- Jak ci nie pasuje to wysiadaj – warkn臋艂a Laila wstaj膮c. – Id臋 co艣 zje艣膰, idziecie, ch艂opaki?
- Bejbi, poinformuj naszych go艣ci jak wygl膮da sytuacja – rzuci艂 kapitan w powietrze, po czym wsta艂 i wyszed艂 razem z Lail膮 i Ma艂ym zostawiaj膮c zszokowanego Marco samemu sobie. Kiedy m臋偶czyzna si臋 w ko艅cu odblokowa艂, poszed艂 do jedynej, jego zdaniem, przyjaznej mu osoby.
- Mimi! – wykrzykn膮艂 nie widz膮c nigdzie dziewczyny. – Musimy pogada膰!
- Co jest? – M臋偶czyzna o ma艂o nie dosta艂 zawa艂u gdy nagle jaki艣 centymetr od jego twarzy pojawi艂a si臋 umorusana twarz Mimi. Odruchowo odskoczy艂 przyjmuj膮c obronna postaw臋 jakiej go nauczyli w Igorach.
Dziewczyna roze艣mia艂a si臋 rozbawiona i wysun膮wszy si臋 z niewielkiego szybu w suficie zeskoczy艂a zgrabnie na pod艂og臋.
- Wi臋c? – zainteresowa艂a si臋 艣ci膮gaj膮c gogle z twarzy.
- Oni wszyscy powariowali. We藕 im to wybij z g艂owy.
- Ale co? – zdziwi艂a si臋.
- Ten pomys艂 Ma艂ego. Przecie偶 on chce zadrze膰 z Igorami.
- No i?
- To samob贸jstwo! Ja nie naj膮艂em si臋 tu po to by straci膰 偶ycie! Ja ich znam, rozgniot膮 go na miazg臋 zanim si臋 obejrzy!
- Dramatyzujesz. – Machn臋艂a lekcewa偶膮co r臋k膮.
- Mimi! – wykrzykn膮艂 rozpaczliwie, na co dziewczyna westchn臋艂a.
- S艂uchaj, Marco, ty znasz tylko Igory, a ja znam mo偶liwo艣ci Ma艂ego i tego statku i wiem, 偶e b臋dzie dobrze. Ale je艣li tak bardzo si臋 pietrasz, to mog臋 ci da膰 troch臋 mieszanki. Zetnie ci臋 i prze艣pisz wszystko. Ale wtedy ominie ci臋 niez艂a zabawa.
- Nie pietram si臋! – Tym razem m臋偶czyzna zirytowa艂 si臋.
- Wi臋c nie ma problemu. – Mimi wyszczerzy艂a si臋 i podskoczywszy z艂apa艂a si臋 otworu, z kt贸rego wcze艣niej si臋 wy艂oni艂a. Zgrabne podci膮gni臋cie n贸g i ju偶 znika艂a we wn臋trzu otworu g艂ow膮 do do艂u.
- Zanim p贸jdziesz, m贸g艂by艣 mi poda膰 klucz? – dobieg艂o do Marco po minucie.
- Kt贸ry?
- Ten taki wielki podw贸jny. Le偶y obok wirnika.
Marco rozejrza艂 si臋 i zobaczy艂 na pod艂odze, tu偶 obok niczym nie os艂oni臋tego ogromnego wirnika do艣膰 spory klucz. Spr贸bowa艂 go podnie艣膰, ale pod wp艂ywem ci臋偶aru wy艣lizn膮艂 mu si臋 z r臋ki omal nie wy艂amuj膮c palc贸w. Sykn膮艂 zirytowany i z艂apa艂 go obiema r臋kami. Mia艂 wra偶enie jakby wa偶y艂 co najmniej dziesi臋膰 kilo. Podszed艂 pod otw贸r i z niema艂ym trudem wyci膮gaj膮c go w g贸r臋 powiedzia艂:
- Prosz臋.
- Dzi臋ki! – gwa艂towne szarpni臋cie omal nie wyrwa艂o Marco r膮k ze staw贸w. Nawet nie zauwa偶y艂 kiedy klucz znikn膮艂.
Przez chwil臋 pr贸bowa艂 zagl膮da膰 do otworu, ale zrezygnowa艂 jak jaki艣 metalowy opi艂ek wpad艂 mu do oka. Krzywi膮c si臋, na wp贸艂 艣lepy pobieg艂 do 艂azienki. Troch臋 mu to zaj臋艂o, ale w ko艅cu wyp艂uka艂 opi艂ek z oka.
***
Kapitan i Laila w艂a艣nie siedzieli w jadalni nad jedzeniem, gdy do pomieszczenia wszed艂 Areus.
- Chcecie co艣 do jedzenia? – zainteresowa艂 si臋 Vartan.
