Szachy 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 15:23:51
No ok, druga część, udało się ją odzyskać (arigato, seme ^^**), ale uprzedzam po raz drugi-tu naprawdę mam stary, brzydki styl-_-'
Primea
##################
-UAAA...
Otworzył oczy. Leżał na łóżku a obok niego siedział Imi. Ciągle w płaszczu i odwrócony do niego plecami. Chyba o czymś myślał... -Eee...Imi, co się stało?
-Zahipnotyzowałem cię i jak tylko odpowiedziałeś na moje pytanie zemdlałeś...
-Długo byłem nieprzytomny...?
-Tylko jakiś kwadrans. Położyłem cię tu bo trochę się poobijałeś spadając z krzesła...
-Ahaaaa...Zaraz...Mówiłeś, że kiedy straciłem kontakt z rzeczywistością?
-Jak tylko powiedziałeś mi co cię dekoncentruje.
-CO POWIEDZIAŁEM?!
-I muszę przyznać, że byłem w lekkim szoku. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.
-A co konkretnie powiedziałem?!
-Polecę do siebie po moje rzeczy i jeszcze dziś się wprowadzę. Twoja służąca wskaże mi moje pokoje. Jutro o 8 rano czekaj na mnie w ogrodzie, zaczniemy lekcje.
I zniknął. Po prostu, jakby to było zupełnie normalne. No dobra, dla niego jest normalne..."Hm...Ciekawe, co mu powiedziałem...Chyba nie powiedziałem mu prawdy...? A jeśli? O kurcze..."
##################
-DRIIIIIIIIŃ!!!
-AGHR!!!
"Jak ja nienawidzę budzików!!!Która to?! SIÓDMA?!!! Przecież trzeba mi pół godziny żeby dojść do ogrodu!! A jeszcze się ubrać, może by coś zjeść...?"Spojrzał na siebie. Chudziutki i średniego wzrostu... "....Raaaaaany wyglądam jak anorektyk...W sumie to Imi też trochę anorektyczny, ale dokładnie to nie wiem...hm...ciekawe po co mam być na lekcji tak wcześnie? I czemu w ogrodzie? A, tak, mówiłem, że często tam siedzę, racja..."
Podszedł do szafy i wyjął ciemnogranatowe dżinsy oraz jasno zielony podkoszulek. Szybko się ubrał i zszedł na dół. Spojrzał tam na zegarek. -Oooo! Za 10 ósma... fajnie, że znowu zjadłem śniadanie. Jak tak dalej pójdzie to dziś również zjem kolację...super..." Wyszedł z pokoju zakładając w międzyczasie rolki. "Huh, jęśli mam zdążyć to muszę bardzo szybko jechać...i pewnie znowu rozwalę sobie nos. ..Dlaczego zawsze mnie to spotyka? No, dlaczego?"
Wcisnął zielony guziczek i zjechał po spłaszczonych schodach. Nawet zdążył zakręcić nim trafił w kolumnę... "No to teraz mogę przyśpieszyć..." Migiem przebył kilka korytarzy i już wjeżdżał do ogrodu, kiedy zatrzymała go któraś ze służących.
-Pański nauczyciel Imieleh-san pragnie panicza powiadomić, że czeka w pobliżu białej altany wraz ze śniadaniem.
Ukłoniła się i wróciła do budynku. "Hmmm...ciekawe, czemu czeka z jedzonkiem? Może przewidział, że nie zdążę nic zjeść?" Zdjął rolki i poszedł w stronę altany. Na szczęście ogród był dzielony kolorami a biała jego część była najbliżej drzwi tego pałacyku. Ledwo kilka minut i już był na miejscu. Spojrzał na altanę, a raczej tego, kto w niej siedział i spokojnie sobie spał, i omal się nie przewrócił."Co za głupoty ja mu wczoraj naplotłem?!" Imieleh siedział sobie obok okrągłego stoliczka na drewnianym krzesełku z zamkniętymi oczami. Wyglądał uroczo. Jasne włosy delikatnie muskały biały podkoszulek. Jasno błękitne dżinsy luźno leżały na powierzchni jego nóg."Chyba mu trochę wczoraj nakłamałem skoro postanowił tak wspaniale wyglądać... Przecież ja się za żadne skarby nie skoncentruję, jeśli obok będzie siedział taki piękny cud!!" Podszedł do krzesełka i spojrzał na śliczną twarzyczkę. Nawet nie drgnęła, kiedy się zbliżył. Dotknął powoli dłonią policzka Imiego i już miał przysunąć do niego swoją twarz, kiedy n
agle poczuł, że się unosi. Tak, właśnie unosi, i to nad ziemią. Jakieś pół metra i bardzo powoli się oddala od obiektu swoich westchnień. Teraz zaś usta tego obiektu poruszyły się i usłyszał dźwięczne słowa Imieleha, który nadal nie raczył otworzyć oczu.
