Łowcy 2
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 30 2011 20:39:52
Dedykacja dla osoby, która jako jedyna oprócz mnie wie, co będzie się działo w dalszych częściach - dla Eljen...



***



Leji rzucił się na łóżko i z radością rozłożył się na całej jego powierzchni. Co prawda nie wysilił się za bardzo przy zdobywaniu broni, jednakże dostał dzisiejszego dnia taką porcję wrażeń, że miał już dosyć. Zamknął oczy... Niemal natychmiast przypomniał sobie o srebrnowłosym chłopcu, a wtedy serce zabiło mu mocniej i szybciej.
-Domyślam się, że jesteś zmęczony, ale nim pójdziesz spać, radzę ci się rozebrać i umyć.
Niezbyt chętnie podniósł powieki i spojrzał w stronę źródła uroczego głosu. Alex właśnie wyszedł z łazienki i wycierał jasne włosy. Na biodrach miał przewiązany biały ręcznik, a na jego ciele i włosach błyszczały diamentowe krople wody, które powoli spływały na podłogę, tworząc maleńkie kałuże.
-Zalejesz pokój.
-Wiem, ale się tym nie przejmuję, bo dzisiaj ty sprzątasz^.^
-O nie... Chyba nie zmusisz mnie do tego, żebym posprzątał, gdy padam ze zmęczenia.
-A założymy się? - Alex uśmiechnął się złośliwie. - Może i jesteś wyższy, silniejszy i o dwa tygodnie starszy, ale ja też mam swoje metody.
-Ale w starciu ze mną okażą się one nieskuteczne.
-Skąd ta pewność?
-Bo, jak wcześniej zauważyłeś, jestem silniejszy, wyższy i starszy, i... = złośliwy uśmieszek.
-Iiiiiiiiiiii?????? = lekki strach.
-I mam nad tobą przewagę - z tymi słowami Leji poderwał się z łóżka i w sekundę znalazł się przy przyjacielu. Wystarczył jeden błyskawiczny ruch, a biedny Alex leżał na posłaniu z ciężarem na swoim brzuchu w postaci siedzącego na nim okrakiem, upartego chłopaka. - No i co? Czy któraś z twoich metod może okazać się teraz skuteczna?
-Wątpię, ale nie będziesz przecież siedział na mnie całe życie. Poczekam aż zejdziesz i w cierpliwości będę wyczekiwał właściwego momentu...
-Ja mogę tak siedzieć. Jest mi bardzo wygodnie...
-A mnie nie, więc, jak na porządnego i kochanego przyjaciela przystało zejdź ze mnie i zapewnij w ten sposób odrobinę wygody po bardzo męczącym dniu.
-Słabe argumenty...
-Poza tym jestem prawie nagi i wypadałoby, abyś ze mnie zlazł i pozwolił się ubrać.
-Ale mi nie przeszkadza fakt, że masz na sobie tylko mały ręcznik, który w dodatku się prawie całkowicie zsunął, że cały czas jesteś mokry, że twoje włoski lepią ci się do ślicznej twarzyczki, a na policzkach masz słodki rumieniec, który kusi jeszcze bardziej. Nieeeeeeee... Wcaaaaaaale mi to nie przeszkadza.
Leji powoli zaczął pochylać się ku twarzy przyjaciela. Zamknął oczy... Ciepły oddech Alexa i jego słodki zapach owiały mu twarz, gdy nagle został brutalnie zepchnięty... W dodatku na twardą podłogę.
-Auuuuuuu!!! Alex, za co to?
-Co przed chwilą chciałeś zrobić?
-Jak to co? Nie wiesz?
-No właśnie, problem polega na tym, że wiem i raczej nie mam na to coś ochoty!
-Buuuuuuuu!!! Jesteś okropny!!!
-Wiem - znów ten złośliwy uśmiech. - A teraz odwróć się albo idź się wreszcie umyć, bo chcę się ubrać.
-Eeeee = zdziwienie totalne. = Przecież nigdy nie musiałem tego robić...
-Czego? Myć się?
-Baka... Mówię o odwracaniu się...
-Wiem, że nie musiałeś, ale dzisiaj jesteś wyjątkowo niebezpieczny.