- Nie, dzi臋kuj臋, 艣niadanie mieli艣my do艣膰 obfite, powinno wystarczy膰 do obiadu. A i napoj贸w mamy do艣膰 – odpar艂 m臋偶czyzna. – Chcia艂em porozmawia膰.
- Powa偶ne rozmowy najlepiej przeprowadza si臋 przy kubku gor膮cej herbaty. Albo naparu z Ciernika. Jest dobry na uspokojenie – stwierdzi艂 Vartan widz膮c niespokojn膮 twarz rozm贸wcy.
Areus usiad艂 przy stole.
- To mo偶e poprosz臋 naparu.
Kapitan przez chwil臋 przygotowywa艂 nap贸j.
- Wi臋c? – zagai艂 stawiaj膮c kubek przed Areusem.
- Wasz komputer pok艂adowy poinformowa艂 nas jak wygl膮da sytuacja.
- No i?
- Prosz臋, poddajcie si臋, nie ryzykujcie dla nas 偶ycia. Nie b臋dziemy chcieli z powrotem pieni臋dzy kt贸re wzi臋li艣cie, tylko…
- Zdurnia艂e艣? – Laila zirytowa艂a si臋. – Nie robimy tego dla pieni臋dzy!
Areus popatrzy艂 na ni膮 zdziwiony.
- No, mo偶e i dla pieni臋dzy… - kobieta zmitygowa艂a si臋. – Ale nie jeste艣my jakimi艣 tch贸rzami, 偶eby tak po prostu poddawa膰 si臋! – Sapn臋艂a gniewnie i waln臋艂a pi臋艣ci膮 w st贸艂.
- Laila, uspok贸j si臋. – Kapitan by艂 nad wyraz spokojny.
- Wybacz, ponios艂o mnie troch臋… - mrukn臋艂a kobieta. – Zirytowa艂 mnie tym pos膮dzeniem, 偶e robimy to tylko dla pieni臋dzy.
- Po prawdzie to wzi臋li艣my ich zlecenie tylko dla pieni臋dzy i dlatego, 偶e to nam by艂o akurat po drodze.
- Ale w ko艅cu musieli艣cie przez nas zmieni膰 swoje plany – wyb膮ka艂 Areus.
- Nie mieli艣my 偶adnych specjalnych plan贸w po tym jak dostarczymy 艂adunek na ksi臋偶yc CX26. Najprawdopodobniej by艣my wzi臋li od nich surowiec i dostarczyli gdzie trzeba, a tam kolejne zlecenie.
- No w艂a艣nie… - wyb膮ka艂 m臋偶czyzna.
- Ale zlecenia wsz臋dzie si臋 znajd膮. – Vartan machn膮艂 lekcewa偶膮co r臋k膮. – Poza tym wy te偶 jeste艣cie naszym zleceniem, wi臋c musimy was odstawi膰. A 偶e troch臋 si臋 po drodze zmieni艂y plany, no to trudno. – Wzruszy艂 ramionami.
- Ale mo偶ecie zgin膮膰… - Areus pr贸bowa艂 jeszcze protestowa膰.
- Bior膮c ka偶de zlecenie mo偶emy zgin膮膰 – odpar艂 lekcewa偶膮co. – Nigdy nie wiadomo co nas spotka po drodze, czy nie zderzymy si臋 z jakim艣 asteroid膮, a mo偶e napadn膮 nas piraci… Czy to znaczy, 偶e mamy nic nie robi膰?
- Wi臋c jednak nam pomo偶ecie?
- No pewnie 偶e pomo偶emy, inaczej Mimi by mnie chyba ukatrupi艂a – mrukn膮艂 Vartan. – Ona tak uwielbia zakazane mi艂o艣ci…
Areus odetchn膮艂 z ulga.
- Dzi臋kuj臋. Powiem Slavi, ucieszy si臋. Ona bardzo si臋 przejmuje ca艂膮 t膮 sytuacj膮.
Areus wyszed艂 z jadalni.
- Wi臋c ju偶 nie ma odwrotu? – zapyta艂a Laila
- A czy kiedykolwiek mieli艣my mo偶liwo艣膰 wycofania si臋? Reputacje 艂atwo straci膰 i bardzo trudno odzyska膰 – odpar艂 Vartan sentencjonalnie.
- Fakt – mrukn臋艂a Laila. Zapad艂a cisza, jakby ka偶de z nich nad czym艣 duma艂o. Jednak nie trwa艂o to d艂ugo.
- Spotkanie z kr膮偶ownikiem „Galaxan” nast膮pi za dziesi臋膰 minut – oznajmi艂a Bejbi.
Kapitan z Lal膮 poderwali si臋 i ruszyli biegiem w stron臋 mostka.
