Nowa Atlantyda 18
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 22:00:10
Przedmowy nie będzie, bo jest zbędna...




Yuma nie mógł spać.
Cały pałacyk już wiedział, że ich jedyna nadzieja może umrzeć w przeciągu dwóch dni. Nie mogli do tego dopuścić. Medycy robili, co mogli żeby zbić gorączkę chłopca, ale póki co rezultaty były marne. Stan Hoshiego nadal był krytyczny.
Białowłosy wstał z łóżka i ubrał się. Po cichu wyszedł z pokoju i udał się prosto do świątyni.
O tej porze nie było nikogo w pięknym wnętrzu świątyni. Yuma sam nie wiedział, po co tak naprawdę tu przyszedł. Chyba po prostu szukał chwili spokoju i miejsca, gdzie mógłby spokojnie pomyśleć.
-Zawiodłem...-powiedział cicho, ukrywając twarz w dłoniach.
-Wiesz, że to nieprawda...-odezwał się cichy, spokojny głos.
Yuma podniósł wzrok na przybysza. Młody mężczyzna niewiele starszy od niego, ubrany w długą biała szatę, przewiązaną w pasie granatową szarfą. Miał granatowe włosy, spięte na karku w kucyka i takiegoż samego koloru oczy. Na czole nosił złotą opaskę, z boku której był mały złoty znaczek.
-Aquarius...-powiedział cicho Yuma. -Obudziłem cię?
-Nie...-powiedział podchodząc bliżej.-Nie spałem... Martwisz się...-przybysz popatrzył na białowłosego uważnie.
Yuma przytaknął bez słowa.
-Wszystko będzie dobrze.-powiedział Aquarius. -Musisz w to wierzyć... Spróbuj się trochę przespać. Zmęczony nie będziesz w stanie nikomu pomóc.
Yuma przyznał kapłanowi rację. Pożegnał się z nim i odszedł w kierunku pałacyku. Czuł jednak na sobie wzrok kapłana.

*******************************

Yuma zasnął jednak dopiero, kiedy słońce zaczynało wstawać. Nie spał jednak długo, bo w porze śniadania obudził go Takuto.
-Wstawaj...-powiedział stanowczo.-Śniadanie gotowe.
-Nie jestem głodny...-burknął Yuma i przekręcił się na drugi bok.
Błękitne oczy popatrzyły na niego uważnie.
-Wiesz... Ojciec był przedtem w skrzydle szpitalnym...-zaczął chłopak.
Yuma natychmiast odrzucił kołdrę.
-I co? -spytał szybko.
-Jest mała poprawa. Jego skóra już nie parzy, ale nadal jest czerwona. Poza tym... W nocy miał straszne problemy z oddychaniem... Musieli go wspomóc aparaturą, ale potem kryzys minął i mogli go odłączyć...
-Ale w dalszym ciągu jest źle...-podsumował białowłosy.
Takuto westchnął głośno.
-Nie jest dobrze, ale jest troszkę lepiej...
-Gdybym zareagował od razu... Mówił mi wcześniej, że jest słaby... Jaki ja jestem głupi...-zarzucał sam sobie.
-Uspokój się!!!! -Krzyknął Takuto. -Takim gadaniem nic nie wskórasz!!!!
Białowłosy popatrzył na niego uważnie.
-Masz rację...-westchnął.-Ale czuję się taki bezsilny...
Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i do pokoju wpadł Marco.
-Co jest...?-zaczął Takuto, ale Marco mu przerwał.
-Odzyskał przytomność...-powiedział krótko.
Yuma ubrał się w tempie ekspresowym i wszyscy trzej pomknęli do skrzydła szpitalnego. Medycy pozwolili im wejść na krótką chwilę. Podeszli niepewnie do łóżka, na którym leżał wycieńczony chłopak. Na ich widok uśmiechnął się lekko.
-Jak się czujesz...?-spytał Marco.
-Nie najlepiej...-powiedział Hoshi. -Gorąco mi...
-Napędziłeś nam stracha, wiesz? -spytał Takuto.
-Przepraszam...-powiedział cichutku srebrnooki.
-To nie twoja wina.-stwierdził blondyn.-Umknął nam szczegół, że nie byłeś szczepiony... Na szczęście się obudziłeś...
Yuma nie był w stanie nic powiedzieć. Stał i patrzył tylko na rozognioną twarz chłopca.
-To my idziemy jeść.-powiedział Takuto. -Wpadniemy do ciebie potem.
Hoshi skinął głową i obaj z Marciem wyszli. Yuma został jeszcze na chwilę.
-Gwiazdeczko...-zaczął cicho. Głos mu drżał.
-Yuma...
Białowłosy pochylił się i lekko pocałował chłopca w usta.
-Bałem się o ciebie...-powiedział cicho białowłosy, kiedy ich usta się rozłączyły. Dotknął dłonią gorącego policzka. Hoshi przytulił do niej twarz.
-Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz...-powiedział ciepło.
-Gwiazdeczko...
-Dość tego dobrego.-W drzwiach nagle pojawił się jeden z medyków.-Książe potrzebuje odpoczynku. Zmykaj stąd Yuma, ale już!!!
-Wyganiają mnie... Przyjdę potem...-powiedział. Jeszcze raz pogładził czule policzek chłopca i wyszedł.
Yuma dziękował wszystkim dobrym duchom za to, że chłopiec przeżył... Łzy ulgi spłynęły po jego policzkach...

part 18
C.D.N.