Rozdział 19:Whisky z colą, gin z tonikiem
Widok zawstydzonego, może nawet trochę wystraszonego Janka napawał go poczuciem jakiejś dziwnej satysfakcji. Nie mógł przestać uśmiechać się szeroko i arogancko, czując się panem sytuacji. Nawet jeżeli tuż obok siedział Krzysztof, jego sponsor, przez co teoretycznie to on powinien czuć się teraz skonsternowany, w ogóle się tym nie przejmował. Zdawało się, że całkowicie zapomniał o Rudwińskim, popatrującym raz po raz to na Aleksa, to na Jasia z niezrozumieniem.
W końcu Jaś chrząknął, wyprostował się i odwrócił wzrok w bok, a, co Białecki doskonale widział, jego rumieniec aż rozlał się na szyję i tors. Musiał naprawdę bardzo się w tej sytuacji zestresować, tylko... dlaczego? No okej, praca marzeń to nie była, z drugiej strony wielki wstyd także nie. Roznosił drinki w samej muszce, ale tyłkiem nikomu przed oczami nie świecił. Skoro jednak czuł się nieswojo, Aleks nie miał zamiaru odpuszczać. Przynajmniej tak mógł jakoś odzyskać swoją (jego zdaniem) utraconą dumę.
– Normalna praca – odpowiedział Jaś, wreszcie zwracając na niego swoje szare spojrzenie, by następnie przenieść je na Krzysztofa, który przez cały ten czas milczał. – Jestem kelnerem. Więc? Co podać? – zapytał.
– Kelnerem na bogatym gejowskim bankiecie – upomniał go Aleks, nie mogąc się powstrzymać. Jaś już najwidoczniej odzyskał rezon, rumieniec powoli znikał z jego twarzy, a spojrzenie, jakim obdarował Białeckiego, nabrało pewności.
– Na bogatym gejowskim bankiecie, na którym pojawiłeś się również ty – odciął mu się, a Aleks jak na zawołanie zmarszczył brwi. Nie podobała mu się ta odpowiedź, ale musiał przyznać, że trafiła w samo sedno. – Ostatni raz pytam, co podać?
– Możesz się tak zwracać do klientów? – Aleksander nie miał jednak zamiaru odpuszczać. Krzysztof zerknął na niego zaalarmowany; doskonale znał ten ton, który nie wskazywał na nic dobrego.
– Aleks... – szepnął cicho, zaniepokojony. Nie chciał przecież żadnej kłótni. Jaś nic mu jednak na to nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko krzywo, stojąc przy ich stoliku i czekając na zamówienie. Rudwiński zauważywszy to, chrząknął, po czym powiedział: – Poprosimy dwie whisky z colą.
Jaś uśmiechnął się, zapisał coś w małym notesiku, po czym odszedł, bez żadnego słowa zostawiając ich samych. Krzysztof zerknął na Aleksa, który odprowadził Jasia wzrokiem do samego baru.
– Kim on był? – zapytał czterdziestolatek. Białecki nie odpowiedział mu jednak od razu, swój wzrok utkwił w Jasiu mówiącym coś do swojego niższego kolegi. Chłopak spojrzał w stronę ich stolika, po czym kiwnął głową. Od razu stało się jasne, że to on będzie ich od teraz obsługiwał, a szkoda. Aleks z chęcią by jeszcze trochę podokuczał Jaśkowi i... to akurat wolał ukryć, nawet przed samym sobą, ale gdyby tak Janek co chwilę podchodził do ich stolika w samej muszce, raczej nie miałby na co narzekać.
– Kolegą – odparł Aleksander po dłuższej chwili lakonicznym tonem, odrywając wreszcie wzrok od baru i przenosząc go na scenę, na której dość otyła madame Euliette wyginała się, prezentując jakiś pokraczny taniec. Aleks nigdy nie potrafił zrozumieć tego typu sztuki, zawsze go ona bawiła, tym razem był jednak wdzięczny Krzysztofowi, że go tu zaciągnął. W końcu inaczej nigdy by się nie dowiedział, gdzie ten zaradny, pracowity Jasiek sobie dorabia. Wreszcie też udało mu się odbudować swoją samoocenę po tym, co usłyszał od chłopaka, powinien więc chyba Krzychowi podziękować, ale oczywiście nic takiego nie przeszłoby mu przez gardło.
