Nakadai sta艂 przy oknie w swoim mieszkaniu i przygl膮da艂 si臋 budz膮cemu dniu. Tej nocy nie m贸g艂 spa膰. Najpierw d艂ugo rozmawia艂 z m臋偶em o sytuacji jaka mia艂a miejsce, a p贸藕niej rozmy艣la艂 o tym co mia艂 robi膰 dalej. Pierwsze jego my艣li by艂y takie jak m贸wi艂, 偶eby skrzywdzi膰 ojca. Zem艣ci膰 si臋. Zniszczy膰 go zabieraj膮c mu to co kocha, ale wczoraj si臋 przekona艂, 偶e facetowi na nikim i niczym nie zale偶y. No mo偶e nie do ko艅ca kocha sam siebie, swoj膮 dum臋, pieni膮dze i dobr膮 reputacj臋. To ostatnie jednak straci, kiedy pismaki dowiedz膮 si臋 o nie艣lubnym synu. Poznaj膮 prawd臋 o kobiecie kt贸r膮 oszuka艂 co doprowadzi艂o j膮 powoli na skraj przepa艣ci. Postara si臋 oto. John Walsh uwierzy艂, 偶e jest jego synem, nie oczekiwa艂, 偶e to zrobi. S膮dzi艂, 偶e za偶膮da bada艅 DNA na kt贸re model by艂 gotowy w ka偶dej chwili. Oznacza to, 偶e wiedzia艂 jak i kiedy urodzi艂 si臋 jego nie艣lubny syn.
Zosta艂 obj臋ty w pasie silnymi r臋kami i przyci膮gni臋ty do nagiego torsu swego m臋偶a.
- Nadal zamartwiasz si臋. Co mog臋 zrobi膰, 偶eby艣 chod藕 na chwil臋 przesta艂 my艣le膰? - poca艂owa艂 go w szyj臋.
- Ty ju偶 dobrze wiesz co - odchyli艂 g艂ow臋 chc膮c da膰 m臋偶owi lepszy dost臋p do swojej szyi. Pasek od cieniutkiego szlafroka zosta艂 rozwi膮zany, a ciep艂e d艂onie musn臋艂y sk贸r臋 pozostawiaj膮c po sobie p艂on膮cy 艣lad. Uwielbia艂 si臋 z nim kocha膰. By艂 przy swoim m臋偶u jednym wielkim rozdygotanym po偶膮daniem. Ka偶dy dotyk, gest, poca艂unek pozostawia艂y po sobie niezatarty 艣lad i pragn膮艂 by zawsze tak by艂o. Zosta艂 pchni臋ty na 艣cian臋. Opar艂 si臋 o ni膮 d艂o艅mi, wyginaj膮c swoje reaguj膮ce cia艂o, ku dotykowi tych cudownych palc贸w, j臋zyka. Szumia艂o mu w g艂owie i jedyne co s艂ysza艂 to g艂o艣no bij膮ce serce i j臋ki ich obu, kiedy cz艂onek m臋偶a zag艂臋bia艂 si臋 w nim, a p贸藕niej porusza艂 leniwie w nieko艅cz膮cej si臋 grze zmys艂贸w. Dr偶a艂, wi艂 si臋, krzycza艂, roztapia艂. Kiedy dochodzi艂 za pomoc膮 d艂oni Tadashiego i czu艂 jak on rozlewa si臋 w nim, wiedzia艂, 偶e liczy si臋 tylko ten m臋偶czyzna, jego m膮偶 i nic innego nie ma ju偶 znaczenia. Od zawsze i na zawsze razem, zbyt pi臋kne, aby by艂o prawdziwe, a jednak takie jest. S艂ysza艂 szept przy uchu tych dw贸ch s艂贸w.
