Nowa Atlantyda 9
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 21:50:47
by Ryoko Kotoyo
2005
I część kolejna^^, Ale mi się to szybko pisze...
Hoshi budził się powoli z uczuciem potwornego bólu.
-Co się właściwie stało...?-mruknął sam do siebie.
Ostatnie, co pamiętał to ból po uderzeniu w skałę.
No tak...
Te dziwne stworzenia chciały go...
Potrząsnął głową z obrzydzeniem. Spróbował usiąść, ale nie udało mu się to. Dopiero teraz zrozumiał jak bardzo jest osłabiony. I to dziwne mrowienie w nogach. Próbował nimi poruszyć żeby dziwne uczucie przeszło, ale nie był w stanie.
Przeraziło go to. W tej chwili nie miał prawie czucia w nogach. Jedynie to mrowienie. Z trudem odchylił kawałek kołdry i zobaczył bandaż na lewej nodze. Jeszcze trochę i prawa noga też wychynęła spod kołdry. Obie nogi były zabandażowane aż po uda. Teraz rozumiał, czemu ich niemal nie czuł.
Te dziwne stwory połamały mu je.
W tym samym momencie drzwi do pokoju otworzyły się i kątem oka Hoshi zobaczył wchodzącego do pokoju Yumę.
Przed oczami żywo stanęła mu scena jak Yuma go spoliczkował. Odwrócił głowę. Za bardzo go to bolało.
-Nareszcie się obudziłeś...-powiedział cicho Yuma. -Już się bałem, że nie masz zamiaru odzyskać przytomności...
Usiadł na łóżku koło chłopca patrząc na jego twarz.
Hoshi nie patrzył na niego.
-Jesteś głodny...?-spytał Yuma.
-Trochę...-powiedział cicho Hoshi nadal na niego nie patrząc.
-Masz mi za złe, że cię uderzyłem...?-spytał Yuma po dłuższej chwili milczenia.
Chłopiec dopiero wtedy odwrócił głowę żeby na niego spojrzeć.
-Dziwi cię to...?-spytał.-Nawet nie wiem, za co to było...
Białowłosy westchnął.
-Zrobiłem to impulsywnie... Przeraziłem się...
-Niby, czego?
-Powiedziałeś, że mnie kochasz...-powiedział cicho Yuma.
Hoshi zaczerwienił się lekko.
-I, co w tym takiego strasznego...?-spytał.
Yuma popatrzył mu w oczy.
-Nie wolno ci mnie kochać... A przynajmniej nie tak jakbyś chciał...
-To znaczy...?
-Nie mam nic przeciwko temu żebyś kochał mnie jak brata, ale nie mogę pozwolić na to, żebyś mnie kochał inaczej...
Hoshi czuł się zdezorientowany.
-Nie rozumiem cię... Z jednej strony ci to nie przeszkadza, a z drugiej boisz się... Dlaczego?
-Jest kilka powodów, ale nie mogę ci ich teraz wyjawić. Najważniejsze jest jednak żebyś się nie skalał miłością fizyczną...
Hoshi uniósł brew w zdziwieniu.
-Czemu...?
-To do pewnego momentu. Potem nie musisz się tym przejmować. Wyjaśnię ci to niedługo. To ważne dla całej rodziny...
-A skąd wiesz, że nie miałem już takich doświadczeń...?-spytał chłopiec.
-Sprawdziłem.-powiedział spokojnie Yuma.
-S... Sprawdziłeś...????-Hoshi zaczerwienił się jak burak.
-Tak.
Hoshi milczał przez chwilę, a potem wrzasnął na całe gardło zapominając o bólu:
-TY ZBOCZEŃCU!!!!!! JAK MOGŁEŚ?????????????????!!!!!!!!!!!!!!
-A, co miałem zrobić? Musiałem się upewnić!
-Nie mogłeś zapytać?!!!!!
Yuma popatrzył na niego.
-Mógłbyś przecież mnie okłamać...
-Zboczeniec...-syknął Hoshi wściekle, ale nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo Yuma wpił się w jego usta.
"Słodko..."-pomyślał chłopak.