– Ładny chłopak – mruknął Rudwiński, a Aleks uniósł wysoko brwi. Nic jednak nie odpowiedział, bo już po chwili przed nim pojawił się zamówiony drink, oczywiście niedostarczony przez Jasia. Białecki z niechęcią spojrzał na niskiego, drobnego dzieciaka, który ich teraz obsługiwał. W żaden sposób tego nie skomentował, popił tylko alkoholu i z zadowoleniem stwierdził, że jest mocny. Teraz to już naprawdę czuł się jak pan i władca sytuacji – doprowadził do tego, że Jaś nie tylko się zawstydził, ale też wycofał. Mogło być lepiej?, pomyślał wrednie, rozsiadając się na krześle, jakby to był co najmniej wyłożony skórą i złotem tron, a nie małe, chyboczące się na boki krzesełko.
– Za chwilę przynieś drugą kolejkę – mruknął, gdy kelner już chciał odejść. Chłopak obejrzał się jeszcze na niego, zamruczał pełne grzeczności „oczywiście” i dopiero wtedy zostawił ich samych.
– Madame ma piękny głos – odezwał się po chwili Krzysztof, zmieniając temat ich rozmowy. Aleks w odpowiedzi wzruszył ramionami i jeszcze ukradkiem rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu Jasia. Nigdzie go już nie zobaczył, na razie musiał więc zadowolić się drinkiem i wyjącym na scenie grubym facetem.
– Mnie tam się nie podoba – burknął, na co Krzysztof westchnął ciężko. Zamilkli na kilka dłuższych chwil. Czterdziestolatek wydawał się całkowicie poświęcić swoją uwagę przedstawieniu drag queen, a Aleks zajął się piciem, od czasu do czasu odwracając wzrok na salę, w poszukiwaniu Jasia. Wreszcie dostrzegł go za barem, jak rozlewał trunki, najwidoczniej rezygnując już z aktywnej wersji swojej pracy, w której to krążył po sali i obsługiwał gości. Białecki zmarszczył brwi, mimowolnie zapatrując się na chłopaka. Nigdy by nie pomyślał, że Jaś mógłby tu pracować i to jeszcze w samej muszce! Prędzej obstawiałby kelnerowanie w jakichś ekskluzywnych restauracjach, a nawet bycie barmanem w zwykłych klubach, a nie, cholera, na elitarnych wieczorkach dla bogatych pedałów. Sam jednak nie wiedział już, co bardziej go dziwiło – ta forma pracy czy fakt, jak bardzo Jaś się zawstydził. Janek nie był typem osoby, która szybko się peszyła, raczej twardo stąpał po ziemi i ani na moment nie odpuszczał Aleksowi. Teraz, kiedy Białecki tak tu siedział i czuł się absolutnie wygrany, mógł przyznać chłopakowi, że był godnym przeciwnikiem w tych wszystkich ich sprzeczkach. Nieugiętym, pewnym siebie i odrobinę aroganckim. Jednak to, co dzisiaj zobaczył, całkowicie zgrzytało mu z Jankiem, którego znał na co dzień. Aż miał ochotę zobaczyć go w jeszcze bardziej zawstydzonej wersji, sprawdzić jakie są jego granice, poznać tę jego drugą stronę.
