- Czytasz to? - Isamu wziął do ręki magazyn sportowy i pokazał go przyjacielowi.
- Czasami - Kei położył się na swoim łóżku i przeciągnął. Wszystkie mięśnie go bolały po dzisiejszej lekcji wychowania fizycznego. Roztarł obolałe ramię.
Isamu spojrzał na niego. Położył gazetę na półce i usiadł na łóżku.
- Boli cię?
- Trochę. Całe wakacje nie ćwiczyłem.
- Może ci pomasuję ramiona, to przestaną cię boleć. - powiedział Isamu cicho.
- Obejdzie się. To co chcesz obejrzeć? - Kei wyciągnął się po pilota, który leżał koło łóżka na stoliku.
- Sam wybierz - Isamu zamiast w fotelu jak zawsze, wdrapał się na łóżko i położył obok Kei;a. Tanaka zerknął na niego przez chwilę, po czym włączył telewizor i DVD, w którym był jakiś film sensacyjny. Zaczął go oglądać wczoraj, ale zasnął po kilku minutach, więc teraz puścił go od początku.
- To jest fajne. Rodzina jakiegoś przedsiębiorcy została uprowadzona przez mafię i główny bohater ma ich odnaleźć. Co robisz? - Isamu przysunął się do niego i położył głowę na jego klatce piersiowej.
- Tak mi będzie wygodniej. - i żeby zmienić temat, zapytał - Jak długo będziesz jeszcze łaził za tym Kazamą? Od tygodnia mu się tylko przyglądasz. Nawet z nim nie rozmawiasz.
- Jest inny niż faceci z którymi się spotykałem. Musze mieć trochę cierpliwości i w końcu będzie mój - położył dłoń na głowie przyjaciela i zaczął ją delikatnie drapać. Isamu zamruczał.
- Zauważyłem, że ostatnio wieczory spędzasz w domu.
- Napisy się skończyły, oglądaj film.
Dla niego to również było dziwne. Od czterech dni wolał zostać w domu zamiast włóczyć się po mieście. Nawet u Haru był ostatnio wtedy, kiedy odbierał motor. Od dawna tak nie było i zastanawiał się co się z nim dzieje. Czy wziął sobie do serca słowa Haru? Nie, na pewno nie.
- Dlaczego ty mnie nie chcesz? - przyjaciel wyrwał go z zamyślenia. Isu podniósł głowę i popatrzył na niego - W czym oni są lepsi ode mnie? Są ładniejsi, mądrzejsi, bardziej doświadczeni? Dlaczego wciąż mnie odpychasz?
- Miałeś oglądać film - powiedział Kei zimno.
- Mam gdzieś film. Przyszedłem tu do ciebie, dla ciebie. - Isamu przesunął się tak, że zawisł nad Kei?em Pochylił się i pocałował go. Pocałunek był chaotyczny, zaborczy, była w nim rozpacz i niewyobrażalne pragnienie, które nie zostało zaspokojone, usta przyjaciela nie odwzajemniły pieszczoty. Kei w momencie, kiedy poczuł jak język chłopaka wdziera się w jego usta, chwycił przyjaciela za ramiona i odepchnął go brutalnie na drugą stronę łóżka. Sam się podniósł do siadu.
- CO TY KURWA WYPRAWIASZ? POGIEŁO CIĘ?! - wrzasnął tak głośno, że chyba było go słychać w całym domu.
Isamu usiadł tyłem do niego.
- Odpowiedz, dlaczego nie ja.
- Isu?
- ODPOWIEDZ! - odwrócił się gwałtownie. Z jego szarych oczu płynęły łzy.
- Mówiłem ci już, że jesteś dla mnie wart więcej jako przyjaciel niż kochanek.
- Haru był twoim kochankiem, a teraz jesteście przyjaciółmi. Ja z przyjaciela mogę zamienić się w kochanka.
- To niemożliwe.
- Może ja nie chce być dla ciebie tylko przyjacielem. Kocham cię.
- Ale ja ciebie nie i nigdy nie pokocham. Ty też do mnie nic nie czujesz?
- CZUJĘ!
Kei wstał z łóżka, przeszedł kilka kroków i usiadł na jednym z białych foteli. Popatrzył na Matsumoto, który w dłoni ściskał narzutę na łóżko i nadal gapił się w miejsce w którym przed chwilą siedział Kei..
- Nigdy nie dam ci miłości. Dał bym ci tylko ból?
- Teraz mi go dajesz!
- Znajdź sobie dobrego chłopaka i z nim bądź. Za dużo czasu spędzasz ze mną i nie masz jak zbliżyć się do kogoś.
Isamu zerwał się z łóżka i upadł na kolana przed brunetem. Objął jego nogi w silnym uścisku. Głowę położył na jego kolanach.
- Chcę tylko ciebie. W czym jestem gorszy? Jestem aż tak b...brzydki? - głos chłopaka się łamał.
- Nie, jesteś piękny. Marzenie każdego faceta.
- To dlaczego mnie nie chcesz?
