Siostrzany wkład 7
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 21:30:53
Niespełna dwadzieścia minut później Adrian już zatrzymywał swoją toyotkę pod blokiem w tak zwanej lepszej dzielnicy miasta. Kiedy wysiedliśmy wskazał mi paluszkiem rozświetlone okna na czwartym piętrze.
- To tam. Wygląda nieźle, prawda? - Posłał mi pocieszający uśmiech.
- Taaa... - Mruknąłem dość cicho. Jednak zrozumiał.
- Nie martw się! Będzie dobrze!!
Pchnął mnie lekko w stronę wejścia. Od wejścia pchnął mnie w stronę windy a stamtąd ponownie wypchnął mnie na korytarz. Tak wciągnął mnie w długi, mokry pocałunek. Kiedy zakończył go delikatnie gryząc moje wargi powiedział pewnie.
- Jesteś ze mną. Kocham Cię. Jesteś śliczny i będzie ok. Nie martw się na zapas! Wisi mi co powiedzą. I tak jesteś moim skarbem, nie ich, moim! - I mój przystojniak zapukał do tych cholernych drzwi. Moje biedne serduszko natomiast zapukało do mojego gardła. Nie minęło sześć godzin od obiadu, więc nadal mam czym wyhaftować im podłogę... Ludzie! Strzeżcie się!!!
Drzwi otworzył piegaty szatyn. Roześmiany z kieliszkiem szampana w ręku i w fiołkowej koszuli. Najpierw spojrzał na Adriana a potem zauważył mnie. Skulonego za jego ramieniem i zasłaniającego się jego granatową koszulą. Zrobił głupią i przede wszystkim zdziwioną minę.
- Eeee... Adrian? A nie miałeś przyjść ze swoim SKARBEM? Właźcie... - Zawracam, serio! I zaraz się poryczę!
- Wracaj mi tu... - Szepnął mi do ucha mój chłopak i pociągnął za rękę w stronę drzwi. - Tak Zbychu, miałem i przyszedłem. - Staliśmy w przedpokoju. To znaczy ja stałem, bo mój chłopak był nieco aktywniejszy... Właśnie zaciągnął ze mnie płaszczyk. - Na miłość boską... nie pogryzą cię tu! - Odwiesił go razem ze swoim na wieszak.
- Zbychu? Czy to Adrian? Przyprowadził jak obiecał, tą swoją Tajemniczą Miłość? - Dobiegł mnie kobiecy głos z pokoju.
- Eeee... przyprowadził... - Odpowiedział niezbyt pewnie szatyn. Widać było, że nie ma zielonego pojęcia jak zareagować. Zawstydzony przyjrzałem się swoim skarpetkom. Zdecydowanie były do pary... Po słowach piegacza do przedpokoju zaczęli się schodzić ludzie. Oprócz nas (Adiego i mnie) i Zbyszka do pomieszczenia wpadły trzy dziewczyny, mocno wyciągając szyje i jeszcze jeden chłopak. Miałem ochotę schować się za mojego towarzysza.
- Witam. Przepraszam za małe spóźnienie. Jak obiecałem, przyprowadziłem mojego Skarba. - Usłyszałem podenerwowany a jednak pogodny głos Adriego. - Przyjaciele, oto moje słońce Tico. - Przyciągnął mnie do siebie i z pewną satysfakcją zauważyłem w jego głosie niekłamaną dumę. Postanowiłem zachowywać się godnie i podniosłem dzielnie głowę. Przyjrzałem się każdemu z osobna. Dwie szatynki i jedna blondynka, oprócz szatyna zwanego Zbyszkiem napotkałem jeszcze na rudzielca. Wszystkich znałem z opowiadań. Nie umiałem rozróżnić tylko szatynek.
- Cześć. - Usłyszałem swój nieco drżący głos. - Miło mi poznać. Adrian opowiadał mi o was same miłe rzeczy. - Adrian pogłaskał mnie po karku.
- Tico, przedstawiam ci Zbyszka... - Wskazał na piegusa. - Mateusza... - Wskazał na rudzika. - Gośkę. - Blondyna. - Martę.. - To ta wyższa z szatynek, w zielonej bluzce. - ...i Anetę. - Druga szatynka, w beżowym podkoszulku. Każdy z towarzystwa po kolei podał mi dłoń na przywitanie.