- Kocham ci臋 - odpowiedzia艂 na nie. Robi艂 to od lat i ci膮gle b臋dzie to robi艂. Zawsze i wsz臋dzie. Te s艂owa by艂y prawdziwe dawa艂y sens jego 偶yciu i nie pozwoli艂y by nienawi艣膰, kt贸ra pragn臋艂a zago艣ci膰 w nim po 艣mieci matki oraz ch臋膰 zemsty poch艂on臋艂y go w swoje szpony.
***
Wszed艂 do gabinetu Raidona, swojego brata. Teraz ju偶 mo偶e tak o nim my艣le膰 bez przeszk贸d. Brunet nie wygl膮da艂 najlepiej. Podkr膮偶one oczy, rozczochrane w艂osy i wczorajsze ubranie pozwoli艂o mu my艣le膰, 偶e facet sp臋dzi艂 tu noc. Nie wiedzia艂 co ma mu powiedzie膰. Usiad艂 na przeciw biurka. Czu艂 na sobie uwa偶ne spojrzenie czarnych oczu.
- Fatalnie wygl膮dasz - wyrwa艂o mu si臋.
- Tak si臋 czuj臋.
- Chcia艂e艣, 偶ebym do ciebie przyszed艂.
- Nadal nie mog臋 w to uwierzy膰. Jeste艣 moim bratem. Dlaczego nie powiedzia艂e艣 mi o tym jak zacz膮艂e艣 tu pracowa膰.
- Najpierw chcia艂em jako艣 si臋 do ciebie zbli偶y膰. Jednak mia艂e艣 tyle obowi膮zk贸w, ja te偶, 偶e ci膮gle si臋 mijali艣my. P贸藕niej nie wiedzia艂em co mam ci powiedzie膰. Szuka艂em odpowiedniej pory. Chwilami nie chcia艂em nic m贸wi膰. Dni mija艂y, a ja jako艣 tak milcza艂em.
- I pewnie nadal by膰 to robi艂, gdyby obecno艣膰 ojca na to nie wp艂yn臋艂a.
Isei wsta艂 i przeszed艂 si臋 po pomieszczeniu.
- Zadzia艂a艂em instynktownie. Chcia艂em go wdepta膰 w ziemi臋.
- To jednak nasz tata.
- Ja nie mog臋 nazywa膰 go ojcem. On wyrzek艂 si臋 mnie dawno temu, wczoraj to potwierdzi艂.
- Ty powiedzia艂e艣, 偶e go zniszczysz.
Model popatrzy艂 na brata.
- Mia艂em taki plan od wielu lat. I wierz mi gdyby nie mi艂o艣膰 mojego m臋偶a, kt贸ra wzbudzi艂a moje serce nie wiem, czy ten facet, kt贸ry przez pomy艂k臋 jest moim ojcem nie zgin膮艂 by wczoraj.
- Co? - a偶 wsta艂 i podszed艂 do niego.
- Od dziecka chcia艂em go zabi膰. Ta ch臋膰 zatruwa艂a mnie, ale Tadashi, kt贸ry pojawi艂 si臋 znik膮d na mojej drodze wiele lat temu, sprawi艂, 偶e to min臋艂o. S膮 jednak takie dni, kiedy mam ochot臋 skrzywdzi膰 Johna Walsha inaczej, upokorzy膰 go przed jego 艣wiatem...
- Isei nie r贸b nic. Sam mam ochot臋 mu co艣 zrobi膰. Bywaj膮 chwile, 偶e go nienawidz臋, ale to jednak cz艂owiek, kt贸ry da艂 nam 偶ycie. Wiem, 偶e twoje nie by艂o r贸偶owe, ale masz teraz mnie. Bez tego nie mia艂bym ciebie - przytuli艂 go - Wbrew pozorom rodzina zawsze by艂a dla mnie najwa偶niejsza. Uciek艂em od tamtej w Ameryce, bo mnie niszczyli, a b臋d膮c tu czu艂em si臋 samotny w ka偶de 艣wi臋ta, weekendy, ale teraz nawet nie wiesz jak si臋 ciesz臋, 偶e pojawi艂e艣 si臋 ty. Pewnie troch臋 potrwa zanim si臋 przyzwyczaimy do danej sytuacji, ale wiedz, 偶e masz mnie. Ja musz臋 dzi艣 wyjecha膰 na weekend, ale jak wr贸c臋 musimy si臋 spotka膰 i pozna膰 jak najlepiej. Twojego m臋偶a te偶 chc臋 pozna膰.
