Ancyum 4
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 13:37:52
W ciągu następnych dni na Amoi zawitała prawdziwa zima. Mimo mrozu Tanagura otulona białym puchem nadal tętniła życiem. Śnieżnobiały kożuch rozciągał się jak okiem sięgnąć. Parki były zapełnione roześmianymi dziećmi budującymi fortece ze śniegu i toczącymi między sobą walki na śnieżki. Zima była czasem, w którym miały miejsce liczne przyjęcia i bale na cześć "narodzin" Jupitera, toteż na wielu witrynach sklepowych były przedstawione niezwykle eleganckie stroje. Największym powodzeniem cieszył się sklep Varsante' a, do którego stałych klientów należała znaczna część elity, włączając Iasona i Raoula.
W apartamencie głowy syndykatu życie płynęło leniwie dostosowując się do pory roku.
-, Kiedy przyjdzie ten lekarz, o którym mówiłeś? - zapytał Riki pewnego słonecznego zimowego ranka przy wspólnym śniadaniu.
- Powinien przyjść najdalej jutro. - odpowiedział Iason nalewając sobie poranną kawę. - Czemu tak o niego wypytujesz? - zapytał nieco podejrzliwie spoglądając na mieszańca konsumującego jajecznicę z warzywami.
- Ciekawość - wyjaśnił krótko Riki. - Co? Zazdrosny jesteś? - rzucił po czym, władował widelec z jedzeniem do ust.
Iason nic nie odpowiedział tylko przyglądał się chwilę Rikiemu patrząc z dezaprobatą na szybko znikające jedzenie. Ostatnio apetyt Rikiego nieco wzrósł, podobnie jak jego aktywność seksualna. Blondie rozumiał, że Riki potrzebuje dużo składników odżywczych, witamin i w ogóle, ale jak w dalszym ciągu będzie jadł w tak szybkim tempie to prędzej się zadławi niż urodzi dziecko. Dziecko...Iason wciąż nie mógł do końca uwierzyć, że już za kilka miesięcy będzie miał własne dziecko. Zastanawiał się nie raz, jakim będzie ojcem, natomiast nie miał wątpliwości, iż Riki doskonale się sprawdzi w roli rodzica.
- Riki, nie jedz tak szybko. Zadławisz się... - powiedział, po czym upił łyk gorącej kawy.
Mieszaniec spojrzał gniewnie na blondyna.
- Hej! Ja ci nie mówię, jak ty masz pić swoja lurę, więc daj mi zjeść w spokoju! Poza tym jestem głodny. - fuknął czarnooki wrzucając dwie kostki cukru do ulubionej herbaty z cytryną.
Iason tylko westchnął cicho i pokręcił głową. Po chwili rozległ się dźwięk domofonu. Blondie wstał i podszedł do urządzenia. "Kto tak wcześnie? W dodatku w dzień wolny..."
- Tak, słucham?
Po drugiej stronie była cisza. Po chwili jednak odezwał się niski spokojny acz niepewny męski głos.
- Dzień dobry, panie Mink...Jestem Dahli Lou. Ja...przepraszam, że tak wcześnie pana nachodzę, ale...
"O wilku mowa..." - pomyślał blondyn.
- Proszę wejść. - rzucił Iason ucinając tym samym monolog mężczyzny.
Nie mógł jednak przyjąć gościa, będąc wyłącznie w luźnych jedwabnych granatowych spodniach. Wszedł do jadalni i poprosił Rikiego, by ten podał mu jakąś w miarę elegancką koszulę. Mieszaniec zmierzył go wzrokiem, po czym powiedział:
- Jak ci jest zimno, to sam se coś przynieś! Oprócz tyłka mam ci jeszcze ciuchy dawać?
Iason zmarszczył nieco brwi.
- Riki, zaraz przyjdzie lekarz, o którego mnie przed chwilą pytałeś i wolałbym go przyjąć ubrany należycie. Siedzisz bliżej sypialni, więc bądź ŁASKAW przynieść mi koszulę. - powiedział Mink wbijając w bruneta spojrzenie nie znoszące sprzeciwu. - A poza tym, nie zauważyłem ostatnio by, jak to trafnie ująłeś, dawanie mi tyłka było dla ciebie czymś nieprzyjemnym. - uśmiechnął się zadziornie.
Niezbyt zadowolony Riki wymaszerował do sypialni, nie komentując uwagi Iasona. Moment później wrócił z jasnoniebieską jedwabną koszulą mającą granatowy wzór na rękawach. Lubił tą koszulę, gdyż idealnie pasowała do urody Iasona podkreślając błękit jego pięknych oczu. Iason pił kawę opierając się o stół. Miał zamknięte oczy a błogość wymalowana na jego przystojnej twarzy podziałała na Rikiego pobudzająco. Promienie słońca sprawiały, że jego skóra wydawała się jeszcze jaśniejsza niż w rzeczywistości, a we włosach iskrzyły się złote refleksy. Był to niewątpliwie jeden z najbardziej podniecających widoków, jakie mieszaniec widział w swoim życiu. Podszedł do blondyna cały czas patrząc na niego lubieżnie.
