Tylko mój 10
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 21:56:21
10
Poczuł, że się czerwieni. Nie spodziewał się, że tamten go o to zapyta. Co miał mu odpowiedzieć? Do czego zmierzał? Czyżby chciał poruszyć temat ostatniej nocy, która była jedną wielką pomyłką?
-O niczym- odparł zagryzając piąstkę.
-O niczym- powtórzył tamten- Rozumiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać? A kiedy będziesz gotów?
-Prawdopodobnie nigdy.
Uśmiechnął się zacisnąwszy dłonie na kierownicy.
-To strasznie długo.
Tomek oderwał dłoń od ust pozostawiając na niej czerwony ślad zębów.
Milczeli. Właściwie dojeżdżali już do domu chłopaka. Tomek postawił na kolana torbę jakby chciał już wysiadać.
Samochód zwolnił, w końcu się zatrzymał. Nim tamten wysiadł, Patryk złapał go za ramię zatrzymując. Tomek w pierwszej sekundzie pomyślał, że zaraz wyskoczy z siebie. Drgnął odwracając się do niego. Miał przestraszone, przejęte spojrzenie. Nie potrafił zapanować nad nim, kiedy tamten go dotykał.
Patryk wyglądał spokojniej. Właściwie nie mógł odgadnąć wyrazu jego twarzy... jak zwykle…
-Nie uciekaj tak szybko...
-Nie uciekam- złapał go za nadgarstek starając się uwolnić- Po prostu wysiadam...
Zaśmiał się łapiąc go za drugie ramię.
-Jak wtedy...?
-Kiedy?!- zawołał, po czym miał ochotę odgryźć sobie język..
-Wtedy też uciekłeś...Ale ja wiem, że było ci dobrze. Widziałem to w twoich oczach, Tomuszko...
Omal się nie zachłysnął powietrzem. Nie chciał tego słyszeć.
-Brednie!! Zmusiłeś mnie do tego!! Nie chciałeś puścić. Wyrywałem się...
-Tylko z początku...Jak już wcześniej zauważyłem, lubisz mi się opierać.
Zwęził oczy omal się na niego nie rzucając. Wyrwał mu ręce uderzając się głową o drzwi. Bok natychmiast dał o sobie znać. Jęknął skuliwszy się.
-Przepraszam...Nic ci nie jest?- Poczuł jego ciepłą dłoń na swoim kolanie.- To przez wczoraj, prawda? Zapomniałem, że tam cię bolało.
-Możesz mi powiedzieć, czego tak w ogóle chcesz?!- zawołał podnosząc głowę.
-A jak myślisz?
Strącił łokciem jego zaciskającą się dłoń.
-Nie mam pojęcia i nie obchodzi mnie to.
-Czyżby?- Zmrużył oczy. Już się nie uśmiechał. Był nawet wściekły.
-To było nieporozumienie. Nie chciałem- urwał przełykając ślinę-...tego.
-Nie chciałeś się kochać?
Zrobiło mu się słabo. Specjalnie unikał tego określenia.
-Nie nazwałbym tego w taki sposób- Naparł na drzwi.
-Użyłbyś określenia...sex?
Wyleciał z samochodu głośno zatrzaskując drzwi, jakby chciał się od niego odgrodzić. Kiedy uczuł uderzający go w twarz mroźny powiew zrobiło mu się lżej.
-Tomek!
-Daj mi spokój!- Nie mógł uwierzyć, że za nim wyszedł.
To dopiero był tupet, i to przed jego własnym domem. Gdyby ciotka akurat wyszła zrobiłoby się gorąco.
-Co ty wyprawiasz?!- syknął przez zaciśnięte zęby, odwracając się do niego.
-Zapomniałeś plecaka...- oświadczył niewinnie, podnosząc go do góry.
Tomek rozwarł usta w totalnym otępieniu. Wyrwał mu go z ręki czerwieniąc się z zażenowania.
