Tylko mój 12
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 21:57:23
12




- Późno...Święta się zbliżają a wy się uczycie?
Patryk zsunął z nosa okulary. Pierwszy raz udało mu się tak go zaskoczyć. Nie było to jednak zbyt pozytywne zaskoczenie...
- Po świętach...egzamin...- powiedział niepewnie Dominik nie bardzo wiedząc jak się zachować.
Tomek zwrócił ku niemu oczy. Z satysfakcją obserwował gasnący uśmiech na jego twarzy. Dlaczego tak go nie znosił? Czy dlatego, że ten był, z Patrykiem? Sam Dominik w ogóle go nie obchodził…, czyżby szargała nim zazdrość? Natychmiast odrzucił tak niedorzeczną myśl. Gdyby to była zazdrość oznaczałoby to, że Tomek czuje coś do Patryka, a przecież go nie znosi! Po tym jak z niego zadrwił i upokorzył jedyną rzeczą, jaką pragnął była zemsta!
- Nie chciałem przeszkadzać...- uśmiechnął się fałszywie, na co drań zwęził oczy . Jak zwykle był bardzo przenikliwy!.- Ja...
Wyciągnął przed siebie koszulę. Była równo złożona.
- Przepraszam, że tak długo ją trzymałem, Patryk. Po prostu dobrze mi się w niej chodziło. Wielkie dzięki - Jego uśmiech pogłębił się. Położył koszulę ze starannością na łóżku obok Dominika, który ani na moment nie spuszczał z niego oczu - Zawsze możemy to powtórzyć...- dodał. Jakoś wcale się nie obawiał patrzeć mu prosto w oczy. Robił to prawdziwie wyzywająco, gdzieś głębiej czaiła się drwina. - Wiesz, co mam na myśli...- dodał odważywszy się do niego mrugnąć.
Kiedy ponownie odwracał się w stronę Dominika, jego oczy wyraziły zakłopotanie. Blondyn przypominał marmurowy posąg.
- Przyjemnej pracy. Tylko się nie nadwyrężajcie.
Zamknął za sobą drzwi. Skierował się do pokoju, ubrał, poczym zszedł na dół. Po drodze natknął się na Teofila, akurat nosił kawę.
- A ty gdzie?
Założył rękawiczki twardo wpatrując się przed siebie. Pragnął znaleźć się najdalej od tego miejsca. Jakoś nie czuł się zwycięzcą. Wciąż miał przed oczami twarz Dominika...
- Co jest grane? - Dostrzegł coś jakby w jego spojrzeniu, co go zaniepokoiło.
Tomek przełknął odwracając ku niemu. Starał się skoncentrować.
- Gadaj...Mam tak stać i czekać, aż się zdecydujesz? Łapy mi odpadną...- Taca lekko zadrżała odrobinę wylewając kawę.
- Przepraszam - parsknął - Dostałem niezłą burę przez komórkę. Muszę natychmiast lecieć do domu, bo ciotka mnie nie wpuści do środka. Daje mi piętnaście minut. Muszę spadać.
Teofil zawahał się. Nie wiedział czy go puścić, czy nie. Czuł, że coś się z nim stało. Za dobrze go znał, ale Tomek znikł już z jego oczu.



Święta minęły jak to święta. Tomek spędził je z ciotką i młodszym kuzynem. Byli przecież jego jedyną rodziną…
Kiedy więc się skończyły dopadło go głębokie przygnębienie. Zamknął się w domu odgradzając od wszystkich. Jaką to żałosną scenę wtedy zagrał przy Patryku… Nie powinien posuwać się do czegoś takiego. Powinien był w ogóle nie reagować na to, co się między nimi wydarzyło. Pokazałby wtedy, że wcale się tym tak nie przejmuje i może w końcu wszystko uległoby zapomnieniu. Ale nie… On wolał zrobić z siebie pajaca!
- Weźmiesz Karola na plac zabaw? - zapytała któregoś dnia ciotka, kiedy zmywał po obiedzie.
Spojrzał na nią z kwaśną miną.
- Polepicie bałwana...
