Siostrzany wkład 2
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 01 2011 21:26:54
Tak jak się umówiliśmy, u Adriego byliśmy już kwadrans po piątej. Z pasją dusiłem dzwonek przy drzwiach. Adri nie otwierał. Kiedy już miałem się rozbeczeć w cudownym stylu, zamachnąłem się nogą w grube dębowe drzwi ale na szczęście trafiłem w pustkę (gdyby było inaczej na pewno by bolało). Drzwi stały otworem a po ich drugiej stronie stał mój chłopak. Nagi, niemalże chłopak. Jedynym skrawkiem materiału na jego ciele był krótki i puchaty ręcznik. Mokry, puchaty, króciusieńki ręcznik. Adri ociekał wodą.
- Przepraszam, myślałem że zdążę... Właźcie, zimno leci. - Uśmiechnął się mimowolnie, widząc mojego buraka. Jedną ręką trzymał ręcznik a drugą wziął ode mnie plecak. - Cześć Remi.
Weszliśmy, a jakże. Kiedy tylko drzwi się za nami zamknęły wtuliłem się w mojego przystojniaka.
- Co jest? Tico? - Pogłaskał mnie po głowie lekko zaniepokojony. - Dzięki, że go przywiozłaś. - Zwrócił się do Remi. To niesamowite jak on to robi. Stał z gołym tyłkiem, nie wspominając o reszcie ciała, trzymał mnie... hmmm blisko i jeszcze spokojnie sobie z nią rozmawiał.
- Poczekajcie chwilkę, tylko się ubiorę. Skarbie, bądź tak dobry i zrób coś do picia, ok? Dla mnie kawkę... - Ulotnił się.
Mimo cisnących mi się na usta słów 'yes, my master', spytałem grzecznie siostry.
- Co chcesz?
- A co jest?
- Zaraz zobaczymy... kawa i moja herbata na pewno... - Bez skrupułów poszedłem do kuchni i otworzyłem lodówkę. Zignorowałem znienawidzone przez moją siorkę mleko i odpowiedziałem ponuro.
- Sok pomarańczowy, z winogron, pomidorowy (tu się otrząsnąłem - tego nie lubię ja), hmmmm cola, fanta, mineralka. Oczywiście wspomniane już kawa i herbata. - Zignorowałem wino, które kątem oka dojrzałem za lodówką.
- Soczku pomidorowego poproszę. - Skrzywiłem się bezwiednie.
- Już. - Nalałem jej tego świństwa, wstawiłem wodę, wyjąłem dwa kubki, dwie puszki, cukier i mleko. Rozsypałem po kolei dwie łyżeczki mojej zielonej herbatki, trzy czubate łyżeczki kawy mielonej do której dodałem cztery i pół również czubate łyżeczki cukru. Oba kubaski zalałem wrzątkiem. Kawę do końca, a w drugim kubku zostawiając jedną szóstą miejsca na mleko. Tym razem to Remi się skrzywiła.
- Mleko. Nie dość, że mleko to jeszcze do zielonej herbaty! Litości... Jak ci jakiś organ padnie to ja ci swojego za głupotę nie użyczę... A kawa też dobra... serce mu stanie!
- Komu co stanie? - Do kuchni wparował mój luby. W długich brudno-zielonych bojówkach i czarnej bluzce z krótkim rękawem. Na boso i z ręcznikiem na ciągle mokrej, ciemnej czuprynie. Uwielbiam go. Za co? Trzeba zobaczyć osobiście...
- Tobie. Serce. - Wyjaśniła jedyna kobieta w tym gronie.
- Czemu? Co żeś zrobił? - Spytał mnie na pozór groźnie.
- Nic.
- Wiesz co on tam wsypał? - Wskazała palcem na granatowy kubek.
- Kawę?
- Ale ile! I do tego ten cukier... I zero..
- Mleka. - Skończył za nią. - Ja dokładnie taką pijam. - Uśmiechnął się do mnie. - Nie stójmy w kuchni. Zapraszam do dużego pokoju. - Wziął oba kubki i puścił do mnie oko. Odwdzięczyłem się uśmiechem. Nie znoszę gorących napoi... zawsze parzą mi palce. On o tym wie i zazwyczaj zabiera te cholerstwa z dala ode mnie dopóki trochę nie ostygną.
Rozsiedliśmy się w salonie. Remi na jednym z foteli a on na kanapie. Od razu zrobił miejsce dla mnie z czego z chęcią skorzystałem.
- Powiecie mi o co chodzi?