A potem... A potem zaległa taka głupia cisza. Oni nie spodziewali się chłopaka. Tego byłem pewien, ja nie wiedziałem jak mam się zachować, a Adrian chyba czekał na jakiś ciepły gest z ich strony. Spodziewał się chyba po nich jakiejś żywszej reakcji... I wreszcie do mnie dotarło, że tak samo jak ja obawiałem i obawiam się reakcji moich znajomych i matki, jak się dowiedzą o mojej orientacji, tak dla Adriana była bardzo ważna reakcja jego przyjaciół i znajomych.
- Eeee... zapraszamy dalej! - Z ciszy wyłamała się Gośka. - Nam też miło cię poznać. Po prostu... szczerze mówiąc nie spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw! - Roześmiała się trochę skrępowana. Zresztą nie mniej niż ja.
- Nie ma sprawy. Wiem, że to ekhm... szokujące... - Powiedziałem i postarałem się przywołać na twarz uśmiech. Wiem, że wypadł raczej słabo ale na Adiego podziałał chyba jak balsam. W każdym razie wstąpił w niego jaki taki entuzjazm.
Aneta, szatynka o niebieskich oczach złapała mnie pod ramię i wciągnęła mnie do dużego pokoju i usadziła na kanapie. Obok usadowił się mój chłopak. Reszta towarzystwa rozsiadła się na drugiej kanapie i na fotelach. Mojej uwadze nie umknął fakt, że podobnie jak ja z Adim siedzieliśmy razem, trzymając się za ręce, tak Zbyszek z Martą robili to samo. No tak... Adi mówił, że od niedawna są parą.
- Posłuchaj... - Zwrócił na siebie moją uwagę Mateusz. W sumie nie wiem czy moją czy Adiego... Nie wiem do kogo to było! - Nie spodziewaliśmy się... ekhę przystojnego chłopaka. Już bardziej zastanawialiśmy się czy nie jesteś związany z jakąś okropnie brzydką dziewczyną ze sporą nadwagą.. - Pomacałem się z pewną obawą po brzuszku. Czy ja jestem tłusty? Towarzystwo się roześmiało. Czy to dobrze? - ...albo z taką seksbombą, że chciał ją mieć tylko dla siebie... - To już wybitnie było skierowane do mnie.
- Zaskoczeni z pewnością... - Prychnąłem rozbawiony. - I jak? Jest bardzo źle? Mocno zawiedzeni? - Zapytałem szczerze ciekawy i ze względu na Ardiego miałem nadzieję, że ich odpowiedź nie będzie bardzo zła...
- Zdziwieni, zdziwieni. Ale nie można powiedzieć, że negatywnie. - powiedziała Marta. Aż poczułem, jak Adrian się odpręża.
- Mówiłem, że mam cudnego Skarba! - Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.
- Przestań... tylko dla ciebie jestem skarbem bo biedak zakochany jesteś... - Ofuknąłem go zawstydzony. Towarzystwo się roześmiało.
W ciągu następnych kilku godzin okazało się, że ci ludzie nie są wcale tacy źli. Gadało się nieźle. Pewne kontrowersje wzbudził jednak mój wiek. Po rozmowie i moim wyglądzie spodziewali się, że co najmniej mam maturę za sobą. Nie wpłynęło to jednak w żaden sposób na nasze późniejsze tematy rozmów. Z pewną dozą ostrożności ale jednak sporo pytali o nasz związek. Od kiedy się znamy, jak długo to trwa, czy na poważnie, co w sobie lubimy i tak dalej... To już po trosze stawało się irytujące... Szczególnie kiedy Gośka okazała się yaoistką... na Boga... dogadałaby się z Remi! To byłoby straszne! Ona choć zna mnie od kilku godzin już zaczynała pytać jak długi jest mój interes i jaka pozycja jest nasza ulubiona... można by to niby zwalić na ilość alkoholu, którą ta kobieta w siebie wlewała... no ale... Adrian jako kierowca nie pił wcale a ja grzecznościowo ledwo maczałem dzióbek. Nie wyobrażam sobie przedstawienia jakie mógłbym urządzić, gdybym się upił... Do tej pory po pijaku spróbowałem seksu bez nawilżenia, wisiałem na lampie i wystąpiłem w klubie karaoke drąc się nieprzytomnie i robiąc striptiz przed jakąś starą babcią. Kiedy piję na osobności z Adim, to później on ma swój ulubiony dziki seks i małe przedstawienie. Jakoś bez procentów nigdy nie udało mi się luźne podejście do obydwu tych rzeczy. A próbowałem...
