Akira po długim, odprężającym prysznicu ubrał się i zwabiony zapachem śniadania skierował swe wypielęgnowane stopy do kuchni. Oparł się plecami o ścianę. W ręku trzymał okulary przeciw słoneczne i bawił się nimi. Cieszył się, że może rano wstać i otworzyć do kogoś gębę.
Shirai zagotował wodę i zalał herbatę. Stawiając ją na stole zobaczył obserwującego go współlokatora, a właściwie już przyjaciela.
- Co tak stoisz? Siadaj i jedz zanim wystygnie. To moja popisowa potrawa i właściwie jedyna, którą potrafię zrobić. Mieszkam tu od kilku dni i czymś muszę ci się pochwalić.
- Omlet? - usiadł na swoim stałym miejscu - dawno go nie jadłem, a lubię. Zazwyczaj rano piłem tylko kawę i pędziłem do pracy.
- To teraz masz gwarancję, że dostaniesz codziennie rano na śniadanie omlet z pomidorami, omlet z cukinią - wyliczał, szukając w głowie ile rodzajów potrafi zrobić - z kurczakiem, z papryką, a nawet bananami.
- To dopiero pięć, a co dostanę na pozostałe dni tygodnia?
- Wtedy ty gotujesz.
- Szkoda, że ostatnio mamy tylko czas pogadać przy jedzeniu. Jutro w końcu skończy się to szaleństwo, które wszystkich ogłupiło i będzie więcej czasu wolnego.
- Zawsze tak bywa przed ważną sesją? I jak smakuje - wskazał ruchem głowy na talerz.
- Ta zdarza się raz w roku i wszyscy wtedy głupieją chcąc wypaść jak najlepiej. Jest nie słony, bez smaku.
- Co? Przecież wszystko dobrze doprawiłem.
- Żartowałem, jest smaczne.
- Oż ty - pogroził mu palcem i zabrał się za swoją porcję.
Nastąpiła chwila ciszy przerywana tylko tykającym zegarem, którego wskazówki spokojnie odmierzały czas. Na parapecie jedynego okna w kuchni, przysiadł gołąb i zagruchał im przez otwarte okno. Yoshi uśmiechnął się. Urwał kawałek chleba i poszedł dać je ptakowi. Shirai przyglądał się temu niezwykłemu aktowi. Gołąb niewystraszony obecnością chłopaka blisko siebie poczekał spokojnie aż ten połozy mu okruchy na parapecie. Akira szeptał coś do niego, coś czego nie mógł usłyszeć. Szarowłosy wrócił do stołu. Wziął kubek z herbatą w dłonie i spojrzał w pytające oczy przyjaciela.
- Przylatuje tu od pół roku. Zawsze sam jeden. Przyjaźnimy się. Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy wyglądał strasznie,był głodny, mokry, aż serce mnie zabolało na jego widok. Dałem mu jeść i mówiłem do niego. Od tamtej pory latem przylatuje tu kilka razy w miesiącu. Zimą jest codziennie. Czasami boję się, że pewnego dnia nie przyleci.
- Masz dobre serce - stwierdził wzruszony.
- I miękkie.
- To wielka zaleta.
- Mając takie serce trzeba mieć twardy tyłek - odstawił herbatę i oparł łokcie na blacie stołu - Ten facet, właściciel tamtego mieszkania, kiedy był taki nachalny to nie bałeś się, że zrobi ci krzywdę?
- Chyba byłem za bardzo wkurzony, żeby się bać. Jednak gdyby był tak napalony jak pokazywał i chciał mnie zgwałcić, z pewnością nie dał bym mu rady. Dlatego wolałem jak najszybciej się wynieść i nie czekać na jego powrót.
- Ja pewnie tak samo bym zwiał.
Dzwonek do drzwi przerwał ich rozmowę.
- To pewnie Botan z gazetami.
- Spóźnił się dziś - Shi wypił swoją herbatę pozbierał naczynia do zlewu. Zaraz musieli wychodzić, więc nie zabierał się za ich mycie.
Akira wszedł do pomieszczenia zaczytany w kolorowym piśmie.
- Jest coś ciekawego?
- Czegoś mi nie powiedziałeś - oparł się pośladkami o szafkę i pokazał okładkę pisma, na której było duże kolorowe zdjęcie na którym stali w czułych objęciach Raidon i Shirai, opatrzone grubym tytułem.
Nowy kochanek samego R. Usami - Walsha.
Czy to wielka miłość, czy jednonocna przygoda?
Wyrwał mu magazyn z rąk i otworzył na pierwszej stronie.