- Do jasnej ciasnej mówiłem ci już! - Kei zirytował się. Miał dość tego samego pytania - Znasz odpowiedź, nie będę się powtarzał. Słuchaj uważnie tego co mówię. - po raz kolejny odepchnął przyjaciela od siebie, tym razem delikatniej i wstał z fotela.
- POWIEDZ! - Isu nadal klęczał na podłodze.
- CO CHCESZ USŁYSZEĆ?! - spojrzał na niego takim wzrokiem, który gdyby mógł zabijać chłopak by już nie żył - CO MAM CI POWIEDZIEĆ POZA PRAWDĄ?! NIE CHCĘ CIĘ JAKO KOCHANKA. JESTEŚ IDIOTĄ, ŻE NIE MOŻESZ TEGO ZROZUMIEĆ?! NIE POŻĄDAM CIĘ. NIC NIE CZUJĘ, KIEDY MNIE OBEJMUJESZ. POCZUŁEM OBRZYDZENIE W MOMENCIE JAK CHCIAŁEŚ WŁOŻYĆ MI JĘZYK DO UST. NIE DAŁEM CI ZGODY NA TO! NIE CHCĘ CIĘ! TO PROSTE DO ZAPAMIĘTANIA! - nerwy trzymane do tej chwili na wodzy, puściły. Krzyczał na niego i miał gdzieś jak bardzo rani to chłopaka. Miał nadzieję, że Isu w końcu zrozumie, że on go nie chce i seksem nie zniszczy przyjaźni trwającej tyle lat. Zawsze mu to mówił, a do Isamu nadal to nie docierało. Był głuchy na jego słowa.
Isamu podniósł się powoli. Nie patrzył na Tanakę.
Drzwi do pokoju Kei?a otworzyły się i weszła przestraszona krzykami Miyo.
- Co tu robisz? - Kei zapytał ją zimnym głosem.
Isamu popatrzył na dziewczynkę zapłakanym wzrokiem i wybiegł z pokoju potrącając ją tak, że upadła. Brat widząc to podbiegł do niej i ją podniósł.
- Nic ci się nie stało? Po co tu weszłaś i to bez pukania.
Miyo popatrzyła na niego.
- Dlaczego Isu płakał? Skrzywdziłeś swego przyjaciela?
- Powiedziałem mu prawdę, której on dotąd nie widział.
- To dlatego tak krzyczałeś na niego?
- Nie powinienem był tego robić, ale bardzo się zdenerwowałem.
- Jego serce pękło.
- Sam jest sobie winien - spojrzał w oczy siostrzyczce. Mała była bardzo spostrzegawcza. Nie rozumiała jednak sytuacji w której się on i Isu znaleźli. Musiał odreagować i uspokoić nerwy - Wychodzę powiedz Eijemu, że wrócę późno.
Wziął z szafy czarną skórzaną kurtkę i wyszedł z pokoju. Nawet nie mógł teraz myśleć o Kazamie, nerwy go rozsadzały.
- Cholerny dupek. Idź do diabła Isu. - wyszeptał do siebie Kei.
Etsu stała na środku holu i rozglądała się wokół. Jej oczy napawały się widokiem pomieszczenia do którego weszła chwilę temu.
- Tu jest jak w pałacu. Chciałabym w czymś takim mieszkać.
- Pod warunkiem, że nie mieszkała byś w nim sama - powiedział Ryu.
- Ale ty mieszkasz tu z rodziną.
- I całe szczęście.
- Oprowadzisz mnie? - zapytała nieśmiało.
- Jeżeli tylko masz ochotę. Chodź, może zaczniemy od biblioteki. - chłopak poprowadził ją w stronę biblioteki na końcu korytarza. Jego dom był duży, przypominał jedną z budowli gwiazd filmowych, w którym, było 12 sypialni z przyłączonymi do nich łazienkami, dwoma jadalniami, trzema salonami, biblioteką i gabinetami ojca i matki, ale dla niego to był zwykły rodzinny dom. W nim się wychował, bawił, odrabiał lekcje, obchodził święta, odczuwał radości i smutki. Obok domu był duży ogród utrzymany w tradycyjnym stylu japońskim z wąską dróżką prowadzącą na prywatną plażę nad oceanem. Tam też zaprowadził dziewczynę, która była zachwycona wspaniałymi widokami. Wrócili do domu pogrążeni w rozmowie. Etsu patrzyła na chłopaka błyszczącymi oczami. Chłopak opowiadał jej o swojej rodzinie. O matce, która była nauczycielką w podstawówce i czasem dostawała bólów głowy widząc jakie głupie i często niebezpieczne pomysły mają jej podopieczni. Ojciec był właścicielem sieci markowych hoteli na całym świecie. Odziedziczył je po swoim ojcu, który zaczął budowę firmy od małego hoteliku i doprowadził ją do stanu świetności zarabiając miliony.
- Mój brat niedługo zacznie studnia na informatyce. Ma kręćka na punkcie komputerów i programowania. Czasem mam wrażenie, że on tam nauczy ich więcej niż oni jego. - zaprowadził dziewczynę do pustej kuchni.
- A ty? - oparła się o wyspę na której była płyta kuchenna obudowana czarnym blatem, zlewozmywak, miedzy którymi było miejsce na przygotowywanie posiłku.