- Z ch臋ci膮. Ee Raidon.
- Tak?
- Udusisz mnie.
- Ach, przepraszam - odsun膮艂 si臋 od niego.
- Wiesz co? We藕 prysznic zanim wyruszysz w drog臋. Ja mam dzi艣 pokaz i zaraz wypadam z firmy, tak偶e do zobaczenia w poniedzia艂ek. Um贸wimy si臋 na jakie艣 spotkanie rodzinne, mam nadziej臋, 偶e zabierzesz Shi. Do艂膮czy przecie偶 do naszej rodzinki. A i jeszcze jedno mnie cieszy. Nasz ojczulek ma dw贸ch syn贸w peda艂贸w.
Gdy wychodzi艂 jedna my艣l zaprz膮ta艂a mu g艂ow臋. On ma rodzin臋, ma m臋偶a i brata, nie jest sam i nie b臋dzie.
***
Po wyj艣ciu Iseia, brunet opad艂 na kanap臋 i zakry艂 usta d艂oni膮. Isei nie zna prawdy. On my艣li, 偶e zwi膮zek Shirai jest prawdziwy. Nie wiedzia艂, czy ma powiedzie膰 mu prawd臋. Chyba musi, nie zacznie kolejnego etapu w 偶yciu k艂ami膮c nowemu bratu. Tak zrobi po powrocie, teraz ma ma艂o czasu musi si臋 wyk膮pa膰 przebra膰, zostawi膰 agencj臋 pod opiek膮 Oharu i wyruszy膰 na poznanie, przysz艂ych te艣ci贸w. Prawie si臋 roze艣mia艂. Faktycznie mia艂 wra偶enie jakby oni mieli naprawd臋 sta膰 si臋 jego te艣ciami. Ciekaw by艂 co jeszcze przyniesie mu los.
***
- Zabieram tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy reszt臋 mam na miejscu.
- O kt贸rej ma by膰 szefu艅cio? - zapyta艂 Akira.
Obaj mieli dzi艣 dzie艅 wolny, wi臋c ch艂opak pomaga艂 przyjacielowi przygotowa膰 si臋 do wyjazdu.
- M贸wi艂em mu, 偶e o czternastej, ale czy zapami臋ta艂 to sobie. Od wczoraj ma tak du偶o na g艂owie.
- Kurcze nie pomy艣la艂 bym, 偶e co艣 takiego mo偶e si臋 wydarzy膰.
- S艂uchaj - przysiad艂 na swoim 艂贸偶ku - Znasz lepiej Iseia. Cz臋sto go czeszesz i asystujesz podczas sesji. Jaki on jest?
- Z pocz膮tku my艣la艂em, 偶e to jeden z tych paniczyk贸w, wiesz tacy co m贸wi膮: ja jestem pi臋kny, s艂awny i nie wa偶 si臋 do mnie zbli偶a膰. Jednak jest inny. Wygl膮d nie raz myli i dopiero jak kogo艣 nie poznasz nie mo偶esz wiedzie膰 co to za osoba. Wydaje si臋 by膰 delikatny na to wskazuje wygl膮d, ale ma siln膮 psychik臋 i potrafi walczy膰 jak lew. Czemu o niego pytasz?
- Bo w tej sytuacji powinien zna膰 prawd臋 o tym co robimy szef i ja. Chc臋 wiedzie膰, czy si臋 nie wygada.
- To ju偶 zostaw Raidonowi.
Dzwonek do drzwi poderwa艂 ch艂opak贸w na nogi.
- O wilku mowa. Zbieraj si臋 ja otworz臋.
