Finish line 3
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 27 2015 19:12:19


Gdyby głupota była karalna, to dostałby dożywocie. W ogóle sam fakt, że zastanawiał się tyle nad odpowiedzią na jego idiotycznego smsa, był czymś więcej, niż chciał sobie pozwolić. Był z siebie dumny, kiedy dostał raport o tym, że jego odmowa została odebrana…a teraz siedzi w taksówce i jedzie do tego cholernego klubu. Nie napisał Saszy, że jednak się zjawi, żeby zostawić sobie furtkę. Kiedy się rozmyśli, a prędzej czy później do tego dojdzie, to nie wyjdzie na idiotę. Miał tylko nadzieję, że kierowca pojawi się tam, jak co weekend.
Chociaż nie. Niech nie przychodzi.
Miał wrażenie, że naprawdę zaraz zwymiotuje. Przez tyle czasu udawało mu się myśleć o nim coraz mniej i mniej, aż w końcu potrafił zasnąć bez jego wspomnienia, a teraz jak skończony kretyn, leci na jedno jego skinienie. Powinien wsadzić głowę między drzwi i framugę i walić aż zmądrzeje.
Zajechał pod klub o ósmej, chociaż Sasza proponował dziewiątą. Krystian nigdy nie rozumiał i chyba nie zrozumie fenomenu tego miejsca. Nigdy nie był jakimś imprezowym zwierzęciem, ale lubił się zabawić. Natomiast ludzie, którzy już stali w długim ogonku, wyglądali jakby od wejścia do środka zależało ich życie. Nie tylko on miał minę jakby chciał zwymiotować. Kiedyś miał wrażenie, że zatrudnia się tu klakierów, którzy stoją przed wejściem, robiąc sztuczny tłok. Wysiadł z taksówki i nagle poczuł się jak za pierwszym razem kiedy tu był. Zwykły. Brzydki. Bylejaki. Przy zjawiskach z kolejki wyglądał jak biedny kuzyn ze wschodniej Europy. Wszyscy patrzyli na niego właśnie w ten sposób. Nagle z zamyślenia wyrwało go czyjeś wołanie.
- Krystian? – Odwrócił się. Przy taśmie odgradzającej ludzi od wejścia stał jego imiennik – No tak myślałem, że to ty! – Chłopak nieśmiało podszedł do niego. Ogonek niemal westchnął z niedowierzaniem, kiedy taśma została uniesiona, a nijaki chłopak przeszedł na drugą stronę. Miał wrażenie deja vu.
- Cześć - Wymruczał, podając selekcjonerowi rękę.
- Już myślałem, że zapadłeś się pod ziemię!
- No prawie tak było.
- Nikogo od was jeszcze nie ma – Powiedział, zakładając, że do młodego pilota zaraz dołączy zgraja rozbawionych przyjaciół.
- Wiem. Jestem sam. Sasza nie wie, że przyszedłem. Mógłbyś mu nie mówić? – Poprosił.
- Jasne, jak tam chcesz – Starał się ukryć zdziwienie, ale było mu dość trudno – Wskazał ręką drzwi, żeby już dłużej nie tamować ruchu – Dobrej zabawy – Rzucił na odchodne.
Krystian kiwnął głową z wdzięcznością. W chwili gdy przekroczył próg, przypomniało mu się, że nie ma ze sobą karty. Nie wejdzie na górę, a przecież on na pewno tam pójdzie. Próba szukania go w tłumie na dole, to jak szukanie igły w stogu siana. Czyli problem sam się rozwiązał. Nie może wejść, a nie będzie przecież tu stał i czekał na niego. Już chciał się wycofać, kiedy znikąd pojawiła się znajoma dziewczyna.
- Wziąć płaszcz panie Krystianie?
Prawie zaniemówił. Myślał, że to nie do niego. Hostessa nie czekając na odpowiedź, zabrała mu z ręki okrycie i zniknęła jak zawsze. Wciąż zaskoczony stał w miejscu, gdy zza pleców usłyszał drugi głos.