-Czeeeeeeeeemuuuuuuuuu??? Ja chciałem tylko cię pocałować. To aż tak niebezpieczne?
-Chyba nie. Myślę, że mogłoby to być nawet bardzo przyjemne, ale jest taki mały problem... Ja NIE chcę się z tobą całować, ty niewyżyty erotomanie! Hormony ci szaleją, czy co?
-Czeeeeeeeeemuuuuuuuuu??? Przecież od samego początku zajmujemy ten sam pokój i wszyscy i tak myślą, że jesteś moim chłopakiem. Nie rozumiem więc, czemu nie mielibyśmy tego urzeczywistnić.
-Kochasz mnie?
-C... Co...?
-Pytam się, czy mnie kochasz?
-N... No tak... W końcu tyle lat cię znam... - nagle otoczył go ramionami i przycisnął delikatne, prawie nagie ciało do siebie. - Jesteś dla mnie niczym młodszy brat.
-Ale nie chodzi mi o braterskie uczucie, tylko o takie, jakie czujesz do obiektu swego pożądania - Alex zachował zimną krew i jakoś wyswobodził się z miażdżącego uścisku.
-Do czego...?
-Ehhhh... Chodzi mi o to, czy traktujesz mnie jedynie jak brata?
-N... No raczej tak...
-No to sam właśnie odpowiedziałeś na to, dlaczego nie możemy urzeczywistnić tych plotek na nasz temat. Poza tym dobrze mi z tobą, gdy jesteśmy przyjaciółmi. Nie wiem, czy tak samo byłoby, gdybyś był moim partnerem.
-ALEX! Jesteś okropny! Ranisz moje uczucia! Chliiiiip!!!
-Trudno.
-Naprawdę jesteś okropny... Mógłbyś się przejąć tym, że jestem smutny.
-Ach, Leji - blondyn westchnął zrezygnowany. - Znamy się szesnaście lat. Czy myślisz, że nie wyczuję, kiedy mnie okłamujesz? Dobrze wiem, że to tylko żart.
-Grrrrrr = złość. = Dlaczego...? Mógłbyś chociaż udawać, że nie wiesz o tym... Dałbyś mi satysfakcję, że cię nabrałem....
-Kochanie najsłodsze, ja ZAWSZE wiem, kiedy kłamiesz, a kiedy zdarza ci się powiedzieć prawdę. Odgryziesz się za to kiedy indziej, a teraz idź się wreszcie umyć, bo jest już późno, a jutro mamy ciężki dzień. Każdemu z nas przydzielą jakiś rejon - Alex ciągle się uśmiechał, ale tym razem był to uśmiech sztuczny. Leji doskonale wyczuwał jego smutek.
-Co cię tak martwi...?
Blondynek poprawił ręcznik, który zsunął mu się niemal całkowicie. Powoli podniósł oczy na współlokatora i uśmiechnął się lekko. Wiedział, że Leji cierpi zawsze razem z nim. A tego nie chciał - pragnął jedynie oglądać radość na tej ślicznej twarzy. I nie pozwoli, aby żaden cień smutku ją przysłonił i zgasił te niezwykłe iskierki w jego oczach.
-Boję się, że nas rozdzielą. Przyzwyczaiłem się do ciebie. Nie bardzo podoba mi się myśl, że możemy zostać rozdzieleni. Jeśli tak się stanie i przydzielą nam inne miasta, nie zobaczymy się prawdopodobnie nigdy...
Leji uśmiechnął się ciepło - zdawał sobie sprawę, że właśnie tego Alex teraz potrzebuje. Miał ochotę powiedzieć mu, że nikt ich nie rozdzieli, że im już został przyznany rejon i będą tam we dwójkę, jednakże obiecał przecież, że będzie milczał, chociaż ciężko mu było patrzeć na smutek złotowłosego. Dotknął delikatnie jego policzka, a chwile później usta zastąpiły dłoń.
-Nie martw się na zapas - szepnął mu do ucha i powoli odsunął się. - Jak nas przydzielą do innych regionów, to wtedy się będziemy zastanawiać, co dalej. Póki co cieszmy się, że mamy najsilniejszą broń - Leji zniknął za drzwiami łazienki, jednakże po chwili znów się wynurzył. - Poza tym istnieje coś takiego, jak e-mail, telefon lub chociażby zwykły list.


