Od dwóch godzin jestem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Od dwóch godzin całowaliśmy się jak szaleni, najpierw w łóżku, później na schodach, w kuchni robiąc kanapki i herbatę. Teraz siedzieliśmy w kuchni przy stole i jedliśmy kolację.
– Wyjaśnij mi co się działo z tobą w sobotę.
Podrapałem się po głowie.
– Pamiętasz tą rudą z klubu. Tą od której nie mogłeś rąk oderwać?
– Tak. To była Jolka.
– Nie rozumiesz jeszcze co czułem widząc was? – Artur spojrzał na mnie – Kiedy wyszliście poczułem, że cały świat mi się zawalił. Myślałem, że idziecie się kochać. Poczułem się zdradzony, że ty i ta szmata…
– Nie mów tak o niej! Jolka nie jest szmatą. Po pierwsze to jest moja dobra znajoma. Po drugie, przyznam, że była moją pierwszą dziewczyną z którą… – poczułem lekkie ukłucie w sercu. On już z kimś się kochał co z tego, że to była dziewczyna – a teraz od czasu do czasu robi mi przysługę.
Zamarłem, jaką znów przysługę?
-Czy wy no, ten tego?
Widząc moją minę uśmiechną się i nachylając się pocałował lekko w usta. Poczułem motyle w brzuchu.
– Nie już tego nie robimy od dawna – powiedział – odkąd, kiedy odkryłem kim jestem. Teraz pokazuje się ze mną i odstawiamy scenki, których byłeś świadkiem w klubie. Robimy to po to, aby nikt się nie dowiedział o mojej orientacji.
– To znaczy, że nic was nie łączy?
– Kochanie jesteś zazdrosny – spojrzał mi w oczy o tak kocham je, kocham – Jolki i mnie nic nie łączy.
– Jak ona zareagowała, kiedy się dowiedziała o tym, że jesteś gejem?
– Poczuła ulgę.
– Jak to?
– Normalnie świetnie się nam rozmawiało, ale kiedy przychodziło do łóżka to nie było najlepiej. Nieźle się musiała namęczyć, żeby mnie rozbudzić. Więc myślała, że jest brzydka itd. że mnie nie podnieca, a tu chodziło oto, że jest dziewczyną. Wtedy sam nie wiedziałem o co chodzi, ale kiedy poznałem prawdę to nam obojgu spadł kamień z serca.
Miałem zadać kolejne pytanie, kiedy zadzwonił telefon. Wstałem z krzesła i poszedłem go odebrać.
– Halo… tak mamo wszystko jest dobrze. Czuję się wręcz wspaniale – rozmawiając z matką cały czas gapiłem się na mojego chłopaka, a on na mnie, puściłem mu oczko, uśmiechnął się i wrócił do picia herbaty – tak jadłem kolację… Dobrze. Pa.
Odłożyłem słuchawkę. Podszedłem do niego.
– Kochałeś się już z facetem?
Po jego reakcji widziałem, że nie spodziewał się takiego pytania po mnie. Kubek z herbatą, który odstawiał wypadł mu z rąk rozlewając gorącą ciecz na stół, a tym co miał w ustach zakrztusił się i zaczął kaszleć szybko zrywając się ze swojego miejsca.
– Artur w porządku? – pokiwał głową, że tak. Szybko pobiegłem po ścierkę i kiedy wróciłem ze zdenerwowaniem zacząłem wycierać rozlany napój. Po co ja wyskoczyłem z tym pytaniem. Co mnie podkusiło, cholera, czy ja czasem nie mogę zamknąć swoich ust? Jednak chcę wiedzieć. Ja z nikim nie byłem, wiem, że on z dziewczyną był, a czy z chłopakiem też? Kiedy skończyłem wycierać stół i odniosłem ścierkę, zapytałem zdumionego faceta po raz drugi.
– No to jak spałeś już z jakimś kolesiem? -nie patrzyłem na niego.
– Czemu o to tak nagle zapytałeś?
– Bo jak się ukrywasz to…
– Tak byłem już z mężczyzną i nie był jedyny. Ale tylko tego pierwszego pamiętam, bo to on uświadomił mi prawdę o moich skłonnościach, że tak powiem. Był starszy o pięć lat.
– Acha.
– Rozczarowany? – zbliżył się do mnie.