Yuma przerwał pocałunek i wziął chłopca na ręce.
-Gdzie mnie niesiesz? - spytał.
-Do kuchni... Musisz coś zjeść. Twój organizm potrzebuje energii na regenerację twoich nóg. Zajmie mu to ze dwa tygodnie.
-Tylko dwa...?
-Dostałeś wspomaganie... Z resztą sam dasz sobie radę. Nasza rodzina ma niesamowite zdolności szybkiej regeneracji. Jesteśmy też odporniejsi na zranienia.
Hoshi syknął cicho, kiedy jego obolałe nogi dotknęły podłogi w kuchni.
-Bardzo boli? -spytał Yuma.
-Nie pytaj nawet...
Kilka minut później, Yuma stwierdził, że nawet ogromny ból nie przeszkadza chłopcu pochłaniać niesamowitej ilości jedzenia. Dopiero po piątej dokładce Hoshi stwierdził, że tyle mu wystarczy.
Białowłosy nie krył zdumienia.
-Ileż ty potrafisz w siebie zmieścić...?-jęknął.
-Całkiem sporo.-powiedział chłopiec z małym uśmiechem.
Popatrzył na swoje poranione nogi.
-Tyle tylko, że będę się nudził... Nie mogę chodzić... Będę tylko utrapieniem...
-Już ja ci znajdę zajęcie...-powiedział Yuma. -Poza tym chciałem cię czegoś nauczyć.
-Coś nowego?
Yuma kiwnął głową i bez słowa uniósł się w powietrze. Hoshi aż otworzył usta.
-Jak... Jak ty to zrobiłeś? - spytał.
-Normalnie.-powiedział Yuma. -To jedna z naszych zdolności.-okrążył chłopca w powietrzu.
-Ja też tak chcę!!!!!!!
-Żaden problem, ale najpierw...-Yuma dotknął niebieskiego kryształku na szyi chłopca.
-Najpierw?
-Najpierw trzeba ci zawiesić Błękitną Łzę jak należy. Będzie ci wtedy łatwiej się unosić.
-Jak to?
-Błękitna Łza to nic innego jak pierwsza łza, którą wypłakałeś zaraz po urodzeniu. Zostaje w formie takiego kryształku i pomaga nam kontrolować energię potrzebną do unoszenia się w powietrzu. To taki jakby rozdzielacz energii. Pozwala każdej komórce twojego ciała posiadać taką samą ilość energii. Tyle tylko, że...-Yuma popatrzył na niego.
-Co tym razem? -spytał Hoshi.
-Potrzebna będzie nić energetyczna...-zdjął chłopcu rzemyczek z kryształkiem. Delikatnie dotknął palcami zgrubienia na szyi chłopca.
-A to...?-spytał chłopiec.-Zrobiło mi się kiedyś... Nie wiem, co to...
-Ale ja wiem. Nie ruszaj się chwilkę...-powiedział Yuma i delikatnie naciął małym nożem skórę na zgrubieniu.
Hoshi przestraszył się.
-Spokojnie.-powiedział Yuma. -Chcę ją tylko wyjąć. Za długo tu była...
-Co wyjąć...?
-Zobacz.-powiedział białowłosy pokazując mu niemal przeźroczystą żyłkę.-Twój organizm już dawno ją wytworzył. Czekała tylko na wyjęcie.
-Co to jest? -dotknął szyi, ale po palcami nie wyczuł już zgrubienia, a jedynie maleńką zasklepioną rankę.
-Nić energetyczna.-powiedział przytwierdzając do niej kryształek i zawieszając odpowiednio na szyji chłopca. Nić owinęła się dwukrotnie wokół szyi Hoshiego i sama połączyła. Nikt nie byłby w stanie powiedzieć gdzie ma początek. Nie zaczynała się w ogóle. Nie było, więc mowy o jej zdjęciu.
-Coś takiego...-szepnął chłopiec.
-Teraz nauka latania pójdzie ci łatwiej, a za jakiś czas zabiorę cię w pewne miejsce.-powiedział Yuma.
-Dokąd?
-Zobaczysz...
part 9
the end