Siostrzany wkład 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 21:29:12
- Nie wiem co wy na to... ale ja muszę wam to powiedzieć. Mam nadzieję, że to nic nie zmieni między nami... ale chcę żebyście to wiedzieli...
- Wykrztuś to z siebie, Dziecko moje! - Zaraz się rozpłaczę...
- ...ja...ja. Jestem... lesbijką. - Oświadczyła Remi patrząc na nas z miną skazańca. Moja krew...
Popatrzyłem na mamę i głęboko wciągnąłem powietrze. Teraz się zacznie... A mama na to:
- ...
- ... - Remi na to.
- ... - Ja na to. Nienawidzę jak tak robią!!!
I zaległa taka jakby to Osioł powiedział "niezręczna cisza".
I ta cisza trwała.
I trwała.
I trwała bardzo długo.
I nawet jeszcze dłużej. A ja nadal nie mogłem rozszyfrować miny mojej (o zgrozo) mamy.
- Mamo...? Dobrze się czujesz? - Pierwsza przełamała ciszę Remi. Czy wspominałem, że bardzo ją kocham?
- ...T-tak. To TYLKO MAŁY szok. - Ironia. Słyszę ironię! Glup! Mama robi kilka głębokich wdechów i wydechów.
Wymieniamy z siostrzyczką porozumiewawcze spojrzenia. Mamusia nie była w takim stanie odkąd ostatnio dyro nie powiedział jej, że jej cudowne dzieci (aka my) wybiły wszystkie szyby w sali chemicznej poprzez wysadzenie, po sporej dawce promili z powodu zbyt dosłownego potraktowania tematu lekcji: "Alkohole". A wtedy nie było za wesoło.
- Mamo... powiedz coś... - Poprosiłem ostrożnie.
- ...COŚ. - Odrzekła inteligentnie. - Co mam powiedzieć?
- Co o tym myślisz. - Oprócz bycia niezłą aktorką moja siostra jest także kamikaze. Tylko bez samolotu. Ale jej to najwyraźniej nie przeszkadza...
- ...chwilowo mnie zamroczyło i nie myślę. - Jest chociaż szczera. - Teraz pójdę się położyć... i poukładać sobie to co usłyszałam. Nie wychodźcie z domu. POROZMAWIAMY JAK WRÓCĘ. - Dlaczego my? No pytam dlaczego? Mama wstała i skierowała się chwiejnym krokiem w stronę swojego pokoju. Oboje patrzyliśmy za nią. Kiedy zamknęła drzwi. Popatrzyliśmy po sobie z przestrachem.
- Nie było tak źle... - Wyszeptała Remi...
- ...Dop... - Chciałem coś powiedzieć ale nie było mi dane, ponieważ z rzeczonego pokoju dało się słyszeć dziki wrzask i mamusia (?) wypadła z niego trzaskając drzwiami.
- ROZMOWA. TERAZ. JUŻ! - Zażądała rzeczowym tonem. - Siadać! - Usiedliśmy. Z wrażenia obydwoje na podłodze podkulając pod brodę kolana. (Zostało nam z przedszkola. Ja siadam tak zawsze, a ona w kryzysowych sytuacjach.)
- Remi. Jak długo to wiesz?
- ...Całkiem niedługo...
- Jesteś pewna?
- ...Tak mi się mocno wydaje.
- ...
- ...
- Byłaś już z dziewczyną?
- Nie.
- A masz na oku jakąś?
- ...nie dokładnie.
- Oglądasz się za dziewczynami?
- ...zdarza się... - Pełen podziwu dla nerwów siostry i spokoju mamy, żałując że nie mam pod ręką popcornu ograniczyłem się do obserwacji.
- ...
- ...
- Aha...
- Mamusiu... A jakie jest twoje zdanie na ten temat? - Grzecznie spytała Remiś.
- ...Moim zdaniem jest za wcześnie żeby mówić u ciebie i zresztą u was - Popatrzyła na mnie w przelocie. Zaraz się posikam... -o ustalonej już orientacji seksualnej. Zwyczajnie jesteście na to jeszcze za młodzi.
- A jeśli...
- A jeśli... Nie przerywaj mi...Rzeczywiście będziesz kochała tylko dziewczynki a nie chłopców...to... to trudno. Nadal jesteś moją córką. Nic tego nie zmieni. Chociaż moim zdaniem na pewno się zmieni. - Zaraz się... nie wiem co się. Posikam, popłaczę z radości, będę się śmiał, wyściskam je obie i z napięcia zrobię kupę. Naprawdę nie wiem co pierwsze!! - Widzisz... gdybyś była chłopcem i podobali by ci się inni chłopcy to byłoby gorzej... ale jesteś dziewczynką więc nie ma w sumie o czym mówić... - Zakończyła lekko. Załamię się. Serio. Ale w sumie nie było tak źle... gdyby nie dodała tych dwóch ostatnich zdań... Ja chcę już stąd iść. Chcę zadzwonić do Adriana i się mu wypłakać... Niech mnie on przyyytuuuli!!!
- A jak będę miała dziewczynę?
- To ją mi tu przyprowadź. Czy to chłopak czy dziewczyna muszę wiedzieć z kim spotykają się moje dzieci. Riko... pamiętaj o tym obiedzie. A teraz chodźcie tu do mnie! - Remi poszła jak w dym. Wtuliła się w mamę a ja jak ciele zostałem. Jakoś nie mogłem się ruszyć. Mama wytuliła ją i pocałowała w czoło. - Zawsze jesteś moja! - Szepnęła jej do ucha. Ja się muszę położyć, czy coś.
...
...
- Riko?!!
- Ee?? - Popatrzyłem na wpatrujące się we mnie kobiety mej rodziny.