- Pozwolisz? - zapytał po czym pomógł założyć Iasonowi koszulę. Kiedy skończył zapinać guziki, wsunął jedną rękę w spodnie Blondie i zaczął go dotykać jednocześnie patrząc mu w oczy uwodzicielsko.
- Poświęcisz mi chwilkę? - zapytał oblizując ciemnoróżowe wargi.
Iason spojrzał prosto w czarne błyszczące z podniecenia oczy Rikiego, które miały teraz iście demoniczny wyraz. Zrobiło mu się gorąco. Bardzo chętnie poświęciłby mu chwilkę albo i więcej, jednakże lada chwila miał się zjawić Dahli. Postanowił, że jak tylko mężczyzna opuści mieszkanie zajmie się odpowiednio swoim pieszczochem.
- Nie teraz, Riki. - rzekł wyjmując dłoń bruneta za swoich spodni, lecz widząc zawód na jego twarzy szybko dodał. - Poczekajmy aż sobie pójdzie.
Mieszaniec uśmiechnął się, będąc zadowolony z takiego rozwiązania, aczkolwiek nie miał nic przeciwko szybkiemu numerkowi. Takie ryzykowne sytuacje niesamowicie wzmagały jego podniecenie. Uwielbiał ten dreszczyk emocji w obawie, że mógłby zostać przyłapany podczas gorących igraszek z Iasonem.
- Dobrze, ale...pamiętaj, potem nic cię przede mną nie uratuje. - rzekł bawiąc się pasemkiem włosów blondyna.
Iason w odpowiedzi schylił się i delikatnie go pocałował. Pocałunek został przerwany dzwonkiem do drzwi, które po chwili zostały otwarte przez blondyna. W wejściu stał wysoki młody mężczyzna o kocich zielonych oczach, lekko złotawej cerze i czarnych włosach sięgających nieco za łopatki. Na wąskim nosie znajdowały się niewielkie okulary w delikatnych złotych oprawkach. Mężczyzna ukłonił się, po czym zachęcony gestem Iasona wszedł do mieszkania. Następnie prowadzony przez gospodarza domu poszedł do salonu gdzie został poczęstowany wytrawnym winem.
- Jeszcze raz przepraszam, że tak wcześnie pana nachodzę, panie Mink, ale pan Am nakazał udać się do pana jak najszybciej. Z tego, co rozumiem mam pełnić opiekę medyczną nad...ciężarnym mężczyzną... - ostatnie słowa Dahli powiedział wolno przyglądając się z zachwytem krągłościom Rikiego stojącego tuż naprzeciwko niego opierając się o fotel Iasona.
- Tak. - rzekł Iason. - Rozumiem, że znasz się na rzeczy i nie będziesz miał większych problemów.
- Naturalnie wiem, w czym rzecz. Osobiście asystowałem panu Am w tworzeniu Ancyum. Co do problemów, to zrobię wszystko co w mojej mocy, by było ich jak najmniej. Rozumie pan, że niektórych rzeczy nie da się do końca przewidzieć, zwłaszcza, że nie, co dzień mam do czynienia z brzemiennym mężczyzną. - Lou wypił łyk wina cały czas obserwując mieszańca. Pierwszy raz widział mężczyznę w stanie błogosławionym.
- Doskonale. - powiedział Blondie, po czym zwrócił się Rikiego:
- Riki, zaparz mi herbatę.
