Tylko mój 9
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 21:53:57
9

Dochodziła siódma wieczór. Śnieg rozpadał się na dobre. Wreszcie ujrzeli oznakę zimy.
-Twoi rodzice przyjeżdżają jutro, prawda? Może lepiej jak się stąd zmyję?
Przyjaciel uniósł na niego oczy zamykając książkę z fizyki.
Siedzieli na dywanie przed kominkiem. Tomek tłumaczył mu z przedmiotu.
-Czemu? Myślisz, że mieliby coś przeciwko?
Wzruszył ramionami przekartkowując strony w zeszycie. Wolał się z nimi nie spotkać. Byli to dobrzy ludzie, zwłaszcza matka Teofila, która traktowała go z niezmierną czułością...Zapewne uważała, że brakuje mu matczynego ciepła. Tomek jednak czuł się przed nimi niepewnie...
-Wrócą zmęczeni po podróży...Poza tym czuję się już dobrze. Siniaki też już nie wyglądają tak strasznie. Powiem ciotce, że się w coś walnąłem. Wszystko będzie okay.
Teofil patrzał na niego przez parę chwil. Tomek nie podnosił na niego oczu.
-Na pewno czujesz się dobrze? Może powinieneś udać się do lekarza na wszelki wypadek?
-Nie no co ty...To normalne obrażenia po zwyczajnej bójce. Zbyt się wszystkim przejmujesz.
-Zwyczajnej bójce...- prychnął podciągając pod brodę nogi- Jesteś już w takim wieku, że nie powinieneś się bić.
-Każdy ma swojego kota.
Zamyślił się przypatrując Tomkowi.
-A może to zwykła frustracja seksualna?
Zakrztusił się. Do salonu wszedł Patryk.
-Frustracja seksualna?- podchwycił - Kto jest sfrustrowany?- Oczywiście spojrzenie padło na Tomka.
-Gdzie tak długo byłeś?- poskarżył się obdarowując go pochmurnym spojrzeniem- W brzuchu mi burczy. Obiadu też nie zrobiłeś...
Skrzyżował na piersi ręce:
-Chyba sobie w tym momencie żarty stroisz. Nie jestem twoją gosposią, rozpieszczony mami synek. Zrób sobie coś sam!
Wyszedł. Teofil porwał się na równe nogi doganiając go w kuchni. Patryk zajrzał do lodówki wyciągając sok pomarańczowy.
-Nie mam zamiaru robić kolacji.- oświadczył.
Brat odwrócił się za siebie, aby się upewnić, że są sami.
-Słuchaj...Patryk.
-Słucham cię mój drogi...
Był zajęty nalewaniem soku. Zdawał się być w niezłym humorze. Teofil oparł się o stół wpatrując w niego z naciskiem. Chciał, aby tamten wreszcie poświęcił mu swoją uwagę. W końcu na niego spojrzał.
-Obserwuję cię od pewnego czasu drogi bracie.
-Ach tak?- uniósł czarne brwi przykładając do ust brzeg szklanki.
-Od czasu moich urodzin coś się zmieniło.
- Tak?
-Tak...- zacisnął zęby- Ostrzegam cię. Nawet o tym nie myśl...
Wpatrywali się w siebie milcząco. W końcu Patryk odwrócił się do zlewu i wylał sok.
-Tomek jest moim przyjacielem. Nie zaczepiaj go. Nie chcę więcej widzieć sposobu w jaki się na niego patrzysz.
-Sam pcha się w moje ramiona. Nic na to nie poradzę. - zaśmiał się chłodno- ale nie martw się. Tomek jest dla mnie jak mały chomiczek , nic mu nie zrobię...Tylko się tak bawię.
-Masz przecież kogoś na kim wylewasz swoje uczucia. Czego chcesz od Tomka?!
-Już mówiłem!- uniósł się- To tylko zabawa.
-W takim razie...- zniżył głos- trzymaj się od niego z daleka.
Patryk zwęził oczy. Jeszcze go takim nie widział. Przestraszył się.
-Robię co mi się żywnie podoba. - wyminął go opuszczając kuchnię.
Teofil przełknął ślinę podchodząc do zlewu. W pewnym momencie usłyszał za sobą glos przyjaciela:
-To może ja zrobię kolację?

