Black & white 1
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 03 2011 16:41:25
To opowiadanie będzie miało krótsze części, może wtedy będą one pojawiać się częściej. Co do pomysłu, to moje zboczenie bierze górę. Tradycyjnie przeinaczam fakty z życia wzięte, Ravenek coś zobaczy i od razu robi z tego fabułę na yaoi XD

I
Duże miasta mają to do siebie, iż praktycznie nigdzie nie można znaleźć spokoju, zwłaszcza wtedy, gdy się tego potrzebuję. Ludzie pospiesznie gnają ulicami, potrącając się nawzajem, czasem nawet wyklinając za nieuwagę, raczej nikt nie przejmuję się innymi. Najważniejsze jest, aby samemu dobrze sobie radzić. Tak samo tutaj, gdzie olbrzymie wieżowce królowały nad innymi budynkami, sięgając prawie chmur przyciągały uwagę, nie dało się przejść obok takiego giganta obojętnie.
Zbliżało się lato, nic, więc dziwnego, iż temperatura przekraczała trzydzieści stopni, mimo to nikt nie narzekał. Mieszkańcy przyzwyczaili się do takich upałów, jedynie w okresie zimowych panowały przymrozki. Na niebie nawet sprawny obserwator nie dostrzegłby najmniejszego obłoku, nie licząc ognistej kuli, dekorowało je kilkanaście ptaków, które wyglądały jakby pośród betonowej dżungli nie mogły znaleźć miejsca dla siebie.
Chwycił swoją torbę, z kanapką w dłoniach wybiegł z mieszkania z głośnym: wychodzę, trzasnął drzwiami i tyle go widziano. Biegł szybko chodnikiem wpychając w siebie śniadanie, musiał wyglądać, co najmniej śmiesznie, podkoszulka wystawała mu ze spodni, a sznurówki niezwiązanych butów ciągły się za nim grożąc upadkiem. W końcu przełknął ostatni kęs, poprawił ubiór chcąc wyglądać w miarę dobrze. Miał na sobie jak zwykle luźne spodnie dżinsowe o ciemnym odcieniu, do tego cienką czerwoną bluzkę z jakimś chińskim symbolem, a na to jeszcze szary bezrękawnik, uwielbiał ten strój. Przeczesał dłonią niesforne kosmyki, nigdy nie potrafił doprowadzić kasztanowych włosów do porządku, zrezygnował z jakichkolwiek środków, stwierdził, że i tak nie wygląda najgorzej. Przetarł zaspane brązowe oczy, w których tliły się pomarańczowe niteczki, nasłuchał się już komplementów na ten temat. Rzeczywiście są ładne, sam również tak uważał, ale żeby tak przesadzać, czuł się nieco głupio, kiedy kolejny raz słyszał coś na ten temat.
Po szaleńczym pędzie dotarł wreszcie pod mosiężną bramę szkoły, do której uczęszczał. Zatrzymał się na moment, aby złapać oddech. Oparł się o mur ogradzający budynek, dyszał, nigdy nie przepadał za czymś takim, o wiele lepiej radził sobie w nauce, niż w sporcie. Przeklinał się w duchu za to siedzenie do późna z książką w dłoniach, zaspał, przez co spóźnił się na autobus. Chodził do drugiej klasy, zdążył poznać sporo osób, ale do nikogo nie przywiązał się za bardzo, nie szukał przyjaźni w tym miejscu, tutaj tylko dążył do zdobywania wiedzy. Uchodził za doskonałego matematyka i wśród nauczycieli, jak i uczniów, z tym przedmiotem nie miał najmniejszych trudności. Wychodził daleko poza zaplanowany program nauczania, dlatego też w domu dla własnej satysfakcji pogłębiał wiedzę na ten temat, zwłaszcza w dziedzinie kryptografii, miał jakiś pociąg do szyfrów oraz zagadek, nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego. Fascynowały go od dziecka, marzył o tym, aby zostać kryptologiem. Spojrzał na zegarek, spóźni się.