Riki nie odpowiedział jednak, gdyż całą swoja uwagę poświęcił oczom Dahliego. Nie widział jeszcze tak ładnych oczu. Owszem, uważał, że Iason ma prześliczne oczy jednak te były inne. Tak intensywnie zielone i na dodatek ich kształt...niezwykłe. Dopiero, gdy Iason głośniej powtórzył prośbę mieszaniec ocknął się i odprowadzany bacznym spojrzeniem blondyna poszedł do kuchni. Czekając, aż ekspres przygotuje herbatę usiadł na stole, skąd idealnie widział środek salonu, gdzie siedział Iason ze swoim gościem. Tak się akurat złożyło, że fotel zajęty przez Blondie stał dokładnie naprzeciw wejścia do kuchni i Iason także doskonale widział Rikiego, który posłał mu diabełkowaty uśmiech, a w oczach pojawiły się tajemnicze błyski. Mieszaniec miał ochotę trochę podrażnić Iasona. W tym celu rozsunął nogi, rozpiął spodnie i wsunął rękę pod bieliznę. Przez chwilę przyglądał się Iasonowi czy ten na niego patrzy, jednakże Iason był w tej chwili pochłonięty rozmowa z Dahlim i nie zauważył wyczynów swojego pieszczocha na stole kuchennym. Po chwili jednak, niczego nie świadomy, spojrzał w kierunku kuchni i zachłysnął się właśnie pitym winem widząc jak Riki bezwstydnie pieści swój nabrzmiały już organ. Zapytany przez Dahliego czy wszystko w porządku odpowiedział, że tak modląc się w duchu do wszystkich antycznych bogów Amoi by mężczyzna nie odwracał się za siebie. Riki widząc reakcję Iasona uśmiechnął się dziko i lubieżnie oblizał wargi. Następnie przymknął oczy i wsunął druga rękę pod czarną koszulkę bawiąc się swoim sutkiem. Rozchylił szerzej usta i odchylił głowę do tyłu. Iason wpatrywał się w ten obraz jak zahipnotyzowany oddychając coraz szybciej. Dzięki Bogu, Dahli był teraz zajęty czyszczeniem szkieł okularów i nie zwrócił uwagi na stan swego rozmówcy. Blondie założył nogę na nogę chcąc ukryć uwypuklenie powstałe na skutek podniecenia. Tymczasem Riki wyjął rękę spod koszulki i włożył sobie do ust owijając wilgotny język wokół palców. Znowu spojrzał na swojego Pana posyłając mu kolejny iście niegrzeczny uśmiech jednocześnie przyspieszając ruchy drugiej ręki. Iasonowi zrobił się gorąco i nieświadomie zaczął błądzić dłonią w okolicach krocza. Nie mógł się doczekać chwili, w której osobiście zrobi dobrze Rikiemu. Nagle rozległ się dźwięk ekspresu i zapaliło się na nim czerwone światełko. Herbata była gotowa. Riki szybko zapiął spodnie chowając swoja pobudzona męskość i zaniósł gorący napój swemu panu. Gdy stawiał przed nim filiżankę zauważył uwypuklenie, które Iason starał się ukryć przed Dahlim i uśmiechnął się niewinnie patrząc blondynowi prosto w oczy. W duchu jednak czuł niesamowita satysfakcję z powodu stanu, do którego doprowadził Blondie. Miał nadzieję, że przystojny lekarz szybko stąd pójdzie.
- Proszę. Czy coś jeszcze, Panie? - zapytał potulnie.
- Nie, Riki. Dziękuję. - odpowiedział spokojnie Iason dostrzegając w niewinnej minie Rikiego coś drapieżnego. Sam fakt, że Riki zwrócił się do niego per Pan. Zazwyczaj w obecności gości czy w miejscu publicznym prawie w ogóle się nie odzywał. Niewątpliwie była to z jego strony prowokacja.
- Wracając do rozmowy, panie Mink. - rzekł Dahli, który uporawszy się z okularami, wyjął gruby, oprawiony w czarną skórę terminarz. - Myślę, iż należy ustalić częstotliwość moich odwiedzin. Proszę powiedzieć, kiedy, a ja się dostosuję.
- Uważam, że co drugi dzień nie zaszkodzi a w razie potrzeby nawet codziennie.. - powiedział Iason, po czym upił kilka łyków wiśniowej herbaty. - Honorarium będzie pan otrzymywał, co miesiąc. Myślę, że...
Dahli począł przewracać kartki i coś na nich zapisywać czarnym piórem. Następnie wziął swój kieliszek z winem i delektował się wybornym smakiem trunku, gdy nagle zachłysnął się nim słysząc kwotę, jaką Iason chciał przeznaczyć na jego honorarium.
-...40.000 kredytów to nie za mało. Jednakże proszę mówić, jeśli ma pan inne propozycje.
Długowłosy brunet wpatrywał się bardzo zdumiony na swojego rozmówcę. "Za mało? Żebym, choć połowę tego zarabiał u Raoula!"
- N...nie...Zgadzam się. - wyjąkał.
- To doskonale. - uśmiechnął się Iason.
Rozmawiali jeszcze chwilę o innych szczegółach opieki nad Rikim, jednak rozmowa została przerwana przez pager Dahliego, który informował go, iż jest właśnie bardzo potrzebny w laboratorium . Młodzieniec szybko dokończył swojego drinka, po czym został odprowadzony przez Iasona do drzwi wejściowych.. Nim jednak wyszedł odwrócił się do Blondie i zapytał, od kiedy może zacząć pracę.
- Chociażby od zaraz. Proszę powiedzieć swojemu pacjentowi by jadł w wolniejszym tempie i mniejsze porcje. - to mówiąc spojrzał na Rikiego siedzącego na stoliczku i pochłaniającego biszkopty.
Dahli prze chwilę spoglądał na Iasona niepewny czy ten żartuje czy nie. Po chwili jednak odezwał się do mieszańca.
