 偶y艂 przez nast臋pnych kilka lat – zastrzeg艂a, ale 艁ukasz wiedzia艂, 偶e m贸wi to ju偶 tylko z poczucia obowi膮zku i tak naprawd臋 wierzy, 偶e pokieruje si臋 rozs膮dkiem. Gdyby nie wierzy艂a, ten pomys艂 nie mia艂by racji bytu. 艁ukasz czu艂 si臋 wniebowzi臋ty.
– Ach, w艂a艣nie – doda艂a jeszcze Urszula. – Pomy艣la艂am, 偶e najlepiej by by艂o, gdyby kto艣 rzuci艂 na to profesjonalnym okiem, skoro ju偶 si臋 bierzemy za tak du偶膮 renowacj臋. Pani Grzechowiak zgodzi艂a si臋 pom贸c, wi臋c zaprosi艂am j膮 na obiad w przysz艂y weekend. B臋dzie mog艂a zobaczy膰 tw贸j pok贸j no i przy okazji wreszcie z ni膮 porozmawiam po ludzku, a nie tylko przez telefon. Sebastian chyba te偶 przyjdzie. A ty nie pr贸偶nuj, tylko poszukaj w Internecie jaki艣 pomys艂贸w na ten pok贸j, 偶eby mie膰 ju偶 co艣 do powiedzenia, kiedy przyjdzie pani Grzechowiak.
艁ukasz, jak przysta艂o na doros艂ego cz艂owieka, nie oplu艂 si臋 ani nie upu艣ci艂 niczego warto艣ciowego na ziemi臋, jednak tylko cudem si臋 przed tym powstrzyma艂. Ca艂y 艣wiat mu si臋 osun膮艂 spod n贸g i ch艂opak poczu艂, 偶e 偶ycie zaczyna mu si臋 wymyka膰 spod kontroli.
Jak to mo偶liwe, 偶e jego mama wiedzia艂a czym si臋 zajmuje Dorota? No jasne, mo偶e i par臋 razy ze sob膮 rozmawia艂y, ale to przecie偶 by艂y tylko rozmowy typu: „Czy jest u was 艁ukasz? Prosz臋 mu przekaza膰, 偶eby odbiera艂 kom贸rk臋, jak do niego dzwoni臋!”. Jakim cudem mog艂y by wi臋c rozmawia膰 na temat swoich profesji? C贸偶, by艂a te偶 opcja, 偶e nie rozmawia艂y, tylko Urszula szukaj膮c architekta wn臋trz trafi艂a na nazwisko Grzechowiak i doda艂a dwa do dw贸ch.
Mniejsza o ci膮g przyczynowy, gorzej b臋dzie ze skutkami! Jasne, mama 艁ukasza o takim spotkaniu wspomina艂a ju偶 nie raz, jednak nigdy nie jawi艂o si臋 ono jako co艣, co faktycznie mo偶e mie膰 kiedy艣 miejsce. A teraz nagle, niespodziewanie, ni z gruszki ni z pietruszki Urszula oznajmia, 偶e za tydzie艅 i Sebastian i Dorota b臋d膮 u nich na obiedzie. Jakby, kurcz臋, nie by艂o nic normalniejszego na 艣wiecie ni偶 jedzenie obiadu ze swoim ch艂opakiem i do tego w towarzystwie rodzic贸w! Je艣li 艣wiat mia艂by si臋 kiedy艣 sko艅czy膰, 艁ukasz ju偶 zna艂 dok艂adny termin i by艂a to najbli偶sza sobota. Ch艂opak wola艂by nawet, 偶eby Apokalipsa zdarzy艂a si臋 wcze艣niej i oszcz臋dzi艂a mu tego obiadu.
*
– Ty s艂ysza艂e艣? – zapyta艂 Sebastian, omijaj膮c grzeczno艣ciowe formu艂ki powitalne i od razu przechodz膮c do konkret贸w.
– Tak, s艂ysza艂em i tak, 艣wiat si臋 ko艅czy. Czy to chcia艂e艣 powiedzie膰? – odpar艂 艁ukasz, za 艣cian膮 ironii chowaj膮c panik臋 wzrastaj膮c膮 z ka偶dym kolejnym dniem.
– Nie b臋dzie tak 藕le – stwierdzi艂 Sebastian, wzruszaj膮c ramionami. – Co mo偶e si臋 sta膰 podczas jednego obiadu?
– Co mo偶e si臋 sta膰?! – 艁ukasz od kiedy si臋 dowiedzia艂, ci膮gle wymy艣la艂 coraz to nowe wersje przysz艂ych wydarze艅. – Twoja mama mo偶e co艣 przypadkiem sypn膮膰, ty mo偶esz si臋 przej臋zyczy膰, ja mog臋 si臋 przej臋zyczy膰, mo偶emy przez nieuwag臋 za d艂ugo na siebie patrze膰 i moja mama mo偶e zacz膮膰 co艣 podejrzewa膰! A gdyby m贸j tata powiedzia艂 co艣 nie tak o gejach, nie wiem dlaczego mia艂by, ale nie wiadomo jak si臋 rozmowa potoczy, to twoja mama od razu zareaguje i k艂贸tnia gotowa. A jakby nie daj Bo偶e wysz艂o, 偶e jeste艣 gejem to ju偶 w og贸le nic tylko sobie w 艂eb strzeli膰! No do cholery jasnej, to jest powa偶na sprawa! – warkn膮艂 ch艂opak i chocia偶 stara艂 si臋 nie pokazywa膰, jaki jest roztrz臋siony, to jednak nie za bardzo mu to wychodzi艂o.