– Tak i nie. Szkoda, że nie będę twoim pierwszym, ale jak my będziemy się kochać to będziesz wiedział co robić, bo ja nie mam o tym pojęcia – policzki mi płonęły ze wstydu. Co ja wygaduję. Przymknij się Piotr, tak z ciebie na pewno jest nieśmiały chłopak – wiesz ja nigdy z nikim tego nie robiłem, no i … i …i
– A oto chodzi – widząc, że cały się trzęsę z nerwów objął mnie. Wtuliłem głowę w jego ramię i ze wstydem zapytałem – Chcesz się ze mną kochać? – poczułem jak jego mięśnie tężeją.
– Nie – odsunąłem się od niego gwałtownie z przerażeniem wypisanym w oczach i smutkiem w głosie.
– Dlaczego nie chcesz, czy jestem aż taki brzydki? Co ze mną jest nie tak?
– Tak to znaczy nie. No kurcze Piotr przez twoje pytanie wszystko mi się poplątało. Jesteś śliczny, z tobą wszytko w porządku i bardzo – ujął moją twarz w dłonie i popatrzył głęboko w oczy – chcę się z tobą kochać. Nie tak jednak, nie teraz, nie w taki sposób. To będzie Twój pierwszy raz i nie może on odbyć się ot tak – pstryknął palcami – będziemy się kochać jak przyjdzie odpowiedni moment. Jak ty tego naprawdę zechcesz. A ja postaram się aby to były najpiękniejsze chwile w twoim życiu.
Pocałował mnie najdelikatniej jak potrafił. Nie wpychał mi języka do ust, nie wpijał zachłannie tylko najzwyczajniej w świecie je pieścił swoimi. Kiedy przestał zapytał takim głosem, że przez moje plecy przebiegły ciarki – A ty chcesz sie ze mną kochać?
– Nie wiem, pewnie tak. Ja wiem, że w tym wieku powinienem wiedzieć pewne rzeczy, ale ja nie znam tego uczucia, które… – dlaczego ja ciągle muszę urywać zdania?
– Sam widzisz, że to jeszcze nie czas. Będziesz wiedział, kiedy tego zapragniesz, a ja będę przy tobie. Tylko nie czekaj zbyt długo.
– Czemu?
– Gdyby to ode mnie zależało już bym cię rozbierał na tym stole aniołku – musnął moje usta. Chciał się odsunąć, ale ja wczesałem swoje palce w jego włosy i pogłębiłem pocałunek. Chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Przerwaliśmy pocałunek dość niechętnie, zaczerpując powietrza, którego zaczęło mi brakować. Mówią, że można oddychać przez nos, ale nie przy nim. Nie przy tym zmysłowym facecie, który jest tak blisko. Przy nim traci się całkowicie oddech, zmysły i rozum.
– Muszę już iść aniołku. Zobaczymy się jutro.
– Czemu. Chcę byś jeszcze został.
– Nie chcę wychodzić, chciałbym tu być z tobą, ale mam dużo nauki. Ty pewnie też.
– Niestety. Poczekaj przyniosę ci kurtkę.
– Niech zostanie. Mam drugą, a poza tym już nie pada i jest ciepło.
Z niechęcią odprowadziłem go do drzwi. Po czym za nim je otworzyłem on pocałował mnie tak namiętnie, że cały świat się przestał liczyć i rozpłynąłem się całkowicie. Wyszedł, a ja zamknąłem drzwi i oparłem się o nie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Właśnie zakochałem się po raz drugi w tym samym facecie. Dla pewności jednak uszczypnąłem się w rękę, o tak to nie sen.
No nareszcie skończyła się noc. Wstałem rześki jak nigdy. Przepełniała mnie radość, która udzielała się mojej rodzinie.
– Cześć – przywitałem mamę całując ją w policzek, tatę poklepałem po ramieniu i nawet dałem całusa siostrze – nie będę jadł. Jestem zbyt szczęśliwy, aby coś przełknąć. Pędzę do warsztatu po auto i jadę na zajęcia.
– Masz pieniądze, aby zapłacić za naprawę?
– Tak tato.
– Piotr czegoś ty się naćpał? – głupie pytanie Ewy.
– Przecież wiesz, że gardzę wszelkim takim świństwem. Po prostu mamy piękny dzień- nie mogłem powiedzieć, że owszem naćpałem się, ale miłością do pewnego bruneta – Trzymajcie się ja pędzę. Pa rodzinko. Kocham was.