- To prawda. - rzucił krótko nie za bardzo wiedząc jak się zwracać do mieszańca. Riki zareagował na to swoim starym zwyczajem ładując do buzi jeszcze więcej ciastek. Widząc toIason pokręcił głową z dezaprobatą i pożegnał gościa. Kiedy zamknął drzwi, odwrócił się w stronę mieszańca. Brunet nadal siedział na stoliczku, jednak nie konsumował już biszkoptów tylko wpatrywał się pożądliwie w Blondyna uśmiechając się lubieżnie. Iason podszedł bliżej do niego i ujął w dłoń jego brodę. Jego piękna twarz przybrała zimny wyraz, jednak jego oczy płonęły pożądaniem.
- A teraz...zajmę się tobą. - wyszeptał.
* * *
Winda sunęła w dół. Czerwone światełko, co chwila zmieniało swoje położenie. Osiemdziesiąt siedem, osiemdziesiąt sześć, osiemdziesiąt pięć...Dahli stał w windzie oparty o ścianę. Miał zamknięte oczy. Myślał o Rikim. Kiedy pracował przy tworzeniu Ancyum spodziewał się ujrzeć brzemiennego mężczyznę. Po to był stworzony eliksir. Jednak nie spodziewał się, iż owy ciężarny będzie mieszańcem, a w dodatku tak urodziwym mieszańcem. Sam fakt występowania ciąży u przedstawiciela rodzaju męskiego był dla niego rzeczą niezwykłą, fascynującą niemalże. Dlatego nie mógł spuścić wzroku z Rikiego, kiedy go pierwszy raz ujrzał. Przed jego oczyma pojawiła się jego postać. Niewysoki, dobrze zbudowany, już nie chłopiec, ale jeszcze nie mężczyzna...Piękne oczy czarne jak węgiel ślące powłóczyste spojrzenia w stronę swego Pana. Oczy, w których można się utopić. Pamiętał podobne oczy. Miały inny kolor, lecz ten sam urok. Pamiętał ich głębię, płonący na ich dnie żar, spojrzenia pełne zachwytu, pełne miłości...JEGO oczy. Jak dawno go nie widział. W tym momencie przeleciały mu w głowie wszystkie chwile spędzone razem. Znowu słyszał czułe szepty. Poczuł kłucie w oczach i chwile później po policzku spłynęła pierwsza łza, której tak starał się nie uronić. Nie chciał płakać, jednak to było mocniejsze od niego.
Rozległ się dziwny dźwięk, gdy winda dotarła na parter. Dahli szybko wytarł łzy i ruszył ku wyjściu z budynku. Nie patrzył przed siebie tylko na wypolerowana posadzkę, co spowodowało zderzenie się z mężczyzną, który właśnie wchodził na korytarz. Nie zwrócił na niego uwagi, lecz gdy usłyszał ciche przepraszam zatrzymał się. "Ten głos..." Serce zabiło szybciej. Odwrócił się chcąc zobaczyć właściciela znajomego głosu jednak jedyne, co dostrzegł to ogniste kosmyki niknące za drzwiami windy, która niedawno opuścił. "Wydawało mi się. Chociaż...Nie" Dahli potrząsnął głową jakby chciał z niej wyrzucić swoje myśli i skierował się do samochodu.
Pride can stand a thousand trials
The strong will never fall
But watching stars without you,
My soul cried. Heaving heart is full of pain,
Oh, oh, the aching.
Where are you now?
* * *
Katze wjechał winda na ostatnie piętro. Już miał zadzwonić do mieszkania, lecz powstrzymały go dziwne odgłosy dochodzące z wewnątrz. Tłuczone szkło, stukot mebli o posadzkę i krzyki. " Na Boga, co tam się dzieje?" - pomyślał. Krzyki stawały się coraz głośniejsze i znów usłyszał odgłos tłuczonego szkła. Zbity z tropu broker przystawił ucho do drzwi. Tak, wyraźnie słyszał krzyki i coś jakby...odgłosy bójki? Opozycja Iasona wykorzystywała niemal każdą okazję by się pozbyć szefa syndykatu i być może tym razem wykonała kolejny ruch ku temu. To by było możliwe...Ktoś mógł w przebraniu dostać się do apartamentu i tam w porze śniadaniowej zaatakować niczego nie spodziewających się Iasona i Rikiego.
Mężczyzna sięgnął za pazuchę i wyciągnął pistolet laserowy. Oparł się plecami o ścianę, w miarę spokojnie policzył do trzech, potem do pięciu i wpadł z impetem do mieszkania.
To, co zastał w salonie na zawsze utknie mu już chyba w pamięci: krzesła były powywracane, porcelanowa zastawa leżała potłuczona w drobny mak wokół stoliczka, na którym z szeroko rozchylonymi nogami leżał głośno jęczący Riki. Mieszaniec trzymał nadgarstki blondyna, którego dłonie spoczywały na jego kolanach, znajdującego się między jego nogami i wykonującego silne rytmiczne ruchy miednicą. Co do czynności, która wykonywali Katze nie miał już wątpliwości. "Jasne, Katze...nie ma to jak podstępny atak Blondie na swoje Zwierzątko..."Para była tak zajęta sobą, że nie zauważyła intruza. Katze przyglądał się im krótki moment czując jak szkarłatny rumieniec wpływa na jego twarz. Miał dziwne wrażenie że jego nieistniejący organ budzi się do życia. Wiedział, że gdyby był w pełni mężczyzną, jego spodnie z pewnością byłyby zbyt ciasne.
