Nowa Atlantyda 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 21:46:10
By Ryoko Kotoyo
2004
No i będzie część druga. Ciekawi mnie jak się wam podobała pierwsza. Mam nadzieję, że zaciekawiła was, chociaż troszeczkę i będziecie chcieli czytać dalej tą historię. A teraz zagadka^^, Jaki w tej historii będzie pairing. Spróbujecie zgadnąć po przeczytaniu tej części^^ Przypuszczam jednak, że nie zgadniecie. Odpowiedzi zostawcie w komentarzach. Zobaczymy, kto się domyśli^^ Wasza Ryo
-Rozumiesz, co masz zrobić?- spytał białowłosy mężczyzna młodego chłopaka.
Chłopak miał brązowe włosy lekko wpadające w rudy kolor. Opadały mu one swobodnie na ramiona, okryte teraz kurtką od szkolnego mundurka. Błękitne oczy spoglądały na towarzysza.
-Jasna sprawa.-odpowiedział z uśmiechem.-Mam sprawdzić czy ten chłopak to na pewno ten, o którego nam chodzi...-Nagle jednak odwrócił się całkiem do białowłosego, co było dość karkołomnego zważywszy na to, że obaj stali na wysokich słupach masztowych.-Ale jednego nie mogę zrozumieć...
Białowłosy mężczyzna w płaszczu popatrzył na niego równie błękitnymi oczami jak jego i spokojnie spytał:
-Taaak...? A czego?
-Dlaczego ja mam to zrobić?!!! Nie mogłeś poprosić np. Tell'a?
Białowłosy westchnął tylko i powiedział:
-Już ci mówiłem, że Tell jest na to za młody, a Marco i Ali są za starzy na to. Ty jesteś akurat w jego wieku, więc nie będziesz wzbudzał podejrzeń. Zrozum w końcu, że nie chcę robić innym nadziei, jeśli nie mam 100% pewności...
-Dobra, dobra... Rozumiem... Jeśli to pomoże naszej sprawie. Nie złość się już...-powiedział z uśmiechem.-No to ja idę...-powiedział unosząc się w powietrzu bez wysiłku.-A ty się módl żeby to była prawda...-powiedział puszczając do mężczyzny oczko.
-Chwila!!! -krzyknął nagle białowłosy.-Co ty mi tu za perskie oczka puszczasz?!!! Ty się bierz w końcu do roboty!!!
Brunet w odpowiedzi ułożył się tylko w wygodnej pozycji i leciutko wysunął języczek mówiąc:
-A jak mi wpadnie w oko jakaś fajna laska to, co? Trzeba być przygotowanym, nie?
-LASKA???!!!!! -wrzasnął białowłosy. -Ty tam nie idziesz po to żeby laski podrywać Casanovo jeden!!! I żebyś mi się nie ważył korzystać z kamienia albo z mudr!!! Jasne?!!!
-Tak, tak...-powiedział pokornie brunet klnąc w myślach ile wlezie i odlatując powoli w kierunku pobliskiej szkoły.
Na jednym z masztów został jedynie białowłosy mężczyzna obserwując oddalającego się chłopaka.
*****************************
-Nie wydaje ci się, że gość się spóźnia? -spytał czarnowłosy chłopak swojego kolegę o brązowo-rudych włosach.-On zawsze taki punktualny jest... Co ty o tym myślisz Hoshi?
Hoshi jedynie przeciągnął się i powiedział:
-Jak dla mnie może nie przychodzić... To i tak ostatnia lekcja, więc co za różnica...?
-Pobożne życzenia... Właśnie idzie...-powiedział markotnie Ryo wskazując palcem na profesora, który właśnie nadchodził.-Ty... Ale gościu nie jest sam...
Za profesorem szedł ubrany w strój do ćwiczeń, brązowowłosy chłopak o opadających na ramiona włosach, które połyskiwały miedzianym odcieniem. Uśmiechał się cały czas szczerząc równe, białe zęby, a błękitne oczy patrzyły łobuzersko na wszystkich.
-Od dzisiaj macie w klasie nowego kolegę.- powiedział profesor.-Nazywa się Nakazawa Takuto. Bądźcie dla niego mili, dobrze?
