Hikaru 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 04 2011 14:44:45
Normalny dzień jak każdy inny, słoneczko radośnie świeciło i bezczelnie poprzez otwarte okno wpadało do biura.

- Do cholery! Ja zaraz zwariuję!!!!!!

Przyjemną ciszę brutalnie przerwał miękki, głęboki, po prostu męski głos. Przy drewnianym biurku zawalonym papierami siedział dwudziestoletni chłopak. Czarne włosy opadały mu delikatnie na zielone oczy z długimi czarnymi rzęsami (cudo!!!!@_@) i wykręcały się w różne strony. Ów osobnik z głową podpartą na dłoni ignorował nachalne promienie słońca poprzez stukanie od czasu do czasu drugą wolną ręką w klawiaturę, nie za bardzo zwracając uwagę na to co w ogóle pisze.

- Die!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Właśnie wydarł się drugi idiota czym mnie zaskoczył, bo szczerze mówiąc nie lubię wrzasków a jak mam się w takim hałasie skoncentrować i opowiedzieć tą historię??? Na szczęście, oczywiście moje, Die wstał i ruszył w kierunku skąd dobiegał ten irytujący głos. Minął przy tym parę stolików, z których ze współczuciem patrzyli na niego inni pracownicy, westchnął cicho, bo przecież dobrze wiedział co za chwilę się wydarzy. Stanął pod drzwiami gabinetu i po chwili wahania zapukał.

- Wejść!!!!!!

Usłyszał znów ten paskudny głos, nacisnął na klamkę i już znalazł się środku.

- Witaj Szefunciu!!!!! - zawołał radośnie.

Na wielkim skórzanym fotelu siedział mężczyzna niski, grubawy, z wąsem i tak przed pięćdziesiątką.
Jego duży nos aż poczerwieniał ze złości słysząc z ust Die takie zuchwalstwa, jednakże postanowił to zignorować i nie zajmować się już nieistotnymi rzeczami tylko przejść do sedna sprawy.

- Die, znów rozwaliłeś radiowóz.....

Chłopak skinął głową, podszedł do okna i zaczął z zainteresowaniem obserwować ludzi na ulicy.

- ....i oczywiście byłeś zbyt brutalny.....
- Ja? - Die nagle oprzytomniał, ale nadal nie odrywał wzroku od okna.
- Tak!!! Właśnie ty, a kto inny? Zamiast zgodnie z procedurą przesłuchać świadka to ty się nad nim pastwiłeś!!! A poza tym....

Die już go nie słuchał, gdyż trzy piętra niżej na chodniku, po którym szli nie wiadomo dokąd pędzący ludzie zauważył chłopaka. To rzeczywiście nie jest żadnym specjalnym odkryciem, bo przecież faceci są wszędzie (ja mam chomika - chłopca), ale ten właśnie czymś zwracał na siebie uwagę. Die nie potrafił określić czym, może te jego jasno brązowe włosy, nie to chyba nie to. Ów nieznajomy ubrany był cały na czarno, a wiatr lekko unosił jego skórzany długi płaszcz. Wyróżniał się choćby właśnie tym od reszty przechodniów.

- Die?! - wrzasnął Szef. - Chociaż udawaj, że mnie słuchasz! Kiwnij od czasu do czasu głową, a nie.... ja to od samego początku mam z tobą problem....

Die odszedł od okna i usiadł na fotelu. Gabinet Szefa był najbardziej niegustownie urządzonym pomieszczeniem jakie kiedykolwiek widział w swoim życiu. Ciemnobrązowe ściany, na których wisiały zdjęcia a to z prezydentem miasta, a to z wpływowym politykiem, wdzięczną gwiazdą i tym podobne. Nie dobrze mu się robiło jak to wszystko widział, jakoś też w tym gabinecie było mu duszno i teraz marzył tylko o tym, żeby wreszcie stąd wyjść.

- Co Szef mówił?

Mężczyzna pokiwał głową, nawet sam nie wiedział po co to zrobił, po czym zaczął mówić do Die jak do dziecka, kiedy mu się coś tłumaczy.