-Nie próbuj czegoś takiego, kiedy odpoczywam. To nie fair...
-Hę?!
Poczuł, że opada na krzesło po przeciwległej stronie stołu. Zarumienił się lekko. "Uf, co za szczęście, że Imi teraz mnie nie widzi...". Ale Imi postanowił właśnie spojrzeć na swojego ucznia. "O zgrozo...Co on czyta w moich myślach?!" Kori nagle stracił całą pewność siebie. -Możesz zrobić mi herbaty? Trochę wyczerpała mnie wczorajsza praca przy przenoszeniu bagażu...
"Tylko tyle? Myślałem, że zareaguje jakoś inaczej...!" Rozejrzał się. Za sobą zobaczył mały prostokątny stoliczek z serwisem do herbaty. "No tak...Mogłem się tego spodziewać...Oczywiście w słoneczka..." -Ładnie dziś wyglądasz Kori.
-Co?
-Dziś będziesz ćwiczył koncentrację. W tym celu najpierw musisz przyzwyczaić się do mnie...
-Do ciebie?
-Popołudniu spróbujemy grać, a na razie podaj mi tą herbatę zamiast ją rozlewać...Szkoda twojej mocy...
-ŁAAA!!!
Właśnie poczuł dziwne gorąco na spodniach...Tak, gorąca herbata nie jest zbyt dobra do podlewania nią trawy i swoich nóg przy okazji. Niepewny czy dobrze usłyszał uwagę Imiego nawet jej wcześniej nie po czuł. Za to teraz wrzasnął dokładnie tak jak typowy poparzony... -Wysuszyć ci spodnie?
-Miło by było...
-Okej.
Złotawa aura otoczyła postać blondyna. "Zadziwiające ile tą mocą wyższych rzędów można...Mam już suche dżinsy..."
-To, co z tą herbatą?
-A! Już. Masz.
-Dziękuję. Kiedy mnie dotknąłeś odnowiły się prawie całkiem moje zasoby mocy, ale osobiście wolę herbatkę.
-Co?!
-Cytrynowa jest dobra no i jeszcze zielona. Pycha.
Spokojnie popijał swoją herbatkę aż aura wokół niego nabrała ostrzejszej barwy. "Woli herbatkę?! Jak ja mu...!!!" Kori zacisnął zęby i podszedł do nauczyciela.
-Tak?
Ten spojrzał na niego znad filiżanki. "No przecie mu nie powiem, że zamiast robić mi herbatkę mógłby w znacznie przyjemniejszy sposób zregenerować moją moc. Przynajmniej jeszcze nie teraz..." Ta myśl w głowie Imiego wywołała u niego ledwo widoczny uśmiech, jednak natychmiast ukrył go wracając do sączenia swojego napoju. -Niby, od czego to wolisz herbatkę, co?!
-Od ciebie.
-I to mają być lekcje?! Popijanie sobie herbatki?!
-Nie. Jeszcze robienie jej. To różnica.
FIK!!!
-Coś ci się stało?
-A skądże...ghrrrr...
"Ja z nim nie wytrzymam...! Jak on może to wszystko tak spokojnie mówić?! Może jakby się wściekł to przynajmniej jego głos nie byłby taki śliczny jak on sam a tak?! No, dlaczego zawsze to mnie wszystko spotyka?! DLACZEGO?!" Podniósł się z trawy i wrócił na swoje miejsce. Spojrzał na wciąż zajętego herbatą blondyna po drugiej stronie.-Zjedz coś. Wyglądasz jak anorektyk.
-Sam jesteś anorektyk!!
-Ale ja jadam przynajmniej śniadania. No już, czas ucieka. Wskazał Koriemu nakrycie przed nim. Ten zaś nie był pewien czy jeść czy nie. W końcu zwyciężyły głosy rozsądku i zabrał się za śniadanie."Hmm...Chyba już jakieś pół roku nie jadłem śniadania...Cóż, można się przyzwyczaić..." Zjadł jedną kanapkę i spojrzał na Imiego, który zajęty był podziwianiem tego niecodziennego zjawiska, jakim niewątpliwie było zjadanie czegokolwiek przez drugiego chłopca. "Piękne oczy w kolorze ciemnego nieba... Naprawdę mam szansę zjednoczyć myśli z tym małym, tym bardziej, że ma niezwykły dar, może nawet jest równie silny jak ja...Ale musi nauczyć się koncentracji na grze...A to może być u niego bardzo trudne...Sam się przy nim ledwo koncentruje...Te oczy..."
