Krzysiek postanowiÅ‚ nie czekać aż wszystko siÄ™ poplÄ…cze i zacznie mÄ…cić mu w życiu. ZarezerwowaÅ‚ wstÄ™pnie wycieczkÄ™ dla dwojga do Grecji. „Last Minute” bÄ™dzie idealnym oderwaniem siÄ™ od tej rzeczywistoÅ›ci i dziwnych myÅ›li. Na Krecie już w kwietniu jest ciepÅ‚o, posmażą siÄ™ przy basenie i wypijÄ… drinki z palemkÄ…. Do tego dziki seks z AnkÄ… na plaży dobrze mu zrobi. Dzisiaj Ania przychodzi do niego po pracy, to obgadajÄ… wszystko i miaÅ‚ nadziejÄ™, że siÄ™ zgodzi tak niezapowiedzianie gdzieÅ› pojechać. BÄ™dzie musiaÅ‚a przecież wziąć urlop w pracy.
Adam wracaÅ‚ zmÄ™czony po pracy później niż zwykle. Mieli od rana awariÄ™ systemu i nawet nie miaÅ‚ czasu nic zjeść. MarzyÅ‚ tylko o poÅ‚ożeniu siÄ™ na kanapie i zamówieniu jakiegoÅ› jedzenia w dostawie. Tymczasem, zbliżajÄ…c siÄ™ do swojego budynku zwróciÅ‚ uwagÄ™, jak nie on, na dziewczynÄ™ idÄ…cÄ… kilka metrów przed nim. WydaÅ‚a mu siÄ™ dziwnie znajoma. SzedÅ‚ dalej zaintrygowany, bo nie mógÅ‚ sobie przypomnieć gdzie jÄ… wczeÅ›niej widziaÅ‚. Gdy skrÄ™ciÅ‚a w stronÄ™ jego wejÅ›cia na klatkÄ™ i zobaczyÅ‚ jÄ… z boku, poznaÅ‚ od razu – Ania, dziewczyna KrzyÅ›ka. StanÄ…Å‚ sztywno, sparaliżowany. OdrzuciÅ‚a dÅ‚ugie wÅ‚osy za ramiÄ™ i stanęła przed domofonem. MógÅ‚ jÄ… swobodnie obserwować zza niewielkiego, schludnie przystrzyżonego drzewka. ByÅ‚a ubrana w ciemnÄ… rozkloszowanÄ… spódnicÄ™ przed kolano i skórzanÄ… kurtkÄ™. Nacisnęła guzik i domofon zaskrzeczaÅ‚.
— To ja — powiedziaÅ‚a i otworzyÅ‚a drzwi gdy zabuczaÅ‚ dzwonek.
Adam wolał odczekać chwilkę żeby nie natrafić na Krzyśka przy drzwiach. Wprawdzie powiedział sobie, że z chęcią spotka się z nim przypadkiem, ale nie jak w pobliżu będzie jego dziewczyna, to byłaby niezręczna sytuacja.
Po kilku minutach czekania poszedł w końcu do swojego mieszkania i zamówił coś z kuchni chińskiej. Gdy czekał na przyjazd kierowcy, nie mógł się do niczego zabrać. Nie włączył telewizora ani żadnej gry, cały czas zastanawiał się co Krzysiek z Anką mogą porabiać. Niestety zdawał sobie sprawę z tego, jakie to było absurdalne, takie zadręczanie się.
Jak tylko zadzwoniÅ‚ domofon, Adam z ulgÄ… ucieszyÅ‚ siÄ™ na możliwość skupienia siÄ™ na jedzeniu. Lecz kiedy otworzyÅ‚ drzwi do mieszkania aby odebrać swoje zamówienie, drzwi u KrzyÅ›ka również siÄ™ otworzyÅ‚y i wyszÅ‚a z nich Ania. Kurier rzuciÅ‚ szybkie „dzieÅ„ dobry” i jak tylko otrzymaÅ‚ gotówkÄ™ do rÄ™ki, zawinÄ…Å‚ siÄ™ prÄ™dko. Ania również nie ociÄ…gaÅ‚a siÄ™ w pożegnaniach, cmoknęła tylko KrzyÅ›ka w usta, nie spojrzaÅ‚a nawet na KrzyÅ›ka i pobiegÅ‚a za kurierem żeby zdążyć na windÄ™. Pozostawieni lokatorzy stali w swoich drzwiach zastanawiajÄ…c siÄ™ co powiedzieć.