- Sprawiasz same kłopoty, stawiasz nasz komisariat w niekorzystnym świetle. Wszyscy wiedzą o twoich wyczynach.... i dlatego przydzielę ci partnera...
- Co????!!!! JA PRACUJĘ SAM!!!!!!!! - ze zdenerwowania aż poderwał się z fotela.

Szef widząc, że w każdej chwili Die może wybuchnąć starał się go uspokoić, cały komisariat wiedział czym grozi taki wybuch złości.

- No, bo....wiesz.... - zaczął niepewnie Szef. - Jak dostaniesz partnera, który będzie twoim przeciwieństwem to może uda się....
- Co się uda!!!! Nic się nie uda!!!!! - wrzeszczał Die. - Zawsze pracowałem sam i było dobrze!!!!!
- Posłuchaj mnie, jeśli się nie zgodzisz na takie rozwiązanie to każą mi ciebie zwolnić. Die?! Czy ty rozumiesz powagę tej sytuacji?

Die już się trochę uspokoił i nawet usiadł grzecznie z powrotem na fotelu. Z oczami pełnymi nienawiści, żalu, smutku, rozgoryczenia i cholera wie jeszcze czego wpatrywał się w Szefa. Przy tym wyglądał jak małe przestraszone zwierzątko, po prostu słodziutko.

- OK. Niech będzie. - powiedział w końcu.

Szef ucieszył się z tego, że Die dał tak łatwo się przekonać i nie zdemolował jego gabinetu, jak to miał w zwyczaju robić kiedy coś mu się narzucało. To prawda, Die łatwo można było wyprowadzić z równowagi i wtedy stawał się bardzo niebezpieczny, ale też miał w sobie dobre cechy. Niewątpliwie jedną z nich był szacunek, prawdomówność i dość dziwne poczucie humoru. Był tak uroczy, że wszyscy na komisariacie go lubili, a i on nie był do nikogo wrogo nastawiony. Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi.

- Wejść.

Drzwi uchyliły się i stanął w nich ten sam chłopak, którego obserwował Die.

- O właśnie, to twój partner. - powiedział zadowolony z siebie Szef.

Die popatrzył uważnie na chłopaka. Był mniej więcej jego wzrostu i może również niewiele młodszy, spod opadających brązowych włosów patrzyły na niego z ciekawością miodowe oczy. Die wstał i podszedł do nowego znajomego.

- Die. - powiedział wyciągając rękę do szatyna.
- Tasuke. - miodowooki uścisnął jego dłoń. - Miło mi.
- Mnie również.
- No to do roboty chłopcy! - Szef z tej radości, że wszystko poszło gładko wypchnął ich ze swojego gabinetu. Die i Tasuke popatrzyli się na siebie zaskoczeni zachowaniem Szefa.
- On tak zawsze? - zapytał Tasuke.
- Raczej tak. - odpowiedział z uśmiechem Die. - Chodź, pokażę ci gdzie masz biurko.

Die zaprowadził go do wolnego stołu, który stał blisko jego, zaraz pod oknem.

- Niech zgadnę. - zaczął Die. - Przysłali ciebie tutaj pewnie dlatego, że nieźle narozrabiałeś, mam rację?

Tasuke popatrzył na niego zdziwiony tym, że Die bez problemu zgadł powód jego przybycia na komisariat.

- Skąd wiesz?
- HA!!! - wrzasnął triumfalnie Die. - Ja tutaj trafiłem dwa lata temu z tego samego powodu.
- A kiedy kończy ci się termin? - zapytał coraz bardziej zainteresowany tym Tasuke.
-W zeszłym roku.

Tasuke popatrzył się na niego z nieukrywanym zdziwieniem.

- Dlaczego tutaj jeszcze jesteś?
- Bo mi się nawet ta praca podoba. Pozwolono mi zrobić kurs i niedawno zostałem detektywem. Co prawda nie prowadzę żadnych znaczących spraw, ale coś się tu zawsze ciekawego znajdzie, zobaczysz.

Tasuke westchnął, bo już widział jak będzie siedział całymi dniami przy biurku i przerzucał tony papierów, które dostrzegł u Die. Widząc wymowne spojrzenie Die zgarnął papiery do szuflady robiąc przy tym niemało hałasu.