- Nie chce mi się lepić bałwana...- parsknął - Ale mogę go zabrać.- dodał po chwilowym namyśle.
Karol wszedł akurat do kuchni.
- Ale ja idę z Arkiem i Bartkiem.
Ciotka przeszyła go ostrym spojrzeniem. Chłopiec zdębiał.
- No widzisz? - uśmiechnął się Tomek nie mogąc się powstrzymać.- Ta twoja troska o mnie jest naprawdę nużąca...
Poczerwieniała na twarzy nabierając do płuc powietrza:
- Mam dość tego twojego pochmurnego nastroju i gnicia całymi dniami w domu!!
Przewrócił oczami wycierając w spodnie ręce.
- W porządku, wyjdę sobie.
Zamrugała ze zdziwieniem oczami stropiwszy się na moment.
- No...to dobrze.

Odprowadził kuzyna na plac zabaw, poczym postanowił powłóczyć się trochę po mieście. Miał szczęście spotkać kumpli ze szkoły. Spędził z nimi kawał dobrego czasu, następnie ruszył z powrotem do domu.
Zaczynało się ściemniać. Było niebezpiecznie ślisko, dwa razy omal się nie wywrócił. Musiał wyciągnąć z kieszeni ręce by móc utrzymać równowagę.
W pewnym momencie, kiedy mijał się z grupką ludzi, ktoś przerzucił mu nieoczekiwanie rękę przez ramię i przycisnął do siebie z taką mocą, że omal się przewrócił. Poczuł gorące usta na swojej skroni.
- Cześć kochanie....Dawno się nie widzieliśmy. Stęskniłem się za tobą.
Kilka osób spojrzało na nich z szeroko rozwartymi oczami. Tomek buchnął purpurą. Starał się uwolnić z imadła, w jakim został uwięziony, ale buty ślizgały się jak na lodzie.
Nie musiał zgadywać, kim był ten, który go uwięził. Poznałby ten zapach wszędzie.
- Do diabła!! - zawarczał.- Puszczaj mnie!
Nie zrobił tego...Co gorsza złapał go za szczękę zmuszając do długiego pocałunku. Był zdecydowany i nieprzyjemnie twardy, dokładnie taki jak pięść Tomka, która nieoczekiwanie wylądowała na jego policzku przewracając Patryka w śnieg.
Przerażony czuł, że się na nich patrzą! Modlił się w duchu, żeby tylko nikt ze znajomych nie był tego świadkiem! Byłby wtedy skończony na wieczne AMEN.
Ruszył najszybciej jak mógł w stronę domu. Nawet na moment nie przystawał, nie obejrzał się też za siebie. Gdy wydawało mu się, że go zgubił, ten niespodziewanie wyrósł przed nim jak z pod ziemi. Miał pokaźne zaczerwienienie na policzku. Wyglądał dość groźnie.
- Podwiozę cię do domu - oznajmił zdecydowanie.
- Nie sądzę...- prychnął wprost nie mogąc uwierzyć w jego tupet.
Chciał go wyminąć, ale on zagrodził mu drogę.
- W takim razie zrobię coś, co z pewnością wielu tu zaciekawi.- Uczynił nieznaczny ruch w jego kierunku.
Oczy Tomka zabłyszczały z przerażeniem, pośliznął się i upadłby, gdyby nie szybki mocny chwyt, który zacisnął jego dłoń.
- Idziesz po dobremu?
- Idę - wycedził przez zaciśnięte zęby gotując się w środku ze wściekłości.
Wszedł do samochodu mocno zaciskając pięści. Ruszyli i to szybko. Przestrzeń samochodu wypełniona była ciężką ciszą, ale Tomek wiedział, że tamten zaraz zacznie swoją wiązankę. Nie miał ochoty z nim gadać. Nie mieli o czym!
Nieoczekiwanie zaczęli zwalniać. Zaskoczony wlepił oczy w szybę. Skręcili w jakąś nieznaną trasę. Zewsząd otaczał ich las. Zaniepokoił się. Czyżby Patryk zamierzał go zabić? Skarcił się szybko za tą niedorzeczną myśl, ale… czy znał tego gościa tak dobrze jak mu się wydawało?