— Smacznego — odezwaÅ‚ siÄ™ Krzysiek.
— DziÄ™ki — odpowiedziaÅ‚ Adam.
Sokolik już miał zamykać drzwi, gdy Krzyśkowi przypomniała się pewna sprawa.
— Poczekaj!
Adam stanął jak wryty. Zaczął zastanawiać się, co może od niego chcieć. Czyżby porozmawiać o tym co było na imprezie?
Krzysiek podszedł trochę zdenerwowany, wolał nie wspominać o tamtej akcji w sypialni, chciał jak najbardziej pozostać na stopie koleżeńskiej, ale też jednocześnie pokazać, że mu na nim zależy, jako koledze.
— W nastÄ™pnÄ… sobotÄ™ lecimy z AnkÄ… na wakacje, wiesz, takie spontaniczne, last minute. Nie bÄ™dzie nas dwa tygodnie. ZastanawiaÅ‚em siÄ™ czy mógÅ‚byÅ› wpaść do mnie raz na jakiÅ› czas, wyjąć listy ze skrzynki i podlać kwiatki. Mam takie jedne, które dostaÅ‚em od Anki i uschnÄ… jak tak dÅ‚ugo nikt siÄ™ nimi nie zajmie. PoprosiÅ‚bym Daniela, ale on mieszka daleko, a poza tym wiesz, jechać taki kawaÅ‚ tylko po to żeby podlać kwiatki, to tak gÅ‚upio prosić, a ty jesteÅ› tuż obok. — WÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce w kieszenie trochÄ™ zakÅ‚opotany, że w ogóle go o to prosi. Adam sÅ‚uchaÅ‚ uważnie i Krzysiek zauważyÅ‚, że twarz mu siÄ™ zmieniÅ‚a, stężaÅ‚a na stwierdzenie, że do durnego podlewania kwiatków chce wziąć jego, bo przecież dla Daniela to za wiele. Krzysiek zreflektowaÅ‚ siÄ™, że mogÅ‚o to źle zabrzmieć. — Nie żeby to byÅ‚a gÅ‚upia robota, w którÄ… ciÄ™ wkrÄ™cam, tylko wiem, że ty mi pomożesz w takiej maÅ‚ej potrzebie. Ale w sumie to nieważne, nie musisz…
— BÄ™dÄ™ podlewać te kwiatki — przerwaÅ‚ mu Adam ledwie powstrzymujÄ…c siÄ™ przed powiedzeniem, że tak naprawdÄ™ nie obchodzÄ… go te kwiatki, tym bardziej, że sÄ… od Anki.
— NaprawdÄ™? DziÄ™kujÄ™ bardzo, ratujesz mi życie i kwiatki oczywiÅ›cie. — UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ z ulgÄ…. — Niby prawie ciÄ™ nie znam, ale wiem, że mogÄ™ zaufać, jakoÅ› tak czujÄ™ to.
Adam zarumienił się lekko.
— To podrzuciÅ‚bym ci klucze w piÄ…tek, bo i tak w sobotÄ™ to jakoÅ› wczeÅ›nie rano lecimy, szósta bodajże. Wracamy również w sobotÄ™ jakoÅ› po poÅ‚udniu, ale jeszcze mogÄ… nam zmienić loty.
— Dobrze, nie ma sprawy.
Stali tak jeszcze chwilę, bo Krzysiek nie wiedział czy dodać coś jeszcze, wspomnieć o byłej imprezie, wytłumaczyć się.
— SÅ‚uchaj — wbiÅ‚ wzrok w podÅ‚ogÄ™ i nerwowo przejechaÅ‚ rÄ™kÄ… od szyi po gÅ‚owÄ™ mierzwiÄ…c wÅ‚osy. — Co do tamtej imprezy, przepraszam, że ciÄ™ zaprosiÅ‚em a potem trochÄ™ olaÅ‚em. Bo chyba nie bawiÅ‚eÅ› siÄ™ zbyt dobrze? — PostanowiÅ‚ zaczÄ…Å‚ trochÄ™ na okoÅ‚o.