Byli w szoku, nigdy tak się nie zachowywałem. W ich oczach i minach widziałem ciekawość, ale nic im nie będę wyjaśniał. Tak, byłem szczęśliwy.
W przedpokoju ubrałem buty i wybiegłem z domu w stronę warsztatu, który był o ulicę dalej. Po godzinie wjechałem na uczelniany parking. Nie mogłem się doczekać, kiedy go zobaczę. Wypadłem z auta jak torpeda, omal nie zapomniałem go zamknąć, i pobiegłem na miejsce gdzie parkuje Artur. Nie było jego auta, znaczy, że będę musiał zaczekać na swojego księcia. Spojrzałem na zegarek, no tak byłem za wcześnie o trzy godziny, a na dodatek był wtorek i Artur zaczynał zajęcia za dwie godziny. Cholercia jak ja to wytrzymam? Tak bardzo chciałem go objąć. Postanowiłem pójść na swój parapet i się pouczyć. Wczoraj nie mogłem się na niczym skupić. Wciąż myślałem o nim o jego pocałunkach. Ach kochałem tego faceta.
Kiedy minęła dziesiąta udałem się pod salę w której miał mieć dziś pierwsze zajęcia i czekałem na niego. Po pięciu minutach zobaczyłem go. Pobiegłem do niego, tak bardzo chciałem rzucić mu się na szyję. Co mi tam niech wszyscy patrzą i widzą nasze szczęście. Niech zazdroszczą, bo ten facet na którego prawie wszyscy mieli ochotę był mój. Widział, że zbliżam się do niego, przystanął patrząc na mnie. Wyciągnąłem ręce, aby go objąć, ale on nagle chwycił je mocno za nadgarstki, a jego wzrok sprowadził mnie na ziemię. Co się dzieje? Wczoraj tak na mnie nie patrzył, nigdy tak nie patrzył. Opuściłem ręce, nie bez jego pomocy, i zastygłem w bezruchu.
– Co robisz? Puść mnie to boli, ja chciałem tylko…
– Nie tutaj – wyszeptał i puścił moje nadgarstki, które zaraz potarłem. Kurcze jego uścisk bolał, ale bardziej bolał mnie jego wzrok. Rozejrzał się wokół i upewniwszy się, że nikt niczego nie zauważył wypowiedział jedno słowo – chodź.
Poszedłem za nim do jedynego pustego w tym czasie pomieszczenia, sali chemicznej.
– Nikt nie może się o nas dowiedzieć – oznajmił, kiedy zamknął za nami drzwi – a ty chciałeś odstawić taki numer.
– Ale mnie to nie obchodzi. Chcę pokazać co do ciebie czuję.
– Jakoś do tej pory to ukrywałeś. Więc czemu naszła cię ochota, aby wyznać wszystkim kim jesteś?
– Ukrywałem to, abyś to ty się nie dowiedział. Wcześniej nikogo nie obchodziła moja orientacja to po co miałem mówić, nikt nie pytał, ale ukrywałem się tylko przed tobą, nie nimi. Oni nie są ważni teraz, kiedy ty wiesz.
– Są ważni i to co myślą. Nie chcę, aby wiedzieli, że ja… – przerwał.
– Jesteś gejem? To słowo nie może ci przejść przez usta. Sypiasz z facetami, ale nie akceptujesz siebie?
– To ci ludzie nie akceptują nas. W Polsce nie ma wielkiej tolerancji wobec gejów. Nie rozumieją, że jesteśmy takimi samymi ludźmi i nie rzucamy się na pierwszego lepszego facia którego zobaczymy. Nie chcę być na marginesie, wyszydzany…
– Tak bardzo boisz się odrzucenia przez innych, że odrzucasz mnie? – w moich oczach pojawiły się łzy.
– Nie odrzucam cię, przecież wiesz.
– A co robisz sprawiasz, że nie mogę cię dotknąć.
– Możesz, ale nie tutaj.
– Tak, mam się ukrywać. Wstydzić tego co czuję, ciebie, siebie. Nie mam prawa do miłości i jej okazywania? – rozbeczałem się – Powiedziałeś, że ukrywanie się to błąd… Sądziłem, że dziś razem…
– Ja myślałem, że dam radę uda mi się ujawnić przed ludźmi, ale nie mogę.
– Jesteś tchórzem! – krzyknąłem
– Mów ciszej.
