Marzenie, tak po prostu... 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 09 2011 19:05:08
Drzwi do domu naszych bohaterów lekko uchyliły się, skrzypiąc przy tym cichutko. Dochodziła 4:00 nad ranem, gdy dwie różnej wielkości postacie, wpełzały do środka. Jedna odziana była w długi, biały płaszcz, a druga zaś miała na sobie niebieską koszulkę na ramiączkach z żyrafą i białe spodenki@_@*...
- Die, przesuń te walizki, bo się o nie zabiję! - krzyknął Shinya. Czerwono włosy nie słuchał go jednak. Martwił się tym błogim spokojem. Coś było nie tak, za cicho stanowczo za cicho...
- Shinya, czy my oby na pewno tu mieszkamy? - zapytał się.
- Nie, wiesz, a ja jestem Matka Teresa+.+ - oznajmił. - Skąd to głupie pytanie? Przecież to oczywiste, że to nasz dom. Fakt faktem, trochę tu za czysto i za cicho, ale to pewnie efekt tego, że chlali i teraz leżą gdzieś po kątach^^. -dopowiedział. - Die? Eee...Die? - lider zniknął mu z oczu. - Jasne, nie ma jak to mnie olać.-powiedział sam do siebie, idąc tym samym w stronę kuchni.

- Ja cię kręcę, no zabije się dzisiaj! - krzyknął, potykając się o wiadro od mopa. - Die...?Co ty tu robisz?...Ładnie to tak mnie ...
- Ciiiiii! - przerwał lider. - Spójrz tam. - powiedział wskazując dłonią. Oczom blondyna ukazał się niecodzienny widok.
W kącie, tuż przy lodówce, leżał Kyo i chrapał w najlepsze. Następnie Shinya przeniósł wzrok, zgodnie z ruchem palca czerwonowłosego, ponownie zaznając szoku. Otóż centralnie, na środku spali sobie Kaoru i Toshiya, który
obejmował starszego w pasie.
- Nieźle się tu działo, co? - zapytał Die.
- Eeee...No chyba. - odpowiedział niepewnie perkusista.
- Fakty mówią same za siebie. Przelecieli Kyo!... - powiedział pełen podziwu i uznania dla Kao i Toshii'ego.
- A ty głupi jesteś! - zbulwersował się Shinya.
- Masz rację, to Kyo przeleciał ich. Widać po ubraniu, że jest masochistą. -uśmiechnął się szyderczo.
- ZBREŹNIK,TYLKO O JEDNYM MYŚLI!!! - zarzucił obrażony blondyn.
- Przepraszam, zboczenie zawodowe=_=''...Ale sam przyznaj, że widok Kyo w stroju różowej pokojówki budzi podejrzenia! - obstawał przy swoim. - Dobra, przestanę... - zniżył głowę, widząc zabójcze spojrzenie Shina. - To co robimy? Może idziemy na małą czarną, a potem obejrzeć jakieś śmieci w telewizji? -zaproponował czerwonowłosy.
- Jestem za! - uśmiechnął się radośnie, tym samym pociągnął lidera za rękaw -Zobacz, czy oni nie wyglądają słodko? - zapytał, przygryzając dolną wargę i patrząc w stronę gitarzysty i basisty.
- Tak, pasują do siebie ,,Tak jak ja do ciebie". Pomyślał i chwycił blondyna za rękę, niepewny tego co robi i reakcji przyjaciela.
- Die, kawa! - przypomniał Shinya, po chwili zapomnienia.
- O tak! Już idę! - zarumienił się.

Blondyn wymaszerował w stronę pokoju gościnnego. Myśli kotłowały mu się w głowie. To zdarzenie przed chwilą...To.. to nawet mu się podobało. ,,Ej, ja nie jestem gejem!!!" Przeszło mu przez myśl.,, D-Die...czemu to zrobiłeś? Czemu mnie pokochałeś?..."Padł na kanapę.
- Boże, czemu otaczasz mnie pięknem i każesz cierpieć? - powiedział melancholijnym tonem. Nagle zerwał się gwałtownie, gdyż nie mógł już siedzieć dłużej bezczynnie. - Die, musimy porozmawiać! - powiedział stanowczo.
- Słucham. - padła krótka odpowiedz.
- To co zrobiłeś przed chwilą...
- Tak?.. - przerwał czerwonowłosy, domyślając się tematu rozmowy. Tej chwili bał się. Na tą chwilę czekał. Jednak nie sądził, że przyjdzie ona tak szybko. A może wiedział...
- Die, posłuchaj mnie! - wyrwał go z przemyśleń perkusista.
- Przepraszam, zamyśliłem się. - powiedział.
- No więc jak już mówiłem przed chwilą, miło się poczułem jak chwyciłeś moją dłoń. Die czy ty mnie...n -no wiesz...
- Wiem, ale nie miałem odwagi ci o tym powiedzieć. - zamknął usta blondyna pocałunkiem.

The End vol.4
by Ila