Czy mógłbyś mnie pokochać? 2
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 17:40:51
"Ufff... ale nudyyyy...
Ciekawe, co teraz robi Ainan?" - ta myśl ciągle, nie wiadomo czemu, tłukła się po głowie Naya.
Spotkanie przedłużało się ponad zwykłą miarę, ktoś ukradł sprzęt komputerowy z sali monitoringu, a jakby tego było mało, sekretarka zawieruszyła gdzieś raporty z ostatniego tygodnia. Jednym słowem same katastrofy. "Może w przeciągu następnych kilku dni wszystko runie mi na głowę? Przynajmniej będę miał święty spokój."

"To wszystko moja wina, gdybym siedział za biurkiem zamiast za sterami, nie byłoby tych wszystkich kłopotów. Z drugiej jednak strony, zanudziłbym się na śmierć!"

"Robota papierkowa nigdy mnie jakoś szczególnie nie pociągała, ale do licha - przecież ktoś to musi robić! Nie było mnie niecały tydzień i już widać skutki."

Taki oto dialog pomiędzy "ja-pracowite-ale-niekoniecznie-przyjemne" a "ja-pracowite-ale-jakie-przyjemne" prowadził w swych myślach Naya. Nie robił tego bynajmniej dlatego, by czuć się winnym paru niefortunnych zbiegów okoliczności, ale by nie myśleć bez przerwy o Ainan.




**********



Konferencja na szczęście zaczęła dobiegać już końca. Większość obecnych tam osób albo dopiero zasypiała, albo już się budziła, więc i tak nie myślano o niczym innym, jak o obiedzie, popołudniowym meczu lub spokojnej drzemce (nawet - jeśli będą sprzyjające warunki - to w pokoju konferencyjnym).
Szef, widząc tak promieniujący zapał do pracy, zamknął głośno segregator:
- Do widzenia wszystkim, widzimy się jutro normalnie w pracy. Teraz już jedźcie, zanim przerobicie mi gabinet w zbiorową sypialnię. Żegnam.
Naya głęboko odetchnął, okropnie nie lubił przemawiać na forum publicznym, nawet jeśli oznaczało to tylko obowiązek zakończenia spotkania. Zazwyczaj spotykał się z poszczególnymi pracownikami na osobności, w swoim małym, osobistym pokoiku obok oficjalnego gabinetu. Był dobrym szefem, ale odnosił się do ludzi ze zbyt wielką rezerwą, by ci mogli go polubić.
Był więc samotny, a wszystko przez tę swoją nieśmiałość! Nigdy się nie pokazywał, nie kontrolował wszystkiego osobiście i nie chodził po całym budynku czepiając się ludzi.
Jego pasją było latanie. Jako że szefowi nie przystoi siadać za sterami, za pierwszym razem w skromnie ubranym pilocie nikt nie rozpoznał szefa "Flying with Angels", jednej z najbardziej dochodowych firm lotniczych na świecie.
I tak już pozostało, ludzie brali go za zwykłego, takiego tam Naya Ohiro, a zbieżność z nazwiskiem szefa tłumaczyli pewnie dalekim pokrewieństwem.
Jednak nawet mimo anonimowości Naya nie mógł sobie znaleźć bliskiej osoby, prawdziwego przyjaciela. Piloci z którymi coraz rzadziej latał tolerowali go, lub nawet próbowali zaprzyjaźnić, ale on utrzymywał ten swój mur rezerwy, obawiając się fałszu i obłudy. W końcu dali mu spokój, a on znowu został sam. W rezultacie stawał się coraz bardziej zgorzkniały.
Może i wydaje się nieprawdopodobne bycie zgorzkniałym w wieku dwudziestu czterech lat, ale uwierzcie, w przypadku Naya jest to możliwe.
Wychodził z pustego domu rano i wieczorem do pustego wracał, nie miał nikogo.
Rodzice zginęli zaraz po jego piątych urodzinach w wypadku samochodowym, a on, ponieważ nie miał w Tokio żadnej rodziny, musiał się przenieść do dalekich krewnych w Nowym Yorku.
Tam dorastał, kształcił się i założył firmę, która osiągnęła sukces, ale jego największym pragnieniem zawsze pozostało odwiedzić rodzinne strony. Pomimo, że mógł to zrobić już setki razy, powstrzymywał się - wiedział, że jeśli poleci, to już tam zostanie.