– 艁ukasz, spokojnie. – Sebastian spojrza艂 swojemu ch艂opakowi w oczy i po艂o偶y艂 mu uspokajaj膮co d艂onie na ramionach. – Spokojnie – powt贸rzy艂 wolno, 偶eby na pewno do 艁ukasza dotar艂o to s艂owo. – To tylko jedno popo艂udnie. Przyjdziemy do was, zjemy obiad, porozmawiamy o pogodzie i poopowiadamy kilka zabawnych 偶yciowych anegdotek, moja mama przyjrzy si臋 twojemu pokojowi, da ci kilka rad i pomys艂贸w, po偶egnamy si臋 i p贸jdziemy, a ty odetchniesz z ulg膮 i b臋dziesz si臋 艣mia艂 z tego, 偶e teraz tak panikujesz. Jasne? – oznajmi艂 stanowczo Sebastian tak, jakby nie by艂y to przypuszczenia, ale ju偶 konkretne plany na nast臋pny weekend.
艁ukasz kilka razy wci膮gn膮艂 g艂臋boko powietrze w p艂uca i wypu艣ci艂 je powoli.
– Jasne. B臋dzie dobrze. Damy rad臋. Nic si臋 nie sypnie. Moi rodzice pozostan膮 w s艂odkiej nie艣wiadomo艣ci. To tylko jeden cholerny obiad – mamrota艂 ch艂opak pod nosem, 偶eby dotrze膰 do samego siebie.
– Dok艂adnie tak – doda艂 z naciskiem Sebastian. – A skoro ju偶 si臋 uspokoi艂e艣 to powiedz mi o co chodzi z tym twoim pokojem? – zapyta艂 brunet, pr臋dko zmieniaj膮c temat, 偶eby 艁ukasz odsun膮艂 od siebie nieprzyjemne wizje weekendu.
– A o co ma chodzi膰? – odpar艂 ch艂opak, na kt贸rego twarzy nagle wykwit艂 u艣miech. – Rodzinka na osiemnastk臋 postanowi艂a odnowi膰 mi pok贸j i mog臋 go sobie urz膮dzi膰 jak chc臋 praktycznie od zera – doda艂 z rosn膮cym entuzjazmem.
Sebastian zrobi艂 dziwn膮 min臋, kt贸ra przypomina艂a 艁ukaszowi co艣 pomi臋dzy zdumieniem i zdystansowaniem. Nie potrafi艂 jej zinterpretowa膰 do ko艅ca, jednak zrozumia艂, 偶e Sebastian ma jakie艣 „ale” do tego ca艂ego pomys艂u.
– Fajnie, tylko czy ci to na pewno b臋dzie potrzebne? – zapyta艂 z obaw膮 d艂ugow艂osy po chwili namys艂u. Nie chcia艂 psu膰 swojemu ch艂opakowi rado艣ci, lecz nie do ko艅ca m贸g艂 poj膮膰 rozumowanie jego rodzic贸w.
– Dlaczego? – zdumia艂 si臋 艁ukasz.
– Nie lepiej by by艂o zostawi膰 ci te pieni膮dze na studia, a nie 艂adowa膰 je teraz w pok贸j? – zasugerowa艂 艂agodnie ch艂opak. – Przecie偶 nie b臋dziesz a偶 tak d艂ugo z niego korzysta艂, a skoro mowa o forsie to bardziej ci si臋 przyda na jaki艣 studiach na wynajem mieszkania czy co艣.
艁ukasz mimowolnie zmarszczy艂 brwi, zastanawiaj膮c si臋 nad s艂owami Sebastiana. Nie do ko艅ca je rozumia艂. Chyba widzieli swoj膮 przysz艂o艣膰 w odmiennych barwach.
– Wynajem? Po co mam na studiach wynajmowa膰 mieszkanie? – zdumia艂 si臋.
– E… no 偶eby mie膰 gdzie mieszka膰, nie? Jak gdzie艣 wyjedziesz to chyba wynajem jest oczywisty, nie? – odpar艂 nieco skonsternowany Sebastian.
– A po co mam wyje偶d偶a膰? – 艁ukasz wzruszy艂 ramionami, kompletnie nie rozumiej膮c swojego ch艂opaka. – Przecie偶 w Szczecinie jest du偶o kierunk贸w. Co艣 tutaj dla siebie znajd臋.
– Ah, no chyba 偶e tak – mrukn膮艂 Sebastian nieco przygaszony.
Chyba si臋 nie zrozumieli. Sebastian po liceum zamierza艂 i艣膰 na jakie艣 studia – pewnie co艣 na politechnice, ale raczej nie w Szczecinie. Je艣li ju偶 si臋 rozgl膮da艂, patrzy艂 po uczelniach z ca艂ej Polski. Nie zamierza艂 si臋 ogranicza膰 do tego jednego miasta. Mama pomog艂aby mu wynaj膮膰 jakie艣 mieszkanie, najlepiej z kim艣 na sp贸艂k臋, 偶eby wysz艂o taniej. Znalaz艂by sobie jak膮艣 dorywcz膮 prac臋, zarobi艂 pierwsze pieni膮dze. Pr贸bowa艂by zacz膮膰 偶ycie na w艂asny rachunek. Krok po kroczku, ale jednak. Nigdy nie my艣la艂 o tym zbyt szczeg贸艂owo, nie uk艂ada艂 sobie 艣cis艂ych plan贸w na przysz艂o艣膰, ale je艣li ju偶 przychodzi艂 mu do g艂owy czas po liceum, wydawa艂o mu si臋, 偶e wynajm膮 sobie co艣 razem z 艁ukaszem. To by zakrawa艂o na dobry start. Pomieszkaliby ze sob膮 na studiach, a jak to by si臋 dalej u艂o偶y艂o, tego ju偶 nie wiedz膮 nawet najstarsi g贸rale. Niemniej jednak od czego艣 wypada艂oby zacz膮膰.
