Światło i cień 5
Dodane przez Aquarius dnia Stycznia 31 2015 21:13:17


- To ten Cień ci się spodobał? - Seitse odpoczywał u medyka. Pojedynek bardziej go wycieńczył niż sądził z początku. Okazało się, że taka ilość magii go wyczerpała i musi bardziej popracować nad wzmocnieniem swojej energii.
Za oknem świeciły gwiazdy i już dawno Seitse kazał Besnikowi wracać do ich pokoju, ale ten uparcie przy nim czuwał. Teraz właśnie wpatrywał się w nocne niebo przy otwartym oknie. Na zewnątrz słychać było śpiew nocnych ptaków.
- Można tak powiedzieć, zaintrygował mnie - odparł Besnik nie odwracając wzroku od ciemnych drzew.
- To czemu tutaj ślęczysz ze mną zamiast zaszyć się gdzieś z nim w pokoju? - parsknął Światło.
- Wiesz, że zawsze i tak wracam do ciebie - zaśmiał się Besnik i podszedł do łóżka. - A poza tym on już raczej wybrał kogoś innego.
Seitse spojrzał na niego uważnie.
- Mówisz o jego Świetle?
- Też jest uroczy, widziałem jak na niego patrzyłeś. - Besnik wyszczerzył zęby.
Seitse zarumienił się lekko i zmarszczył brwi. Wyjął zza pleców poduszkę i uderzył nią w twarz Besnika.
- To nie ja uganiam się za małolatami - krzyknął z wyrzutem.
Besnik złapał poduszkę i położył się na niej opierając się na brzuchu Seitse aż ten stęknął.
- Jesteś prawdziwym aniołem, że mi na to pozwalasz. - Besnik spojrzał smutno i przepraszająco po czym podniósł się na rękach i zbliżył do jego twarzy. - Za to cię kocham - szepnął i spoważniał przez ułamek sekundy wpatrując mu się oczy, po czym ucałował delikatnie jego usta.
Seitse nie zamierzał szybko zakończyć tego pocałunku więc złapał go za szyję i mocniej przycisnął do siebie sprawiając, że ich usta otworzyły się szerzej, a języki splotły w mokrym tańcu.
Trwali tak chwilę zanim nie rozległ się stukot butów za drzwiami, więc rozłączyli się niezaspokojeni a do pokoju wszedł medyk. Podszedł do łóżka, położył jedną dłoń na czole Seitse a drugą na jego na piersi.
- Już wszystko w porządku. Odzyskałeś całą energię, możesz wracać do siebie. Ale koniecznie porozmawiaj o tym ze swoim nauczycielem.
- Oczywiście, bardzo dziękuję.
Seitse zszedł z łóżka i faktycznie odczuł, że jego zmęczenie gdzieś zniknęło, teraz poczuł jedynie głód gdy zaburczało mu w brzuchu.
- Chodź, poprosimy o późną kolację na stołówce - zachichotał Besnik.

* * *


Dzień rocznicy Idy zapowiadał się bardzo hucznie. Wszyscy z Zakonu dostali wolne ale z przykazem ubioru w odświętne galowe stroje przy wychodzeniu za mury szkoły. Po śniadaniu ponad połowa uczniów postanowiła wyjść na miasto, przede wszystkim wszyscy pierwszoklasiści. Był ciepły dzień, słońce świeciło wysoko na niebie nie zasłaniane przez żadną chmurę. Miasto zostało przybrane w kwiaty oraz złoto-czerwone szarfy. Na każdym kroku można było napotkać rozradowanych ludzi zmierzających w górę rzeki skąd miały się zacząć obchody. Na granicy miasta od południowej strony u podnóża gór, mury miasta wieńczył wielki ozdobny Łuk Założycielski z napisami uwieczniającymi powstanie Idy oraz pierwszego maga Maheshę. Główny Mag Zakonu Felim Cianithel co roku przy Łuku wygłaszał mowę na cześć Idy, a potem wzdłuż rzeki szła parada z muzyką, tańcami i pokazami fajerwerków. Równocześnie z ziemną, poruszała się również wodna parada z pięknie przystrojonymi łodziami płynącymi Sissinqua, na których również odbywały się tańce i pokaz ogniowy. Duża część z tego została przygotowana przez magów z Zakonu, bez których pokazy pirotechniczne nie mogłyby się obejść.
Lior i Senka udali się do miasta z Lasse i jego światłem Peio. Podziwiali różnorodne fantazyjne stroje specjalnie szyte na ten dzień przez mieszkańców, przystrojone odświętnie sklepy; zajadali się różnymi słodkimi i słonymi przysmakami z budek rozstawionych na ulicach; pili złoto-czerwone piwo o smaku malin, a w południe udali się ze wszystkimi mieszkańcami pod Łuk na mowę Cianithela.