Shirai wzi膮艂 wi臋c torb臋 podr臋czn膮 i wyszed艂 z sypialni. W salonie Akira instruowa艂 szefa jak ma post臋powa膰 w stosunku do przysz艂ych te艣ci贸w i m臋偶a.
- B膮d藕 mi艂y, przytakuj, s艂uchaj i chwal kuchni臋 gospodyni, a poza tym b膮d藕 sob膮. Okazuj uczucie Shiraiowi na ka偶dym kroku. Przytulaj, ca艂uj go nawet jak jeste艣cie sami, nigdy nie wiadomo, czy kto艣 was nie obserwuje.
- Iskierko nie przesadzasz troch臋? - zapyta艂 br膮zowooki b臋d膮c w lekkim szoku.
- Z czym?
- Z tym ca艂owaniem, przytulaniem.
- Chcecie, 偶eby wszystko wypad艂o naturalnie i aby uwierzyli w to przedstawienie? - kiwn臋li g艂owami na tak - To nie macie wyj艣cia, musicie zagra膰 wiarygodnie.
- Od kiedy on nazywa ci臋 Iskierk膮? - zapyta艂 brunet.
- Od kilku dni. M贸wi, 偶e jestem tak膮 iskierk膮 rado艣ci i wprowadzam j膮...
- Ok nie mamy czasu - przerwa艂 Shi, bo zapowiada艂o si臋 to na d艂u偶sz膮 przemow臋 - Dotrzemy na miejsce pewnie za dwie godziny, je偶eli b臋d膮 korki. A ty co b臋dziesz robi艂?
- Ja mam popcorn, col臋 i porcj臋 niez艂ych horror贸w do obejrzenia.
- Wy艣le ci esa jak dotrzemy na miejsce.
- Spr贸bowa艂 by艣 nie tego zrobi膰 to po powrocie mo偶esz 艣mia艂o si臋 wprowadzi膰 do szefu艅cia, bo nie wpuszcz臋 ci臋 do mieszkania. No, znika膰 mi i to ju偶. Bawcie si臋 dobrze i zr贸bcie to co ja bym zrobi艂.
- To znaczy co?
- Domy艣l si臋 szefuniu - wyszczerzy艂 swoje bielutkie z膮bki i wypchn膮艂 ich za drzwi. Teraz naprawd臋 pozosta艂y mu tylko horrory. Tak, zrobi sobie kawci i poleniuchuje w wolne dni od kilku tygodni. Tylko nie wiedzia艂, czy b臋dzie to dla niego dobre. Mie膰 czas oznacza, 偶e b臋dzie go za du偶o na roztrz膮sanie r贸偶nych spraw, ale filmy mu na to nie pozwol膮.
***
Jechali czerwonym kabrioletem. Wiatr rozwiewa艂 ich w艂osy, smyra艂 po ods艂oni臋tej sk贸rze, a gor膮ce promienie s艂o艅ca do艂膮czy艂y do tej subtelnej pieszczoty. Spokojna muzyka Yirumy lecia艂a z p艂yty. Shi bardzo si臋 zdziwi艂, 偶e maj膮 ten sam gust muzyczny. Lubili spokoje melodie, piosenki stroni膮c od mocnych metalowych brzmie艅. Krajobraz, kt贸ry roztacza艂 si臋 w czasie drogi zachwyca艂 ciep艂em letnich barw. Ziele艅 by艂a bardziej soczysta od tej w mie艣cie. Okrywa艂a wzg贸rza przez kt贸re przeje偶d偶ali.
- Pi臋knie tu - m贸wi艂 Raidon - Nigdy nie by艂em w tych okolicach.
- Ci膮gle siedzisz w mie艣cie?
- W ostatnim roku nawet moje wyjazdy to tylko na miasto, hotel i nic wi臋cej.
- To jutro zabior臋 ci臋 na spacer po mojej okolicy. Poka偶臋 ci pola, 艂膮ki. Miejsca w kt贸rych si臋 zakochasz.