- Panie Szejna, idzie pan do góry, czy zostaje na dole?
- Na górę – Palnał tylko.
- Dawno pana nie było – Pracownik odsłonił kurtynę, za którą były schody i drzwi. Wnętrze wyglądało tak samo. Przywoływało wspomnienia - od tych cudownych do dziwnych, czy w końcu przerażających. Wybrał sobie stoli jak najdalej od wejścia, z widokiem na całą salę. To był dobry punkt obserwacyjny. Zatopił się w siedzisko i zamówił drinka. Niestety, ten zamiast go uspokoić, rozdygotał jego wnętrzności, więc zamówił drugiego i wypił równie szybko. Próbował zebrać myśli, które nie zdążyły się w jego głowie rozpędzić, a już znikały, bo goniły je nowe. Powinien przed wyjściem zrobić sobie listę tego, co chce mu powiedzieć.
Że nie chce z nim być.
Że go nie kocha.
Że było mu dobrze, kiedy nie mieli ze sobą kontaktu.

Nagle, kiedy zaczął o tym myśleć, zrobił się zły i właściwie nie wiedział na co. Na dziewięćdziesiąt dziewięć procent był przekonany, że to wszystko racja. Po wypadku z Aleksem było mu naprawdę źle. Większość czasu się kłócili, a kiedy akurat mieli w tym przerwę, to on gapił się na niego tym spojrzeniem pełnym winy. Rzygać mu się chciało kiedy otwierał rano oczy i miał przed sobą kolejny dzień. Tylko, że był też ten jeden procent, który nie dawał mu spokoju. Ten jeden procent, przez który siedział, sącząc drinki w oczekiwaniu na Saszę. Podjął szybką decyzję. Jego nieracjonalny kawałek serca nie może po raz kolejny przejmować nad nim kontroli. Wstał, rzucił na stolik pieniądze i ruszył w stronę schodów. To oczywiście nie przytrafiłoby się nikomu innemu, ale kiedy tylko stanął po jednej stronie szklanych drzwi, za klamkę po drugiej chwycił Sasza, który z wrażenia mało nie stoczył się na dół. Zamiast tego, pchnął szybę i wszedł.
- Nie chciałeś się spotkać.
- Wychodzę – Krystian nie mógł spojrzeć mu w oczy. „Nie chciał” było chyba bliższe prawdy. Spróbował wcisnąć się w wąską przestrzeń między ścianą i ramieniem Saszy, ale ten go powstrzymał. Młodszy cały się spiął, kiedy palce lekko dotknęły jego pleców – Zostaw mnie.
- Krystian – Aleks odsunął ręce, żeby nie prowokować chłopca – Skoro jednak przyszedłeś, to może chociaż mnie posłuchaj?
Pilot powtarzał sobie w głowie myśl o tych dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach pewności.
- Przecież cię nie zjem – Wykonał gest, jakby chciał wyciągnąć do niego dłoń, ale się powstrzymał. Krystian wciąż na niego nie patrzył – Kwadrans. Daj mi piętnaście minut i będziesz mógł iść, ok.?
Chłopak bez słowa cofnął się do sali i zajął uprzednie miejsce. Aleks usiadł naprzeciwko niego, ale zamiast zacząć mówić, milczał, gapiąc się w swoje ręce.
- Twój kwadrans mija. Więc?
Więc kocham cię i nie umiem bez ciebie żyć – Na szczęście zamiast tego powiedział to, co chciał.
- Chciałem porozmawiać.
- Domyśliłem się – Krystian uniósł brwi. Chociaż alkohol dodał mu trochę odwagi, wciąż omijał Saszę wzrokiem.
- Długo zastanawiałem się co ci powiem, kiedy się spotkamy, ale chyba właśnie wszystkie pomysły wyparowały mi z głowy.
