Nowa Atlantyda 21
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 22:02:41
by Ryoko Kotoyo
2006

Do napisania tej części mnie zmuszono... Kto mnie zmusił sam wie... Despota==''




-Co się mu stało...?
Chyba każdy mieszkaniec pałacyku zadawał sobie to pytanie, słysząc rozpaczliwy płacz, który trwał od dobrej godziny. Docierał on zza zamkniętych drzwi do pokoju Hoshiego. Kilka osób próbowało otworzyć drzwi, ale okazały się zamknięte na wszystkie zamki, jakie miały.
-Czy ktoś mi powie, co tu się dzieje? -spytał ktoś nagle.
Takuto, który próbował właśnie otworzyć drzwi do pokoju Hoshiego, odwrócił się na dźwięk głosu Yumy.
-Żebym ja to wiedział...-powiedział.-Zamknął się w pokoju, płacze i za nic nie chce wyjść... Zrobiłeś mu coś?
-A co ja mu mogłem zrobić? Poprosiłem go tylko żeby mi przyniósł laptop, ale zamiast niego przyniósł mi go Raven...-powiedział wskazując na stojącego koło niego chłopaka, który starał się coś z tego wszystkiego zrozumieć.
-Ze mną się zderzył, dał mi laptop i uciekł...-powiedział Raven.
Marco westchnął.
-Yuma... Może ciebie posłucha...?-powiedział błagalnie.
Białowłosy podszedł do drzwi. Najpierw nacisnął klamkę. Drzwi okazały się faktycznie zamknięte jak tylko się dało.
-Gwiazdeczko...?-powiedział pytająco.
Nikt właściwie nie spodziewał się odpowiedzi, a już najmniej takiej:
-Odpieprz się!!! -dało się słyszeć wrzask. Zawierał w sobie zarówno smutek jak i wściekłość.
Kiedy pierwsze oszołomienie minęło, Marco powiedział:
-Przynajmniej się odezwał...
-Gwiazdeczko, co ci jest...?-spytał ponownie Yuma.
-Odwal się mówię!!!!!! Nie chcę cię widzieć!!!!
-Gwiazdeczko, co się...?
-NIE NAZYWAJ MNIE TAK!!!!!!! ZOSTAW MNIE!!!!
Błękitnooki milczał przez chwilę.
-Dobrze...-powiedział ciszej.-Ale nie licz, że to tak zostawimy... Chodźcie na razie...-powiedział do Marca, Takuto i Raven'a. -Niech się uspokoi... Może wtedy dowiemy się, co mu jest...

*****************************************

Hoshi nasłuchiwał. Poszli sobie. Całe szczęście.
Gdyby weszli okazałoby się co zrobił. Yuma by go chyba zabił...
Yuma...
Chłopiec poczuł ból w sercu.
Spojrzał na rzucony na podłogę nóż, który leżał wokół ściętych niedbale włosów.
Hoshi w przypływie emocji jednym ruchem ściął swoje, sięgające za łopatki włosy. Dłuższe kosmyki wiły się jedynie po bokach.
Yuma chciał żeby nie ścinał włosów aż do ceremonii...
Miał teraz gdzieś i włosy i ceremonię. Wiedział jedno: Musi się stąd wyrwać i spróbować jakoś z tego wylizać...
Mały plecak, zawierający kilka ubrań i najpotrzebniejsze rzeczy, leżał na fotelu. Hoshi czekał aż wszyscy pójdą spać.
Dopiero koło północy odważył się wyjść z pokoju. Przekradł się cichutko do garażu. Wiedział, w której części stoją czarne motocykle. Po cichu wyprowadził jeden. Udało mu się unieść maszynę nad ziemią kilka centymetrów, dzięki czemu udało mu się bez żadnego dźwięku dotrzeć pod bramę. Brama była niestety strzeżona. Co kilka chwil przechodził koło niej strażnik. Hoshi rozpoznał Rama. Rozmawiał właśnie z innym strażnikiem o białych włosach.
Chłopiec skorzystał z okazji. Brama była wprawdzie zamknięta, ale niesamowitym wysiłkiem udało mu się przenieść maszynę nad bramą. Sam już bez problemu przeleciał nad nią. Odprowadził szybko motocykl tak daleko jak wydało mu się, że nikt nie powinien usłyszeć warkotu silnika. Szybko ubrał czarny kombinezon, założył kask i odpalił maszynę. Ruszył z piskiem opon. Wiedział gdzie pojedzie. Yuma nie znał tego miejsca, a Hoshi też mu o nim nie wspominał. Wiedział, że tam w spokoju będzie mógł wszystko sobie przemyśleć.

*******************************************

Jechał całą noc. Był niesamowicie głodny i zmęczony, ale nigdzie się nie zatrzymywał. Chciał dotrzeć do celu jak najszybciej.
W końcu zjechał na boczną drogą i zatrzymał motocykl. Zdjął kask i odetchnął głęboko.
W nozdrza uderzył mu słony zapach morskiej wody. Znajdował się daleko na północnym wybrzeżu. Stąd pochodziła jego przybrana matka. I tutaj też go znalazła razem z ojcem.
Po kilku minutach ruszył w dalszą drogę. Po półgodzinnej jeździe dotarł w końcu na miejsce. Zatrzymał się przed dość staro wyglądającym domem. Postawił motocykl koło ściany domu i zapukał. Otworzyła mu starsza kobieta, która w pierwszym odruchu była zaskoczona, ale zaraz na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Hoshi! Dziecko drogie! -powiedziała obejmując go.-A cóż ty tu robisz?
-Cześć babciu... Wpadłem na kilka dni... Przechowasz mnie? -spytał cicho.
Starsza kobieta dostrzegła smutek w oczach chłopca.
"Cóż mu się stało z oczami?" -zastanawiała się.- "Mają tak piękny, ale niezwykły kolor..."
-Oczywiście.-powiedziała kobieta.-Wejdź. Musisz być zmęczony. A gdzie rodzice?
-Jestem sam...-powiedział chłopiec.-Jechałem całą noc...
-W takim razie musisz się umyć, zjeść coś i do spania. Inaczej mi tu padniesz.-zawyrokowała spoglądając na niego spod oka.-Cos ty zrobił z włosami? -spytała.
Hoshi popatrzył w podłogę.
-Wkurzyłem się...-powiedział cicho.
-Sam je ściąłeś matole?
-Tak... Nożem...
Kobieta westchnęła i poprawiła pas od kimona.
-Potem coś z tym zrobimy.
-Dziękuję...

part 21
the end