– Jak mam być z kimś kto ukrywa przed światem miłość do mnie? Dla kogo reputacja jest ważniejsza ode mnie? No jak?
– Piotr – chciał podejść do mnie, ale się cofnąłem.
– Przecież nie chcesz publicznie mnie dotykać. Więc nie rób tego, taka twoja wola to proszę. Nie dotykaj mnie. Wyjdź chcę zostać sam.
– Ale…
– Wyjdź! – moim ciałem wstrząsał spazm płaczu – błagam cię wyjdź – nie patrzyłem na niego. Nie wiedziałem co czuł. Chciałem tylko, aby zostawił mnie samego. Kiedy usłyszałem oddalające się kroki i zamykanie drzwi poczułem jeszcze większy ból. Upadłem na kolana. Jak on mógł? Jak nie chcesz mnie dotykać publicznie, nie będziesz mnie w ogóle dotykał. Nie pozwolę ci się nawet objąć. Cholerny tchórz…
Uspokoiłem się po dobrych kilku minutach. Kiedy wyszedłem na korytarz, był pusty. Właśnie trwały wykłady. Szybko skierowałem się w stronę toalet. Spojrzałem na siebie w lustrze, opierając ręce na umywalce. Rano byłem taki szczęśliwy, myślałem, że już nigdy nie będę musiał oglądać tej opuchniętej twarzy i czerwonych od płaczu oczu, ale kochając Artura byłem chyba na to skazany.
Poszedłem na zajęcia, chyba tylko po to, aby nie wracać do domu. Nie chciałem tłumaczyć się swojej rodzinie ze swojego stanu. Przecież rano byłem taki wesoły, a teraz opanował mnie smutek. Nie umiałem się skupić. To o czym mówiła dziekan Koszucka nie wchodziło mi do głowy. Myślałem tylko o Arturze. Nagle poderwałem się z miejsca i wybiegłem z sali. Biegłem korytarzem, który zakończony był pamiętnymi schodami. Pokonywałem je po dwa na raz i w chwilę później stałem w miejscu gdzie parkuje Artur, auta nie było. Tak bardzo chciałem go zobaczyć. To uczucie było silniejsze ode mnie. Wsiadłem do swojego samochodu i przejechałem dwie ulice do budynku akademickiego w którym mieszkał mój chłopak. Pchany z magnetyczną siłą nawet nie wiedziałem, kiedy znalazłem się przed drzwiami pokoju Artura. Chciałem zapukać, ale pod naporem dłoni drzwi się uchyliły. Wszedłem do środka. Był tam. Siedział na kanapie z twarzą ukrytą w dłoniach.
– Artur – podniósł głowę i spojrzał na mnie. Miał tak smutne oczy, że miałem ochotę podbiec do niego i go nieustannie tulić. Nie zrobiłem tego jednak, bałem się, że mnie odepchnie. Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie. Serce mi szalenie biło. Wyciągnął rękę.
– Chodź do mnie – dopiero wtedy podszedłem do niego i usiadłem okrakiem na jego kolanach. Wtulił się we mnie.
– Przepraszam cię aniołku.
– Ja też przepraszam. Powinienem ciebie zrozumieć. Pomyśleć o tobie, nie tylko o sobie i o tym czego ja chcę.
Artur podniósł głowę i wpiłem mu się gwałtownie w usta. Pal licho moje postanowienie. Oddał mi pocałunek z wielkim żarem. Tak on mnie jeszcze nie całował. Jego ręce przesuwały się w górę i w dół moich pleców delikatnymi ruchami. Jęknąłem, kiedy przygryzł moją dolną wargę, a jego niecierpliwa dłoń powędrowała pod moją koszulę. Wsunąłem swoje pace w jego włosy przyciągając go do głębszego pocałunku. Moje zmysły szalały. Jego dotyk był łagodny, a zarazem stanowczy. Dłonie doskonale wiedziały co robią rozpinając mi koszulę, a język pieścił teraz moją szyję. Podniósł się i położył mnie na kanapie. Poczułem jego słodki ciężar na sobie. Moje ręce przylgnęły do jego pleców, masując je okrężnymi ruchami. Czułem od niego bijące gorąco. To co robił, jak mnie dotykał, pieścił sprawiało, że wszystko co było i będzie przestało się liczyć. Byłem teraz, tutaj z nim i czułem każdą cząstką swojego ciała rozpalające się iskry namiętności. Powoli zatracałem się w tym co robił.