- Nic nowego, że masz w głowie pusto – Nie umiał się powstrzymać przed złośliwościami. To właściwie była jego jedyna broń przed strachem.
- Chciałem cię o coś poprosić, ale nie wiem jak to zrobić – Sasza ciągle gadał dookoła, zamiast przejść do meritum.
- Poczekaj – Przerwał mu młodszy – Wiesz, że…
Aleks uniósł rękę, uciszając go. Młodszy skulił się w sobie. Czuł, że nie da rady usłyszeć wyznania miłości i go odrzucić. Fizycznie nie da rady. Nie powie mu, że go nie chce, a nie będzie umiał wrócić jak gdyby nigdy nic. To był błąd, że tu przyszedł. W ogóle, że przyjechał do Oslo i obudził w sobie te wszystkie wspomnienia. Nie mogli być razem, nie będąc parą.
- Uważam, że powinniśmy spróbować znowu jeździć - …No chyba, żeby mogli.
- Co? – Co? Co? Co? Jeździć razem? Czy on się przesłyszał? Sam nie wiedział czemu, ale ryknął śmiechem. Jeździć razem? Złapał się za brzuch i łzy pociekły mu po policzkach. Ludzie przy sąsiednich stolikach zwrócili na niego uwagę, a on nie umiał się uspokoić – Prze…przepraszam – Złapał w końcu oddech – Chcesz wrócić do rajdów? – Otarł twarz, ciągle chichocząc.
- Cieszę się, że w końcu cię rozbawiłem – Sasza zupełnie nie rozumiał, co jest takie śmieszne. – Słuchaj Krystian, czy tego chcesz czy nie, dobrze cię znam. Wiem, że tak jak ja, nie masz pomysłu na życie, a jak myślisz o tym, co mógłbyś robić, to słyszysz ryk silnika.
Krystian spoważniał w jednej chwili. To była prawda. Nie umiał nic więcej ponad to. Niczego innego tak naprawdę nie umiał sobie wyobrazić.
- Sasz… – Wypowiadanie jego imienia nadal nie przychodziło mu łatwo – Słuchaj, czy ty wiesz co proponujesz? Mamy wrócić do samego początku? Udawać, że nic nie zaszło? Mam wrócić do tego, przed czym uciekłem? To tak, jakby zrobić dwa kroki w tył.
Kierowca udawał, że nie boli go, kiedy Krystian omija jego imię i jak źle wspomina czas tu spędzony.
- Z tego co wiem to nieźle cię wkurza to, że nie jeździsz. Wolę robić dwa kroki do tyłu, niż stać w miejscu. Krystian, tylko z tobą byłem taki dobry.
- Widzę, że masz niezłych informatorów. Nie przesadzaj. To z Jussim doszedłeś do tego kim teraz jesteś.
- Tylko częściowo. Nie umiałbym już z nim jeździć. Bałbym się.
- Czyli nie boisz się, że spowodujesz wypadek samochodem, w którym będę ja? Super – Skrzywił się, ale jednocześnie współczuł Aleksowi. Mógł się tylko domyślać co czuje.
- Wiesz co - Kierowca pokręcił głową z niedowierzaniem. Czy on w ogóle wiedział co mówi? Znowu zapadła krępująca cisza. Krystian bawił się słomką, a Sasza składał i rozkładał serwetkę.
- Ok., czyli rozumiem, że chcesz mnie przekonać do tego, żebym był twoim pilotem, bo nie zniesiesz porażki i nie masz pomysłu na życie, tak? A pomyślałeś co ze mną?
- Nie chodzi tylko o mnie. Chciałbyś jeździć z kimś, kto przegrywa?
- W Polsce też są dobrzy kierowcy – Nie chciał dawać mu teraz odpowiedzi. Chciał jak najbardziej przeciągnąć ten moment i nie deklarować się.