Wjechali na jakąś niewielką szosę i w końcu samochód się zatrzymał.
Tomek wstrzymywał oddech. Miał zaokrąglone oczy i białą twarz.
- Gdzie ty mnie...wywiozłeś?!!
Ten przeszył go przenikliwym spojrzeniem, poczym gwałtownie podniósł rękę i chłopak odruchowo zacisnął na to oczy spodziewając się, że ten go zaraz uderzy. Nic takiego się jednak nie stało. Uczuł, że… opada. To Patryk obniżył siedzenie.
- Co robisz?!
Nie zdążył nic więcej powiedzieć, ponieważ jego usta nieoczekiwanie zostały zajęte ustami Patryka. Nie potrafił się na to poruszyć. Przy miażdżył go swoim ciałem jeszcze mocniej niż poprzednio. Był całkiem zamurowany jego reakcją. W pewnym momencie jednak szybko się jakby zreflektował i natychmiast zaczął mu się wyrywać, ale na nic się to niestety zdało. Przypominał demona, całował go ze wściekłością, jakiej jeszcze nigdy u niego nie widział. Był niedelikatny, wręcz chamski!
Zawłaszczał sobie jego usta ledwie pozwalając zaczerpnąć mu tchu!
Co miał zrobić! Przeklęty czubek!
Patryk szarpnął go za płaszcz pozbywając niego…
On chyba nie… zamierzał…? - krzyknął bezgłośnie stawiając coraz to silniejszy opór. Ten jednak trzymał go za ręce i Tomek był niemal bezbronny.
Ponownie go ugryzł tym razem mocniej. Chciał jak najprędzej wydostać się z samochodu. Nie obchodziło go, że nie wiedział gdzie się znajdował. Był roztrzęsiony! Przerażenie splatało się z niechcianą namiętnością, którą tak bardzo pragnął teraz ugasić.
Patryk przeklął uwalniając jego lewą rękę. Z jego warg pociekła krew. Wytarł ją dłonią następnie uderzył Tomka w twarz. Wcale nie mocno, ale jakoś podwójnie zabolało. Zamarł na cios z szeroko rozwartymi pełnymi niedowierzania oczami. Przestał się wyrywać dziwnie sparaliżowany.
Nad sobą czuł niespokojnie przyspieszony oddech. Dłoń Patryka dotknęła jego twarzy... Nachylił się i wargami musnął uderzone miejsce. Zaciętość i wściekłość, jaka jeszcze przed chwilą malowała się w jego oczach obróciła się w rozpacz, która zdawała się mu tak obca.
Chłopaka przeszyły dreszcze. Jakimś dziwnym sposobem był uzależniony od jego dotyku....
- Nie każ mi ciebie bić...- wyszeptał mu do ucha zagryzając jego płatek.- Przepraszam…
Ponownie go pocałował. Tomek poczuł w ustach smak krwi. Nagle zdał sobie sprawę, że nie chciał już go ranić. Dotknął końcem języka zranionego miejsca dopuszczając go do siebie. Pozwolił się całować i rozbierać, sam rewanżując się tym samym.
Nic do siebie nie mówili. Dostał od Patryka większą swobodę ruchu, ale nie taką by ten mógł mu uciec. Nadal nie do końca mu ufał.
Stopniowo zaczynał ich ogarniać żar swoich ciał. Tomek jęknął, kiedy ten poruszał się po nim palcami. Z namiętności przestawał już normalnie widzieć, pragnął coraz więcej, a jednocześnie coraz bardziej przez to cierpiał.
- Przestań...- jęknął nieswoim głosem. Czuł się jak na torturach.
Na swoje błagania odpowiedział mu jedynie złośliwym uśmiechem. Zsunął dłoń w dół zatrzymując ją na pępku, a potem posunął się jeszcze niżej bacznie się mu przy tym przyglądając. Jeszcze nigdy nie widział tak pięknie wykrzywionej w udręce twarzy. Usta tak kusiły do pocałunku, że natychmiast się nimi zajął.
Tomek tonął w rozkoszy nie wiedząc, co z sobą zrobić… Obejmował go mocno to znów od siebie odsuwał, kiedy zabrakło mu nagle tchu.
