Lovers of music 21
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 21:14:27
by Ryoko Kotoyo
2004

Ale wy mnie męczycie czasem^^'''... Już sama nie wiem co mam powiedzieć, ale cieszę się, że moje opa wam się tak podobają, ale ja wam żadnej diety nie stosuję tylko sobie prawko robię i nie zawsze mam czas usiąść i pisać... No, ale teraz złapałam troszkę czasu^^ Specjalnie dla was^^ A ile tego będzie części to ja nie wiem. Pewnie tyle ile będziecie chcieli^^. Szkoda, że wam nie mogę pokazać portretów całej ferajny^^. Naprawdę fajnie wyszli^^'''


Mari jak zawsze wstał dość wcześnie i spokojnie zaczął zbierać się do szkoły, ale jakoś nie mógł z niczym zdążyć. W końcu jakimś cudem spakował co mu było potrzebne i wypad z domu z szybkim "Do widzenia" i śniadaniem w ręce, które pakował w chustkę biegnąc jednocześnie.
Tradycyjnie skręcił na alejkę parkową i biegł przed siebie do czasu aż na kogoś nie wpadł. Poczuł tylko najpierw uderzenie w czoło, a potem upadł ciężko na tyłek.
-Ałaaaaa...-jęknął próbując wstać rozmasowując sobie bolące miejsce.
-Rany... Przepraszam cię... Spieszyłem się i nie zauważyłem cię...-tłumaczył się ktoś gorączkowo.
Mari podniósł głowę i ujrzał najpiękniejsze oczy w kolorze czekolady jakie kiedykolwiek widział w życiu. zapatrzył sie do tego stopnia, że dopiero po chwili zebrał się w sobie na tyle, że zdołał powiedzieć:
-Nie no... W porzo... Mnie też się spieszyło... A właściwie to się dalej spieszy...-dodał półgębkiem.
-Nic ci nie jest...?-spytał chłopak.
-Poza tym, że sobie potłukłem tyłek to nie...-powiedział Mari szczerząc się bezczelnie.
Teraz dopiero spojrzał na chłopaka, który niechcący tak go urządził. Był zdecydowanie wyższy od niego i starszy jak się wydawało. Czarne włosy falami opadały mu na plecy i sięgały łopatek. Hongo bezwiednie zarumienił się leciutki kiedy chłopak pomógł mu wstać.
-Jeszcze raz cię przepraszam...-powiedział znowu czarnowłosy.
-Jezuuuu... Facet... Ja tylko klapnąłem na tyłek... Nic mi nie będzie...-powiedział z Uśmiechem.
-To dobrze...-chłopak odetchnął z wyraźną ulgą i spojrzał na Mari.
-Mam coś na twarzy...?-spytał szatynek.
-Nie... Tylko... Wydaje mi się, że cię gdzieś już widziałem...
-Serio...? Takie małe deja vu?-spytał ze śmiechem.
-No coś w tym stylu, tylko nie mogę sobie przypomnieć gdzie to było...
Chłopak pochylił się nad Mari tak bardzo, że prawie stykali się nosami na co szarooki leciutko się zarumienił. Chłopak jednak zaraz się wyprostował i szczerze uśmiechnął.
-Nie przypomnę sobie...-powiedział.
-Hę...?-Mari nie wiedział jak zareagować.
-Może mi się kiedyś przypomni... A właśnie! Powinienem się przedstawić jak kultura nakazuje. Jestem Shirataka Fuu.-powiedział podając chłopcu rękę.
-Miło mi... Hongo Mari...
W tym momencie Fuu wybałuszył na niego oczy do tego stopnia, że Mari aż się cofnął o krok.
-Co...?-spytał niepewnie.
-Już wiem gdzie cię widziałem!-krzyknął chłopak z triumfem.-Na przeglądzie talentów muzycznych!!! Jesteś z tego zespołu, który wygrał. Z grupy RAIN!!! Mam rację?!!!-spytał z błyskiem w oku.
-Nie no... Racja, ale...
Shirataka nie pozwolił mu skończyć, bo ujął jego dłonie w swoje i powiedział jakimś dziwnym głosem:
-Boże... Jak ja marzyłem żeby cię poznać osobiście. Ten głos, ta postać, ten uśmiech...-zaczął wymieniać dalej, a Mari zastanawiał się na jakiego świra trafił tym razem.
