Tylko mój 16
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 22:01:13
16
Wreszcie udało mu się poprawić ostatnią jedynkę. Było przed nim jednak jeszcze sporo pracy.
Przemaszerował korytarz w biegu zakładając płaszcz. Już miał wyjść, kiedy nagle, niespodziewanie czyjaś ciężka ręka przygniotła mu ramię.
- Gdzie się wybierasz?
- O! Cześć Michał. Jak leci?
- Zamknij się!!
Jego oczy płonęły wściekłością. Tomek wiedział, dlaczego.
- Zapomniałeś, że dzisiaj ćwiczymy?!!
- Mam ważniejsze sprawy na głowie. Niedługo matura. Rezygnuję z meczu.
Ten wpatrywał się w niego tępo, więc powtórzył:
- Wypisuję się z tego. Mam dość. Znajdźcie sobie kogoś innego na moje miejsce. A teraz nie zawracaj mi głowy. - Ruszył przed siebie nie odwracając się nawet.
Michał go nie zatrzymał. Prawdopodobnie nadal był w szoku.
Całkowicie pochłonęła go nauka. Z Teofilem spotykał się bardzo rzadko. Prawie wcale. Nie było to jednak aż tak dziwne zważywszy na to, że Teofil był wciąż zajęty swoją dziewczyną.
Zdarzało się, że się widzieli. Teofil wpatrywał się wtedy w niego z mnóstwem pytań na twarzy, których nigdy głośno nie wypowiadał. Kiedyś jednak stwierdził:
- Jesteś...zakochany, co? - Ślęczeli nad fizyką w jego pokoju.
- Tak - odpowiedział mu swobodnie, jakby nigdy nic.
I na tym się skończyło. Tomek nie sprawiał wrażenia jakby chciał się z kimkolwiek dzielić swoimi przeżyciami. Teofil już go na ten temat nie wypytywał.
Pewnego nieprzyjemnie chłodnego poranka, Tomek siedział samotnie w bibliotece pochylony nad notatkami, kiedy nagle, ktoś niespodziewanie ryknął mu coś do ucha. Poderwał się ze wściekłością na twarzy.
- Czego?!! Ukryłem się tu, bo potrzebuję samotni...
Basia owijała wokół palca ciemnobrązowy kosmyk swoich długich włosów. Nauczycielka patrzała na nią nieprzyjaznymi oczyma. W końcu przecież znajdowali się w bibliotece.
Teofil posłał dziewczynie karcące spojrzenie siadając koło przyjaciela.
- Tomcio...nie możemy pozwolić na twoją samotnię. Robi nam się ciebie żal...- powiedziała czuląco.
- Może gdzieś razem wyskoczymy? - zaproponował przyjaciel.
Tomek uśmiechnął się krzywo:
- Czyżbyście współczuli mi z jakiegoś powodu? Przeżywam opóźniony okres dojrzewania...Dajcie mi święty spokój.
Basia gwałtownie odwróciła głowę w stronę Teofila. Już po raz drugi Tomkowi było dane dostać jej długim warkoczem w twarz.
- Mówiłam ci, że to, to!! Nie ma się, czym przejmować...
- No dobra. Ale wybierzmy się gdzieś poszaleć! - nie ustępował.
Tomek był pochłonięty przepisywaniem z książki. Teofil wiedział, że już ich nie słucha i, że trudno go będzie zmusić, aby się na nich skupił. Wpatrywał się w niego jakby nad czymś rozmyślał. Basia tymczasem poderwała się gwałtownie z miejsca dostrzegłszy kogoś ze swoich znajomych. Przeprosiła Teofila i odeszła na moment.
- Wiesz...Ja też nie mam ochoty na żaden wypad. Ale Basia jest taka energiczna i ciągle mnie gdzieś zaciąga. Wolałbym nie iść, ale nie chcę sprawić jej przykrości.
Tomek pokiwał głową udając zrozumienie.
- Dopiero jak zacząłem z nią chodzić zrozumiałem jak bardzo się między sobą różnimy. Ale nadal ją kocham i choć jest wiele rzeczy, które mnie w niej drażnią...- Podparł podbródek na ręce przerywając sobie. - Taak...Wciąż mi się bardzo podoba.
Tomek westchnął przekreślając jakiś wyraz. Przewrócił kartkę przepisując go od nowa.
- Musisz dzisiaj do mnie przyjść - Oznajmił wręcz rozkazująco.
Przyjaciel przerwał pisanie. Spojrzał na niego intensywnie.
- Czemu? Jestem zajęty. Jutro jest przecież sprawdzian.
- Już się go nauczyłeś. Musisz przyjść.