— Nie przepadam za takim tÅ‚umem. — Adamowi byÅ‚o gÅ‚upio, że KrzyÅ›kowi zrobiÅ‚o siÄ™ przykro z tego powodu. — A tam nikogo nie znaÅ‚em, wiÄ™c to u mnie normalne, że ciężko mi byÅ‚o odnaleźć siÄ™ w takiej sytuacji.
— No i za Daniela ciÄ™ przepraszam. To fajny kolega, ale czasami przegina. — Serce biÅ‚o mu coraz mocniej, gdy zmierzaÅ‚ do finaÅ‚u tych przeprosin a Adam czekaÅ‚ nie chcÄ…c siÄ™ wtrÄ…cać, ciekawy co Krzysiek powie. CzuÅ‚, że robi mu siÄ™ gorÄ…co ze stresu.
— I przepraszam ciÄ™ za… Ja nie wiem czy pamiÄ™tasz… ale ja… To chyba nic takiego, ale jednak wyszedÅ‚eÅ›… No chyba, że to przez Daniela, bo ja… — PlÄ…taÅ‚ siÄ™ i nie umiaÅ‚ wydusić tych słów z siebie. MiaÅ‚ ochotÄ™ usÅ‚yszeć teraz od Adama, że nie wie o czym on mówi, że byÅ‚ tylko zmÄ™czony i to dlatego wyszedÅ‚. Ale Adam milczaÅ‚ i czekaÅ‚, sam siÄ™ powstrzymujÄ…c żeby samemu nie przeprosić za to, że go odepchnÄ…Å‚. Ale nie chciaÅ‚ nic mówić. Nie chciaÅ‚ wyjść na tego, któremu zależaÅ‚o, czy to na pocaÅ‚unku, czy to na przeprosinach. Bo baÅ‚ siÄ™. BaÅ‚ siÄ™, że jak to on powie cokolwiek o pocaÅ‚unku, to wyjdzie to źle, wyjdzie na to, że on go chciaÅ‚. WiÄ™c czekaÅ‚, z coraz bardziej suchymi ustami ze zdenerwowania.
— ChciaÅ‚em tylko powiedzieć, że coÅ› kojarzÄ™, ale byÅ‚em już bardzo pijany — kontynuowaÅ‚ Krzysiek. — Chyba chciaÅ‚em ciÄ™ pocaÅ‚ować. — WziÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boki oddech pauzujÄ…c. — Ale nie jestem w stu procentach pewien, bo jak mówiÄ™, dużo wypiÅ‚em i jeÅ›li tak byÅ‚o to nie mam pojÄ™cia czemu tak siÄ™ zachowaÅ‚em. WiÄ™c jeÅ›li to dlatego od razu wyszedÅ‚eÅ› z imprezy, to przepraszam, to siÄ™ wiÄ™cej nie powtórzy. — A chciaÅ‚bym, zÅ‚apaÅ‚ siÄ™ na szybkiej myÅ›li.
Sokolik prze chwilę nie wiedział co ma odpowiedzieć. W końcu postanowił trochę skłamać bojąc się o swój sekret.
— PocaÅ‚ować? NaprawdÄ™? — ZaÅ›miaÅ‚ siÄ™ próbujÄ…c rozÅ‚adować sytuacjÄ™ i wyjść na trochÄ™ bardziej wyluzowanego niż byÅ‚ w rzeczywistoÅ›ci. Chyba podziaÅ‚aÅ‚o, bo Krzysiek wypuÅ›ciÅ‚ powietrze z ust, jakby z ulgÄ…. — NaprawdÄ™ dużo musiaÅ‚eÅ› wypić. Chociaż ja też trochÄ™ wypiÅ‚em, jak na siebie i nie do koÅ„ca kojarzÄ™ sytuacjÄ™. Po tym jak Daniel wyszedÅ‚ z pokoju, trochÄ™ mi siÄ™ zakrÄ™ciÅ‚o w gÅ‚owie i poczuÅ‚em siÄ™ bardzo zmÄ™czony. Wiesz, taka nagÅ‚a niemoc jakby i wolaÅ‚em od razu wyjść żeby nie zalec ci na podÅ‚odze. Także to ja powinienem przeprosić, że wyszedÅ‚em tak nagle, praktycznie bez wyjaÅ›nienia.