-Eeeeee... Dzięki, ale... Spieszy mi się...-próbował bezskutecznie się wyswobodzić.
-No chyba nie zostawisz ot tak swojego fana, prawda?
-Ale... Ja mam szkołę i...
"Boże... Ratunku... Obbojętnie jakiego, ale ratunku!!!"-powtarzał w myślach.
Nagle usłyszał głos, od którego ciarki przeszły mu po plecach:
-Zostaw go...
Mari odwrócił głowę i zamarł.
"Noż cholera Panie Boże... Ratunku, ale nie takiego!!!"
Kilka kroków za nim stał Shinichi. Chłopak panicznie się go bał po tym co stało się w trakcie przeglądu. Ale nadal wyglądał tak pociągająco jak wtedy. Czarne włosy związał na karku rzemyczkiem, a dzikie oczy patrzyły z żądzą mordu na Fuu, który nie wypuścił z rąk dłoni Mari tylko patrzył z niedowierzaniem na tamtego chłopaka.
-Oł shit...-przeklnął cicho pod nosem szatynek.
Tymczasem Shinichi spokojnie podszedł do nich i mocno chwycił ręce Fuu po czym odrzucił go gwałtownie. Chłopak ciężko upadł na beton.
-Co za...?!!!-chciał się podnieść, ale poczuł jak noga długowłosego przygniata go do ziemi.
-Masz się do niego nie zbliżać...-syknął Shinichi.
-Bo co...?-spytał buntowniczo chłopak, ale w tym momencie poczuł jak noga Shinichiego przygniata go mocniej.
-Bo skręcę ci kark...-wysyczał wściekle chłopak. Zdjął nogę z chłopaka i spokojnie się odwrócił do Mari, który jeszcze przez sekundę stał przerażony, a zaraz potem rzucił się do ucieczki. Biegł tak prawie przez cały park. Nie obchodziło go w tej chwili co się stało z Fuu. czy Shinichi dał mu spokój czy nie. Uciekał w kierunku szkoły kiedy nagle usłyszał za sobą jak ktoś biegnie szybko. Odwrócił się i to był błąd, bo za nim biegł Shinichi. Chłopak przestraszył się jeszcze bardziej i starał się biec najszybciej jak potrafił, ale i tak słyszał kroki starszego chłopaka coraz wyraźniej.
"Ratunku..."-powtarzał w myślach.
-Mari!!!-podniósł wzrok. Przed nim stali Yue, Hitomi, Rei i Kaworu. Dopadł do nich z zalaną łzami twarzą i śmiertelnym strachem w oczach.
-Mari!!! Co się stało...?-spytał Rei, ale w tym samym momencie zauważyli po drugiej stronie ulicy Shinichiego, który na ich widok zatrzymał się. Chłopcy nastroszyli się na jego widok. Rei mocniej przyciągnął do siebie Mari, który nie mógł się uspokoić. Przez kilka chwil wszyscy stali bez ruchu, ale Sninichi pierwszy skapitulował. Odwrócił się na pięcie i odszedł szybkim krokiem.
-Zrobił ci coś?-spytał Yue.
Mari pokręcił głową.
-Cały się trzęsiesz...-powiedział Rei.
-Nic dziwnego...-powiedział Kaworu.-Facet go nieźle wystraszył.
-Nie powinieneś chodzić sam przez takie miejsca.-powiedział Yue.-Wiedziałeś, że się na ciebie czaił...
-Coś z tym trzeba zrobić...-powiedział Hitomi.-Yue...?
-Co kochanie...?
-Tak sobie myślałem... Ale nie wiem czy byś się zgodził...?
-A o co chodzi...?
Hitomi dał mu znak żeby się przysunął bliżej i powiedział mu na ucho. Yue wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
-Pomysł nie jest głupi, ale...
-Ale wyszłoby taniej...-powiedział Hitomi.
-No dobra... Mari... Na jakiś czas mógłbyś się przenieść do nas... Przynajmniej do czasu aż ten świr nie ustąpi...
-Ale...-Mari popatrzył na niego.-Ale to przecież wasze gniazdko...
-Oh... Daj spokój... Póki co ważniejsze jest twoje bezpieczeństwo...-powiedział Hitomi.
-Jeśli nie macie nic przeciwko...?
-Nie mamy!-powiedział Hitomi.
Mari uśmiechnął się przez łzy i szepnął tylko:
-Dziękuję...


part 21
the end