W pewnym momencie chłopak oderwał wzrok od szklanki, do której nalewał soku i przeniósł spojrzenie na wnętrze sali, podczas gdy Aleks bezwstydnie sobie go obserwował. I musiał przyznać, że całkiem pasowała mu ta muszka do nagiego torsu. Wcześniej nigdy by tak nie pomyślał, ale w ruchach Jasia była jakaś taka niewypowiedziana gracja, której normalnie nie dostrzegał. Chłopak nie był wychudzony, miał proporcjonalnie zbudowaną klatkę piersiową, ładne, malutkie sutki, szczupły brzuch, no i te ciemne, porastające go włoski. Teraz niestety Aleksander już ich nie widział, ale wciąż potrafił przywołać sobie w pamięci obraz jego podbrzusza. Momentalnie zrobiło mu się goręcej, a on nie zastanawiał się już nawet nad tym, o czym właśnie myślał. Nagle szare oczy Janka spoczęły prosto na nim. Ich spojrzenia skrzyżowały się na dłuższą chwilę, mimo że Białecki początkowo miał ochotę odwrócić wzrok i udać, że wcale nie patrzył w stronę chłopaka. Szybko jednak przypomniał sobie, kto tutaj miał być panem całej sytuacji. Uśmiechnął się więc kpiąco, nie odpuszczając. Dzięki temu, że bar nie znajdował się wcale w tak dużej odległości i dodatkowo był podświetlony, mógł obserwować zmieniającą się mimikę na twarzy Jasia. Osiemnastolatek najpierw zmarszczył brwi, jakby w wyrazie zastanowienia, by zaraz zacisnąć usta w wąską linijkę. Wyraźnie nie wiedział, co ma robić w tej sytuacji, tego akurat Aleks był pewny. Wreszcie go miał, cholera! Wreszcie, po tylu razach, kiedy to Jaś odgrywał pierwsze skrzypce! Po jego odrzuceniu i ostatniej niezbyt przyjemnej wymianie zdań, w końcu mógł uśmiechnąć się do niego kpiąco, zupełnie jakby chciał mu przekazać: „teraz już znam ten twój sekret”.
Kątem oka dostrzegł ruch. Chcąc czy nie, musiał przerwać kontakt wzrokowy z Jankiem, żeby spojrzeć na mężczyznę, który właśnie dosiadł się do ich stolika. Aż westchnął ciężko, mógł się go tu spodziewać, już od samego początku wydawał się przecież zainteresowany Krzysztofem. Rudwiński, swoją drogą, wcale nie wyglądał na zadowolonego. Aleks aż uśmiechnął się pod nosem, obserwując rozgrywającą się sytuację w milczeniu. Był ciekaw, jak teraz Krzychu spróbuje z tego wybrnąć. Krzychu albo Rudi, przypomniał sobie z rozbawieniem.
– I jak? Madame jest fenomenalna, prawda? – zapytał dawny znajomy Krzysztofa, znów nie poświęcając Aleksowi zbyt wielkiej uwagi. Popatrzył tylko na niego przez chwilę oceniającym wzrokiem, by zaraz zwrócić go na Rudwińskiego.
– Tak, bardzo dobry występ – powiedział, będąc tak spiętym, jak chyba jeszcze nigdy. Tylko dlaczego? O co w tym wszystkim chodziło? Ciekawość aż zżerała Białeckiego od środka, chociaż z drugiej strony nie była tak silna jak chęć, która nagle się pojawiła, by podejść do baru i tam osobiście zamówić sobie coś do picia. Dopił więc whisky z colą, a drugiego, nienaruszonego drinka, podsunął nieznajomemu mężczyźnie, próbującemu wciągnąć Krzysztofa w rozmowę.
– Ja idę się rozejrzeć. Wrócę później – powiedział i uśmiechnął się do Krzycha krzepiąco. Mężczyzna w odpowiedzi rzucił mu pełne przerażenia spojrzenie, jasno sugerując, że wolałby, gdyby Aleks nigdzie teraz nie chodził, tylko został z nim i pomógł mu spławić natręta. Aleksander nic takiego jednak nie miał w planach, Rudi sam sobie tego piwa nawarzył, to niech je teraz pije. Nie przejmując się niczym, odwrócił się i wymijając stoliki, przy których siedzieli mężczyźni, niektórzy w towarzystwie innych, niektórzy sami, ruszył w stronę baru. Przez ten cały czas czuł na sobie uważne spojrzenie osoby za ladą. Jaś patrzył prosto na niego, zupełnie jakby Aleks był jakimś dzikim zwierzęciem, po którym kompletnie nie wiadomo, czego się spodziewać.
– Whisky z colą – powiedział i sięgnął do swojego portfela, uśmiechając się w stronę Janka bezczelnie. Wcześniej zastanowił się, czy dodanie „na rachunek tamtego stolika”, nie będzie go w jakiś sposób kompromitować. Szybko doszedł do wniosku, że lepiej o tym nie wspominać i odżałować to piętnaście złotych, żeby nie wyszło na jaw, jak wielkim nieudacznikiem był, skoro nie miał nawet pieniędzy, żeby kupić sobie alkohol. Jaś nic nie powiedział, tylko sięgnął po szklankę. – Nie spodziewałem się, że akurat tutaj się spotkamy – kontynuował Aleks, na co Janek prychnął.
