Włamywacz 7
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 15:20:20
Teges, chwilę to trwało, ale w końcu jest^^ Krótko, bo krótko, ale zastanawiam się czy aby to nie powinien być ostatni part, więc nie chciałam namieszać( a byłoby jak, oj byłoby^^ mam parę pomysłów^^). Aha, tam na końcu to nie kończy się w łóżkuXD to nie w stylu priXD.
Dedykacja:
Ta część powstała dla pewnej wspaniałej osoby, dzięki której jednak chcę wierzyć, że miłość istnieje. To nie to, ale chcę. Ty wiesz, że to dla Ciebie. Zresztą, pewnie skojarzysz z tym pewien rysunek...
primea
***
Lafri od dwóch tygodni mieszkał u Singa. Leer od dwóch tygodni się tam nie pojawiał i blondyn chodził z miną seryjnego zabójcy. No i Sing przygotowywał się do studiów. I marudził. Że Lafri straszy jego znajomych, demoluje mieszkanie, obcałowywuje go przy każdej okazji, a Leer'a ani widu ani słychu. Tak minęły dwa długie tygodnie, w których połowie rozpoczął się rok szkolny dla Leer'a. A dnie mijały jeden za drugim. I wszystko nadal byłoby na opak, gdyby nie...
-Sing, słonko ty moje, powiedz mi coś, oki?
-Czego?
-Dlaczego ten sexi chłopaczek już do ciebie nie przychodzi?
-Pewnie dlatego, że zaraz po przyjeździe opowiedziałeś mu kilka bzdurnych bajeczek przewyższających swoją bezmyślnością i nierealnością nawet mnie i się Lee-chan wkurzył na mnie.
-To on to wziął serio?
-Lafri, skarbie, posłuchaj mnie.
-No?
-Nagadałeś chłopakowi, że jesteśmy ze sobą i on w to uwierzył. Chyba nie sądzisz, że to zapomni i nagle tu wpadnie i powie...
-Cześć chłopaki!
W drzwiach stał nie kto inny jak Leer. Lafri spojrzał z politowaniem na Singa, który właśnie wzywał straż pożarną do wygrzebania jego szczęki z gleby pod domem.
-No co tak na mnie patrzycie, co?
-To...to niemożliwe...powiedzcie mi, że to piękny sen...-mruknął Sing nadal wpatrując się w chłopaka.
-Leer! Jak miło cię widzieć, kotku!-Lafri głośno cmoknął długowłosego w policzek, ale został 'delikatnie' odepchnięty- Dawno do nas nie zaglądałeś, czemu? I czemu mnie odpychasz, łamiesz mi serce...
-Lafri, ja nie łamię ci serca, ja tylko zachowuję zimną krew, żeby coś powiedzieć temu tutaj idiocie-wskazał na Singa, który mniej więcej doszedł do siebie.
-Ojej, a co takiego masz mu powiedzieć?
-Sing, skończony idioto, słuchaj mnie, a nie patrz się jak ciele na malowane wrota!!
-A...ten, już. Słucham kochanie.
Sing postanowił korzystać z okazji dobrowolnego przybycia Leer'a i być możliwie miłym. To znaczy nie próbować go od razu zacałować na śmierć z radości.
-Tylko bez żadnych 'kochanie', kretynie. Co cię łączyło lub łączy z tym kretynem numer dwa?-z kamienną twarzą wskazał na Lafri'ego.
-No....jest moim kuzynem.
W Singu coraz bardziej rosła ochota rzucenia się na długowłosego chłopca. Po raz pierwszy od dwóch tygodni zobaczył te wielkie bursztynowo-złote oczy, długie, kasztanowe włosy, teraz zaplecione w warkocz i idealną sylwetkę ukrytą pod luźnymi dżinsami i bluzą. Tak, to zdecydwanie był wystarczający powód by czuć się, jak w niebie. Trylionowym, bo siódme to pikuś.
-Nie to mam na myśli.
-No...-Sing przełknął ślinę. Leer wyglądał naprawdę cudownie, gdy tak się na nim pochylał próbując wyczytać coś z jego twarzy.-Nigdy z nim nie chodziłem, jeśli o tym mówisz.
-Doprawdy? Więc dlaczego Lafri powiedział, że...
-Ekhem! Przepraszam was, słonka, ale chyba powinienem się wtrącić.
Sing i Leer spojrzeli pytająco na Lafri'ego.
-Wyjaśnienie dla ciebie, skarbie-kiwnął głową na Leer'a-Sing mówi prawdę, wtedy się zgrywałem, sorki. Nie myślałem, ze jesteś dla niego taki ważny i...a mniejsza z tym! A teraz dla ciebie, Sing. Jeśli aż tak bardzo chcesz, to powiedz to wprost i idźcie do łóżka a nie mi tu będziecie smaka robić.
