Nowa Atlantyda 22
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 22:03:58
by Ryoko Kotoyo
2006

Nie mam czasu na przedmowy... Zwalcie na moja pracę^^




Okolica osnuta była gęstą mgłą. Unosiła się nad całą dolina, którą teraz pokrywał szron. Pomiędzy na wpół zwalonymi budynkami widać było uschnięte drzewa. Nawet rzeka pokryła się cienką warstwą lodu.
Dolina kiedyś tak piękna teraz sprawiała wrażenie zupełnie wymarłej.
Na wzgórzu, w pobliżu skalnej ściany znajdował się zrujnowany pałac.
Krążyły nad nim zielonkawe istoty o błoniastych skrzydłach. Część istot siedziała na pobliskich skałach, inne wchodziły i wychodziły z pałacu.
Wszędzie panowała niczym niezmącona cisza.
Nagle ten spokój został przerwany przez trzy postacie, który wylądowały cicho przed wejściem do pałacu i weszły do środka. Ich kroki rozlegały się echem po pałacowych korytarzach. W końcu istoty weszły do ogromnej sali.
Na środku, niegdyś bogato urządzonej sali stały dwa królewskie trony. Na jednym z nich siedział zielonkawo połyskujący mężczyzna o czerwonych oczach i zielonych włosach. Ubrany był w długą szatę o bardzie ciemnej zieleni.
Kroki wyrwały go z zamyślenia. Uniósł głowę i ujrzał trzy kłaniające mu się nisko istoty.
-Jakie przynosicie wieści? -spytał mężczyzna od razu.
-Wyjątkowo korzystne, Wasza Wysokość.-odpowiedziała jedna z istot.
-Tak...?
-Srebrnooki uciekł z pałacyku. Jest sam. Nie ma żadnej ochrony...
-Wspaniale! -mężczyzna siedzący na tronie i trzy istoty spojrzały w kierunku, z którego dało się słyszeć głos.
W drzwiach stała kobieta o żółtych oczach i wręcz czerwonych włosach, które w spiralach opadały jej na plecy. Ubrana była w piękną bordową suknię. Komuś, kto widział ja po raz pierwszy mogła wydać się piękna, ale jej oczy były złe i zimne.
Podeszła do mężczyzny i usiadła na drugim tronie.
-To ostatnia szansa żeby zdążyć przed ceremonią.-powiedziała głośno.-Macie zrobić wszystko żeby do tej ceremonii nie dopuścić. Najprostszy sposób znacie.
-Oczywiście, Pani Griso...-powiedziała jedna z istot.
Wszystkie trzy ukłoniły się i wyszły z sali.

********************************

-Cholerna wiedźma...-syknął zielonkawy mężczyzna, kiedy wszyscy trzej znaleźli się daleko poza pałacem.-Dlaczego Jego Wysokość dał się jej omotać do tego stopnia?
-Spokojnie Karna...-powiedział drugi z nich.-Znajdziemy jakiś sposób, żeby szef przestał słuchać tej wiedźmy. Mnie też nie podoba się nadstawianie za nią karku...
-Dopóki się nie pojawiła i nie omotała króla wszyscy żyliśmy spokojnie...-ciągnął Karna.
-Jesteśmy jednymi z nielicznych, którzy oparli się jej zaklęciom...-powiedział trzeci z mężczyzn.-Cholerna dziwka... Niech się sama mści! Przez jej żądzę zemsty straciliśmy tylu naszych pobratymców.
-Dokładnie tak, Erac...-przytaknął mu Karna.-Ona nas wykorzystuje. Nie obchodzi ją ilu z nas zginie, byle tylko wybić Atlantydów. Jak z nimi zadarła niech sobie radzi sama... Robię to tylko ze względu na króla... Nigdy nic nie miałem do Atlantydów... Przez jej pomysły zginął mój młodszy brat...-syknął wściekły.
-Ale co możemy zrobić...?-zastanawiał się Erac. -Jeśli zdradzimy, wyklną nas i będą ścigać dopóki nie zabiją...
-A może by tak...?-zastanawiał się na głos trzeci, ale umilkł.
Pozostali dwa popatrzyli na niego.
-Reca, co ci chodzi po głowie? -spytał Karna.
Młody mężczyzna, wyglądający na najmłodszego z trójki, popatrzył niepewnie na towarzyszy. Jego długie błękitne włosy rozwiewał wiatr.
-och....-powiedział cicho.-Przyszła mi do głowy szalona myśl...
-Jaka? -zainteresował się Erac.
-Gdybyśmy tak spróbowali pomówić z Atlantydami...?-zasugerował.
-Rozum ci odebrało Reca...-warknął Karna, a Erac mu przytaknął.-Po napaściach nie będą chcieli z nami gadać. Nie udowodnimy im, że na nas nie działają czarny tej paskudnej wiedźmy... I tak musimy cały czas udawać przed własnymi współbratyńcami...
-Ale ja myślałem, żeby pomówić bezpośrednio ze srebrnookim...
Towarzysze popatrzyli na niego. Erac popukał się w czoło.
-Jednak ci padło na mózg. -stwierdził.-Po ostatniej napaści pewnie się nas panicznie boi. Jest podejrzliwy. Cały czas go pilnowali, aż do teraz, kiedy uciekł.
-Swoją drogą ktoś mu musiał zajść za skórę, skoro zaryzykował ucieczkę...-stwierdził Karna.-Mieszkał z tym o praktycznie białych włosach. On i ten drugi zabili wtedy naszych trzech braci. Swoją drogą...-westchnął.-Wstyd przyznać, ale mieli podstawy do tego... Mam ochotę zabić tą wiedźmę, ale ona ma za dużą moc...
-Skąd się nawet wzięło takie coś jak ona...?-zastanawiał się Reca.
-Kto to wie...?-powiedział Erac wzruszając ramionami.
Lecieli teraz poza obszarem doliny, rodzinnej krainy Atlantydów. Kierowali się na południe. Jednak nie mieli zamiaru lecieć, aż do miejsca gdzie stał pałacyk. Obserwację zlecili kilku innym Sviliom, a sami zaczęli szukać srebrnookiego chłopca. Osobiście nic do niego nie mieli, ale jeśli będzie trzeba zabiją go...

part 22
the end