Po chwili jednak, wykorzystując nieuwagę kochającej się dziko pary, zaczął się po cichu wycofywać. Niestety pech chciał, że cofając się nie zauważył szklanego wazonu stojącego na niewielkiej komodzie za jego lewym ramieniem. W ułamku sekundy wazon podzielił los porcelanowej zastawy. Rozległ się dźwięk tłuczonego naczynia i para kochanków zastygła w bezruchu zwracając głowy w stronę źródła hałasu. Na ich twarzach, oprócz grymasu właśnie przeżywanej rozkoszy, pojawiło się niemałe zaskoczenie, albo nawet szok na widok przyglądającego się im Katze.. to był ich pierwszy raz, gdy zostali przyłapani na uprawianiu sexu. Zapewne długo jeszcze by tak na siebie patrzyli bez słowa i zakłopotani, gdyby Iason się nie zreflektował.
- Czy byłbyś na tyle uprzejmy, Katze i wyszedł stąd na moment? - rzekł Blondie starając się by jego głos brzmiał jak najbardziej spokojnie i naturalnie.
Broker nie odpowiedział, jedynie skinął głową i szybko, czerwony jak nowe zasłony w sypialni, wymaszerował z mieszkania. Kiedy stanął za drzwiami, oparł się ciałem o ścianę starając się oddychać równomiernie i przede wszystkim uspokoić. Nie pierwszy raz widział dwoje ludzi uprawiających sex, ale to...to był Iason. Jeszcze jakiś czas temu Katze oddałby wszystko by spędzić, choć jedną noc w jego ramionach. Mimo rumieńców na ciele, spoconej twarzy i rozczochranych włosów, Blondie wciąż wyglądał zachwycająco. Rudowłosy zawsze uważał Iasona za chodząca fabrykę feromonów, ale widok "dzisiejszego" Iasona wielu by przyśpieszył tętno. "Ciekawe, czy znowu będzie tak pachniał?" - pomyślał Katze, gdy już się uspokoił na tyle, że mógł samodzielnie myśleć. Gdy przychodził do mieszkania Iasona, niemal zawsze wiedział czy Iason kochał się z Rikim czy nie. Poznawał to po subtelnym acz pociągającym zapachu, który otaczał blondyna. Broker nie umiał go sklasyfikować ani porównać do innych. Kiedyś obiło mu się o uszy, że ciało niektórych Blondie w wyniku zaspokojenia seksualnego wydziela pewne substancje o delikatnej specyficznej woni, coś jakby feromony o zwiększonej aktywności i niewyczuwalne przez każdego.
Kilka minut później drzwi do mieszkania się otworzyły i na korytarz wyszedł Riki. Był jeszcze wilgotny od potu i trochę zarumieniony. Jego wzrok wędrował z podłogi na ściany, gdyż nie miał odwagi by spojrzeć Katze prosto w oczy. Co prawda on sam nie należał do wstydliwych, ale to był Katze. Riki wiedział o uczuciu, jakim rudowłosy darzył Iasona i właśnie między innymi dlatego czuł się nieco zakłopotany. Fakt faktem nigdy o tym nie rozmawiali toteż brunet nie wiedział czy coś się zmieniło. W dodatku był w ciąży z blondynem. Dziwne, ale dopiero teraz pomyślał o odczuciach Katze względem jego stanu. Przecież on nie był w ciąży z jakimś tam Blondie tylko z Iasonem, którego broker darzył silnym uczuciem, mimo iż nigdy o tym nie powiedział ani słowa. Jednak Riki potrafił wyłapać te spojrzenia, wyczuć czułość w głosie, Katze gdy ten mówił o Iasonie i czasach, kiedy pracował u niego jako Mebel. Zauważał jego troskę o blondyna. Jak mógł o tym zapomnieć? Cóż, będzie musiał to wyjaśnić z brokerem przy najbliższej nadarzającej się okazji.
Odsunął się z przejścia robiąc tym samym miejsce Katze, po czym wszedł za nim do mieszkania zamykając drzwi.
Iason czekał na rudowłosego w bibliotece. Siedział w ulubionym skórzanym fotelu tuz obok palącego się kominka. Skinieniem głowy wskazał brokerowi miejsce naprzeciwko siebie. Katze zauważył jeszcze kilka wilgotnych kosmyków przyklejonych do czoła Blondie. Na jasnej skórze nadal widniał rumieniec. Jeszcze ten zapach...To sprawiło, iż widok zdarzenia mającego miejsce kilka minut temu w salonie powrócił przed oczy Katze. Znów widział twarz Iasona ukazującą czystą rozkosz. Moc jego ruchów powodującą przyjemny ból w podbrzuszu brokera. Rudowłosy nawet nie zorientował się, gdy jego policzki przybrały kolor piwonii.