W końcu się nad nim zlitował i przygarnął do siebie jego twarz. Dzieliły ich jedynie dwa centymetry.
- Spokojnie...- wyszeptał - Pomogę ci ugasić ten płomień - Pocałował go namiętnie długo…po czym…
Pomógł...

Tomek zbyt był tym wszystkim oszołomiony by cokolwiek powiedzieć...czy też się ruszyć. Leżeli przy sobie powoli wyrównując oddechy. W końcu poczuł, że ten podnosi na niego oczy. Zawstydzony poruszył się dając mu do zrozumienia by z niego zszedł. Nie uczynił tego jednak. Potarł kciukiem jego wargę rozchylając ją subtelnie. Strapiony Tomek delikatnie odsunął tą dłoń.
-Muszę......Wstań - rozkazał niepewnie, czerwieniąc się przy tym.
Odsunął się i ten starając się nie patrzeć na jego nagość szybko przygarnął do siebie płaszcz.
Patryk patrzał na niego z rozbawieniem co strasznie go rozzłościło.
- Masz ochotę na jeszcze...kochanie? - zapytał niezwykle namiętnie, chwytając jego stopę która wystawała z pod płaszcza.
Zadrżał zaszokowany tym, że znów mu się zachciało znaleźć się w jego ramionach.
- Nie - odparł twardo, lecz jak dla Patryka było to mało przekonywujące.
Nie zważając na jego protesty przyciągnął go do siebie i pocałował pocałunkiem, który stopniowo przeradzał się w istne w pożeranie! Kochali się dalej...



Tomek wybuchnął śmiechem. Łzy przysłoniły mu oczu, schylił się upadając kolanami na śnieg. Patryk spojrzał na niego z ukosa oparłszy dłonie o dach samochodu. Zdecydowanie nie było mu do śmiechu. Zastanawiał się, czy Tomek rozumiał powagę tej sytuacji.
- B...będziemy tu nocowaaaać!! - zawołał przez łzy.- Jesteśmy zakopani w lesie...świetnie!
- Nie śmiej się. To bardzo prawdopodobne.
Wytarł oczy mrugając nimi przez moment następnie wstał otrzepując się ze śniegu. Było już naprawdę ciemno. Dochodziła dziewiętnasta, a oni byli na jakimś odludziu przysypani śniegiem.
- To wszystko twoja wina!! - zawołał zdenerwowany.
Patryk przyjrzał mu się uważnie. Był zaintrygowany jego szybkimi zmianami nastroju. Niemalże pękał ze śmiechu by po chwili po prostu się na niego wydrzeć .
Chłopak wrócił do samochodu wyciągając z pod siedzenia komórkę, która mu wypadła w trakcie...zabawy z Patrykiem.
- Nie ma zasięgu...- Podszedł do niego machnąwszy mu komórką przed oczami. - Nie ma... - zaśmiał się nerwowo, następnie ruszył przed siebie wyciągając ją do góry.
Patryk oparł się o samochód włożywszy przemarznięte dłonie do kieszeni. Przyglądał się Tomkowi od dołu do góry z niezwykle łakomymi oczyma. Znów zachciało mu się z nim być. Jakby nie potrafił się nim nasycić.
Chłopak przeklął kopnąwszy drzewo. Musiało go zaboleć, bo schyliwszy się znów przeklął. Ogromna czapa śniegu spadła mu na głowę. Patryk zaśmiał się pod nosem nie mogąc tego powstrzymać.
- Chodź tu! - zawołał do niego.
- Nie! - zadarł nos.
- Chodź! Pomożesz mi odkopywać wóz. Znów zaczyna prószyć.
Zawrócił z nadąsaniem zabierając się za odkopywanie kół. Garściami odsypywał śnieg, aż mu dłonie skostniały. Patryk wsiadł do samochodu zapalając silnik. Samochód ślizgał się w miejscu. Starania nie miały sensu.
Zamknął go.
- I co teraz?
Wziął głęboki oddech mroźnego powietrza następnie ruszył przed siebie. Tomek wyrwał się za nim.