Wszystkie dziewczyny nagle oblały się szkarłatnym rumieńcem, oceniając półgłosem nowego kolegę, a Rumiko w napadzie zauroczenia, chwyciła Ryo za koszulkę i mocno nim potrząsając pytała z entuzjazmem:
-Ryo!!! Widziałeś, jaki śliczny?????
-RUMIKO!!!! Puść mnie!!!
Rumiko natychmiast go puściła i razem z koleżankami otoczyła Takuto wianuszkiem zagadując.
-Laski na niego lecą z Rumiko na czele, a ty nic??? -spytał, Hoshi z wyrzutem swojego przyjaciela.
-A co ja mogę? -spytał Ryo.
-Dureń...-skwitował Hoshi. -Skoro tak to trzeba go będzie sprawdzić na lekcji...
-Chcesz go sprawdzać? -spytał Ryo.
-A co? Nie mogę?
-Dwuznacznie to zabrzmiało...
-To, co z tego...?
W tym samym czasie Takuto obserwował uważnie, chociaż bardzo dyskretnie obiekt swojego działania.
"Hmmmm... ciekawe... Jest bardzo do niego podobny, kolor włosów taki jak mój, rysy twarzy... I jeszcze ta sylwetka... czyżby naprawdę...?"-myślał podchodząc do chłopaka.
-A ty...?-zaczął powoli.
-Hmmm? Ja...?-spytał Hoshi odwracając się do niego.
"No to się zacznie..."-pomyślał z rozpaczą Ryo.
-Możesz mi powiedzieć jak się nazywasz? -spytał spoglądając Hoshiemu prosto w oczy.
Chłopak leciutko się zaczerwienił, ale odpowiedział dość spokojnie:
-Giniro Hoshi...
-Hoshi tak...? No dobra Gwiazdeczko... Niech ci będzie...-powiedział z uśmiechem błękitnooki.
-Ggg... Gwiazdeczko...?!!!!!!
-Wiedziałem...-westchnął cicho Ryo obserwując jak Hoshi chwyta, Takuto za koszulkę i cedzi przez zaciśnięte zęby:
-Nie pozwalaj sobie!!! Jak nie chcesz oberwać to uważaj co mówisz... Dobrze ci radzę...
W tym samym momencie Takuto dostrzegł srebrny przebłysk w oku chłopaka, który był na niego wściekły.
"O kurczę..."-pomyślał- "No to teraz pozostaje nadzieja, że się nie pomyliliśmy... Że to naprawdę on..."
-EJŻE!!! -krzyknął nagle nauczyciel. -Nakazawa! Giniro! Zachowujcie się!!! Jesteście na lekcji!!!
Hoshi popatrzył tylko zbolałym wzrokiem na nauczyciela i powiedział cicho złośliwie:
-Ten świr znowu zaczyna...
"Znowu?" -pomyślał Takuto.
Nauczyciel tymczasem zerknął w swoje notatki i powiedział:
-No to do roboty. Dzisiaj macie zajęcia na drążku...
-Ryo słyszałeś? -spytał uradowany Hoshi. -Będzie zabawa!!!
-Chyba tylko ty się z tego cieszysz...-powiedział Ryo zbolałym głosem.
-No to pierwszy Akabori Ryo...-powiedział spokojnie nauczyciel.
Ryo nagle zbladł totalnie i dopadłszy Hoshiego powiedział:
-Zalicz to za mnie!!!! PLEASE!!!
-Jeszcze, czego!!! -powiedział Hoshi.
Ryo nie pozostało nic innego jak z męczeńską miną powlec się do psora.
-Czemu on się tak krzywi...?-spytał nagle Takuto.
-Nie lubi zajęć na drążku, bo zawsze z niego...-W tym samym momencie Hoshi przerwał, bo dało się słyszeć głuchy dźwięk uderzenia o ziemię.-Spada...-dokończył już spokojnie. Tatuko wolał tego nie komentować. Tym bardziej wolał milczeć na tyradę Hoshiego kiedy Ryo wrócił do nich:
-No i co z tego, że Rumiko się śmiała? Bądź mężczyzną!!!
-To go raczej nie pocieszy...-powiedział cicho Takuto.
-Ej! Giniro!!! Twoja kolej!!! -krzyknął nagle jeden z chłopców.
-A już już!!! -krzyknął Hoshi. Szybko podbiegł do drążka i pewnie zaczął się na nim kręcić ze szczęśliwą miną. Nagle spod koszulki wysunął się mu mały, błękitny kamień, który nosił na szyi. Takuto był tak tym zaskoczony, że z początku trudno mu było uwierzyć w to co widzi.