_*_*_*_



Odkręcił wodę. Chłodny strumień cieszy zaczął spływać po jego ciele, przynosząc przyjemne orzeźwienie. Woda oczyszczała jego skórę. Nie potrafiła jednak oczyścić również i myśli, czego bardzo potrzebował, gdyż w głowie miał całkowity mętlik.
Z Alexem znali się od samego początku. Mając zaledwie trzy lata, zostali przydzieleni do tego samego pokoju. Co prawda wtedy, oprócz nich, było w nim jeszcze dziesięciu innych chłopców, ale oni od pierwszego spotkania znaleźli wspólny język. Trudno w to uwierzyć, że takie młode brzdące może połączyć prawdziwa przyjaźń, lecz ich po prostu coś do siebie ciągnęło... Coś kazało im przebywać ze sobą i poznawać jak najlepiej. I właśnie wtedy złożyli sobie obietnicę, że na zawsze pozostaną przyjaciółmi. Może się to wydawać nieprawdziwe, bo przecież dopiero co nauczyli się w miarę wyraźnie mówić i z pewnością nie za bardzo zdawali sobie sprawę ze znaczenia słowa "przyjaźń", lecz ich to nie obchodziło. Obiecali to sobie i tak już zostało. Cztery lata później musieli się przenieść do pokoi dwuosobowych, podobnie jak reszta ich rówieśników. I jako jedyni wytrwali razem do samego końca nauki w Akademii Łowców. Większość osób zmieniała współlokatorów przynajmniej trzy razy. Oni nie... Nic dziwnego, że po całej szkole chodziły i nadal chodzą różne plotki na ich temat - plotki, na które oni nie zwracają uwagi, bo gdyby mieli się nimi przejmować, zapewne nie robiliby nic innego, tylko zamartwiali się i tłumaczyli, że poza przyjaźnią nic ich nie łączy. Poza tym miało to także swe dobre strony - przynajmniej nikt nie próbował ich podrywać (Alexa dlatego, że wszyscy bali się jego charakteru - co, jak co, ale wściekły Alex można zastąpić innymi słowami: wiele ofiar i pół rozwalonej akademii. Z kolei od słodkiego i dziecinnego Lejiego wszyscy uciekali, obawiając się przede wszystkim morderczego wzroku w/w postaci. Oj tak, Alex potrafił walczyć o swoje^-^).
-LEJI! Siedzisz tam już prawie godzinę! Wyłaź wreszcie, bo znów się nam dostanie za to, że marnujemy całą wodę!
-Kazałeś mi się umyć, no to się myję. A czy to moja wina, że tak dużo mi to czasu zajmuje?
-A chcesz, żeby gadali, że znowu zabawialiśmy się pod prysznicem?!
-Trudno. Niech gadają, skoro nie mają nic ciekawszego do roboty.
Jakieś dziesięć minut później Leji wyszedł - ku zaskoczeniu Alexa od razu był wysuszony i ubrany i czyściutką pidżamkę.
-A już myślałem, że wyjdziesz tak, jak ja - blondyn puścił zaczepnie do niego oczko^_~
-A co? Żałujesz?
-Rozczaruję cię, ale nie - Alex obrócił się na bok i nakrył kołdrą. - Zgaś światło.
-Dlaczego zawsze ja?
-Bo to ty chodzisz spać ostatni.
Leji posłusznie zgasił światło i wtulił się pod kołdrę w swoim łóżku.
-Brrrrr... Akademia to już nawet na ogrzewaniu oszczędza. Zimno tu!
-Zaraz się rozgrzejesz. I nie marudź. Ja chcę spać.
-Aleeeeeeeeeex = błagalny ton.
-Wybij to sobie z głowy!
-A skąd wiesz, co od ciebie chcę?
-Bo domyślam się, co może ci chodzić teraz po głowie = zieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeew. = I nie ma mowy...! = zieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeew.
-Nie dam ci zasnąć. Będę gadał całą noc, więc dla twojego dobra radzę ci się zgodzić. A wiesz, że jak ja się rozgadam, to mnie nic nie uciszy.
-Chrrrrrrrrrrrrr...
-Alex... Alex. Alex! ALEX!!!
-Leeeeeeeeejiiiiiiiii. Błagam . Zlituj się i pozwól mi się wyspać...
-Alex... Wiesz dobrze, że to mogą być nasze ostatnie dni razem... - "A co tam! Trochę go okłamię, ale mówi się trudno". - Pozwól mi...
Ten argument najwidoczniej podziałał na blondynka, bowiem ten milczał. Namyślał się, a bestia zwana pospolicie Lejim cieszyła się z trafienia w czuły punkt.
-Jeden raz... - mruknął sennie morskooki. - Zgadzam się...
Alex nie odwracał się, gdyż zdradziecki rumieniec wpłynął na jego twarz i obawiał się, że nawet w nocnych ciemnościach będzie widoczny. Po chwili poczuł, że ktoś unosi kołdrę i wślizguje się pod nią. Przyjemne ciepło rozeszło się wzdłuż jego całego ciała.
-Dziękuję...
-Nie musisz...
-Ale chcę - to mówiąc, Leji delikatnie oplótł przyjaciela w pasie. Alex drgnął. - Nie martw się. Chcę czuć twoje ciepło bliżej siebie. To wszystko...
Fioletowowłosy zasnął niemal natychmiast, przytulając się do ciepłego ciała przyjaciela i rozkoszując się jego delikatnym zapachem pomieszanym z rześkością wciąż odrobinkę wilgotnych włosów. Alex, mimo, iż był bardzo zmęczony, nie potrafił teraz spać. Czuł, jak w serce wbijają mu się tysiące igieł, które jednocześnie cisną mu łzy do oczu. Z trudem powstrzymywał się od płaczu... Delikatnie przekręcił się na drugi bok, dzięki czemu mógł patrzeć na spokojną twarz przyjaciela. "Co ja mam zrobić? - spytał siebie w myślach. - Wyjawić ci prawdę czy też zachować wszystko dla siebie, ryzykując popełnienie największego grzechu...?".
Odgarnął długie włosy starszego chłopaka (dla odmiany - całkiem mokre), które łagodnie opadały na twarz. Uwielbiał, kiedy Leji miał rozpuszczone włosy. Uwielbiał wtapiać w nich dłonie pod pretekstem "małego" poczochrania ich... Uwielbiał rokoszować się ich miękkością i delikatnością... Uwielbiał go całego... Uśmiechnął się smutno, a jedna mała łza spłynęła po jego jasnym policzku.
-Kocham cię... - wtulił się w jego ciepłe ramiona. W duchu dziękował Bogu, że Leji ma twardy sen i nie może oglądać jego łez, które wypływały mu z oczu coraz intensywniej... Ani słyszeć przed chwilką wyszeptanych słów...