- Ty ich chyba tak bardzo nie kocha艂e艣, je偶eli opu艣ci艂e艣 to o czym m贸wisz.
Shirai popatrzy艂 na niego. Jego u艣miech na ustach dor贸wnywa艂 temu w oczach.
- Kocha艂em, ale musia艂em i艣膰 w 偶yciu dalej. Studiowa膰, rozwija膰 si臋. Tak偶e uciec spod opieku艅czych ramion matki, ale to nie znaczy, 偶e nie kocha艂em. Nie znaczy, 偶e nie kocham - wpatrzy艂 si臋 w jaki艣 punk przed sob膮 - T臋skni臋 za rodzicami, ukochanymi zak膮tkami, polnymi drogami. Zobaczysz ile kwiat贸w jest u nas, a k艂osy zbo偶a najbardziej z艂ote od wszystkich w ca艂ej Japonii.
Raidon zerkn膮艂 na rozmarzonego ch艂opaka. Dotar艂o do niego, 偶e chce to zobaczy膰, to o czym m贸wi艂 siedz膮cy obok m臋偶czyzna.
Droga przebiega艂a bez przeszk贸d i w miar臋 zbli偶ania si臋 do celu br膮zowooki zacz膮艂 si臋 denerwowa膰.
- Moi rodzice mnie znaj膮, mo偶e si臋 nie uda膰 ta maskarada.
- To mo偶e powiemy im prawd臋.
- Wtedy jak im wyja艣ni臋 nasze dalsze narzecze艅stwo? Nie, musimy udawa膰. To tylko dwa dni. W niedziel臋 wieczorem nas tu ju偶 nie b臋dzie.
Brunet ju偶 nic nie powiedzia艂. Sam mia艂 trem臋. Najch臋tniej by st膮d uciek艂.
- Skr臋膰 w pierwsz膮 uliczk臋 w prawo - us艂ysza艂 g艂os Sakate - Za pi臋膰 kilometr贸w b臋dziemy na miejscu - Mam pro艣b臋. Nie ca艂uj mnie tak jak m贸wi艂 Akira.
- To co mog臋 robi膰?
- Mo偶esz mnie obj膮膰, ale nie za cz臋sto, za r臋k臋 trzyma膰, no i czasem cmokn膮膰, ale tylko raz. Nie r贸b tak jak po sesji.
- Nie opiera艂e艣 si臋.
- Nie poniewa偶 musia艂em gra膰.
- Teraz te偶 musimy.
- Musimy, ale przed rodzicami zwolnij. O ten dom opleciony winoro艣l膮 jest m贸j - krzykn膮艂 podekscytowany.
Wjechali na wjazd wy艂o偶ony czerwon膮 kostk膮. Ich oczom ukaza艂 si臋 pi臋trowy dom pomalowany na morelowo i obleczony w krzewy winoro艣li, kt贸re rozci膮ga艂y si臋 i pi臋艂y w g贸r臋 dosi臋gaj膮c dachu. Wok贸艂 ros艂o mn贸stwo drzew i krzew贸w. Ca艂o艣膰 rozleg艂ego podw贸rza pokrywa艂a kr贸tko 艣ci臋ta trawa.
Wysiedli. Walsh podszed艂 do Shiraia.
- D艂ugo tu nie by艂em, nawet dom pomalowali inaczej. Widzisz to ogrodzone drzewo, wok贸艂 kt贸rego rosn膮 kwiaty?
- Co z nim?
- Tata posadzi艂 je jak si臋 urodzi艂em. By艂a wtedy burza, a on by艂 taki szcz臋艣liwy, 偶e nie zwraca艂 na ni膮 uwagi.
Drzwi wej艣ciowe otworzy艂y si臋 i wybieg艂a szczup艂a kobieta w letniej kwiecistej sukience. Za ni膮 wyszed艂 m臋偶czyzna z siwymi w艂osami i lekkim brzuszkiem. Kobieta od razu obj臋艂a Shi. By艂a ni偶sza od niego, wi臋c ch艂opak musia艂 si臋 pochyli膰.