Siedział w fotelu ze wzrokiem bitym w podłogę nie mogąc zdobyć się na choćby jedno spojrzenie w twarz swojego rozmówcy. Zapadła niezręczna cisza, która w końcu przerwał Iason pytając się go o powód niespodziewanej wizyty.
- Cóż, nie było żadnego konkretnego powodu. Chciałem po prostu do was wpaść i pogadać, ale jeżeli przeszkadzam, to zaraz sobie pójdę. - odpowiedział broker rumieniąc się jeszcze bardziej. Nie umknęło to uwadze Iasona. Doskonale zdawał sobie sprawę z kłopotliwej sytuacji, w jakiej znalazł się Katze. On również był niemało zaskoczony jego obecnością w salonie, jednak teraz wydawało mu się to nawet zabawne.
- Katze. - Blondie odezwał się zmysłowym głosem.
Rudowłosy w odpowiedzi uniósł głowę i spojrzał na Iasona.
- Nie wydaje mi się, by to był pierwszy raz, gdy widziałeś ludzi uprawiających sex. Po prostu niech to zostanie miedzy nami. - Iason przymknął oczy lekko się przy tym uśmiechając.
- Naturalnie. - mruknął jeszcze bardziej zmieszany broker. W bibliotece znowu zaległa cisza przerwana głośnym miauknięciem. Dwa zielone ślepia wpatrywały się w Iasona wyczekując aż ten zrobi miejsce na swoich kolanach. Gdy Iason zdjął nogę z kolana, mała czarno-biała kulka wskoczyła mu na nogi i wygodnie się na nich usadowiła.
- Witaj, Bijou. - powiedział Iason drapiąc zwierzaka za uchem, na co ten odpowiedział przeciągłym mruknięciem.
- Urósł odkąd go ostatnio widziałem. - uśmiechnął się Katze na widok kota, który zajęty był teraz zabawą jednym z długich blond kosmyków Iasona. Blondynowi to nie przeszkadzało dopóki Bijou nie zaczynał ich konsumować.
Riki w międzyczasie rozsiadł się wygodnie na kanapie skąd miał dobry widok na wnętrze biblioteki. Uśmiechnął się widząc jak kocię "walczy" z włosami Blondie, który teraz delikatnie drapał go po grzbiecie. "Dobrze się czują w swoim towarzystwie" - pomyślał Riki przypominając sobie ich pierwsze spotkanie i reakcje Iasona na przybysza. W dniu, w którym znalazł Bijou, od razu po powrocie do domu zaniósł kocię do sypialni myjąc go uprzednio. Jakiś czas później, gdy oni Iason opuścili już łazienkę, Riki skierował się do kuchni po coś do jedzenia zapominając o obecności kota w ich łóżku. Fakt ten został mu przypomniany w postaci półnagiego Blondie stojącego u wejścia do kuchni i trzymającego zwierzaka za luźna skórę na karku. Wówczas jego mina nie była wcale zadowolona z dokonanego odkrycia. Jasnoniebieskie oczy zimno spoglądały na mieszańca. Pod wpływem tego spojrzenia Riki poczuł jak niezbyt przyjemny dreszcz przechodzi mu po plecach.
-, Co to ma być? - odezwał się Mink.
Mieszaniec zrobił w głowie analizę sytuacji i zastanawiał się czy spokojnie odpowiedzieć na pytanie czy udawać, że nie wie, o czym Iason mówi. Po krótkiej chwili namysłu wybrał to pierwsze. Tak dla swojego bezpieczeństwa.
- No to jest kot... - zaczął ostrożnie.
- Riki! - przerwał mu gwałtownie Iason. - Ja wiem, co to jest, ale co on robi w moim łóżku?! O ile pamiętam nie pozwoliłem ci trzymać żadnych zwierząt w domu. Wyrzuć go! - rzucił Iason.
-, Co?! Hej, to nie fair! - krzyknął Riki niezadowolony z decyzji blondyna. - Ty masz akwarium z rybami i żółwiem, mnie jako pieszczocha a ja nie mam nic!
Iason westchnął a jego wzrok złagodniał.
- Możesz więc się zająć akwarium i hodować ryby...
- A co mnie obchodzą twoje pieprzone ryby i żółw?! Nic tylko siedzą w tym swoim akwarium cały boży dzień!
Blondie uśmiechnął się lekko, poczym podszedł do mieszańca i delikatnie dotknął jego twarzy.
- Masz mnie. - szepnął.
Riki potulnie wtulił się w dłoń Iasona i westchnął. Nie chciał pozbywać się kota, którego bardzo polubił. Nagle przyszła mu do głowy pewna myśl. "A może by tak..."
- Wyrzucę go pod jednym warunkiem. - powiedział.
