Tylko mój 6
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 21:50:03
6

Obudził go niewzruszony ból głowy. Wyczołgał się z łóżka upadając na podłogę. Musiał chwilkę odczekać, zanim porwał się na równe nogi. Dochodziła trzynasta.
-Na wszystkich świętych!!- wrzasnął, rzucając się w stronę ubrań.- Gdzie ta przeklęta skarpeta?!
Pobił swój rekord. Tak długo spać nigdy mu się nie zdarzało. Zwinął w kulkę ciuchy, po cichutku otwierając drzwi. Do łazienki miał zaledwie parę kroków.
-Ale siara! Wszyscy już pewnie na nogach.
Podbiegł na palcach robiąc żółwią głowę. Zatrzymał się przed drzwiami rozejrzawszy na prawo i lewo, po czym czmychnął do łazienki, zamykając drzwi.
Oparł dłoń o kafelki ,wypuszczając z ulgą powietrze.
-O! Dzidobyrek!- usłyszał tuż za sobą.
Podskoczył, gwałtownie się odwracając. Stał przed nim Patryk ze szczoteczką w ustach. Miał na sobie czarny szlafrok i wyglądał nieprzyzwoicie ponętnie.
Tomek zaczerwienił się, odskakując w tył. Uderzył o szafkę, z której wszystko zleciało na jego głowę. Chłopak przypatrywał się temu ze spokojem wypłukując usta.
Patryk był ostatnią osobą, którą pragnął widzieć tego dnia. Miał zamiar zwiać i to jak najprędzej. Coś zaczynało być nie tak. Patryk zastał go wczoraj lunatykującego. Tomek nie wiedział, co tak naprawdę wczoraj zrobił. Jedno było pewne...Nie było szansy, aby to przed sobą taić, Tomek zapragnął Patryka, jak jeszcze nikogo na świecie. Ledwo wtedy wrócił do łóżka o własnych nogach.
-Uderzyłeś się?
Znów drwina...- pomyślał z ulgą- Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Podniósł się pocierając zbolałe miejsce.
-Długo jeszcze będziesz...
-Nie- przerwał mu- Już skończyłem. Zagwizdał i wychodząc poczochrał mu włosy.
Kiedy został sam, podszedł do lustra zatrzymując się przed nim. Jakoś inaczej wyglądał tego dnia. Spodziewał się zmęczonych, podkrążonych oczu, a były one błyszczące i dziwnie ożywione. Zmarszczył brwi, przecierając szkło. Teraz kiedy już Go zobaczył, będzie musiał zejść na dół.
-Cześć Teofil!!- widok przyjaciela podziałał, jak balsam łagodzący.
Oparł ręce na krześle, stając tyłem do smażącego coś na patelni Patryka. Teofil uniósł na niego mizerną twarz, wykrzywiając usta w mdłym uśmiechu.
-Wyglądasz fatalnie...- wypalił przerażony.
-I fatalnie się czuję...- odparł zachrypniętym głosem-Wczoraj myślałem, że mi żołądek rozwali.
-Nie trzeba było tyle chlać- skomentował brat.
Chłopak pociągnął nosem jak skarcone dziecko. Drapał widelcem o talerz.
-Przestań!- warknął trącając go łokciem, następnie wrzucił mu dwa jajka.
-Mam jeść z bólem żołądkowym?- marudził.
Patryk wlał mu do kubka mleko.
-Podziała jak odtrutka...
-Mleko?
-Tak bachorze! Mleko!
Tomek zaśmiał się, nie potrafiąc tego pohamować. Przyjaciel spiorunował go wzrokiem.
Teofil zachowywał się jak mały chłopiec..., a może to Patryk był nadopiekuńczy?
-Siadaj Tomuszko.
Chłopak obrócił się z pytaniem na twarzy.
-Dwa czy jedno jajo?
Poczerwieniał odwracając się z powrotem do Teofila, który kapryśnie dziobał w kromce chleba.
-Nnie dzięki. Nie jestem głodny...- Jeszcze tego brakowało, żeby mi robił śniadanie!
Nagle poczuł jak ten przerzuca mu rękę przez ramię pociągając do siebie.
-Też kaprysisz?- słowa zabrzmiały jak ostrzeżenie.
-Hej!- wyrwał się czując, jak krew w nim wrze. Właśnie została naruszona jego przestrzeń prywatna.
-Patryk...- wtrącił się Teofil patrząc na niego znacząco. Tomek nie zrozumiał tego spojrzenia, ale tamten natychmiast go puścił.
-To co? Jesz czy obić ci pysk?
Przyjaciel uśmiechnął się do niego zachęcająco. Tomek był lekko zdezorientowany. W końcu jednak usiadł i pozwolił się ,,nakarmić".
-Dziękuję...