Teraz jednak 艁ukasz o艣wiadczy艂 mu, 偶e raczej nie widzi si臋 na studiach poza Szczecinem, co powa偶nie uszczupla艂o rozwa偶ania Sebastiana. W Szczecinie oczywi艣cie te偶 mogliby sobie wynaj膮膰 mieszkanie, ale naprawd臋 nie mia艂oby to sensu, skoro obaj i tak tu mieszkaj膮. Zreszt膮 Sebastian przegl膮daj膮c szczeci艅skie uczelnie naprawd臋 nie widzia艂 zbyt wiele rzeczy dla siebie. W g艂臋bi serca widzia艂 siebie w Poznaniu lub Krakowie. No i 艁ukasz te偶 zak艂ada艂, 偶e od rodzic贸w si臋 raczej niepr臋dko wyprowadzi. To nie mia艂o dla Sebastiana najmniejszego sensu. Czy 艁ukasz nie chcia艂 si臋 wyrwa膰? P贸j艣膰 w 艣wiat? Oderwa膰 od tego gniazdka, cotygodniowych wyjazd贸w na wie艣? Czy naprawd臋 nie chcia艂by mie膰 czego艣 w艂asnego, najlepiej dzielonego w艂a艣nie z nim – Sebastianem? To przecie偶 nawet nie by艂oby takie dziwne – mieszka膰 z kumplem. Na pewno mniej dziwne ni偶 mieszkanie z przyjaci贸艂k膮, bo w t臋 przyja藕艅 i tak nikt by nie uwierzy艂. Skoro i tak kryje si臋 z orientacj膮, spokojnie mogliby razem zamiesza膰. I pewnie nawet rodzice 艁ukasza nie patrzyliby na to krzywo. Wiadomo, 偶e czynsz podzielony na dwa jest milszy dla portfela.
– Hej, co艣 si臋 sta艂o? – zaniepokoi艂 si臋 od razu 艁ukasz, widz膮c min臋 Sebastiana.
D艂ugow艂osy zmarszczy艂 brwi, ale nie wiedzia艂 jak odpowiedzie膰.
– Nie, nic – westchn膮艂 po chwili, nie wspominaj膮c o swoich przemy艣leniach.
– To nie s膮 jakie艣 sztywne plany czy co艣 – po艣pieszy艂 z wyja艣nieniami 艁ukasz. – Je艣li nagle odkryj臋 studia idealne dla mnie w innym mie艣cie, nie s膮dz臋 by by艂 to problem. Tylko p贸ki co nic takiego nie widz臋 – doda艂, wzruszaj膮c ramionami.
Sebastian prawie si臋 zagotowa艂, s艂ysz膮c to o艣wiadczenie. Widzisz, idioto, tylko nie mo偶esz tego za-u-wa-偶y膰!, prychn膮艂 sam do siebie w my艣lach. Dla niego – i prawdopodobnie dla wszystkich innych znajomych 艁ukasza r贸wnie偶 – wyb贸r kierunku studi贸w by艂 oczywisty. Sebastian nie zna艂 nikogo innego, kto mia艂by tak idealnie ukierunkowane zdolno艣ci, ani te偶 nikogo, kto tak zawzi臋cie by temu zaprzecza艂. Chocia偶 艁ukasz zdawa艂 sobie spraw臋 z w艂asnego talentu, upar艂 si臋, by traktowa膰 to tylko i wy艂膮cznie jak hobby. Sebastian niemal偶e zgrzyta艂 z臋bami za ka偶dym razem, gdy brunet to powtarza艂. Wed艂ug niego 艁ukasz nas艂ucha艂 si臋 za du偶o idiotycznych informacji o tym, jaki to jest g艂臋boki kryzys, nie ma pracy i wszyscy ludzie id膮cy na ASP z marszu mog膮 sobie rezerwowa膰 kwatery „ulica podmostowa, karton pi膮ty”.
Przeci臋tny student faktycznie m贸g艂 si臋 o to martwi膰, ale 艁ukasz? No naprawd臋! Sebastian na w艂asne oczy widzia艂 prace swojego ch艂opaka! Idealnie wycieniowane i naszkicowane tak precyzyjnie, 偶e wygl膮da艂y niemal偶e jak zdj臋cia. D艂ugow艂osy wierzy艂, 偶e 艁ukasz naprawd臋 m贸g艂by zosta膰 wielkim artyst膮. Oczywi艣cie, Sebastian si臋 nie zna艂, ale przecie偶 ta nauczycielka od rysunku – Agnieszka – te偶 wyra偶a艂a si臋 w samych superlatywach o talencie 艁ukasza! Naprawd臋, to nie jest co艣, co mo偶na odtr膮ci膰 na rzecz na przyk艂ad matematyki, bo „nawet mi wychodzi”.