Przy Łuku zostały wybudowane podesty, na jednym grała orkiestra, na drugim zasiedli zamożni dygnitarze miasta wraz z dostojnymi magami. Najpierw przemówił burmistrz miasta, który potem oddał pałeczkę właściwemu zarządcy stolicy. Gdy Felim Cianithel stanął przy mównicy muzyka ucichła i wszyscy z wielką czcią wsłuchiwali się w jego słowa.
Senka i Lior stali w tłumie ledwo widząc podest, ale Senka rozpoznał mężczyznę ubranego teraz w purpury i złoto.
- To ten mag ze szkoły - szepnął do Liora.
- Jaki mag? - zdziwił się Lior, ale bardziej słuchał przemówienia Głównego Maga, którego donośny głos rozchodził się po całym tłumie za pomocą magii.
- Wiesz, ten o którym ci mówiłem, że mnie zagadnął w ogrodzie. Tego dnia kiedy w końcu zacząłem z tobą rozmawiać. - Kilka osób spojrzało gniewnie na Senkę, który przeszkadzał im w słuchaniu przemówienia.
Liora wzdrygnęło trochę na wzmiankę „dnia, kiedy Senka w końcu zaczął z nim rozmawiać”. To było jak ukłucie szpilki w sercu. Ale spróbował się nie koncentrować na tej części wypowiedzi, tylko na zdziwieniu tym, że Senka spotkał w Zakonie właśnie Felima, który przyszedł do niego swobodnie porozmawiać w ogrodach szkoły.
- Jesteś pewien? - zaszemrał mu wprost do ucha, a Senka w odpowiedzi tylko kiwnął głową.
Gdy Senka uświadomił sobie z kim rozmawiał tamtego dnia, zdawało mu się, że podczas przemowy Felim właśnie na niego spogląda i mówi w jego stronę. Jego słowa dotyczyły początku Idy i dobrodziejstw tej krainy oraz miasta, ale Senka miał wrażenie, że Cianithel patrzy wprost na niego i przewierca go wzrokiem. Spuścił oczy i zrobiło mu się duszno. Bez słowa wyjaśnienia zaczął przeciskać się przez tłum żeby znaleźć się poza mackami ścisku i braku swobodnego oddechu. Lior zawołał za nim, ale nie usłyszawszy odpowiedzi po prostu ruszył w ślad za przyjacielem. Gdy usłyszał pytającego Peio co się dzieje, tylko machnął ręką nie obejrzawszy się.
Senka usłyszał pomruki niezadowolonych ludzi wokół siebie, ale nic go to nie interesowało. Dusił się i potrzebował powietrza. Gdy w końcu tłum się przerzedził dopadł murowanej bariery mostu i oparł się o nią ciężko dysząc.
- Senka, co się stało? - Zaniepokojony Lior podbiegł do niego.
- W porządku - wycedził przez zęby. - Za dużo ludzi po prostu. Czułem się jak ściśnięta mrówka.
Martwiłem się o ciebie, nie rób tak nigdy więcej. Zawsze mi mów co się dzieje, bo jak inaczej mam o ciebie zadbać? - Słowa dźwięczały Sence w głowie gdy spoglądał w oczy przyjaciela, ale jego usta nic nie mówiły.
- Chodź na ławkę, tam jest pusta - powiedział w końcu Lior i pociągnął Senkę za ramię.
Cień opadł na nią ciężko.
- Już nic mi nie jest.
- Ale jesteś blady jak ściana. Poczekaj, przyniosę ci coś do picia. - Lior oddalił się do najbliższej karczmy, po chwili wracając z kubkiem pełnym źródlanej wody, którą Senka wypił duszkiem.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że rozmawiałem z samym Panem Cianithelem - powiedział Senka po dłuższej chwili gdy siedzieli w ciszy słysząc jedynie rozbrzmiewający z podium głos maga.
- To naprawdę niebywałe, ale widać jest normalnym człowiekiem, takim samym jak ty i ja, no, oprócz tego że jest potężnym magiem - Lior uśmiechnął się i puścił oko do Senki, na co ten się lekko rozpromienił. - Już ci lepiej?
- Mówiłem, że nic mi nie jest. To tylko słońce i tłum. Ale dziękuję. - Spuścił wzrok i przypomniał sobie myśli przyjaciela. - Lior, czy ty...? - nie dokończył, gdyż tłum zaczął wiwatować gdy skończyło się przemówienie. Znowu zagrała muzyka, a potok ludzi i łodzi zaczął powoli zmierzać w kierunku nabrzeża.