– Tak, raczej nie pasujesz mi do klimatu tego miejsca – odparł kąśliwie, ani na moment na niego nie patrząc, całkowicie skupiając się na przygotowywaniu drinka. Białecki aż miał ochotę się zaśmiać. Cholera, to było bardziej interesujące niż mógłby przypuszczać! – A kim jest ten facet z którym przyszedłeś, hm? – zapytał Jasiek, co zresztą wcale Aleksa nie zdziwiło. Przygotował się już na podobne pytania. Nie był głupi, potrafił się domyślić, że czterdziestoośmioletni facet przy jego boku zwracał uwagę.
– Znajomy – odpowiedział w momencie, w którym barman postawił przed nim szklankę z drinkiem. Na scenie na moment Madame Euliette zamilkła, przez co słychać było tylko odgłosy rozmów i stukot kieliszków obijających się o drewniane blaty. Niestety jednak, ta, zdaniem Aleksa, błoga chwila nie trwała długo. Już po kilku sekundach muzyka znów rozbrzmiała, a Euliette zaczęła śpiewać jakąś francuską, marynarską piosenkę.
– Znajomy? – powtórzył Jasiek z uniesionymi brwiami. – Dwadzieścia złotych – skasował go, na co Aleks musiał dołożyć wszelkich starań, by nie wyglądać na zbyt zszokowanego i dobitego tą horrendalną sumą. Dwadzieścia złotych?! Za durną colę z jakimś podrzędnym whisky? Przecież to już zakrawało na kradzież! Ostatecznie zagryzł jednak zęby, sięgnął do portfela, z którego wyciągnął banknot, by następnie niechętnie położyć go na ladzie. – Masz znajomych w takim wieku? – kontynuował Janek, podczas gdy za bar wszedł jakiś wysoki i dobrze zbudowany chłopak (Aleks nie odmówił sobie omiecenia go wzrokiem), położył przed nim kartkę z zapisanym zamówieniem, zabrał tacę z wcześniej przygotowanymi drinkami i odszedł.
– Mam znajomych w różnym wieku – powiedział wymijająco, udając, że wcale nie zauważa uważnego spojrzenia, którym obdarzył go Jasiek. W zamian obejrzał się za odchodzącym kelnerem, musząc przyznać, że był naprawdę niczego sobie. – Jak ma na imię? – zapytał, zmieniając temat. Janek w odpowiedzi prychnął i zaczął przygotowywać kolejne zamówienie.
– Nie pamiętam – warknął. – Idź i go zapytaj – powiedział dziwnie wrogim tonem. – Jak dostałeś się na tę imprezę? – kontynuował, nie odpuszczając Aleksowi, który wziął małego łyka swojego okropnie drogiego drinka. Skoro aż tyle na niego wydał, musi się trochę nim napawać.
– Ten mój znajomy mnie zaprosił – odparł, świetnie się bawiąc podczas tej rozmowy. Wyraźnie czuł się górą, to Janek nie wiedział co robić i jak się zachować. W końcu stał przed nim półnagi, pomyślał z rozbawieniem. – A ta muszka to jest twoja czy na koszt firmy? – zapytał, nie mogąc się powstrzymać. – Jakby ci później koszulę jeszcze dali, to masz jak ulał na matury – ciągnął, a Jasiek oderwał spojrzenie od drinka i zaśmiał się nagle, na co Aleksa aż ścisnęło w gardle. Już wcześniej zdążył zauważyć, że lubił, gdy Jaś się śmiał, mrużył wtedy tak zabawnie oczy, a w kącikach jego ust powstawały całkiem urocze dołeczki. Zabawne, że Białecki zwracał uwagę na każdy ten drobny szczegół, ale musiał przyznać, że twarz chłopaka, kiedy tak się uśmiechał, stawała się nagle o wiele ładniejsza. Ciężko było mu oderwać od niej wzrok, zrobił to tylko cudem, bo nie chciał znowu się ośmieszać.
– Muszę podpytać szefa, bo to dobry pomysł – odpowiedział i pokręcił głową. Już otwierał usta, żeby dodać coś jeszcze, gdy nagle przy barze pojawił się jakiś mężczyzna, na którego Aleks z początku w ogóle nie zwrócił uwagi.