Bzdura! Po prostu bzdura! Odrzuca膰 co艣, w czym jest si臋 艣wietnym dla czego艣, w czym jest si臋 zaledwie przeci臋tnym. Sebastian 艂upn膮艂by g艂ow膮 w 艣cian臋, gdyby mog艂o to co艣 zmieni膰.
Sebastian pr贸bowa艂 o tym rozmawia膰 ze swoim ch艂opakiem, ale ten go po prostu nie s艂ucha艂.
– Ciesz臋 si臋, 偶e ci si臋 podobaj膮 – odpowiada艂, przygl膮daj膮c si臋 w艂asnym rysunkom. – Ale to wcale nie znaczy, 偶e s膮 ewenementem na nie wiadomo jak膮 skal臋. Ty wiesz ilu ludzi na 艣wiecie zajmuje si臋 rysunkiem? Jacy to s膮 wielcy arty艣ci?
Ka偶dy wielki artysta by艂 kiedy艣 ma艂ym artyst膮. Ci臋偶ko pracowa艂 na swoje nazwisko. Sebastian uwa偶a艂, 偶e 艁ukasz te偶 powinien zacz膮膰. Rysowa膰, rysowa膰 i jeszcze raz rysowa膰, ale przy tym bra膰 udzia艂 w r贸偶norakich konkursach i wyrabia膰 sobie mark臋. Sebastian przecie偶 dobrze wiedzia艂, 偶e to, w czym jego ch艂opak bra艂 udzia艂 w zesz艂ym roku, to nie by艂 jaki艣 tam konkursik z nagrodami dla lice贸w, tylko ju偶 powa偶na impreza artystyczna. Niech wi臋c 艁ukasz przestanie mu wciska膰 kit, 偶e nie m贸g艂by by膰 kim艣 wielkim! Sebastian by艂 przekonany, 偶e 艁ukasz wr臋cz powinien do tego d膮偶y膰. Tylko niech偶e ten idiota wreszcie uwierzy w siebie!
– Jasne, ja te偶 jeszcze nie wiem gdzie p贸jd臋 na studia – westchn膮艂 wreszcie Sebastian, kontynuuj膮c 贸w nieprzyjemny temat. – Tylko nie chc臋 sobie zamyka膰 drzwi przed nosem ju偶 na samym starcie – doda艂.
– Nie ma co si臋 teraz tym wszystkim przejmowa膰. Jeszcze nam si臋 to jako艣 pouk艂ada. – 艁ukasz u艣miechn膮艂 si臋, wzruszaj膮c niedbale ramionami. Nie czu艂 potrzeby rozmawiania na temat przysz艂o艣ci, b臋d膮c dopiero w drugiej klasie liceum.
Sebastian za to poczu艂 si臋 co najmniej zaniepokojony.
– Jasne, pewnie masz racj臋 – mrukn膮艂 ugodowo. Wcale jednak nie u艣miecha艂o mu si臋 odk艂adanie takich rozm贸w na przysz艂o艣膰. Kiedy maj膮 skonfrontowa膰 swoje 偶yciowe plany? Po maturze? Przy sk艂adaniu papier贸w na uczelnie?
A mo偶e b臋d膮 tak d艂ugo unika膰 tego tematu, a偶 wreszcie ka偶dy z nich zrobi po swojemu i oka偶e si臋, 偶e sko艅cz膮 w dw贸ch r贸偶nych kra艅cach Polski? B臋d膮 do siebie je藕dzi膰, dzwoni膰, czy po prostu si臋 rozstan膮, bo tak 艂atwiej?
Dramatyzuj臋, oceni艂 po chwili Sebastian i by膰 mo偶e mia艂 racj臋. Mimo to cholernie nie podoba艂o mu si臋 odk艂adnie 偶ycia na p贸藕niej. Jak d艂ugo mo偶na to wytrzyma膰?
*
艁ukasz nie unikn膮艂 wszechogarniaj膮cego stresu, za to uda艂o mu si臋 go znacznie zredukowa膰, kiedy us艂ysza艂, 偶e w sobot臋 ojciec b臋dzie musia艂 za艂atwi膰 jakie艣 s艂u偶bowe sprawy poza miastem i niestety nie b臋dzie go na obiedzie. To sprawi艂o, 偶e mniej wi臋cej po艂owa zdenerwowania usz艂a z 艁ukasza z miejsca, bo to o po艂ow臋 mniej ludzi, przed kt贸rymi nale偶y mie膰 g臋b臋 na k艂贸dk臋. Ponadto ojciec to jednak facet z krwi i ko艣ci i jednak nawet gdyby co艣 si臋 rypn臋艂o, 艁ukasz podejrzewa艂, 偶e jego mama przyj臋艂aby to lepiej. Nieco lepiej. Tylko ciut. Ale zawsze. Faceci chyba zawsze reagowali gorzej na gej贸w, chyba 偶e akurat sami nimi byli. Poza ty brunet pami臋ta艂 r贸wnie偶, 偶e po tej ca艂ej historii z jego paskudn膮 i przeogromn膮 gor膮czk膮, kiedy to d艂ugow艂osy zaci膮gn膮艂 go p贸艂przytomnego do domu, jego matka patrzy艂a na Sebastiana o wiele przychylniej.