- Dzie艅 dobry mamo.
- Synku jak dobrze, 偶e ju偶 jeste艣. Nie mog艂am si臋 doczeka膰 tego dnia.
- Wypu艣膰 go. Sam si臋 chc臋 przywita膰 ze swoim synem.
Shi uwolniony z obj臋膰 matki przywita艂 si臋 z ojcem u艣ciskiem i wzi膮艂 za r臋k臋 Raidona.
- To jest m臋偶czyzna mojego 偶ycia Raidon - sam si臋 zdziwi艂 wypowiadaj膮c te s艂owa tak naturalnie, jakby by艂y prawd膮.
Matka wy艣ciska艂a bruneta co wywo艂a艂o szczery u艣miech na jego twarzy. Ojciec r贸wnie偶 nie pozosta艂 gorszy i powita艂 ciep艂o narzeczonego swego jedynaka, 艣ciskaj膮c go lekko, po m臋sku.
- Tak si臋 ciesz臋, 偶e mo偶emy cie pozna膰 ch艂opcze - m贸wi艂a wzruszona kobieta. Z bliska wida膰 by艂o male艅kie zmarszczki wok贸艂 oczu i na czole. D艂ugie w艂osy zwi膮zane nad karkiem zosta艂y przypr贸szone siwizn膮, ale to nie ujmowa艂o jej urodzie. W m艂odo艣ci musia艂a by膰 przepi臋kn膮 kobiet膮. Walsh m贸g艂 teraz stwierdzi膰, 偶e Shi jest do matki podobny kropla w kropl臋. Po ojcu odziedziczy艂 wzrost i oczy.
- Mnie r贸wnie偶 jest mi艂o pa艅stwa pozna膰.
- Jeste艣cie tak膮 pi臋kn膮 par膮 - wzdycha艂a kobieta.
- Kumiko zapro艣 ich do domu.
- Tak ju偶, przepraszam, ale taka jestem szcz臋艣liwa z waszego przyjazdu. Mam wielk膮 nadziej臋, 偶e pan b臋dzie si臋 tu dobrze czu艂. Dom Shi jest tak偶e pa艅skim domem.
- Prosz臋 mi m贸wi膰 po imieniu.
- Z wielk膮 przyjemno艣ci膮. A teraz chod藕cie - z艂apa艂a obu pod 艂okcie - od艣wie偶ycie si臋 i podam obiad. Wasz pok贸j jest ju偶 gotowy.
M臋偶czy藕nie popatrzyli na siebie.
- Mamo, chyba pokoje.
- Nie pok贸j. Chcia艂am przygotowa膰 dwa osobne, ale ojciec przekona艂 mnie, 偶ebym nie by艂a taka pruderyjna, macie si臋 pobra膰 przecie偶 i pok贸j go艣cinny na was czeka.
- A co z moim pokojem?
-Synku tw贸j by by艂 za ma艂y na was obu. Ci臋偶ko by si臋 wam by艂o pomie艣ci膰 w w膮skim 艂贸偶ku.
Shiraia przeszy艂 strach - 艂贸偶ko - b臋d膮 musieli spa膰 w jednym 艂贸偶ku - o cholera. Przypomnia艂 sobie o wiadomo艣ci dla Akiry. Po kr贸tkim zawahaniu zadzwoni艂 do niego. Postanowi艂 mu nie wspomina膰 o 艂贸偶ku z kt贸re mia艂 dzieli膰 z narzeczonym.
Kumiko zaprowadzi艂a ich na pi臋tro i zostawi艂a w ich pokoju. Na odchodnym prosi艂a, 偶eby zeszli na obiad za p贸艂 godziny.