- Słucham więc. - rzekł Iason pewny, iż jest w stanie spełnić każdy warunek postawiony przez Rikiego. No, może poza puszczeniem go wolno. To w żadnym wypadu nie wchodziło w rachubę.
- Zjesz kocią karmę. - odpowiedział Riki uśmiechając się przy tym wrednie.
Iason zamrugał oczyma kilkakrotnie. Chyba się przesłyszał. Riki chce by ten zjadł jedzenie dla kota?
- Słucham? - zapytał. - Riki, co ty na Boga...
- Kupiłem dzisiaj dużą puszkę kociego żarcia. - brunet wpadł mu w słowo. - Jak nikt tego nie zje, to się zepsuje więc wybieraj, albo ty to jesz, albo on.
Riki spojrzał na Iasona z uśmiechem pełnym triumfu jakby mówił: Ha! Mam cię! Wygrałem! Był pewien, że Iason nie skorzysta ze sposobności skosztowania kociego jedzenia. Miał przecież swoja dumę.
- Świetnie. - rzekł Iason również się uśmiechając. Uśmiech ten wzbudził w mieszańcu podejrzenie. "Cholera, chyba zaryzykuje...mogłem dodać, że kupiłem obrożę przeciw pchłom i tabletki na robaki." - W takim razie dopóki on nie zje tej karmy może tu zostać. Później nie chcę go widzieć. - skończył Iason podając zwierzaka Rikiemu, po czym odwrócił się i poszedł do ich sypialni.
Tymczasem minął już ponad miesiąc odkąd skończyła się karma dla Bijou. Iason ani słowem nie wspomniał o jego eksmisji z apartamentu, ba, nawet sam się nim zajmował. Z każdym dniem poświęcał mu coraz więcej uwagi i Riki zaczął się zastanawiać czy nadszedł czas by być zazdrosnym o kota czy jeszcze nie. Z drugiej strony mieszaniec uważał, iż zajmowanie się kociakiem to dobry trening dla Blondie. Wszakże nikt od razu nie rodzi się dorosły i jakby na to nie patrzeć wymaga opieki osób trzecich. Jak ich jeszcze nie narodzone dziecko. "Nasze dziecko..." Riki uśmiechnął się do swoich myśli. Nie było mu ostatnio łatwo. Z jego samopoczuciem bywało różnie, ale nie mógł się już doczekać, gdy usłyszy jak maleństwo mówi do Iasona, najpotężniejszego Blondie w Tanagurze: tato albo tatusiu. Cóż...on sam nie miał do kogo tak mówić. A Iason? Też nie...chyba. Dziwne. Już 4 rok mieszka z Iasonem a wciąż prawie nic nie wie o jego przeszłości, dzieciństwie. Właściwie Iason też za wiele o nim nie wiedział. Myśląc nad tym Riki uświadomił sobie jak dziwną odczuwa potrzebę. Chce wiedzieć o przeszłości Iasona, chce go poznać...głębiej.
* * *
Dochodziła już godzina 20:00. Rozmowy Iasona i Katze dotyczące spraw na czarnym rynku przeszły na inne tory, a mianowicie na temat zbliżającego się dużymi krokami przyjęcia z okazji Narodzin Jupitera, czyli tzw. Wielkiego Dnia. Wydarzenie to kończyło obecny rok i zaczynało następny. W ciągu kolejnych trzech tygodni miały miejsce inne przyjęcia, lecz żadne z nich swoją wagą i rozmachem nie dorównywały Wielkiemu Dniowi. Naturalnie Iason zamierzał uczestniczyć w przyjęciu wraz z Rikim, na co ten nie zgadzał się absolutnie. Wcześniej zostawał w domu z Darylem, bądź innym młodzieńcem pełniącym funkcję mebla w domu Iasona i nie wdział konieczności bycia obecnym na imprezie w tym roku. Zwłaszcza, iż jego kształty z tygodnia na tydzień stawały się coraz bardziej widoczne.
- I co? Każesz mi założyć gacie ze skóry, kilka rzemyków, obrożę i pójdę z tym brzuchem pośród ludzi?! Popierdoliło cię?! - krzyknął Riki zdenerwowany decyzją Iasona dotycząca jego obecności na przyjęciu.
- Riki, w Wielki Dzień zakłada się kimona. Nie będziesz paradować w środku zimy roznegliżowany. Poza tym nikt przecież nie może się dowiedzieć o ciąży. Kimono jest dla ciebie znakomitym rozwiązaniem. Zakryje wszystko, co trzeba przed wścibskimi oczyma. - odpowiedział spokojnie Iason, który przyzwyczaił się już do dosadnego słownictwa swojego zwierzątka.
- Ty też będziesz miał kimono? - zapytał nieco uspokojony wyjaśnieniem blondyna czarnowłosy mieszaniec.