Do sali wszedł w ostatniej chwili, tuż przed dzwonkiem. Ostatnia ławka w rzędzie pod oknem należała do niego, w razie, czego zawsze mógł odpłynąć w świat wyobraźni, bądź zobaczyć, co dzieje się na placu przed szkołą. Jak zwykle nie zwracał uwagi na nikogo, zresztą i tak rozmawiały z nim góra trzy osoby, nie bardzo się tym przejmował. Pojawił się nauczyciel, jak zwykle w garniturze, odstawiony jak na pogrzeb. Historia zaliczała się do tych lekcji, za którymi młodzieniec nie przepadał, nie był humanistą. Czekały go dwie godziny nudów, jeżeli nie zaśnie w czasie wykładu to będzie cud. Podparł brodę na rękach, zapatrzony w jakiś punkt za oknem, w ogóle nie interesował się tematem zajęć.
-No to może Atsumi powie nam, które państwa utworzyły Trójprzymierze w 1882 roku. - Usłyszał ostry głos profesora, stał właśnie tuż obok ławki chłopaka przyglądając mu się badawczo.
-Erm... - Brunet nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć, całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością. Zadanie teraz pytania, o czym mówił przez ostatnie trzydzieści minut, nie należało chyba do najlepszych pomysłów.
-Czy ty możesz, chociaż raz uważać na... - Wypowiedź przerwało pojawienie się psychologa szkolnego, kobieta po czterdziestce, z okularami na nosie omiotła spokojnym spojrzeniem całą klasę, zatrzymując wzrok na gorączkowo myślącym uczniem, najwyraźniej wpadł w małe kłopoty. - Tak, słucham? - To pytanie przesiąknięte irytacją wypowiedział nauczyciel, nie przepadał za takimi sytuacjami, przeszkadzać w znęcaniu się nad nieprzygotowanym.
-Potrzebuję Atsumi Hokano. - Brunet słysząc swoje imię odetchnął z ulgą, znowu się udało. - To nie zajmie dużo czasu, zaraz wróci. - No może jednak przesadził z tym optymizmem, ten gbur skończy to, co zaczął, kiedy tylko zjawi się z powrotem. Mimo wściekłego wyrazu twarzy wykładowcy opuścił salę lekcyjną, wraz z kobietą.
-O co chodzi? - Stał na baczność, sztywno, jakby widział się z kimś, komu trzeba oddać należny szacunek.
-Korepetycje. - Uśmiechnęła się ciepło, kładąc mu dłoń na ramieniu.
-Znowu? - Jęknął żałośnie. - Przecież mam już trójkę na głowie, brakuje mi jeszcze czwartego.
-Zdolny jesteś, poradzisz sobie. Zresztą tym razem to nikt z pierwszej klasy. - Zaczęła tłumaczyć, chcąc przekonać młodzieńca do tego pomysłu.
-Tylko?
-Czwarta, w tym roku kończy naukę.
-Mam pomagać czwartoklasiście? - Zaskoczyło go to, nawet bardzo. Musiał wyglądać wyjątkowo dziwnie, gdyż pani psycholog z trudem utrzymywała poważną minę.
-A, czemu nie? Matematykę umiesz doskonale, wykraczasz daleko poza poziom, nawet ten w wyższych oddziałach.
-Ale... Kto to w ogóle jest? - Zadał to pytanie zrezygnowany, znając swoje szczęście i tak się nie wywinie.
-Więc zgadzasz się, tak? - Jej twarz momentalnie się rozpromieniła, zaczęła energicznie klepać Atsumi po plecach.
-Tak, ale musze wiedzieć, komu mam pomagać.
-Sanoko Yang, z 4 c. Powodzenia. - Ruszyła w kierunku swego gabinetu, zanim zdążył zareagować.
Do końca zajęć był nieobecny duchem, nawet na historii udało mu się uniknąć kary. Miał udzielać korepetycji Yangowi? Przecież to idiotyczne, jeśli ktoś wejdzie temu człowiekowi w drogę, marnie skończy, a Hokano miał jeszcze ochotę trochę pożyć. Tym razem trafił na trudny orzech do zgryzienia, wiedział jednak, że teraz nie da się już niczego odkręcić. Musi sam się wydostać z tego bagna, w które się wpakował. Został poinformowany, iż spotkać ma się z nim za dwa dni, w holu głównym. Chłopca zastanawiało gdzie niby mają się uczyć, ale postanowił tym na razie się nie przejmować. Są ważniejsze rzeczy do zrobienia, koniecznie musiał dowiedzieć się, na jakim teraz etapie kształcenia jest czwarta klasa, później przygotować odpowiednie ćwiczenia, no i rzecz jasna powtórzyć wiadomości. Powinien zdążyć, oczywiście, jeśli nie zostawi tego na ostatnią chwilę, jak to miał w zwyczaju.