Pok贸j by艂 du偶y. Na 艣rodku sta艂o olbrzymie 艂贸偶ko. Obok niego nocne stoliki o kszta艂cicie sze艣cianu, a na nich lampy o niebieskich aba偶urach. Og贸艂em sypialnia ton臋艂a w b艂臋kicie, tak jasnym jak letnie pogodne niebo. Pod jedn膮 艣cian膮 przy trzy skrzyd艂owym oknie znajdowa艂y si臋 dwie podw贸jne kanapy i ma艂y niski stoliczek do kawy. Przykryty by艂 bia艂膮 koronkow膮 serwet膮, a na niej w wazonie sta艂y polne kwiaty. Dywan w kt贸rym w艂osiu mo偶na by zaton膮膰 i kominek w jednym z rog贸w pokoju by艂y br膮zowe. 艁ama艂o to kolor przesadzonego b艂臋kitu i dodawa艂o uroku miejscu.
- Za tymi drzwiami jest 艂azienka - powiedzia艂 Shi stoj膮c na 艣rodku pokoju jak s艂up soli.
- Zachowujesz si臋 jakby艣 nie by艂 we w艂asnym domu.
- Nie, tylko nie wiedzia艂em, 偶e dadz膮 nam wsp贸ln膮 sypialni臋.
- Chyba nie my艣la艂e艣, 偶e wierz膮 w to, 偶e do 艣lubu chcesz zachowa膰 dziewictwo. Ludzie si臋 zmieniaj膮. Pewnie ma na to wp艂yw, 偶e jeste艣my facetami.
- Nie przeszkadza ci, 偶e mamy wsp贸lne 艂贸偶ko?
- A偶 tak si臋 tym przejmujesz? Mog臋 spa膰 na pod艂odze.
- No nie. Nie musisz, jeste艣 tu go艣ciem. 艁贸偶ko jest du偶e zmie艣cimy si臋 obaj.
- To ja p贸jd臋 przemy膰 twarz i schodzimy jestem potwornie g艂odny.
- R臋czniki s膮 w g贸rnej szafce.
*
Obiad min膮艂 w weso艂ej atmosferze. Shirai opowiedzia艂 rodzicom o Akirze i ch艂opak ju偶 otrzyma艂 zaproszenie na wie艣. M贸wi艂 te偶 du偶o o tym czym si臋 zajmuje. Oczywi艣cie Raidon te偶 nie unikn膮艂 pyta艅 o prac臋, rodzin臋. Najgorsze by艂y te pytania, kt贸re dotyczy艂y ich zwi膮zku. Brunet 艂apa艂 si臋 na tym, 偶e bardzo ch臋tnie obejmuje br膮zowookiego. Raz nawet wzi膮艂 jego d艂o艅 i podni贸s艂 j膮 do swoich ust, ca艂uj膮c jej wierzch. Pokaza艂, 偶e potrafi by膰 d偶entelmenem. Bynajmniej Shiraiowi to si臋 nie za bardzo podoba艂o. Nie chcia艂 by膰 traktowany jak kobieta. Widz膮c zadowolone u艣miechy na twarzach rodzic贸w, nie oponowa艂 wi臋cej przed takimi gestami.
- Ustalili艣cie ju偶 dat臋 艣lubu? - zapyta艂a bezpo艣rednio Kumiko.
Raidon omal si臋 nie ud艂awi艂 kawa艂kiem wo艂owiny, a Shi poczerwienia艂. Sam nie wiedzia艂 czemu. Pewnie ze wstydu, 偶e tak ok艂amuje rodzic贸w. Och b臋dzie sma偶y艂 si臋 w piekle.
- Mamu艣 dlaczego pytasz?
- Jak to dlaczego? Zar臋czyli艣cie si臋, wi臋c to oznacza 艣lub. Nie chc臋 si臋 o tym dowiedzie膰 w ostatniej chwili. Same przygotowania do wesela zajm膮 du偶o czasu.
- Mamo... ja.
Brunet po艂o偶y艂 swoj膮 d艂o艅 na jego.