_*_*_*_


Słońce już dawno wzeszło, a jego ciepłe, letnie promienie łagodnie otoczyły świat, napełniając go blaskiem i nową nadzieją. Jeden z takich promieni wpadł przez niedokładnie zasłonięte okno do pewnego pokoju i zatrzymał się na twarzy fioletowowłosego chłopca.
Leji mruknął sennie i przetarł powieki. Nie lubił, gdy coś brutalnie wyrywało go ze snu, a zwłaszcza, gdy to coś raziło go w oczy. Niemal nieprzytomny podszedł do okna i zasłonił je całkowicie. Zaraz potem rzucił się na łóżko. I choć umysł zdawał się być ciągle nieprzytomny, jedna ręka zaczęła błądzić po miejscu spania w poszukiwaniu źródła ciepła, które całą noc przyjemnie grzało właściciela tejże ręki. Dłoń błądziła po łóżku z góry na dół... Nic... Tylko chłodna, satynowa pościel.
Leji jeszcze raz mruknął, lecz tym razem wyraźnie było słychać w tym pomruku złość. Zamrugał zdenerwowany powiekami i ze zdziwieniem rozejrzał się wokół. Powoli do jego niezbyt trzeźwo myślącego umysłu zaczęły docierać pewne fakty... Raz: za oknem jest dzień. Dwa: jest w swoim pokoju. Trzy: leży nie w swoim łóżku. Cztery: nigdzie nie widać właściciela tego łóżka, więc zapewne właśnie włóczy się po akademii. Pięć: duża wskazówka zegarka jest na szóstce, a mała między 11 a 12.
......
.........
..............
....................
...........................
.....................................
............................................. = SZOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOK OoO + oczy wielkości talerzy obiadowych.
"Duża wskazówka na szóstce... Mała pomiędzy 11 a 12..."
-O CHOLERA!!! W pół do dwunastej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! = przerażenie.= Alex!!! Czemu mnie nie obudziłeś?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!? Śniadanie mnie ominęło!!!!!!!!
Właściwie to sam nie wiedział, dlaczego wrzeszczał, skoro i tak zapewne nikt go nie usłyszy (co jednak nie jest pewne na 100%, bo Leji ma bardzo donośny głos i nawet dźwiękoszczelne pomieszczenia niewiele w tym przypadku pomagają^_^). Momentalnie się obudził i w sekundę znalazł się w łazience. Wyszedł po niespełna dwóch minutach - ubrany, umyty i całkowicie gotowy do rozpoczęcia dnia (z własnego doświadczenia wiem, że można to zrobić tak szybko, gdy się jest na coś spóźnionym - dop. autorka). I właśnie miał wybiec z pokoju, gdy spostrzegł, że coś leży na stoliczku obok łóżka - taca, a na niej jakieś kanapki, soczek i kilka innych smakołyków.
-A to co...? - zdezorientowany podszedł do owego dziwnego zjawiska. Spostrzegł, że oprócz jedzenia, leży tam również biała karteczka z jakimiś napisami.