Kiedy wreszcie nasta艂 sobotni ranek, 艁ukasz wsta艂 bardzo wcze艣nie, poniewa偶 spanie nie wyda艂o mu si臋 zbyt odpowiednie w takiej chwili. Stres ju偶 mu nieco przeszed艂, jednak mimo to nie m贸g艂 zmru偶y膰 oka. Mama zawo艂a艂a go na 艣niadanie, zjad艂 i wr贸ci艂 do siebie do pokoju. Siad艂 i zacz膮艂 rysowa膰 – nie wiedzia艂 innej drogi, by zaj膮膰 sobie czym艣 my艣li.
Najpierw narysowa艂 siebie, jak si臋 denerwuje, potem swoj膮 mam臋 siedz膮c膮 wraz z Dorot膮 przy jednym stole, ale i tak sko艅czy艂 rysuj膮c Sebastiana po raz n-ty. Ostatnio zawsze ko艅czy艂 ze szkicami Sebastiana pod o艂贸wkiem. Sebastian te偶 mu zawsze najlepiej wychodzi艂.
艁ukasz w艂a艣nie muska艂 ko艅c贸wk膮 zaostrzonego grafitu usta d艂ugow艂osego, dopieszczaj膮c je w nawet najmniejszych detalach, kiedy zadzwoni艂 dzwonek. Ch艂opak poderwa艂 si臋 z krzes艂a jak oparzony, zerkaj膮c na godzin臋.
O 偶esz kurwa ma膰!, pomy艣la艂, co wskazywa艂o na to, 偶e dzwoni艂 prawdopodobnie nie kto inny jak Dorota z Sebastianem.
– 艁ukasz, jeste艣? Chod藕! – zawo艂a艂a Urszula, wchodz膮c do jego pokoju. Ch艂opak oderwa艂 si臋 od rysowania, od艂o偶y艂 o艂贸wek i zacz膮艂 wstawa膰 z krzes艂a.
– Ale艣 si臋 ca艂y umaza艂! – westchn臋艂a kobieta z dezaprobat膮, ale wysz艂a z pokoju i zacz臋艂a podchodzi膰 do drzwi wej艣ciowych. 艁ukasz zamkn膮艂 sw贸j pok贸j i podrepta艂 za ni膮, staraj膮c si臋 zetrze膰 grafit z przedramion chocia偶 odrobin臋. Uda艂o mu si臋 go niestety tylko bardziej rozmaza膰.
– Dzie艅 dobry, zapraszam do 艣rodka. – Urszula otworzy艂a drzwi i z ciep艂ym u艣miechem odst膮pi艂a go艣ciom miejsca w progu.
Posypa艂y si臋 dwa „dzie艅 dobry” ze strony Doroty, Sebastiana no i 艁ukasza, a tak偶e szybkiego „cze艣膰” wymienionego ju偶 tylko przez nastolatk贸w.
D艂ugow艂osy spojrza艂 pokrzepiaj膮co na 艁ukasza, jakby chcia艂 mu jeszcze przekaza膰 „nie martw si臋, wszystko b臋dzie dobrze”.
– To jak robimy? Najpierw siadamy do sto艂u, czy mo偶e na pocz膮tku obejrz臋 ten pok贸j 艁ukasza? – zapyta艂a Dorota, a kr贸tkow艂osy u艣wiadomi艂 sobie jedn膮 rzecz, kt贸ra sprawi艂a, 偶e pot momentalnie wst膮pi艂 na jego czo艂o.
Niedoko艅czony szkic przedstawiaj膮cy Sebastiana wci膮偶 le偶a艂 spokojnie na jego biurku, tylko czekaj膮c a偶 zobaczy go Urszula, kiedy tylko przest膮pi pr贸g pokoju. Nie by艂 to akt – nic podobnego. W艂a艣ciwie zwyczajny rysunek. Ot, Sebastian siedz膮cy na niskim murku tu偶 przy ich szkole. Opieraj膮cy 艂okcie o kolana, trzymaj膮cy d艂onie tak, 偶e styka艂 ze sob膮 opuszki swoich palc贸w przed nosem. Mia艂 mo偶e nieco zalotne spojrzenie. Tak tylko troszeczk臋. Niby nic, ale 艁ukasz poczu艂 paniczny strach przed tym, 偶e jego mama mo偶e to zobaczy膰.
Jak mia艂 to powstrzyma膰? Przecie偶 nie m贸g艂 nagle si臋 zerwa膰 i polecie膰 do pokoju, jakby si臋 tam co najmniej pali艂o! Wtedy to mogliby go pos艂a膰 do psychiatryka nawet bez wykrycia jego orientacji!
Uspok贸j si臋, 艁ukasz, nakaza艂 sobie w my艣lach. Po prostu co艣 wymy艣li i wskoczy do swojego pokoju przed nimi. Znajdzie jak膮艣 艂atw膮 i prost膮 wym贸wk臋. Wystarczy sekunda, by schowa膰 kartk臋 do szuflady. Tylko momencik!
– Decyzja nale偶y do pani – odpar艂a Urszula, jednocze艣nie prowadz膮c go艣ci kr贸tkim korytarzem do wn臋trza mieszkania.
– To mo偶e najpierw zobacz臋 pok贸j, a podczas obiadu pomy艣limy co z nim zrobi膰 – zdecydowa艂a Dorota.
