Nowa Atlantyda 5
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 21:47:33
By Ryoko Kotoyo
2005

No to mamy cześć piątą^^ Pisana specjalnie dla Ravena, który kazał mi pisać dalej.



Hoshi budził się pomału. Czuł, że coś jest nie do końca tak jak powinno. Powoli podniósł się do pozycji siedzącej i rozejrzał dookoła jeszcze sennym wzrokiem. Od razu zauważył, że to nie był jego pokój. Nie był to też, w którym powinien spać przez ten czas, jaki będzie mieszkał u Yumy.
-Yuma...-powiedział cicho.
Zarumienił się na wspomnienie. Zauważył, że nie ma na sobie koszuli, a jedynie same spodnie. Yuma nic mu nie zrobił poza tym, że go dotykał i całował. Hoshi z ulgą zauważył, że jest sam w pokoju. Ubrał koszulę i cicho wyszedł z pokoju Yumy. Będąc w swoim pokoju zabrał rzeczy na zmianę i poszedł się umyć.
Jakieś 10 minut później był juz gotowy. Zszedł na dół do kuchni.
Yuma stał do niego odwrócony tyłem, ubrany w stare jeansy i kraciastą koszulę. Rozmawiając przez telefon popijał kawę.
Hoshi czuł się dziwnie po tym, co się stało w nocy. Nie bardzo wiedział jak się ma zachować. Czuł jak od rumieńca pieką go policzki. Usiadł, więc cicho przy stole i postanowił czekać na rozwój wypadków. Nie bardzo wierzył w to, że Yuma jest jakimś zboczeńcem, który myśli tylko o jednym. W końcu nic mu nie zrobił...
-Nie! -powiedział nagle głośno Yuma wyrywając chłopca z jego myśli.-Nie mogę się z tobą zgodzić Marco. To by wszystko zepsuło... Tak wiem... O to się nie martw. Wszystko w swoim czasie... Tak...? Acha... To na razie.
Białowłosy odłożył telefon na miejsce i dopiero wtedy zobaczył Hoshiego siedzącego cicho jak myszka.
-Ty faktycznie potrafisz spać do oporu...-powiedział Yuma na dzień dobry.
Hoshi najeżył się automatycznie. Lubił pospać dłużej, co często wypominała mu mama.
-Coś ci się nie podoba? -spytał podejrzliwie.
Yuma wziął do ust łyk kawy i dopiero po przełknięciu odpowiedział:
-Wiercisz się w nocy...
Chłopiec poczuł jak jego policzki pokrywają się szkarłatem. Zmrużył oczy w każdej chwili gotowy do jakiejś ciętej odpowiedzi, gdyby Yuma chciał cos dodać.
Nie był świadomy tego, że jego oczy zmieniły barwę z brązowej na całkowicie srebrną. W tym momencie zauważył, że mężczyzna przygląda mu się z uśmiechem.
-Co cię tak bawi? -spytał Hoshi.
-Strasznie jesteś podobny do swojego prawdziwego ojca, ale kolor włosów masz po matce...-powiedział spokojnie.
Hoshi poczuł się troszkę nieswojo. Wczorajszej nocy w wyniku rozmowy o jego prawdziwych rodzicach jak na jego gust wydarzyło się za dużo... Chłopiec przestraszył się, że znowu może się zdarzyć coś podobnego, więc szybko spytał:
-A niby, w czym jestem do niego podobny, co?
-Oczy.-odpowiedział krótko Yuma.
-Ojciec też miał takie brązowe...?
-Brązowe...? To ty nie zauważyłeś...?-spytał zaskoczony białowłosy.
Srebrnooki popatrzył na niego.
-Co miałem zauważyć...?-spytał podejrzliwie.
-Co ja ci będę mówił...? Sam zobacz...-powiedział podając mu małe lusterko.
Hoshi wziął je do niego bez słowa i spojrzał na swoje odbicie. Z początku nie zauważył niczego dziwnego, ale kiedy przyjrzał się swoim oczom dokładnie...
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-wrzasnął.-Co to ma być?!!!!!!!!!!!
Yumę zaskoczyła tak ostra reakcja. Zrozumiał, że chłopiec naprawdę nie zauważył, że kolor jego oczu się zmienia.
"Jeszcze trochę i na stałe zostaną srebrne..."-pomyślał mężczyzna.
-I, czego się tak wydzierasz? - spytał.
-Prze... Przecież... Taki kolor nie jest naturalny!!!!!
-Dla normalnych ludzi na pewno nie, ale dla ciebie jak najbardziej...
Ledwo Yuma wypowiedział to zdanie, a Hoshi już stał koło niego i wpatrywał się intensywnie w jego błękitne oczy.
-Słuchaj no facet...-warknął.-Nie wiem, w co ty grasz, ale z góry cię uprzedzam, że nie jestem pierwszy naiwny...
-O na pewno...-powiedział Yuma z przekąsem pochylając się nad twarzą chłopca i całując go delikatnie w usta,
Hoshi natychmiast odskoczył wycierając usta.
-Ty...
-Wczoraj w nocy inaczej reagowałeś...-stwierdził białowłosy.-Kleiłeś się wręcz...
Chłopiec jak jego twarz oblewa się szkarłatem.
-Nie pozwalaj sobie...-zaczął.
-A ty sobie nie wyobrażaj za dużo...-powiedział Yuma chłodno.
-Po czymś takim to chyba każdy by sobie wyobrażał za dużo nie...?
-Za, kogo ty mnie uważasz? -spytał nagle Yuma. -A co miałem zrobić? Ryczałeś to, co? Miałem cię wywalić za drzwi i udawać, że nic nie słyszę? Takim draniem to ja nie jestem!!!
Hoshiemu zrobiło się głupio.
-Przepraszam...-powiedział cicho.-Ja nie to miałem na myśli...-spuścił wzrok.
Yuma podszedł do niego i delikatnie objął. Hoshi bezwiednie przytulił się do ciepłego ciała. Brakowało mu takiego kontaktu. Sam nie wiedział, dlaczego, ale przy Yumie czuł się bezpiecznie. Dziwne...
Tymczasem białowłosy zatopił rękę w brązowo-rudych włosach chłopca.
"Ładnie pachną..."-pomyślał nagle i jedną dłonią uniósł zaczerwieniona twarzyczkę chłopca, po czym pocałował go mocno. Tym razem Hoshi nie odepchnął go. Rozkoszował się ciepłem, jakie zalało jego ciało. Nagle Yuma puścił go nie zważając na urywany i przyspieszony oddech chłopca.
-To, co chcesz na śniadanie? -spytał białowłosy.
Hoshiego zaskoczyło takie nagłe przejście do porządku dziennego, ale uznał, że nie warto się znowu kłócić.
-A, co masz? - spytał.