– Działasz na mnie jak narkotyk. Z każdym pocałunkiem jest mi mało ciebie i chcę więcej – jego głos był chrapliwy, zmysłowy – chcę cię dotykać, czuć twój smak, zapach.
Przygryzł płatek mojego ucha, a ja ponownie jęknąłem. Przejechał językiem wzdłuż mojej szyi kierując się w dół. Całe moje ciało płonęło. Pożądanie wzrosło, kiedy Artur sugestywnie zaczął ocierać się swoimi biodrami o moje. Czułem każdy, zwiększony z niezwykłą siłą, dotyk, pocałunek. Zaczął błądzić po moim torsie wilgotnymi ustami. Odnalazł prawy sutek i przygryzł go lekko po czym polizał krążąc wokół niego językiem.
– Ach… Arrr…och – jęczałem było tak dobrze.
Znów powrócił do moich ust, a ja oddawałem mu pocałunek z wielką rozkoszą. Od tego wszystkiego wirowało mi w głowie. Przestałem myśleć, poddawałem mu się całkowicie. Nagle poczułem jak jego ręka wędruje po brzuchu na pasek moich spodni zaczynając go dopinać. W jednej chwili oprzytomniałem.
– Nie -spojrzał na mnie zaskoczony.
– Nie?
– Wiesz jak bardzo chciałbym, ale nie chcę być przygodą na jedną noc – mimo, że był dzień – czy lekiem na chwilę smutku lub słabości. Przepraszam.
Oddychał ciężko. Oparł głowę na moim torsie. Jego oddech palił moją skórę. Wiedziałem, że był cholernie podniecony, ja zresztą też. Miałem wielką ochotę mu się oddać. Ostatkiem sił powstrzymałem się jednak. Rozsądek przeważył nad namiętnością i pożądaniem.
– Kocham cię – powiedział – i dlatego cię stąd wypuszczę. W innym przypadku nie pozwolił bym ci tak łatwo odejść nie zaspokajając naszych ciał.
– Właśnie ja nie chcę zaspokoić tylko nasze ciała. Chcę też zaspokoić duszę, a na to muszę mieć jednak czas kochanie.
Podniósł się powoli i wstał z kanapy. Próbował się uspokoić. Również podniosłem się i wstałem. Zapiąłem koszulę. Stałem do niego tyłem. Wstydziłem się spojrzeć mu w oczy i tego jak chwile temu jęczałem pod jego dotykiem. Czułem, że na mnie patrzy.
– Jesteś na mnie zły?
Zbliżył się do mnie. Jego ręce znalazły się na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie, wtulając się w moje plecy.
– Nie, nie jestem zły. Sam powiedziałem, że tak ważny krok będzie zależał od ciebie, chociaż liczyłem na trochę spontaniczności i tego, że pożądanie zwycięży.
– Kiedyś na pewno tak będzie – odwróciłem się do niego. Nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Oddech Artura omiatał moje usta, kiedy nachylił się ku nim. Patrzył na moje nabrzmiałe od pocałunków usta. Przejechał po nich delikatnie językiem. Otworzyłem usta czekając na jego język.
– Kocham cię – jedno muśnięcie, a chciałem więcej, drugie muśnięcie.
– Kurcze Artur pocałuj mnie w końcu.
Spełnił moją prośbę. Uwielbiałem dotyk jego ust na moich spragnionych wargach. Jego wijący się język przejechał po moim podniebieniu i wysunął się. Usta oderwały od siebie.
– Kocham cię.
– Ja ciebie też kocham, ale tak bardzo chciałbym być z kimś dla kogo liczę się ja nie inni i to co oni myślą – po co ja to mówię. Nie chcę, powtórzyć sytuacji z uczelni.
Pogłaskał mnie palcami po policzku i uśmiechnął się.
– Chciałbym nie być tchórzem. I pamiętaj, że jesteś dla mnie bardzo ważny od bardzo dawna.
– Nie wystarczy ci, że ja cię kocham i gotowy jestem stawić czoła wszystkim, którzy nas nie akceptują?
Objął mnie mocniej.
– Trudno mi tak nagle odsłonić się. Daj mi czas. Czy zgodzisz się na sekretny romans? – jego oczy spotkały moje.
– Romans?