— To cieszÄ™ siÄ™, że sobie wyjaÅ›niliÅ›my. A teraz już nie przeszkadzam i życzÄ™ smacznego. — Nie czekajÄ…c na odpowiedź Krzysiek uciekÅ‚ szybko do swojego mieszkania.
Adam również zamknął za sobą drzwi, po czym usiadł ciężko na kanapie z walącym mocno sercem. Sam nie wierzył, że tak nakłamał Krzyśkowi, ale co miał zrobić? Nie przyzna mu się, że jest gejem i że on mu się podoba. To byłaby najgorsza rzecz pod słońcem.
* * *
Dni do urlopu upłynęły nerwowo. Krzysiek w pracy musiał nadgonić terminy żeby ze wszystkim wyrobić się do wyjazdu. Szef nie robił mu problemów z wolnym, ale postawił warunek, inaczej Krzysiek mógłby się pożegnać z premią za zlecenia. Adam natomiast w pracy miał spokój, za to za każdym razem niespokojnie przechodził koło mieszkania Krzyśka wyczekując dnia, kiedy dostanie od niego klucze i będzie musiał dwa tygodnie żyć z myślami o tym jak dobrze bawi się z Anką na wakacjach.
Gdy w końcu nadszedł piątek, wieczorem Brzezicki zadzwonił do drzwi sąsiada.
— Hej, to jestem. — Krzysiek zastaÅ‚ Adama z grobowym wyrazem twarzy. — CoÅ› siÄ™ staÅ‚o?
— Nie, wszystko w porzÄ…dku. — Sokolik próbowaÅ‚ siÄ™ uÅ›miechnąć.
— Tutaj masz klucze — podaÅ‚ mu okrÄ…gÅ‚y brelok z nazwÄ… jakiejÅ› firmy, do którego przyczepione byÅ‚y trzy klucze. — Do mieszkania i skrzynki pocztowej. GdybyÅ› mógÅ‚ chociaż raz wyjąć wszystko i zostawić w mieszkaniu, jak cokolwiek przyniesie listonosz. A kwiatki to tak raz na trzy dni wystarczy jak podlejesz. Nie za dużo wody. Wracamy w sobotÄ™ za dwa tygodnie, lot mamy o dziesiÄ…tej, wiÄ™c koÅ‚o trzynastej powinienem być z powrotem.
Adam przyglądał się jego uśmiechowi, był szczerze rozradowany. Zapewne uszczęśliwiony dwutygodniowymi wakacjami z dziewczyną na plaży.
— A gdzie lecicie? — zapytaÅ‚, gdy zdaÅ‚ sobie sprawÄ™, że nawet nie wie gdzie owe wakacje majÄ… spÄ™dzić.
— Nie mówiÅ‚em? Na KretÄ™. Tam już jest ciepÅ‚o, a wiesz, Egipt i inne kraje arabskie obecnie odpadajÄ…. MyÅ›laÅ‚em jeszcze o Sycylii, ale Anka nie byÅ‚a na Krecie, także padÅ‚o tam.
— MogliÅ›cie jeszcze do Hiszpanii — pomyÅ›laÅ‚ na gÅ‚os Adam.
Krzysiek już miał coś powiedzieć, ale wciągnął tylko powietrze.
— WybraliÅ›my jednak KretÄ™ — odpowiedziaÅ‚ po dÅ‚uższej chwili namysÅ‚u.
— To życzÄ™ miÅ‚ych wakacji i nie martw siÄ™ o mieszkanie. — UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ niepewnie.
— Przy takim tekÅ›cie to dopiero zaczynam siÄ™ bać o mieszkanie.
Krzysiek zaśmiał się, a Adam do niego dołączył. Przynajmniej ich pożegnanie na te dwa tygodnie rozegrało się w dobrym humorze.