**********************************

Wieczorem Yuma odczekał aż Hoshi zaśnie i wyszedł z domu. Przed bramą czekał na niego wysoki chłopak o identycznych jak jego błękitnych oczach, ale jego włosy miały blond kolor i były krótkie.
Białowłosy uśmiechnął się.
-Witaj Marco...-powiedział.
-Cześć kuzynie. I jak? Zyskałeś całkowitą pewność?
Yuma skinął głową.
-Gdybyś go dzisiaj widział. Jego oczy zaczynają wracać do naturalnego koloru...
-To dobrze...-powiedział Marco.-Ale martwi mnie jedno...
-Co takiego?
-Myślisz, że on...?
Yuma pokręcił głową.
-Nie. Czułbym to przecież. Zresztą sprawdziłem.
-Czyli teraz tylko trzeba go pilnować... To ja się będę zbierał, ale muszę cię jeszcze o czymś uprzedzić...
-Słucham, więc...
-Pierwsze to polecenie starszyzny... Masz go nauczyć wszystkiego, co powinien umieć. Resztą zajmą się kapłani.
-A drugie?
-Zdaje się, że nas obserwują...-powiedział blondyn formułując na dłoni mała kulkę z energii.
-Na to wygląda...-potwierdził Yuma i poszedł w ślady kuzyna.
Obaj jednocześnie wyrzucili kule energii w powietrze, ale nie mogli być idealnie pewni czy trafiły w cel.
-Czyli wiedzą, że go znaleźliśmy...-powiedział Marco.-Niedobrze...
Yuma poczuł jak zimny dreszcz przebiega mu po kręgosłupie. Zaczynało się robić niebezpiecznie...

part 5
the end