– Jasiek, złotko, nalej mi ginu z tonikiem – odezwał się, a po plecach Białeckiego aż przeszedł dreszcz, gdy usłyszał dobrze sobie znaną barwę głosu. Spojrzał na Macieja ze zdezorientowaniem. Jasiek? Złotko? – Och, no proszę! – mężczyzna odwrócił się przodem do Aleksandra z szerokim uśmiechem. – Dawno cię już nie widziałem, Aleks. Nie piszesz, nie dzwonisz. Już myślałem, że się pod ziemię zapadłeś – rzucił wesoło z tym swoim perfekcyjnym, białym uśmiechem. Nie tak ciepłym jednak, jakim obdarzył go chwilę wcześniej Jasiek. Zbyt idealnym, zbyt sztucznym, no i bez dołeczków. Nagle Maciej wydał mu się o połowę mniej atrakcyjny niż jeszcze kilka tygodni temu. Miał wreszcie ich dwóch obok siebie, ale przy porównywaniu, biznesmen wypadał po prostu słabo. W Jaśku był jakiś powiew świeżości, taka zwykła, najzwyklejsza prostota, normalność. Maciej przy nim przypominał jakiegoś odległego idola z telewizji, wydawał się być zbyt idealny, by żyć.
– No, tak jakoś wyszło – odpowiedział i zerknął na Janka, który zaczął im się uważnie przyglądać. – Wy się znacie? – zapytał Aleks, przypominając sobie, że faktycznie, sprawdził kiedyś na Facebooku, że Maciej i Jaś mieli się w znajomych. Później kompletnie o tym zapomniał, miał inne rzeczy na głowie. Teraz jednak ciekawość na nowo odżyła. Bo skąd? Jak? Na samą myśl, że ich znajomość mogłaby mieć podobne podłoże jak jego i Macieja, momentalnie zrobiło mu się gorąco. Zacisnął pięści, zgrzytnął zębami, z całych sił starając się udawać opanowanego, a to zresztą wcale nie było łatwe.
– Och, no pewnie – odparł Maciej, na co Jaś zmarszczył brwi i nic nie powiedział, koncentrując się na swojej pracy. – Z Jasiem znam się już ze dwa lata, prawda? – zapytał, popatrując na chłopaka jakby w poszukiwaniu jego potwierdzenia. Niczego takiego jednak nie dostał. – Jako szczeniak biegał do klubów, czasem nie udawało mu się do nich wejść, bo wiadomo, brak dowodu, to jakoś zawsze go przemycałem – dodał i zaśmiał się.
– Raczej nie znamy się zbyt dobrze – odezwał się wreszcie Jasiek i postawił przed Maciejem drinka. – Dwadzieścia dwa – policzył mu, zwracając na niego jakieś takie szorstkie i nieustępliwe spojrzenie. – Spotykałeś się wtedy z Bartkiem. Jak się dobrze rozejrzysz, to może nawet gdzieś go tu zobaczysz – dodał, a na twarzy Macieja pojawił się wyraz czystego zdziwienia.
– Naprawdę? – zapytał, sięgając jednocześnie do swojego portfela. Aleks stał z boku, przysłuchując się wszystkiemu uważnie. Ta wymiana zdań nie była dla niego do końca jasna, a ciekawość aż skręcała go od środka. – No proszę, ile znajomych twarzy jednego wieczora – powiedział Maciej z lekkim rozbawieniem i wyłożył trzydzieści złotych przed Jaśkiem. – Reszty nie trzeba – oznajmił z jakąś taką wyższością, by wreszcie zwrócić swoją uwagę na Aleksa. – Może odejdziemy na bok i porozmawiamy? Mógłbym cię później odwieźć do mieszkania albo, jak chcesz, możesz wpaść do mnie – zaproponował już zupełnie innym tonem, jakby przyjaźniej i milej. Białecki, sam nie wiedząc dlaczego, nim odpowiedział, na moment zerknął w stronę Jasia. Chłopak nawet nie krył się z tym, że ich słuchał. Jego niezbyt zadowolona mina nie uszła uwadze Aleksa. Nie wydawał się być rozradowany z powodu spotkania tu Macieja; to, że za nim nie przepadał, stało się już dla Aleksa jasne. Pozostawało tylko pytanie: dlaczego?