- A ilu Polaków jeździ w WRC? Ilu z nich ma tytuł mistrza świata? Ilu aktualnie nie ma pilota? Znam jednego.
Krystian wiedział, że on ma rację. Nie zniósłby porażki z jakimś niedoukiem, a wygrywanie w rajdzie Barbórki naprawdę nie było jego ambicją.
- Nie odpowiem ci teraz. Nie potrafię, muszę się z tym przespać.
- Rozumiem. Sam nad tym trochę myślałem.
Młodszy tylko pokiwał głową i wstał od stolika.
- Odprowadzę cię na dół – Zaoferował się Aleks, ale Krystian powiedział tylko, że nie trzeba odszedł. Jedynie jakaś boska ingerencja powstrzymała kierowcę od rzucenia się za nim i pocałowania go. Widział go pierwszy raz od takiego czasu, że frustracja seksualna po prostu sięgała zenitu.
Krystian, zamiast wziąć jedną z taksówek, które stały rzędem pod klubem, postanowił się przejść. Było przeraźliwie zimno i zaczynał padać śnieg, ale uznał, że mroźne powietrze pozwoli mu skupić się bardziej, niż rozleniwiające ciepło samochodu. Poza tym, potrzebował czasu sam na sam ze swoimi myślami.

***


Sebastian Loeb, stojąc w kuchni swojego paryskiego mieszkania, poczuł dziwne ukłucie w sercu. Miał złe przeczucie…

***


Następnego dnia Krystian nie spał już od szóstej. Pola pochrapywała w swoim łóżku. Zasnęła w ciuchach z nocy, pod oczami rozmazał się jej makijaż. Chłopak nie miał zamiaru zrobić nic, żeby było jej wygodniej. Za to knucie należy się jej kara, i to surowsza od niewygód. Sam siedział w drugim pokoju i gapił się w tabele wyników. Loeb, potem długo nic i Hirvonen. Przypomniała mu się cyniczna gęba Sebastiana, kiedy zdobyli mistrzostwo. Wziął kartkę i długopis i zaczął liczyć. Teoretycznie, biorąc pod uwagę ich wyniki z poprzedniego sezonu, to startując nawet teraz mieliby szanse na zwycięstwo. Nie mogliby opuszczać rajdów. No, może jeden. Nie był pewien czy tęsknota to dobra motywacja do powrotu, więc skupił się na nienawiści do Loeba. Do następnego rajdu – Rajdu Finlandii, zostały dwa tygodnie. Zdążyliby. Sięgnął po telefon i wybrał numer.
- Tomas?
- Mhm – Odpowiedziało mu zaspane mruknięcie. Kurcze, zapomniał jak jest wcześnie.
- Dasz radę przygotować samochód na wtorek?
- Kto mówi? – Szybko się rozbudził.
- Krystian.
- Jaki samochód? – Do mężczyzny wciąż nie docierało o co chodzi.
- Nasz! Mój i Saszy – W telefonie zapanowała cisza – Tomas?
- Jestem. Zastanawiam się ile przespałem. Co zaszło od wczoraj?
- Trochę się pozmieniało. Dasz radę czy nie?
- Na wtorek? Jasne.
- Super – Rozłączył się. Buzowała w nim ekscytacja, chociaż w sumie nie był pewien czy aby jest to strach. Musiał wyjaśnić też Aleksowi kilka rzeczy. Na przykład, to, że nie chce żeby między nimi było jakiekolwiek napięcie. Że nigdzie nie poleci samolotem, co może utrudniać sprawę. Już miał się z nim połączyć, ale zrezygnował. Wolał powiedzieć mu w cztery oczy. Musiał zrobić coś z energią, którą miał. Porwał kluczyki od auta i rzucił się do jazdy. Dosłownie kwadrans później stał przed kamienicą. Zadzwonił do drzwi, ale nikt mu nie odpowiedział. Pukał, ale to też nie odniosło żadnego skutku. W końcu, kiedy już miał odejść, usłyszał kroki. Drzwi otworzyły się, ale na progu zamiast Aleksandra stanął jakiś obcy facet. Nie wiedział jak zareagować. Pomyślał, że pomylił domy.