-Dziękuję- powiedział z przesadną uprzejmością.
-Tomekk!!!- usłyszeli- Tomasz!!
Głos należał do sześcioletniego chłopca o bardzo piegowatej buzi. Dziecko zatrzymało się w porę, zawstydzone gościem, którego z początku nie zauważył.
-Cześć!- zawołał do niego Patryk.
Tomek zainteresował się nową barwą głosu i nowym wyrazem jego twarzy. Tyle było rzeczy, których o nim nie wiedział. Wciąż się zaskakiwał.
-Cześć...- Chłopiec kopnął zakłopotany kopkę śniegu, następnie poczłapał do kuzyna.- Co ci się stało w oko?
-W środku ci powiem- popchnął go ku drzwiom- Dziękuję i żegnam!- zawołał do Patryka.
-To...twój nowy przyjaciel? Nie zaprosisz go?
-Nie głupku! I to nie jest mój przyjaciel.
Chłopiec zatrzymał się na drugim schodku odwracając do Patryka.
-Idziesz, czy nie?- parsknął do malca popychając go w górę.
-Czeeeść!!!- pomachał mu na do widzenia.
-Cześć!- uśmiechnął się do niego nie zważając na kwaśną minę Tomka.
Ich spojrzenia zetknęły się ze sobą. Oczy Patryka patrzały intymnie tak, że aż coś w nim zadrżało.
Prawdopodobnie już się nie zobaczą. Tak sobie postanowił, choć coś mu jednak podpowiadało, że na tym się nie skończy.
Ciotka nie chciała uwierzyć w bajkę o piłce, którą rzekomo dostał w twarz i która zrobiła mu siniaka pod okiem. Była poważnie zła. Tomek musiał do końca dnia schodzić jej z oczu, bo ilekroć znalazł się na horyzoncie, dostawał nową wiązankę pretensji.
Położył się wcześnie spać zasypiając jak kamień. Ale nawet sen nie przyniósł mu spokoju. Śnił mu się Patryk...Zamknął go w srebrnej celi i oświadczył mu, że go stamtąd nie wypuści dopóki ten nie zgodzi się wrócić z powrotem do jego pokoju. Tomek nie pamiętał jak owy sen się skończył. Obudził się z tęsknotą, której sam się zawstydził. Dzień zapowiadał się fatalnie.
******
-Uważaj!!- Teofil pociągnął go do siebie omal ich razem nie wywracając.- Nie masz oczu?! O mało, a byś wpadł pod samochód...
Zawstydził się nieporadnie drapiąc po głowie.
-Co się z tobą dzieje?- Ruszyli w stronę szkoły- W autobusie prawie nic do mnie nie mówiłeś. Źle się czujesz?
-Nnie...-westchnął- Nie wyspałem się.
-Fatalnie. I to przed sprawdzianem.
Po drodze wstąpili do kawiarni szkolnej. Tomek został zmuszony do wypicia kawy. Nie cierpiał kaw.
Przyjaciel zamknął się w sobie studiując podręcznik. Tomek zapatrzył się na niego korzystając ze sposobności, gdy ten był nieobecny duchem.
W głowie mu szumiało. Czuł się całkiem przytępiony. Nie potrafił się na niczym skoncentrować.
Bokiem dostrzegł jednak jakiś ruch. Odwrócił głowę napotykając Basi spojrzenie. Ledwo na nią popatrzał, a ta szybko zerwała kontakt. Przynajmniej to miał z głowy. Wyglądało na to, że dała za wygraną. Skoro ona się poddała..., najwyższy czas aby i Tomek się wycofał.
Ponownie spojrzał na Teofila. Zastanawiał się, czy ich coś ze sobą łączyło.
-Chodzisz z Basią?- wypalił nie zastanawiając się nad tym.
Przyjaciel drgnął. Odłożył książkę rozglądając się po barze.