"Coś takiego..." -pomyślał.- "Mamy go... Naprawdę go znaleźliśmy..."
-Dobry jest co?-z zadumy wyrwał go głos Ryo. Takuto popatrzył na niego uważnie.-W ogóle jest jednym z najlepszych uczniów w szkole, ale...-westchnął.-Czasem mam wrażenie, że Hoshi należy do innego świata... Sam już nie wiem co o tym myśleć... Jest zarazem podobny i inny od ludzi... Powiedziałbym, że jest podobny do ciebie...-powiedział nagle patrząc na Takuto uważnie.
-Co...?
-Nakazawa...-powiedział nagle.-Ty chyba nie jesteś japończykiem? Niby masz takie nazwisko, ale... Nie wyglądasz...
Takuto uśmiechnął się tylko i powiedział spokojnie:
-Dobry obserwator z ciebie... Fakt... Moi przodkowie nie byli japończykami...
"A jednak..."-pomyślał Ryo, ale w tym momencie podbiegł do nich Hoshi wyraźnie z siebie zadowolony.
-Hej... No co tak siedzicie, przecież jest fajnie...-powiedział wesoło.-Za chwilę będziesz się męczył Nakazawa. -powiedział spoglądając na chłopaka.-Pośmiejemy się...
-O nie Gwiazdeczko...-powiedział uśmiechając się chłopak.-Nie będziesz miał tej satysfakcji.-dokończył odchodząc podczas gdy Hoshi trzymany w pasie przez Ryo starał się dopaść Takuto, ale udało mu się tylko wyrzucić z siebie kanonadę przekleństw...
*******************************
Zadzwonił dzwonek oznajmiający zakończenie lekcji. Hoshi jak strzała przebrał się w mundurek i wypadł ze szkoły biegnąc.
-Ile można przeciągać?!!! -narzekał na głos.-Jeszcze trochę i bym się śniegu doczekał... Nie mam nic przeciwko tyradzie, ale w dniu kiedy zapowiada się ciotka wolę być w domu wcześniej, a nie wysłuchiwać potem tyrady pt. "Co się robi po lekcjach"!!!!
Nagle poczuł jak czyjaś ręka łapie go mocno za nadgarstek i pociąga pod pobliski murek.
-Gdzie ci się tak spieszy Gwiazdeczko, co? -spytał Takuto, a Hoshi chcąc nie chcąc zaczerwienił się delikatnie.
W międzyczasie Ryo starał się dogonić przyjaciela:
-Mówiłem mu poczekaj to ten nie i poleciał... Diabli wiedzą gdzie już jest...-urwał nagle widząc koło murku Hoshiego i Takuto.
-C...Co... Co to ma być...?-wyszeptał cicho widząc jak Takuto trzyma mocno rękę jego przyjaciela. Żaden z chłopców nie zauważył go. W tej samej chwili Hoshi wyszarpnął rękę z mocnego uścisku i wycedził:
-Do domu! Nie widać? Czego chcesz?
-Pogadać...-powiedział Takuto spokojnie.-I nie krzyw się tak na mój widok.-W tym samym momencie rozpiął szybko kołnierzyk od mundurka Hoshiego na co ten od razu zaprotestował:
-Co ty robisz?!!! Zostaw mnie!!!
-Przestań... Chce tylko wiedzieć skąd masz ten kamień? -spytał wskazując na błękitny kamień na szyi chłopca.
-Kamień...?-spytał Hoshi zaskoczony dotykając kamienia.-Szczerze mówiąc... Nie wiem skąd go mam... Miałem go zawsze... Czemu pytasz?
-Bo on ma związek z twoim przeznaczeniem.-powiedział chłopak tajemniczo.
-Z moim przeznaczeniem...?-spytał zaskoczony Hoshi.
-Tak...-przyznał Takuto łapiąc go nagle pod brodę i patrząc w oczy.-Ale nie myśl, że przed tym uciekniesz... Przed przeznaczeniem nie ma ucieczki... Wiesz o tym... Weź sobie te słowa do serca...-powiedział i nagle wpił się mocno w usta zaskoczonego chłopca.
