Kiedy wszystko się zmienia 3
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 18:37:26
Przez kolejne kilka dni nie zmieniło się wiele. Will w dalszym ciągu wykorzystywał każdą nadarzającą się okazję, by go obłapiać i molestować. Lucas zaczął starać się, by nigdy nie zostawać sam, zamykał drzwi od łazienki i do swojego pokoju na klucz i robił po prostu wszystko, by trzymać z dala od siebie Willa. Atrakcją pobytu w tym miejscu było natomiast to, że nigdy nie wiedział, co zastanie po wejściu do jakiegoś pokoju albo dotarciu nad wodę. Kilkanaście razy już zdążył natknąć się na kochające się pary w przedziwnych konfiguracjach i zestawieniach. W końcu stwierdził, że chłopcy wykorzystują okazję do bzykania się każdy z każdym. Tylko Cameron i panowie domu oraz on sam nie poddawali się jakoś nastrojowi miejsca, a przynajmniej żadnego z nich nie przyłapał w jednoznacznej sytuacji. Zaskoczył go całkowicie ten luz w sferze seksu, jaką wykazywali mężczyźni, idąc z kimś do łóżka, bo akurat mają na to ochotę i nie chcą żadnych zobowiązań. Chłopak tak nie potrafił. Pragnął stałego związku z jednym partnerem, takiego, w jakim byli Zeke z Mattem. Marzył o tym każdego dnia, widząc ich objętych czule, albo po prostu trzymających się za ręce, każdego wieczoru, kiedy kładł się spać i widział przez okno czerwone światełko papierosa Camerona. Zdążył już zauważyć, że to się stał jego rytuał. Nie widział, by Cameron palił w ciągu dnia, ale każdego wieczoru, gdy już zaszło słońce, wychodził na taras wspólny dla ich pokoi i wypalał papierosa. Lucas mógł wtedy podziwiać jego wspaniałą sylwetkę odcinającą się wyraźnie od usianego gwiazdami nocnego nieba, marząc o tym, by przytulić cię do niego, odtwarzając w wyobraźni zapach jego ciała, jego ciepło. Czuł na języku smak jego skóry.
Uśmiechnął się, widząc majaczący w ciemności czerwony blask. Uniósł się na łokciu i obserwował opartego o balustradę Cama, wydmuchującego w mrok siny dym. Nim nad sobą zapanował, wstał z łóżka, podszedł do drzwi tarasowych i przytknął dłoń do szyby. To, co czuł teraz było okropne. Ukochany stał od niego na wyciagnięcie ręki, a wydawał się być tak odległy jak przeciwny brzeg jeziora albo - co było bardziej trafne - księżyc w pełni, błyszczący na niebie. Odetchnął głęboko, złapał klamkę i otworzył drzwi. Cam drgnął i odwrócił się do niego.
- Co tu robisz? - spytał lodowatym głosem. Chłopaka aż przeszły ciarki.
- Nie mogłem spać... Jak widzę Ty też. - oparł się plecami o balustradę i odrzucił głowę do tyłu.
- Przecież wiem, że mnie obserwujesz. Nie udawaj głupszego niż jesteś - warknął blondyn, zaciągając się głęboko papierosem.
- Nie jestem głupi. Może mi w końcu powiesz, co masz do mnie? - odwrócił się do niego krzyżując ręce na piersi.
-Doskonale wiesz, co mam do ciebie, dziwko - syknął mężczyzna pochylając się nad chłopakiem. - Jesteś dziwką i zawsze nią byłeś.
W oczach Lucasa zabłysły łzy i spłynęły po policzkach, całkowicie przez niego ignorowane. Odetchnął spazmatycznie, a potem prawie bez udziału woli uniósł dłoń i z całej siły spoliczkował Camerona.
- Nigdy więcej mnie tak nie nazywaj! Nie masz do tego żadnego prawa! - wykrzyczał przez łzy i wbiegł do pokoju. Rzucił się na łóżko, wybuchając płaczem. Nie zauważył, że Cameron stoi na progu i przygląda mu się, w zamyśleniu pocierając piekący policzek. Dopiero, kiedy chłopak zasnął zmęczony płaczem, zamknął drzwi i poszedł do swojego pokoju...