Z ludu wyszli Lasse i Peio w poszukiwaniu przyjaciół i Lior zamachał do nich i krzyknął. Postanowili trzymać się bardziej na uboczu, ale w potoku ludzi widzieli dużo innych Aniołów wyróżniających się spośród mieszkańców. Podczas pochodu większość sklepów, straganów i karczm była zamknięta, gdyż wszyscy chcieli uczestniczyć w święcie. Pochód szedł tańcząc i śpiewając, dogrywała im skoczna muzyka. Na ziemi leżały rozrzucone płatki kwiatów, w niebo wystrzeliwały kolorowe sztuczne ognie. Nim wszyscy doszli nad zatokę zrobiło się późne popołudnie. Łodzie wypłynęły na morze i przycupnęły w porcie oczekując zmierzchu. Wszystkie nabrzeżne karczmy otworzyły się i z otwartymi ramionami przyjmowały spragnionych i głodnych.
Aniołowie również skorzystali z tej okazji i zasiedli w jednej z knajp zamawiając świeże owoce morza, podawane oczywiście ze złoto-czerwonym piwem. Na zewnątrz trochę ucichło chociaż muzyka nadal rozbrzmiewała a ludzie się bawili.
Gdy tylko zaczął zapadać zmrok i na niebie ukazali się dwaj świetliści bracia wraz z girlandą gwiazd, ludzie ponownie wylegli na ulice na pokaz świetlistych fajerwerków. Te zaczęły strzelać zarówno z łodzi stojących w porcie jak i z murów samego Zakonu. Wszyscy radowali się krzycząc i śpiewając, a potem powoli zaczęli ponownie rozchodzić się w różne strony, ale bynajmniej nie szli jeszcze spać, a dalej świętować w domach i karczmach.
Aniołowie również zdecydowali się jeszcze zostać na mieście i zasiąść w którejś z knajp. Poszli do karczmy, w której Cienie były pierwszego wolnego wieczoru razem i tak samo jak wtedy natknęli się na miłego kelnera Nemila, który ich wtedy obsługiwał. Po długich rozmowach i dwóch piwach Senka zauważył, że do knajpy weszło kilku Aniołów, a był to Besnik z przyjaciółmi. Spojrzał na roześmianego Liora i zawahał się przed zawołaniem Besnika. Nie spojrzał już w tamtą stronę i stwierdził, że jeśli Cień sam go zobaczy to i tak nie będzie jego wina.
Tak jak się spodziewał, Besnik podszedł do ich stolika witając się wesoło. Razem z nim przyszli Seitse, Reima i prawdopodobnie jego Światło.
- Możemy się przysiąść? - zapytał Besnik spoglądając to na Senkę to na Liora, który niechętnie powitał gościa.
- Oczywiście! - krzyknął nazbyt głośnie Lasse. - My się chyba nie znamy?
- Ciebie nie znam kolego - uśmiechnął się w odpowiedzi. - Jestem Besnik, mój Światło Seitse, przyjaciel Reima i jego Światło Petri.
- Doprawdy, Besnik, to teraz będziemy się obracać w towarzystwie małolatów? - Zapytał z wyższością Petri.
- Nie zadzieraj tak nosa, ty też kiedyś byłeś w ich wieku - Seitse zbył go i usiadł obok Besnika na przyniesionym przez niego krześle.
- Jestem Lasse - przedstawił się młody Cień nie zwracając uwagi na przytyk a potem kolejno przedstawił pozostałych towarzyszy.
Przez resztę wieczoru wszyscy rozmawiali i śmiali się mimo sporadycznych przytyków Petriego, który wyraźnie podkreślał swoją wyższość nad młodszymi kolegami. Lior przestał zwracać uwagę na Besnika widząc, że ten nie kokietuje specjalnie Senki gdy obok niego jest Seitse, co mu bardzo pasowało. Natomiast Senka nie czuł się tak bardzo skrępowany ciesząc się towarzystwem nowego kolegi jak i starego przyjaciela. Zapomniał również słowa Liora wypowiedziane w myślach i już nie zaprzątał sobie nimi głowy, tak samo jak dziwnym odczuciem, które na niego spadło podczas przemowy Głównego Maga. Piwo uderzyło mu do głowy, doświadczał miłego stanu, w którym niczym się nie przejmował i liczyła się tylko dobra zabawa.
