Pamiętnik pewnej prostytutki 3
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 21:22:49
ROZDZIAŁ 3
"PHOEBE AYRES ROZPOCZYNA TRESURĘ"
Najpierw małe wyjaśnienie. W świecie, w którym żyje Elis związki homoseksualne są na porządki dziennym, mimo, że niektórzy traktują je z przymrużeniem oka. W pierwszej części Helga opowiadałam Elis o chłopcach, którzy zostawali na zawsze z bogatymi panami. Chodziło tu oczywiście o "małżeństwo", bo takie są pełnoprawne w tamtym świecie. Jednak związki kobiet nie są tak częste jak związki mężczyzn. Zdarzają się, owszem, ale niezbyt często i dlatego traktuje się je jeszcze niezbyt oficjalnie.
W takim razie część 3 start!!!
--------------------------------------------------------------------------------
Było już dość późno, gdy skończyliśmy obiad. Czułem się zmęczony przeżyciami tego niezwykłego dnia. Pan domu orzekł z troską, że powinienem udać się na spoczynek.
Phoebe zaprowadził mnie do naszego pokoiku na górze i zaczął rozbierać się. Ja stałem bez ruchu. Wahałem się. Phoebe spostrzegł moje zażenowanie.
- Wstydzisz się mnie? - spytał zdziwiony.
- Trochę... - zaczerwieniłem się.
Phoebe wybuchnął głośnym śmiechem. Podszedł, rozpiął mi kołnierzyk i haftki przy spodniach. Zdjął ze mnie bieliznę. Pozostałem w samej koszuli. na widok własnego ciała wyzierającego spod koszuli, szybko wskoczyłem pod kołdrę i naciągnąłem ją po szyję.
Phoebe, dławiąc się ze śmiechu, z niezwykłą dla mnie wprawą zrzucił z siebie niezliczone części modnej, liońskiej garderoby i zupełnie nagi wsunął się do mnie pod kołdrę.
- Jestem starszy od ciebie. - oświadczył przylegając bokiem do mojego boku. - Mam 24 lata i jestem dojrzałym mężczyzną. Nie taką kózką jak ty! - zaśmiał się. - No, nie wstydź się, przysuń się do mnie, będzie nam cieplej, przyjemniej... - dodał cichutko.
Widząc, że ociągam się trochę, przysunął się pierwszy. Podsunął gołą rękę pod moje plecy, a drugim ramieniem objął mnie za szyję. Uniósł się nieco nade mną i nagle przywarł wargami do moich ust, namiętnie obsypując mnie gorącymi pocałunkami.
Było to dla mnie nieoczekiwane, dziwne, nieznane przeżycie. Nigdy dotąd chłopcy nie całowali mnie w taki sposób i ja nigdy nikogo tak nie całowałem. Uważałem jednak, że pocałunki Phoebe są jedynie przejawem jego sympatii do mnie i że powinienem odwzajemnić się mu w podobny sposób. Zacząłem więc odpowiadać takimi samymi pocałunkami, aby zaskarbić sobie braterską miłość Phoebe.
Zachęciło to Phoebe do jeszcze śmielszych poczynań. Zdjął ramię z mojej szyi i zaczął wędrować dłonią wzdłuż mojego ciała, naciskając je, gładząc i lekko przyszczypując. Potem wziął mnie za rękę i poprowadził moją dłoń po jego ciele. Równocześnie nie przestawał naciskać, gładzić i szczypać mojego ciała.
Wszystkie te zabiegi Phoebe zaskakiwały swoją nowością, ale nie wzbudzały we mnie strachu czy wstrętu. Nie miałem wówczas pojęcia o żadnych zboczeniach i nie przypuszczałem, że może istnieć na świecie namiętność na takim poziomie. Zwłaszcza dojrzałego mężczyzny do takiego chłopca jak ja.
Przeciwnie, zacząłem odczuwać dziwną jakąś przyjemność pod wpływem ruchu rąk Phoebe. Ciało moje poczęło rozgrzewać się. Moje ledwo pączkujące sutki zaczęły twardnieć i prężyć się pod drażniącym dotykiem palców leżącego przy mnie mężczyzny.
Lecz Phoebe nie poprzestał na tym. Dłonie jego powędrowały niżej, do bardziej zwykle ukrywanych niż sutki rejonów mojego ciała. Zaczął przyszczypywać skórę na moim brzuchu.
Ale i to mu nie wystarczyło. Sięgnął jeszcze niżej i poczułem jego palec naciskający najbardziej wstydliwe miejsce ciała chłopaka, po czym palec przeniknął głębiej i zaczął łaskotać ukrytą powierzchnię tego miejsca.