- To musiało być wtedy jak byliście na bankiecie. Wyjaśnisz mi co to zdjęcie oznacza? Mówiliście, że nic się nie stało, a to? - wskazał palcem na artykuł.
- To kłamstwo. Bezczelne brednie.
- Nie wmówisz mi, że to jest fotomontaż.
- Nie, ale to nieprawda - wskazał palcem na artykuł.
- Dobra jedziemy do pracy,. A po drodze wyjaśnisz mi wszystko.
***
Weszli do budynku odprowadzani wzrokiem ciekawskich. Shirai widział, że niektórzy mają w reku nowy numer szmatławca żerującego na taniej sensacji i niszczeniu życia innym. Tak, plotka zawsze będzie miała swoje miejsce wśród ludzi, a zwłaszcza takich, którzy kochają czytać o sławnych osobach. Gazety prześcigają się w wymyślaniu nowych afer. Kto z kim, kto kogo zabił, zgwałcił, porzucił, czy poślubił za każdym razem pojawiało się na pierwszych stronach tanich brukowców. Ten, który opublikował zdjęcie był jednym z nich.
- Gapią się na mnie.
- Są ciekawi. Jutro będą gadać o czymś innym.
- Nie lubię być w centrum uwagi.
- To jest najlepsze. Pomyśl, że teraz wszyscy będą cię znać.
- Niestety. Nie jestem taką osobą. Cenię sobie prywatność i spokój - załamał ręce - Muszę z nim porozmawiać. Dla niego może to normalne sytuacje, ale dla mnie nie.
- Maruda z ciebie. Jak coś to wiesz gdzie mnie znaleźć - ukłonił się kładąc jedną rękę na piersi i roześmiany poszedł do swoich zajęć.
- Wariat z ciebie - krzyknął za nim.
Tamten podniósł tylko rękę i idąc sprężystym krokiem, zniknął za załomem korytarza.
Shirai wziął kilka głębokich oddechów, żeby uspokoić nerwy i wszedł bez pukania do gabinetu bruneta. Raidon właśnie rozmawiał z kimś przez telefon, ale widząc go wskazał mu ręką żeby usiadł. Chłopak jednak nie zamierzał siadać. Nie przyszedł tu na słodką pogawędkę. Przystanął naprzeciw biurka z niezadowoloną miną, opierając ciężar swojego smukłego ciała na lewej nodze, prawą wysuwając do przodu, niespokojnie stukając stopą. Raidon widząc to podniósł do góry prawą brew, co oznaczało "O co chodzi?" Rzucił brunetowi magazyn na blat biurka i czekał aż Walsh odłoży słuchawkę. Po minucie pełnej bluzg w myślach w stosunku do szefa w końcu mógł wypalić:
- Wczoraj mówiłeś, że jak do tej pory zdjęcie się nie ukazało to już to się nie stanie. A dziś co? Jest na pierwszej stronie! Widziałeś artykuł i ich domysły czy jesteśmy tylko kochankami, a może planujemy głębszy związek. Dobrze, że nie opisali ze szczegółami jak się pieprzymy po kątach! Dla ciebie może to i normalne, robi ci to dobrą reklamę, ale nie dla mnie. Źle się z tym czuję, nie jestem taki jak mnie opisują, czyli pusty i naiwny, łaknący sławy gówniarz! Dlatego uczepiłem się ciebie!
- Przejdzie im.
- Przejdzie? Skąd taka pewność. A może ty to zaplanowałeś. Tak to możliwe, czym więcej o tobie mówią tym lepiej prawda?!
- Nic sobie nie zaplanowałem!- zdenerwował się - Zdjęcie to głupi przypadek. Dlaczego tak się pieklisz? To tylko zdjęcia.
- Dla ciebie! - wytknął go palcem i wyszedł z gabinetu.
***
Isei chodził po wybiegu, słuchając wskazówek Naokiego. Do tej pory myślał, że wie jak to się robi. Teraz uczył się nowych rzeczy.
- Na dziś koniec.
Isei zszedł z wybiegu i znalazł się obok modela.
- Jak mi poszło?
- Doskonale. Nawet jakbyś nie miał praktyki to byś się wszystkiego szybko nauczył.
- Mam pytanie.
- Kto pyta nie błądzi.
- Dlaczego ty mnie uczysz? Myślałem, że Raidon jest tu jedynym nauczycielem, poza Oharu.
- Szef nie ma czasu. Ma teraz dużo spraw na głowie.
- Tak, jutrzejsza sesja. A jaki Walsh jest?
- Co masz na myśli?
- Jako człowiek.