Coraz częściej zdarzało mu się dziękować Patrykowi. Nie wiedział, czy to nagła dobroć czy też złośliwość. Nadal pamiętał tamte słowa wypowiedziane przez Patryka w czasie ostatniej wichury...,,będziesz teraz leczył urażoną dumę..." Słowa, które utwierdziły go w przekonaniu, że Patryk robił to wszystko by go jeszcze bardziej wytracić z równowagi..., a może i nawet upokorzyć? Tomek nie wiedział, dlaczego tamten to robił. Czemu tak go nie cierpiał. Rozumiał, że nie był doskonały. Ciągle przez swój niewyparzony język popadał w konflikty i bójki. Czemu w takim razie go nie uderzył, albo nie wygarnął wszystkiego? Wciąż musiał za to znosić jego niejednoznaczne traktowanie.
Westchnął, pochylając się nad talerzem. Nie wiedzieć czemu, zrobiło mu się nagle przykro.


Po śniadaniu Teofil zaproponował, że go odprowadzi. Tomek czuł, że tamten chce z nim o czymś porozmawiać. Przez pierwsze parę minut mówili o urodzinach. Przyjaciel tłumaczył się ze swojego zachowania.
-Rzadko miałem w ustach alkohol...Nie przypuszczałem, że mam tak lekką głowę- podrapał się po policzku- Totalnie mną zakręciło. Nie pamiętam nawet, co się działo przez pewien czas...
Tomek uniósł kącik ust do góry.
-Nie przejmuj się tym tak bardzo. W końcu miałeś urodziny...poza tym nie zrobiłeś nic nieprzyzwoitego...
-Chciałem być bardziej wyluzowany przy Basi...
No tak...znowu ta Basia- Starał się zachować naturalny wyraz twarzy.
-Tak cię spina?
-Okropnie!!- Gwałtownie na niego spojrzał. Był bardzo ożywiony- Nie sądziłem, że ktoś kiedykolwiek doprowadzi mnie do takiego stanu. Czasem mam ją ochotę po prostu zabić. A najlepiej to uciec, lecz moje nogi nieposłusznie stoją w miejscu. Uff...Ona rozbudziła we mnie emocje, o których nie miałem zielonego pojęcia! Znasz to?
Spojrzał mu mocno w oczy, jakby chciał się utwierdzić w przekonaniu, że tamten nic do niej nie czuje . Wciąż go sprawdzał.
-Co...?
Potrząsnął rękoma. Zachowywał się dziwnie...
-Czy znasz to uczucie...To paraliżujące, parszywe uczucie...A z drugiej strony tak rozkoszne.
-Nie znam- rzucił niedbale.
Teofil zadumał się na moment.
Tomek kopnął przydrożny kamień, starając się zapanować nad nerwami. Coraz bardziej jej nie znosił. Co ona mogła mieć w sobie takiego, czego on nie miał...- oprócz tego, że była dziewczyną...? I to nim potrząsnęło! Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale...jakie on miał walory, aby być godnym czyjejś uwagi? Czy w ogóle jakieś miał?
-Powiedziała mi...- zaczął niepewnie przyjaciel-, że jej się podobasz.
Przełknął ślinę, odwracając w jego stronę szare oczy.
-Ależ Teofil...- Zaczął intensywnie myśleć, co mu takiego powiedzieć, aby nie zabolało.
-Powiedziała mi także, że nie zwracasz na nią uwagi. Jest mi bardzo przykro, że tak cię potraktowałem...wtedy...Myślałem, że wy...- Zacisnął usta, kręcąc z zakłopotaniem głową.- Jestem głupi! Przecież jesteś moim przyjacielem! Zachowałem się jak łajdak!
-Nie myśl o tym... Kurde, zapomnijmy wreszcie o wszystkim!!
Pokiwał głową z wdzięcznością, po czym powiedział z rozbawieniem:
-Pocieszyłem się tym, że nazwała ciebie głupim osłem do kwadratu ...i nieczułym gnojkiem i patałachem... i palantem pierwszego stopnia...i
-Dosyć!!!- Trzepnął go w tył głowy- Chcesz obniżyć moją samoocenę?
-..I chamem...- dokończył masując bolące miejsce.
-Uhh...- pokręcił głową, wcisnąwszy ręce do kieszeni- Jak już mówiłem...nie znoszę tej dziewczyny. Mów sobie, co chcesz, ale ja i tak nie rozumiem, co ty w niej widzisz.
-Ledwo się zorientujesz, a już wpadniesz! Ja sam nie umiem sobie na to odpowiedzieć. Ale kiedyś to zrozumiesz... kiedy się zakochasz.
Spojrzeli na siebie. Tomek pierwszy odwrócił wzrok. Popatrzał się przed siebie, długo nic nie mówiąc. Musiał stanąć prawdzie w oczy... Straciłem go...- Wreszcie to do niego dotarło.- I co teraz zrobię?