Szaleństwa szkolne 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 21:27:20
by Ryoko Kotoyo
2003
I zaczynamy część drugą!!! Tym razem będzie dużo śmiesznych textów! Przygotujcie sobie chusteczki na wypadek ataku śmiechu^^. Tym razem jak można wkurzyć księdza...
-Ostatni raz przychodzę do szkoły na religię na 7:10!!!!!!!!-Cyprian wydzierał się w najlepsze kiedy szli korytarzem do klasy.
-Przestań...-Florian ziewnął wymownie, Marcel uwiesił się jego rękawa i musiał go teraz ciągnąć, a Fabian sam nie wiedział czy się już obudził. Weszli do klasy i usiedli w swoich ławkach. A właściwie to się na nich położyli.
-Cyprian...?-do chłopaka podeszła Ewka.
-Co...?
-Chcę poćwiczyć sobie dykcję. Masz jakąś koncepcję na to?
-Ja o antykoncepcji tak z rana nie mówię. To już bardziej wieczorem...
-DYKCJA DOWNIE!!!- wydarła się Ewka.
-Jak ty do mnie mówisz? To ty jesteś downem!
-No więc...?-Ewka nie dawała za wygraną.
-Spróbuj powtarzać sa-se-si-so...
-Jak?
-Zademonstruję... Ekhm! Sa-se-si-so, sa-se-si-so, sa-se-si-so... Kuźwa!
Ewka zaczęła pokładać się ze śmiechu.
Nagle wstał Krzysiek i spytał na całą klasę:
-Od kogo mogę zwalić zadanie? Co? Nikt nie ma? To trzeba było w domu zrobić! Teraz nie mam skąd zwalić!
Tymczasem Marcel najspokojniej w świecie wyjął sobie śniadanko. Florek spytał go robiąc słodkie oczka:
-Co masz?
-Rogalika...
-Daj trochę...
-Nie... To jest moje śniadanie.
-Marcel! Przecież ty się odchudzasz!- powiedział nagle Florian.
-Odchudzam się! Od jutra rana się odchudzam!!!
W tej chwili do klasy wpadła Monika:
-Było coś na zadanie?! Bo ja w końcu z tej religii nie przejdę!!!
Nagle zabrzmiał dzwonek i go klasy punktualnie wszedł ksiądz.
-Ksiądz zegarek połknął czy co?- spytał Rafał.
Ksiądz stanął sobie koło biurka i powiedział:
-No to się pomódlmy.-Wszyscy wstali.-dzisiejsza intencja za prześladowanych księży. Ach żałuję za me złości...
Klasa i tak była raczej nieprzytomna. Wszyscy siedzieli jak na tureckim kazaniu. A ksiądz nie patrząc na to zaczął mówić:
-W tym roku będziecie mieć specjalną szansę...
(Fabian, śpiewnie)-O szanselize!!!
-Fabian... Chciałbym się widzieć z twoimi rodzicami.
-Ale oni są żonaci!
Ksiądz westchnął i zaczął mówić dalej:
-Przypominam, że...
(Marcin, śpiewnie)-Przypomina ciebie mi!!!
-Religia to nie jest jakieś hop-siup!- krzyknął ksiądz.
(Cyprian)-Teraz się mówi hip-hop!
-Proszę księdza!!!- ręka Fabiana poleciała w górę.
-Co...?
-A czy można...?
-Można, można...
(Ewka)-Moszna? A co to jest?! To chyba jakiś narząd nie?
Marcel poczuł jak na policzkach pojawiają mu się czerwone wypieki. Przyłożył ręce do twarzy. Była gorąca. Przed oczami stanęła mu ostatnia scena z Florianem. Niby było to już kilka dni temu, ale od tamtej pory Florek nie próbował znowu go pocałować. Popatrzył na niego, ale ten właśnie mówił do księdza:
-Pograbimy księdzu liście w ogrodzie!
-Ja nie posiadam ogrodu tylko parking... no, ostatecznie samochód możecie umyć!- W tym samym momencie ksiądz głośno kichnął.
(Kasia Szczupak)-Proszę księdza! Idę do wychowawcy, bo ksiądz mnie straszy i się będę jąkać!!!