Przez chwilę panowała cisza przerywana chichotem Lafri'ego. Sing po raz pierwszy w życiu nie odpowiedział od razu na tego typu uwagę, a Leer poczerwieniał i niepewnie zerknął na blondyna, który odchrząknął i postanowił jednak zacząć coś robić. Mianowicie, wstał, wziął długowłosego chłopaka na ręce i zaczął wchodzić na górę po schodach.
-Lafri, jeśli nie masz co robić to skocz do sklepu albo poodwiedzaj znajomych. Ja będę zajęty przez najbliższe kilka godzin, a może i do rana.-rzucił z szerokim uśmiechem przez ramię Sing, ignorując protesty niesionego chłopaka. Po chwili Lafri usłyszał skrzypienie drzwi zamykanych na klucz.
-No to chyba muszę wpaść na jakąś imprezkę...-mruknął zadowolony Lafri i wyszedł z domu.
***
-Co ty do diabła wyprawiasz, idioto?! Chyba nie chcesz...-Leer siedział na łóżku, na które przed momentem został w miarę delikatnie rzucony, a Sing zamykał drzwi sypialni na klucz.
-Hm, mówiłem ci kiedyś, że jesteś bardzo spostrzegawczy? No właśnie.-blondyn uśmiechnął się podstępnie.
-Nie odważysz się... ja się nie zgadzam...nie próbuj nawet...ty...debilu, kretynie, pomyleńcu, o Boże, zostaw mnie w tej chwili ty popaprańcu!
Leer przyglądał się bardzo powoli podchodzącemu Singowi i z każdym jego krokiem w stronę łóżka coraz bardziej przysuwał się do ściany.
-Och, kochanie, chyba się mnie nie boisz, co?-Mruknął stając tuż obok łóżka.
-Pewnie nie uwierzysz, ale jednak!-panikował długowłosy.
-Może zacznijmy od tego...czemu nie przychodziłeś do mnie przez dwa tygodnie?
-A ty?! Też nie przyszedłeś!!
-O, ale ja dzwoniłem 10 razy dziennie! No i byłem dwa razy ale nikt mi nie otworzył.
-Byłeś? I dzwoniłeś? A na komórkę czy domowy?
-Domowy oczywiście, nigdy mi nie dałeś innego numeru, słonko.
Leer przez chwilę patrzył na twarz Singa, który wyglądał jak rozmawiający z pięciolatkiem, po czym powoli zsunął się po drugiej stronie łóżka.
-Sing...? Jesteś na mnie zły...?
-Ja? Za co? Że mnie dwa tygodnie olewałeś? No coś ty.
-Sing, serio pytam.-Leer zmarszczył brwi i łypnął ostrzegawczo na blondyna.
-Raczej na Lafri'ego, że ci nagadał głupot. Właściwie wcale się nie dziwiłem, gdy mnie ignorowałeś. To było normalne zachowanie w takiej sytuacji.-Sing westchnał ciężko, usiadł na łóżku i wpatrzył się w Leer'a. Chłopak, czując na sobie jego zwrok, z ociąganiem zbliżył się do jasnowłosego. Stał dwa kroki przed nim.
-Przepraszam, byłem na obozie, zrobili nam właśnie przez te dwa tygodnie łączące wakacje z rokiem szkolnym.-mówił cicho- Zapomniałem o nim wcześniej i tak szybko się pakowałem, że nie zdążyłem się pożegnać. Wysłałem ci kartkę, ale pewnie nie doszła, komórka też mi siadła a nie było gdzie kupić kartę i...
Sing przez moment milczał.
-Strasznie to naciągane, wiesz?
-Za to jakie prawdziwe, nie sądzisz?-zaśmiał się Leer.
-Możesz... tu podejść?-nieśmiało zapytał Sing. Wszystko to było takie nierealne... zupełnie jak w kiepskim romansidle...uśmiechnął się w duchu na tę myśl.
Leer bez słowa podszedł i jasnowłosy przytulił się do jego torsu. Trwali tak dłuższą w chwilę, aż wreszcie chłopak przykucnął przed Singiem i dotknął delikatnie jego policzka.
-Chciałbym cię pocałować... nic więcej, po prostu cię pocałować...-szepnął przysuwając się do twarzy starszego chłopaka.
-A ja...nie mógłbym ci odmówić...-mruknął Sing i w tym samym momencie poczuł dotyk miękkich ust długowłosego. A kilkanaście sekund później usłyszał przy swoim uchu cichy, niepewny szept-Kocham cię...