W końcu późno w nocy wszyscy stwierdzili, że czas wracać do Zakonu, szczególnie że następny dzień był zwykłym dniem nauki, co nie było miłą perspektywą po tak nieprzeciętnym dniu i wieczorze. Niektórzy wypili więcej i teraz wesoło zataczali się na ulicy wywołując salwy śmiechu towarzyszy. Mimo późnej pory, na dworze kręciło się dużo ludzi również świętujących jak Aniołowie. Z karczm dobywały się dźwięki muzyki i śpiewu, na łodziach zacumowanych przy brzegu rzeki także balowali mieszkańcy przy skaczących światłach pochodni.
Lior prowadził Senkę pod ramię, gdyż to między innymi on za dużo wypił. Cień próbował mądrze dyskutować z tak samo pijanym Lasse co wywoływało jedynie uśmiech na twarzy Liora. Zajęty Senką nie widział, że Besnik obserwuje ich idąc niedaleko i również uśmiecha się pod nosem.
Dotarłszy do budynku mieszkalnego w murach Zakonu, rozeszli się do swoich pokoi. Lior z trudem otworzył drzwi podtrzymując jednocześnie Senkę, który zaczął już przelewać mu się przez ręce. Gdy w końcu weszli od razu położył go na łóżku, a sam ciężko usiadł obok zmęczony powrotem. Zdjął mu buty oraz marynarkę i zabrał się za odpinanie guzików koszuli kiedy Senka ocknął się i spojrzał zamglonym wzrokiem.
- Lior, czy ty mnie kochasz? - wybełkotał prawie niezrozumiale.
Lior zamarł na chwilę z placami na guziku, a na jego policzki wypłynął mocny rumieniec, bynajmniej nie alkoholowy.
- Tak, kocham cię jak brata - zreflektował się szybko.
- Ale nieeee... - Senka złapał Liora za ramiona i wspomógł się nim żeby usiąść wciąż nie zdejmując z niego dłoni. Ich twarze znalazły się bardzo blisko. - Tak wiesz, tak że kochasz. Bo ja muszę ci coś powiedzieć.
Lior oparł dłonie na jego piersi i czuł bijące z ciała ciepło. Zastanawiał się czy aby nie przerwać tego wylewu uczuć. Próbował też sobie przypomnieć kiedy ostatni raz Senka był tak pijany i czy wtedy również gadał głupoty, czy może raczej odwrotnie, był skory do mówienia prawdy. Czy chciał aby to co mówi Senka było prawdą? Może sam powinien w końcu przyznać się co do niego czuje? Czekał, a cisza przeciągała się z powodu zasłanego alkoholem umysłu Senki, który pracował dużo wolniej.
Senka w końcu podniósł rękę i przeczesał nią włosy Liora, które opadały mu na twarz.
- Musisz obciąć włosy, bo zasłaniają ci oczy - stwierdził nagle zmieniając temat. - Bo wtedy nie widzę tych twoich dziwnych białych oczu, które są nawet ładne.
Lior dał za wygraną, chyba Senka nie powie dzisiaj nic sensownego. Odetchnął głęboko uspokoiwszy się nieco i spojrzał sceptycznie na pijanego przyjaciela, który cały czas bawił się jego włosami. Wydał mu się teraz bardzo zabawny i uroczy jednocześnie. Uśmiechnął się sam do siebie.
Jesteś tchórzem - powiedział do siebie w duchu, po czym podniósł dłoń i musnął rozgrzany policzek Senki.
- Tak Senka, kocham cię i to nie jak brata, jako kogoś więcej. Tylko jestem cykorem i nie potrafię ci tego powiedzieć kiedy będziesz to pamiętać.
Senka spojrzał wprost w jego oczy i przestał bawić się włosami. Przesunął ręką po jego policzku jakby tylko czekając na takie wyznanie przyjaciela.
Liorowi zaczęło bić mocniej serce jak uderzenia głośnego bębna, zrozumiał że powiedział to wszystko na głos, przyznał mu się, ale nie wiedział czy Senka zrozumiał, czy będzie pamiętał, ale to nie było teraz ważne. Siedzieli razem w półmroku skąpani jedynie w blasku księżyców, prawie że w objęciach. Białe włosy Liora wydawały się jeszcze jaśniejsze, a czarne włosy Senki ciemniejsze, jak dwa przeciwieństwa tego świata, które wreszcie odnalazły wspólną drogę.