- ... - Remi popatrzyła na mnie wymownie. Ja też milczę. To dość krępujące. A co, może nie?!
- ...
- Tico? Co jest? Jakiś strasznie markotny się zrobiłeś od naszej rozmowy... - Puścił oko do mojej siostruni. Ona na to wspomnienie lekko zbladła. - Remi?! - Prędzej ona coś powie niż ja.
- ...Właśnie o tą rozmowę chodzi... a raczej o jej finał... - Wymruczała w swoje kolana, identycznie jak moje podciągnięte pod brodę.
- ...yhmmm? - Słucha zawzięcie...
- ... i o bigos jaki z niej wyniknął... - Remi bardzo ostrożnie dobiera słowa.
- Jaki bigos? Coś nie tak? - Patrzy na mnie. - Powiedziałem coś nie tak? Chyba nie... nie przyniósłbyś rzeczy... - Skoro będę zostawał na noc to na pewno nie jego wina. I on o tym wie.
Kręcę uspokajająco głową. Prawie uspokajająco bo sam się trzęsę. Przytula mnie delikatnie.
- Więc co?
- Ona... - Szepczę na tyle głośno na ile, jestem obecnie zdolny.
- Co ona? - Ponownie przenosi na nią wzrok. Ale ona milczy. - Do cholery mówcie, bo nic nie rozumiem!
Tym razem ja zachęcam ją do mówienia.
- Boo... booo...boooo.... - Jedno spojrzenie Adriego i zaczyna iść jej troszkę lepiej. - Bo kiedy rozmawialiście... i ja się wtedy darłam do tej słuchawki żebyś usłyszał... to....
- Tak?
- Tooo...
- Yhmmm...
- To wtedy my o tym nie wiedzieliśmy ale weszła mama... i ... i...
- Mama. Iiii???
- Wydało się, że Tico kogoś ma.
- Yhm. I? - Podziwiam jego cierpliwość.
-I ona bardzo się zdziwiła... bo wiesz... Tico to w jej oczach chyba bardzo nieśmiały impotent... i
- Remi! - Musiałem się włączyć no musiałem! Dlaczego ona robi mi to przy moim facecie? No za co? Zabrałem mu ręcznik i ukryłem w niego twarz.
- No co?... a.. przepraszam. I ona nie wie, że on kogoś ma. Że ma ciebie. I że ty jesteś facetem... - Oczy mojego chłopaka coraz bardziej się rozszerzały.
- To wiem. Powiedzieliście jej?
- ...
- ...
- Tico?
- ...
- Remi?
- ...
Szybko ocenił zdolności mojej wymowy i...
- Remi!
- I tak i nie!
- Jak to?
- Normalnie... - włączyłem się do rozmowy.
- ... tłumaczcie. Dokładnie. Od początku do końca. Samego.
- Przyparła mnie do muru i kazała sprowadzić cię do nas, na ładny, poznawczy wywiad, znaczy obiadek! - Wypuściłem z siebie jednym tchem.
- No i co?
- Ona nie wie, że nie zostałem rozprawiczony tylko rozdziewiczony! Ona nie wie, że ty jesteś FACETEM! - Wpadłem w histerię i zacząłem szlochać.
- Ciii... - Przygarnął mnie do siebie i przeczekał najgorszy wybuch.
- Dlaczego nie powiedziałeś jej prawdy od razu? - Mówi łagodnie...
- Bo by mnie zabiła? - Szczere pytanie.
- Nie zabiłaby. Jesteś jej jedynym synem. Ukochanym synem.
- Ale ona nie wie, że ciotą!
- ...To twoja matka. Kocha cię i to nic nie zmieni.
- Nie znasz jej!
Adri popatrzył pytająco na Remi. 'Aż tak źle?', 'Trudno powiedzieć. Choć to bardzo możliwe!'
-Ale nie wiesz tego na pewno... - Otarł mi łzy z policzków.
- ...
- Adrii... my właśnie chcemy żebyś się wypowiedział. Ja jestem za powiedzeniem jej prawdy... A Tico za wcześniejszym wybadaniem gruntu, zanim cokolwiek zrobi. I pozostaje ten obiad. Mama go nie odpuści...
- Obydwa pomysły są właściwe. Najpierw trzeba wybadać grunt a potem powiedzieć prawdę. Nooo... chyba że się mnie wstydzisz. - Popatrzył na mnie uważnie.
- Nie wstydzę się... wiesz przecież. - W odpowiedzi pocałował mnie w skroń.
- No to przyjdę na ten obiadek. I razem powiemy to waszej mamie. Ok.? W ten sposób będzie łatwiej. Co ty na to?