- ...Muszę...?
- Tak.
Wpatrywali się w siebie z uporczywością. W końcu Tomek roześmiał się z łoskotem zamykając książkę.
- Muszę przyjść - powtórzył - Brzmi dziwnie tajemniczo. Wyjaśnisz mi, czemu?
Przez moment milczał.
- Mógłbym, ale wtedy byś nie przyszedł. Oto cały ty!
- Dziękuję, że mi to mówisz...
Teofil wstał podnosząc z ociąganiem plecak. Akurat wróciła dziewczyna. Natychmiast uczepiła się jego ramienia.
- To na co się zdecydowaliście? Gdzie idziemy?
- Nigdzie. Tomkowi się nie chce.
Rzuciła mu spojrzenie wściekłej kotki. Najbardziej jednak zdenerwowało ją to, że nie robiło to na nim wrażenia.
- Co się stało z tym Tomkiem, który tak mi się podobał!! Jesteś do niczego!
Odwróciła się na pięcie pociągnąwszy za sobą Teofila.
Przez usta bruneta przemknął słaby uśmiech, wrócił do przepisywania.
Rzeczywiście był przygotowany na sprawdzian. W ogóle tego dnia nie miał nic specjalnego do roboty. Nie chciał jednak iść do Teofila. I nie było to z obawy przed spotkaniem z Patrykiem. Wiedział, że już go nie było...I może właśnie dlatego nie miał po co tam iść.
Patryk zatrzasnął za sobą żelazne drzwi. I tak… minęło już sporo czasu, że Tomkowi udało się z tego wszystkiego jakoś pozbierać i nie było mu już tak tęskno. Wiedział, że w końcu o nim zapomni… Do wszystkiego można się było przecież przyzwyczaić, zacząć czegoś nowego...
Tylko, czego?
Tomek wyleciał z łazienki chwytając za komórkę:
- Czego bracie?
,,To przyłazisz, czy nie?! Poświętujmy sobie troszeczkę! W końcu udało ci się zdać tą przeklętą historię, a nawet ja nieźle wyszedłem z fizyki!"
- Mój Boże...tobie naprawdę się nudzi...
,,Zgadza się! Brakuje mi naszych wariacji?"
- Jakich znów wariacji ty chłopczyku z aureolą na głowie.
,,Zamknij się i przyłaź."
Skwasił się zerkając na zegarek.
- No...dobra. Przypełznę abyś mi jutro nie skomlał.
,,Dobra!! Trzymam cię za słowo"
Rozłączył się. Usiadł ciężko na łóżku. Może dzięki temu uda mu się trochę rozerwać. Nie pamiętał, kiedy to ostatnio się śmiał. Nawet marzył o tym, aby się w końcu porządnie rozluźnić i zapomnieć.
Zarzucił na siebie kurtkę i poleciał… Po drodze miał nawet sporo czasu na przemyślenia. Teofil trochę dziwnie się zachowywał. Zdawał się być nawet dość nerwowy. Nie potrafił zrozumieć, czemu aż tak bardzo mu zależało, aby przyszedł. Czy za tym coś się kryło? A może Patryk przyjechał? Natychmiast odepchnął od siebie tą myśl. Teofil nie zachowywałby się w ten sposób gdyby o to chodziło. W dodatku przecież nie wiedział, że między nimi coś było.
Na wszelki jednak wypadek, jakby szarpnięty nagłym przeczuciem zwolnił kroku. A kiedy znalazł się przed domem przyjaciela dokładnie rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu znajomego samochodu. Nie było nawet śladu kół.
- Nareszcie - Teofil palnął go mocno w plecy. Było coś nienaturalnego w jego zachowaniu. Przyjrzał mu się z podejrzliwością, zdejmując kurtkę. Przyjaciel uśmiechnął się do niego głupkowato.
- Wziąłeś coś sobie?
- Niby co?
- Masz dziwny nastrój...
Prychnął urażony.
Matka Teofila powitała go perlistym uśmiechem, ale ten nawet nie zdążył wybąknąć powitania, bo Teofil natychmiast pociągnął go na górę do swojego pokoju.
- Częstuj się! - Podsunął mu półmisek z ciastkami.
Tomek usiadł na niewielkim foteliku zakładając splecione dłonie za głowę. Wpatrywali się w siebie przez pewien czas nic nie mówiąc. To było dość zabawne, ale naprawdę nie wiedział, o czym mieliby rozmawiać, co sobie powiedzieć...Teofil zmarszczył czoło. Prawdopodobnie miał ten sam problem.
