Włamywacz 3
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 15:18:10
part three: Landrynki!^^


Ha, powinnam dostać nobla! Odkryłam właśnie, że duchy też mogą pisać fici! I wampirki też mogą! Hahahaha!! Dowód? Np. ja^^, aha, lubią też jak się pisze o ulubionej parce z ich ficów i dostawać maile z opiniami o swoich ficach...To przecież nie takie trudne kliknąć na mailik i napisać parę słów, ne? Pasuje w tym miejscu pozdrowić niezmordowane stworzenie poprawiające mi humor i dostarczające nowych pomysłów: Shu-chan postlófka^^(A 'morfi...' dalej się nie otwiera -_-')

primea(primea@go2.pl)



***


Leer siedział sobie zajadając popcorn i obserwował pokazy klaunów. Zdecydował tu przyjść tylko dzięki namowom Evolvy, swojej siostrzyczki, która natychmiast po zobaczeniu biletów umówiła go na wyjście z....no właśnie. Tu był pies pogrzebany. Leer został bardzo delikatnie zmuszony siekierką podręczną do zabrania ze sobą Croc'a...Niby nic przeciwko niemu nie miał. Chłopak był całkiem w porządku, w końcu jego przyjaciel, ale niestety żywił wyraźne zainteresowanie wszystkim, co dla normalnych ludzi jest powalone. Czyli na przykład Singiem zaintereuje sie od razu. Nie żeby Leer był zazdrosny, nie, tylko jakoś tak nie szczególnie mu to odpowiadało....domyślał się co ta dwójka mogłaby razem zrobić...wrong, wróć, co może zrobić i co zrobi bez wątpienia za dwie godziny, gdy skończy się spektakl...Leer przełknął ślinę i spojrzał na swojego sąsiada na ławeczce. Bo siedzieli w pierwszym rzędzie, Sing miał znajomości i wcześniej wszystko załatwił, choć dziś ich jeszcze nie widział. Leer przyjrzał się Croc'owi. Wyglądał całkiem normalnie...jak na niego. Jaskrawo różowa koszulka na ramiączkach i super szerokie spodnie z krokiem w kolanach w barwie zachodzącego słońca....jakie romantyczne i przyprawiające o mdłości....do tego w łapce paczka super słodkich landrynek w kształcie kwiatuszków...A, jeszcze włosy....Croc nie byłby sobą, gdyby czegoś z nimi nie zrobił. I zrobił. O zgrozo...włosy miał krótkie, długość do uszu, bez grzywki, opoadające z boków na twarz i cakiem białe. Prawie, jedno różowe pasemko z lewej strony...wygląd na dwa z minusem, ale on zawsze miał dziwny gust. Leer w zamyśleniu tylko sapnął i zaraz jęnął. Gdyż Croc szturchnął go mocno wskazując na scenę.
-To ten?-miał taki dziwny głos....jakby pod napięciem 220W minimum...
-Co? A, tak, ten.
Na scenę wszedł właśnie Sing. Włosy mał związane z tyłu i ubrany był w mega obcisłe spodenki i puszczony luzem, długi ppodkoszulek z reklamą cyrku. Ukłonił się wszystkim z uśmiechem i skinął na młodą dziewczynę stojącą przy wejściu. Ona również się skłoniła, dygnęła i wprowadziła na scenę...stadko kotów. Dziewczyna poprawiła krótkie włosy i porozumiewawczo spojrzała na portnera. Ten tylko kiwnął i przykucnęli obok siebie głaszcząc koty. W tym momencie z głośników dobiegła słuchaczy prezentacja pary. Dziewczyna szeptała coś prosto do ucha Singa, a ten tylko poszerzał uśmiech. Warto wspomnieć, że miała ona strój identyczny jak towarzysz, tyle, że nie zielony a niebieski, żeby ładnie kontrasował z rudą czupryną.
-Oto najsłynniejszy duet gimnastyczny wykonujący swoje popisowe numery przy udziale tresowanych przez siebie kotów! Jedyni tacy artyści w kraju! Na scenie i w życiu prywatnym tworzą wspaniale zgrany parę! Oto przed Państwem wystąpią Rayan Blood i Sing Annihilation!!
Leer zakrztusił się colą słysząc ten opis. Croc popatrzył na niego zdziwiony i zrobił pytającą minę.
-Co ci jest?
-Nie wiedziałem, że Sing to syn Annihilationa! To przecież największy biznesmen na całym kontynencie!
-Ale ładną ma facetkę, nie sądzisz?
-Taka sobie, nie spodziewałem się, że ma dziewczynę po jego zachowaniu...
-Czyżby zaciągnął cię do łóżka?
-PRZESTAŃ!! Zwariowałeś?! Mówię o czym innym!!!
-Ciiiii!-kilku okolicznych widzów uciszyło wrzask Leer'a.
-Przepraszam-kontynuował rozmowę szeptem-Czyś ty zmysły postradał?!
-Ależ skąd, ale skoro nie podejrzewałeś go o dziewczynę, to musiałeś mieć powód, a jaki mogłeś mieć lepszy?
-Oh....zamknij się....-warknął przez zęby chłopak.
-Ok, spoko, nie denerwuj się-Croc uniósł ręce w obronnym geście-tylko pytałem.
Leer nie interesował się już irytującym go Croc'iem, ponieważ podziwiał występ Singa i Rayan. Parka cały czas zmieniała figury i miejsca, a to na drążkach, to na linie spacerki, to na huśtawkach coś znowu....no, słowem efekciarstwo pełną parą. A jeśli do tego doliczyć iście akrobatyczne pokazy kociąt...krótko mówiąc: widok kota przeskakującego między kołyszącymi się huśtawkami do wykonującego zaprzeczjące prawom fizyki ruchy swego pana na drążkach budzi pewien podziw. I tak jakiś kwadrans. Do czasu zakończenia przedstawienia. Później pojawiały się kolejne grupy cyrkowe, klauni, treserzy i magicy a Leer jak siedział naburmuszony tak przesiedział naburmuszony resztę występów. Croc patrząc na niego tylko się śmiał i co chwię rzucał teksty mające pogłębić frustrację przyjaciela, a mówiące o związku Singa z Rayan na niekorzyść związku Singa z Leerem, któremu ten ostatni wytrwale zaprzeczał, znosząc co równo dziesięć minut upomnienia okolicznych widzów o ciszę.