- Jeszcze nie zdecydowali艣my si臋 na co艣 konkretnego. Najpierw chcemy si臋 pozna膰. Gwarantuj臋, 偶e o dacie pierwsza si臋 pani dowie.
- Dzi臋kuj臋 ci Raidon. M贸j syn czasami jest nazbyt tajemniczy i trzeba z niego wyrywa膰 informacje.
- Tato jutro zamierzam zabra膰 Raidona na spacer po okolicy tu偶 po 艣niadaniu. Czy odbudowali w ko艅cu ten most po p贸艂nocnej stronie? Nie chc臋 i艣膰 na oko艂o.
- Tak miesi膮c temu w ko艅cu go sko艅czyli. Zapowiadaj膮 pi臋kn膮 pogod臋 to spacer powinien wam si臋 uda膰.
Dalsza cz臋艣膰 wieczoru by艂a r贸wnie偶 przyjemna. Br膮zowooki pokaza艂 narzeczonemu dom, ogr贸d i dwa du偶e owczarki alzackie. Bardzo polubi艂y bruneta, kt贸ry nie mia艂 nic przeciw tej psiej mi艂o艣ci. Lubi艂 zwierz臋ta. Nast臋pna cecha, kt贸ra ich 艂膮czy艂a. Shi u艣mia艂 si臋 kiedy jeden z ps贸w przewr贸ci艂 bawi膮cego si臋 z nimi Walsha i zacz膮艂 liza膰 go po twarzy, trzymaj膮c 艂apy na jego torsie. Kolacj臋 zjedli pod rozgwie偶d偶onym niebem. Brunet dowiedzia艂 si臋, 偶e pani Kumiko pracuje na poczcie, a Isamu jest w艂a艣cicielem niewielkiej firmy produkuj膮cej mro偶onki. To jak bardzo kochaj膮 swojego syna i po jego wyje藕dzie zrozumieli, 偶e jest ju偶 doros艂y i pora mu rozpocz膮膰 nowe 偶ycie. 艢wietnie si臋 tu bawi艂 i nie rozumia艂 czego si臋 ba艂. Widzia艂, 偶e br膮zowooki jest r贸wnie偶 rozlu藕niony, a jego obejmowanie przyjmuje bez zastrze偶e艅.
Kiedy po艂o偶yli si臋 do 艂贸偶ka, po kilku niezr臋cznych sytuacjach typu kto pierwszy idzie pod prysznic, jak najdalej od siebie, by艂o ju偶 p贸藕no. W pokoju by艂o ciemno, ale mogli zobaczy膰 zarys swoich sylwetek.
- S艂yszysz? - szepn膮艂 Shi.
- Nic nie s艂ysz臋.
- W艂a艣nie. 呕adnych przeje偶d偶aj膮cych ulic膮 samochod贸w, krzyk贸w przechodni贸w. Cisza - nagle wsta艂 podszed艂 do okna i otworzy艂 je. Wr贸ci艂 na swoj膮 po艂ow臋 - A teraz s艂yszysz?
Raidon ws艂ucha艂 si臋 w odg艂osy nocy.
- 艢wierszcze?
- Tak. Co noc od wiosny do jesieni usypia艂y mnie. Bez ich odg艂osu ci臋偶ko mi by艂o zasn膮膰 jak wyjecha艂em. Dobranoc - odwr贸ci艂 si臋 do niego plecami i natychmiast zasn膮艂.
- Dobranoc.
Walsh pomy艣la艂 tylko, 偶e nigdy nie spa艂 w 艂贸偶ku z m臋偶czyzn膮 nie kochaj膮c si臋 z nim uprzednio. W艂a艣ciwie to po seksie zazwyczaj wychodzi艂, albo robili to jego partnerzy. Ws艂ucha艂 si臋 w muzyk臋 zza okna i spokojny r贸wnomierny oddech 艣pi膮cego obok m臋偶czyzny. Uko艂ysany d藕wi臋kami zasn膮艂 jak nigdy wcze艣niej.