Ogień zapłonął mi w żyłach. Cały wstyd chłopięcy znikł bez śladu. Żar ogarnął moje ciało i czułem, że ogniskiem jego jest właśnie to miejsce, do którego coraz silniej przywierały ruchliwe bezustannie palce Phoebe.
Palce gniotły, nacierały, tarły i równocześnie coraz bardziej rozwierały drogę prowadzącą dalej i głębiej.
Nagle krzyknąłem. Poczułem lekki ból. Palec Phoebe wniknął daleko w głąb mojego ciała, w zamknięta i nieprzeniknioną dotychczas szczelinę. Ból ten jednak, co najdziwniejsze, nie sprawił mi przykrości.
Pod wpływem posuwistych ruchów palca Phoebe wyprężałem się gwałtownie, cicho jęczałem, wstrząsałem się i drżałem, a ogarniający mnie żar stawał się coraz gorętszy. Równocześnie palące wargi Phoebe nie przestawały obcałowywać mojego ciała i przerywanym szeptem mężczyzna wzdychał:
- Och, jakie to przyjemne... Och, jakiś ty cudowny, kochanie... Och, jaki szczęśliwy będzie pierwszy mężczyzna, który będzie cię miał... O, jakbym chciał być tym mężczyzną...
Żaden mężczyzna później w moim życiu nie całował mnie tak jak Phoebe. Byłem tak oszołomiony, tak ogarnięty nowymi dla mnie wzruszeniami, zmysły moje były tak wzburzone, że zatraciłem się całkowicie w ogniu, który niepowstrzymanie buszował mi w żyłach.
Wstrząs gwałtownej rozkoszy był tak silny, że aż wycisnął łzy z moich oczu.
Dopiero później zacząłem zastanawiać się nad namiętnościami Phoebe. Żadna z rozkoszy, których może doznać od kobiety mężczyzna nie była mu oczywiście obca, nie mogła więc stanowić już dla niego atrakcyjnej nowości. Dlatego chyba znajdował szczególną przyjemność w przygotowywaniu młodych chłopców do stosunków z mężczyznami.
Zaspokajał bowiem przy okazji swoje pożądanie w takiej formie, jakiej nie mogła mu dostarczyć partnerka płci żeńskiej. Nie znaczy to, że stosunek z kobieta przyprawiał go o wstręt, ale chętnie szukał urozmaicenia. Bez żadnych hamulców wewnętrznych obcował płciowo zarówno z mężczyznami jak i z kobietami...
Ocknąłem się, czując że Phoebe zrzuca ze mnie kołdrę i nachyla się nade mną. Leżałem na wznak. Phoebe podciągnął mi koszulę wysoko, aż pod brodę. Migotliwy blask świecy, która płonęła w świeczniku przy łóżku, padał błyskami na moje nagie, rozpalone ciało. Wstydziłem się jeszcze. Sięgnąłem po koszulę, aby ją opuścić, lecz Phoebe złapał mnie za rękę.
- Nie! - błagał chrapliwie i z pożądanie. - Mój mały, słodki kochaneczku! Nie wolno ci zasłaniać się przed moimi oczami! Patrzenie sprawia mi rozkosz. Pozwól mi się całować wszędzie. Och, jak różowa i delikatna jest ta skórka tutaj u ciebie... Och, daj mi zajrzeć w te maleńką, najcudowniejszą szparkę twoją, daj mi ją podziwiać, nasycić się jej widokiem... O, tego już za dużo, to nie do zniesienia! Ja muszę, muszę! - szepnął nagle.
Z niepohamowanym podnieceniem uchwycił moją dłoń i mocno przycisnął ją u siebie do tego miejsca, które widział teraz u mnie.
Dotykiem poczułem różnicę między tymi miejscami u niego i u mnie. Luźny otwór, do którego Phoebe wepchnął mój palec, rozwarł się lekko i miękko pod słabym naciskiem ręki.
Mężczyzna zaczął poruszać się rytmicznie i coraz szybciej w tył i naprzód, a gdy kilkakrotnie westchnął i znieruchomiał wyciągnąłem palec z jego ciał. Był lepki i wilgotny, a po ręce spływała mi biała maź.
Phoebe pocałował mnie namiętnie i rozciągnął się przy mnie na łóżku. Teraz był już spokojny.
Nie wiem jak silna i jakiego rodzaju była rozkosz, której doznał ten mężczyzna ze mną. Jedno było pewne: pierwsza noc, spędzona z Phoebe, zapoczątkowała proces mojej demoralizacji.
Zrozumiałem wówczas, że miłosny stosunek między dwoma mężczyznami może być nie mniej niebezpieczny i nie mniej brzemienny w skutki niż stosunek miedzy kobietą a mężczyzną.
2003