***


Leer i Croc wyszli zadowoleni z namiotu cyrkowego. Znaczy Croc bardzo zadowolony, a Leer nie bardzo zadowolony. Krótkowłosy chłopak bez przerwy się śmiał i rozmawiał, a raczej prowadził monolod z Leer'em.
-Ale musisz przyznać, że ten Sing to przystojniaczek! Ciekawe czy by się ze mną umówił?-Croc zrobił zamyśloną minkę patrząc na wychodzących ludzi-Łaaa.....miał tu czekać, tak?
-Chyba.
-Co za entuzjazm, ja nie mogę.......-burknął Croc w dopowiedzi na mruknięcie Leer'a.
-CZEŚĆ LEE-CHAN! CZEŚĆ NIEZNAJOMY!
-CZEŚĆ ZNAJOMY!
Croc rodośnie odkrzyknął nadchodzącemu Singowi. Za którym dzielnie kroczyła Rayan. Co kilka sekund odrzucała do tyłu rude loki sprawiając wrażenie kokietki, jak się patrzy. A Leer nawet się nie odzywał.
-Croc, kumpel Lee-kuna!
-Sing, kochanek Lee-chana!-podali sobie ręce z uśmiechami.
-Ko...COOOOOOOOOO?!
Wrzasnęła na pół miasta Rayan, budząc tym Leer'a, który ucinał sobie drzemkę znudzenia siedząc obok liny namiotu.
-Hm? Co się dzieje?-spytał nieprzytomnym głosem Leer.
-Jesteś kochankiem Singa?-spytała prosto z mostu Rayan.
-Nie, to wariat, nie słuchaj go.
-Że wariat to wiem, ale nie kłamca, znam go od dziecka.
-A ja od dwóch dni, dobrze mówię?-spojrzał pytająco na Singa.
-Od, zaraz.....od czterech, ale tylko dwa razy się widzieliśmy wcześniej.-rozbrajająco uśmiechnął się Sing na widok zdezorientowanej twarzy koleżanki. Ta przez moment patrzyła to na Singa, to na Leer'a, po czym współczująco usmiechnęła się do młodszego chłopaka.
-Biedactwo....Sing pewnie uzna cię za kolejną maskotkę.....jakie to smutne...taki śliczny, a taki marny żywot...och....
-Mój żywot jest marny, kiedy go widzę-Leer skinął na blondyna-Ale maskotką nie będę, jestem jeszcze normalny.
-Taaa, jasne, ty normalny?-Croc postanowił włączyć się do rozmowy.
-Tak, a o czym myślisz, że wątpisz?
-Jakbyś był normalny to byś we mnie się nie.....JAAAAAAAAAAAŁEEEEEEEEEEEEEEEEEEJJJ!!!!
Croc właśnie uciekał wokół namiotu goniony przez Leer'a. Sing zastanawiał się dlaczego, a Rayan stała i się śmiałą mówiąc, że to 'spacerek dla zdrowia'.