艁ukasz w艂a艣ciwie nie wiedzia艂 jak ma si臋 przy niej zachowa膰. Normanie – czyli jak przychodzi艂 do Sebastiana – rozmawia艂 z ni膮 na luzie, m贸wi艂 jej po imieniu, 偶artowa艂 z ni膮 i og贸lnie rzecz ujmuj膮c zupe艂nie nie wida膰 by艂o, 偶e ona jest matk膮 jego ch艂opaka. Po prostu dobrze si臋 dogadywali. Dorota lubi艂a 艁ukasza, a 艁ukasz lubi艂 Dorot臋. A 偶e kobieta zna艂a si臋 na sztuce to jeszcze dodatkowo cz臋sto zerka艂a na prace 艁ukasza i dawa艂a mu rady, lub po prostu go chwali艂a. Zna艂a si臋, wi臋c potrafi艂a doceni膰 jego talent.
Teraz jednak sytuacja wygl膮da艂a zupe艂nie inaczej, wi臋c 艁ukasz nieco zg艂upia艂. Jak mia艂 si臋 zwraca膰 do Doroty przy swojej mamie? Gdyby m贸wi艂 jej po imieniu, by艂oby to chyba nieco dziwne. Z drugiej jednak strony chyba nie powinien si臋 znowu przestawia膰 na per pani, skoro to ju偶 dawno nie obowi膮zywa艂o. Masakra. Co za idiotyczne problemy?
– W porz膮dku – odpar艂a Urszula. – Zapraszam t臋dy.
Sebastian r贸wnie偶 si臋 stresowa艂, ale nie chcia艂 tego po sobie pokaza膰, 偶eby 艁ukasz si臋 nie zorientowa艂 i nie zdenerwowa艂 jeszcze bardziej. I tak ju偶 mia艂 do艣膰 nerw贸w jak na jedno popo艂udnie.
艁ukasz za to z ka偶dym krokiem wpada艂 w coraz wi臋ksz膮 panik臋. Nadal nie mia艂 poj臋cia jak schowa膰 sw贸j rysunek, nim dojrz膮 go oczy Urszuli.
Mama 艁ukasza otworzy艂a drzwi i przepu艣ci艂a Dorot臋 przodem. Ch艂opak postanowi艂 podbiec do biurka zaraz jak si臋 dostanie do pokoju, bo cho膰 b臋dzie to dziwnie wygl膮da艂o, naprawd臋 nie chcia艂 by Urszula zobaczy艂a t膮 prac臋.
Dorota k膮tem oka dojrza艂a jego panik臋. W pierwszej chwili nie pojmowa艂a o co chodzi, jednak kiedy Urszula odwr贸ci艂a si臋 na moment, by zapali膰 艣wiat艂o, Dorota dostrzeg艂a rysunek przedstawiaj膮cy swojego syna na biurku. By艂a bli偶ej ni偶 艁ukasz, dlatego pr臋dko odwr贸ci艂a obraz na drug膮 stron臋, nim dojrza艂a do Urszula.
Kr贸tkow艂osy odetchn膮艂 z ulg膮 i Dorota wiedzia艂a ju偶, 偶e dobrze odczyta艂a panik臋.
– Dzi臋ki – mrukn膮艂 szeptem.
– Niez艂y – odpar艂a Dorota wskazuj膮c na rysunek. – Prawie jak zdj臋cie.
– 艁ukasz, mog艂e艣 chocia偶 troch臋 posprz膮ta膰, wiesz? – G艂o艣ne wyra偶enie dezaprobaty przez Urszul臋 oderwa艂o 艁ukasza i Dorot臋 od rysunku.
– Przecie偶 jest porz膮dek – broni艂 si臋 ch艂opak niemrawo.
Urszula ju偶 tylko westchn臋艂a ci臋偶ko w odpowiedzi.


– 艁ukasz – zacz臋艂a Dorota, kiedy ju偶 wszyscy we czw贸rk臋 usiedli przy stole – powiedz mi, co by艣 tam chcia艂 zrobi膰. O jakim kolorze 艣cian my艣lisz? O jakich meblach? Jaki艣 styl architektoniczny szczeg贸lnie lubisz? – wypytywa艂a kobieta.
艁ukasz pomy艣la艂 przez moment, drapi膮c si臋 po karku.
– Wiesz, ja si臋 na tych stylach za bardzo nie znam – mrukn膮艂.
– 艁ukasz, jak ty si臋 do pani odzywasz! – skarci艂a go momentalnie Urszula. Ch艂opak spojrza艂 na ni膮 ze zdumieniem.
– Ale co ja takiego powiedzia艂em? – zapyta艂 szczerze zaskoczony. Po chwili zorientowa艂 si臋, 偶e po prostu powiedzia艂 do Doroty na „ty”.
– Spokojnie, ju偶 dawno prosi艂am, 偶eby mi m贸wi艂 po imieniu – pospieszy艂a z wyja艣nieniem Dorota.
– 艁ukasz, ale to nie wypada. – Urszula mimo wszystko obstawa艂a przy swoim.
– Naprawd臋, sama go do tego namawia艂am . – Dorota postanowi艂a broni膰 艁ukasza do ko艅ca. – Nie ma potrzeby, by m贸wi艂 mi per pani. To takie oficjalne. Nie przepadam za tym – wyja艣ni艂a. – W艂a艣ciwie mo偶e my r贸wnie偶 przesz艂yby艣my na „ty”? – zaproponowa艂a od razu.