- Co ja? - Ryu dłużej przytrzymał dłoń na klamce lodówki zanim ją otworzył. Wyjął z niej sok pomarańczowy i nalał do wysokich szklanek.
- Cały czas mówisz o swoich najbliższych, a o sobie nic. Jestem ciekawa twojej osoby, tego co lubisz, co cię denerwuje.
- Nie jestem ciekawym tematem - na chwilę skierował na nią wzrok, po czym wziął szklanki i oboje przeszli do salonu tuż obok schodów prowadzących na piętro - uczę się, żyję jak zwyczajny chłopak. Usiądź proszę. - postawił szklanki na stole.
- Od dawna nie spotkałam tak wyjątkowego chłopaka jak ty - brunetka się zarumieniła - jesteś bardzo miły i... - przerwała upijając łyk soku.
- Uwierz nie jestem aniołem.
- W przeciwieństwie do Tanaki jesteś.
- Nie lubisz go tak bardzo z powodu jego zachowania?
- To bogaty dupek, który myśli tylko o sobie. Skrzywdził mojego brata. Traktował go jak zabawkę, a potem zostawił. Ja wiem, że mój brat robił sobie wielkie nadzieje na związek mimo, że Kei nic mu nie obiecywał, ale i tak nie miał prawa go traktować jak ścierki.
- Przykro mi.
- Mnie też. Ryu chcę cię o coś zapytać, bo muszę się upewnić? nie chcę robić sobie nadziei i potem się sparzyć?
- Pytaj śmiało, obiecuję, że odpowiem.
- Jesteś homoseksualistą?
- Tak. Sama mówiłaś, żebym nie uległ zwodniczym słowom Tanaki. Myślałem, ze wiesz?
- Mówiłam też, że hetero również mu ulegają. - Jej oczy zasnuła nuta smutku.- Zawsze ci wspaniali chłopcy są zajęci, albo wolą facetów. Ja to mam szczęście. Dobrze, że wiem, bo o mały włos, a zakochałabym się w tobie. To co zostajemy przyjaciółmi? - uśmiechnęła się.
- Ja nie mam nic przeciw. - nieznacznie uniósł kąciki ust w słabym uśmiechu - Jesteś świetną i śliczną dziewczyną na pewno spotkasz jakiegoś wolnego hetero. Powiedz mi, a Kei ci się podobał chociaż trochę jak go poznałaś?
- Tak. Jest cholernie pociągający, ale od początku było wiadome kim jest. On nie tknął by dziewczyny. Jedynymi kobietami w jego otoczeniu są jego macocha i dziesięcioletnia siostra. Co ty się tak o niego dopytujesz?
- Ciekawy z niego typ. Nic więcej.
- Nie w moim stylu. Nie lubię zimnych drani.
Ryu niestety do takich ciągnęło, ale nie powiedział tego dziewczynie.
Kei podniósł ręce w górę i tańczył wokół własnej osi, ruszając biodrami w takt wpadającej do uszu muzyki. Zamknął oczy wczuwając się bardziej i czując się tak jakby był sam na parkiecie. Odgarnął mokre włosy z czoła. Był spocony, zmęczony i czuł się jak młody bóg, Faceci tańczący obok zerkali na niego. Byli podnieceni, wiedział, że gdy tylko kiwnie palcem z przyzwoleniem zbliżenia się do niego będzie mógł wybierać w smakowitych kąskach do woli. Otworzył oczy i jego wzrok powędrował do 22 letniego faceta. Stał oparty o bar i patrzył na niego pożądliwym wzrokiem. Już parę razy był z nim i facet był w tym dobry. Kei poruszał w miejscu taksując chłopaka wzrokiem. Podobał mu się, był długowłosym szatynem o umięśnionym ciele. Od tygodnia nie miał żadnej przygody i nic nie stało na przeszkodzie, aby mógł się zabawić. Ruszył prosto do wyjścia z sali, kątem oka widział jak długowłosy idzie za nim. Tanaka wziął z automatu kilka prezerwatyw i zszedł na dół po schodach do dark roomu. W ciemnym pomieszczeniu unosił się zapach seksu. Słychać było jęki rozkoszy i spełnienia. Znalazł wolne miejsce pod ścianą i oparł się o nią, poczuł dotyk chłopaka na swoim kroczu.
- Co my tu mamy? - zapytał długowłosy.
- Coś co potrzebuje twojego zainteresowania.
- Chcesz w ustach czy coś więcej?
- Wystarczą usta. - jakoś przeszła mu ochota na więcej - Masz - podał mu prezerwatywę. - używał ich nawet do obciągania. Nigdy niie był pewien czy chłopak nawet ustami mu czegoś nie podaruje.
- Ok. Nie ma sprawy Kei.
