Gdyby głupota była karalna, to dostałby dożywocie. W ogóle sam fakt, że zastanawiał się tyle nad odpowiedzią na jego idiotycznego smsa, był czymś więcej, niż chciał sobie pozwolić. Był z siebie dumny, kiedy dostał raport o tym, że jego odmowa została odebrana…a teraz siedzi w taksówce i jedzie do tego cholernego klubu. Nie napisał Saszy, że jednak się zjawi, żeby zostawić sobie furtkę. Kiedy się rozmyśli, a prędzej czy później do tego dojdzie, to nie wyjdzie na idiotę. Miał tylko nadzieję, że kierowca pojawi się tam, jak co weekend.
Chociaż nie. Niech nie przychodzi.
Miał wrażenie, że naprawdę zaraz zwymiotuje. Przez tyle czasu udawało mu się myśleć o nim coraz mniej i mniej, aż w końcu potrafił zasnąć bez jego wspomnienia, a teraz jak skończony kretyn, leci na jedno jego skinienie. Powinien wsadzić głowę między drzwi i framugę i walić aż zmądrzeje.
Zajechał pod klub o ósmej, chociaż Sasza proponował dziewiątą. Krystian nigdy nie rozumiał i chyba nie zrozumie fenomenu tego miejsca. Nigdy nie był jakimś imprezowym zwierzęciem, ale lubił się zabawić. Natomiast ludzie, którzy już stali w długim ogonku, wyglądali jakby od wejścia do środka zależało ich życie. Nie tylko on miał minę jakby chciał zwymiotować. Kiedyś miał wrażenie, że zatrudnia się tu klakierów, którzy stoją przed wejściem, robiąc sztuczny tłok. Wysiadł z taksówki i nagle poczuł się jak za pierwszym razem kiedy tu był. Zwykły. Brzydki. Bylejaki. Przy zjawiskach z kolejki wyglądał jak biedny kuzyn ze wschodniej Europy. Wszyscy patrzyli na niego właśnie w ten sposób. Nagle z zamyślenia wyrwało go czyjeś wołanie.
- Krystian? – Odwrócił się. Przy taśmie odgradzającej ludzi od wejścia stał jego imiennik – No tak myślałem, że to ty! – Chłopak nieśmiało podszedł do niego. Ogonek niemal westchnął z niedowierzaniem, kiedy taśma została uniesiona, a nijaki chłopak przeszedł na drugą stronę. Miał wrażenie deja vu.
- Cześć - Wymruczał, podając selekcjonerowi rękę.
- Już myślałem, że zapadłeś się pod ziemię!
- No prawie tak było.
- Nikogo od was jeszcze nie ma – Powiedział, zakładając, że do młodego pilota zaraz dołączy zgraja rozbawionych przyjaciół.
- Wiem. Jestem sam. Sasza nie wie, że przyszedłem. Mógłbyś mu nie mówić? – Poprosił.
- Jasne, jak tam chcesz – Starał się ukryć zdziwienie, ale było mu dość trudno – Wskazał ręką drzwi, żeby już dłużej nie tamować ruchu – Dobrej zabawy – Rzucił na odchodne.
Krystian kiwnął głową z wdzięcznością. W chwili gdy przekroczył próg, przypomniało mu się, że nie ma ze sobą karty. Nie wejdzie na górę, a przecież on na pewno tam pójdzie. Próba szukania go w tłumie na dole, to jak szukanie igły w stogu siana. Czyli problem sam się rozwiązał. Nie może wejść, a nie będzie przecież tu stał i czekał na niego. Już chciał się wycofać, kiedy znikąd pojawiła się znajoma dziewczyna.
- Wziąć płaszcz panie Krystianie?
Prawie zaniemówił. Myślał, że to nie do niego. Hostessa nie czekając na odpowiedź, zabrała mu z ręki okrycie i zniknęła jak zawsze. Wciąż zaskoczony stał w miejscu, gdy zza pleców usłyszał drugi głos.
- Panie Szejna, idzie pan do góry, czy zostaje na dole?
- Na górę – Palnał tylko.