- Bejbi! – Vartan wydawa艂 dyspozycje w biegu. – Uprzed藕 naszych go艣ci, 偶e mo偶e trz膮艣膰 i zwo艂aj wszystkich na stanowiska! I podaj wynik swoich poszukiwa艅.
- Bardzo mi przykro kapitanie, ale jeszcze nie sko艅czy艂am, zosta艂o dwadzie艣cia sze艣膰…
- Przerwij poszukiwania i przeanalizuj to, co zd膮偶y艂a艣 zebra膰.
- Nie mog臋, posiadam jedynie niepotwierdzone informacje, w ludzkim j臋zyku zwane spekulacjami. Wyniki wyci膮gni臋te z analizy takich danych zawieraj膮 90% pr贸g b艂臋du, co jest nie do przyj臋cia. Jedynie…
- Wiem, Bejbi, wiem – kapitan brutalnie przerwa艂 wywody komputera. – Przeanalizuj te spekulacje i przerwij poszukiwania.
- Z analizy dotychczas zebranych danych wynika i偶 na Gharvadzie ma odby膰 si臋 艣ci艣le tajne spotkanie reprezentant贸w galaktyk maj膮ce na celu zdecydowa膰 o przy艂膮czeniu do federacji galaktyki Onion.
- O kurwa – wyrwa艂o si臋 kapitanowi tu偶 przed pojawieniem si臋 na mostku. – S艂ysza艂e艣, Ma艂y? – spyta艂 ch艂opaka, kt贸ry ju偶 siedzia艂 na swoim miejscu za sterami.
- S艂ysza艂em.
- Troch臋 to komplikuje twoje plany.
- Niekoniecznie.
W tym. momencie na mostku pojawi艂 si臋 Marco. Usiad艂 na swoim miejscu i zacz膮艂 klika膰 po panelu.
- Jeden tetron do spotkania z Galaxanem – powiedzia艂 po chwili.
- Ma艂y, przejmuj dowodzenie – powiedzia艂 kapitan.
- Mimi – rzuci艂 Ma艂y w powietrze.
- Jestem – odpar艂 g艂o艣nik.
- Dawaj mieszank臋. Jak ci dam zna膰 w艂膮czysz kameleona.
- Super! – W g艂osie dziewczyny mo偶na by艂o wyra藕nie wyczu膰 podniecenie.
- Co to jest kameleon? – zainteresowa艂a si臋 Laila.
- Mnie nie pytaj – mrukn膮艂 Marco, kiedy wzrok kobiety zetkn膮艂 si臋 z jego. – Ja tu jestem najmniej poinformowany.
- Pewnie Ma艂y z Mimi co艣 wymy艣lili jak zdychali艣my od tego g贸rniczego bimbru – stwierdzi艂 kapitan.
- I ty im tak po prostu na to pozwalasz? – zdumia艂 si臋 Marco. – A jak nas zabij膮?
Niestety nie uzyska艂 odpowiedzi, bowiem odezwa艂a si臋 Bejbi.
- Kr膮偶ownik Galaxan w zasi臋gu strza艂u.
- Przypi膮膰 si臋! – wykrzykn膮艂 Ma艂y. Klikn膮艂 niewielki przycisk i z pulpitu wysun膮艂 si臋 wolant.
Sekund臋 potem Bejbi ponownie si臋 odezwa艂a:
- Wi膮zka protonowa. Uszkodze艅 brak.
- O? – zdziwi艂 si臋 kapitan. – Wzmocnili艣cie z Mimi os艂ony?
- Aha – mrukn膮艂 tylko ch艂opak skupiony na ekranie przed sob膮. – Bejbi, przelicz drog臋 hamowania kr膮偶ownika przy obecnej pr臋dko艣ci oraz nasz膮 odleg艂o艣膰 od najbli偶szego Igora.
- Droga hamowania 300 eon贸w, odleg艂o艣膰 2000 eon贸w.
- Odliczaj odleg艂o艣膰 do momentu kolizji naszej z Igorem.
Komputer pos艂usznie odlicza艂, od czasu do czasu informuj膮c o kolejnej wi膮zce protonowej wypuszczonej w ich kierunku. W ko艅cu wszyscy us艂yszeli komunikat na kt贸ry Ma艂y tak czeka艂.
- Kolizja za 300 eon贸w. Czas do kolizji 10 sekund.
- W艂膮czam tryb kamikaze – rzuci艂 Ma艂y.
- Tylko nie to – wyszepta艂a poblad艂ymi wargami Laila i zamkn膮wszy mocno oczy chwyci艂a za pod艂okietniki zaciskaj膮c palce a偶 do bia艂o艣ci.
- Mimi, kameleon! – krzykn膮艂 Ma艂y.
- Si臋 robi!