– Zobaczę jeszcze. Idź coś zająć, dojdę do ciebie – odezwał się Białecki po dłuższej chwili, na co mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, wyraźnie rozbawiony całą tą sytuacją. Złapał za szklankę i odszedł, już nawet się na nich nie oglądając. Akurat w tym momencie muzyka przyspieszyła. Na scenę wyszło trzech chłopców w tiulowych spódnicach, próbujących tańczyć coś pokroju kankana, a Madame Euliette chyba wpadła w jakiś trans, bo już od kilku minut wyła niczym śpiewaczka operowa. Aleks z każdą chwilą tylko utwierdzał się w przekonaniu, że naprawdę nie lubi drag queen. Gdyby nie spotkanie z Jasiem, z pewnością już dawno by go tu nie było.
– Skąd znasz Macieja? – wypalił od razu Janek, nie dając Aleksowi nawet chwili, by mógł się zastanowić, o co zapytać chłopaka.
– Z podobnej imprezy jak ta – odparł i zmarszczył brwi, kiedy Jaś zacisnął zęby tak mocno, że aż mięśnie żwaczy uwidoczniły się na jego policzkach. – Nie przepadasz za nim – bardziej stwierdził niż zapytał.
– Nie da się za nim przepadać – odpowiedział wymijająco i przewrócił oczami. – Idź do niego, chyba macie dobry kontakt – prychnął takim tonem, jakiego Aleks jeszcze u niego nie słyszał. Z jednej strony Jasiek był zły, ale z drugiej jakiś taki... zazdrosny? – Uważaj tylko, żebyś od niego jakiegoś świństwa nie złapał – dodał z krzywym uśmiechem.
– Spałeś z nim? – wypalił od razu Aleks, nie mogąc się powstrzymać. Czuł, że (cholera!) musi wiedzieć.
Jaś aż zamarł. Otworzył oczy szeroko i się zapowietrzył, gdy nagle prychnął z niedowierzaniem:
– Co?! W życiu! – Zaczął szybko i nerwowo ustawiać szklanki na blacie. – Takiego dupka nigdy bym nie tknął – warknął i sięgnął po wódkę. Odkręcił ją szybko i sprawnie rozlał do wszystkich kieliszków.
– Nieźle – powiedział do siebie Aleks i aż się zaśmiał pod nosem. – Ile ja się rzeczy dzisiaj o tobie dowiedziałem. – Cmoknął. – To chyba już możemy się nazywać przyjaciółmi, co? – zapytał i żeby trochę złagodzić sprawę, uśmiechnął się do niego szeroko, w ogóle nie złośliwie. Jaś na moment zapatrzył się na niego, a cała jego złość ustąpiła rozbawieniu.
– Za jakie grzechy, Białecki? – zapytał i pokręcił głową, odstawiając butelkę alkoholu. Zamilkł na chwilę, odwrócił wzrok na bok i chrząknął, znów wracając do tej swojej speszonej postawy, którą dziś Aleksander zobaczył po raz pierwszy. Aż zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jego nagłej zmiany, gdy wreszcie Jaś znowu się odezwał: – Jak chcesz, to ja mogę cię odwieźć – mruknął, nie patrząc na niego. Karton soku, który właśnie otwierał, chyba wydał mu się o wiele bardziej interesujący. – Oczywiście o ile zostaniesz do końca – dodał, a Aleks poczuł się jak w ukrytej kamerze albo innym programie wkręcającym ludzi.
Nie wiedział, czy jeszcze jest sens próbować to wszystko zrozumieć. Czy w ogóle Janka da się zrozumieć. Z jednej strony go odpychał, a z drugiej na wieść, że Białecki mógłby spędzić dzisiejszą noc u Macieja, sam mu proponował podwózkę? To wszystko miało jeszcze jakikolwiek sens?
Mimo to na twarzy Białeckiego pojawił się głupi, niekontrolowany uśmiech. Popił swojego drinka, biorąc o wiele zbyt dużego łyka, którego zresztą ledwo co przełknął, by po chwili odsunąć się od baru na krok.
– Idę zobaczyć, co tam u Macieja – powiedział, mrugnął jeszcze do Jasia i odszedł jakimś takim wyjątkowo lekkim krokiem.