- Riko, mówię do ciebie! Co się dzieje? - Mama ponownie dzisiejszego dnia przyłożyła mi dłoń do czoła. -Strasznie zbladł, prawda? Chyba ma gorączkę...
- Tak. Tico, dobrze się czujesz?
- T-tak. - Udało mi się wydukać. - To nic...
- No nie wiem... on od rana tak! Żebyś wiedziała jaką chciał mi kawę zrobić! - Ciągnęła temat moja zatroskana mama. Remi posłała mi wiele mówiący uśmiech. - Riko, może ty się położysz?
- Może... - W tym temacie nie będę protestował.
Kiedy już obie położyły mnie do łóżka, napoiły wzmacniającymi świństwami i zmierzyły temperaturę (mam stan podgorączkowy) i wreszcie zostałem sam, wysłałem sms-a do Adriego informując go, iż jest już po wszystkim i że nie było aż TAK źle. Wariat, zadzwonił do mnie (on może dzwonić do mnie za darmo).
- Hej! - Powiedziałem. - Tylko mów cicho, bo mama usłyszy.
- Hej, i jak? Bardzo źle? - Po głosie słyszę, że jest zaniepokojony.
- Mogłoby być gorzej... W sumie nie. Ale na początku zapowiadało się koszmarnie. Nie mam pojęcia jak Remi teraz to odkręci...
- Co mówiła, dokładnie...
Tu powtórzyłem całą rozmowę...
- ...Zakończyła tymi słowami! Uwierzysz? Oj kiepsko to widzę... - Jęknąłem do telefonu.
- Przesadzasz... Szczerze mówiąc, myślałem że będzie dużo gorzej. Z tego co mówiliście mi wczoraj myślałem, że najdelikatniej będzie zionąć ogniem. A tymczasem patrz... - Adrian ma teraz rozbawiony głos. - Nie martw się, zobaczysz będzie dobrze. I kiedy ta przełomowa chwila nadejdzie będę trzymał cię za rączkę i nie pozwolę zrobić ci najmniejszej krzywdy... - Teraz ten mój maczo jawnie sobie ze mnie kpi...
- Chlip!
- Tico..? Słońce, płaczesz? - Zmartwiony odwiesił kpinę na haczyk.
- Nie! - Zdradziecka chrypa...
- Oj... nie chciałem... Zobaczysz będzie ok. Kocham Cię, maleństwo...- On wie jak mi poprawić humor. - Już przestań... obiecaj mi że nie będziesz już chlipał. Jak się zobaczymy to ci to wynagrodzę...
- Trzymam za słowo. - Lepiej zobowiązać, nee?
- Hahahaha moja przekupa... niech będzie. Kiedy się zobaczymy?
- Chciałbym już... ale teraz mnie nie wypuszczą...
- Jutro?
- Nie wiem... chciałbym ale chyba nici z tego. Widzisz... mam leciutko powiększoną temperaturę i chyba mnie mama nie wypuści z domu... - Buuuuu...- Już się mnie pytała, czy się od mojej chorej "dziewczyny" nie zaraziłem.
- Jak dużą?
- Niewielką... zwykły stan podgorączkowy. Chyba z niewyspania. Ale ich nie przekonam.
- Mogę Cię odwiedzić?
- Chcesz?
- Jasne! A Ty?
- Nyo!!
- To wpadnę... Powiem, że Ci materiały do sprawdzianu przyniosłem. Z czego masz najbliższy?
- Z francuskiego... we wtorek.- Skrzywiłem się. Nie lubię go!
- Bardzo dobrze. Mogłeś powiedzieć wczoraj... pouczyłbym cię.
- Wiem. Dlatego nie powiedziałem. Nie chciałem tracić czasu.
- To nie jest strata czasu... Przecież dzięki temu się poznaliśmy...
- Wiem. Z tego akurat jestem zadowolony. - Zapewniłem go.
- Powiem, że umówieni byliśmy wcześniej. To nie powinno budzić żadnych podejrzeń. Wpadnę koło piątej, dobrze?
- Nawet bardzo. Trochę się prześpię, to będę lepiej działał. Trafisz tu?
- Jasne. Pamiętam jeszcze gdzie mieszkasz. Rano Cię podwiozłem, pamiętasz?
- Tak. Głupi jestem.
- Niewyspany... Hjehje... - I z czego on rży? No z czego? - Do zobaczenia.
- Pa... - Mimo wszystko...fajnie, że go zobaczę!
- I jak się czujesz? - Remi? Kiedy ona tu wlazła?
- Bez zmian dziękuję... Dawno tu stoisz? - Jak na zawołanie usiadła koło mnie. Najpierw jednak zamknęła drzwi.
- Chwilę. Tym razem nie chciałam wam przerywać. - Zarumieniła się lekko. Patrzcie no! Moja siora się rumieni!
- Dużo słyszałaś? - Pytam podejrzliwie.
- Nie wszystko. Przyjedzie tu?
- Tak. O piątej. Będzie mnie uczył francuskiego... - Błogi uśmiech rozlał się po moich wargach.
- Szczerzysz się jak mysz do sera, wiesz? - W odpowiedzi rzuciłem w nią poduszką. Złapała ją.
- Powiedz mi jak teraz wykręcisz się z tego co powiedziałaś mamie?
- Normalnie. Jednak ja, to nie ty. - I dzięki Bogu! - Przecież grałam niepewną. Jak znajdę faceta, to wtedy jej powiem że miała rację i było to przejściowe... W końcu... jestem jeszcze młoda. Słyszałeś. Mamy prawo do niezdecydowania.
- Ja też? Po tym jak trafiłem z nim do łóżka? - Cholera! Dlaczego nie ugryzłem się w język?!
- Yaoi!! Ja się cieszę z tego co jest. - Taaa... i tu znowu jesteśmy zgodni.