* * *
Krzysiek z AniÄ… polecieli na upragnione wakacje i Adam wiÄ™kszość soboty zalegaÅ‚ na kanapie rozmyÅ›lajÄ…c. GraÅ‚ w różne gry, próbowaÅ‚ obejrzeć ze dwa filmy, ale wszystko przerywaÅ‚, nie mógÅ‚ skupić siÄ™ na niczym. ZaczÄ…Å‚ przeglÄ…dać swojÄ… komórkÄ™, wertowaÅ‚ kontakty w tÄ… i z powrotem myÅ›lÄ…c czy ma do kogo zadzwonić, z kim pogadać, spotkać siÄ™. Mimo tego, że byÅ‚ trochÄ™ typem introwertyka, to jednak nadal byÅ‚ czÅ‚owiekiem i pragnÄ…Å‚ jakoÅ› odciÄ…gnąć swoje myÅ›li od KrzyÅ›ka. Jego wzrok padÅ‚ na kontakt „PaweÅ‚ – praca”. To wÅ‚aÅ›nie miÄ™dzy innymi z nim od czasu do czasu wychodziÅ‚ na piwo, ciÄ…gany tam prawie siÅ‚Ä…. MyÅ›laÅ‚ kilka minut czy na pewno chce siÄ™ z nim skontaktować i w ogóle spotkać siÄ™ z jakimiÅ› ludźmi, aż w koÅ„cu stuknÄ…Å‚ zielonÄ… ikonkÄ™ rozmowy. SÅ‚uchajÄ…c miarowego sygnaÅ‚u, czekajÄ…c na poÅ‚Ä…czenie naszÅ‚a go panika i już miaÅ‚ siÄ™ rozÅ‚Ä…czyć, gdy usÅ‚yszaÅ‚ gÅ‚os PawÅ‚a w telefonie.
— Halo?
— Cześć, tu Adam. Mam nadziejÄ™, że nie przeszkadzam?
— Nie, pewnie że nie, ale dziwiÄ™ siÄ™ że dzwonisz w weekend.
— Wiem, przepraszam, nie powinienem ci zawracać gÅ‚owy — speszyÅ‚ siÄ™ i zganiÅ‚ w myÅ›lach. To byÅ‚ gÅ‚upi pomysÅ‚.
— CoÅ› siÄ™ staÅ‚o? — PaweÅ‚ brzmiaÅ‚ na szczerze zmartwionego.
— Nie, tak tylko siedzÄ™ w domu i myÅ›laÅ‚em żeby gdzieÅ› wyjść, a prawdÄ™ powiedziawszy nie mam zbyt wielu znajomych i pomyÅ›laÅ‚em o tobie.
— O rany, Adam! — usÅ‚yszaÅ‚ jego rozbawiony gÅ‚os. — Å»aden problem! CieszÄ™ siÄ™, że do mnie zadzwoniÅ‚eÅ›! Szykuje mi siÄ™ wyjÅ›cie z kolegami, idziemy siÄ™ nachlać do pubu, wyÅ›lÄ™ ci smsa bo teraz nie pamiÄ™tam nazwy, ale nie tak daleko naszej pracy, możesz do nas doÅ‚Ä…czyć.
— To fajnie, dziÄ™kujÄ™. Koledzy nie bÄ™dÄ… mieli za zÅ‚e?
— CoÅ› ty, oczywiÅ›cie że nie. BylebyÅ› tylko żadnej dziewczyny nie przyprowadzaÅ‚, bo to mÄ™skie spotkanie — zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›no.
— Nie, naturalnie.
— To do zobaczenia okoÅ‚o dziewiÄ™tnastej! — rzuciÅ‚ i siÄ™ rozÅ‚Ä…czyÅ‚.
Adam jeszcze długo rozmyślał czy dobrze zrobił, ale już nie było odwrotu. Czułby się głupio gdyby teraz wykręcił się po tym jak sam zadzwonił i wprosił się na spotkanie. Zjadł późny obiad i zadowolony, że do pubu nie musi się stroić, założył zwykły t-shirt i rozpinaną bluzę z kapturem.
Na miejscu okazało się, że to jakiś mały pub w bramie między dwiema kamienicami, na uboczu, ale jednak blisko centrum. Będąc tam pięć po dziewiętnastej zastał Pawła z czterema kolegami siedzących w jeszcze niezbyt tłocznej małej sali niedaleko baru.
— Adam! — PaweÅ‚ wstaÅ‚ i podaÅ‚ mu rÄ™kÄ™ na przywitanie, po czym przedstawiÅ‚ po kolei kolegów i zaznaczyÅ‚, że przyjdzie jeszcze jeden spóźnialski.