"Cześć śpiochu! Nie obudziłem Cię na śniadanie, bo spałeś tak słodko, że nie miałem sumienia, aby zrobić coś takiego. Abyś się nie gniewał i nie umarł z głodu, przyniosłem Ci Twoją porcję. Smacznego, Aniołku!
Alex
P.S. jakbyś mnie szukał, to powinienem być w podziemiach (dokładnej lokalizacji nie podam, bo nie wiem, o której wstaniesz)."

Leji uśmiechnął się pod nosem.
-To po co się ubierałem? Mógłbym sobie zjeść śniadanko w łóżku...! A to pech!


_*_*_*_



Humorek dopisywał mu coraz bardziej. Ma złoty miecz, jest wyspany, najedzony i w ogóle uważa, że świat jest piękny! Leji miał zawsze w miarę dobry nastrój, lecz dziś był w tak świetnym humorze, że aż sam się sobie dziwił. Spacerował więc sobie korytarzem i w końcu zszedł do podziemia. Było to miejsce, w którym każdy Łowca prowadził swoje indywidualne ćwiczenia. Byłą tam ogromna sala, w której można było się rozerwać, organizując mecz koszykówki, siatkówki itp., siłownia, basen i masa innych fajnych rzeczy. Zwykle w podziemiach było dość tłoczno, lecz dziś fioletowowłosy nie widział tam zupełnie nikogo. Nie dziwiło go to zresztą, gdyż zapewne uczniowie nadal odpoczywali po egzaminach, albo też zaczynali się pakować. W końcu to dziś mają im przydzielić regiony, a już jutro każdy młody Łowca opuści akademię.
Alex wybrał jednak czynny sposób wypoczynku, co również nie dziwiło jego przyjaciela. Obaj nienawidzili marnować wolnego czasu na nudzenie się.
Tak więc Leji szedł uśmiechnięty od ucha do ucha, rozkoszując się miłą świadomością, że już jutro zażyje trochę wolności. Wreszcie będą mogli nadrobić te wszystkie lata, które stracili... Ale, jak wiadomo, nic nie trwa wiecznie. Także dobry nastrój Lejiego został teraz brutalnie przerwany. Oto bowiem na horyzoncie pojawił się bliżej niezidentyfikowany obiekt, który, po nieco większym przybliżeniu, okazał się być pewnym złośliwie uśmiechającym się brunetem. "Nie denerwuj się... Nie zwracaj na Maxa uwagi..." - Leji starał się jakoś uspokoić, bowiem miał ochotę rzucić się na tego typka i poćwiartować na kawałeczki. Przeszedł jednak obojętnie obok niego. Nie zamierzał robić sobie kłopotów przedostatniego dnia.
-Jak tam się ma nasz słodki uke - nawet ten podły komentarz nie zdołał go wyprowadzić z równowagi. - Alex musiał cię nieźle wymęczyć, skoro nie obudziłeś się na śniadanie. Pewnie jest w tym dobry... Może mi go wypożyczysz na najbliższą noc? A jak nie, to sam możesz wpaść.
Max miał skłonności samobójcze - co stwierdziło już bardzo wiele osób w akademii, gdyż jako jedyny ośmielał się rzucać podłe komentarze w stronę dwóch najsilniejszych Łowców. Cóż, jakby na to nie patrzeć, on był trzeci...
-A żebyś wiedział! - "O nie! Mnie może obrażać, ale jak on śmie mówić cokolwiek na temat Alexa?! Zabiję drania!!!". Leji zatrzymał się i spojrzał w stronę drugiego chłopaka, złośliwie się przy tym uśmiechając. - Tej nocy spisał się jak nigdy. Było niezwykle przyjemnie... Ale skąd ty możesz o tym wiedzieć? Ciebie przecież nikt nie chce i nie zechce!
-Skąd możesz być tego taki pewny, co?
-Bo nikt nie będzie na tyle głupi! Ja i Alex wolelibyśmy się utopić niż chociaż pocałować ten dziwny wytwór na twej twarzy, który nazywasz ustami!
-Ja cię zaraz...!
-Moglibyście sobie dać z tym święty spokój - Leji odwrócił się, gdy usłyszał ten głos. Za nimi stal Alex, którego najwyraźniej ta sytuacja troszkę bawiła. Blondyn podszedł do swego przyjaciela i chwycił go za rękę. - Chodź ze mną popływać.
-Ale...
-Leji... Uke musi być posłuszny, nieeeeeeeee? - mrugnął do niego zalotnie, a Maxa po prostu zatkało, po raz pierwszy bowiem słyszał, aby Alex w tak bezpośredni sposób przyznał się do swoich stosunków (ekhm...) z Lejim. - Chodźmy wreszcie, bo nie zdążymy do obiadu. Na razie, Max!
-Obyśmy się już nie zobaczyli! - dorzucił na pożegnanie Leji i zniknął za zakrętem, ciągnięty przez Alexa.