****
Tomek był zadowolony. Spędził ten wieczór z Teofilem. Nie rozmawiali o Basi...Jak za dawnych czasów...
Był tak rozluźniony, że nawet się zastanawiał czy nie powiedzieć mu o swoich uczuciach do niego. W porę się jednak zatrzymał. To nie było dobre posunięcie. Niewłaściwie było ulec nastrojowi. Teofil był taki jak dawniej..., Tomek nie był dla niego nikim więcej. Był po prostu jego przyjacielem.
Zdziwił się, że nie ogarnęło go dawne przygnębienie. Wyglądało na to, że się z tym pogodził.
-Zamyśliłeś się.
-...Myślałem o tym, co powiem jutro ciotce.
-Zostań jeszcze jeden dzień.
Potrząsnął głową podnosząc się.
-Nie mogę.- odparł krótko.
Zbliżała się dziewiąta. Tomek stał przed drzwiami do pokoju Patryka wzbierając w sobie odwagę by wejść. Musiał się w końcu przełamać i zakończyć spór pomiędzy nimi. Postanowił go przeprosić nie zważając na to, co sobie tamten o nim pomyśli.
Zapukał słabiuteńko, odsuwając się metr od drzwi.
Nikt mu nie odpowiedział. Czyżby tamten już spał. A może za cicho zapukał?
Powtórzył, tylko głośniej i dłużej. Sytuacja się powtórzyła. Nerwowo przystępował z nogi na nogę nie wiedząc co zrobić. Rozzłościło go, że musiał odłożyć sprawę na później. Właśnie wtedy, kiedy czuł w sobie wystarczająco dużo siły by go przeprosić.
-Raz kozie śmierć- nacisnął na klamkę ostrożnie zaglądając do środka.
Paliło się słabe światło nocnej lampki. Patryk leżał na łóżku z utkwionymi oczami w suficie. Na uszach miał słuchawki.
-Świetnie!!- zawołał do niego głośno zatrzaskując drzwi.
Czarne oczy natychmiast znalazły się na nim. Ze ściągniętymi brwiami zrzucił słuchawki porywczo siadając na łóżku.
-Pukałem- uprzedził go.
-Co ty tu robisz do diabła?!
Zaskoczyło go szorstkie, wręcz wrogie powitanie. Nie zraził się nim jednak. Zasługiwał sobie na to.
Nabrał do płuc powietrze.
-Chciałem cię przeprosić.
Chłopak wpatrywał się w niego zdumiony.
-Przeprosić?
-Tak- oparł się o drzwi wcisnąwszy do kieszeni ręce. Zaczynał się spinać- Za to jak cię chamsko traktowałem. W końcu pomogłeś mi z tymi typkami...Jestem ci wdzięczny, choć tego nie okazywałem. To wszystko.
Zacisnął zęby czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony.
-Przejmuję przeprosiny- powiedział odwracając do siebie stojący na szafce zegarek- Ale czemu postanowiłeś mi to powiedzieć tak późną porą?
Zmieszał się:
-Chciałem wcześniej, ale nie dałeś mi tego wyksztusić.
-Wyksztusić?- zaśmiał się- Moje biedactwo...Aż tak się męczyłeś? Gniotły cię wyrzuty sumienia?
-Owszem!- zawołał zmęczony ciągłym zaprzeczaniem.. - Tak. Ale to nie zmieniło mojego stosunku do ciebie. Chyba..., że chcesz coś z tym zrobić.
Zagryzł wargę przypatrując mu się z zamyśleniem.
Nie mógł tego znieść. To nie miało sensu. Nie było szansy, aby zakończyć ich konflikt.
-Czyżbyś chciał zgody?
-Być może...-odparł surowo.
Milczeli przez chwilę.
Patryk podniósł się z ociąganiem. Podszedł do okna. Zapatrzył się na coś, po czym ponownie usiadł na łóżku.
-A jeśli ja po prostu nie umiem być miłym?
Zmarszczył czoło rozwierając usta. Nie wiedział, co na to odpowiedzieć.
Co miały oznaczać jego słowa?. Czemu go tak traktował?
-Masz słuszność się wściekać. - nie ustępował. Nie wiedząc, czemu ogarnęła go rozpacz i wściekłość za razem.-...yhm...- zaciął się starając dobrać właściwe słowa.