**********



Naya zamyślony i do tego w kiepskim humorze, wlókł się do domu noga za nogą. Był zmęczony, nie fizycznie, ale psychicznie i nie miał najmniejszej ochoty na ponowne spotkanie z kłótliwą istotką czekającą na niego w domu.
Powoli wszedł na schody i sięgnął do klamki, gdy drzwi stanęły przed nim otworem. Wszedł do środka, ale nikogo w środku nie było. Zdjął marynarkę i rzucił ją na łóżko, przeciągnął ręką po twarzy - rano wybierał się w takim pośpiechu, że zapomniał się nawet ogolić. Siadł na fotelu, podciągnął kolana pod brodę i położył na nich głowę. W końcu jednak wstał i poszedł do kuchni zrobić sobie kawy.
- Czekałem na ciebie. Gdzieś ty był do tej pory?! - usłyszał nagle oblewając się kawą. Poderwał się klnąc na czym świat stoi i rzucił do łazienki (tak w ogóle, ta kawa...była wrząca!). Zanim dobiegł do drzwi, zdążył po drodze zrzucić mokrą koszulę i także mokre spodnie. Dosłownie wywarzył drzwi i wszedł pod prysznic odkręcając kurek z zimną wodą.
Ainan siedział tym czasem w kuchni gryząc palce i wyzywając się od idiotów, coś w stylu: "Ty tępy debilu, przecież wiedziałeś, że on nie jest przyzwyczajony do towarzystwa w domu i że się ciebie przestraszy! Ty zakuta pało, ty demonie trzeciej klasy (dop. aut.-demon III-klasy jest istotą nieinteligentną, uważaną za zwierzę, a więc godną pogardy)!!!"
"Co on tak długo robi w tej łazience? Żeby się biedak nie przeziębił... A może on zemdlał?!!!
W momencie, gdy myśl ta wpadła mu do głowy był już w łazience.
I rzeczywiście, Naya na granicy wyziębienia organizmu, siedział w kącie pod prysznicem, trzęsąc się z zimna. Ainan nie zważając na jego słabe protesty wziął go w ramiona, wyniósł z łazienki i owinąwszy kocem ułożył na sofie. Po czym poszedł zrobić herbatę.
W tym czasie Naya miał czas na przemyślenie paru spraw. Po pierwsze - przeholował z tą zimną wodą, po drugie - Ainan w rzeczywistości mimo wyglądu nastolatka jest bardzo silny, po trzecie - właśnie uświadomił sobie, że przed chwilą role się odwróciły. Zawsze to on był tym, kto jest twardy i troszczy się o innych, a tym razem to o niego się zatroszczono. "Jak to miło..."-zdążył jeszcze pomyśleć, nim przyszedł Ainan z ciepłą herbatą i zaczął go nią poić.
Jakże Naya w tej chwili był szczęśliwy. Leżał wygodnie na sofie opierając się o demona, który przyglądając mu się zatroskanym wzrokiem poił go gorącą herbatą. Delikatnie podtrzymał mu głowę gdy ten o mało się nie zakrztusił:
- Spokojnie, czasu masz wiele, nikt tu cię nie pogania...- uspokajał go Ainan czule głaszcząc po głowie i bawiąc się miękkimi blond włosami - Uffff... Zaczynałem się już o ciebie bać, wiesz? Miałeś już całkiem sine usta - przy tych słowach Ainan pochylił się nad Nayą i leciutko musnął jego wargi swoimi.
Naya całkiem zatkało, nawet nie myślał by to zakończyć, przeciwnie robiło mu się coraz cieplej i przyjemniej. Uznając brak reakcji za przyzwolenie Ainan pogłębił pocałunek. Gdy zaczynało im już brakować oddechu Ainan przerwał. Naya spojrzał mu w oczy i aż się przestraszył. Dojrzał w nich bowiem ogromny żar i pragnienie, które graniczyło z szaleństwem.
Szybko odwrócił wzrok, więc nie zauważył, że po twarzy demona przebiegł lekki skurcz bólu.
Przez chwilę trwała cisza, którą przerwał Ainan:
- Czy jest ci już cieplej, Naya-chan? - wstał i podszedł do okna. Po chwili odwrócił się i dodał - Zostawię cię byś się nie krępował mną przy ubieraniu - po czym otworzył okno i wyskoczył.
Naya szybko się podniósł i podbiegł do okna. W końcu do ziemi nie było bardzo daleko, ale to zawsze jakieś pięć metrów. Wyjrzał przez okno. Na dole nie było nikogo.