Chłopak padł na kolana przed Kei?em i od razu zabrał się za odpinanie jego rozporka. Kei poczuł dotyk na swym twardym członku, który został uwolniony z uwięzi i nakładanie kondoma. Po chwili usta długowłosego pochłonęły jego męskość. Pieszcząc go szybko i mocno. Na twarzy Kei?a pojawił się grymas przyjemności. Zamknął oczy. W jego wyobraźni przed nim klęczał Ryu Kazama i to jego usta i język go pieściły. Doszedł szybko z głuchym krzykiem na wspomnienie jasnowłosego. Otworzył oczy i był pewny, że jakoś musi zdobyć Ryu, dobrocią lub siłą, ale będzie go miał. Usłyszał krzyk chłopaka, który zrobił mu dobrze. Długowłosy właśnie skończył się masturbować, a jego nasienie wylądowało na podłodze między nogami Tanaki. Brunet pogłaskał go po głowie i zdjął prezerwatywę wyrzucając ją gdzieś obok.. Zapiął rozporek, chowając uprzednio penisa i wyszedł z dark roomu. Nie przejmował się chłopakiem, bo tamten wiedział, że idą tylko na mały numerek. Nie zapraszał go na noc do hotelu. Wrócił na parkiet i znów zaczął szaleńczo tańczyć. Noc przed nim była jeszcze długa.
Głowa opadła mu na stół w kuchni. Czuł jak w niej dudni i każdy nowy hałas przyprawiał go o coraz większy ból.
- Umieram.
- Trzeba było więcej chlać! - Eiji podniósł głos co doprowadziło brata do wykrzywienia twarzy z bólu - Masz Anty- kac i spadaj do szkoły.
- Czemu ty się nade mną znęcasz? - powiedział głosem pełnym cierpienia.
- Bo nie lubię jak pijesz!
- Cicho, bo mi łeb zaraz pęknie.
- Niech ci pęknie. Zasłużyłeś na to. Ja jadę do szpitala.
- Weź mnie ze sobą i każ wymienić im moją głowę. - złapał brata za rękę i popatrzył na niego błagalnym wzrokiem.
- Gdyby tak się dało już od dawna miałbyś inną. Wypij to - podał bratu napój.
Kei wziął niechętnie płyn i wypił jednym haustem.
- Dobry chłopiec.
Usłyszeli jak drzwi frontowe się otwierają i jak na podłogę upada coś ciężkiego.
- Czegoś tam napchała? - zapytał męski głos.
- Mówiłam, że kierowca to wniesie. - tym razem głos kobiecy dotarł do ich uszu.
- Wrócili. - chłopcy ruszyli długim korytarzem do holu. Obok nich przebiegła Miyo.
- Mamaaaa - jej struny głosowe osiągnęły wysoki stopień decybeli.
- Ja tu zaraz zwariuję - Kei pomasował swoje skronie.
Przy drzwiach zobaczyli stos walizek. Ojca rozmawiającego przez telefon i macochę ściskającą swoją córkę.
- Dobrze, bardzo się cieszę. Po południu dokumenty będą gotowe. Przyślę kogoś z nimi do pańskiego domu. Do widzenia. - ojciec zakończył rozmowę - o chłopcy dobrze, że jesteście pomożecie nam z walizkami.
- Po moim trupie, co pewnie niedługo nastąpi, Eiji ten twój lek nie działa. - popatrzył na brata z wyrzutem. Na co ten przewrócił oczami. - Tato zatrudnij sobie lokaja ja nim nie jestem. Idę do szkoły. Będę miał dziś ciekawy dzień - Kei wziął swój plecak, kluczyki od motoru miał przy sobie.
Pan Yoshida z zadowoloną miną wszedł do klasy. W ręku niósł jakieś kartki.
- Zrobimy sobie test.
- Jak to test? Dopiero zaczął się rok szkolny - powiedział jakiś uczeń.
- Będzie to sprawdzian z tego co zapamiętaliście z zeszłego roku - uśmiechnął się złośliwie.
- A ocena z tego będzie? - zapytał Ryu.
- Nie, chcę tylko sprawdzić wasze wiadomości.
Do klasy wpadł Kei.
- Przepraszam za spóźnienie - jego wzrok nie zatrzymał się na nauczycielu tylko powędrował w stronę Ryu. Uśmiechnął się do niego zalotnie. Ryu prychnął widząc to i odwrócił głowę. Kei westchnął.
- Siada pan na miejsce czy będzie pan tak tutaj stał jak słup soli? I dlaczego nadal nie ma pan mundurka?
- Bo nie będę czegoś takiego nosił. - Jednak kiedy popatrzył na Kazamę i to jak na nim leży to coś, chwilami był gotów zmienić zdanie. Chłopak miał dziś znów rozpiętą pod szyją koszulę, a na szyi zawieszony delikatny srebrny łańcuch z zawieszką w kształcie łzy. Zagapił się na chłopaka, a Ryu wyłapał ponownie jego wzrok. Przełknął ślinę, patrząc w oczy bruneta. Odruchowo zamknął swoje, a serce zabiło mocniej.
- Panie Kazama nie śpimy - usłyszał głos nauczyciela. Kiedy znów otworzył oczy nie zobaczył Tanaki. Odwrócił się i odkrył, że brunet siedzi w swojej ławce i patrzy na niego. Kei puścił mu oczko, a na ustach pojawił się słodki, łobuzerski uśmiech.
