Nowa Atlantyda 13
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 21:57:54
by Ryoko Kotoyo
2005

Nie ma przedmowy... Nie mam czasu jej pisać...




Następnego dnia Hoshi od rana chodził jak struty i warczał na każdego, kto nazywał go po królewsku. Nawet Yumie się raz oberwało i doszło do tego, że obaj kłócili się i wyzywali przy sporej liczbie osób.
W końcu Hoshi uznał, że jedynym miejscem gdzie będzie miał spokój będą tyły pałacyku. Spacerując po ogromnym ogrodzie zauważył nagle jakiś spory budynek pomiędzy drzewami. Zaciekawiony wszedł do środka.
Pomieszczenie miało owalny kształt z wielką kopułą wieńczącą górną część. Ściany pomalowane na biało ozdobione były złoto-niebieskimi ornamentami, a na podłodze leżało kilkaset średniej wielkości poduszek. Z przodu, na samym środku Hoshi dostrzegł coś na kształt ołtarza. Nad nim znajdował się jakiś dziwny klejnot składający się z dwunastu kolorowych kamieni, które razem tworzyły kształt gwiazdy o dwunastu ramionach.
-Pentakl...?-zastanawiał się na głos chłopiec.
-Owszem.-usłyszał nagle za sobą i aż podskoczył. Odwrócił się natychmiast.
-Przepraszam...-wyjąkał.-Nie wiedziałem, że ktoś tu jest...
-Och... Nie przepraszaj...-powiedział przybysz.-Każdy może tu przyjść, kiedy chce.
Hoshi przyjrzał się swojemu rozmówcy. Był to młody mężczyzna, może kilka lat starszy od niego i zdecydowanie wyższy. Miał jasne zielone oczy i takież same włosy, które opadały mu za ramiona. Chłopiec dostrzegł, że na czole nosi złotą opaskę. Ubrany był w długą białą szatę, ozdobioną motywem złoto-zielonych kwiatów i sandały z cieniutkich rzemyczków. Jego ramiona okrywała długa zielona peleryna, która ciągnęła się za nim po posadzce.
-Czemu Wasza Wysokość tak mi się przygląda...?-spytał chłopak.
-Następny mi wyskakuje z tą królewskością...-zajęczał srebrnooki .-Czy do nikogo nie dociera, że nie podoba mi się jak tak na mnie mówią?
Zielonowłosy zaśmiał się.
-No skoro sobie tego nie życzysz to muszę to uszanować.-powiedział rozbawiony.
-Dzięki, eeeee....?-zamilkł.-Jak ci na imię?
-Jestem Scorpio. Jeden z kapłanów i nauczycieli zarazem.
Chłopiec podszedł bliżej i przyjrzał mu się bacznie. Dostrzegł nagle, że na opasce z prawej strony kapłan miał jakiś znaczek. Rozpoznał znak.
-Czemu masz na opasce znak zodiakalny Skorpiona? -spytał.
-Bo od tego znaku pochodzi moje imię. Poza tym kapłanów jest dwunastu i każdy z nas reprezentuje inny znak. W naszej gałęzi dziedziczymy imiona dwunastu znaków.-wyjaśnił.
-Ciekawe...-przyznał chłopiec.-Czyli mam rozumieć, że to miejsce to świątynia?
-Zgadza się. Tutaj kapłani modląc się podtrzymują barierę chroniącą nas przed atakami wrogów. Każdego miesiąca modli się, kto inny w zależności od tego czyj znak ma wtedy największa moc.
-A mogę zapytać o coś jeszcze?
-Pytaj.
-Nosisz na czole opaskę, ale nie pochodzisz chyba z tego rodu, co ja?
-Nie... Ja należę do tzw. Zodiaców. Nosimy imiona konstelacji gwiazd, a że nosimy opaski. Cóż... Jesteśmy w połowie Atlantydami.
-Ciekawe dlaczego nikt mi nie powiedział, że jestem Atlantydem... Zawsze myślałem, że ze mnie jest normalny człowiek...-zastanawiał się chłopiec.
Scorpio zamyślił się na chwilę.
-Może, dlatego, że bano się twojej reakcji na taką szokującą wiadomość? W końcu w dzisiejszych czasach Atlantyda to tylko legenda, mit.
-Może...-przyznał srebrnooki. -Dzięki za wyjaśnienia. Troszkę mi się rozjaśniło w głowie.
-Ależ bardzo proszę.-powiedział zielonooki patrząc jak chłopiec wychodzi powoli ze świątyni.
-Biedactwo...-powiedział cicho.-Tyle zmian w tak krótkim czasie. Musi mu być ciężko, a na dodatek tak trudno mu jeszcze chodzić...

******************************

Hoshi szedł powoli pomiędzy drzewami. Przykucnął nagle zobaczywszy jeża. Przyglądał się przez chwilkę jak zwierzątko krąży tupiąc charakterystycznie koło niego i sprawdza czy przypadkiem chłopiec nie ma czegoś do zjedzenia.
-Następnym razem przyniosę ci coś.-obiecał chłopiec.-Może jakieś jabłuszko? Co ty na to? -spytał jeża.
Zwierzątko w odpowiedzi dotknęło mokrym noskiem jego palca.
-Aleś ty fajny...-powiedział srebrnooki.
Nagle chłopiec usłyszał jakieś dźwięki. Nie wiedząc, czym były zaczął się powoli podkradać w kierunku, z którego pochodziły, a jeż cały czas dreptał wytrwale koło niego.
W pewnym momencie pomiędzy krzakami dostrzegł źródło, wokół którego ułożone były duże głazy. Wiotkie gałęzie wierzb zwieszały się nad wodą. Na jednym z głazów siedział Raven. Młody Vril, którego Hoshi zdążył poznać poprzedniego dnia. Zajęty był rozmową z jakimś innym chłopakiem, którego srebrnooki nie znał.
Tamten był nieco wyższy od Ravena, miał smoliście czarne włosy, związane na karku i czarne oczy w kształcie migdałów. Hoshi zdążył się dowiedzieć wcześniej, że osoby o takim wyglądzie to Lemurowie.
Chłopiec delikatnie rozsunął zasłaniające mu widok gałązki krzaków. Jeż uparcie tupał koło niego aż Hoshi musiał mu dać do zrozumienia, że muszą być cicho.
-Aż tak cię to martwi? -usłyszał nagle jak Raven zadaje pytanie.
-Chyba wszystkich to martwi. Jego Wysokość czeka jeszcze długa droga zanim obejmie tron...-powiedział czarnowłosy.
-Oj, Ram... Histeryzujesz... Ja zauważyłem, że jego ciekawi, co sam potrafi. Z nauką raczej nie będzie miał problemów.
-Yuma martwi się, czym innym...-powiedział Ram.
-Tak wiem... Ale mogłeś, chociaż poudawać, że jesteś zazdrosny...
-Niby o co?
-Hmmmm... O mnie na przykład...-zaproponował z uśmiechem młodziutki Vril.
-Tak oczywiście.-powiedział Ram i pocałował chłopaka na co Hoshi oblał się szkarłatem i wycofał cichaczem.
Zazdrość pulsowała mu w sercu. Ci dwaj mogli spokojnie okazywać sobie uczucia, a on nie miał takiego prawa. Poczuł się gorszy. Wszyscy chcieli nim kierować jakby nie do końca rozumiejąc, że to jego życie.
-Chodź...-powiedział do jeża biorąc go do ręki.-Znajdziemy ci coś do jedzenia...
Drugą dłonią przetarł oczy, do których cisnęły mu się łzy goryczy.

part 13
the end