-Ale ja się nie wściekam. Nie musiałeś mnie przepraszać. Też coś! Jakby mi zależało...- prychną drapiąc się po głowie z obojętnością.
-Świetnie!!!- zawołał wyciągając z kieszeni ręce. Miał zaciśnięte pięści.- To się wal ty zarozumiały arogancki łosiu!! Nie wiem, po co w ogóle tu przyszedłem!!... Nadęty bufon...- Odwrócił się nacisnąwszy na klamkę.
Usłyszał za sobą śmiech. Odwrócił się poczerwieniały ze wściekłości.
-Co cię tak bawi?!
-Ty, kochanie. Doprawdy jesteś rozbrajający...
Tego było za wiele. Co miało znaczyć to lekceważące traktowanie, kiedy on tak się starał?! Porzucił postanowienie bycie miłym. Już mu nie zależało. Podszedł do niego i zamachnął się zatrzymując pięść dwa centymetry przed jego nosem.
Z jakiegoś powodu nie potrafił go uderzyć. Chciał, ale tego nie zrobił. Czuł, że jego ręka drży.
Patryk ujął ją, powoli obniżając. Trzymał delikatnie, ale kiedy Tomek chciał mu ją wyrwać, jego uścisk niespodziewanie się zakleszczył.
-Co jest?!!- Starał się wyrwać czując, że oblewa go fala gorąca.
I wtedy został gwałtownie pociągnięty na łóżko. Kiedy chciał się poderwać ,Patryk uwięził jego dłonie w swoich przycisnąwszy je do poduszki.
-Puszczaj!!- Starał się wywinąć. Ogarnęło go prawdziwe przerażenie. Nie za bardzo rozumiał, co się działo- Chyba nie myślisz, że ci się uda cokolwiek mi zrobić! Jestem od ciebie silniejszy ty chuderlawy studenciku za pięć groszy!- parsknął mu w twarz.
-Być może..., ale ja jestem bardziej zdeterminowany...-wysapał przygniatając mu nogi.
Słyszał już tylko bicie swojego i jego serca. Zacisnął oczy bojąc się tego , co mogłoby nastąpić. Nie był przygotowany na pojedynek z Patrykiem. Kilka razy myślał o tym, aby mu w końcu dołożyć, ale jak przychodziło co do czego, to się wycofywał. Teraz był kompletnie niezdolny do jakiegokolwiek działania. A co miałby niby zrobić, kiedy ten po prostu go tylko trzymał?
-Masz pięć sekund..., aby się uwolnić- wycedził mu do ucha.
Otworzył oczy przekręcając głowę w jego stronę. Ich spojrzenia zrównały się ze sobą.
-Jeden...Dwa...
Był tak blisko...Siłą przyciśnięty do niego, że aż mu tchu brakło.
-Cztery...
-Czego ty chcesz?!!
-Pięć...- Zwęził oczy przygniatając go wzrokiem.
Tomek był jak zahipnotyzowany.
I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Usta Patryka niespodziewanie znalazły się na jego. Mało tego...Wdarł się do środka bez najmniejszych zahamowań i zaczął go najnormalniej w świecie całować!
Ogarnęła go prawdziwa furia.: Co on sobie wyobrażał?! Czy nie miał najmniejszego wstydu tak go całować?!! Poczuł jego język w swoich ustach, o mało co się nie zakrztusił.
Zacisnął palce na jego dłoni. Patryk oderwał się na chwilę z przymkniętymi oczyma tylko po to, by znów się zanurzyć. Tomek natychmiast ugryzł go wtedy w wargę. Dzięki temu uzyskał trochę kontroli. Nie dotyczyło to niestety kontroli swojego ciała, które zapłonęło żywym płomieniem namiętności.
Patryk oderwał usta, lecz nadal przygniatał jego ciało.
-Czemu to robisz?!!- jęknął Tomek. Kompletnie nie poznawał swojego głosu.
Jego oczy przypominały ostre sztylety. Wykrzywił usta w tryumfalnym uśmiechu.
Tego było za wiele...Skoro tak...