Po chwili przyszła miła kelnerka i mimo iż wszyscy oprócz Adama mieli już po kuflu piwa, to zamówili od razu po następnej kolejce wliczając w to również Sokolika.
Popijał swoje piwo nie odzywając się, jedynie słuchając rozmowy. Zaczynał trochę żałować, że w ogóle przyszedł, nie czuł się dobrze w towarzystwie nieznajomych. Nie padł też żaden ciekawy dla niego temat rozmowy, ci mężczyźni rozmawiali o sobie tylko znanych sprawach jak żony, dziewczyny, dzieci czy wspólne wypady na wakacje lub imprezy. Adama z Pawłem łączyła jedynie praca, ewentualnie jakieś krótkie pogaduszki na inne tematy w przerwie na lunch lub podczas wyjścia na piwo z innymi kolegami z pracy. Nie chodził na imprezy, nie miał innych przyjaciół, nie znał się na związkach. Zaczynało do niego docierać, że jest nic nie wartą osobą, która nic w życiu nie osiągnęła, oprócz pracy, którą nawet lubił. Miał ochotę zapaść się pod ziemię, jeszcze bardziej się odizolować, zniknąć całkiem, tak, że nikt nawet nie zauważy jego nieobecności. Chciał wstać i wyjść, stwierdzając że nie potrzebnie tutaj przyszedł, ale usłyszał swoje imię i się ocknął z zamyślenia spojrzawszy w twarze zebranych.
— Adam, ty siÄ™ znasz na takich filmach, który byÅ› poleciÅ‚? — pytaÅ‚ PaweÅ‚.
— Co? Przepraszam, nie usÅ‚yszaÅ‚em o co chodzi — odparÅ‚.
Kilka osób się zaśmiało, na co Adam się zmieszał.
— WyÅ‚Ä…czyÅ‚eÅ› siÄ™ — stwierdziÅ‚ PaweÅ‚ lekko siÄ™ Å›miejÄ…c — typowe dla ciebie. RozmawialiÅ›my o filmach z superbohaterami, sÄ… teraz na topie, ale jakoÅ› żaden z nas nie jest obeznany w tym temacie, a Arek chciaÅ‚ jutro obejrzeć jakiÅ› ze swoim dwunastoletnim siostrzeÅ„cem. Wiem, że ty lubisz takie filmy, który byÅ› poleciÅ‚? Arek pewnie Å›ciÄ…gnie z netu.
— SÅ‚yszaÅ‚em, że ten „Deadpool” jest dobry, kolega z pracy mi polecaÅ‚ — wtrÄ…ciÅ‚ Janek siedzÄ…cy zaraz obok Adama.
— Oj nie, ten film na pewno nie jest dla dzieci. PeÅ‚no krwi, ale przede wszystkim przeklinajÄ…, jest seks i te sprawy. — zaczÄ…Å‚ Adam.
— Ale chyba w każdym filmie tak teraz jest, prawda? — ZaÅ›miaÅ‚ siÄ™ PaweÅ‚.
— Bywa, ale nie tak jak tutaj. Ten film to my możemy sobie obejrzeć i dobrze siÄ™ przy nim bawić, dzieciakom poniżej szesnastego roku życia bym odradzaÅ‚. ZresztÄ… film w ogóle ma ograniczenie wiekowe bodajże osiemnaÅ›cie plus, wiÄ™c rozumiesz.
Adam poczuł się w swoim żywiole. O filmach tego typu mógłby rozmawiać godzinami. Zresztą rozmowa zeszła też na inne filmy, potem na gry komputerowe i Adam poczuł się dobrze, minęła mu chęć wyjścia i powrotu do domu. Poczuł się pewniej będąc słuchanym, mając coś do powiedzenia. Dobrze się bawił, śmiał się i słuchał innych z uwagą. Rozluźnił się, nawet nie zauważając kiedy dopija drugie piwo. Kelnerka kręciła się gdzieś daleko, więc sam podszedł niepewnym już krokiem do baru żeby zamówić jakieś shoty, które zaproponowali chłopacy. Czekał cierpliwie aż barman sam go zobaczy i zapyta o zamówienie. Mimo alkoholu nadal pozostawał nieśmiały. Niestety, w trakcie wieczoru w pubie zebrało się dużo ludzi i teraz barman był bardzo zajęty w ogóle nie zauważając Adama. Nagle koło niego pojawił się mężczyzna z długimi dredami związanymi w coś w rodzaju kucyka. Uśmiechnął się do Adama wesoło i próbował przekrzyczeć głośniejszą tutaj muzykę.