-Może trochę ciszej...- pouczył go schylając głowę.-Oczywiście, że z nią nie chodzę. Czy w takim razie siedziałbym tu z tobą, gdyby było to prawdą?
Tomek zasępił się.
-Rozumiem, że zerwiemy kontakty, gdy to nastąpi?
-Nie opowiadaj bzdur...Po prostu będziecie się musieli mną dzielić.
-Dzielić się...- parsknął z iskrami w oczach- Ale coś was łączy?
-Przyjaźnimy się- Odchylił się na krześle zawieszając wzrok na lampie- Na razie. Bo, chcę to zmienić.
-Rozumiem...- Zaskoczył go. Teofil jeszcze nigdy nie był tak stanowczy i pewny siebie.
Nie chciał ciągnąć tej rozmowy. Tylko go denerwowała. Nie wyobrażał sobie, by mógł dzielić się przyjacielem z jakąś dziewczyną...Ale skoro i tak nie miał zamiaru pojawić się w jego domu...
Jeszcze bardziej się zasępił. Oparł głowę na skrzyżowanych na stoliku rękach. Musiał tam wrócić! Przecież miał do oddania koszulę. Nie mógł potraktować Teofila, jako powiernika, bo ten dziwnie by to odebrał. Musiał sam to zrobić. Oddać tą przeklętą koszulę i więcej nie przekraczać progu tamtego domu.
Jakże smutne było to, że w tym samym budynku musiały mieszkać osoby, które darzył tak skrajnie różnymi od siebie uczuciami. Ilekroć myślał o Patryku, po jego plecach przebiegało milion dreszczy, a gardło zaciskało się w paraliżującym strachu. Nigdy by nie przepuszczał, że ten mógłby kiedykolwiek doprowadzić go do takiego stanu. Z drugiej strony myśl o ich pocałunku rozbudzała w nim niepojęte przedziwne uczucia, które nie dawały za nic się wyprzeć. Wargi natychmiast robiły się gorące i łakliwe.
Teofil był jego największą miłością nie skażoną takimi nieprzyzwoitymi pragnieniami. Chciał przy nim być i słuchać go i rozmawiać z nim przez całą okrągłą dobę. Miał najpiękniejsze oczy na świecie i...
Tomek spojrzał na niego starając się zebrać myśli do kupy. Nic jednak więcej nie przychodziło mu do głowy. Przypomniał sobie jak chciał go kiedyś przytulić. Aktualnie nie miał na to ochoty.
-Ouch...Boże...- Zacisnął oczu czując jak pulsuje mu w skroniach.
-Co się stało?- zaniepokoił się przyjaciel.
-Wracam do domu.- oświadczył podnosząc się z miejsca.
Teofil zamrugał zaskoczony oczami.
-Mamy przecież....
-Napiszę z fizy w innym terminie. Wracam. Dłużej tu nie wytrzymam.
Nie wyjaśniając nic już więcej po prostu wyszedł.
Postanowił się przejść. Śnieg delikatnie pruszył. Nie było zbytniego mrozu. Nadeszła prawdziwa zima. Przechadzał się poboczem ze wzrokiem utkwionym przed siebie. Nie zatruwał swej głowy żadnymi zbędnymi myślami, chciał po prostu odpocząć...
W pewnym momencie ze sklepu odzieżowego niespodziewanie wyleciał pewien człowiek obładowany torbami zbyt wielkimi, aby dać radę je samemu udźwignąć. Miał śmieszną czapkę Mikołaja na głowie i nie zauważywszy Tomka wparował na niego ze wszystkim co niósł. Przewrócili się.
-Hej!!- zawołał do Tomka jakby się znali kopę lat.
Leżał na nim z szerokim uśmiechem. Tomek zmarszczył czoło.
-Jakie ,,hej"? Złaź ze mnie człowieku, bo się w śnieg wgniotłem.
Chłopak mógłby mieć około dwudziestu lat. Był ciemnym blondynem o ładnej, śniadej twarzy i ciekawych figlarnych oczach.