Tomek nabrał do ust powietrza uwalniając swoje dłonie. Wyswobodzone uczepiły się jego kołnierza i szarpnąwszy chłopaka zmusił go do następnego pocałunku. Tym razem na warunkach Tomka… Dlaczego to zrobił? Nie umiał na to sobie odpowiedzieć. To coś…działo się bez jego wiedzy. Mógłby przysiąc, że ciało samo nim pokierowało.
Nie było tak idealnie, ponieważ Tomek nie miał najmniejszego doświadczenia w całowaniu. Patryk jednak nie zdawał się być tym zrażony. Spowolnił tempo, stał się bardziej namiętny, czuły. Nigdy nie sądził, że tak doświadczy jego czułość… Poczuł jego palce w swoich włosach. Poddawał się czując jak gniew stopniowo się od niego oddala. Również mięśnie powoli się rozluźniały...Zaczynał odpływać...
Usta Patryka porzuciły jego wargi zajmując się szyją. Ręka znalazła się na jego piersi, zaczynając rozpinać mu koszulę. Kiedy poczuł dotyk na swojej skórze wydał z siebie cienki jęk. Ledwo zaczerpnął powietrze, kiedy znów zakryto mu usta. Ciało przeszywały miliony cudownych dreszczy. Zacisnął oczy zarzucając ręce na jego szyję.
Nie potrafił racjonalnie myśleć. Uczucie, które go wypełniało było zbyt silne. Wyginał się prosząc o jeszcze, całkiem zapominając o swojej dumie. Trwało to do momentu, kiedy dłoń tamtego dotarła do spodni Tomka. Włączyła się wtedy czujność.
- Co on zamierza zrobić?- zaniepokoił się czerwieniąc.
Patryk rozpiął mu spodnie pieszcząc ustami jego pierś, jakby chcąc odwrócić tym jego uwagę. Tomek jednak nie mógł zapomnieć o dłoni, która była zdecydowanie za śmiała jak na jego gust. I w tym właśnie momencie nieoczekiwanie poderwał się zrzucając oszołomionego Patryka na podłogę.
Usłyszał przekleństwo. Musiał się w coś uderzyć.
Tomek z rozgorączkowaniem rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu koszuli. Starał się wyrównać oddech i zgasić tą nadal trawiącą cielesna gorączkę.
Kiedy zobaczył unoszącą się z za łóżka głowę przeturlał się na drugą stronę ubierając na klęczkach w tempie niemal ekspresowym!
Nie chciał na niego patrzeć, ale oczy same kierowały się w jego stronę. Patryk wyglądał na zdezorientowanego, jakby był po przebudzeniu, które nastąpiło w dość drastyczny sposób. W końcu wstał. Trochę się zachwiał. Tomek ruszył w kierunku drzwi. Już miał chwytać za klamkę, kiedy tamten siłą przycisnął go do drzwi wbijając swoje usta w jego kark.
Musiał użyć mocnego samozaparcia, aby go od siebie odciągnąć. Tak dokuczliwie pragnął jego ciała. Nie mógł jednak dopuścić do tej słabości.
-Dość!!- jęknął otwierając drzwi.
Wyleciał na korytarz jak oparzony. Potknął się przy tym, zawieszając na poręczy schodów. Dom pogrążony był w ciemności.
-Wejdź...proszę...- usłyszał za sobą.
Odwrócił się wyprostowując. Nie widział za bardzo jego twarzy. Stał w progu z dłonią na klamce.
-Nie sądzisz chyba...- zawołał z desperacją-, że zrobiłem to, bo tego chciałem!
Boże!!- jęknął w duchu- Co się dzieje?! Czemu nie mogę ogarnąć myśli? Co to był za niemądry tekst!!
Ruszył niepewnym krokiem w stronę swojego pokoju. Czuł na sobie jego spojrzenie. Nie poszedł za nim...Nie poszedł...Czemu?!! Dlaczego pragnął by za nim poszedł?!
Rzucił się na łóżko dobrze zamykając drzwi. Nadal szargała nim trawiąca namiętność. Nie mógł znieść chłodu pościeli.
-Jestem aż taki słaby? Co się wtedy stało??? Co się ze mną działo? Zachowywałem się jak szaleniec. To do mnie niepodobne.