- Pójdziemy wzdłuż ulicy szukając zasięgu. Może przejedzie jakiś samochód.
- Jedyna rozsądna myśli, ale...- spojrzał na niego szczękającymi zębami - Jeżeli zamarzniemy z zimna?
Uśmiechnął się na to:
- Nie zamarzniemy...Już my wiemy jak się rozgrzać...
Spojrzał w niego tępo z początku nie rozumiejąc. Po chwili jednak gwałtownie czerwieniejąc szybko odwrócił twarz. Na samą myśl o tym już robiło mu się cieplej.


Pokonali naprawdę spory kawał drogi bez żadnego zasięgu. Tomka nachodziły czarne myśli, a jeżeli nigdy się stamtąd nie wydostaną? Jeśli zamarzną na kość?
W pewnym momencie pośliznął się omal nie wywracając. Patryk szybko go podtrzymał. Spojrzeli na siebie...Tomek nieco zakłopotany.
- Chwyć mnie pod łokieć - powiedział wysuwając mu rękę.
Zawahał się. Wstyd oblał jego twarz. Chciał być blisko Patryka, ale nie chciał żeby ten o tym wiedział. Poza tym pomimo tego co robili w samochodzie, Tomek czuł jakąś niewidzialną barierę, która nie pozwalała mu się nadto do niego zbliżyć.
- Nnie...- odpowiedział nabierając poważnego wyrazu.
Patryk zmrużył oczy przyglądając mu się przez parę minut.
- Czemu?
- Poradzę sobie - wykrzywił usta w uśmiechu.
Oczy tamtego uważnie śledziły każdy najdrobniejszy grymas na jego twarzy w końcu się zatrzymał.
- Co się stało?- zapytał jakby nigdy nic odwracając do niego.
- Sam chciałbym to wiedzieć.
Zamilkli wpatrując się w siebie przez parę napiętych chwil.
- O co ci chodzi? - Jego głos stał się bardziej szorstki.
Podszedł do niego zatrzymując się przed Tomkiem pół kroku. Tak nad nim górował, że miał ochotę się od niego odsunąć. Uparcie jednak stał w miejscu nieco odchylony czując jak sztywnieją mu wszystkie mięśnie.
- Spiąłeś się. Znów. Myślałem, że już ci to przejdzie, ale ty ciągle się przede mną spinasz. Nie wiem jak mam to rozumieć. Nie chcesz mnie objąć, bo po prostu tego nie chcesz, a może jest inny tego powód?
- Boże! Co się czepiasz do cholery! - zawołał poczerwieniały.- Nie myśl, że będę robić to na co ty masz ochotę. - Odwrócił się ruszając przed siebie, ale Patryk gwałtownie zatrzymał go silnym szarpnięciem za rękę.
- Wtedy, kiedy wszedłeś do pokoju i zacząłeś z tą koszulą...- podjął groźnie - Miałem ochotę rozerwać cię na strzępy, wiesz? Jesteś doprawdy nieznośny! O tym właśnie chciałem z tobą porozmawiać w samochodzie! Taki był mój początkowy zamiar… Chciałem ci to wygarnąć, a potem…
Serce załomotało mu w piersi. Jego oczy jeszcze nigdy nie wiały takim chłodem.
- Dominik nie zasługiwał na to. Jak mogłeś to powiedzieć!
Wyszarpnął się:
- Powiedziałem prawdę!! Ten twój chłopak...- parsknął - To twoja wina! To jak mnie wtedy potraktowałeś w swoim pokoju...- urwał zaciskając wargi - I kto niby zachował się w porządku? Chciałeś to ukryć przed nim i udawać, że nic się nie stało?!
Wciągnął gwałtownie powietrze zamierając. Tomek przypatrywał się temu niemal z nienawiścią.
- Żal mi Dominika...Nie chciałem zranić jego tylko ciebie!!! Utrzeć ci w końcu nosa!! Ale wciąż odnoszę porażkę!!! - ryknął popychając go do tyłu - Nienawidzę sposobu w jaki na mnie działasz!! Nienawidzę twojego lekceważenia mnie!! Nienawidzę...mojej bezradności...-urwał pochylając głowę.