_*_*_*_



-Co ci odbiło z tym uke? - spytał podejrzliwie Leji, gdy obaj znaleźli się w szatni.
-Nic. Po prostu musiałem cię jakoś odciągnąć od Maxa, bo jeszcze byście się pobili i zostali ukarani dzień przed opuszczeniem akademii. Poza tym chciałem popływać, ale samemu to jakoś tak nieprzyjemnie...
-Jasne. Lepiej od razu powiedz, że masz ochotę na małego całuska na pożegnanie, tylko nie wiesz, jak to zrobić.
Alex uśmiechnął się smutno i spuścił głowę.
-Rozczaruję cię, ale nie mam na to ochoty... I nie licz, że jej nabiorę, nawet, gdy już będzie pewne, że nas rozdzielą. A na razie nie mów o pożegnaniu.
-To się jeszcze okaże. Aha, dziękuję ci za śniadanko - podszedł do niego z tyłu i objął za ramiona - i za ostatnią noc... Było bardzo przyjemnie, wiesz?
-Ekhm.... Cieszę się, że jesteś zadowolony, ale teraz puść mnie. Jestem "troszeczkę" niezadowolony z tej pozycji, w jakiej się znajdujemy...
-Daj wreszcie spokój. Jako moje seme to sam powinieneś zacząć się do mnie przytulać... - to mówiąc, przejechał ustami po szyi przyjaciela, a gdy ze strony blondyna nie było żadnego protestu, zaczął ją delikatnie pieścić koniuszkiem języka. Alex czuł, że robi mu się coraz goręcej. Dopiero po chwili dotarło do niego, co się dzieje.
-Przestań! - gwałtownie odwrócił się i z całej siły spoliczkował Lejiego. - Nie waż się więcej mnie dotykać, zrozumiałeś?!?!?!
Leji stał jak sparaliżowany i trzymał dłoń na bolącym policzku. W ustach poczuł smak krwi. Ciągle nie dotarło do niego to, co się przed chwilą stało. Alex go uderzył... Alex na niego nawrzeszczał... Alex w ułamku sekundy zmienił się nie do poznania... Stał się taki zimny, a jego wzrok był pełen wściekłości. Po raz pierwszy ośmielił się podnieść na niego rękę... Każdy Łowca ma zakodowany w umyśle automatyczny odruch obronny w razie niespodziewanego ataku, lecz Lejiego najwyraźniej się wyłączył - nie spodziewał się ataku ze strony tak bliskiej osoby.
-Ale... Alex...
-Zamknij się i nie alexuj mi teraz! Wynoś się!
Wynoś się... Te słowa zabrzmiały w umyśle młodszego chłopaka jak wyrok śmierci... Do Lejiego dotarła właśnie ta informacja - coś się między nimi popsuło... Przed chwilą pękła nić, która od tak dawna ich łączyła. Leji chwycił swój T-shirt, który zdążył zdjąć, a wierzchem dłoni otarł krew wypływającą z ust. Bez słowa wyszedł z szatni, trzaskając drzwiami.
A Alex osunął się na ziemię i zaczął płakać. Cicho... I gorzko...