Śnił, że kocha się z Camem. Sen był tak rzeczywisty, że chłopak obudził się spocony, zdyszany, z ciałem wygiętym w ekstazie, którą przeżył we śnie i na jawie. Opadł z zadowolonym pomrukiem na łóżko, sięgając łapką w dół, dotykając mokrych slipek, wsuwając pod nie rękę i wyjmując ją z palcami umazanymi nasieniem. Oblizał czubki palców, po czym wstał, złapał ręcznik i poszedł do łazienki zmyć z siebie ślady. Wszedł pod ciepły strumień i zaczął leniwie namydlać skórę. Zamknął oczy i wyobraził sobie, że to Cam go myje. Dotykał się tak, jak to kiedyś robił jego ukochany. Zrobiło mu się naprawdę dobrze i przyjemnie. Przerwał jednak te przyjemne zabiegi. Miał bogatą wyobraźnię, ale wolałby, gdyby naprawdę mył go Cameron. Wyszorował się szybko i opatulony ręcznikiem, wrócił się ubrać i zbiegł na dół.
- Cześć wszystkim. Śliczny dzień mamy, prawda? - wparował do jadalni z uśmiechem krokodyla i zajął swoje miejsce. Natychmiast nałożył sobie jajecznicę, kawałek omleta, trochę bekonu i jajko na twardo, ale zamiast jeść pochylił się i zaczął uważnie studiować twarz Camerona.
- I czego się tak gapisz?
- Ojej Cam, czyżby to był ślad po mojej łapce? Jajciu nie wiedziałem, że umiem zostawiać taakie ślady. Jejuś, ale ja zdolna bestia jestem - uśmiechnął się słodko.
- No ja myślę, że można by zrobić mu taki ślad po drugiej stronie - odezwał się ciemnoskóry.
- Niee... Szkoda - uśmiechnął się Lucas. - Mojej łapki oczywiście - po czym najspokojniej w świecie zabrał się za jedzenie. Wszyscy patrzyli na niego, nieco zaskoczeni tym nagłym pokazem odwagi, w końcu jeszcze wczoraj podchodził do Camerona jak do jeża, jakby bał się przy nim głośniej odetchnąć. - No co? Ubrudziłem się, że tak na mnie patrzycie? Czy nagle mi wyrosły czułki? A może nie zmyłem z buzi śladu po na.. emmm... Nic nie mówiłem.
Wszyscy jak jeden mąż mruknęli coś w rodzaju "ależ skąd nie.. my tylko tak" i zabrali się za pałaszowanie pysznego śniadania, tylko co jakiś czas łypiąc na chłopaka trochę podejrzliwie. Na co Lucas reagował tylko wyszczerzeniem zębów.
- To życzę smacznego - wyszczerzył się jeszcze raz, złapał bułkę i pobiegł znowu na górę po koc i woje przybory do rysowania. Miał zamiar zająć się jedną sceną nowego komiksu, która chodziła po nim od jakiegoś czasu. Teraz po obejrzeniu kilku akrobatycznych popisów przystojnych panów, miał dobry materiał na gorące sceny. Usiadł w swoim ulubionym miejscu pod wielkim drzewem nad brzegiem jeziora, niedaleko pomostu i zabrał się do pracy. Wiedział co będą robić Ayase z Susugim... Widział to. Postanowił połączyć to, co widział, z tym, co dzisiaj mu się śniło. Przecież to, co działo się we śnie było piękne, aż za piękne by mogło być prawdziwe. Tęsknił za czymś takim. Tęsknił za miłością, za bliskością drugiej osoby, tęsknił za Camem, każdego dnia coraz rozpaczliwiej, zwłaszcza teraz, gdy był tak blisko, gdy mógł go dotknąć, choćby przez przypadek otrzeć się o niego w kuchni albo na schodach, gdy mógł patrzeć na niego bez przeszkód tak jak teraz, siedzącego na pomoście w samych kąpielowych szortach, wystawiającego ciało do słońca. Zamruczał na ten widok i zamiast rysować kolejną scenę do komiksu zabrał się za szkicowanie sylwetki blondyna, podziwiania gry światła na jego opalonej skórze, cieni rysowanych przez wspaniałe krzywizny mięśni, słonecznym pasmom włosów opadających na szerokie barki. Westchnął rozmarzony i mimowolnie się oblizał. Miał wrażenie, ze zaraz nie wytrzyma, popędzi do niego i po prostu się na Cama rzuci. Odłożył szkicownik, zdjął z siebie to i owo i zaczął spacerować brzegiem jeziora. Alan i Sloan pływający łódką pomachali mu z wody, na co energicznie odpowiedział, po czym zaczął się powoli zanurzać. Przepłynął do kolorowej boi a od niej do pomostu i z powrotem. Płynąc drugą długość zobaczył, że Willa grzebiącego w jego rzeczach. Popłynął do brzegu i wybiegł nań.