W tym momencie twarz Ma艂ego st臋偶a艂a, a oczy zasz艂y mg艂膮, jakby wpad艂 w jaki艣 trans. Marco ze zdziwieniem stwierdzi艂, 偶e nawet kapitan zaciska nerwowo r臋ce na por臋czach fotela. Zrozumia艂 wszystko gdy ogromna si艂a nie tylko wgniot艂a go w fotel, ale tak偶e wywr贸ci艂a do g贸ry nogami. Jego zmys艂 r贸wnowagi oszala艂, chybni臋cie w jedn膮 stron臋, w drug膮, g贸ra, d贸艂... Nie m贸g艂 zrozumie膰 dlaczego, przecie偶 ka偶dy statek, nawet najbardziej przestarza艂y z艂om, w podstawowym wyposa偶eniu ma urz膮dzenia odpowiadaj膮ce za zachowanie grawitacji. 呕o艂膮dek podchodzi mu do gard艂a, 偶e z trudem si臋 powstrzymuje przed zwr贸ceniem jego zawarto艣ci. Drugi raz si臋 nie zb艂a藕ni. Zacisn膮艂 szcz臋ki i prze艂yka艂 艣lin臋 raz po raz g艂臋boko oddychaj膮c. A 艣wiat wok贸艂 wirowa艂 coraz bardziej, nie u艂atwiaj膮c mu sprawy. Do tego wszystkiego do艂膮cza艂 g艂os Mimi przez ca艂y czas 艣miej膮cej si臋 i wo艂aj膮cej:
- Gazu, Ma艂y, gazu!
Nie by艂 ju偶 pewny czy to nie jakie艣 omamy s艂uchowe, niestety m贸zg zbyt zaj臋ty pr贸b膮 ogarni臋cia dostarczanych zbyt szybko sprzecznych informacji odmawia艂 jakiejkolwiek wsp贸艂pracy. Mia艂 wra偶enie, 偶e jeszcze chwila i odp艂ynie ca艂kiem, gdy nagle wszystko stan臋艂o. I 偶o艂膮dek postawi艂 na swoim, wywalaj膮c ca艂膮 zawarto艣膰 na pod艂og臋. Jedynym pocieszeniem dla niego by艂 fakt, 偶e Laila i kapitan te偶 zostawili pami膮tk臋 na pod艂odze.
- Kurwa – j臋kn臋艂a Laila, blada niczym 艣mier膰. – Nigdy si臋 do tego nie przyzwyczaj臋.
- Co to by艂o? – Wycharcza艂 Marco wci膮偶 jeszcze odczuwaj膮c skutki dezorientacji m贸zgu i b艂臋dnika.
- Jedna z ulubionych zabaw Ma艂ego – warkn臋艂a kobieta oddychaj膮c g艂臋boko. – W艂膮cza superprzyspieszenie i lawiruje mi臋dzy przeszkodami. Niestety musi przy tym wy艂膮czy膰 grawitacj臋 w statku. Cholera, mam nadziej臋, 偶e nasi go艣cie nie ponie艣li wi臋kszego uszczerbku na zdrowiu. Pojd臋 to sprawdzi膰. – Podnios艂a si臋 i z trudem utrzymuj膮c r贸wnowag臋 ruszy艂a do wyj艣cia.
- Bejbi, odleg艂o艣膰 od kr膮偶ownika Galaxan – rzuci艂 Ma艂y w powietrze, zupe艂nie ignoruj膮c stan wsp贸艂pasa偶er贸w.
- Brak danych – odpowiedzia艂 komputer.
- Namierz najbli偶szy kr膮偶ownik klasy M.
- W zasi臋gu moich sensor贸w nie ma 偶adnego kr膮偶ownika klasy M.
- Czy偶by… - zainteresowa艂 si臋 kapitan patrz膮c z napi臋ciem na Ma艂ego.
- Bejbi, przeanalizuj wszystkie wydarzenia od momentu przyspieszenia w zasi臋gu stu eon贸w od naszej pozycji. – Ma艂y zupe艂nie nie zwraca艂 uwagi na kapitana.
- Przyspieszenie punkt zero. Trzysta eon贸w, dziesi臋膰 sekund od punktu zero kumulacja ogromnej ilo艣ci energi. Trzysta pi臋膰 eon贸w, dziesi臋膰 i jedna…
- Dok艂adne dane tej kumulacji energii – Ma艂y przerwa艂 wywody komputera.
- Z wcze艣niejszych danych oraz analizy szcz膮tk贸w wynika i偶 energia ta powsta艂a w wyniku zderzenie dw贸ch obiekt贸w z kt贸rych jeden nosi艂 sygnatur臋 kr膮偶ownika klasy M, a drugi galeona 2630.
- Ja pierdol臋 – wyszepta艂 Marco – ci dranie zderzyli si臋 z jednym z Igor贸w?