Patryk stał nic nie mówiąc. Miał lekko rozchylone usta.
-...Przepraszam - powiedział półgłosem.
Tomek spojrzał na niego kpiąco:
- Daj z tym spokój...Nie jestem taki głupi jak ci się wydaje. Wracaj do Dominika. Nie opowiem mu co się dziś wydarzyło...Nie obawiaj się. Ale...
- Zerwaliśmy!- przerwał mu.
Przypatrzył mu się z uniesionymi brwiami.
- Oj...Przykro mi. To przeze mnie.- Nie wydawało się, by było mu przykro.
-Nie... To przez to, że cię kocham.
Zamarł. Nie spodziewał się kiedykolwiek usłyszeć to z jego ust, tym razem to ten był spięty.
Zerwał się wiatr i Tomek pociągnął wiązadła kaptura. Jego twarz nie była ściągnięta gniewem, była nieporuszona, zimniejsza od mrozu. Patryk wolał już, aby ten się gniewał niż patrzał na niego w ten sposób.
Zaśmiał się szyderczo mu w twarz:
- Boże! Patryk! Naprawdę jesteś zaskakujący...Kochasz mnie? Aż do tego się posunąłeś?! Jesteś obłudny, wiesz?
Usta Patryka wykrzywiły się w mdłym uśmiechu. Zwrócił oczy ku jakiemuś niewidzialnemu punktowi.
- Wiesz w ogóle, co to słowo oznacza? Nałykałeś się zbyt wielu podręcznikowych teorii.
- Widocznie ty mnie nie...
Tomek zacisnął pięści odwracając się na pięcie, poczym ruszył rozdygotany przed siebie. Nie słyszał za sobą jego kroków. Coś gniotło go w piersi. Odczuwał silną potrzebę rozpłakania się. Zaszokowało go to, bowiem od czasu śmierci rodziców już nigdy nie płakał. Czuł przytłaczające zmęczenie i dziwną niemoc. Żałował tego, co się między nimi wydarzyło…Czy kiedykolwiek uda mu się o tym zapomnieć? Czy uda mu się pozbierać po tym wszystkim i zacząć od nowa? Zapominając o nim?
Nie wiedział jak długo szedł. W pewnym momencie usłyszał za sobą warczenie silnika. Odwrócił się energicznie machając ręką. Ciężarówka zatrzymała się. Podbiegł.
- Co jest? Co robi uczniak w takim miejscu?
Zajrzał do środka szukając Patryka. Nie znalazł go. Zaniepokoił się. Przecież był za nim z tyłu. Dlaczego nie zatrzymał ciężarówki?
- Podwiezie mnie pan?
- No jasne! Wsiadaj!
Było przyjemnie ciepło. Rozluźnił się pocierając o siebie zamarznięte dłonie.
- Nie widział pan może po drodze mojego...kumpla? Szedł za mną z tyłu.
Mężczyzna pokręcił głową zapalając papieros, włączył silnik następnie ruszył.
- Przykro mi, ale nikogo nie widziałem. Zauważyłbym...
Zmarszczył brwi zaniepokoiwszy się. Żołądek dziwnie skurczył mu się ze strachu. Spojrzał na potężnego mężczyznę opatulonego grubym skórzanym płaszczem.
- Czy mógłbym pana poprosić, aby pan się cofnął i sprawdził?
Podrapał się po głowie skrzywiwszy.
- Cholernie mi się nie chce...Ale nie można zostawić nieboraka na śniegu, prawda?
Odetchnął z ulgą.
Cofnęli się spory kawał, ale po Patryku nie było najmniejszego śladu. Przecież nie mógł zapaść się pod ziemię. Tomek zaczął panikować. Pomyślał, że mogło mu się przydarzyć coś strasznego.
- Niech pan stanie w tym miejscu!! - zawołał gwałtownie.
- Zauważyłeś go?
Tomek wyskoczył z samochodu bezradnie rozglądając się po mrocznych pustkach.
- Dziwna sprawa, co? - krzyknął zagłuszając wycie wiatru.