- Chwilami jest dupkiem jak żąda od nas niemożliwego, ale na ogół to świetny facet. Lepszego szefa nie znajdziesz nigdzie indziej. Powinieneś iść do niego. Miał na dziś przygotować z adwokatem umowę, którą musisz podpisać.
- Tak, wiem. Nie wiesz, czy dało by się mnie wkręcić w jutrzejszy pokaz?
- Pytaj szefa, ale z tego co wiem to plan jest już przygotowany, a kolejny model mógłby wszystko zepsuć.
- To pójdę do niego - wskazał palcem na drzwi.
***
- Ile razy mam wam mówić, że nie podpiszę kontraktu w takiej wersji?
- Ależ panie Walsh, nas nie stać na taką sumę pieniędzy, której pan żąda - powiedziała blondynka o amerykańskim typie urody.
- Was nie stać? Nie wyślę moich modeli, aby pracowali przez dwa miesiące w obcym kraju za żebraczą pensję. Brookhamer ma kasy jak lodu, a wy dajecie takie marne warunki? W czasie negocjacji powiedziałem czego żądam. Jestem zmuszony zrezygnować z państwa propozycji. To moi chłopcy i ja ustalam warunki dla nich, które mają być jak najlepsze. Nie zgadzam się, do widzenia - wskazał ręką na drzwi.
- W takim razie do widzenia panie Walsh - kobieta z zniesmaczoną miną podała mu rękę i wyszła. W drzwiach prawie zderzając się z Iseiem.
- O dobrze, że jesteś. Masz coś do podpisania.
- Kto to był?
- Nikt ważny dla nas. Siadaj - wziął jakieś dokumenty i podał owemu modelowi - to ta umowa o której mówiliśmy. Warunki znasz i wystarczy tylko podpisać.
- Ok - wziął długopis i złożył stosowny podpis na oryginale i kopii.
- Mam nadzieję, że spodoba ci się u nas.
- Już podoba. Chciałem się dowiedzieć, czy mogę jutro być obecny na sesji?
- Pogadam z Oharu to może gdzieś cię wkręci. Co jeszcze? - zapytał widząc jak chłopak na niego patrzy.
- Mogę zaprosić męża? Zawsze był przy mnie...
- Nie tłumacz się. Powiem Akirze, żeby dał ci wejściówkę. A teraz przepraszam zaraz przenosimy się do hotelu, więc nie mam czasu - potraktował chłopaka chłodno i wszystko przez ten nieudany kontrakt i Shiraia. Miał ochotę walnąć głową o biurko.
***
Akira spakował swoje rzeczy i teraz kręcił się w kółko na obrotowym krześle z zamkniętymi oczami. Humor mu dopisywał. Załatwił z Raidonem, że w hotelu którym spędzą noc przed sesją, będzie miał pokój z Naokim. Od dawna mu się model podobał i nie była to tylko fizyczna fascynacja. Naoki mimo, że wydawał się chwilami wyniosły, zimny w rzeczywistości był fajnym facetem, jego fantazją. W wolne dni całą grupą, dzięki temu, że tu się prawie wszyscy przyjaźnili potrafili całą noc spędzić chodząc z baru do baru, zarówno dla hetero jak i gejów, tak aby było sprawiedliwie dla wszystkich, bo byli wśród nich również ci co wolą płeć przeciwną. Pili, tańczyli i świetnie się bawili. W klubach gejowskich model zawsze był oblegany i wychodził z plikiem kartek z zapisanymi na nich numerami telefonów. Czasami dla żartów chciał umieścić tam swój numer i zobaczyć jak Naoki by zareagował, ale nigdy się na to nie odważył. Nie odważył się również zaproponować mu wyjście na drinka tylko we dwóch.
- Chyba już zawsze pozostanę tchórzem w stosunku do niego.
Było mu coraz trudniej, bo facet wywoływał w nim burzę pełną uczuć, głodu z dnia na dzień coraz większą. On nigdy nie będzie jego, bo taki ktoś jak Torisei nie zwróci na niego uwagi. Kto by chciał narwanego chłopaka i zachowującego się czasami jak baba, nieśmiałego w stosunku do niego. Mógł z nim rozmawiać, ale gdyby przyszło co do czego to nerwy by go zjadły. Pozostały mu tylko marzenia. Dlatego ten pokój mógł chociaż na chwilę przedłużyć je. Chciał widzieć jak Naoki śpi. Patrzeć wtedy na jego twarz i torturować się, że jest kilka metrów od niego, na innym łóżku i bliżej nie będzie.
- Akira ruszaj się. Szef każe nam już jechać do hotelu - powiedziała starsza od niego fryzjerka - Nie zapomnij wziąć tej nowej pianki.