- Bardzo smaczne ciastka - powiedział lekko z drwiną. Teofil zrobił się czerwony i bardzo urażony. - Powiedziałem coś nie tak?
- Oj przestań Tomek!! Tak dawno z tobą nie gadałem, że w końcu nie wiem, co powiedzieć, a ty z tego żartujesz.
- A co mam robić. Ja też nie wiem, o czym gadać. Chciałeś bym przyszedł więc jestem.
Tamten pochylił lekko głowę zacisnąwszy tak mocno pięści, że aż mu kostki pobielały.
- Wydaje mi się, że masz z czymś problem. Chodzi o Basię? Nie układa wam się? - zapytał blondyna.
- Nie! To nie to....- Przełknął ślinę szybko na niego spojrzawszy - A może jednak to!! Rzeczywiście ostatnio się sprzeczamy. Nawet o głupstwo.
- Tak? - Chrupał ciastko mieszając herbatę. - Masz już jej dość? Chcesz zerwać?
- Nie!! Na Boga nie!! - wybuchnął.- Ona jest moją... Julią!
- Julią???
- Tak, Julią! Czy ty ze mnie drwisz?
Uśmiechnął się odrywając od niego oczy. Rzeczywiście jakby drwił.
- Nie. Przepraszam...
Tamten zmrużył oczy. Tomek bardzo nie lubił tego spojrzenia. Atmosfera robiła się napięta.
Na szczęście ciszę przerwał nagły, przenikliwy pisk dochodzący z dołu. Obydwoje podskoczyli. Krzyk należał do matki Teofila.
- Co się stało?!
- A nic...- Przyjaciel uśmiechnął się jakby z zakłopotaniem machnąwszy ręką.
- Jak to nic? - Wstał - Twoja mama krzyknęła. Może zejdziesz? Może coś się stało.
- No, co ty! Ona tak zawsze. Siadaj.
Spojrzał mu w twarz z zaskoczeniem. Teofil powolutku ze spokojem sączył herbatę.
- No siadaj, siadaj...
Na dole zdawało się być gwarno. Tomek spiął się nieco.
- Jak już zacząłem...Mamy z Basią pełne napięć chwile, ale bardzo się kochamy i ten związek przetrwa choćby nie wiem co. Czyż nic nie jest silniejszego niż potęga miłości? - powiedział z uniesieniem. Właściwie gadał trzy po trzy…
- Urocze...
Przyjaciel zaśmiał się niepewnie, następnie podniósł się energicznie.
- Zrobię ci herbaty - Wziął jego szklankę.
- Ale ja jeszcze nie wypiłem - Złapał ją w ostatnim momencie.
- W takim razie przyniosę ci coś innego...
- Ale...nie trzeba, wolę to, co mam. Dziękuję...- Wyszarpnął mu ją z ręki omal nie wylewając na siebie zawartości.
- TEOFIL!!!!! - dał się słyszeć głos z dołu.
Tomek akurat popijał herbatę i kiedy rozpoznał, do kogo należał ów głos, zakrztusił się omal nie wypluwając zawartości na przyjaciela.
- O! - Jakby się zdziwił - Patryk przyjechał. A mówił, że będzie rano. Co za łoś. Miałem na wieczór inne plany...Niech sam przypełznie...Nawet się nie wysilę, aby do niego zejść!
- Chyba żartujesz! - krzyknął podrywając się na równe nogi. Czy to możliwe?!
Pociągnął Teofila by ten wstał
- Natychmiast zejdź na dół! - Cały się trząsł. Miał nadzieje, że ten niczego nie zauważył.- To...twój brat, tak? Dawno go nie widziałeś, tak? Nie zasługuje na takie traktowanie. Idź tam! Przywitaj się, ja zaczekam. No rusz się!
Prawie wypchnął go za drzwi.
Kiedy został sam oparł się o nie starając zebrać myśli. Jedno było pewne, musiał się stąd jak najszybciej wydostać. Tylko jak, kiedy on był na dole.
- Czemu mnie to spotyka...? - jęknął żałośnie. Nie mógł uwierzyć w swoje nieszczęście. Zdał sobie sprawę, że jeszcze do końca nie pozbierał się z tego rozstania i był całkowicie nieprzygotowany na spotkanie. Nie potrafiłby zachować się przy nim naturalnie.
Podszedł do okna rozsuwając zasłony. Było za wysoko aby wyskoczyć!
- Do diabła!
Usiadł z powrotem na miejsce zagryzając wargę. Musi przejść przez to z godnością. Miał nadzieję, że Teofil nie wpadnie na pomysł, aby powiedzieć mu, że tu jest. Tomek nie miał zamiaru się z nim spotkać. Patryk prawdopodobnie był tego samego zdania!