Zamknął oczy. W wyobraźni stanęła mu twarz Patryka. Ilekroć ją sobie wyobrażał, tym bardziej zapragnął wrócić. Tylko duma trzymała go w miejscu. Nie mógł tego zrobić! To był Patryk!!! Z każdym..., tylko nie z nim!

******

Następnego dnia siedział pochylony na łóżku zaciskając zęby. Bolał go bok. Przyczyną tego bólu było to, że Patryk za mocno go wtedy przyciskał.
Podciągnął koszulę. Nie dostrzegł żadnej zmiany. Miejsce zostało po prostu podrażnione.
Wzdychając podniósł się z ociąganiem. Bardzo się wahał wyjść z pokoju. Bał się spotkać po drodze Patryka.
Jak mógł wytłumaczyć wczorajsze zajście? Jak miał je wytłumaczyć sobie? Nie do końca potrafił zrozumieć co się tak właściwie wydarzyło. Czyżby Patryk go pocałował??? Jak to możliwe? Dlaczego to zrobił? Czy chciał tego? Czy była jakaś inna przyczyna jego zachowania?
Zamyślił się dotykając opuszkami palców usta.
Tamten pocałunek był prawdziwy! A może po prostu Patryk się naćpał?
Wsunął we włosy dłonie kręcąc głową. Za dużo dziwnych myśli nasuwało się do głowy. Nie mógł dojść do sensownych wniosków. Najgorsze było to, że mu uległ... Patryk miał teraz nieźle do myślenia.
-Do diabła!- Jeszcze bardziej rozbolał go bok.
Wyszedł. Nie należało się ukrywać, wyglądałoby to dziwnie. Prędzej czy później doszłoby do ich spotkania niezależnie od tego czy chcieliby czy nie.
Wkroczył do kuchni rozciągając usta w rozjaśnionym uśmiechu. Teofil kończył śniadanie, Patryk siedział na krześle z nogą na drugim. Czytał ekonomię trzymając w ustach frytkę.
Poczuł, że tamten zerknął na niego z ukosa. Tomek jednak nie miał najmniejszego zamiaru na niego spojrzeć. Ledwo mógł zapanować nad rozszalałym biciem serca. Zrobiło mu się niedobrze ze strachu. Starał się to jednak zwalczyć. Usiadł koło przyjaciela koncentrując na nim całą swoją uwagę.
-Co ci się stało?- zaniepokoił się Teofil podsuwając mu półmisek frytek- Jesteś blady jak śmierć.
-Boli mnie bok, źle leżałem...- Bladość była spowodowana czymś innym.
Zapchał sobie usta starając się pospieszyć. Wszystko by zniósł, yle tylko jak najszybciej znaleźć się w domu.
-Patryk odwiezie cię do domu...
Frytka stanęła mu w gardle. Zakrztusił się biorąc łyk soku jabłkowego należącego do przyjaciela.
-Daj spokój. Nie jestem inwalidą. Spacer dobrze mi zrobi.
-Ależ to w ogóle nie wchodzi w grę! Nie można cię puścić w takim stanie...
-W jakim stanie?- zaczynał się denerwować.- Przecież mi nic nie dolega.- Rozstawił ręce starając się wyglądać wiarygodnie.
Za sobą słyszał chrupanie Patryka.
Zacisnął wargi podnosząc się z miejsca.
-Nic prawie nie zjadłeś...
-Będę się zbierał.- oświadczył- Dzięki za gościnę. Jutro sprawdzian z fizyki, nie mam na nic czasu... Załapałeś zadania czy jeszcze coś wytłumaczyć?
Teofil uśmiechnął się ze wdzięcznością. Lubił ten uśmiech.
-Wszystko zrozumiałem. Wielkie dzięki!
Odwzajemnił uśmiech pospiesznie udając się do pokoju w którym został ugoszczony. Zabrał plecak i kurtkę potajemnie schodząc na dół. Plecak jeszcze nigdy nie wydawał się taki ciężki.
Cieszył się, że pierwsze spotkanie miał już za sobą. Obiecał sobie, iż się postara, aby już nigdy nie mieć z nim kontaktu. Ledwo o tym pomyślał, a ujrzał go opierającego się o drzwi wyjściowe. Skamieniał.
-Gotowy?- zapytał.