Ma艂y nie odpowiedzia艂, tylko dalej przepytywa艂 pok艂adowy komputer.
- Bejbi, analiza ruch贸w najbli偶szych jednostek galeon 2630 i ich reakcja na nasz膮 pozycj臋.
- Z moich danych wynika i偶 po tej kumulacji energii dotychczasowe pozycje wszystkich galeon贸w w pobli偶u zmieni艂y si臋 w formacj臋 gotowo艣ci bojowej. Jednak偶e nie jest to reakcja na nasz膮 obecno艣膰, tylko na zderzenie do kt贸rego dosz艂o mi臋dzy geleonem 2630 a kr膮偶ownikiem klasy M.
- Jeste艣 pewna?
- Oczywi艣cie. Koncentracja jednostek galeon 2630 jest wi臋ksza w rejonie eksplozji, natomiast my znajdujemy si臋 w pasie wolnym od jakichkolwiek statk贸w, blisko planety.
- Czyli uda艂o nam si臋 prze艣lizn膮膰. - Ma艂y wyszczerzy艂 si臋 do kapitana.
- To 艣wietnie. A teraz, z 艂aski swojej, powiedz mi jakim cudem?
- Zwyczajnie. - Ch艂opak wzruszy艂 ramionami. – Mimi w艂膮czy艂a mieszank臋 i prze艣lizgn膮艂em si臋 mi臋dzy Igorami.
- A dlaczego nas zignorowali?
- Mimi w ko艅cu uda艂o si臋 uruchomi膰 maskowanie. Na ksi臋偶ycu CX26 do艂o偶y艂a ostatni膮 cz臋艣膰 oprzyrz膮dowania i wgra艂a oprogramowanie dzi臋ki czemu stali艣my si臋 niewidzialni dla wszelkiego rodzaju sensor贸w i radar贸w, nawet ludzkiego oka. Dos艂ownie jeste艣my prze藕roczy艣ci. – Wyszczerzy艂 si臋 wyra藕nie zadowolony. - Jeszcze tylko trzeba by艂o si臋 prze艣lizgn膮膰 mi臋dzy nimi i mo偶emy l膮dowa膰 na Gharvadzie.
- To 艣wietnie, jednak nast臋pnym razem wola艂bym 偶eby艣 mnie uprzedzi艂. Jak by艣 zapomnia艂, to jestem tu kapitanem. – Vartan gro藕nie zmarszczy艂 brwi.
- A niby kiedy mia艂em to zrobi膰? Jak spa艂e艣 nar膮bany? – zapyta艂 kpi膮co Ma艂y. – Potem ju偶 czasu nie by艂o. Wcze艣niej te偶 nie by艂o sensu, bo nie by艂o pewne czy Mimi si臋 uda co艣 z tym maskowaniem zrobi膰. Ona ma od cholery porozpoczynanej roboty.
Kapitan nic nie powiedzia艂, tylko skrzywi艂 si臋, ch艂opak mia艂 racj臋.
- Za kar臋 sprz膮tasz ca艂y syf na mostku – mrukn膮艂, po czym wsta艂 i wyszed艂 z pomieszczenia. O dziwo, Ma艂y nie sprzeciwia艂 si臋.
***
Vartan przeszed艂 do kabiny zajmowanej przez pasa偶er贸w. Siedzia艂a z nimi Laila.
- Wszystko w porz膮dku? – zapyta艂.
Wida膰 by艂o, 偶e kobieta nie czuje si臋 jeszcze dobrze, natomiast jej towarzysz mimo blado艣ci na twarzy pr贸bowa艂 trzyma膰 fason.
- Jest dobrze. Jednak je艣li to jest wed艂ug was „trz臋sienie”, to jak wygl膮da koniec 艣wiata?
Vartan zagryz艂 wargi by nie parskn膮膰 艣miechem.
- Przepraszam. Zwykle nie miewamy pasa偶er贸w, a za艂oga jest przyzwyczajona do takich warunk贸w. Niestety nie by艂o innej mo偶liwo艣ci, 偶eby zapewni膰 wam bezpieczny transport do miejsca docelowego. Wprawdzie by艂o troch臋 brutalnie, ale psy waszych rodzin nie b臋d膮 ju偶 was 艣ciga膰. Przynajmniej zanim nie dolecimy do strefy Zulus.
- Co chcesz przez to powiedzie膰? – zaniepokoi艂a si臋 kobieta.
- No c贸偶… nie b臋d臋 wchodzi艂 w szczeg贸艂y, bo to dla was zb臋dne informacje. Jednak faktem jest, 偶e po wys艂anym w po艣cig za wami kr膮偶owniku zosta艂a tylko kupka pogi臋tej blachy.
- Nie m贸w, 偶e… - kobieta przera偶ona a偶 zakry艂a usta r臋k膮 by nie krzykn膮膰.