Drzwi niespodziewanie zostały otwarte. Tomek porwał się na równe nogi. Na szczęście to był tylko Teofil.
- Zejdziemy na dół? Patryk jest tylko do jutra.
- Co? Powiedziałeś, że tu jestem?
- Nie..., ale...
- Czekaj!! Po co mam tam zejść? Przyszedłem do ciebie. Ale jak chcesz z nim pobyć sam na sam, to ja rozumiem, pójdę sobie...
Teofil niecierpliwie stuknął butem o nogę stolika:
- Czemu? Przecież wszyscy się znamy. Kilkakrotnie wypadaliśmy gdzieś razem, nie? Byłoby miło gdybyś się z nim przywitał.
- Przecież się nie cierpimy! Zapomniałeś?
Spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, jakby chciał powiedzieć-,, kogo nabierasz"
- Co ty...
- Co, co ja? - zapytał niewinnie.
Serce Tomka podeszło do gardła.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - Zrobił krok w stronę drzwi zamykając je by nikt ich nie usłyszał - To, że nie chcę się z nim zobaczyć oznacza, że mam ku temu poważne powody, a to z kolei oznacza, że masz się zamknąć i przestać namawiać. Nie i kropka! Spadam.- Ale wcale nie podszedł do drzwi. Przecież w salonie był Patryk.
- Matko Boska...
- Nie będę wam przeszkadzać...Stęskniliście się za nim. Pójdę już.
- Nie przeszkadzasz. Ja się za nim aż tak nie stęskniłem. Nawet nie wiesz jak od niego odpocząłem - Poklepał go po ramieniu nakazując by usiadł - Zostań jeszcze trochę, okey?
- Skoro namawiasz - powiedział drętwo siadając na miejsce. Bał się zejść na dół.
- Jesteś naprawdę straszny...
- Pod jakim względem? - westchnął pocierając oczy - Albo wiesz...? Zmieńmy temat. Mówiłeś o Basi, tak? Na czym to stanęło?
- Nie ma o czym gadać. Tak naprawdę wcale nie chciałem o niej mówić. Nie potrafiłem znaleźć tematu wiec zacząłem o tym - Wzruszył ramionami.
Wcale mi nie pomagasz - pomyślał pochylając z rozpaczą głowę.
Czuł, że spowija go jakaś mroczna ciemność. Słyszał intensywne walenie własnego serca, rwało się ku Patrykowi. Wystarczyło tylko, że usłyszał jego głos, a już odlatywał. Spojrzał na przyjaciela. Jego usta poruszały się i coś do niego mówiły, ale on był zbyt przytępiony, by słuchać.
W końcu usłyszał swój głos. To było dziwne..., jakby kto inny powiedział to zakazane słowo:
- Kocham go...
Teofil zamilkł. Popatrzał na niego zdumiony.
Zapadła grobowa cisza. Tomek nie znosił jej, bowiem zbyt wiele niewypowiedzianych słów unosiło się w powietrzu.
- Patryka? - zapytał po prostu.
Nabrał do ust powietrza. Nie zamierzał zaprzeczać. Nie miał już wcale Patryka... Mógł też właśnie stracić przyjaciela...Wisiało mu to jednak. Nienawidził swojego tchórzostwa. Dłużej już nie mógł.
Pokiwał głową.
Teofil oparł się plecami o fotel splótłszy na piersi dłonie.
- Patryk ciebie też...wiesz o tym, prawda?
- Co proszę? - zapytał niepewnie.
- Kocha cię. Wyjechał przez ciebie, wiedziałeś o tym?
Wpatrywał się w niego tępo, jakby nie rozumiał.
- Co się tak wytrzeszczasz? Nie udawaj, że nie wiedziałeś. A teraz nie chcesz do niego zejść. Nie rozumiem tego. - Podrapał się po głowie - Chociaż...czemu ja się dziwię, przecież ty to ty...Irracjonalne zachowanie zawsze szło z tobą w parze.
- Chwileczkę - Prawie krzyknął - Ty chyba nie rozumiesz, co powiedziałem...
- Masz mnie za tępaka? - Zmarszczył czoło - Myślisz, że nie wiedziałem? Od dłuższego czasu wiem, że się w nim kochasz. W przeciwieństwie do Patryka, ty nie umiesz nic ukryć. Wlepiałeś się w niego jakbyś był na haju.
Poczerwieniał wstając.
- Masz trochę dziwny sposób okazywania uczuć, ale nie będę się czepiać. Chociaż...jak już jesteśmy przy tym…ta twoja wybuchowa natura...- Pokręcił głową - Dziewczyna by z tobą nie wytrzymała, mój brat za to nie jest do końca normalny...więc...