-Za chwilę Szczupak wyleci na zbity pysk!
-Hura!!! Jadę na wycieczkę!!!
-Wasza klasa jest patologiczna!!!
Teraz już śmiali się wszyscy. Nawet Marcel. Florian nagle położył mu rękę na kolanie. Zaczerwienił się.
-Co ty robisz...?-spytał szeptem.
-Mogę to zaparkować?- spytał również szeptem.
-Nie...
-To jadę dalej...-I z tymi słowami ręka Florka pomknęła wyżej i dotknęła czułych miejsc chłopca.
-Florek...!
-Co...?
Marcel nie był w stanie odpowiedzieć. Całe szczęście, że siedzieli w ostatniej ławce.
-Przestań...
-Czemu? Nie jest ci przyjemnie?- na twarzy gościł mu lekko szalony uśmiech. Marcel tylko cichutko jęknął. Ścisnął mocniej kolana kiedy palce blondyna władowały mu się do spodni. Chłopak poderwał się i szarpnął jego rękę.
-Zgłupiałeś? Nie na lekcji!
-A po...?-spytał i uśmiechnął się uwodzicielsko. Marcel tylko bardziej się zaczerwienił.
Tymczasem ksiądz dalej wymyślał ich:
-Dzieci! Wy jesteście MAMUTY!!! Powstawiam wam na koniec same dopuszczające!
(Rafał)-Będzie się ksiądz za to w piekle smażył.
-Ekhm! Tak więc przypominam, że dzisiaj pierwszy piątek i trzeba iść do spowiedzi, do komunii, do pokuty,...
(Fabian)-Na rynek!!!
-Po mnie to stosy kosmetyków zostaną! Będziecie mnie balsamować!!!
(cała klasa)-Ouuuuuuuuuuuuu...
-Dzieci!!! Módlcie się, bo ja byłem dzisiaj na drugim świecie!!!
(Ewka)-I po co ksiądz... wracał?
Ksiądz był już na granicy wytrzymałości. Marcel zresztą też, ale z ciut innego powodu... Łapka blondyna znowu znalazła się na jego kroczu i ścisnęła lekko. Wybawieniem dla Marcela okazał się dzwonek.
Ksiądz wyszedł żegnając ich słowami:
-Szczęść Boże w życiu bez alkoholu!
Marcel zerwał się z ławki i wybiegł z klasy, a Florian natychmiast pobiegł za nim. W klasie zostali zdezorientowani Cyprian i Fabian.
(Cyprian)-Czy my jesteśmy aż tacy głupi?
(Fabian)-Aaaaa... O co chodzi?
Tymczasem Marcel wybiegł na boisko z tyłu szkoły. Przysiadł na schodkach i starał się uspokoić. Nagle skrzypnęły drzwi i na schodki wyszedł Florian. Blondyn przysiadł obok chłopca.
-A to tobie co znowu?- spytał.
-Głupie pytanie...-odburknął chłopak.-Nie rób mi tak więcej...-poprosił cichutko.
-Dlaczego?
-No, bo aż mi...
-Staje?
-No coś w ten deseń...
-E tam...- blondyn nagle pochylił się i pocałował go lekko. Wsunął dłoń w brązowe włosy i rozpuścił je. Jego usta zeszły niżej na szyje chłopca i wgryzły się w nią.
-A jak mnie starsi zobaczą z malinką...?-spytał nagle Marcel.
-To powiesz, że nie twoja szyja.
Jego wargi schodziły coraz niżej, a palce unosiły koszulkę chłopca odkrywając jego tors.
-Co ty...?-jęknął kiedy poczuł, że usta Florka delikatnie dotykają jego sutków. Blondyn delikatnie zmusił go do położenia się na schodach, przy czym nie przestawał go całować przez cały czas. Usta zsunęły się ma brzuch Marcela. Florian włożył mu język do pępka.
Znowu go pocałował.
-Marcel...ja...-zaczął, ale nie skończył, bo usłyszeli dzwonek i musieli biec na kolejną lekcję.
-Dokończymy to...-szepnął Marcelowi do ucha Florian kiedy już usiedli w ławce.
Marcel tylko się lekko zaczerwienił...
part 2
the end