-No, co się tak na mnie gapisz?! Nie widziałeś jak ktoś kończy jeść śniadanie?!
-Patrząc na twoją posturę chyba niewiele osób miało możliwość to widzieć...
-I CO Z TEGO?!
-Nic, ale ta jedna kanapka to chyba trochę za mało jak na śniadanie mające cię trzymać podczas tego, co dla ciebie przygotowałem... -Okaże się...
"Czy on zawsze taki jest?! Ten spokój, z jakim mówi mnie naprawdę irytuje...Jakim_cudem_można_tak_mówić_?! No, jakim?! Nikt nie mówi tego wszystkiego tak...Hmmm...Jakby to nazwać...ym...zmysłowo? Nie...to chyba coś innego, ale..."
-Mogę to już sprzątnąć, tak?
-Tak.
"Znowu otoczy go ta złotawa aura...?"
-DZYŃ DZYŃ dzwoneczkiem
-Co robisz?
-Wołam służbę. Nie chcę marnować na to energii, później będę jej potrzebował do pracy nad twoją koncentracją...
-Jakiej znowu pracy?!
-Zobaczysz, o już są! Szybkie masz tu służące nie powiem.
-Wiadomo, dzięki temu tak długo tu pracują.
Kilka kobiet zabrało serwis do herbaty oraz nakrycie z prawie nienaruszonymi kanapkami i odeszło pozostawiając Koriego sam na sam z nowym nauczycielem.
-Mogę cię o coś spytać Imi ?
-Naturalnie.
-Jesteś ode mnie o rok starszy, tak?
-Tak.
-Więc jakim cudem jesteś tak potężny i znany?
-Kiedyś zrozumiesz.
-Ja nie chcę kiedyś tylko teraz!
-Na pewno chcesz to wiedzieć? Możesz się lekko załamać.
-Mów!
-Opanowałem do perfekcji umiejętność korzystania z mojego daru oraz koncentrację...To wszystko, co powinieneś teraz wiedzieć.
-Jak to teraz?!
-Tak to, po prostu nie zrozumiałbyś teraz, o co mi chodzi. Wciąż jeszcze nie znasz tego uczucia.
-Jakiego uczucia?
-Miłości.
-Hę? Niby to, czemu miałbym nie znać miłości?
-Bo jeszcze nigdy się nie zakochałeś Kori, a zakochanie się to najlepszy sposób na rozwijanie swojej mocy, naturalnie, jeśli twoje uczucia są odwzajemnione.
-A ty niby się zakochałeś?
-Tak, i to dzięki między innymi temu tu jestem.
-A co znowu to miejsce ma do twojej mocy?!
-Nie to miejsce a ktoś, kto tu mieszkał. Twoja matka...
-Zakochałeś się w mojej matce?!
-FIK! Nie tępaku! Przecież była ode mnie ze dwa razy starsza tłumoku! -Obrażę się!
-To już twój problem.
-To, w kim?
-W nikim stąd.
-Nie rozumiem.
-Argh...Aleś ty niedomyślny! Ktoś, w kim się zakochałem był znajomym twojej matki. A ona prosiła żebym się tobą opiekował, bo masz moc! Już ci to mówiłem!
-Rany, Imi, ale ty to wszystko wymieszałeś!
-Och.....Ja tu z tobą zwariuję! Czemu się zgodziłem?! Co mi tam za różnica? Jedna moc w te czy w te? Jeden wróg mniej a jeden więcej, mogę sobie odpuścić...
-A ty, o czym znowu?!
-Jesteś kompletny młotek, wiesz?
- A to niby, czemu?!
-Nieważne, widać cię przeceniłem i jesteś jeszcze dzieciak...
-CO?!
-Ech, może przejdźmy już do lekcji...
-Niech ci będzie, ale pamiętaj, że się zemszczę!
-Tak, tak... Podejdź do mnie.
-Po co?
-Chcesz się czegoś nauczyć?
-No jasne!
-To chodź.
Podszedł. Nie miał pojęcia, po co ma tam podejść, ale podszedł. Może to jakieś ćwiczenie? Niby, jakie? A tam, co ma do stracenia. Podszedł i...znowu uniósł się w powietrzu.
-HEJ!! Co ty robisz?! Odbiło ci?!
-Nie...
-Opuść mnie na ziemię!
-To ćwiczenie koncentracji.
-Niby, w jaki sposób?!
-Spróbuj zbliżyć się do mnie. To tylko pół metra.
-Ale pół metra między nami i pół metra nad tobą!
-Szczegół.
-CO?! Ty to nazywasz szczegółem?!