Test był łatwy i Ryu napisał go bez problemu. Trochę obawiał się go, ponieważ opuścił wiele tygodni w szkole i uczył się w domu. Lekcja dobiegła końca. Etsu przeprosiła go i wybiegła z klasy spiesząc się na spotkanie z koleżankami. Chłopak wyszedł na korytarz i od razu został pchnięty na ścianę. Jego napastnik uwięził mu dłonie w swoich nadgarstkach i trzymał wzdłuż ciała. Serce Ryu prawie podskoczyło mu do gardła, ale spojrzał na Kei?a morderczym wzrokiem.
- Spadaj.
- Nie kotku. Za bardzo mnie kręcisz, abym mógł spadać - Kei patrzył intensywnie w oczy jasnowłosego. - Twoje oczy są jak ocean.
Ryu się roześmiał i nadepnął na stopę bruneta. Przez chwilę miał ochotę uderzyć go kolanem w pewne newralgiczne miejsce, ale sam był chłopakiem i nie chciałby poczuć tego bólu oraz fundować go innym. Kei syknął i zwolnił uścisk na nadgarstkach, co Kazama szybko wykorzystał i tak wywinął swymi rękoma i ciałem, że teraz on trzymał w ten sposób Kei?a i skierował go na ścianę. Ręce Tanaki ułożył nad jego głową.
- Powiedziałem ci coś, pamiętasz? - syknął - Mnie możesz mieć tylko w swoich marzeniach.
Kei zaczął się z nim siłować i był zaskoczony siłą chłopaka. Jego ręce były trzymane w zdecydowanym uścisku.
- Będziesz mój Ryu.
- Pieprz się Tanaka!
- Będę pieprzył, ale ciebie.
- Czy w twojej głowie jest tylko jedno? Słońce, mnie tym nie zdobędziesz. - teraz z bardzo bliska przyjrzał się twarzy bruneta, była piękna, bez skazy. Czuł jego ciepły oddech na swojej twarzy i ten zniewalający męski zapach cedru, zielonego eukaliptusa i drzewa kamforowego. Ryu rozpoznał znaną markę. Sam używał tylko najlepszych kosmetyków. Kei również ocenił zapach chłopaka. Pachniał ciepłem i świeżością. Cytryną z nutą bergamoty i lawendy, które łączył ze sobą zapach drzewa sandałowego.
- Kotku ręce mi cierpną.
- Nie mów do mnie kotku, napaleńcu. - puścił jednak ręce chłopaka i cofnął się o krok. Dopiero wtedy obaj dostrzegli, że mają widownię.
- No, no, no - pan Yoshida zaklaskał kilka razy teatralnie - niezłe przedstawienie, ale jak chcecie takie sceny odstawiać to nie w szkole! Rozejść mi się! - krzyknął do pozostałych uczniów - A wy chodźcie za mną mam dla was zajęcie.
- Dlaczego? Nic nie zrobiliśmy - powiedział Kei.
- Dajecie zły przykład młodszym uczniom. Macie teraz godzinę wolną, bo pani Hayato się rozchorowała, więc abyście się nie nudzili uprzątniecie salę gimnastyczną i szatnię.
- Ale tam dopiero sprzątali! - Kei podniósł głos.
- Proszę ciszej Tanaka. 1C miała lekcję WF i trzeba poskładać rzeczy na miejsce i...
- Ale my się nie biliśmy - wtrącił się Ryu.
- Wiem - otworzył drzwi do sali gimnastycznej i przepuścił ich przodem. Po całej sali walały się piłki, materace, stało kilka kozłów i ławki były poprzewracane.
- Huragan tu przeszedł?
- Nie panie Tanaka, to była tylko jedna klasa. Chyba nie muszę panom mówić co trzeba tutaj zrobić.
- Jest pan pewien, że chce nas tu zostawić samych? - Kei patrzył na Ryu.
- Pan Kazama doskonale sobie z panem radzi. Poza tym nie zapominajcie dlaczego tu jesteście. Wrócę za 45 minut.
Nauczyciel wyszedł z sali.
- I widzisz co narobiłeś?! - zaatakował go Ryu. Nie czuł się dobrze w zamkniętym pomieszczeniu z tym chłopakiem. Wzbudzał w nim jednocześnie, pożądanie i strach.
- Trzeba było mnie puścić!
- Kto mnie pierwszy zaczepił?!
Kei zbliżył się chłopaka. Wyciągnął dłoń, chcąc dotknąć jego twarzy. Ryu drgnął, ale zareagował natychmiast i odtrącił rękę bruneta.
- Nie dotykaj.
- Powiedz mi dlaczego boisz się dotyku?
- Może nie chcę być dotykany przez takich kolesi jak ty!
- Na dotyk tej Saito też reagujesz? - zamyślił się chwilę - strachem. Nie wiem czy to dobre słowo.
- Nie twoja sprawa. Odwal się! Może zaczniemy sprzątać ten bajzel?
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
- Przymknij się. Nie chcę z tobą gadać.