W tym momencie Dorota z Urszul膮 istotnie zacz臋艂y sobie m贸wi膰 po imieniu, chocia偶 tak naprawd臋 tylko Dorota zna艂a pow贸d tej nag艂ej poufa艂o艣ci. Zaproponowa艂a to, poniewa偶 wola艂a jak najpr臋dzej zacz膮膰 kruszy膰 bariery mi臋dzy sob膮 a rodzicami 艁ukasza. Podejrzewa艂a, 偶e przysz艂o艣ci to si臋 bardzo przyda. Nie wiadomo, jak to b臋dzie, kiedy 艁ukasz postanowi si臋 ujawni膰, ale Dorota wola艂a budowa膰 przyjacielskie stosunki, a nie ju偶 na wst臋pie wznosi膰 kolejne przeszkody.


– Mog臋 poleci膰 kilka porz膮dnych sklep贸w z meblami oraz kilka os贸b, kt贸re znam i kt贸re mog艂yby si臋 zaj膮膰 malowaniem 艣cian. Jestem pewna, 偶e 艁ukasz sobie sam 艣wietnie poradzi z wyborem odpowiedniego koloru – oznajmi艂a Dorota, kiedy ju偶 wypyta艂a 艁ukasza co i jak chcia艂by zrobi膰 w swoim pokoju. P贸藕niej zwr贸ci艂a si臋 ju偶 bezpo艣rednio do niego: – Tylko uwa偶aj, bo nie masz tam za dobrego o艣wietlenia. Nie wybieraj nic zbyt ciemnego, bo b臋dzie ponuro – doradzi艂a.


Sebastian wci膮偶 do艣膰 sceptycznie podchodzi艂 do tego ca艂ego pomys艂u, jednak ju偶 postanowi艂 niczego nie komentowa膰. 艁ukasz si臋 cieszy艂 i to by艂o najwa偶niejsze.
– A ty, Sebastian, na jakie studia si臋 wybierasz? – Pytanie Urszuli u艣wiadomi艂o ch艂opakowi, 偶e na moment musia艂 si臋 wy艂膮czy膰 z rozmowy.
– Em… albo architektura albo jakie艣 budownictwo. Na pewno politechnika – odpar艂 po chwili namys艂u, dziwi膮c si臋, 偶e rozmowa nagle zesz艂a w jego kierunku.
– Dobrze, 偶e masz jaki艣 pomys艂 na siebie – uzna艂a Urszula z u艣miechem. – Bo 艁ukasz wci膮偶 si臋 miota, prawda? – zerkn臋艂a na swojego jedynaka znacz膮co.
– Co ja poradz臋, 偶e z niczego si臋 nie wyr贸偶niam – westchn膮艂 ch艂opak.
Sebastian niemal偶e uderzy艂 g艂ow膮 w st贸艂 z rozpaczy.
– Naprawd臋 nie my艣la艂e艣 o ASP? – wtr膮ci艂a Dorota ze szczerym zdumieniem.
艁ukasz rzuci艂 jej zdesperowane spojrzenie pod tytu艂em „czy mo偶emy nie porusza膰 tego tematu?”.
– Mam nadziej臋, 偶e m贸j syn znajdzie sobie co艣, po czym mia艂by bardziej stabilne godziny pracy – odpar艂a Urszula. Sama by艂a urz臋dniczk膮, mia艂a odg贸rnie ustalony dzie艅 i codziennie pracowa艂a w tych samych godzinach. Nie umia艂a sobie wyobrazi膰 偶ycia, kiedy raz si臋 ma zlecenie 颅– i wtedy sp臋dza si臋 nad nim ca艂e dnie – a raz si臋 nie ma zupe艂nie nic do roboty. Kobieta przywyk艂a do swojej rutyny.
– Nigdy nie wiadomo, jak si臋 偶ycie potoczy – odpar艂a enigmatycznie Dorota, a Urszula z tym stwierdzeniem nie mog艂a si臋 nie zgodzi膰.


Przy najbli偶szej dogodnej okazji 艁ukasz wraz z Sebastianem zmyli si臋 od sto艂u i poszli do pokoju tego pierwszego, zostawiaj膮c Dorot臋 wraz z Urszul膮 same.
– Widzisz, nie by艂o wcale tak 藕le – skwitowa艂 Sebastian, kiedy tylko zamkn臋li za sob膮 drzwi.
– Nie, sk膮d偶e – prychn膮艂 kr贸tkow艂osy. – Tylko by艂o dr臋two i niezr臋cznie i Dorota si臋 nie zgadza艂a z moj膮 mam膮 i wygl膮da艂y, jakby si臋 zaraz mia艂y pok艂贸ci膰. Ja nie wiem, co si臋 stanie, skoro teraz zosta艂y tam same – j臋kn膮艂 w eter 艁ukasz.
– E tam, zdawa艂o ci si臋. – Sebastian machn膮艂 na to wszystko r臋k膮. – Jeszcze znajd膮 wsp贸lny j臋zyk. Tylko trzeba im do tego da膰 okazj臋, a w艂a艣nie to zrobili艣my. Zaprzyja藕ni膮 si臋 w trymiga.
– Albo Dorota wyjdzie czym pr臋dzej i wi臋cej tu nogi nie postawi – mrukn膮艂 pesymistycznie 艁ukasz, podpieraj膮c 艣cian臋, jakby si臋 mia艂a zaraz zawali膰.
– E tam, ty zawsze widzisz wszystko w najczarniejszych barwach – skwitowa艂 Sebastian. – Troch臋 optymizmu!
艁ukasz westchn膮艂.