- Y… Przepraszam, ale chyba się…
- Kto to? – Nie dokończył zdania, bo w głębi domu usłyszał głos Saszy, który zaraz pojawił się obok mężczyzny.
- Krystian? – Wyglądał jakby zobaczył ducha.
- Co ty tu robisz?
- Na wtorek będzie gotowe auto. Rozmawiałem z Tomasem – Rzucił wściekły i odwrócił się, żeby odejść i móc powrzeszczeć w samotności. Nie spodziewał się, że aż tak dotknie go fakt, że on z kimś sypia. Boże, jak mało brakowało, żeby się wczoraj wygłupił.

- Kurwa – Aleks zaklął, patrząc na odchodzącego chłopaka.
- Kto to był? – Spytał ten stojący obok.
- Mój… pilot.
- Aha – Był średnio zainteresowany – Zostawiłem ci na lodówce mój numer telefonu – Ubrał kurtkę, którą trzymał w ręce – Zadzwonisz?
- Nie – Wciąż zamyślony Aleks, wskazał mu drzwi. Blondyn zszokowany bezpośrednim odrzuceniem, wyszedł, trzaskając za sobą – Kurwa! Po co on przyjeżdżał! – Sasza walnął pięścią w ścianę – Nie mógł zadzwonić? Poprzedniego wieczoru musiał się jakoś rozładować, żeby nie zwariować i akurat w tym czasie pilot musiał się tu zjawić! Jego zachowanie niemal parzyło Saszę do żywego. Jego dystans, chłód w oczach, to jak nie ruszyło go to, że natknął się na tego faceta w jego progu. Przynajmniej chce z nim jeździć. Jednocześnie to było dużo i mało. Za mało, dla jego oczekiwań. Dużo jak na to, co do tej pory młodszy mu oferował.

***


Pola ocknęła się półprzytomna w hotelowym pokoju. Wczoraj nieźle zabalowała, bo w końcu mogła zająć się sobą a nie alpejskimi kombinacjami uczuciowymi. Aleks totalnie olewał jej telefony i smsy. Na początku była wściekła, ale potem starała się zrozumieć, że kierowca ma kilka spraw do przemyślenia. Z głową pulsującą kacem, poczłapała do drugiego pokoju. Gdzieś tu powinna być woda. Za to nigdzie nie było jej brata. To było dziwne, bo kiedy wróciła do domu, on już był. Gdzie znowu zniknął? Po jego wypadku czuła się nieswojo, kiedy nie wiedziała co się z nim dzieje. Na dodatek nie miała pojęcia gdzie rzuciła komórkę i nie mogła go namierzyć. Na stole stał otwarty laptop, więc postanowiła zadzwonić ze skype. Poruszyła palcem po touchpadzie i z ciemności ekranu wyłoniła się strona. Przez chwilę nie docierało do niej na co patrzy, ale nie było wątpliwości. Jej brat pierwszy raz od miesięcy odwiedził witrynę WRC. Obok komputera leżała kartka, cała zapełniona cyferkami. Dobrze wiedziała co to jest, bo sama często liczyła te ich punkty. Zmusiła swój mózg do nadludzkiego wysiłku i jak grom z jasnego nieba uderzyło ją to, że Krystian obliczał prawdopodobieństwo ich zwycięstwa. Serce zabiło jej szybciej. Czyżby wracał do życia, a jej genialny plan skutkował? Wybrała swój numer na komunikatorze i czekała na sygnał. Melodyjka zabrzmiała z łazienki, spod sterty ręczników. Skąd się tam wziął? Drżącymi rękami wybrała połączenie do brata, ale nie odebrał. Co do cholery? Uwzięli się na nią czy co? Aleks też ją odrzucił. Jeśli Tomas nie odbierze, to ich rozniesie. Na ich wspólne szczęście, odebrał.