- Nie, to nie my ich zabili艣my. Po prostu przecenili swoje mo偶liwo艣ci i tak si臋 skupili na pogoni za nami 偶e dosz艂o do zderzenia z innym statkiem. Nie s膮dz臋 偶eby wcze艣niej zd膮偶yli nada膰 jaka艣 informacj臋 do prze艂o偶onych, wi臋c powinni艣cie by膰 bezpieczni. My艣l臋, 偶e nawet mo偶ecie tutaj wyj艣膰 ze statku, jak by艣cie chcieli co艣 kupi膰.
- Jeste艣 pewny? – kobieta spojrza艂a na kapitana z nadziej膮 w oczach.
- Oczywi艣cie. Nie powinni艣cie mie膰 偶adnych problem贸w. Pomijaj膮c oczywi艣cie te zwyk艂e, jak pr贸ba poderwania, czy okradzenia. Ale takie co艣 mo偶e was spotka膰 na ka偶dej planecie. – Machn膮艂 lekcewa偶膮co r臋k膮.
- Ja bym ch臋tnie wysz艂a – powiedzia艂a nie艣mia艂o kobieta. – Przez m贸j dar nie mia艂am mo偶liwo艣ci nigdzie wyj艣膰. Nawet nie wiem jak to jest przechadza膰 si臋 ulicami bez obstawy.
- Nie widz臋 problemu – odpar艂 Vartan. – Laila, masz jakie艣 plany? Mo偶e mog艂aby艣 im towarzyszy膰?
- Nie mam specjalnie plan贸w. – Laila wzruszy艂a ramionami. – Mog臋 si臋 przej艣膰. Mo偶e co艣 sobie kupi臋.
- 艢wietnie. – Vartan wyra藕nie si臋 ucieszy艂. – W takim razie kup przy okazji ci膮gutki dla Mimi i czekolad臋 dla Ma艂ego.
- A ty co艣 potrzebujesz?
- Nie, dzi臋ki. Ma艂y da zna膰 jak ju偶 b臋dzie mo偶na wyj艣膰 – doda艂 i wyszed艂. Postanowi艂 si臋 troch臋 przespa膰. Takie chwile lenistwa jak ta miewa艂 bardzo rzadko.
***
P贸艂 godziny p贸藕niej, przy wci膮偶 w艂膮czonym maskowaniu Ma艂y wyl膮dowa艂 uwa偶aj膮c by przy okazji nie zahaczy膰 o inny statek. Podko艂owa艂 w ustronne miejsce w jednym z hangar贸w i upewniwszy si臋 przy pomocy Bejbi, 偶e nie ma nikogo w pobli偶u, wy艂膮czy艂 maskowanie.
- Kapitanie – W艂膮czy艂 komunikator – wyl膮dowali艣my. Mo偶emy i艣膰 na zakupy.
- 艢wietnie. – g艂os Vartana by艂 lekko zaspany. – Nie wiem jak ch艂opaki, ale Laila idzie z naszymi pasa偶erami na miasto. Mimi zdaje si臋 musi kupi膰 sk艂adniki do mieszanki. A ty?
- Ja popilnuj臋 statku. Wprawdzie ufam Bejbi w kwestii zabezpiecze艅, ale mamy zbyt du偶o cennego 艂adunku, wi臋c wol臋 mie膰 na niego oko. Ch艂opaki pewnie te偶 b臋d膮 chcieli sobie co艣 kupi膰, chocia偶 znaj膮c Bzyka, to b臋dzie szuka艂 jakiej艣 dupy do wyrwania.
Kapitan tylko j臋kn膮艂.
- Dobra, powiedz wszystkim, 偶e maj膮 ca艂y dzie艅 wolny. Zobaczymy jutro jak b臋dzie wygl膮da膰 sytuacja z Igorami i zdecydujemy czy zostajemy czy zmywamy si臋. Ja nadrobi臋 zaleg艂o艣ci w spaniu. I uprzed藕, 偶e jak mnie kto艣 obudzi, bo nafika艂 za bardzo i s膮 problemy, to nogi z dupy powyrywam.
Ma艂y za艣mia艂 si臋 cicho i zako艅czy艂 po艂膮czenie.
- Bejbi, s艂ysza艂a艣 co powiedzia艂 kapitan.
- S艂ysza艂am.
- Wi臋c przeka偶 wszystkim.
- Zrozumia艂am.
Kilkana艣cie minut potem wszyscy, 艂膮cznie z pasa偶erami, schodzili po trapie.
- Jeste艣 pewien? – zapyta艂a Laila z dziwn膮 trosk膮 w g艂osie.
- Id藕, id藕 – odpar艂 Ma艂y. – I baw si臋 dobrze.