– Stary, widzia艂e艣 ich miny? – odpar艂 sm臋tnie. – Jak ju偶 sko艅czyli艣my omawia膰 m贸j pok贸j, dalsza rozmowa by艂a dla nich jak膮艣 katorg膮! Maj膮 odmienne pogl膮dy chyba na wszystkie tematy, od spojrzenia na homoseksualizm zaczynaj膮c, a na wizji mojej przysz艂o艣ci ko艅cz膮c. Seba, one nie rzuci艂y si臋 na siebie tylko dlatego, 偶e s膮 dobrze wychowane i etykieta im nie pozwala! – j臋kn膮艂.
– Spokojnie. Nie przesadzaj. Jestem pewien, 偶e kiedy艣 si臋 dogadaj膮 – mrukn膮艂 Sebastian, cho膰 nieco mniej przekonywaj膮co ni偶 na pocz膮tku.
– Nie wierz臋 w to.
– Nie b臋d膮 mia艂y wyj艣cia – skwitowa艂 Sebastian z zadziornym u艣miechem.
– Dlaczego nie?
– Bo jak my b臋dziemy razem, to one b臋d膮 musia艂y si臋 raz po raz spotyka膰 oboj臋tnie, czy si臋 polubi膮 teraz czy nie – stwierdzi艂 d艂ugow艂osy. – Wi臋c ja im szczerze radz臋, 偶eby dobrze zacz臋艂y ju偶 na samym pocz膮tku.


I wtedy us艂yszeli 艣miech dochodz膮cy zza 艣ciany.
– Nie wierz臋 – oznajmi艂 艁ukasz po chwili ciszy, jaka mi臋dzy nimi nasta艂a. – To omamy s艂uchowe, nic poza tym.
Ale potem us艂yszeli podobny 艣miech jeszcze raz i tym razem brzmia艂 jak prawdziwy d藕wi臋k.
Sebastian pos艂a艂a 艁ukaszowi znacz膮cy u艣miech „a nie m贸wi艂em?”.
– Ch艂opcy, chod藕cie tu na moment! – zwo艂a艂a ich nagle Urszula.
Ci spojrzeli na siebie z zaskoczeniem. Czy偶by ich mamy 艣mia艂y si臋 z czego艣, co dotyczy ich?
C贸偶 mieli zrobi膰. Wstali i poszli do pokoju, gdzie przy kawie rozmawia艂y ich rodzicielki z podejrzanie roze艣mianymi twarzami.
– 艁ukasz, Dorota pyta艂a, czy mamy jakie艣 plany na wakacje – zacz臋艂a wyja艣nia膰 Urszula. – Wiesz, 偶e jak zwykle pewnie pojedziemy nad morze, ale to tylko na tydzie艅. Nic innego nie masz w planach, prawda? – zapyta艂a dla pewno艣ci.
艁ukasz kiwn膮艂 g艂ow膮. By艂 koniec maja, ale nie znalaz艂 sobie nic ciekawego do roboty w wakacje. Zamierza艂 rysowa膰, rysowa膰 i jeszcze raz rysowa膰 i spotyka膰 si臋 z Sebastianem najcz臋艣ciej jak si臋 da.
– Bo Dorota zaproponowa艂a, 偶eby艣 wpad艂 na dwa tygodnie do Poznania razem z Sebastianem. Mama Doroty ma tam mieszkanie i wyje偶d偶a w艂a艣nie pod koniec lipca, a kto艣 musi zaj膮膰 si臋 jej psem i ogrodem. Mi si臋 wydaje, 偶e to dobry pomys艂. Inaczej znowu przesiedzisz ca艂e wakacje w domu – westchn臋艂a z dezaprobat膮. – Chcia艂by艣?
艁ukaszowi opad艂a szcz臋ka. Sebastianowi r贸wnie偶, ale za to szybciej si臋 otrz膮sn膮艂 z szoku. 艁ukasz przez moment mia艂 z tym problem, dlatego Sebastian sprzeda艂 mu solidnego kuksa艅ca w bok.
– A艂a – burkn膮艂 kr贸tkow艂osy rzucaj膮c swojemu ch艂opakowi mordercze spojrzenie. Zaraz potem jednak zwr贸ci艂 si臋 do swojej mamy. – A mog臋? – zapyta艂 z niedowierzaniem.
– A pyta艂abym ci臋, gdyby艣 nie m贸g艂? – odpar艂a Urszula.
– To jasne, 偶e chc臋! – oznajmi艂 偶ywo 艁ukasz. Bardzo szybko ta propozycja u艂o偶y艂a mu si臋 w proste r贸wnanie, 偶e s膮 to dwa tygodnie mieszkania tylko ze swoim ch艂opakiem, daleko od domu i to jeszcze prawdopodobnie akurat w czasie, kiedy Sebastian ma urodziny! Za nic nie m贸g艂 przepu艣ci膰 takiej okazji!
Z drugiej strony by艂 艣wi臋cie przekonany, 偶e gdyby Dorota z艂o偶y艂a t臋 propozycj臋 bezpo艣rednio jemu, a on mia艂by przekaza膰 to swojej mamie, nic by z tego nie wysz艂o. Tymczasem sta艂o si臋 tak, 偶e mama nawet pr贸bowa艂a go przekona膰 do tego wyjazdu! Niesamowite! Cud, po prostu cud!
Jak Dorota tego dokona艂a? 艁ukasz by艂 pewien, 偶e nigdy nie uda mu si臋 jej odpowiednio odwdzi臋czy膰.
Nigdy.