***


Leer westchnął przygnębiony. Skończyło się na tym, że Sing odprowadzał go do domu. A było już mocno po północy. Jak do tego doszło? Otóż Croc po bliższym poznaniu Rayan stwierdził, że są jednak osoby płci pięknej ładniejsze od Singa, na co ten zareagował udawaniem obrażonego. A po kolejnej części rozmowy tej trójki, bo Leer wolał się nie wtrącać-uznał to za niebezpieczne, stanęło na dwóch randkach w poniedziałek. Sing uznał to za świetny pomysł na kolejną część kary, a jako że to za namową Croc'a Leer wlazł wtedy do mieszkania jasnowłosego, to i on z Rayan wybiorą sie na to spotkanie. Rayan miała wybrać miejsce, jako, że dama ma przywileje. I teraz Leer szedł naprawdę załamany, gdyż dziewczyna natychmiast nieodwołalnie wydała jeden jedyny rozkaz, który wszyscy prócz Leer'a przyjęli, czyli 'Idziemy do baru karaoke i limbo!!!' I w efekcie Croc poszedł odprowadzić swą wielką odwzajemnioną sympatię od pierwszego wieczoru, a nawet wejrzenia, a Sing zaoferował, że odprowadzi swą wielką nieodwzajemnioą sympatię również do domu. Leer niechętnie, acz jednak się zgodził. I jestemy w punkcie wyjścia.
-Ej, coś taki milczący?
-A co mam mówić?
-Cokolwiek, jak ci sie podobał mój numer, czy coś.
-Taki o.
-Dzięki.
Burknął Sing odwracając głowę w przeciwną do Leer'a stronę. Chłopak stwierdził, że blondyn się na niego obraził i uznał to za szczęśliwą kartę, acz nieco go martwiła ta złość. Niewiadomo do czego popchnie tego świrusa...
-Sorki.
-Za co?
-Za moją odpowiedź, występ miałeś całkiem niezly.
-Wiem.
-Tak?
-Jasne, wyczytałem to z twarzy Croc'a, kiedy cały czas na mnie patzył, ten jego wzrok...jestem pewien, że mu sie podobało. A właśnie, kim on jest?
-Mój przyjaciel, a co?
-Wolny?
-Znaczy...?
-No, czy ma dziewczynę, chłopaka, cokolwiek?
-Według mnie, nie, ale według niego nie wiadomo. Zresztą Rayan mu się spodobała, ty też.
-Jemu? Ja?
-Tak.
-Łoł, Rayan będzie miała niezły ubaw jak jej to opowiem.
-Ta? Dlatego, że jednej osobie spodobałeś się i ty i twoja dziewczyna?
-Moja kto? Rayan nie jest moją dziewczyną, to tylko taki oficjalny blef, no wiesz.
-Nie wygląda to na blef. Bardzo cię lubi.
-Aż tak to widać?
-Tak.
-No proszę, do czego to doszło? Że mój własny chłopak mówi mi, że ktoś mnie lubi. Ehhh, co za czasy...
-Jakby nie to, że mi się nie chce, dałbym ci w mordę za tego 'chłopaka'.
-Jakiego?
-Twojego.
-Czyli kogo?
-Mnie.
-Oh! Tak się cieszę!
-Huh?
Leer zdziwiony patrzył jak Sing wykonuje w samym środku parku taniec radości. Właśnie parku...
-AAAAA!!!
-Co się stało Lee-chan?
-Przecież jesteśmy w parku! To w przeciwną strone do mojego domu! Jest druga w nocy! Jedyne światło dają latarnie a ja mając szczęście może wrócę przed czwartą! Tragedia!
-Tak daleko jest twój dom?
-No...tak.
-To przenocuj u mnie. To w tym budynku.
Sing wskazał swój mały domek, który dziwnym trafem teraz wcale małym domkiem nie był. Leer patrzył zdumiony na ogromną willę, której jakoś z domkiem blondyna, a widział go już przecież, wcale nie kojarzył.
-To dom ojca. Ja mieszkam na ogół sam, wiesz gdzie. Ale czasem tu przychodzę na kilka dni, tak dla odmiany. Obawiam się, że nie masz wyboru?
-Autobus, autostop, piechota, tramwaj...
-Ii tam, chodź, raz tu pośpisz, nic ci nie będzie!
-Ale ja...!