Ryo był nie mniej zszokowany niż, Hoshi, ale to brązowowłosy szybciej się ocknął i zdzielił Takuto tak silnym ciosem, że chłopak aż upadł na chodnik, co Hoshi wykorzystał na ucieczkę wykrzykując, że Takuto jest zboczeńcem.
-Ałałała... No, za co...? Bolało...-powiedział posępnie chłopak wstając z twardego chodnika.
-Piękna scena! -Usłyszał nagle.-Dawno się tak nie uśmiałem! -Takuto odwrócił się i popatrzył w górę, gdzie na słupie telefonicznym siedział białowłosy mężczyzna.
-Masz powód do nabijania się ze mnie wiesz...?
-A pewnie, że mam.-przyznał wesoło.-Końcowa scena była piękna... Niezbyt starannie to rozegrałeś...
-Może i faktycznie niezbyt zgrabnie to wyszło...-zaczął Takuto i bez wysiłku uniósł się w powietrze.-Ale za to dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy...
-Chciałbym to usłyszeć...-powiedział białowłosy.
-Bardzo proszę... On ma "Błękitną Łzę"...
Białowłosy wyglądał tak jakby zaraz miał spaść ze słupa, na którym stał.
-Teraz mi to mówisz? -krzyknął.
-A było kiedy? Musimy zawiadomić starszyznę... Idziemy! -po czym obaj zniknęli bezszelestnie.
Ryo stał i nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
-Z... Zniknęli...-powiedział cicho.-Kosmici jacyś czy co? Co tu jest do cholery grane...?-zastanawiał się.
*********************************
Tymczasem Hoshi zatrzymał się i usiłował złapać oddech po szybkim biegu.
-Nie no... Tego już za wiele... -mamrotał pod nosem.-Bezczelny...
Przyłożył nagle bezwiednie palce do ust.
-Dziwne to było...-powiedział cichutko.-Ale on miał taki... Dziwny zapach... Jakby znajomy... Tak samo ten facet rano... O CZYM JA DO DIABŁA MYŚLĘ?!!! -skarcił się nagle. -Hmmm... O... Dobiegłem do domu...
Hoshi powolutku i jak najciszej otworzył drzwi i rozejrzał się. Jego wzrok padł na zostawione w korytarzu wyjątkowo wysokie szpilki.
"Przylazła..."-pomyślał zdruzgotany.- "Ile ta baba ma lat żeby w takich szpilach chodzić...?"
W tym samym momencie usłyszał wyczekiwaną i znienawidzoną replikę pod swoim adresem.
-A ten wasz chłopak znowu się gdzieś włóczy po lekcjach? Doprawdy moja droga powinnaś coś z tym zrobić...-powiedziała kobieta o włosach upiętych w kok i wyjątkowo wściekle czerwonych paznokciach.
-Ile razy mam ci mówić żeby? tak o moim synu nie mówiła?!!! -złościła się kobieta o brązowych włosach związanych w kucyk.
"Tak jest mamo!!! Dowal jej jeszcze!!!" -cieszył się w myślach Hoshi.
-Hokuto ma rację...-powiedział nagle mężczyzna w okularach.-Na pewno zaraz będzie. Małe spóźnienie to przecież nie zbrodnia...
-Może...-zaczęła znowu ciotka.-Ale skoro go wzięliście to go chociaż wychowujcie jak należy...
"Co...?"
-Przestań...-warknęła Hokuto.
-Moja droga, zapominasz się! Przecież Hoshi nie jest waszym rodzonym synem.-powiedziała dobitnie ciotka.
W tym samym momencie wszyscy usłyszeli głuchy dźwięk i natychmiast odwrócili się w kierunku drzwi. Stał tam Hoshi, a koło jego nóg leżała jego szkolna teczka, którą w przypływie szoku wypuścił z rąk.
-Hoshi...-zaczęła matka, ale chłopiec jej przerwał:
-To prawda...? Dlaczego...? Dlaczego mi nie powiedzieliście?!!!!! Czemu trzymaliście to w tajemnicy...?!!!! Nienawidzę was wszystkich!!!! -krzyknął ze łzami w oczach i trzaskając drzwiami wybiegł z domu słysząc jeszcze jak matka woła go po imieniu.
"Mamo... Tato... Dlaczego mi nie powiedzieliście...?"-myślał gorączkowo.
-Dlaczego mi to zrobiliście?!!!!!! -krzyknął upadając na kolana i zalewając się łzami.
part 2
the end