- Hej... a tak właściwie... to jak się poznaliście? Kiedy? - Spytała w pewnej chwili Aneta.
Spojrzałem na błogi uśmiech Adriana. Dałem mu się wypowiedzieć.
- W szkole. Jeszcze w liceum. Ja kończyłem, on zaczynał. Pomagałem mu w francuskim... jego klasa była do przodu a dla niego był to pierwszy kontakt z tym językiem...
- Chwila! To Tico... jesteś sporo młodszy! - Zdziwiła się Gośka. - to shota jest!
- Bez przesady... jestem tylko dwa lata młodszy... - Odrzekłem, szukając wzrokiem oparcia w Ardianie.
- Nadrabia inteligencją... Chwilami jest dużo poważniejszy i dojrzalszy niż ja. - Roześmiał się mój facet. A mnie zapiekły policzki.
- Przestań... - Udało mi się wyjęczeć.
- To ty jeszcze jesteś w liceum?! - Aneta zapiszczała zdziwiona.
-T-tak... w maturalnej klasie... - Udało mi się wystękać.
- Nie wyglądasz... - Pokręciła z niedowierzaniem głową. - Wyglądasz na studenta... Swoją drogą... na co chcesz zdawać?
- Jeszcze nie zdecydowałem się do końca... ale chciałbym studiować medycynę. Nad specjalizacją jeszcze nie myślałem. - No co? A wy już macie szczegółowe plany? Jeśli tak, to gratuluję! Ale ja nie...
Zbyszek gwizdnął przez zęby. - Rzeczywiście zdolna bestia. Albo odważna. Podobno strasznie ciężko się dostać.
- O taaak.. Straszcie mnie. - Zrobiłem zrezygnowaną minę. I tak pewno zwieję przed terminem...
- Długo już ze sobą jesteście? - Wróciła na interesujący ją temat Gośka. - Na poważnie?
- Od lutego, dwa lata temu. - Odpowiedział pewnie Adi. - Na poważnie. Z mojej strony na pewno.
- Z mojej strony też... - Policzki mnie piekły jak cholera. Mój przystojniak się mnie nie wyparł! Teraz byłem w stanie przenosić góry.
- Uprawiacie seks, czy jesteście grzecznie platoniczni? - Gośka była bardzo ciekawa i nawet nie speszona. Ja za to zakrztusiłem się popijanym właśnie szampanem. Adrii za to poklepał mnie po pleckach i tylko leciutko zarumieniony pokiwał twierdząco głową.
- Sypiamy ze sobą... aktywnie...
- A dobry jest w tym Adrian? - To pytanie było skierowane wybitnie do mnie. Ponownie zacząłem się dusić.
- Uchylam się od odpowiedzi! Stanowczo!! - Zakomunikowałem całemu towarzystwu i nagle zainteresowanemu mojemu facetowi. Dlaczego on się nawet nie zawstydził?!
- A Tico? Jaki jest? - Co?! Treaz ja? Mowy nie ma!
- Tobie też radzę nie odpowiadać... - Oświadczyłem grobowym głosem.
Adrian zamknął już pomału rozchylając się usta. Gdyby powiedział, spałby na kanapie!
- ...Aa...? - Widać było, że ta porąbaną baba ma jeszcze jakieś pytania! Ja się zaraz stąd wynoszę! Zanim spyta o długość mojego ptaszka...
- Yyyy? Pytaj! - Łaskawie przyzwolił mój luby.
- Jak... jak duża jest różnica pomiędzy waszymi wymiarami? - Boże!!!!!! Koszmar się spełnia! Jeśli on odpowie na to pytanie... to. to, TO DZIŚ BĘDZIE SPAŁ NA KANAPIE!!! I co z tego, że to jego dom...