Podniósł się poprawiając opadającą na oczy czapkę.
-Zakupy też możesz ze mnie pozbierać.
-Najmocniej przepraszam!- zaśmiał się nic sobie nie robiąc z jego szorstkiego tonu.
Pomógł mu wstać. Przez cały czas się uśmiechał.
-Musisz mi pomóc z tymi torbami, bo sam nie dam sobie z tym radę!- Wyciągnął z kieszeni kluczyki do samochodu- Zaparkowałem niedaleko.
Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
-Chwileczkę...-Nieznajomy zawiesił mu na ramiona dwie torby- Co ty...wyprawiasz. Mam swój cel, okey? Nie mam czasu...na- Starał je z siebie ściągnąć.
Blondyn miał jeszcze czelność przewiesić mu mniejszą na szyję.
-Inaczej znów się na kogoś wywalę- Pogładził go po policzku czerwoną puchatą rękawiczką- Masz sympatyczną twarz...Pomożesz mi, co nie?
Podniósł pozostałe paczki i pogwizdując ruszył przed siebie.
Tomek nie miał innego wyjścia, jak tylko ruszyć za nim. Cały dusił się ze złości. Uspokajało go jedynie to, że będzie mógł się wyżyć na irytującym wesołku, jak tylko pozbędzie się pakunków.
-Nie przedstawiłem się!!- Chłopak zrobił dwa pod skoczne kroki do tyłu zrównując się z nim- Jestem Dominik!
Tomek łypnął na niego niechętnie.
-Nie sądzę, że kiedykolwiek się jeszcze spotkamy więc nie odczuwam potrzeby przedstawiania się.
-Nigdy nie mów nigdy, Dzwoneczku!
Zgrzytnął zębami. Niczego tak nie cierpiał jak przesłodzonych przezwisk, zdrobnień i określeń tego typu.
-Więc co? Nie przedstawisz się...Dzwoneczku?
-Czemu dzwoneczku?!!! Wiesz jak to głupio brzmi?!
Przyspieszyłby kroku, ale było mu za ciężko.
-Czemu?- zaśmiał się ukazując idealną biel zębów jak z reklamy pasty colgate...- Tak jakoś świątecznie mi na duchu, Dzwonku, Dzwoneczku!!- Przezwisko było celowe.
-Dobra!!- wrzasnął czerwieniąc się. Ludzie zaczęli dziwnie na nich patrzeć- Na imię mi Tomek...- westchnął.
Dominik popatrzał na niego z pół uśmiechem. Dostrzegł w jego oczach satysfakcję.
-Stop!- zawołał nieoczekiwanie po kilku minutowym marszu.
Tomek omal się nie przewrócił. Torba z lewego ramienia zsunęła mu się na śnieg.
-To ten samochód- Zaczął wyzwalać go z ciężaru- Dziękuję Tomku, że zgodziłeś się mi pomóc. To było szlachetne z twojej strony.
Otworzył bagażnik pakując wszystko do środka.
Tomek stał i przez moment przyglądał się tej czynności. Dominik odwrócił się do niego poprawiwszy zsuwającą się czapkę. Dostał rumieńców od dźwigania..., przydałaby się jeszcze broda i mógł grać świętego Mikołaja.
-Nie dziękuj- odparł- Wcale nie chciałem dźwigać tych tobołków.
-Dlatego jeszcze bardziej ci za to dziękuję. Za tą twoją urokliwą cierpliwość!
-Wcale nie byłem cierpliwy...Nie miałem wyboru...- żachnął się.
Dominik zdawał się obrócić to w żart, bo wybuchnął gromkim śmiechem poklepując go po ramieniu.
-Spadam!- powiedział do niego rozkładając ręce.
-Do zobaczenia!!- zawołał za nim machając mu jak dzieciak.
-Głupek...- parsknął ruszając pospiesznie w stronę szkoły. Postanowił jednak napisać sprawdzian z fizyki.