Kei pomruczał coś do siebie pod nosem i zabrał się za zbieranie piłek. Ryu popatrzył na niego wilczym spojrzeniem i zajął się ustawianiem ławek przy ścianach.
Shin siedział w poczekalni przychodni szpitalnej od godziny. Zaczynał się wkurzać na doktora Tanakę. Umówił się z nim na 10 i była już 11, a jego jeszcze go nie było. Do tego kostka zaczęła go potwornie boleć, bo zapomniał o lekach przeciw bólowych. Obok niego siedziało kilka osób.
- Przepraszam, państwo też do dr Tanaki? - zapytał.
- Nie chłopcze. Ja unikam takich niedouczonych młodzików - odpowiedziała mu starsza kobieta.
Wstał i miał już wyjść, a co niech doktorek sobie na niego poczeka, on musi coś zjeść. Jednak zatrzymał się, gdy ujrzał zbliżającą się znajomą postać.
- No w końcu idzie. Wielki pan doktorek. Myśli, że mam tu zgnić czekając na niego? - pomyślał Shinya.
- Och już pan jest? - na twarzy Eiji?ego widać było zdziwienie.
- Jak to już? Czekam od godziny. Miałem być na 10.
- To pielęgniarka nie dzwoniła do pana? Wypadł mi dziś niespodziewany dyżur na pogotowiu i moi pacjenci zostali umówieni na późniejsze godziny.
- Nikt do mnie nie dzwonił - Chłopak był wyraźnie zły. Nie uszło to uwadze Eijemu.
- Pewnie jest pan głodny. Ja też chętnie bym coś zjadł. Zapraszam do stołówki w ramach przeprosin.
- Zawsze się pan tak brata z pacjentami?
- Tylko z tymi których lubię. - uśmiechnął się szeroko ukazując rząd białych zębów.
- Co z moja nogą? Boli mnie.
- Po drodze wstąpimy do dyżurki pielęgniarek i dostanie pan tabletki. Później coś zjemy i opowie mi pan jak się czuje pańska kostka.
Eiji ruszył przodem, a Shin poszedł za nim. Złość mu minęła, chociaż i tak dla niego ten lekarz był jakiś dziwny. Który doktor zaprasza pacjenta na posiłek? Eiji zatrzymał się przy jakiejś nastolatce.
- Shizuka jak się czujesz?
- Wspaniale doktorze. Za dwa dni wychodzę.
- Widzisz, mówiłem, że wszystko będzie dobrze.
- Panie doktorze.
- Słucham.
- Ta dziewczyna z tego wypadku Risa jeszcze nie odzyskała przytomności?
- Pewnie ma ochotę sobie trochę pospać. - Eiji posmutniał - Trzymaj się Shizuka.
- Lubią tu pana - stwierdził Shin, kiedy odeszli kawałek od dziewczyny.
- Interesuję się pacjentami w tym szpitalu. Rozmawiam z nimi, może dlatego.
Dalszą drogę przeszli w milczeniu.
- Nie pieprz mi głupot. Kończy mi się alkohol i masz go dostarczyć dzisiaj! Zamówiłem go trzy dni temu! - Haru rzucił telefon na biurko. Musiał zmienić dostawcę. Ten obecny ciągle nawalał. Wyszedł z gabinetu. Od razu wszedł do pokoju ochrony.
- Soichiro mają dziś przywieźć alkohol. Zajmij się tym. Ja idę odpocząć. Dokumenty są na moim biurku.
- Dobrze szefie.
Nakamura skierował się do schodów na zapleczu i wdrapał się zmęczony na górę. Otworzył drzwi i wszedł do swego przytulnego mieszkania. Rzucił klucze na stolik i od razu zaczął się rozbierać. Zasypiał na stojąco, więc bez prysznica położył się na łóżku. Pościel była przyjemna w dotyku i chłodna. Ostatnio tylko on grzał to łóżko i było mu z tym dobrze. Wybrał życie w samotności. W pewien sposób karał się za swoją głupotę sprzed lat. Gdy głowa dotknęła poduszki zasnął natychmiast.
Chłopcy kończyli sprzątanie sali. Od dwudziestu minut milczeli, obserwując się nawzajem.
W końcu Ryu nie wytrzymał tak długo w ciszy.
- A gdzie twój cień?
- Jaki cień?
- Isamu. Nie ma go dziś w szkole.
- Wyobrażał sobie za dużo rzeczy i wczoraj pokłóciliśmy się, a może to ja się wydzierałem na niego. - dodał jakby do siebie - Pewnie siedzi w domu i odreagowuje wczorajszy wieczór. Jutro pojawi się w szkole i będzie wszystko tak jak zawsze było. Pomożesz mi z tym kozłem, czy mam sobie radzić sam?
Ryu bez słowa podszedł do sprzętu i obaj przenieśli go na przeznaczone mu miejsce. Z dwoma pozostałymi zrobili to samo.
- Dlaczego cię przenieśli do innego liceum? - zapytał brunet opierając się o kozła tuż obok Ryu.
Kazama odsunął się od niego.
- Znudziło mi się ono. Chodzili do niego sami idioci. Dlaczego pokłóciłeś się z Isamu? - postanowił również zadawać pytania. Mając nadzieję, że Kei zejdzie z niego.