***


-Chcesz spać daleko czy blisko mojego pokoju?
-Gdziekolwiek, ale przecież to nie fair z mojej strony...
-Czemu i co?
-Bo tak po prostu u ciebie nocuję a nawet cię nie znam....zresztą i tak powinienem być w domu. Nikt nie wie gdzie jestem.
-To zadzwoń do rodziców, czy kogo tam chcesz.
-Nim wyszedłem Evolva rozwaliła telefon. Nie da rady.
-Evolva? Kto to?
-Moja siostra. Zdenerwowała się na mnie i rzuciła we mnie telefonem. Zdarza się.
Leer obojętnie wzruszył ramionami, nie zwracając uwagi na zdziwioną minę blondyna.
-Czym ją tak wkurzyłeś?
-N...nie....nie ważne...
-Pooooooooowieeeeedz..........Lee-chan.........
Sing błagalnie spojrzał na chłopaka. Ten tylko szybko wstał i postanowił jak najszybciej udać się do innego pokoju.
-Lee-chan....jak mi powiesz, to złagodzę twoją karę do jednego drobiazgu zamiast tylu wycieczek.
Leer zastanowił się. To była wyjątkowo kusząca propozycja...Mimo, iż stał już przy drzwiach zawrócił i w jednej chwili siedział spowrotem na łóżku.
-Co bym miał zrobić, żebyś darował mi resztę kary?
-No....powiedzieć czym zdenerwowałeś siostrę i taki tam szczególik.
-Dobrze....mam nadzieję, że nie oszukujesz...i nikomu o tym ani słowa, bo by mnie zabiła...
-Oczywiście!
-Pytała, gdzie idę, więc po krótkim przesłuchaniu wyciągła ode mnie mniej więcej, jak wyglądasz....i strasznie się wkurzyła, że, cytuję tylko jej słowa, zbieram dla siebie najlepsze partie zostawiając jej same niedorajdy, to tylko i wyłącznie jej opinia i nie ma nic wspólnego z moją.
Sing patrzył przez moment na lekko zaróżowione policzki Leer'a, po czym niespodziewanie wybuchnął śmiechem.
-A tobie co? Gorzej?
-Nie, tylko....haha jak sobie pomyślę, co by ci zrobiła, gdyby hahahahaha wiedziała, jak chcę skrócić karę....hahahaha!!
Leer podejrzliwie zerknął na blondyna i pożałował swojej decyzji.
-Co ty wymyśliłeś?