– No wiesz na coś więcej…
– To może być ekscytujące – pocałowałem go namiętnie w szyję. Uśmiechnąłem się i wyszedłem. Wiem, że tym gestem podnieciłem go jeszcze bardziej. Na razie musi poradzić sobie sam. Och wiem, że okrutny jestem, dla siebie również, ale nie będę taki łatwy.
Od dwóch tygodni trwa nasz sekretny romans i od dwóch tygodni moje słońce nie umie utrzymać swoich rąk przy sobie. Oczywiście tylko wtedy jak jesteśmy sami. Opieram się jak mogę, ale coraz trudniej mi z tym. Nie starczają mi już pocałunki i dotyk jego dłoni, chce więcej. Jego dotyk sprawia, że od razu się podniecam, co więcej myśli o nim sprawiają, że w moich spodniach rośnie problem. Moja ręka i zimny prysznic już mi nie starczają. Chce go poczuć bardzo blisko siebie. Artur też tego chce, wiem o tym, bo na każdym kroku mi to okazuje. Mówi mi jak bardzo żałuje, że powiedział mi, że pierwszy raz będzie zależał ode mnie, bo bardzo chce się ze mną kochać. Za każdym razem jak jesteśmy razem próbuje różnych sztuczek mając nadzieję, że mu ulegnę.
Powiecie pewnie dlaczego się na to nie godzę, jeżeli tak bardzo tego chcę. Nie to, że nie jestem pewny uczuć Artura tylko bardzo się boję tego co będzie po zbliżeniu. Tego, że jednak nie da rady pokonać bariery którą stworzył i odejdzie, a ja zostanę sam z uczuciem, że zostałem wykorzystany. Bardzo też wstydziłem się swoich reakcji, nagości i bólu. Do tej pory pozwoliłem mu tylko na małe macanki. Wiele razy próbował dotknąć mojego krocza, ale mój wzrok sprawiał, że zmieniał zdanie. Jednak mimo zakazu i tak czasem niby przypadkiem je musnął dłonią. Jestem świrem. Chce się z nim kochać, a zachowuję sie jak dziewica. No, a jak mam się zachowywać jestem prawiczkiem kurde. Mam wiele obaw, związanych z tym pierwszym razem, a nie mam z kim o tym porozmawiać. Jednak moim głównym problemem, jest strach Artura przed ujawnieniem się. Na każdym kroku boi się, że ktoś nas zobaczy. Stworzył wokół siebie wspomnianą barierę. Kiedy jesteśmy sami mur znika, ale publicznie pojawia się na nowo i odgradza mnie od niego. Jesteśmy tylko kolegami których łączy uczelnia. Na imprezach siedzi z dala ode mnie. Nie na wprost, abym się na niego nie gapił. Bardzo mi wtedy ciężko, ale muszę to przetrwać. Mam nadzieje, że kiedyś to się skończy. Obiecałem dać mu czas to tak zrobię. Jedyną osobą, która wie o nas jest Monika, która jest dla mnie oparciem. Jak się o nas dowiedziała była bardzo szczęśliwa – Wiedziałam, że tak będzie – krzyczała z radości.
Mój związek nie jest łatwy. Do niedawna był niemożliwy, był tylko marzeniem. Teraz ono się spełniło, ale bardzo chciałbym ogłosić to całemu światu. Przestać się ukrywać jak bym robił coś złego, a ja tylko kocham. Miłość nie jest złem.
Teraz byłem na uczelni i rozmyślając o tym wszystkim co się ostatnio działo, siedziałem na parapecie gapiąc się na mojego ukochanego faceta, który rozmawiał parę metrów ode mnie z profesorem Zabłockim. Wiedział, że tu siedzę jednak ani na moment na mnie nie spojrzał. Cholerny przystojniak zawrócił mi kompletnie w głowie.
– Cześć – usłyszałem głos Moniki która usiadła obok mnie. Popatrzyłem na nią.
– Cześć.
– Słuchaj mam godzinne okienko, ty również może pójdziemy coś zjeść, bo później będę miała kołowrotek i nie wyrwę się, a nie zamierzam umierać z głodu.
– Nie jestem za bardzo głodny, ale chętnie się stąd na trochę wyrwę – mój wzrok skierował się w stronę Artura. Profesora już nie było. Artur udawał, że zaciekawiła go jakaś książka. Nadal nie podszedł do mnie.