— PrzydaÅ‚oby siÄ™ im wiÄ™cej obsÅ‚ugi.
— Tak, przydaÅ‚oby siÄ™ — odparÅ‚ niepewnie Sokolik dziwiÄ…c siÄ™, że chÅ‚opak do niego zagadaÅ‚.
— WyglÄ…dasz na spragnionego. Poczekaj, zaraz ci coÅ› zaÅ‚atwiÄ™.
Mężczyzna bez ceregieli wdrapał się na bar zaskakując wszystkich obecnych i przeskoczył na drugą stronę, co w końcu zwróciło uwagę barmana.
— Marcel?! — wykrzyczaÅ‚. — Co ty tu wyprawiasz? MiaÅ‚eÅ› być na urlopie.
— WróciÅ‚em wczeÅ›niej i wpadÅ‚em ze znajomymi, ale widzÄ™, że macie maÅ‚e problemy.
— Weź nic nie mów, MichaÅ‚ siÄ™ rozchorowaÅ‚ i nie byÅ‚o kogo Å›ciÄ…gnąć.
— No to jestem i ratujÄ™ sytuacjÄ™. — Marcel zaÅ›miaÅ‚ siÄ™, podwinÄ…Å‚ rÄ™kawy czarnej koszuli i zaczÄ…Å‚ obsÅ‚ugiwać klientów.
Adam patrzył na niego z wielkimi oczami. Zrozumiał już, że chłopak tu pracuje i jego wybryk był naturalny dla barmana, ale nadal był zdziwiony takim zachowaniem. Do tego chłopak miał w sobie coś, co przyciągało do niego. Nie był typowym przystojniakiem, miał wąską, trochę wychudzoną twarz i garbaty nos, ale za to jego uśmiech przyprawiał o szybsze bicie serca Adama. Marcel, obsłużywszy dwóch najbardziej pieniackich gości, zwrócił się do Adama.
— Nadal spragniony?
— T-tak — wydukaÅ‚ Adam spoglÄ…dajÄ…c na rzÄ…d równych biaÅ‚ych zÄ™bów. — PoproszÄ™ pięć razy WÅ›ciekÅ‚ego Psa.
— Po dwa czy cztery shoty? — ZapytaÅ‚ jednoczeÅ›nie już przygotowujÄ…c alkohol.
— Po dwa.
— DwadzieÅ›cia zÅ‚otych.
Adam zapłacił i chwilkę czekał, aż w końcu Marcel podał mu małą tacę z kieliszkami życząc smacznego. Gdy usiadł i napił się mocnego płynu, zapomniał o barmanie i ponownie wdał się w rozmowę z towarzyszami dzisiejszego wieczoru. Jednak trochę później, gdy szedł do toalety spojrzał na bar zaciekawiony czy Marcel nadal tam urzędował. Był tam, cały czas obsługiwał gości z tym swoim uśmiechem na ustach. Widać było, że czuje się jak ryba w wodzie. On również zerknął w jego stronę, a gdy ich wzrok się spotkał, puścił do niego oko chwilę przed tym jak Adam speszył się i zalał rumieńcem. Będąc w ubikacji starał się ochłonąć i nie myśleć o uroczym barmanie. Postanowił, że wróci już do domu, bo robiło się późno, a alkohol szumiał mu w głowie. Kończył pić już trzecie piwo, a do tego te shoty. Jeszcze trochę i będą musieli go nieść do domu, a to jeszcze mu się nigdy nie zdarzyło i nie chce sprawdzać ile jeszcze mógłby wypić nim straciłby świadomość. Kiedy wrócił do stolika zaczął się żegnać, na co usłyszał jęki zawodu, że tak wcześnie się zbiera. Podziękował za miły wieczór, założył bluzę i wyszedł za drzwi. Noc zrobiła się zimna i żałował, że jednak nie wziął ze sobą kurtki. Chwilę stał zastanawiając się jak najlepiej wrócić do domu. Zacierał marznące dłonie i w nie chuchał, gdy nagle poczuł na ramieniu czyjąś rękę. Wzdrygnął się i odwrócił zlękniony by zobaczyć znany mu uśmiech.