- Już wszystko spakowałem - wstał i wziął torbę pełną kosmetyków - Szefuńcio każe, sługa musi - przystanął i zamyślił się - może to brzmiało inaczej - wzruszył ramionami i poszedł za swoją koleżanką.
***
Komórka Shiraia dzwoniła już po raz kolejny, ale chłopak nie miał czasu jej odebrać. Pomagał przy przenoszeniu ubrań do auta.
- Tu jest tak zawsze? - zapytał szarowłosego, który wyszedł na dwór.
- Na szczęście nie. Dużo takich imprez organizujemy u siebie, wtem pokazy sławnych domów mody. Widziałeś resztę sal na parterze poza holem. Dlatego Raidon kupił to miejsce. W ogrodzie też można coś zorganizować. Niestety nie pomieści ono aż tylu gości co hotel i musimy się na dwa dni tam przenieść. A ty jak, przeszły ci już nerwy z tym zdjęciem?
- Chyba tak. Wszyscy już rozmawiają o nowym kochanku jakiejś piosenkarki.
- Widzisz i to tego samego dnia. Co innego jakby nakryli cię w łóżku z nim.
- Nawet o tym nie mów. Na szczęście to się nigdy nie zdarzy.
- Nigdy nie mów nigdy. Cholera.
- Co znowu?
- Zostawiłem rolki. A w czasie sesji tylko dzięki nim poruszam się w mgnieniu oka. Masz zanieś to do mojego grata i zaczekaj na mnie, zaraz wracam.
Zaniósł jego rzeczy do auta, ale nie wsiadł, było za gorąco, a w środku temperatura była jeszcze wyższa. Oparł się o auto i obserwował ludzi. Jego wzrok skupił się na Raidonie. Walsh z telefonem w ręku, chodził lekko podenerwowany i instruował o czymś pracowników. Poruszał się jak drapieżca i sam przed sobą po raz drugi musiał przyznać, że jego szef był przystojnym mężczyzną. Wąska koszulka i spodnie podkreślały jego smukłą i lekko umięśnioną sylwetkę. Zwrócił jego uwagę na siebie i przeniósł wzrok na inne osoby.
Raidon zbliżył się do niego.
- Taksowałeś mnie wzrokiem?
- Jestem estetą lubię patrzeć na piękne rzeczy - ojejku co on powiedział? - To znaczy, nie patrzyłem na ciebie, tylko na budynek.
- Piękny prawda?
- Słuchaj przepraszam za mój wybuch.
- Już nie jestem zły, ale nigdy nie mów, że coś było przeze mnie zaplanowane, aby cię, czy kogoś w coś wrobić. Będziesz wiedział jak coś takiego się stanie. I też lubię piękne rzeczy i nie tylko - przejechał wzrokiem po całej jego sylwetce. Odwrócił się i odszedł zostawiając Shiraia z lekkim rumieńcem.
- Przecież ja się nie rumienię, nigdy, przenigdy.
Wsiadł do samochodu i czekał na ciągle spóźniającego się przyjaciela.
***
Isei w gabinecie swego męża opadł na kanapę.
- Co ci jest? - zapytał Tadashi zerkając na niego zza komputera.
- Dostałem dziś w kość. Moja trenerka aerobicu mnie wykończyła.
- Masz piękne ciało, po co się tak katujesz?
- Po to, aby takie było.
- Moim skromnym zdaniem powinieneś przytyć - zapisał dokument i wyłączył program.
Szatyn podszedł do niego.
- Tak czuję się wyśmienicie - usiadł mu okrakiem na kolanach - Kochanie tę noc muszę spędzić w hotelu bez ciebie. Będę tęsknił. Raidon chce nas pilnować i wcześnie zagonić do łóżeczek. Jutro musimy wypaść bosko - Tadashi pocałował go w szyję - Będzie telewizja i zrobią relację z tego.
Mąż wsunął mu ręce pod koszulkę i gładził po plecach.
- A on?
- Jest w porządku. Nie chce mi się wierzyć, że jest synem człowieka, który zniszczył moją matkę.
- Zmieniasz zdanie co do?
- Nie. On powinien znać prawdę. Nie powiem mu tego od tak od razu. Chcę, żeby mnie poznał, inaczej mi nie uwierzy - lubił się tulić do męża i miziać.
- Żałuję, że mam konferencję, bo chętnie rzucił bym cię teraz na to biurko i kochał się z tobą do upadłego - ścisną jego pośladki.
- To może się spóźnisz - pocałował go w nos.
- Nie mogę, zaraz tu będą. Ale zanim cię wygonię dam ci coś - pochylił się i wysunął górą szufladę - wiedziałem, że idziesz więc wyjąłem ją z wazonu, żeby ci się od razu nie rzuciła w oczy - wyciągnął czerwoną różę i podał mężowi.