- Dawno pana nie było – Pracownik odsłonił kurtynę, za którą były schody i drzwi. Wnętrze wyglądało tak samo. Przywoływało wspomnienia - od tych cudownych do dziwnych, czy w końcu przerażających. Wybrał sobie stoli jak najdalej od wejścia, z widokiem na całą salę. To był dobry punkt obserwacyjny. Zatopił się w siedzisko i zamówił drinka. Niestety, ten zamiast go uspokoić, rozdygotał jego wnętrzności, więc zamówił drugiego i wypił równie szybko. Próbował zebrać myśli, które nie zdążyły się w jego głowie rozpędzić, a już znikały, bo goniły je nowe. Powinien przed wyjściem zrobić sobie listę tego, co chce mu powiedzieć.
Że nie chce z nim być.
Że go nie kocha.
Że było mu dobrze, kiedy nie mieli ze sobą kontaktu.
Nagle, kiedy zaczął o tym myśleć, zrobił się zły i właściwie nie wiedział na co. Na dziewięćdziesiąt dziewięć procent był przekonany, że to wszystko racja. Po wypadku z Aleksem było mu naprawdę źle. Większość czasu się kłócili, a kiedy akurat mieli w tym przerwę, to on gapił się na niego tym spojrzeniem pełnym winy. Rzygać mu się chciało kiedy otwierał rano oczy i miał przed sobą kolejny dzień. Tylko, że był też ten jeden procent, który nie dawał mu spokoju. Ten jeden procent, przez który siedział, sącząc drinki w oczekiwaniu na Saszę. Podjął szybką decyzję. Jego nieracjonalny kawałek serca nie może po raz kolejny przejmować nad nim kontroli. Wstał, rzucił na stolik pieniądze i ruszył w stronę schodów. To oczywiście nie przytrafiłoby się nikomu innemu, ale kiedy tylko stanął po jednej stronie szklanych drzwi, za klamkę po drugiej chwycił Sasza, który z wrażenia mało nie stoczył się na dół. Zamiast tego, pchnął szybę i wszedł.
- Nie chciałeś się spotkać.
- Wychodzę – Krystian nie mógł spojrzeć mu w oczy. „Nie chciał” było chyba bliższe prawdy. Spróbował wcisnąć się w wąską przestrzeń między ścianą i ramieniem Saszy, ale ten go powstrzymał. Młodszy cały się spiął, kiedy palce lekko dotknęły jego pleców – Zostaw mnie.
- Krystian – Aleks odsunął ręce, żeby nie prowokować chłopca – Skoro jednak przyszedłeś, to może chociaż mnie posłuchaj?
Pilot powtarzał sobie w głowie myśl o tych dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach pewności.
- Przecież cię nie zjem – Wykonał gest, jakby chciał wyciągnąć do niego dłoń, ale się powstrzymał. Krystian wciąż na niego nie patrzył – Kwadrans. Daj mi piętnaście minut i będziesz mógł iść, ok.?
Chłopak bez słowa cofnął się do sali i zajął uprzednie miejsce. Aleks usiadł naprzeciwko niego, ale zamiast zacząć mówić, milczał, gapiąc się w swoje ręce.
- Twój kwadrans mija. Więc?
Więc kocham cię i nie umiem bez ciebie żyć – Na szczęście zamiast tego powiedział to, co chciał.
- Chciałem porozmawiać.
- Domyśliłem się – Krystian uniósł brwi. Chociaż alkohol dodał mu trochę odwagi, wciąż omijał Saszę wzrokiem.
- Długo zastanawiałem się co ci powiem, kiedy się spotkamy, ale chyba właśnie wszystkie pomysły wyparowały mi z głowy.
- Nic nowego, że masz w głowie pusto – Nie umiał się powstrzymać przed złośliwościami. To właściwie była jego jedyna broń przed strachem.
- Chciałem cię o coś poprosić, ale nie wiem jak to zrobić – Sasza ciągle gadał dookoła, zamiast przejść do meritum.
- Poczekaj – Przerwał mu młodszy – Wiesz, że…
Aleks uniósł rękę, uciszając go. Młodszy skulił się w sobie. Czuł, że nie da rady usłyszeć wyznania miłości i go odrzucić. Fizycznie nie da rady. Nie powie mu, że go nie chce, a nie będzie umiał wrócić jak gdyby nigdy nic. To był błąd, że tu przyszedł. W ogóle, że przyjechał do Oslo i obudził w sobie te wszystkie wspomnienia. Nie mogli być razem, nie będąc parą.