- Zostaw to! Pozwoliłem Ci grzebać w swoich rzeczach? - wyrwał mężczyźnie szkicownik.
- Mylisz się, jeśli myślisz, że Cam do Ciebie wróci - burknął, siadając na kocu.
- Tak, już mi mówiłeś, że do mnie nie wróci... Co ja ci wtedy odpowiedziałem? Aha, tak, ugryzłem cię chyba a potem kopnąłem w jaja, prawda? Marzy Ci się powtórka? - wycierał się energicznie, starając się stać jak najdalej od niego.
- Taaa marzy mi się kilka rzeczy i myślę, że dostanę to, czego chcę - ciemnowłosy oblizał się obleśnie, taksując chłopaka wzrokiem.
- Możesz sobie pomarzyć - złapał torbę, wrzucił do niej wszystko, a potem pociągnął koc i wywrócił się, z czego skorzystał Will zrywając się ze swojego miejsca i przygniatając chłopaka do ziemi.
- Złaź ze mnie natychmiast! - tym razem Lucas nie dał się złapać. Natychmiast ugryzł Willa w ucho, poprawił kopem w brzuch, chwycił swoje rzeczy i popędził ile sił w nogach na pomost, na którym akurat pojawił się Matt.
- Coś Ty taki zmachany? Zobaczyłeś żmiję? - spytał chłopak, podając Lucasowi puszkę coli.
- Tak i ta żmija ma na imię Will. K****! Facet nie daje mi spokoju! Dlaczego nie rozumie zwykłego, prostego nie? Inni to zrozumieli, czemu on nie potrafi?
- Widać bardzo mu się podobasz. Przecież jesteś śliczny - Matt objął rudzielca ramieniem i posadził na pomoście. - Prawda Cam, że Lucky jest śliczny?
- Tak... Jest śliczny - powiedział mężczyzna spoglądając na obu chłopaków i Lucasowi przez chwilkę wydawał się, że Cam patrzy na niego tak jakby widział go pierwszy raz w życiu. - Will się naprzykrza?
- Ta... tak... - rudzielec poczerwieniał gwałtownie, pod wpływem tego badawczego spojrzenia Camerona i z powodu pytania, które zadał i na które naprawdę chciał dostać odpowiedź. - Od początku pobytu nie daje mi spokoju. Tylko nie wyjeżdżaj mi znowu z dziwką! Nie prowokuje go! Nikogo nigdy nie prowokowałem! Nie jestem taki!... Zresztą co ja ci mówię - zwiesił głowę. - Przecież Ty i tak mi nie wierzysz. Nigdy mi nie wierzyłeś... - podniósł się i przeszedł na sam koniec pomostu, usiadł tam, opuszczając nogi nad wodę i ponownie zabrał się za rysowanie komiksu. Po kilku chwilach dosiadł się do niego Matt i rozmawiali o wszystkim i o niczym. Lucas dowiedział się wszystkich pikantnych szczegółów z ich pożycia intymnego, w tym rozmiarów członka Zeke'a i Matta i tego, że niedawno kupili sobie kilka zabawek.
- Pożyczycie mi coś? - spytał, kiedy wracali do domu na późny obiad. - Nabrałem jakoś ochoty na zabawę, a widzisz, jakie zdanie ma o mnie Cam.
- Widziałem... Jasne, nie ma sprawy. Dostaniesz taką fajną dużą. Jeszcze nieużywaną - Matt wyszczerzył zęby. Pobiegli do domu i ze śmiechem wpadli do salonu.
- No widzę, że wam wesoło. Humorek dopisuje? - Zeke, oderwał się od siekania warzyw na sałatkę, przyciągnął do siebie Matta i pocałował czule w usta.
- Bardzo nam wesoło. Zeke... Chcę dać Lucasowi tą nową zabaweczkę, mogę? - spytał szatynek niewinnie.
- Maluszek, chce się pobawić? Nie ma sprawy, daj... A teraz idźcie się przebrać i zapraszam do stołu.
Chłopcy pobiegli na górę. Matt pobiegł korytarzem na pierwszym piętrze do prywatnego skrzydła, zaś Lucas wspiął się na kolejne piętro do swojego pokoju. Zauważył, że drzwi do jego pokoju są uchylone, a mógłby przysiąc, ze je zamykał wychodząc rano. Podszedł do nich powoli i lekko popchnął. W tym momencie drzwi otworzyły się gwałtownie, para silnych ramion pochwyciła chłopaka i wciągnęła do pokoju, drzwi zatrzasnęły się tłumiąc przerażony krzyk...