Lior powtarzał sobie, że to alkohol pchnął go w wyznanie uczucia, ale to była jedynie miłość, którą tłumił zbyt długo w sercu. Teraz wybuchła z dużą mocą. Zbliżył się do Senki i pocałował go mocno, namiętnie, jakby jego usta pragnęły tego od dawna. Ich języki zaczęły tańczyć spijając słodki nektar ze swoich warg, mocniej i szybciej aż brakło im tchu. Lior przesunął dłoń z policzka na włosy zatapiając palce w długich czarnych kosmykach mierzwiąc je nieznacznie. Przyciskając jego głowę do swojej spragniony pocałunków. Szybki urywany oddech, natłok myśli wdzierający się do głowy Senki. Lior nie potrafił trzymać umysłu na wodzy, jednak Senka nie skupiał się teraz na tym, ignorował te myśli, teraz tak nieważne przy słowach i czynach. Lecz jego własny umysł powoli odpływał z nadmiaru wrażeń, z nadmiaru alkoholu. Lior popchnął go nieznacznie na łóżko i położył się na nim. Zaczął całować jego szyję przesuwając dłońmi po częściowo nagiej klatce piersiowej, lecz gdy znowu podniósł głowę żeby spojrzeć mu w oczy, Senka leżał nieprzytomny. Zasnął. Światło przez chwilę patrzył na niego osłupiały po czym zaśmiał się cicho z własnej głupoty. Oparł głowę na jego ramieniu i śmiał się gorzko przez łzy, których nawet nie zauważył. Otarł twarz wierzchem dłoni.
- Ty idioto - powiedział na głos ale szeptem. Przesunął rękami energicznie po twarzy, żeby odpędzić od siebie ten dziwny stan. Spojrzał czule na śpiącego Senkę. Dalej go już nie rozbierał. Sam poszedł umyć się i położyć w zimnej pościeli. Przez chwilę spoglądał na spokojną twarz przyjaciela, ale szybko pogrążył się we śnie.

* * *


Senkę obudził okropny ból głowy. Usiadł na łóżku i zakrył oczy mrużąc je przed światłem wschodzącego słońca. Było jeszcze wcześnie i Lior spał głęboko na łóżku obok. Cień próbował sobie przypomnieć co się wydarzyło poprzedniego wieczora, lecz wszystko widział jak przez mgłę. Pamiętał powrót do Malachi, ale potem ziała czarna pustka, lecz gdy spojrzał na plecy Liora jego serce załomotało mocniej w piersi. Coś go ściskało w żołądku, jednak nie od złego samopoczucia. Czy zrobił lub powiedział wczoraj coś głupiego? Nie mógł teraz myśleć, tylko zajęczał głośno i pomasował skronie. Nie obejdzie się bez uzdrowicielskich czarów. Wstał powoli i udał się do łazienki gdzie napełnił wannę gorącą wodą, w której z rozkoszą się zanurzył aż po szyję. Ciepło goiło jego skołatany umysł, w którym czuł jakieś przelotne obrazy, ale nie zdołał ich pochwycić i przyjrzeć się im. Rozmawiali w pokoju z Liorem po powrocie, ale o czym? Nie pamiętał. Zanurzył się cały w wodzie na kilka sekund a włosy falowały na powierzchni jak czarne wodorosty. Po wynurzeniu odetchnął głęboko i ponownie oparł głowę o brzeg wanny. Usłyszał pukanie i pisk uchylanych drzwi.
- Cześć, wszystko w porządku? Jak się czujesz? - Lior stanął w drzwiach nie zaglądając do środka. Jego też trochę bolała głowa.
- Tragicznie - odparł Senka krzywiąc się.
- Tak myślałem - parsknął lekko śmiechem.
- Nie śmiej się ze mnie kiedy cierpię.
Senka tylko przez moment zastanawiał się czy spytać Liora o to co się działo wieczorem.
- Lior?
- Tak?
- Czy powiedziałem albo zrobiłem wczoraj coś głupiego?
Światło usiadł na podłodze opierając się o framugę drzwi. Milczał chwilę przypominając sobie rozmowę a potem pocałunki. Dotknął swoich ust i zarumienił się.
- Nie - odparł cicho, lecz Senka wyczuł tą nutkę niepewności w jego głosie.
- Powiedziałbyś mi gdybym zrobił coś idiotycznego, prawda? - zapytał z lekkim naciskiem i nasłuchiwał.
- Oczywiście - Lior uśmiechnął się. - Nie zrobiłeś nic idiotycznego.
Idiotą jestem ja i będę musiał to zmienić - do Senki doleciały słowa, ale nie umiał rozpoznać czy były one wypowiedziane na głos czy pomyślane przez Liora, chociaż się domyślał, że to drugie. Nie odezwał się.
- Mamy trochę czasu, wypocznij, a później zajrzymy do medyka przed zajęciami. - Lior zamknął za sobą drzwi od łazienki.
Senka ponownie zanurzył się pod wodę zastanawiając się o czym mówił w myślach Lior.