- Kupie ci lizaka, jak b臋dziesz grzeczny – mrukn臋艂a ca艂uj膮c ch艂opaka w czo艂o, na co ten u艣miechn膮艂 si臋 rozbawiony.
Kiedy wszyscy ju偶 wyszli, zamkn膮艂 trap i poszed艂 do kapita艅skiej kabiny. Wszed艂 bez pukania.
- A ty znowu odkryty – westchn膮艂 widz膮c przyjaciela le偶膮cego na 艂贸偶ku. Z niema艂ym trudem wyci膮gn膮艂 spod niego koc i przykry艂 go.
- Kocham ci臋, Ma艂y – wyszepta艂 Vartan przez sen, a pojedyncza 艂za pojawi艂a si臋 pod powiek膮.
- Ja ciebie te偶 – odpar艂 z dziwn膮 czu艂o艣ci膮 ch艂opak. Poca艂owa艂 przyjaciela delikatnie w czo艂o i star艂 spadaj膮c膮 艂z臋 Wyszed艂 po cichu.
Przeszed艂 do jadalni i zaparzy艂 sobie czekolad臋. Kiedy nap贸j by艂 ju偶 gotowy, usiad艂 na pod艂odze opieraj膮c si臋 o szafk臋, z kubkiem zamkni臋tym w d艂oniach. Ignoruj膮c gor膮c naczynia zamkn膮艂 oczy, a jego my艣li pobieg艂y w bli偶ej nieokre艣lonym kierunku.
Kilka godzin p贸藕niej, kiedy noc powoli otula艂a ca艂a planet臋, wszyscy wr贸cili na statek. Ka偶dy z nich co艣 ze sob膮 ni贸s艂, a Mimi nawet ci膮gn臋艂a transporter wy艂adowany towarami jej tylko znanego przeznaczenia.
- Udany dzie艅? – zainteresowa艂 si臋 Ma艂y, kt贸ry zszed艂 po trapie.
- I to jeszcze jak – wyszczerzy艂a si臋 Mimi. – Kasjan pom贸g艂 mi kupi膰 wi臋cej towaru ni偶 si臋 spodziewa艂am. B臋d臋 mog艂a zrobi膰 mieszanki, 偶e hoho!
- To 艣wietnie. – Ma艂y u艣miechn膮艂 si臋 z czu艂o艣ci膮 widz膮c szcz臋艣liw膮 min臋 siostry.
Marco widz膮c ten u艣miech poczu艂 dziwne uk艂ucie w okolicy serca. Ba-dum! Nie wiedzie膰 czemu poczu艂 zazdro艣膰. Doskonale zdawa艂 sobie spraw臋 z tego, 偶e te dzieciaki s膮 rodze艅stwem, wi臋c to naturalne, 偶e odnosz膮 si臋 do siebie inaczej ni偶 do innych, jednak偶e mimo to poczu艂 zazdro艣膰. Te偶 chcia艂by kiedy艣 zobaczy膰 taki ciep艂y u艣miech przeznaczony tylko dla niego. Ba-dum! Potrz膮sn膮艂 g艂ow膮, jakby chcia艂 odgoni膰 jaka艣 natr臋tn膮 my艣l i szybko wszed艂 do wn臋trza statku, chc膮c wyrzuci膰 z pami臋ci obraz u艣miechni臋tej twarzy Ma艂ego.
- Kapitan ju偶 wr贸ci艂? – zainteresowa艂a si臋 Laila.
- Jest w jadalni, szykuje kolacje dla wszystkich.
- 艢wietnie! – Bzyk wyra藕nie ucieszy艂 si臋. – Jestem g艂odny jak cholera. Ceny tutejszego 偶arcia powalaj膮.
- A co ty by艣 chcia艂? – zakpi艂 Kasjan. – Przecie偶 oni 偶yj膮 tylko i wy艂膮cznie z handlu.
Bzyk nic nie odpowiedzia艂, tylko westchn膮艂.
Kiedy ju偶 zakupione towary le偶a艂 gdzie powinni, wszyscy, 艂膮cznie z pasa偶erami, siedzieli w jadalni nad talerzami z kolacj膮.
- Po waszych minach wnioskuj臋, 偶e dzie艅 by艂 wyj膮tkowo udany – zagai艂 kapitan.
- O tak – odezwa艂a si臋 mykenka, na policzkach kt贸rej mo偶na by艂o zobaczy膰 rumie艅ce.
- Slavi po raz pierwszy widzia艂a tyle rzeczy na raz – doda艂 Areus. On tak偶e u艣miecha艂 si臋 zadowolony.
- A ty? – kapitan spojrza艂 gro藕nie na Bzyka.
- No, znalaz艂em jaki艣 burdel i nawet mieli tam ca艂kiem 艂adne babki, wi臋c nie narzekam.