_*_*_*_



Mimo, że już nie było zajęć, miejsca na jednej z sal wykładowych były zajęte co do ostatniego, a wszyscy, którzy tam siedzieli, spoglądali niepewnie na dwójkę osób przed nimi. Dwóch mężczyzn trzymało w dłoniach koperty, w których były kartki, a na nich - informacja, kto z kim idzie i w jaki region.
Leji myślał, że przeżyje to bez stresu, gdyż doskonale wiedział, że idzie z Alexem do miasta zamieszkałego przez największą liczbę wampirów (doprawdy, zupełnie normalna informacja^^. Każdy przyjąłby ją ze spokojem). Jednakże teraz bał się... Bał się, że Alex nie zgodzi się iść z nim, że wybierze kogoś innego... Kącikiem oka spoglądał na blondyna, który siedział obok niego. Od incydentu w szatni obaj nie wymienili ze sobą nawet jednego zdania...
-Wszyscy już są? - spytał jeden z mężczyzn trzymających koperty. - Bardzo dobrze... Musimy się pospieszyć z rozdawaniem tego wszystkiego, bo mamy mało czasu. Przypomnę wam, choć zapewne o tym wiecie, lecz może część z was zapomniała - nie wiedzieć czemu ^^ jego wzrok padł na Lejiego. Doprawdy, czysty przypadek ^o^ - że to, co jest napisane na tych kartkach, nie musi zostać przez was zaakceptowane. Regionu zmienić nie możecie, lecz jeśli chcecie, możecie zmienić osobę, z którą będziecie mieszkać. Jeżeli podejmiecie taką decyzję, najpierw poinformujcie o tym osobę, którą my wam przydzieliliśmy, a później przyjdźcie do nas, a my postaramy się coś z tym zrobić. Musicie jednak przyjść przed północą. I radzę się dobrze zastanowić nad swoją decyzją, bo możecie ją podjąć tylko raz. Później nie będzie już odwrotu, zrozumiano? Nie ma pytań? W takim razie możemy zaczynać.
Podczas rozdawania słychać było zarówno okrzyki radości, jak i ciężkie westchnienia osób zawiedzionych. Lejiemu już wszystko było obojętne. Gdy położono przed nim jego kartkę, spojrzał na nią tylko, aby potwierdzić to, co już wiedział. Region się zgadzał... Osoba też...
Z kartki przeniósł wzrok na Alexa. Blondyn długo spoglądał na papier, jakby było tam niewiadomo ile napisane. A przecież widniało tam tylko kilka słów... W końcu podniósł wzrok. Najpierw spoglądał w sufit, a potem na Lejiego. Obaj patrzyli na siebie w milczeniu, nie zwracając uwagi na nic innego, zupełnie tak, jakby cały świat przestał istnieć...
Leji już nie mógł dłużej wytrzymać. Musiał zadać to pytanie... Musiał.
-Alex... - zaczął niepewnie, a głos mu się załamał. - Zaakceptujesz to, co tam napisano?
Blondyn milczał. Jego morskie oczy nie wyrażały żadnych emocji. Dopiero po chwili podniósł się. Nie odpowiedziawszy na pytanie, po prostu wyszedł z sali.