– Ach myślisz o nim. Zawołam go może pójdzie z nami. Artur! – spojrzał w naszą stronę i uśmiechnął się. Drań teraz podszedł. Ach jak on się bał być ze mną sam na sam w takich miejscach. W miejscach gdzie znajdowało się mało ludzi lub korytarz był pusty. Tu gdzie byliśmy, tylko od czasu do czasu ktoś przeszedł kierując się do biblioteki. Bał się, że w chwili kiedy korytarz będzie pusty nie wytrzymam i go pocałuję. Kiedy byli inni czuł się swobodniej. Nie wiedział, że przy innych też bym to zrobił. Na przykład teraz, kiedy stał blisko mnie, miałem ochotę wpić mu się w te jego zmysłowe usteczka. Wiem, że by się wściekł, więc postanowiłem, że zrobię to jak będziemy sami w jego pokoju. Oczywiście przyjdę do niego po korepetycje z biologii. Jako dobry, dobrze uczący się kolega pomagał młodszemu i słabszemu. Z rozmyślań wyrwał mnie jego głos.
– Zazdroszczę, ja dziś nie mam wolnej chwili. Zaraz mam chemię, a potem dwie godziny treningu odpowiedział na pytanie Moni, którego nie słyszałem – ale wam życzę smacznego. No to ja pędzę – Popatrzył na mnie i poszedł sobie.
– No to wygląda, że zjemy sami. Gdzie chcesz iść?
– Gdzieś, gdzie nie ma tłumów.
– To może pójdziemy do tego parku obok. Kupimy coś na wynos i zjemy na łonie natury.
Zgodziłem się chętnie.
Dziesięć minut później Monika rozpakowała kupione kanapki, a ja jadłem zapiekankę. Uwielbiałem je. Uwielbiałem też malinowy kompot, truskawki, herbatę owocową, ciasto kokosowe, orzechy, filmy przygodowe, muzykę każdą, która ma melodię i to coś co chwyta za serce, zieleń, lato, słońce i Artura.
– No jak wam się układa?
– Przecież wiesz. Rozmawiamy o tym prawie codziennie.
– No tak, ale myślałam, że coś się od wczoraj zmieniło.
– Wszystko po staremu – westchnąłem.
– Spaliście już ze sobą?
Cała ona. Lubiła zadawać intymne pytania.
– Nie.
– Nieeeee? On nie chce czy ty?
– Obaj chcemy.
– To w czym jest problem?
Nawet z nią nie chciałem o tym rozmawiać, ale w końcu musiałem komuś o tym powiedzieć.
– Boję się tego co będzie, wstydzę, mam mnóstwo oporów i dlatego go nie dopuszczam do siebie.
– Ale z ciebie cnotka.
– No dziękuję bardzo.
– Nie rozumiem czego się boisz.
– Boję się, że kiedy… no wiesz, to będzie cholernie bolało, że się nie sprawdzę, nie spodobam mu się w łóżku, że po wszystkim mnie zostawi.
– Dlaczego mu tego nie powiesz?
– Myślisz, że to jest łatwe?
– Powiedz mu o tym. To on jest najodpowiedniejszą osobą której powinieneś się zwierzyć z obaw. Znajdź odpowiedni moment i powiedz mu o tym. Kocha cię to zrozumie.
Łatwo jej mówić. To nie przed nią ten pierwszy raz. Jejku nikt mnie jeszcze nawet nago nie widział. Czemu ja ciągle o tym myślę i czemu w spodnich mi wibruje? Ach tak, telefon.
– Halo… Kończę za cztery godziny… Ale ja mam inne plany… Dobrze będę – rozłączyłem się.
– Widzę po twojej minie, że wieczór z Arturem nie dojdzie do skutku.
– Dzwoniła moja mama. Z zagranicy przyjechała moja chrzestna i będzie dziś u nas na kolacji. Moim obowiązkiem jest tam być.
– Przyjechała twoja ciocia Ania? Ona jest super. Mogę się do was wprosić? – złożyła ręce jak do modlitwy i zamrugała słodko niebieskimi oczami.
Zadzwoniłem do domu i powiedziałem rodzicielce, że będziemy mieć jednego gościa więcej.