- Co się z wami wszystkimi do cholery dzieje!?
- Nie wiem jak w waszej wiosce, ale w mojej ludzie się witają, kiedy rozpoczynają rozmowę – Mężczyzna był już zmęczony odbieraniem takich przedziwnych telefonów. Chyba odzwyczaił się od tego ambarasu, kiedy jego pupile zdobywali mistrzostwo świata i traktowali go jak kulę życzeń. „Tomas jedziemy do Monte Carlo”, „Tomas, śpimy w Winstonie”, „Tomas, biorę auto i znikamy na Biegunie na cały dzień”, „Tomas, nie będę z nim jeździł, bo jest głupi i ma wszy”. Zapomniał jak to jest być ich tatusiem.
- Tak, tak, cześć. Powiesz mi co zaszło? Budzę się rano, nikt nie odbiera, Krystiana nie ma, a na dodatek… Nie wiem co mam sobie o tym myśleć.
- O czym?
- Może to nic, ale Krystian miał otwarte tabele WRC i liczył jak mogą z Aleksem wygrać.
- Wiem, dzwonił prosząc o samochód. Z jego chaotycznego komunikatu wynikało, że chcą jeździć, ale nie wiem nic więcej.
- Słucham? – Nie wierzyła w to co słyszy.
- Pola, naprawdę nie wiem więcej. Kazali uszykować auto – uszykuję. Jeśli nie odbierają, to może są razem – zasugerował.
- No jasne, mam uwierzyć, że nagle w moim bracie obudziła się miłość i poleciał z rozpostartymi ramionami do Saszy? Może i jestem naiwna, ale nie aż tak. Coś się stało i ja się do – Myśl przerwało jej huknięcie drzwi – Wrócił, chyba jest zły. Kończę – Schowała aparat do kieszeni, a trzaśnięcie o framugę, ciągle odbijało się echem w jej skacowanej głowie.
- Masz mi coś do powiedzenia? – Wyszła mu na spotkanie, uzbrojona w groźne oblicze. Chłopak na chwilę przestał szamotać się z płaszczem i spojrzał na nią tak, że zeszło z niej całe powietrze.
- Ja? Ja mam coś wyjaśniać? Chyba to ty powinnaś się wytłumaczyć idiotko. Prosiłem, żebyś się nie wtrącała, tak?
- Ale Krystian…
- Zamknij się – Warknął na nią. Był totalnie wściekły, a ona dała mu idealny pretekst, żeby stać się ofiarą – Kurwa, Pola prosiłem, tak? Prosiłem! Ale do ciebie to chyba nie dociera! Miałaś się nie wtrącać, ale oczywiście musiałaś! Byłabyś chora, jakbyś nie wetknęła w coś nosa, nie?
- Chciałam dobrze! - Udało się jej wtrącić.
- Dobrze to by było, jakbyś czasem użyła mózgu kretynko. To nie jest jakieś moje chore widzimisie, że nie chcę z nim być! Nie kocham go, ok.? Nic nas nie łączy, oprócz tego, że razem jeździmy! Nigdy nie byliśmy razem szczęśliwi i przyjmij to do wiadomości! Nigdy w życiu już więcej z nim nie będę! – Krzyczał teraz tak, że bolało go gardło. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Obsługa hotelowa, czy wszystko w porządku?
Krystian, wciąż ubrany w płaszcz i z torbą na ramieniu, szarpnął za klamkę.
- Tak, przepraszamy za kłopot – Potrącił mężczyznę, wychodząc z pokoju. Dziewczyna wciąż stała w miejscu, ze zgniecioną w dłoni kartką i z łzami płynącymi po policzkach. Krystian miał rację, jest idiotką.