- ...A jak mnie wyrzuci z domu to mogę spać u ciebie?
- Zawsze możesz ale nie wyrzuci. Uznaję to za zgodę. Remi co ty na to?
- Ja jestem za prawdą.
- Ona mnie nie lubi... - Szepnąłem w ramię Adriego.
- Ja cię kocham paskudo... ale powiedzieć trzeba. Nie możecie się ukrywać całe życie.
- Wiem. Ale tak już?
- To dobra okazja. - Wtrącił się mój chłopak i ponownie mnie pocałował. Tym razem w usta, ale chyba tylko po to żeby mi je zamknąć. - Kocham cię Tico, poradzimy sobie z twoją mamą, choćby miała nas wykastrować. Zresztą, mnie wykastrować, bo tego z tobą nie zrobi. Ale twój pomysł też trzeba urzeczywistnić.
- Jak? - Moja głupiutka Remiś...
- Tak jak ci w domu powiedziałem. Jutro pierwszy kwietnia. Pójdziesz do niej i powiesz "Mamo, jestem lesbijką. Chcę, żebyś to wiedziała." Poczekasz na reakcję, szczerą a następnie powiesz, że to prima aprilis był i że się dała nabrać. Powiedzmy przy śniadaniu, tak żebym mógł się im przyjrzeć.
- Zgoda!
- No widzicie?
- ... - Zobaczymy!!!
- A teraz pij herbatkę, to cię rozgrzeje, strasznie drżysz. - Me lube wlało we mnie ciepłego napoju.
Rozmawialiśmy tak, już w trochę lepszych nastrojach jeszcze przez jakiś czas, dopóki moja siostrzyczka nie ruszyła tyłka z fotela.
- Adri? Mogę skorzystać z łazienki? - Zapytała słodko, a ja puknąłem się w czoło. Po co pyta? Wie, że jej pozwoli.
- Nie pytaj, głuptasie. Idź! - I poszła zabierając torebkę. Ten fakt mi nie umknął mimo, że zaraz po jej wyjściu cały widok zasłoniła mi czupryna Adriego. Nie skomentowałem, bo tu też byłem zajęty. I moje usta i język. Nawet bardzo aktywnie. Kiedy wróciła Remi, byłem pewien że nie minęła nawet minuta.
Omiotła nas pobłażliwym uśmiechem od którego ja się zaczerwieniłem, a który on skomentował mruknięciem. Chwila. Moja siostra była w makijażu.
- Po co ci ta tapeta? - Spytałem jak zawsze elokwentny. - I bez tego jesteś ładna.
- Dziękuję za ten... ekhę komplement. Bo tak chcę.
- Dlaczego nie zrobiłaś jej w domu?
- Zgłupiałeś? Mama nie wypuściłaby mnie z domu... Jestem jej małą dziewczynką!
- Może nie powinienem się wypowiadać ale wydaje mi się, że Tico ma racje... Naturalna jesteś najładniejsza.
- Ech wy faceci... a podobno geje są wrażliwsi...
Załamałem się. Serio.
- A teraz wybaczcie, a raczej podziękujcie. Gołąbeczki wy moje, zostajecie same. Macie wieczór i całą noc na migdalenie się. Ja uciekam. Tylko wróć, o porządnej porze do domu... a i ponieważ na pewno nie wrócisz na śniadanie to akcję badania gruntu przenoszę na chwilę kiedy wrócisz do domu. Rozpocznę, kiedy zdejmiesz buty. Ale nie wracaj później niż koło południa. Proszę. - Podeszła do nas. Rozczochrała mi pieszczotliwie włosy, ucałowała Adriego w policzek, mnie w czoło ówcześnie przylizawszy moją grzywkę. - Idę. Pa chłopcy! Tylko za mocno go nie zmaltretuj! - Puściła mu oko. - Zamknijcie za mną, bo jakby ktoś wszedł... - I już jej nie było.
- Idiotka. Wybacz. - Mruknąłem i znowu wtuliłem się w to bezpieczne ramię. - Wstyd mi.
- Niepotrzebnie. Ma rację.
- W czym.
- Trudno mi będzie nie przesadzić...
Chciałem coś inteligentnie odpowiedzieć, ale przeszkodził mi w tym język i to wcale nie mój. Smakował kawą. Tym cholernym ulepkiem. Nic dziwnego, że był taki pobudzony.
Tej nocy, spałem masakrycznie krótko. Ale nie powiem, żeby mi to przeszkadzało... ^o^v