-Uspokój się i skoncentruj swoją moc. Teraz stoisz równo pół metra nad ziemią i tyle samo ode mnie. Spróbuj pokonać tą odległość.
-JAK?!
-Zwyczajnie. Skup się na tym i podejdź.
-Ale ja nie mogę się ruszać!!
-Kłamiesz.
-CO?!
-Poruszasz ustami, bo bardzo tego chcesz. Tak samo mocno zechciej podejść do mnie wciąż wisząc w powietrzu a ci się uda.
-Co będę z tego miał?
-Lepiej opanujesz koncentrację.
-I?
-Być może kiedyś zjednoczysz się z kimś myślami, jeśli uda ci się doprowadzić ją do perfekcji.
-Zjednoczyć myślami?
-Chyba wiesz, co to znaczy?
-Wiem, ale...
-Idziesz tu czy chcesz spaść?
-Idę!
"Koncentracja, koncentracja, koncentracja...Jak tam dojdę to będę tuż obok niego. Muszę tam dojść. Musi mi się udać. Muszę do nie go dojść..." Próbował się skupić. Zamknął oczy i zacisnął wargi. Spróbował opanować stan, w którym się znajdował. Jeszcze trochę i uda mu się postawić ten pierwszy krok. Jeszcze tylko troszkę...
-ŁUP!!!
-Ups...
-Coś ty zrobił?! Mogłem się połamać!!!
-Spadając z pół metra?
-TAK!!!
-Ojejku, no to cię bardzo przepraszam Kori-chan...
-Kori-co?! Kto niby pozwolił ci tak do mnie mówić?!
-Sam sobie pozwoliłem.
-A to niby czemu, co?!
-Bo tak ładniej brzmi.
-Ja ci zaraz pokażę ładniej!!!
W sekundzie wstał z trawy i zaczął iść w kierunku Imiego, zabawne.. .Byli pół metra od siebie a Kori wciąż nie mógł do niego dojść...Bardzo zabawne...
-Co się dzieje?! Co znowu zrobiłeś?!
-Unosisz się w powietrzu, zauważyłeś?
-Hę?
Spojrzał w dół. Był kilka centymetrów nad powierzchnią ogródka.
-Czemu?!
-Mój plan nie zadziałał, szkoda...To mogłoby być ciekawe...
-JAKI PLAN?!!!
-Sądziłem, że jeśli cię rozzłoszczę to łatwiej pokonasz tą odległość, ale chyba muszę spróbować planu b...
"A to drań jeden, no!! Wykorzystał mój charakter! Już ja mu pokażę, co to znaczy zdenerwowany Kori!!!"
-Hmmm...Czemu tak się denerwujesz? Przecież nic ci to nie da...
-CZEMU?!
-Bo widocznie gniew słabo cię motywuje...
-HĘ?!
-Spróbujemy czegoś innego... Powiedz, co chciałbyś żebym zrobił?
-Co bym chciał?! Żebyś mnie natychmiast opuścił na ziemię!!!
-Prócz tego. Zrobię, co zechcesz, jeśli uda ci się tu dojść.
-Przecież to szantaż.
-Ale zawsze działa.
-Jak to zawsze?
-Wszyscy, których uczyłem koncentracji dzięki temu nauczyli się latać i poruszać w locie.
-A czego chcieli?
-Zależy od płci^^
-Hm? Jak to płci?
-Wykorzystywali to, że zrobię wszystko^^ To proste. Proś, o co chcesz, a jak dojdziesz to dostaniesz. Tylko, że jak ci się nie uda to przepadło. -Absolutnie wszystko byś zrobił?
-Tak. A ponieważ znam możliwości moich uczniów mogę się nie zgodzić, jeśli mi się to nie podoba a wiem, że dany delikwent dojdzie do mnie^^ -Ahaaaa.....Czyli, że jak powiem żebyś....yyy....Na przykład.. ..Hmmm.....Nic mi nie przychodzi do głowy....yyy....O! Mam! Żebyś mnie pocałował to zrobisz to?
-Żebym, co?! Dobrze się czujesz? Ale w sumie...Patrząc na twoje szanse na dojście...Które są raczej nikłe...Nie wierzę, że ci się uda, ale jeśli to zgoda. Pocałuję cię.
-Serio?! Eeeee......Mogłem coś lepszego wymyślić! Jejku, czemu nie wpadłem na coś ciekawszego?
-Co masz na myśli?
-Hehehe...Mogłem cię na przykład wymęczyć do nieprzytomności albo stąd odesłać albo...
-Ale tego nie zrobiłeś. A teraz próbuj. Masz pół godziny. Jak dojdziesz twoje szczęście, jak nie, co jest niemal pewne, przykro-straciłeś jedyną okazję.
-No to próbuję!