Ręka bezwiednie zacisnęła się na pasku plecaka. Szare, niespokojne oczy Tomka spoczęły na jego twarzy. Intensywność jego spojrzenia omal nie przyprawiła go o zawrót głowy. Zapragnął zniknąć. Nawet spojrzał w stronę okna, jakby poważnie rozważając możliwość wyskoczenia przez nie.
-Do zobaczenia w szkole!- zawołał Teofil wyglądający z kuchni.
Pierwszy raz Tomek zapragnął strzelić mu w głowę. Jak mógł pozwolić bratu go podwieźć?!
-Taa...-bąknął starając się zachować obojętną twarz- Do zobaczenia.
Patryk otworzył drzwi wychodząc. Tomek poczłapał za nim długimi ślamazarnymi krokami.
Nie przeżyję tego...- chlipnął do siebie- Jeszcze do siebie nie doszedłem, ten szok mnie zabije...
Stanął na schodach rozwierając usta. Chciał mu powiedzieć, że się przejdzie, ale nie miał odwagi wyksztusić z siebie najmniejszego słowa. Poczuł jak szarpią nim nerwy. Co miał zrobić?
Odwrócił wzrok, ponieważ wpatrywanie się w niego było straszliwą katuszą.
-Wsiadaj. Nie masz wyboru.
Nadal na niego nie patrząc powoli zszedł ze schodów.
-Tak uważasz? A kto mnie niby zmusi... - wycedził z największym trudem.
-Chociażby ja.
Spiorunował go wzrokiem. Mierzyli się długo. Tomek za nic nie chciał znaleźć się w samochodzie blisko niego.
Serce przyspieszyło swoje rytmy. On pierwszy przerwał kontakt.
Ruszył przed siebie stanowczym krokiem. Tym razem nie chciał by ten za nim poszedł.
-Tomek!
Plecak uderzał o bolący bok. Zarzucił go sobie na plecy. W pewnym momencie zdał mu się niewiarygodnie lekki. To Patryk zdjął go z jego pleców.
-Nienawidzę, gdy zachowujesz się jak bachor!
-Nienawidzę, gdy się wtrącasz w nie swoje sprawy! Puszczaj do jasnej anielki!!
Był całkiem przytępiony jego bliskością. Jeszcze nigdy tak mu nie przeszkadzała. Od razu przypomniała mu się chwila, kiedy leżeli w swoich objęciach.
-Nic ci nie zrobię. Chcę cię tylko podwieźć, zrozumiano?- Zabrał plecak podchodząc do samochodu.
Nie miał wyboru. Wsiadając do samochodu czuł się tak jakby wchodził do paszczy lwa. Nie zapinał się. Siedział sztywno wpatrzony przed siebie. Czuł, że drży. To był najtrudniejszy moment w jego życiu. Nie bardzo był pewien czy sobie z nim poradzi.
Patryk usiadł koło niego zapalając samochód. Byli tak blisko siebie...za blisko...Tomek zdał sobie sprawę, że wstrzymuje oddech. Zaniepokoiło go to. Patryk był zbyt spostrzegawczy. Musiał zachowywać się naturalnie, bo natychmiast dostrzegłby, że coś jest z nim nie tak. Ale jak się uspokoić, kiedy wszystko się w nim gotowało???
-Boli mnie bok...- Zgarbił się- Wolałbym wysiąść.
Spojrzał na niego uważnie. Tomek chrząknął chowając pół twarzy w golfie.
-Rozłożyć siedzenie?
Na Boga nie!!!!- wrzasnął w duchu nie mogąc uwierzyć, że mu to zaproponował, zwłaszcza po tym co się wydarzyło zeszłej nocy.
-Nie...Wytrzymam...
Patryk schował uśmiech wjeżdżając na ulicę.
Tomkowi nie było do śmiechu. Zbierało mu się natomiast na płacz. Odwrócił głowę w boczną szybę. Atmosfera była zbyt napięta. Zastanawiał się, co sobie tamten myślał. Co myślał o wczorajszym wieczorze. Kiedy tylko go sobie przypominał ogarniała go rozpacz. Wciąż sobie wyrzucał to, że pocałował go wtedy pozwalając się rozbierać i obejmować. Przeklinał się za tamtą słabość. Nadal nie pojmował swojego dziwnego zachowania.
-O czym myślisz?- zapytał Patryk.
Zamarł.