– Chocia偶 raz nam nie nabru藕dzi艂e艣 – mrukn膮艂 Vartan.
- No wiesz… za kogo ty mnie masz – Bzyk uda艂 wyra藕nie oburzonego.
Wszyscy roze艣mieli si臋 rozbawieni.
- Z informacji zdobytych przez Bejbi wynika i偶 rano b臋dziemy mogli ruszy膰 dalej – powiedza艂 Vartan.
- Znowu nas czeka to straszne… - zacz臋艂a Salvi.
- Nie. Tym razem legalnie i spokojnie. Ilo艣膰 Igor贸w znacz膮co si臋 zmniejszy艂a. Podejrzewam, 偶e znikn臋艂a ju偶 przyczyna dla kt贸rej tu byli i zostali jedynie dla zachowania porz膮dku. Bejbi przewiduje, 偶e nad ranem powinno ich nie by膰 ju偶 wcale. B臋dziemy wi臋c mogli odtransportowa膰 was do strefy Zulus – zwr贸ci艂 si臋 do zakochanych.
- To konieczne? Nie mo偶emy zosta膰 tutaj? – zapyta艂a Salvi. – M贸wi艂e艣, 偶e ci, co nas gonili nie 偶yj膮. Nie ma wi臋c potrzeby ucieka膰 tak daleko. Tutaj te偶 jest przyjemnie.
- Niestety, ale nie ma innej mo偶liwo艣ci. Nie znam waszych rodzin, ale gdybym by艂 na ich miejscu, to chcia艂bym mie膰 pewno艣膰, 偶e faktycznie nie 偶yjecie. Je艣li sta膰 ich by艂o na tak znaczn膮 rozbudow臋 kr膮偶ownika, to b臋d膮 w stanie do skutku wysy艂a膰 inne jednostki na poszukiwania. A偶 w ko艅cu was znajd膮. Chyba nie chcecie 偶y膰 w ci膮g艂ym strachu? - Salvi przecz膮co pokr臋ci艂a g艂ow膮. – Dlatego te偶 dowieziemy was do strefy Zulus. Jej mieszka艅cy nie powinni robi膰 problem贸w, s膮 bardzo przyja藕nie nastawieni je艣li odnosi膰 si臋 do nich pokojowo. W przypadku zbrojnych dzia艂a艅 odpowiadaj膮 te偶 zbrojnie, wi臋c jest sto procent szansy, 偶e nawet je艣li wasi rodzice was znajd膮, to nie zostan膮 wpuszczeni do strefy Zulus. Tam b臋dziecie mogli 偶y膰 w spokoju.
- Dzi臋kuj臋. - Salvi u艣miechn臋艂a si臋 przez 艂zy.
Nast臋pnego dnia rano, zgodnie z przewidywaniami kapitana mogli spokojnie opu艣ci膰 Gharvad. Do strefy Zulus dotarli po dw贸ch dniach. Przez ca艂膮 drog臋 nie napotkali 偶adnych przeszk贸d.
- Przy obecnej pr臋dko艣ci, za p贸艂 godziny dojdzie do zderzenia z barier膮 ochronn膮 Galaktyki Zulus – odezwa艂a si臋 w pewnym momencie Bejbi.
- 艢wietnie – stwierdzi艂 kapitan, po czym zastopowa艂 silniki i zacz膮艂 wywo艂ywa膰 najbli偶sz膮 planet臋. – Kartan, tu barkas Gemini. Prosimy o zezwolenie na wej艣cie.
Chwil臋 trwa艂o zanim w g艂o艣niku mo偶na by艂o us艂ysze膰 kobiecy g艂os:
- Jaki jest cel waszego przybycia?
- Mamy troch臋 towar贸w, kt贸re chcieliby艣my u was sprzeda膰 i zakupi膰 wasze ozdoby. Dodatkowo mamy par臋 m艂odych ludzi, kt贸rzy chcieliby skorzysta膰 z waszej go艣cinno艣ci i osiedli膰 si臋 na jednej z waszych planet.
Chwil臋 trwa艂a cisza a偶 w ko艅cu ten sam kobiecy g艂os odezwa艂 si臋 ponownie:
- Gemini, macie zezwolenie na przekroczenie bariery. Za dziesi臋膰 minut do艂膮cz膮 do was dwa skoczki eskortuj膮ce, kt贸re przeprowadz膮 was przez barier臋.
- Zrozumia艂em. I dzi臋kuj臋 – powiedzia艂 kapitan po czym zako艅czy艂 po艂膮czenie.
Odetchn膮艂 z ugl膮.
- Ba艂em si臋, 偶e si臋 nie zgodz膮 – powiedzia艂 do Ma艂ego. Ch艂opak nic nie odpowiedzia艂, tylko u艣miechn膮艂 si臋 ciep艂o.