- Zakochał się we mnie. Nie rozumie, że nie chcę jego miłości. Wolę się z nim przyjaźnić.
- Troszczysz się o niego.
- Ja?
- Chcesz mu wybić z głowy tą miłość, bo wolisz, aby znalazł sobie kogoś mądrzejszego od ciebie.
- Sugerujesz, że jestem głupi? - Tanaka powoli szedł w stronę jasnowłosego.
- Nie, ale idiotą na pewno jesteś. - Ryu zaczął się cofać.
- Nie prowokuj mnie koteczku. - Zrobił kolejny krok w stronę chłopaka.
- Ja nie prowokuję. Ja mówię prawdę - Krok w tył i niestety natrafił na ścianę.
- O trafiłeś na przeszkodę? - Kei położył ręce po obu stronach jego głowy. Nie dotykał go jednak.
- Dla mnie nie ma przeszkód - Ryu schylił się i szybko przeszedł pod rękami chłopaka. Ten jednak złapał go w pasie i obaj stracili równowagę upadając na twardą podłogę. Oczywiście Kei wylądował na Ryu. Przycisnął go mocno do ziemi i nie zamierzał wypuścić. Usiadł na jego udach i przytrzymał mocno ręce, ale tak, aby nie zostały siniaki. Chciał go trochę podrażnić.
- Cholera złaź ze mnie! - Kazama zaczął się denerwować i wyrywać.
- Jestem w doskonałej pozycji i zamierzam to jakoś wykorzystać. Co prawda wolę jak mi sami ulegają, ale powalczyć też lubię. - przesunął po chłopaku wzrokiem.
- Złaź, puść mnie!
- Oj nie, nie koteczku. Jesteś mój.
- Po moim trupie! Złaź! Nie będę twoją kolejną dupą!
- Będziesz moją cenną dupą. Pobawimy się troszeczkę.
- Puść mnie - chłopak przestał się wyrywać, a żołądek ścisnął obezwładniający strach.
- Teraz nie jesteś już taki silny? - Kei wyglądał tak jakby naprawdę chciał chłopakowi zrobić coś złego.
- Złaź - powiedział słabym głosem Ryu i odwrócił twarz w stronę okna.
- Co tak cichutko mówisz? Poddałeś się? - i już nachylał się nad chłopakiem chcąc go pocałować gdy trzaśnięcie drzwiami sprawiło, że obaj odwrócili głowy w miejsce skąd pochodził dźwięk.
- Tanaka zejdź z niego!
- Cholera zapomniałem o nim. Kotku nie myśl, że będziesz się mi długo opierał. - Kei posłusznie wstał z chłopaka. Ryu szybko się podniósł.
- Jeszcze mi za to zapłacisz!
- Kazama nie odgrażaj się! Widzę, że wysprzątaliście. Jesteście wolni, ale jak jeszcze raz zastanę was takich sytuacjach to wysprzątacie nie jedną klasę. Marsz do klasy!
Obaj młodzieńcy wyszli z sali gimnastycznej. W Ryu wrzało. Przez chwilę naprawdę się wystraszył, ale później znów wróciła do niego złość. Szedł szybko. Kei patrzył na to jak chłopak się poruszał.
- Prawdziwy drapieżnik? - pomyślał.
- Czemu się tak opierasz Koteczku? - zapytał tuż przed drzwiami ich klasy Tanaka - Boisz się o swoją niewinność?
- Jestem taki niewinny jak ty święty.
- Masz pazury koteczku. Podoba mi się to.
- Pazury drapią jak się bierze co nie swoje.
- Jestem uparty i nie zrezygnuję.
- Phi. Napalony zboczeniec.
- Ulegniesz mi.
- Idiota - Ryu wyszeptał cicho i otworzył drzwi do klasy. Od razu usiadł w swojej ławce nie zaszczycając ani jednym spojrzeniem uparciucha z czarnymi włosami. Nie wiedział już co miał o nim myśleć.
- W porządku? - zapytała go Etsu.
- W jak najlepszym.
Dwaj przystojni mężczyźni pili kawę w szpitalnej stołówce. Rozmawiali. Sala była duża, swobodnie zmieściła by grupę 40 osób. Jedzenie również było dobre, tylko pani zza lady patrzyła na obu mężczyzn trochę krzywo.
- Nie lubi mnie - powiedział Eiji.
- Dlaczego?
- Nie każdemu podoba się to jaki jestem.
- To znaczy? - dopytywał się Shin.
- Jakby to powiedzieć, ona myśli, że jesteś moją... randką.
Shin wpatrzył się w niego zaskoczony.
- Wszystko ok? - zapytał Eiji.
- Nie spodziewałem się, ale nie mam nic przeciw. Mój brat jest gejem.
- Mój też. Dwaj bracia i obaj homo, dziwne prawda?
- Dla rodziny to pewnie szok?
- Z początku, teraz jest dobrze. Mój brat jest bardzo otwarty i wszyscy się przyzwyczaili do naszej orientacji.