Nie odpowiedział mu. Mroźne powietrze przenikało go na wskroś. Patryk, gdzieś tam był. Sam w tym mrozie. Myśl, że miałby go zostawić przyprawiła go o dodatkowe dreszcze.
- Niech pan jedzie! - zawołał do niego.
- Co?
Mężczyzna starał się wybić mu to z głowy, ale ten był uparty. W końcu go zostawił. Tomek długo wpatrywał się w odjeżdżającą ciężarówkę. Kiedy znikła mu z oczu ogarnięty strachem i samotnością ruszył do zapamiętanego miejsca w którym zostawili samochód. Jeszcze tam nie szukał. Prawdopodobnie Patryk właśnie tam się udał.
Po drodze zaliczył tyle upadków, że już przestał liczyć. Był przerażony i bliski łez. Miał wielkie wyrzuty sumienia. Jeśli temu coś się przytrafiło…, była to naturalnie jego wina! Rzeczywiście był nieznośny. Nie rozumiał, czemu wszczął tą całą kłótnię. Nawet siebie nie umiał zrozumieć. To dlatego, że nie chciał się angażować? Nie chciał, aby ten się z nim okrutnie zabawił poczym go zostawił? Prawdą było, że nie umiał mu zaufać. Bo… czy go znał tak dobrze?
W końcu dotarł na miejsce. Samochód był zamknięty i pusty. Opadł bez sił na śnieg bezradnie uderzając pięściami o pojazd. Z gardła wydobył się zapomniany dźwięk. Oczy niemiłosiernie go zapiekły, gdy gorące potoki czegoś mokrego spłynęły mu po policzkach.
- Hej!! - Ktoś zaszedł go od tyłu łapiąc za nadgarstki - Rozwalisz mi tapicerkę!
Odwrócił gwałtownie twarz w jego stronę.
- Ty!!! - zawołał płaczliwie.
- Co ci się stało...? - ukucnął przed nim - Czemu zawróciłeś? Czemu...- przełknął gwałtownie się czerwieniąc.
Łzy przesłoniły mu widoczność i twarz Patryka rozlała mu się w oczach. Rzucił się na niego przewracając. Chwycił w swoje dłonie poły jego płaszcza.
- Gdzie się podziewałeś kurwa?!!! - Łza Tomka skapnęła na jego policzek - Szukaliśmy cię ty...parszywy draniu!!
- Kto...?
- Ja i kierowca ciężarówki, którą zatrzymałem!! Wsiąkłeś czy co?!! Czemu zawróciłeś?!! Czy wiesz jak długo cię szukałem???! Myślałem, że coś ci się stało!!
Patryk wyglądał na oszołomionego.
Tomek załkał oparłszy czoło o swoje zaciśnięte pięści, w których nadal trzymał go za płaszcz.
-...Zmarzłeś? - wyszeptał niepewnie nie wiedząc co powiedzieć.
Podniósł na niego oczy wytarłszy twarz w jego szal.
- Zamknij się - warknął agresywnie.
Zszedł z niego nerwowo strzepując z siebie śnieg. Był roztrzęsiony i nie potrafił zebrać myśli.
Patryk objął go od tyłu przyciskając policzek do jego włosów. Pod wpływem jego uścisku poczuł się strasznie osłabionym. Nogi mu zjechały i upadłby, gdyby tamten go puścił. Znów zachciało mu się płakać.
- Przenocujemy w samochodzie. Włączę ogrzewanie, będzie dobrze...
Pokiwał posłusznie głową.
Kiedy znalazł się w środku znużyło go. Jeszcze nigdy nie był taki wyczerpany. Zawinął się szczelnie, zamykając oczy.
Patryk ułożył się bokiem tak, żeby móc na niego patrzeć.
- Martwiłeś się o mnie, co?
Pokiwał sennie głową.
Przez chwilę nic nie mówił. Przysunął się do niego bliżej, wyszeptując z wahaniem:
- Kochasz mnie?...
Pokiwał głową.
Uśmiechnął się na to trochę smutno, następnie pocałował go lekko w usta.
- Mam nadzieję, że nie mówisz tego przez sen.