Chyba jednak właściwie odczytał moją minę bo roześmiał się tylko nerwowo patrząc na mnie i powiedział.
- Proszę inny zestaw pytań!
- No to... Jaka pozycja jest waszą ulubioną? Macie tą samą, czy inne?
- BOŻE! Przestań! - Nie wytrzymałem i wydarłem się na całe gardziołko. - I wy też! - Ona pytała, a reszta miała wzrok godny stada wygłodniałych sępów! - Koniec tego tematu! Opowieści dziwnej treści pochodzące z sypialni nie są dobrym tematem na pierwsze spotkanie! - Nie... ja wcale nie histeryzuję! Wy nie widzieliście jak to wygląda w moim wydaniu! O. Adrian mnie przytula. Uspokajająco całuje w policzek.
- Już... chyba rzeczywiście to poszło w złą stronę... - chyba?! Ma chociaż minę winowajcy... rozbawioną ale winowajcy...I tak będzie spał pod osobną kołdrą!
A reszta towarzystwa, już bardziej rozluźniona patrzyła na nas z pobłażaniem. Jasne! Im nie zadano takich pytań! Poza tym ja widzę ich po raz pierwszy w życiu! Co z tego, że znam ich z opowiadań? To nie to samo.. Będę musiał przypilnować, żeby Adii nie odpowiadał na takie pytania kiedy spuszczę go z zasięgu wzroku... W każdym razie... chyba mnie zaakceptowali.
Żeby nie przesadzić i nie zwazelinować... Cała ta imprezka na początku była okrutnie wręcz drętwa... ale kto widział porywającą atmosferę na wstępie? No właśnie, nikt. Było, nie było obydwie strony musiały się też przyzwyczaić do zaistniałej sytuacji. Ja do nich a oni do mnie. Wiadomo... kiedy alkohol zaczął działać było już lepiej. Później nawet trochę potańczyłem. Chyba nawet było mi to potrzebne. Trochę ich polubiłem. Już wiem za co on ich tak lubi. To chyba najważniejsze.
Nie. To wszystko nieważne. Najważniejsze jest to, że Adrian miał uśmiech na twarzy, że cieszył się z tego, że nie było żadnej afery. Cieszył się, że dogaduję się z jego przyjaciółmi. Ja też cieszyłbym się gdyby moi przyjaciele przyjęli go tak po prostu. Bez zastrzeżeń. Ale czy to możliwe? Czy ja tego dożyję? Czy ja w ogóle dożyję niedzieli? W końcu ten uroczy sobotni obiadek zbliża się wielkimi krokami... na dobrą sprawę zostało mi tylko kilkanaście godzin przed tą sądną godziną. Chyba złe myśli odbiły się na mojej twarzy, bo Adri w pewnej chwili kiedy zostaliśmy na chwile sami zagaił mnie:
- Tico? - Zatroskany głos... Niedobrze!
- Tak?
- Stało się coś? Jesteś smutny. - Hehm... teraz jego głos jest smutny...! ja tak nie chcę!
- Nie, nic się nie stało. Wydaje ci się. - Starałem się żeby mój głos zabrzmiał właściwie.
- Niestety nie, Maleństwo. Widzę przecież. Ktoś stąd sprawił ci przykrość? - Spytał spokojnie ale ja wiedziałem, że całym sobą modli się żeby było inaczej.
- Nie! Masz rację... - Chyba nie ma co udawać. - Jestem troszeczkę smutny... ale nikt tu mi nic nie zrobił.
- Więc o co chodzi? - Odetchnął z ulgą. Widocznie. Nie do końca ale jednak.
- Martwię się jutrzejszym "obiadkiem"... - Powiedziałem z uśmiechem. Bo to był uśmiech, prawda?
- Hej! Gołąbeczki? Co robicie sami w kącie?! - Mateusz macha w naszą stronę. Śmieje się. Staram się odpowiedzieć tym samym.
- Gruchamy! A czym zajmują się porządne gołąbki w kącie? - Odpowiedziałem mu wesoło. A do Adiego ciszej. - Nie przejmuj się! Nie psujmy imprezy! Mi zaraz przejdzie! - On też się uśmiechnął ale nie jestem pewien czy był to wesoły uśmiech.
W każdym razie dołączyliśmy do reszty.