*****************



Mijał już trzeci dzień, a Ainan wciąż się nie pokazywał. Od czasu ich pamiętnego pocałunku Naya wciąż o nim myślał.
"Dlaczego on to zrobił?" - bez przerwy zadawał sobie pytanie. Naprawdę męczył go jednak powód, dlaczego on na to pozwolił i go nie odepchnął. Nie chciał się nawet przed samym sobą przyznać, że nic nie zrobił, bo po prostu sam tego od początku chciał.
Nieeeeee... to nie może być prawdą!
Jak do tej pory podobały mu się wyłącznie kobiety, i to zaokrąglone tu i tam. A jego demonek przecież był niezaprzeczalnie rodzaju męskiego(o czym przekonał się na początku znajomości w czasie jego rozgrzewki w pokoju), a poza tym bardziej wyglądał na nastolatka niż na mężczyznę.
Zaraz, zaraz..."jego" demonek?!!! Kyaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
A gdyby był bardziej męski, trochę dojrzalszy, to czy..."Boże, w jakim kierunku idą moje myśli?!?" - zaczął sam siebie upominać. Jak komuś takiemu jak ja może się podobać demon i to w dodatku prawie demon-dziecko?
- Och! Gdybym wiedział, że bardziej będę ci się podobał taki, jaki jestem naprawdę, to od razu bym ci się ukazał w mojej zwykłej postaci...
Naya zakrztusił się pitą właśnie herbatą.
- Cholera, masz jakiś durny zwyczaj straszenia mnie, a poza tym, może z łaski swojej przestałbyś czytać w moich własnych-podkreślam-prywatnych myślach!?!
Odwrócił się i w chwili, gdy spojrzał na niego spadł z krzesła. Stało przed nim już nie pozornie bezradne i małe demoniątko, ale dojrzały, przerażający demon.
Jedyne, co się w nim nie zmieniło, to oczy - hipnotyzujące, lśniące czerwienią i - co dziwne-czułością.
Cała reszta zmieniła się diametralnie.
Przedtem średniego wzrostu, teraz wysoki, patrzący na Naya z góry. Dojrzała, męska twarz z mocno zaznaczonymi kośćmi policzkowymi miała tajemniczy wyraz, a długie aż do ud, czarno-granatowe włosy były dla umięśnionej, acz smukłej sylwetki demona wspaniałą oprawą. Cała jego postać wręcz emanowała pięknem i nieskończoną zmysłowością.
Ainan nie miał nic przeciwko podziwowi ze strony Naya, ale znudziło mu się nieruchome stanie, więc podszedł do wciąż siedzącego na podłodze, będącego w szoku Naya, bez najmniejszego wysiłku przeniósł go na kanapę, posadził i delikatnie otrzepał z kurzu.
Naya ocknął się w końcu i zadał pierwsze pytanie, które przyszło mu na myśl:
- Ile ty tak w ogóle masz lat? - Ainan odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się głośno. Trzeba dodać, że miał bardzo zaraźliwy śmiech, toteż chwilkę później Naya też ogarnął lepszy humor i śmiał się razem z demonem.
- Na ludzkie lata licząc, będę miał już chyba z trzysta - tutaj widząc szczękospad Naya szybko dodał:
-W przeliczeniu na system demonów jestem jeszcze w młodzieńczym wieku, myślę że mógłbym się porównać do ludzkiego dwudziestopięciolatka. Demoni system mnie jednak nie dotyczy, ja stoję ponad nim (dop.aut. jest to jeden z ważniejszych wątków-kto ma zamiar czytać dalej, niech to zapamięta)...
Naya nie zwrócił uwagi na ostatnie dziwne słowa demona, okazało się, że to za dużo nowości na raz, jak dla niego - po prostu zemdlał.



*******


The End of part II

P.S: Dzięki za wysiłek przeczytania mojej-niezbyt-mądrej twórczości.
Tak dobrze mi się pisze, że chyba powstanie ciąg dalszy opowieści o Naya i Ainan...
Aha... sory ale uznałem że lepiej nie ryzykować odmiany tych imion, a co wy o tym sądzicie?

Żegnam was serdecznie, do następnego fica!