- U nas moja mama - mówił Shin - jest bardzo otwarta na gejów. Z ojcem też nie jest źle, ale pewnie było by gorzej gdybym ja bym gejem. Nie miałby kto przekazać nazwiska kolejnym pokoleniom.
- Ha, ha znam ten problem. A teraz proszę mi powiedzieć jak tam kostka.
- Może przejdźmy na ty, bo na pan ja się czuję staro.
- Z przyjemnością. Jestem Eiji - wyciągnął do towarzysza dłoń.
- Shinya, ale wolę jak mówią do mnie Shin - uścisnął dłoń mężczyzny z czarnymi oczami.
- Pedały - usłyszeli szyderczy głos sprzedawczyni.
- Bardzo pani miła, pani Konishi. - uśmiechnął się do niej Eiji.
Popołudnie w mieście było dość leniwe. Słońce świeciło mocno. Lekki wietrzyk kołysał drzewami w ogrodzie państwa Tanaka. Eiji po pracy wjechał na plac rodzinnej posiadłości. Wysiadając z auta wziął ze sobą stos papierów do wypełnienia. Był najmłodszym lekarzem w szpitalu i do tego dopiero się uczył, więc brudna robota spadała zawsze na niego. Mógł brać ją do domu, więc nie narzekał. Wszedł do holu i zdjął buty. Ze swojego gabinetu wyszedł jego ojciec.
- Mam do ciebie prośbę.
- Tato jestem zmęczony, chcę odpocząć, a potem zająć się tym - pokazał mu plik dokumentów.
- To ważne. Chcę, abyś tylko dostarczył kopertę z umową. Nie mogę jej powierzyć kurierowi, bo to bardzo ważne papiery. Proszę zawieź ją pod ten adres. - Osamu wyciągnął rękę z kartką na której był adres i kopertę o formacie A4.
Eiji westchnął. Był za dobry, czy chociaż raz nie mógł zachować się jak jego brat?
Pani Watanabe skończyła kroić groszek szparagowy i wrzuciła na patelnię do reszty warzyw. Starannie wymieszała smażące się składniki.
- No, proszę pani, jedno ciacho - Shinya chodził koło niej o kulach i błagał o coś słodkiego.
- Chłopcze twoja mama wyraźnie przekazała, zanim wyszła, że mam przed tobą schować słodycze, bo później nie jesz kolacji.
- Tylko jedno. Nie jestem już dzieckiem. Poza tym do kolacji zostało jeszcze parę godzin. Proszę, proszę, proszę.
Kucharka westchnęła i sięgnęła do górnej szafki po puszkę z herbatnikami.
- Lubię chłopcze ten twój proszący wzrok, tym razem ci ulegnę. Weź sobie trochę. - uśmiechnęła się podając mu puszkę. Kobieta miała 45 lat, krótkie czarne włosy, sylwetkę lekko przy kości, uwielbiała gotować. Shin wziął od niej puszkę z uszczęśliwioną miną jakby znalazł skarb i już miał ją otworzyć, kiedy jego wzrok padł na brata. Opierał się biodrami o szafkę. W ręku trzymał kubek parującej kawy. Uśmiechał się.
Shin odłożył ciastka i stanął przed bratem.
- Ty się śmiejesz.
- I co z tego?
- Nie śmiałeś się od tak dawna. Wracasz do nas Ryu. Śmiejesz się, rysujesz...
Ryu popatrzył na niego i uśmiechnął się tajemniczo.
- No nie, zakochałeś się? - szepnął tak, aby pani Watanabe nie słyszała.
- Nie, coś ty, o tym na razie nie myślę, ale w mojej klasie jest pewien uparty idiota, który... ach nie ważne - machnął ręką i odstawił kubek na blat szafki.
- Ważne, bo chyba dzięki niemu masz w oczach dawną iskrę. Chodź do biblioteki, pogadamy.
W kuchni odezwał się dzwonek domofonu. Pani Watanabe pośpieszyła do aparatu.
- Słucham.
Chłopcy tuż przy wejściu z kuchni usłyszeli marudzenie kucharki.
- Gdzie ta dziewczyna znów poszła?
- Kumiko ma dziś wolne. Stało się coś? - zapytał Ryu.
- Przyjechał ktoś do waszego ojca. Otworzyłam mu bramę, ale trzeba mu jeszcze otworzyć drzwi, a nie mogę zostawić gorącego tłuszczu samego.
- Ja otworzę drzwi - pośpieszył z pomocą Shin.
- No, chłopcze nie podlizuj się.
- To sama przyjemność pomóc pani.
Obaj bracia wyszli do holu, kiedy usłyszeli dzwonek przy drzwiach. Shin szybko o kulach poszedł otworzyć.
- Ej nie biegaj tak, bo sobie coś zrobisz...
- Mam wprawę - obejrzał się na brata, jednocześnie otwierając drzwi - w bieganiu o kulach.
- Byle to nie trwało długo.
Shin odwrócił gwałtownie głowę, słysząc znajomy głos. W drzwiach stał Eiji..
- To ty? Dorabiasz sobie jako kurier? - zapytał widząc kopertę w rękach Tanaki.