- Uważam, że powinniśmy spróbować znowu jeździć - …No chyba, żeby mogli.
- Co? – Co? Co? Co? Jeździć razem? Czy on się przesłyszał? Sam nie wiedział czemu, ale ryknął śmiechem. Jeździć razem? Złapał się za brzuch i łzy pociekły mu po policzkach. Ludzie przy sąsiednich stolikach zwrócili na niego uwagę, a on nie umiał się uspokoić – Prze…przepraszam – Złapał w końcu oddech – Chcesz wrócić do rajdów? – Otarł twarz, ciągle chichocząc.
- Cieszę się, że w końcu cię rozbawiłem – Sasza zupełnie nie rozumiał, co jest takie śmieszne. – Słuchaj Krystian, czy tego chcesz czy nie, dobrze cię znam. Wiem, że tak jak ja, nie masz pomysłu na życie, a jak myślisz o tym, co mógłbyś robić, to słyszysz ryk silnika.
Krystian spoważniał w jednej chwili. To była prawda. Nie umiał nic więcej ponad to. Niczego innego tak naprawdę nie umiał sobie wyobrazić.
- Sasz… – Wypowiadanie jego imienia nadal nie przychodziło mu łatwo – Słuchaj, czy ty wiesz co proponujesz? Mamy wrócić do samego początku? Udawać, że nic nie zaszło? Mam wrócić do tego, przed czym uciekłem? To tak, jakby zrobić dwa kroki w tył.
Kierowca udawał, że nie boli go, kiedy Krystian omija jego imię i jak źle wspomina czas tu spędzony.
- Z tego co wiem to nieźle cię wkurza to, że nie jeździsz. Wolę robić dwa kroki do tyłu, niż stać w miejscu. Krystian, tylko z tobą byłem taki dobry.
- Widzę, że masz niezłych informatorów. Nie przesadzaj. To z Jussim doszedłeś do tego kim teraz jesteś.
- Tylko częściowo. Nie umiałbym już z nim jeździć. Bałbym się.
- Czyli nie boisz się, że spowodujesz wypadek samochodem, w którym będę ja? Super – Skrzywił się, ale jednocześnie współczuł Aleksowi. Mógł się tylko domyślać co czuje.
- Wiesz co - Kierowca pokręcił głową z niedowierzaniem. Czy on w ogóle wiedział co mówi? Znowu zapadła krępująca cisza. Krystian bawił się słomką, a Sasza składał i rozkładał serwetkę.
- Ok., czyli rozumiem, że chcesz mnie przekonać do tego, żebym był twoim pilotem, bo nie zniesiesz porażki i nie masz pomysłu na życie, tak? A pomyślałeś co ze mną?
- Nie chodzi tylko o mnie. Chciałbyś jeździć z kimś, kto przegrywa?
- W Polsce też są dobrzy kierowcy – Nie chciał dawać mu teraz odpowiedzi. Chciał jak najbardziej przeciągnąć ten moment i nie deklarować się.
- A ilu Polaków jeździ w WRC? Ilu z nich ma tytuł mistrza świata? Ilu aktualnie nie ma pilota? Znam jednego.
Krystian wiedział, że on ma rację. Nie zniósłby porażki z jakimś niedoukiem, a wygrywanie w rajdzie Barbórki naprawdę nie było jego ambicją.
- Nie odpowiem ci teraz. Nie potrafię, muszę się z tym przespać.
- Rozumiem. Sam nad tym trochę myślałem.
Młodszy tylko pokiwał głową i wstał od stolika.
- Odprowadzę cię na dół – Zaoferował się Aleks, ale Krystian powiedział tylko, że nie trzeba odszedł. Jedynie jakaś boska ingerencja powstrzymała kierowcę od rzucenia się za nim i pocałowania go. Widział go pierwszy raz od takiego czasu, że frustracja seksualna po prostu sięgała zenitu.
Krystian, zamiast wziąć jedną z taksówek, które stały rzędem pod klubem, postanowił się przejść. Było przeraźliwie zimno i zaczynał padać śnieg, ale uznał, że mroźne powietrze pozwoli mu skupić się bardziej, niż rozleniwiające ciepło samochodu. Poza tym, potrzebował czasu sam na sam ze swoimi myślami.