Po powrocie na uczelnię musiałem znaleźć Artura, żeby powiedzieć mu, że z naszego spotkania nici. Przypomniałem sobie, że ma dziś dodatkowy trening. Siedział na jednej z ławek i patrzył jak jego drużyna gra w siatkówkę. Zapomniałem wam powiedzieć, że mój ukochany jest siatkarzem i to świetnym. Jest kapitanem drużyny, która wygrywa wszystkie mecze odkąd on przejął tą funkcję i dzięki temu ma sporo przywilejów z tym związanych. Jednym z nich jest jednoosobowy pokój z dużym łożem.
Przysiadłem obok niego.
– Kamil co robisz. To było łatwe od odebrania! – krzyknął Artur.
– Zamknij się wreszcie! – wrzasnął do niego jego kolega z drużyny, ładny blondyn, który swoje długie włosy związał na karku.
– Dlaczego tu siedzisz, a nie grasz z nimi? – zapytałem.
– Mam karę, za bardzo pyskowałem na trenera. Myśli, że jest wszechwiedzący i że drużyna już jest gotowa na dodatkowe mecze. Kurwa Bartek co ty robisz, to miało być podanie?!
– Uważaj, żeby moja pięść nie wylądowała zaraz na twej ślicznej buźce! – Bartek był szatynem ostrzyżonym dość krótko, a włosy ułożył na jeża.
– Ostatnio wszystkich wkurzasz. Dość często to ci się zdarza.
– No muszę się jakoś wyładować – czyżby aluzja do seksu? Przeze mnie jest nieźle wyposzczony – A ty co nie masz zajęć?
– Mam, ale muszę ci coś powiedzieć – spojrzałem na niego.
– To mów. Kurde Adam co robisz?!
– Nie spotkamy się dziś – szepnąłem. Popatrzył na mnie piorunującym wzrokiem.
– Czemu?
– Niespodziewanie wypadło mi rodzinne spotkanie.
– Ale…
– Mama zaprosiła do nas na wieczór swoją siostrę, którą dawno nie widziała.
– A co ty masz z tym wspólnego?
– Mama zagroziła, że będzie smutna jak nie przyjdę i uległem. Nie lubię jak ktoś jest smutny. Wiem jak to jest.
Artur rozejrzał się wokół i zniżył maksymalnie głos – To ja też muszę zagrozić ci, że będę smutny i mi ulegniesz?
– Ha ty to co innego. Tobie tylko chodzi o…
Znów spojrzał na mnie.
– To znaczy, że dziś wieczorem będę sam?
– Zawsze jesteś sam. Ja z tobą spędzam tylko dwie godziny – mówiliśmy cicho, aby nikt nie powołany nas nie usłyszał.
– Dwie godziny na pogaduszkach – patrzył teraz na grę chłopaków. Czy jemu musi ciągle chodzić o jedno?
– Tak, a myślałeś o czymś innym? – Ach kocham ten jego przeszywający wzrok. Chętnie teraz rzucił bym się na niego, w sensie całowania, nie seksu. No to drugie też, ale nie tutaj. Aj kocham tego faceta.
– Przestań tak na mnie patrzeć.
– Jak?
– Jak byś chciał mnie pożreć.
– Przeszkadza ci to Arturku?
– W miejscu publicznym tak.
– Wiesz, że ja mam dość tej śpiewki?
– A ja twojego, nie.
Zrobiło mi się smutno.
– Tylko o jedno ci chodzi? Jeżeli tak to nie ma o czym mówić. Znajdź sobie dziwkę – wstałem.
– Dokąd idziesz?
– Na zajęcia – stałem do niego tyłem.
– To masz spóźnienie murowane. Siadaj.
Nie posłuchałem go. Wyszedłem z sali. Artur wybiegł za mną. Dziwne czyżby nie obchodziło go co inni na ten gest powiedzą?
– Zaczekaj – chwycił mnie za ramię. Siłą rzeczy zatrzymałem się, był silniejszy. Odwróciłem się do niego.
– Piotr ty płaczesz?
– Tobie na mnie nie zależy – szeptałem – Ty chcesz mnie tylko zaliczyć, jak pewnie wielu i wiele innych. Pamiętasz co ci powiedziałem, ja nie jestem na jedną noc. Zabawką, którą można się pobawić i jak się znudzi to wyrzucić.
Usłyszeliśmy głos trenera, który wyjrzał z sali.
– Drawski wracaj. Trening się nie skończył!
– Idź, drużyna czeka – odwróciłem się, otarłszy łzy, odszedłem. Usłyszałem jego oddalające się kroki.