Nowa Atlantyda 20
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 22:01:19
Ostatnio mi zarzucono, że brakło przedmowy... A po co mam ją pisać jak jej nikt nie czyta...?= =''





Yuma zdawał sobie sprawę z tego, że całując wtedy chłopca postąpił bardzo nierozważnie. Miał go do siebie zniechęcić, a nie zachęcać. Westchnął opierając brodę na dłoni. Rozglądnął się dookoła.
Siedział w ogrodzie z drugiej strony pałacu. Za jego plecami biegła ścieżka usypana z małych czerwonych kamyczków. Po obu jej stronach zasadzone zostały różne kwiaty.
Błękitnooki chciał popracować trochę w spokoju, ale jakoś nie mógł się skupić. Zastanawiał się jak Hoshiemu idzie na zajęciach z grupą. Przeczuwał, że jak na pierwszy raz pewnie poszło tak sobie, ale nie spodziewał się takiego odgłosu, jaki właśnie usłyszał. Odwrócił głowę żeby popatrzeć, co wywołało taki hałas.
Ścieżką bardzo szybko szedł Hoshi i mruczał pod nosem takie wiązanki przekleństw, że Yumie przebiegł zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
Co jakiś czas chłopiec posyłał w ścieżkę małe kuleczki energii, co zupełnie wystarczało żeby zrobić w ścieżce pokaźne dziury.
-Oszalałeś?!!! -krzyknął Yuma w jego stronę.
Hoshi dostrzegł go dopiero teraz. Wcześniej skupiony był na wyładowaniu swojej wściekłości. Podszedł do Yumy i bez pytania władował się mu na kolana, i mocno przytulił.
-Przytul mnie...-poprosił cichutko.
Yuma dość opornie spełnił jego prośbę. Czuł jak skóra chłopca emanuje energią. Drażniło go to lekko. Nie lubił czuć negatywnej energii obojętne czy była ona jego, czy kogokolwiek.
-Dowiem się co ci ścieżka zawiniła? -spytał po chwili.
Hoshi nie odpowiedział tylko wtulił się w niego mocniej.
-No...?-zachęcił go Yuma.
-Jestem beznadziejny...-mruknął srebrnooki.
Białowłosy popatrzył na niego.
-Znowu głupoty wygadujesz... Niby czemu?
-Wszystkim na zajęciach szło dobrze, a ja...-urwał na chwilę.-Wyszło, że nic prawie nie umiem... JESTEM BEZTALENCIE!!!! -zawył tak głośno, że Yuma musiał zatkać sobie uszy, a z pobliskiego drzewa spłoszyły się wszystkie ptaki.
-Cicho bądź!!!!! -wrzasnął Yuma zatykając mu usta dłonią.
Hoshi popatrzył na niego oczami pełnymi od łez.
-Pierwsze zajęcia, a ty chcesz żeby było idealnie? -spytał Yuma. -Nigdy nie brałeś udziału w czymś takim, a poza tym chorowałeś. Logiczne, że nie będzie od razu dobrze. Musisz poćwiczyć...-zakończył Yuma.
-Mówisz...?-spytał chłopiec cichutko.
-Mówię.-powiedział Yuma. -A teraz dla rozładowania skocz mi po laptop do Marca. Muszę coś sprawdzić.-powiedział zrzucając zdezorientowanego zmianą tematu chłopaka z kolan.
-Dobra, dobra... Nie musisz od razu zrzucać...-mruknął, ale posłusznie poszedł w stronę pałacyku.
Yuma popatrzył w ślad za nim.
-Małe utrapienie...-mruknął i próbował skupić się na papierach, które miał przed sobą.
-Widzę, że pracujesz z marnym efektem...
Yuma podniósł wzrok. Koło niego stała niewiele od niego niższa dziewczyna o długich ciemnoblond włosach i błękitnych
oczach. Ubrana była w białą tunikę, rozciętą po bokach i niebieskie spodnie.
-Jak widzisz... Nasze małe utrapienie jest lekko zdołowane...
-Widziałam...-powiedziała.-A co się stało?
-Ma problemy z energią. Wie, że chorował, ale strasznie histeryzuje... Ot i problem... Jak sobie coś wbije do łeba, to ciężko mu to wybić.
-Łatwo zauważyć... Jego ojciec był podobno też taki uparty...
-Anette...-jęknął Yuma.
-Dobrze, dobrze.-zaśmiała się.-Zrozumiałam. Zaraz sobie pójdę, ale najpierw...-objęła mocno Yumę i pocałowała.-Powinniśmy mieć więcej czasu dla siebie...
-Wiem... Ale sama widzisz jak jest.-powiedział obejmując ją w pasie.
-Mam tylko nadzieję, że nie potrwa to długo...

************************************

Hoshi dość szybko znalazł Marca, zabrał laptop i poszedł zanieść go Yumie. Czarne myśli nie dawały mu jednak spokoju. Zatrzymał się pod drzewem koło ścieżki i wziął głęboki oddech, żeby Yuma nie widział, że dalej jest wściekły. Uśmiechnął się więc lekko z przymusu, ale po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy. Patrzył jak Yuma obejmuje nieznaną mu dziewczynę i całuje ją. Stał zszokowany nie mogąc się ruszyć z miejsca. Usłyszał tylko strzępek rozmowy, ale poczuł jak łzy spływają mu po policzkach, kiedy usłyszał jedno zdanie, wypowiedziane przez Yumę:
-Wiesz, że dla mnie tak naprawdę liczysz się tylko ty, i że cię kocham...
Tego już było dla chłopca za wiele. Odwrócił się na pięcie i pobiegł do pałacyku nie zważając na to, że oślepiają go łzy. Nagle zderzył się z kimś mocno.
-Chyba wracasz do zdrowia, skoro tak pędzisz...-powiedział ktoś ze śmiechem.-Co się stało?
Hoshi podniósł głowę i poznał Raven'a.
-Daj to Yumie...-poprosił cicho i podał mu laptop. Raven nie zdążył nic powiedzieć, bo chłopiec zerwał się na równe nogi, wbiegł do pałacu strasząc mieszkańców i zamknął się w pokoju. Tam dopiero rozpłakał się na dobre. Nic nie było w tej chwili w stanie go uspokoić. Nie chciał nikogo widzieć, z nikim rozmawiać.
Jedyne, co czuł to rozpacz i to, że boli go serce...

part 20
the end