- Naturalnie. Wszyscy w tym dniu noszą kimona. Nie takie same rzecz jasna. Pieszczochy zazwyczaj noszą czarne. W tym roku na przyjęciu będzie wielu gości spoza Amoi. Z tego, co wiem będzie ambasador Kanoo ze swoją świtą, główny sekretarz rządu na Mar-Phen i jeszcze kilku innych dyplomatów. - rzekł Blondie.
- Będą także nasi dyplomaci z Anor-nii. - powiedział cicho Katze.
Na te słowa Iason spojrzał na rudowłosego ze zdumieniem. "Anor-nii..." Pod pretekstem chęci wypicia kolejnej kawy wyprawił Rikiego do kuchni a następnie zwrócił się do Katze.
- Skąd to wiesz i dlaczego ja dowiaduje się o tym dopiero teraz? - ton jego głosu nie był już tak łagodny jak chwilę temu, zanim broker się odezwał. Katze wyczuł w nim zdenerwowanie.
- Dowiedziałem się dzisiaj rano. - mówił Katze. - Mój człowiek mi powiedział. Podobno mają przywieźć ze sobą jakiś ładunek. Nie wiem jeszcze, co to... Iason, nie powiedziałem ci wcześniej, bo sam nie wiedziałem. Poza tym nie chciałem ci z rana przynosić złych wieści. Możesz mnie ukarać, uderzyć, ale...z resztą sam wiesz najlepiej...- wyjaśnił broker ściszając nieco głos.
- Cholera! - zaklął Iason, po czym odchylił głowę do tyłu tak, że jego kark oparł się o oparcie kanapy. Rudowłosy obserwował go w milczeniu.
- Prędzej czy później i tak by wrócił. - blondyn rzekł cicho bardziej do siebie niż do Katze.
* * *
Niedługo potem Katze opuścił mieszkanie Iasona, gdyż, jak twierdził, i tak zbyt dużo czasu zabrał gospodarzowi a jutro też jest dzień i to wcale nie lekki. Iason siedział w fotelu i dopijał powoli chłodną już nieco kawę patrząc przez okno na morze świateł w dole. Nie był to zachwyt nad widokiem, bardziej pogrążenie się w zamyśle nad zaistniałą sytuacją. Bynajmniej nie odczuł ulgi czy choć odrobiny zadowolenia z powrotu delegacji z Amor-nii. Z rozmyślań wyrwał go Riki, który usiadł na kanapie i zaczął uderzać o stolik przyniesioną ze sobą talią kart uśmiechając się przy tym tajemniczo. Iason przeniósł na niego wzrok. Brunet miał na sobie lekki, biały szlafrok, który przylegał do jego szczupłego ciała i kontrastował z ciemną skórą.
-, O co chodzi? - zapytał.
Riki zmrużył oczy i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-, Co powiesz na partyjkę pokera? - przesunął znacząco palcem wskazującym po krawędziach kart.
- Nie dzisiaj Riki. Jutro rano jak znajdę chwilę czasu, ale nie teraz. - odpowiedział Blondie pocierając delikatnie czoło i przymykając oczy.
- Daj spokój Iason. To tylko jedna partyjka, a poza tym… - mieszaniec zniżył głos. - została nam jeszcze pewna sprawa do skończenia. - uśmiechnął się zachęcająco.
Iason uśmiechnął się lekko do siebie. Karty były pretekstem do dalszego rozwoju akcji. Jego samopoczucie zdecydowanie pogorszyło się po usłyszeniu nowin od Katze, jednakże nie potrafił nigdy odmówić ani sobie ani Rikiemu, gdy chodziło o sex. Po prostu uwielbiał to. Uwielbiał to uczucie bycia jednością z osobą, która zawładnęła jego dotychczas zimnym, martwym, niedostępnym sercem zamieniając je w żywy, gorący wulkan. Nigdy przedtem, zanim spotkał Rikiego, nie przypuszczał, że jest zdolny do przezywania typowych ludzkich uczuć. Miłości, tęsknoty, rozpaczy… Niejednokrotnie zastanawiał się, czy taki stan rzeczy jest właściwy, lecz wszystkie wątpliwości niknęły, gdy spoglądał w te czarne, piękne oczy, dotykał ciemnej, gładkiej skóry, wdychał zapach młodego ciała swego kochanka. Czuł się wówczas szczęśliwy a jednocześnie był pełen niepokoju. Odurzony obecnością bruneta i zarazem świadomy przeżywanych chwil. Czuł się żywy. Dlatego tak bardzo pragnął Rikiego. Przy nim świat, w którym dorastał, świat biznesu, polityki i intryg nie miał żadnego znaczenia. Było jego mieszkanie, on i jego mieszaniec. "Riki…"
- Dobrze. Rozłóż więc karty.
When you call on me
When I hear you breathe
You've set my heart on fire
End 4 vol.
Wykorzystane fragmenty pochodzą z piosenek: Celine Dion - Alive oraz Des'ree - I'm kissing sou
Niniejszą część dedykuję Tanpopo. Dzięki Brzydal, że jesteś ;*