— Cześć, zauważyÅ‚em, że wychodzisz, wiÄ™c szybko wybiegÅ‚em.
Marcel stał w samej koszuli, tak jak za barem i oddychał szybciej po sprincie.
— Cześć? — Adam nie bardzo wiedziaÅ‚ co ma powiedzieć. Czyżby czegoÅ› zapomniaÅ‚, zapÅ‚acić rachunek, czy coÅ›?
Ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, spytać się, Marcel złapał go za rękę i pociągnął na bok, trochę w cień. Dłoń miał jeszcze ciepłą, trochę spoconą. Oparł Adama o zimną ścianę i przysunął się bardzo blisko.
— WidziaÅ‚em jak na mnie patrzyÅ‚eÅ›. Zawsze rozpoznam geja, to widać w oczach.
Marcel oparł ręce na ścianie tuż nad głową Adama i wpatrywał się w niego drapieżnie, z uśmiechem. Ale nic nie robił, czekał na jego odpowiedź, ale Sokolik nie wiedział co ma powiedzieć, co zrobić. Przestraszył się, przecież ten koleś mógł mu zrobić krzywdę, był chudy ale jednocześnie wydawał się silny, gibki i zwinny, gdyby Adam zaczął uciekać, ten bez trudu pewnie by go dopadł. Znowu poczuł się jak ofiara, którą ktoś chce dopaść, zupełnie jak przy spotkaniu z Danielem, tylko teraz nie ma w pobliżu Krzyśka, który by go uratował. Właśnie, pomyślał o Krzyśku, to przez niego w ogóle wyszedł z domu i znalazł się w pubie. Mógłby go obwinić również za tą napaść na tle seksualnym, jak przypuszczał. Ale może właśnie tego mu było trzeba? Kogoś innego? Bo ten Marcel ewidentnie dawał mu do zrozumienia, że też jest gejem i jest nim zainteresowany. Czy nie tego Adam pragnął? Żeby być pożądanym, żeby komuś się podobać, żeby komuś na nim zależało. Owszem, to trochę nietypowy podryw, ale co w świecie gejów może być typowe? To nie jest zwykłe spotykanie się mężczyzny i kobiety, powszechnie przez wszystkich akceptowane. To zawsze będzie coś innego, nietypowego i tak samo nietypowo można kogoś poznać.
Adam zaczął się rozluźniać. Pozwolił aby przestał kierować nim zdrowy rozsądek, a zaczął panować alkohol i pożądanie. Sam nawet nie wiedział, że był do tego zdolny. Wyłączył myślenie i złapał za kołnierzyk czarnej koszuli przyciągając do siebie Marcela. Ten z ochotą wpił się w jego usta i od razu objął jego twarz zimnymi teraz już dłońmi. Całowali się pospiesznie, chaotycznie. Adam nawet nie myślał o tym, że może mu iść źle, bo dawno się z nikim nie całował, po prostu dał się ponieść chwili, która coraz bardziej mu się podobała.
Ktoś z pubu zawołał Marcela, lecz dopiero drugie wołanie oderwało ich od siebie. Barman uśmiechnął się szeroko spoglądając Adamowi w oczy. Z tylnej kieszeni spodni wyjął mały notesik jaki Sokolik widział wcześniej u kelnerki i nabazgrał coś na nim.
— Niestety muszÄ™ iść, tutaj masz mój numer telefonu. ZadzwoÅ„ albo wpadnij do baru.
Podał mu karteczkę i podbiegł do drzwi, ale jeszcze obrócił się na pięcie i zawołał:
— Jak masz na imiÄ™?
— Adam — odparÅ‚.
Marcel zniknął w barze a Sokolik został sam. Wpatrywał się w kartkę niedowierzając w to, co się właśnie stało. Jego ciało mrowiło przyjemnie mimo zimna kąsającego w twarz. Nie spodziewał się, że ten wieczór okaże się taką niespodzianką.