- Kolejna róża na kolejny dzień naszej miłości?
- Każdego dnia aż do końca naszych dni. Tylko mi się tu nie rozbecz - dodał szklące się oczy chłopaka.
- Ten gest wzrusza mnie każdego dnia - pocałował go mocno.
Interkom odezwał się głośnym brzęczkiem. Starszy mężczyzna wcinał przycisk z głośnikiem.
- Tak?
- Panie Sekozawa, dyrektorzy już na pana czekają w sali konferencyjnej.
- Już idę - rozłączył się - Kochanie musisz iść - dał mu małego klapsa w pośladek.
- A zapomniał bym - sięgnął do kieszeni - tu masz wejściówkę na jutro.
- A moja praca?
- Jesteś sam sobie szefem misiu. Zresztą do popołudnia się wyrobisz. Będę czekał - posłał mu jeszcze buziaka i wyszedł.
***
Shirai w hotelowej restauracji siedział przy stoliku i kontemplował wyższość herbaty nad kawą, którą zamówił dla Akiry. Nie wiedział co ludzie widzą w tym czarnym świństwie.
Irytujący dzwonek ponownie się odezwał, co przypomniało mu, że ktoś usilnie się do niego dobijał, a on tego nie sprawdził. Odebrał bez patrzenia na wyświetlacz kto dzwoni.
= Wreszcie odebrałeś. Od kilku godzin usiłuję się do ciebie dodzwonić.
- Witaj mamo. Przepraszam, ale miałem dużo pracy.
= Chyba domyślasz się po co dzwonię.
- Nie bardzo.
= Wdziałam twoje zdjęcie z jakimś facetem w jednym z tych pism plotkarskich.
Shirai przetarł twarz dłonią. Właśnie tego się bał.
= Jesteś tam?
- Jestem.
= Co to za mężczyzna? Wyjaśnisz mi to? Dlaczego piszą, że jesteś jego kochankiem? Tak wiem, że jesteś homoseksualistą, ale myślałam, że prowadzisz się lepiej. Sądziłam, że cię inaczej wychowałam, że jesteś w stanie stworzyć stały, pełen miłości związek, a nie pokazywać się z kimś kto traktuje cię jako zabawkę na jedną noc. Szargasz nazwisko ojca. Zawiedliśmy się na tobie - wyraźny smutek pojawił się w jej głosie.
- Mamo dlaczego ty wierzysz we wszystko co przeczytasz? Sama mówiłaś, że widziałaś zdjęcie w plotkarskim magazynie. I skąd masz ten brukowiec? Nie czytasz takich gazet.
= Sąsiadka ma córkę w twoim wieku, pamiętasz ją, ona czyta takie rzeczy i pokazała mi co piszą o moim synu. Inaczej nie wiedziałabym jak się prowadzisz. Ja wiem, że jesteś mężczyzną i... no wiesz... ale nie powinieneś tak z pierwszym lepszym - jej głos zadrżał. Shirai wiedział, że była bliska płaczu. Za bardzo wszystkim się przejmowała - Ja chcę aby ktoś cię szanował, a nie wykorzystywał.
- To nieprawda. On mnie nie wykorzystuje. On jest... moim narzeczonym - miał ochotę się w tej chwili zastrzelić.
- To dlaczego mi tego nie mówisz? - matka od razu poweselała - Ja głupia się tu zamartwiam. Chciałabym go poznać. Jak mówisz, że to twój narzeczony to ci wierzę. Ta gazeta powinna zostać oskarżona o szerzenie kłamstw. To co w ten weekend u nas? Poczekaj, nie możemy w ten weekend. Idziemy z ojcem na wesele, ale w kolejny czekamy na was. Chcę poznać swojego przyszłego zięcia.
- Tak mamo w następny weekend - powiedział cicho.
- To całuję cię synku. Do zobaczenia - rozłączyła się.
Shirai opadł głową na stolik nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia. W co on się wpakował. Nie może tam jechać. Raidon to jego szef, nie narzeczony. Nie chciał zawieść matki. Tylko ją okłamał, ech dobry z niego syn.
- Hej, wyglądasz jak śmierć - Akira przysiadł się i od razu zabrał za swoją kawę.
Brązowooki podniósł głowę.
- To mnie może spotkać już niedługo - ponownie opadł głową na stół.
- Jesteś chory? Coś ci jest? - zapytał zaniepokojony przyjaciel.
- Jestem głupi - popatrzył na niego - Raidon mnie zabije jak się dowie co zrobiłem.