- Czemu nic nie mówiłeś...? Czemu nie powiedziałeś, że wiesz.
Stał odwrócony do niego plecami. Patrzał na coś zza okna.
- Po co miałem cokolwiek mówić?
Odwrócił się do niego z bólem.
- Naprawdę nie obchodzi cię..., że kocham twojego brata?
Patrzył na niego jakby nie rozumiał jego słów.
- Yyyy...Pytasz czy jestem o ciebie zazdrosny, czy coś?
- Nie! - Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał.- Nie masz nic przeciwko..., że coś do niego czułem?
- Ja? A co ja mam do gadania? Ty chyba...nie przeze mnie...- urwał mrużąc oczy - Ej...ale jak to ,,czułeś"? Już nic nie czujesz?
Zawahał się przelotnie na niego spojrzawszy.
- Tak. Nic.- powiedział ozięble.
Teofil również się podniósł. Wyglądał na rozwścieczonego. Raczej nie widywał go w takim stanie. Trochę go to zaniepokoiło.
- Ty diable! Ty naprawdę jesteś skończonym draniem!
- O co ci teraz chodzi?
- Nie wiem czy mam w to uwierzyć. Ale przecież nie jesteś aż tak z kamienia! Nie traktuj w ten sposób mojego brata!
- Przecież nic mu nie zrobiłem …Mów ciszej!
Teofil stał wpatrzony w niego z wyrzutem i niedowierzaniem.
- Nie chcę się z tobą kłócić. Będę się już zbierał...
-Tak po prostu?
- Tak! Nie chcę być niegrzeczny...Ale to nie twoja sprawa Teofil...- Wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi. Cały drżał z emocji.
Na dole panowała cisza. Wyglądało na to, że wszyscy byli w kuchni. Poruszał się najciszej jak umiał. Kiedy dotarł do kurtki tylko ją na siebie narzucił.
Napięcie opadło dopiero, kiedy znalazł się za drzwiami. Chłodne powietrze owiało jego postać. Zadrżał zapinając się pod samą szyję. Jego spojrzenie przesunęło się po samochodzie Patryka. Natychmiast ogarnęło go głębokie przygnębienie. Zapatrzył się na niego na moment. Teofil miał rację...Był skończonym draniem, ale nic nie mógł na to poradzić.
Kopnął poręcz schodów zrzucając z niej czapę śniegu. Już miał zbiec na dół, kiedy nagle… poczuł intensywny zapach dymu tytoniowego, gdzieś blisko siebie. Odwrócił głowę w lewo i wrzasnął na całe gardło omal nie spadając ze schodów.
- Uważaj.- Zaniepokoił się tamten. On również podskoczył nie spodziewając się takiej reakcji.
Tomek uczuł, że jego ciało zesztywniało z przerażenia a kolana dziwnie się pod nim ugięły.
- Matko Przenajświętsza....- przełknął.
W ogóle nie zauważył Patryka. Stał z boku ukryty w mroku nocy.
Wyprostował się poprawiwszy postawę. Nie potrafił oderwać wzroku od jego intensywnych ciemnych oczu, tych wspaniałych i pięknych.... Całkiem na poważnie rozważał możliwość ucieczki. Najpierw jednak musiał wyjść z szoku, w jakim się znalazł.
Wypuścił papierosa z dłoni przygniatając go butem. Na chwilę oderwał od niego wzrok i Tomkowi udało wziąć się jakoś w garść.. Zszedł dwa schodki na dół powolnym, niepewnym krokiem. Czuł się jakoś dziwnie nieważki. Mógłby tak po prostu odejść. Patryk nie sprawiał wrażenia jakby chciał go zatrzymać, czy coś powiedzieć. Zabolało go to. Ich naprawdę już nic nie łączyło.
Zatrzymał się jednak. Odwrócił. Było zbyt ciemno, aby mógł dostrzec wyraz jego twarzy.
- Dobrze wyglądasz...Jutro wracasz, prawda?
Poruszył się ledwie dostrzegalnie.
Serce Tomka omal nie wyskoczyło z gardła. Bał się tego jak mu odpowie...Czy w ogóle coś powie...
- Tak.- Zrobił długą pauzę. Usłyszał jak wypuszczał powietrze przez usta.- Będę tu czasami przyjeżdżał...Czasami...
-Aha...
Zmrużył lekko oczy. Twarz Tomka wydawała się łagodną i gładką jak powierzchnia lustra.
- No to...trzymaj się...
Pokiwał mu głową:
- Ty też...