_*_*_*_



Leji był zrozpaczony. Jeszcze nigdy nie czuł się tak, jak teraz. Nie chciał go stracić... Nie chciał stracić Alexa, jego przyjaźni, szacunku, miłości... Miłości? Tak, miłości. Kochali się niczym prawdziwe rodzeństwo, a nawet jeszcze bardziej... Tyle razem przeszli, wzajemnie się wspierali przez te wszystkie lata. A teraz wszystko legło w gruzach...
Leji wtulił twarz w poduszkę. Płakał, od kiedy wrócił do pokoju, czyli kilkanaście minut. Oczy paliły go niemiłosiernie, lecz nie mógł przestać. Po raz pierwszy tak intensywnie płakał... Alexa jeszcze nie było, więc dla starszego stało się jasne, że chciał odmówić zamieszkania z nim...
-Dlaczego...? - spytał cicho, nadal szlochając. - Dlaczego musiałem wszystko zepsuć?!
Znów wtulił twarz w poduszkę i wybuchł nową porcją łez. Drgnął, gdy poczuł, że ktoś kładzie mu dłoń na ramieniu. Gdy się odwrócił, natrafił na zatroskane spojrzenie ślicznych, morskich oczu.
-Alex...? - zdziwił się. - Co ty tu robisz?
-Nie przywykłem do tego, że musze się tłumaczyć, co robię we własnym pokoju - odpowiedział obojętnie. - Płakałeś tak głośno, że nie usłyszałeś, kiedy wszedłem.
Leji otarł mokre policzki, na które wpełzł rumieniec zażenowania. Nie był zadowolony z tego, że Alex widział jego rozpacz.
-Długo tu jesteś...? - spytał nieco drżącym głosem.
-Wystarczająco, aby znać powód twoich łez - Alex usiadł na brzegu łóżka. - Nie mogę jednak tego zrozumieć? Płaczesz, chociaż nie wiesz, jaką podjąłem decyzję...
-Nieprawda. Wiem, co postanowiłeś... Zrezygnujesz, czyż nie? - odpowiedziało mu milczenie. - Wiedziałem... Zresztą, nie dziwię się. Po tym, co stało się w szatni... Wyraźnie mi mówiłeś, że tego nie chcesz, a mimo to ja usiłowałem fizycznie zbliżyć się do ciebie... Pewnie mnie uważasz za jakiegoś zboczeńca, który przy najbliższej okazji rzuci się na ciebie i bezczelnie zgwałci... - uśmiechnął się smutno, a z oczu znów wypłynęły mu łzy. - Wybacz, że zniszczyłem naszą przyjaźń.
-Leji... Jestem bliski podjęcia decyzji... Chcę jednak poznać twoje zdanie, aby nie mieć już żadnych wątpliwości.
-Moje zdanie? Przecież wiesz, jakie ono jest. Chcę do końca swych dni być z tobą, cieszyć się i płakać przy tobie, spoglądać w twoje oczy i... - urwał, aby delikatnie się do niego przytulić. Ku swemu zdziwieniu, nie został odtrącony - i spoczywać w twoich ramionach zawsze, gdy jestem smutny. Szesnaście lat... Zniszczyłem w ciągu kilku chwil szesnaście lat naszego życia...
-Dlaczego nie wspomniałeś, że chcesz przy mnie wypełniać swoją misję? Czy przestała się ona dla ciebie liczyć?
-Nie... Po prostu w tym momencie jest ona najmniej ważna.
-Ach, Leji... - blondyn westchnął ciężko i skierował jego spojrzenie w swoje oczy. - Obiecaj mi coś... Obiecaj, że już nigdy nie będziesz usiłował mnie pocałować, itp. bez mojej zgody.
Leji ze zdziwieniem spoglądał na niego.
-Jak to...? Czy... Czy to oznacza, że... że chcesz zaakceptować to, co napisano na kartce...?
Alex uśmiechnął się lekko.
-Jakbym odmówił, mógłbym trafić na kogoś znacznie gorszego i bardziej niebezpiecznego od ciebie - z uśmiechem na ustach spoglądał w radosne, choć nadal pełne łez oczy przyjaciela. - Ufam ci. Wiem, że jeśli mi to obiecasz, dotrzymasz słowa. Tak, Leji. Akceptuję to. Już na zawsze będziemy razem.
-Alex! - fioletowowłosy z radością rzucił się przyjacielowi na szyję. - Dziękuję... Dziękuję, że dałeś mi kolejną szansę. Przysięgam, że jej nie zmarnuję.
-Baka... Nie musisz mi za nic dziękować. Czy myślisz, że przez ten incydent w szatni mógłbym ot tak sobie przekreślić naszą przyjaźń? Owszem, byłem zły na ciebie - dotknął jego policzka w miejscu, gdzie nadal był mały, czerwony ślad po uderzeniu - ale nie na tyle, aby od razu powiedzieć, że nie jesteś już moim przyjacielem. Swoją drogą nie przypuszczałem, że tak się tym przejmiesz.
-Bo... Bo kiedy zadałem ci te pytanie, gdy dostałeś kartkę... Nie odpowiedziałeś mi nic, tylko wyszedłeś. Bałem się, że... że od razu postanowiłeś zrezygnować.
-Nie odpowiedziałem ci, bo nie wiedziałem, co chcę powiedzieć. Owszem, przez chwilę myślałem o zostawieniu ciebie, ale ta myśl szybko zniknęła. Od bardzo dawna modliłem się, aby nas nie rozdzielono. Myślisz, że stać by mnie było na to, aby cię zostawić? Co ty byś zrobił bez swojego seme?
-Miałbym spokój - zażartował Leji. - Nikt by mnie nie dręczył, nie mówił, kiedy mam posprzątać, nie naganiał do pracy...
-I nie miałbyś do kogo przyjść w nocy pod kołdrę, gdy ci zimno - dodał blondyn
-To też^^... Przepraszam... Sam nie wiem, co mnie podkusiło, aby...
-Ciii... To raczej ja powinienem przeprosić. Nie mam prawa cię bić... Zapomnijmy już o tym i przestań się mazać, bo cię chyba uduszę, a po akademii będą krążyć plotki, że w przypływie nagłej zazdrości udusiłem mojego słodkiego uke... To co, słoneczko? Kończymy to, co zaczęliśmy?
-Eeeeeeee... = zdziwienie i nadzieja. = Mówisz o pocałunku?
-Nie. Chcę popływać, a poprzednio chęć ta została przerwana. Idziesz ze mną?
-Może lepiej nie...
-A jak powiem, że nie masz wyjścia, bo jak się nie zgodzisz, to będziesz pakował nie tylko swoje, ale też moje rzeczy?
-Chyba rzeczywiście nie mam wyjścia... Ale żebyśmy potem nie żałowali.
Alex podniósł się i podszedł do drzwi. Jeszcze raz popatrzył na przyjaciela.
-Ufam ci. Wiem, że nie będę żałował. Chodź już, bo nie zdążymy się potem spakować.